Równiny Theryjskie[Niedaleko lasu] Droga smoka

Spokojna równina zamieszkana głównie przez pokojowo nastawione elfy i ludzi. To właśnie na niej znajduje się słynne Jezioro Czarodziejek i zamek, w którym się spotykają. Na równinie położone jest również osławione królestwo Nandan- Theru. To harmonijna kraina rzek, jezior i lasów.
Awatar użytkownika
Erhall
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Erhall »

        Notos zwolnił przy ognisku, pozwalając Erhallowi zsiąść na ziemię. Czuł lekkie zawroty głowy, mimo że jako smok powinien być przyzwyczajony do dużych prędkości, ale jednak ten koń miał w sobie coś nienaturalnego. Akurat kiedy w pełni odzyskał zmysły, usłyszał jak Amrita i Brenna pytają się, gdzie był.
- Nie wiem co się do końca stało, ten koń podszedł, zdematerializował się i zmaterializował się pode mną! Ja, nie wiedząc co się dzieje, dojechałem aż do Gór Dasso! W kilka sekund! - Zrobił przerwę na oddech. - Na szczęście zatrzymałem go pradawnym zaklęciem i zawróciłem, przy okazji nadając mu imię Notos. Tak więc, to wszystko, co się zdarzyło w wielkim skrócie. - Spojrzał ukradkiem na zające. - A teraz, mógłbym coś zjeść? Bo umieram z głodu.
Usiadł przy ognisku, obracając królikowe szaszłyki na stelażu. Tymczasem Notos pozował przed Amritą, ustawiając się tak, żeby promienie księżyca odbijały się od jego sierści. "Chyba rozumie wspólną mowę, ciekawe czy język smoczy również rozumie.
- Rozumiesz moją mowę? - spytał się Notosa w języku smoków. - Prr! - w odpowiedzi koń kiwnął pyskiem.
"Chyba się tego spodziewałem..."
        Tak rozmyślając usłyszał szelest w krzakach. Całkowicie to zignorował, był już przeczulony przez Benkeja, więc pokierował się zdrowym rozsądkiem i nie obejrzał się, tylko znowu obrócił króliki. Dopiero gdy Amri wyciągnęła sztylet, odwrócił się, żeby zobaczyć, co się dzieje. Kiedy ujrzał nacierających wrogów z dziwnymi miniaturkami smoków, wstał i zmienił strój na bojowy, czyli klasyczny z dodatkowymi nagolennikami i napierśnikiem, i rzucił się na przeciwników, wyciągając miecz. Koń zamienił się w cień i gdzieś się schował. Po doliczeniu do czterdziestu nadal nadbiegających wrogów uznał, że trzeba uciekać. Krzyknął Benkejowi i Brennie, żeby odbiegli, i korzystając z nadludzkiej siły, wycinał sobie drogę do Amrity, jednak przewaga liczebna dawała o sobie znać i już po chwili zaczął ulegać oraz w większości unikać i blokować ataki wojów i potworów, coraz mniej skutecznie. W pewnym momencie przypomniał sobie o tym, że niedawno zakupił trzy bomby dymne, dawały tak gęsty dym, że nawet mając nadnaturalny wzrok i tak zostajesz oślepiony, a tego właśnie potrzebował. Rzucił jedną bombę na ziemię i parł przed siebie, tnąc wszystko, co było dookoła niego, aż przeszedł przez cały dym. Zobaczył wtedy jak Amri jest duszona przez oponenta. Część atakujących pobiegła za Benkejem I Brenną, więc zasapany ruszył do O'Hary. Nagle pseudosmok rzucił się na niego od tyłu i przewalił go na brzuch, a miecz upadł przed nim tak, że nie mógł go dosięgnąć. Obrócił się i zasłonił rękami przed ogniem i pazurami, jednak ani to, ani to nie nadeszło. Za to smok miniaturka zaskomlał i cofną się od Erhalla. Zaskoczony obejrzał się, wszyscy i wszystko inne patrzyło, część uciekała od czegoś za nim. Wstał i spojrzał za siebie, zobaczył wtedy jak Amrita przemienia się w smoczą formę. Uśmiechnął się do siebie, w końcu będą mieli przewagę. Podszedł do niej na wszelki wypadek, jednak szybko tego pożałował, kiedy zionęła na niego ogniem. Uskoczył szybko w bok za głaz, kończąc na szczęście jedynie lekko poparzony.
-Amrita! To ja! Erhall! - krzyknął, mając nadzieję, że to było przez przypadek. Jednak ona nadal nacierała na niego zionąc ogniem z paszczy. Na szczęście inni ludzie odwrócili jej uwagę. Wyjrzał, w celu rozpoznawczym znad skałki i zobaczył, jak ostatnich dwóch atakujących ginie w męczarniach od strumienia ognia. Złapał tarczę leżącą obok i krzyczał do niej, wychodząc zza skałki:
-Amrita! Nie poznajesz mnie?! Ocknij się! - Próbował przemówić jej do rozsądku, jednak jedyną odpowiedzią był skoncentrowany strumień ognia. Zasłonił wrażliwe części tarczą i schował się za, jakimś cudem, nie podpalone drzewo. Wpadł na pewien pomysł, jednak większym priorytetem było wyrzucenie rozgrzanej do czerwoności tarczy, co natychmiast zrobił i przeczekał pełne gniewu zionięcie.
- Amri! Obudź się! Nie zmuszaj mnie do tego! - Jednak ona już się do niego zbliżała z raczej niedobrym zamiarem. Wybiegł przed Amritę O'Harę i zrobił coś czego, o ironio, nie chciał robić podczas walki, jednak został zmuszony do zrobienia tego przeciwko własnej towarzyszce. Czyli przyjął swoją pierwszą formę, formę smoka. Trochę bolało, gdy powiększając się łamał łapami drzewa, jednak nie zwracał na to uwagi. Gdy przemiana została ukończona, na pewno było widać z więcej niż jednego smoka jego sylwetkę, teraz smoczyca wydawała się o wiele mniejsza, z łatwością by ją pokonał, jednak nie o to mu chodziło, chciał tylko zdominować oszalałą Amritę, może wtedy by się opamiętała.
- Uspokój się, Amrito! Postradałaś zmysły?! Odzyskaj nad sobą kontrolę! - zagrzmiał na nią z góry.
Awatar użytkownika
Benkej
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Benkej »

- Nie musisz mi niczego mówić, jeśli nie chcesz. Moja historia też nie jest za ciekawa - odpowiedział Brennie. Chciał pociągnąć jeszcze tę rozmowę, ale nagle zjawił się Erhall. Jego koń wyglądał naprawdę pięknie. Benkej musiał bardzo mocno się skupić, by powstrzymać ciało i nie pobiec do zwierzęcia. Słuchając opowieści Erhalla o tym, co się stało, dostrzegł Areto krążącego podejrzanie nisko nad drzewami.
Coś mówiło Benkejowi, żeby uciekał, jednak nie zdążył. Usłyszał tylko szelest w krzakach i w chwilę później wszędzie było pełno ludzi z dziwnymi smoko-pieskami. Było ich tak wielu, iż nawet nie przyszło mu do głowy, że w czwórkę mogą ich pokonać. Wyciągnął nóż, drugą ręką pociągając za sobą Brennę. W mgnieniu oka znalazło się przy nich kilku przeciwników.
- Uciekaj! - krzyknął do Brenny - Na chwilę ich zatrzymam.
Natarł na przeciwników całym sobą. Pierwszemu wbił nóż w brzuch, unikając jego ciosu. Natychmiast jednak zaatakowali go inni. Uniknął trzech ciosów, samemu zadając jeden, kątem oka zobaczył, że ktoś padł. Pomyślał, że może uda mu się uciec, lecz przeszkodził mu ten mały smoczek, który skoczył mu na głowę. Próbował go odepchnąć, jednak zwierzę było za silne. Upadł, ostatkiem sił wbijając nóż pod głowę bestii. Gdy tak leżał na ziemi, mignęła mu w głowie całkiem wyraźna wizja śmierci. Nie miał siły podnieść z siebie tego smoka i czekał, aż go ktoś dobije. Zastanawiał się, czy będzie to bolało.
Tymczasem przeciwnicy zaczęli uciekać. Przerażony rozejrzał się, jednak nie miał zbyt szerokiego pola widzenia. Usłyszał trzask łamanych gałęzi i straszne krzyki. W życiu nie słyszał jeszcze czegoś tak przerażającego. Pomyślał o Brennie i reszcie jego towarzyszy. Miał nadzieję, że zdołali uciec.
Spojrzał jeszcze w górę i zobaczył Areto. Ptak popatrzył na niego i tylko pokręcił głową. Chwilę później Benkej dostrzegł lecący mu nad głową strumień ognia. "Smok" pomyślał. I była to jego ostatnia myśl, gdyż stracił przytomność.
Awatar użytkownika
Brenna
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Brenna »

Ucieszyła się na słowa Benkeja. Czarodziejka zwróciła uwagę na opowieść Erhalla. "Z gór Dasso? Przecież to strasznie daleko" pomyślała. Wówczas Amrita wyciągnęła sztylet, co nieco zaniepokoiło Brennę.
Wtedy wybiegli łowcy z dziwnymi zwierzętami u boku.
Czarodziejka nie wiedziała co robić, wokół niej powstał chaos, wszyscy próbowali na swój sposób się bronić, ale bez skutku. W pewnym momencie ktoś zaatakował Amritę. Przez chwilę zawisła w powietrzu, trzymana przez oponenta. Brenna nie była pewna, co ma robić. Użyła więc swojego pierścienia i zniknęła z pola widzenia przeciwników. Atakowała ich z zaskoczenia pomniejszymi zaklęciami.
Nagle dziewczyna zauważyła, że Amrita przemieniła się w smoka i zaczęła wszystkich atakować.
Wszystkich! Nawet swoich towarzyszy!
- Co się dzieje? - zapytała Brenna, ni to innych, ni siebie. Spostrzegła obłęd w oczach smoczycy.
Niespodziewanie usłyszała trzask łamanych gałęzi. Erhall również przyjął swoją smocza formę.
Przed oczami Brenny ukazały się dwa smoki. Na początku nie wiedziała, co robić, ale postanowiła nieco uspokoić Amritę. Widać było dziwny szał w jej zachowaniu. Czarodziejka zaatakowała mentalnie, prosząc aby smoczyca zaprzestała. Spostrzegła elfa, który leżał na ziemi nieprzytomny. Podeszła do niego chcąc sprawdzić, czy nic mu się nie stało. Za pomocą magii przestrzeni przeniosła go w bezpieczniejsze miejsce.
Awatar użytkownika
Amrita
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Włóczęga , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Amrita »

        Nic jej nie obchodziło. Chciała tylko jak najszybciej wyeliminować wroga. Nic nie było ważne. Ludzie, którzy zaatakowali, to z pewnością łowcy. Na pewno.
Ha! Kolejny biedny człowiek zamienił się w popiół. To zaczynało powoli bawić smoczycę. Wyszczerzyła swoje ostre zęby, zwiastując wszystkim dookoła śmierć.
        Niespodziewanie usłyszała dźwięk, który mógł zwiastować tylko jedno. Spojrzała w górę i ujrzała drugiego smoka. Inny smok! Chwila... czy ona się cieszyła na ten widok? Wielki, czerwony gad zdawał się próbować nią rządzić. Kazał jej odzyskać nad sobą kontrolę. „Po co? Tak jest fajniej!” przeszło jej przez myśl. Jednakże... ten wielki smok wyglądał znajomo...
„Czy ja go znam?” pomyślała. I czy on nie nazwał jej przypadkiem Amri? Kiedy ostatnio ktoś zwrócił się do niej tym skrótem? Chyba z czterysta lat temu...
Przechyliła głowę na bok, nie za bardzo rozumiała smoka. Uspokoić się? A co złego robiła? Tylko broniła się przed złymi łowcami...
Nagle poczuła dziwny ból w głowie. Zaczęła miotać się wokół, lecz szybko zaprzestała. W tym momencie można było dostrzec przebłysk inteligencji w jej oczach. Szalony gad, który chciał tylko pozbyć się zagrożenia, zaczynał rozumieć, co się dzieje.
        Amrita rozejrzała się. Drzewa płonęły, a na ziemi porozrzucane były spopielone ciała łowców. Smoczyca skuliła się, cofając się kilka metrów. Przemieniła się z powrotem w swoją ludzką formę i zdezorientowana spojrzała w kierunku towarzyszy. Benkej leżał nieprzytomny kilkanaście kroków dalej, natomiast Brenna stała całkiem blisko niej. Amrita westchnęła, po czym ręką otarła usta, na których znajdowało się trochę krwi łowców.
        Wreszcie w stu procentach wiedziała, co się tutaj wydarzyło. Cała zbladła.
- Przepraszam... - wychrypiała. Odchrząknęła, aby jej głos wrócił do normy. - Nie panuję nad gniewem – powiedziała równie cicho. Odgarnęła z twarzy niesforne kosmyki włosów, przy czym ukradkiem oka spoglądała na towarzyszy. Spodziewała się, że będą na nią wściekli. A kto by nie był? Omal ich nie zabiła.
Miała tylko nadzieję, że jej jakoś wybaczą, inaczej znowu zostanie odrzucona przez tę okropną wadę.
Awatar użytkownika
Erhall
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Erhall »

        Erhall widział jak smoczyca gorączkowo myśli, czego się domyślał. Nie spodziewał się jednak, że zacznie nagle się miotać. Szybko przestała, ale widać było, że wybudza się już z amoku. Kiedy przemieniła się w człowieka, również to zrobił, żeby pomóc jej otrząsnąć się, co widać; przychodziło jej z trudem. Po przyjęciu w pełni ludzkiej formy odkaszlnął i powoli podszedł do znowu pobladłej Amrity. Wyglądała przerażająco, cała we krwi i blada, jednak ubranie było prawie nieskazitelnie czyste. Zastanowił się, czy używała magii, czy magicznego przedmiotu do zachowania ubrań. Tymczasem ona przepraszała ich, wyjaśniając swoje czyny brakiem kontroli nad gniewem.
- Spokojnie, nikt z nas chyba nie ucierpiał z twojego powodu. No, może Benkej stracił przytomność, ale to raczej ze stresu. - Tymczasem Brenna teleportowała gdzieś elfa.
- Gdzie go przeniosłaś? - zapytał czarodziejki, idąc do ledwo trzymającego się rusztu z królikami, jednak mięso było już spalone i zakrwawione.
- Eh... I tak nie byłem głodny. - Westchnął głośno. - Powinniśmy oddalić się trochę od tego pobojowiska. Nie chciałbym spotkać teraz żadnego patrolu, a jest już prawie ciemno. - Podszedł do najbliższych zwłok i zabrał trzy niezakrwawione bukłaki wraz z sakwami. Napił się wody i podał bukłak Amricie przeglądając zawartość sakw. Oprócz monet znalazł kartkę z portretem O'Hary i runicznym tekstem "Nie wygląda to zbyt dobrze, a ci ludzie nie wyglądali, jakby byli wielbicielami Amri."
- Umie ktoś odczytywać pismo runiczne? - Pomachał kartką, a kiedy Amrita zgłosiła się, dał jej list.
Awatar użytkownika
Benkej
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Benkej »

Gdy się ocknął zobaczył, że dookoła niego jest pusto. Przez chwilę przeszła mu przez głowę myśl, że to wszystko to był tylko sen. Próbując się podnieść, zdał sobie sprawę, że to zdarzyło się naprawdę. Świadczyło o tym jego poobijane ciało, rozcięcie na lewej ręce i duża ilość krwi na ciele, i pozostałości po ubraniu. Po dłuższej chwili udało mu się podnieść, oderwał kawałek koszuli i owinął sobie nim rękę. Rozejrzał się w poszukiwani kogokolwiek lub czegokolwiek, co by świadczyło o tym, gdzie jest. Dostrzegł tylko drzewa i krzaki.
Z oddali usłyszał niewyraźny głos Amitry. "A więc przeżyli" pomyślał, czując wielką ulgę. Mimo dość krótkiej znajomości bardzo się z nimi zżył. Postanowił więc ruszyć w tę stronę. Nie szło mu to jednak zbyt dobrze. Z każdym krokiem zaczynało go coraz bardziej boleć biodro, a do tego kręciło mu się w głowie. Dopiero po kilku minutach dostrzegł towarzyszy. Powoli zaczął się przedzierać przez dzielące ich krzaki, zobaczył porzucony na ziemi łuk. Podniósł go i uważnie obejrzał z każdej strony.
"Wygląda na niezniszczony" pomyślał. "Trochę badziewny, ale dobre i to. Że też musiałem zostawić w tej wiosce mój kołczan, głupiec ze mnie".
Wziął łuk i podszedł do towarzyszy. Byli trochę poplamieni krwią, ale nie było na nich widać śladów żadnych obrażeń.
- Co tu się stało? - zapytał, widząc wszędzie szczątki ciał i połamane drzewa. - Jak wy ich wszystkich pokonaliście?
W tym momencie zakręciło mu się tak mocno w głowie, że upadł na ziemię.
Awatar użytkownika
Brenna
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Brenna »

Na całe szczęście Amrita przemieniła się w człowieka. Przepraszała wszystkich, tłumacząc swoje zachowanie.
Brenna podeszła bliżej, położyła jej rękę na ramieniu i uśmiechnęła się pocieszająco.
Czarodzieja odczuwała strach, ale był on tłumiony; próbowała to zaakceptować.
- W bezpieczne miejsce - odpowiedziała na pytanie Erhala. Wówczas wyżej wspomniany Benkej wrócił do zgliszcz obozu, a smok przeszukiwał zwłoki łowców.
Brenna podeszła do elfa ze zmartwioną miną.
- Czy wszystko w porządku? - zapytała.
Awatar użytkownika
Amrita
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Włóczęga , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Amrita »

        Wypuściła z ulgą powietrze, gdy tylko Erhall zapewnił ją, iż nikt nie ucierpiał z powodu jej wcześniejszego braku opanowania. Uśmiechnęła się niepewnie, po czym splotła ręce na piersi. Wyszczerzyła ząbki do podchodzącej do niej Brenny, która uspokoiła ją nieco swoim gestem. Obawy Amrity zniknęły, przynajmniej na dłuższy czas. Zaczęła rozglądać się po obozie, który teraz był istnym pobojowiskiem. Zakrwawione ciała, poodrywane kończyny i dużo, oj dużo krwi... W głębi duszy czuła dumę ze swojej siły, ale jednak przerażała ją wizja kolejnej utraty świadomości.
Podeszła do jednego z jej wcześniejszych oponentów. Łowca leżał bezwładnie na ziemi, a jego oczy były nieobecne; duch także. Ten człowiek już nie wstanie, jest kompletnie bez życia.
        - Patrol raczej tędy nie przechodzi, ale lepiej, żeby nikt nie zauważył nas w pobliżu tej makabry – powiedziała do Erhalla, który znalazł się niedaleko niej i podał jej jeden z bukłaków z wodą. Co prawda zapasy były marne, ale cóż... poza tym, każdy mógł teraz posiadać własny taki bukłak, a to zawsze lepsze, niż dzielić się jednym między czterema osobami.
Wówczas pojawił się Benkej, do którego natychmiast podbiegła Brenna, pytając go o zdrowie.
- Nie pamiętasz? - zapytała O'Hara, zwracając się w stronę elfa. - Zaatakowali nas – rzekła, wskazując wszystkie zwłoki dookoła. Uśmiechnęła się miło do niego, po czym usłyszała pytanie Erhalla.
- Ja mogę to przeczytać. - Chwyciła papier w dłoń i przyjrzała się mu dokładnie. Mina jej zrzedła, gdy tylko ujrzała na tym swój portret, odwzorowany kropka w kropkę. Nie zamierzała czytać tekstu na głos, ale była już pewna, że ci łowcy nie pojawili się tutaj przypadkiem.
„Nagroda za głowę smoka?!” pomyślała, po czym spojrzała na towarzyszy.
        - To chyba nic tak ważnego... - powiedziała z bladym uśmiechem. Ponownie przyjrzała się kartce. - Ja naprawdę mam taki dziwny nos? - spytała, pokazując obraz na papierze. Miała również cichą nadzieję zmienić nieco temat. Westchnęła, gdyż wiadomość napisana na tym skrawku papieru najlepiej nie wróżyła.
- Dobrze, wszyscy cali? - Rozejrzała się powoli. Brenna wydawała się nie draśnięta, Benkej... cóż, miał może trochę siniaków, ale to chyba wszystko; Amrita miała przynajmniej taką nadzieję. Erhall również był nieco pokiereszowany, z czego smoczyca błagała w myślach, żeby nie z jej winy. Westchnęła, po czym schowała skrawek papieru za pas, tuż obok swoich ukochanych sztyletów.
- W takim razie dobrze będzie, jeśli odejdziemy dobry kawałek. Nie zapowiada się ciekawie, jeśli ktoś nas tutaj zobaczy – zaapelowała do towarzyszy.

        Przeszli spory kawał drogi, gdyż znaleźli się na polanie, całkiem niedaleko rzeki Tyron. Amrita z westchnieniem usiadła na zimnej ziemi i napiła się wody z bukłaku.
- Nie wiem, jak teraz będzie... - zaczęła cicho, a jej dotychczasowy wesoły nastrój zniknął. - Po spotkaniu z tymi łowcami myślę, że to nie ostatni taki atak. Sądzę, iż mogli zastawić więcej pułapek, dlatego sugeruję, żeby aż do Leonii każdy był bardzo ostrożny. Nie ignorujcie najcichszego szmeru, a jeśli się wam wydaje, że ktoś nas obserwuje, powiedzcie reszcie. Zgoda?
Strach? Nie; w jej głosie można wyczuć czystą powagę. W tej chwili nie żartowała.
        Lecz, jak na zawołanie, coś zaszeleściło. Wyczulone zmysły O'Hary zareagowały natychmiast, ale nie mogła przewidzieć następujących wydarzeń. Grunt pod nogami Brenny niespodziewanie się zatrząsł, po czym zniknął i dziewczyna wbrew swojej woli została wtrącona w głęboki rów wykopany w ziemi. „Czyli pozastawiali kilka mniejszych pułapek?” pomyślała Amrita. Podbiegła zobaczyć, co się takiego wydarzyło, i czy z Brenną wszystko w porządku. Będą się musieli pospieszyć, jeśli chodzi o wyprawę do Leonii...
Awatar użytkownika
Erhall
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Erhall »

        Kiedy Benkej wrócił, podał mu i Brennie bukłaki z wodą. "Zaraz, Benkej już tu wrócił, w dodatku kulejąc, czyli Brenna przeniosła go tuż obok."
- Brenno, mogłaś mi powiedzieć, że teleportowałaś go niedaleko stąd. - Uśmiechnął się szeroko na wypadek, gdyby miała jakiś niezręczny powód. Tymczasem Notos wyszedł z ukrycia i zmaterializował się obok Erhalla.
- No hej, już myślałem, że gdzieś uciekłeś! - mówił głaszcząc go po głowie. - Niestety, nie mam nic do jedzenia, żeby ci dać.
Widząc znowu blednącą twarz Amrity potwierdziły się jego obawy, że ta kartka to jakaś forma listu gończego. Zastanawiał się tylko, skoro napisany był językiem runicznym, a jego znajomość była domeną magów, to czemu zaatakowała ich grupa wojowników? "Może kiedyś się to wyjaśni, teraz trzeba iść. No i elf kuleje, trzeba coś na to zaradzić."
- Notosie, czy Benkej mógłby na tobie jechać? - Koń przez chwilę opierał się, ale w końcu przystał na to. - Benkeju, mam dla ciebie transport! - Erhall uśmiechnął się, pomógł mu wsiąść i poszedł za Amritą.

        Kiedy dotarli do polany, stanął obok smoczycy i wyciągnął swój własny bukłak. Oglądał widoki, kiwając głową do jej uwag. Uważał, że przeciwnicy byli przekonani, iż uda im się zdobyć smoczycę od razu, i nie założą pułapek. Lecz nagle ziemia pod Brenną się zatrzęsła. Erhall pobiegł błyskawicznie, żeby ją uratować, jednak wdepnął nogą na magicznie ukrytą pułapkę na niedźwiedzie. Zbroja ledwo ochroniła go przed przebiciem nogi, ale i tak przewrócił się i cudem uniknął złamania nogi. Odwrócił się najmocniej jak mógł i spróbował podważyć ostrza rękoma, ale mechanizm był zablokowany.
Awatar użytkownika
Benkej
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Benkej »

Benkej przez cały czas nie czuł się najlepiej. Doznawał bólu prawie na całym ciele, a do tego kręciło mu się w głowie. Z tego, co mówili jego towarzysze, do niego docierało bardzo niewiele. Starał się nie zwracać na siebie uwagi. Nie lubił, gdy się nad nim litowano i opiekowano nim. Zdołał jednak wychwycić to, że Erhall zaproponował mu, żeby pojechał na tym jego dziwnym koniu. Bał się odmówić, z drugiej strony bał się go dosiąść. Po chwili jednak obolałe ciało zwyciężyło nad rozsądkiem i Benkej dosiadł wierzchowca. Jadąc na nim czuł się dziwnie, jakby płynął spokojnie i równo nad ziemią. Po chwili usnął. Obudził go hałas jaki towarzyszył upadkowi Erhalla.
Przyglądał się przez chwilę, jak mężczyzna siłuje się z pułapką, zastanawiając się, czy jest w stanie mu pomóc. Nie chciał jednak go zostawiać i postanowił spróbować swoich sił. Podjechał do Erhalla, stoczył się z konia i próbował pomóc mu rozchylić ostrza, nie zdało się to na wiele. Jedyne, co osiągnął to to, iż pułapka była teraz śliska od jego własnej krwi.
Nagle usłyszał jakieś szmery za krzakami. Sięgnął po łuk, lecz zorientował się, że nie ma przecież strzał.
- Szlag - zaklął. - Po co mi łuk bez strzał? - Zaczął nerwowo szukać noża, lecz nie było go na miejscu.
Był całkowicie bezbronny.
Awatar użytkownika
Brenna
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Brenna »

Brenna była zaskoczona słowami Erhalla. Skineła mu głową w odpowiedzi, i zaśmiała się na uwagę Amrity, która skomentowała narysowany na plakacie jej portret.
- Co do mojego stanu, ja jestem cała - powiedziała czarodziejka miłym głosem.
Brenna i reszta w końcu ruszyli do Leoni. Wszyscy przystali na dolinie niedaleko rzeki.
Amrita wyjaśniła im, że w pobliżu mogą być ukryte pułapki i żeby uważali.
Idąc dalej Brenna wpadła do wielkiego, ciemnego dołu.
Czarodziejka na początku nie mogła się pozbierać po upadku, gdyż strasznie bolała ją nogam ale jak już się otrząsnęła to zauważyła, że znajduje się w wielkiej dziurze.
Brennie przypomniało się wspomnienie z dzieciństwa, jak ja ojciec wyrzucił do ciemnie komnaty na 10 lat, i zapamiętała tylko jego ostatnie słowa; "Będziesz tu siedzieć, aż nie uświadomisz sobie swojego błędu!"
Na początku próbowała opanować strach, ale to na nic, wszystko stawało się takie ciasne i ciemne. Nie mogła nic zrobić, więc zaczęła krzyczeć i wołać o pomoc.
Awatar użytkownika
Amrita
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Włóczęga , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Amrita »

Amrita z niepokojem wymalowanym na twarzy spoglądała na wszystko, co działo się dookoła. Brenna wpadła do jednej z zastawionych przez łowców pułapek, Erhall również. Smoczyca nawet nie zorientowała się, kiedy wstrzymała oddech. Benkej, mimo swojego stanu, podbiegł do smoka i starał się mu pomóc wyswobodzić, co raczej nie skutkowało. Amrita kompletnie wypadła z równowagi. Nie miała pojęcia, co mogłaby zrobić.
Policzyła do dwudziestu, po czym podeszła szybkim krokiem w stronę rowu, do którego wpadła Brenna.
- Ej, wszystko w porządku? - zawołała w stronę kobiety. Amrita starała się chodzić powoli, by przypadkiem nie okazało się, że ziemia w dalszym ciągu może się zawalić. Niebyt ciekawa sytuacja by wynikła...
Smoczyca przyklękła przy rowie, po czym oceniła jego głębokość. Spróbowała wyciągnąć dłoń i jakość dosięgnąć Brennę, lecz to się nie udało; dziura była zbyt głęboka. Amirta westchnęła. Lecz po pewnym czasie, jej wzrok przykuł wystający obok korzeń. Tutaj zapewne kiedyś musiało być więcej drzew.
Chwyciła ową roślinę, po czym ze swoją siłą zaczęła go wyrywać. Gdy się udało, korzeń jako przedłużenie swojej ręki podała uwięzionej w rowie fioletowo-włosej.
- Chwyć się tego, wyciągnę cię – rzekła spokojnie. Po całej akcji, Amrita westchnęła.
Wyostrzone zmysły smoczycy wychwyciły szelest. Wzdrygnęła się. Była ostrożna na takie sprawy, od pewnego momentu. Podbiegła szybko do samotnego drzewa, znajdującego się nieopodal. Z rozbiegu uderzyła o korę, sprawiając, iż z niego spadł... smok?
„Jeszcze jeden gad?” zapytała samą siebie w myślach. Nie, coś jej jednak nie pasowało. Smoki raczej nie przebywają w postaci hybrydy. A zatem, kim była ta postać?
- Ktoś ty? - zadała to pytanie twardo.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

        Kiedy Erhall utknął, a Benkej próbował mu pomóc, ziemia zatrzęsła się. Brenna i Martcan zmuszone zostały do przylgnięcia do podłoża, wówczas Amrita mogła dostrzec nadciągające hordy łowców. Było ich więcej. Tłumaczyło to kolosalną ilość pułapek zastawionych w okolicy. Mimo starań całej piątki, ciężko będzie ich pokonać, w końcu; są wyszkoleni tylko po to, by polować na magiczne istoty, jakimi są smoki, czarodzieje, czy elfy.
- Zabić! Zabić! - krzyczeli chórem, który zdawał się być okrutną groźbą śmierci. Zdawał się? Taki był, na sto procent.
        Bohaterowie nie mogli zrobić wiele. Jeden ze smoków był ranny, a czarodziejka kilka chwil wcześniej doznała szoku, paskudnego wspomnienia dziecięcej traumy. Nikt nie był w stanie walczyć. Amrita oczywiście również; sama jako człowiek nie podoła setce wyszkolonych łowców, a przemiana w smoka.... Powtórka z rozrywki, można rzec. Dlatego też zarządzono taktyczny odwrót, będący tym samym prostą ucieczką przed problemami. Kroki stawały się głośniejsze, ludzie zbliżali się.
        Amrita podbiegła do Erhalla i Benkeja, mocno dźgając sztyletem pułapkę, w której uwięziony był smok. Z łatwością go stamtąd wydostała. Następnie, zmuszona pod wpływem chwili, przyjęła smoczą formę. Jakże musiała się wysilić, żeby zachować trzeźwość umysłu, aczkolwiek sytuacja bardzo tego wymagała. Wzrokiem nakazała Martcan uciekać, by i jej nie stała się krzywda. Smoczyca miała tylko nadzieję, że ta zrozumie przekaz. Po krótkiej chwili spojrzała na Brennę, która zdawała się nie ruszać. Podleciała do niej, chwyciła w łapę, po czym odleciała jak najdalej od tego pobojowiska, które malowało się jedynie w odcieniach szarości gniewu i karmazynie krwi.
Zablokowany

Wróć do „Równiny Theryjskie”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości