Równiny Theryjskie[Gdzieś na Równinach] Poszukiwanie Księstwa

Spokojna równina zamieszkana głównie przez pokojowo nastawione elfy i ludzi. To właśnie na niej znajduje się słynne Jezioro Czarodziejek i zamek, w którym się spotykają. Na równinie położone jest również osławione królestwo Nandan- Theru. To harmonijna kraina rzek, jezior i lasów.
Awatar użytkownika
Avalon
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Kotołaczka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Avalon »

Avalon przyglądała się obrazkowi, który rysował Horus patykiem na ziemi, która jeszcze nie do końca wyschła od deszczu. Siedzieli tak dłuższą chwilę, aż przy "bramie" (jeśli tak można było nazwać większą dziurę w murze) znowu nie pokazał się "strażnik" (jeśli tak można nazwać mężczyznę z grabiami)
-No to... Po dłuższym zastanowieniu stwierdziliśmy, że możecie wejść - powiedział i przesunął się, aby Avalon i Horus mogli spokojnie przejść. Kotołaczka wstała, otrzepując się z ziemi, chociaż parę grudek piasku mniej nie robiło wielkiej różnicy w jej obecnym wyglądzie. Gdy postawiła nogę za progiem, starzec znowu zagrodził jej drogę.
-Ale najpierw zapłata...
Avalon niechętnie wyjęła z kieszeni sakiewkę i sięgnęła po dwie srebrne monety, po które starzec natychmiast wyciągnął dłoń. Przyglądał się im przez chwilę, jakby zastanawiając się, czy nie zażądać więcej, jednak po chwili przepuścił wędrowców.
-Trzecia chata na lewo od wejścia, tam możecie dostać strawę, a czy gdzie was ugoszczą na więcej niż jeden posiłek, to już nie mój problem - Rzucił na pożegnanie, po czym wrócił pilnować wejścia.
Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że jest to bardzo uboga wioska. Strzecha pokrywająca dachy domów, którą można było zobaczyć już z daleka z bliska wyglądała naprawdę żałośnie, a widać że nie stanowiła przed deszczem skuteczniejszej ochrony niż grube korony drzew. Paru mieszkańców krzątało się na "placu",(jeśli tak można nazwać większy obszar wydeptanej ziemi, na którym nie stał żadne domu), a ich ubiór niewiele różnił się od ubioru strażnika. Ludzie wydawali się zajęci swoimi obowiazkami, jednak co chwilę któryś z nic odwracał się aby rzucić spojrzenie na przybyszy. Avalon czuła na sobie ich spojrzenia i miała wrażenie że nikt z mieszkańców nie jest do nich przyjaźnie nastawiony.
Skierowali się za rada osadnika do trzeciej chaty na lewo, która nie wyglądała lepiej od pozostałych...
Gdy przekroczyli próg, zobaczyli, że wnętrze również nie jest w najlepszym stanie...
Przez dwa małe okna pozbawione szyb, do środka wpadały małe strużki światła, przy których można było dostrzec w powietrzu wirujące obłoki kurzu. Wnętrze było skromnie urządzone a jedyne jego wyposażenie stanowił jeden kamienny piec, w którym trzaskał wesoło ogień oraz kilka stolików. Usiedli przy jednym z nich i dłuższą chwilę czekali w milczeniu... Kotołaczka była znużona podróżą i niewiele brakowało aby zasnęła, gdy nagle skrzypnęła podłoga.
Zwrócili głowy w stronę drzwi, przez które weszła starsza kobieta niskiego wzrostu, niosąca w rękach garnek ciepłej strawy. Postawiła go, razem z dwoma drewnianymi miskami i łyżkami na stole, po czym odeszła od przybyszy, jakby ci roznosili jakąś zarazę.
- Można zapytać, co tu się stało? - zapytała Avalon, jednak jak się domyślała nie uzyskała odpowiedzi, a kobieta Równie szybko jak weszła, wyszła z budynku.
-Im szybciej stąd wyjdziemy tym lepiej dla nas... i z tego co widzę dla nich tez - powiedziała, przypatrując się dwójce wieśniaków, którzy przystanęli w pobliżu pogrążeni w rozmowie, co chwila odwracając się aby zerknąć na Avalon i Horusa...

-Z takimi jak ci są same problemy... Ostatnio mówiłem to samo i co? nikt nie posłuchał... - skarżył się drugiemu osadnikowi, żywo przy tym gestykulując...
-ciii, nie tak głośno, jeszcze usłyszą!- odpowiedział jego towarzysz, odwracając się, aby zerknąć czy tamta dwójka nie przysłuchuje się im uważniej...-Tamtej gorzej wyglądał, nikt nie przypuszczał, że to może być... - sam wiesz co. - rzekł do swojego towarzysza, próbując go uspokoić...
-Phi, a ci to co? Wędrowcy od siedmiu boleści, przyszli z T E G O lasu... A co było wczoraj jeśli już zapomniałeś?.. Pełnia - ostatnie słowo powiedział trochę za głośno i zarówno Avalon jak i Horus usłyszeli je. Kotołaczka nadstawiła swoje kocie uszy, przysłuchując się ich rozmowie...
- Moje psy od początku zaczęły na nich szczekać, dokładnie jak na tamtego...dopiero niedawno pozbyliśmy się kłopotów, a sami sobie je znowu na głowę ściągamy...
-One na każdego szczekają, a kłopoty były i to niemałe, ale w końcu lepiej na tym wyszliśmy... Zresztą następna pełnia za miesiąc, a tej nocy było wyjątkowo cicho...Jak ta dwójka to...
-Ciszej! - Krzyknął mężczyzna, który najwidoczniej domyślił się, że ktoś przysłuchuje się ich rozmowie, nie dając dokończyć zdania drugiemu wieśniakowi ... - lepiej już stąd chodźmy...
Awatar użytkownika
Horus
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Horus »

Gdy Horus usłyszał głos starca, przerwał swoją pracę. Po jego skromnej przemowie wstał i ruszył w stronę wejścia zapominając o swoim rysunku. Po ujrzeniu zapłaty strażnik wyglądał niczym wracający z długiej podróży marynarz na widok niewiasty. Najwyraźniej ze względu na pazerność tutejszych nie otrzymywał dużego wynagrodzenia za pilnowanie wejścia do wioski...
W wiosce Horus delikatnie to ujmując nie czuł się najlepiej. Dziesiątki oczu wpatrujących się w młodzieńca mocno go irytowały, oraz wprowadzały w złe samopoczucie. Horus starał się nie zwracać na ludzi uwagi i czym prędzej razem z Avalon skierował się do wskazanej przez strażnika chaty.
Wewnątrz domu młodzieniec czuł się znacznie lepiej niż na zewnątrz. Skromne umeblowanie nie przeszkadzało wilkołakowi. Ważne, że było mu ciepło, wygodnie i czuł się bezpieczny. Pierwszy raz od wielu dni mógł odpocząć w przyjemnym miejscu bez obawy o własne życie. Usiadłszy przy stole położył kiepsko wykonane ostrze i skórę łosia przy krześle oraz sprawdził zawartość swojej skromnej sakwy.
"Igła, nić, trochę ziół leczniczych, większość już dawno uschła... Niewielka ilość monet... i mała ampułka z kurarą. Do tego jeszcze skóra łosia, muszę ją sprzedać."
Następnie Horus zaczął rozglądać się po pomieszczeniu, jednak nie znalazł nic wartego większej uwagi.
- Dziękuję - powiedział do Avalon - bez twojej pomocy zapewne dalej błądziłbym po lesie.
Chwilę później do chaty weszła kobieta i przyniosła wędrowcom pożywienie. Horus niemal natychmiast sięgnął po łyżkę i wlał do swojej miski porządną porcję zbożowej polewki. Dla młodego wilkołaka była to bardzo miła niespodzianka. Po pierwsze nie spodziewał się posiłku, po drugie od dłuższego czasu jadł tylko mięso i niemal zapomniał jak smakują zupy. Konsumpcję posiłku przerwała rozmowa stojących nieopodal domu wieśniaków. Choć młodzieniec był zajęty degustacją polewki, niemal doskonale słyszał dyskusję chłopów. Pogawędka mocno zaciekawiła Horusa. Jedno pytanie nie dawało mu spokoju: co wydarzyło się wczoraj? Podczas rozmowy padła wzmianka o pełni księżyca. Być może przed Horusem i Avalon do wioski zawędrował inny wilkołak...
W pewnym momencie wieśniacy odeszli. Odczekawszy kilka chwil, aż oddalą się na bezpieczną odległość młodzieniec zapytał Avalon:
- Słyszałaś o czym rozmawiali?
Nie czekając na odpowiedź zadał następne pytanie:
- Jak myślisz... czy przed nami do tej wioski przybył jakiś wilkołak?
Awatar użytkownika
Avalon
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Kotołaczka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Avalon »

-Nie ma za co - powiedziała. W sumie gdyby nie ty ja tez bym teraz tam siedziała, nie wiedząc co ze sobą zrobić i opłakiwałabym towarzyszy, czekając aż wilkołaki przyjdą i mnie rozszarpią.
-Mhmm... - przytaknęła kotołaczka rozmyślając o tym co właśnie usłyszała, cokolwiek by to miało znaczyć. - z tego co usłyszeliśmy wynika, że tak, co więcej najwidoczniej wyrządził w wiosce niemałe szkody, jednak wyszli na tym lepiej... Trzeba by się spytać kogoś z tutejszych co tu się stało, musi być tu przynajmniej jedna osoba chętna do rozmowy.
Avalon nałożyła sobie już trzecia porcje zupy, która mimo faktu iż nie była najwyższej klasy, zaspokajała głód. Korzystając z sytuacji, że wreszcie mają chwilę aby spokojnie porozmawiać zadała chłopakowi pytanie, które nurtowało ją odkąd go spotkała:
-Co robiłeś w lesie i to w dodatku w pełnie? - spodziewała się usłyszeć z jego ust dokładnie takie same pytanie, uprzedziła go - Rzeka wylała i zagrodziła nam drogę do Karnsteinu, więc zdecydowaliśmy się pójść inna drogą, przez las... - chwile potem zapadło milczenie, Avalon znowu oczami wyobraźni ujrzała Drago, który stoczył walkę z wilkołakiem, jednak tragicznym zakończeniem, Lycande, która podając jej sztylety odeszła tego świata... Nie myśl o tym... Nie teraz
-I właśnie do Karnsteinu zmierzam... A jaki jest twój cel wędrówki? - dopiero teraz uświadomiła sobie, że prędzej czy później ich drogi muszą się rozejść, a ona znów będzie podróżować sama... Jednak na wspomnienie dwójki towarzyszy nie było jej z tego powodu specjalnie smutno.

Gdy zjedli i wyszli z pomieszczenia, uświadomili sobie, że największym ich problemem będzie nocleg, na który nie mogą raczej liczyć.
-Myślę, że nikt z nich... - to mówiąc wskazała ręką na wieśniaków, którzy zebrani w grupkę szeptali coś między sobą, co niewątpliwie dotyczyło Avalon i Horusa - nie przyjmie nas pod dach, a tym bardziej ucieszą się z naszego odejścia, więc nie róbmy im problemu... Zawsze można przenocować na drzewie... lub na ziemi... A potem przyjdzie zastanowić się co dalej...
Awatar użytkownika
Horus
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Horus »

Pobyt innego wilkołaka w wiosce mocno zdenerwował Horusa. Mało tego, ten drugi wilkołak najwyraźniej nieźle zalazł za skórę tutejszym. Jeśli ktokolwiek zdemaskuje młodzieńca marny jego los...
Horus nasycił się jedną porcją strawy. Przez większość czasu przyglądał się swojemu ostrzu. Broń była w niektórych miejscach wyszczerbiona i gdzieniegdzie pokryta cienką warstwą rdzą. Ten oręż już dawno wysłużył swoje i należałoby go wymienić, jednak dla Horusa ostrze miało wartość sentymentalną.
Ciszę niespodziewanie przerwało pytanie Avalon. Co ciekawe dziewczyna odpowiedziała, nim młodzieniec zdążył zadać identyczne pytanie.
- W lesie po prostu... starałem się przeżyć. Wędruję bez większego celu tędy i owędy starając się dożyć następnego dnia. Nogi poniosły mnie akurat do kniei, czysty przypadek. O pełni dowiedziałem się dopiero gdy nastała, nigdy nie przejmowałem się fazami księżyca...
"Do Karnsteinu... Ponoć tam aż roi się od wampirów..."
Po ubogiej i niezbyt konkretnej wypowiedzi młodzieńca w pomieszczeniu ponownie zapanowała cisza, co jakiś czas przerywana przez dochodzące z zewnątrz odgłosy pracujących wieśniaków.
Jakiś czas później wędrowcy opuścili swoje dotychczasowe miejsce zakwaterowania. Horus po wyjściu z domu gwałtownie do niego wrócił, ponieważ zapomniał o leżącej wewnątrz chaty jeleniej skórze.
Horus nie martwił się o miejsce na nocleg. Dawno temu odzwyczaił się od luksusu jakim było ciepłe i wygodne łóżko, jednak nie pogardziłby komfortowym posłaniem w gospodzie.
- Stóg siana też się nada - powiedział - ale lepiej zachować ostrożność. Jak zapewne widzisz tutejsi są wobec nas nieufni, co chwila odwracają w naszą stronę wzrok. Tacy wieśniacy są zdolni do wszystkiego, a ja wolałbym nie obudzić się otoczony przez grupę ludzi z widłami, bądź z przyłożonym do gardła sztyletem...
Awatar użytkownika
Avalon
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Kotołaczka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Avalon »

-Dlatego najlepiej noc spędzić na drzewie, blisko osady - powiedziała, rozglądając się dookoła. Ponad drewnianym "murem", chociaż lepiej to nazwać ogrodzeniem, wystawały rozłożyste korony, potężnych drzew wręcz idealnych do spędzenia nocy. Gdyby jakiś wilkołak
(w co Avalon bardzo wątpiła) Zjawiłby się w pobliżu, łatwo można by wejść do wioski... - Albo, nie czekajmy na noc... - powiedziała kotołaczka, której powieki kleiły się od zmęczenia. Gdy opadły strach i przerażenie, które odczuwała wczorajszego wieczoru, poczuła jak bardzo jest zmęczona. Miała jednak świadomość, że jeśli teraz opuszczą osadę, najprawdopodobniej już do niej nie wejdą i nie dowiedzą się, co takiego tu się wydarzyło... W słowach, które usłyszała podczas rozmowy dwóch osadników, coś ja zaintrygowało, coś jej nie dawało spokoju... Tylko póki co nie miała pojęcia co to takiego...Można by się tu trochę rozejrzeć... W końcu nie wierzyła, by wszyscy mieszkańcy byli do nich wrogo nastawieni. A jeśli tak, to co takiego zrobił ten wilkołak?
Poruszanie się an terenie osady było wyjątkowo niezręczne, bowiem gdziekolwiek się udali zobaczyli kilkoro mieszkańców, zbitych w grupkę, stojących w jakimś zacienionym miejscu i szepczących coś do siebie na ucho, wskazywało przy tym sobie bezczelnie ich dwójkę,. Kotołaczka stwierdziła, że wytrzyma jeszcze choćby dzień bez snu, byle by tylko dowiedzieć się co tu się stało, (a wszyscy wiedzą, że koty nader wszystko uwielbiają spać).
Przydało by się wiedzieć, którędy trafić do Karnsteinu, Uznała, że mieszkańcy z ulga przyjmą wiadomość, iż planują oni wyjść z osady, a w każdym razie w tym jednym mogą okazać się im pomocni. Podzieliła się tym pomysłem z Horusem.
-Myślę, że najlepszy efekt osiągnęli byśmy, gdybyśmy się rozdzielili, ty możesz popytać o nocleg, a ja postaram się wybadać co tu się dzieje - powiedziała szeptem do chłopaka, po czym poszli każdy w swoją stronę.

Dopiero teraz uświadomiła sobie, że zupełnie nie wie gdzie się znajduje, ani czy zrobiła krok w przód, czy odwrotnie - wstecz, ani w którą stronę się skierować. Nie miała tez pojęcia o tym co ich czeka po drodze i przez co wiedzie... Ach.. gdybym tylko miała mapę... westchnęła w myślach. Oparła się na chwilę o siane jednego z domów, myśląc, jakby tu zagadać do kogokolwiek... gdy nagle jej rozmyślania przerwał widok kobiety, która właśnie potknęła się o skraj spódnicy, wylewając na siebie całą wodę, którą uprzednio nabrała ze studni. Przeklęła przy tym głośno, tak że kilku mieszkańców wyjrzało przez okno, aby zobaczyć co się stało. Hmm... Ciekawe, czy to moja wina, czy po prostu losu... Nawet jeśli, pechowe, czarne futro kotołaczki ponosiło za to winę, tej kobiety jednak nie było jej jakoś specjalnie żal, a wręcz siłą powstrzymała sie od parsknięcia śmiechem.
Awatar użytkownika
Horus
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Horus »

Przed rozpoczęciem poszukiwań noclegowni młodzieniec postanowił sprzedać skórę jelenia. Ów materiał niezwykle utrudniał przemieszczanie się, ponadto nie przydawał się do niczego. Po krótkiej wędrówce natrafił na wędrownego handlarza, który wraz ze swoją niewielka karawaną zawędrował do owej wioski. Sprzedawca oferował przechodzącym obok ludziom najrozmaitsze towary z całej Alaranii. Kupiec zdecydowanie wyróżniał się z tłumu. W przeciwieństwie do tutejszych ludzi był ubrany w dostojne szaty świadczące o olbrzymim majątku. Horus niepewnie podszedł do sprzedawcy.
- Jesteś kupcem jak mniemam? Chciałbym sprzedać skórę.
Młodzieniec nie czekają na reakcję kupca podał mu skórę jelenia. Handlarz odebrał przedmiot i przyjrzał się mu.
- No, no, no. Jest w bardzo dobrym stanie. Nie posiada żadnych uszkodzeń. Jaką cenę proponujesz?
- Może... sto ruenów?
Handlarz usłyszawszy propozycję młodzieńca parsknął śmiechem.
- Chłopcze, żądasz zdecydowanie za dużo. Co powiesz na połowę tego, co zaproponowałeś?
- N... Niech będzie...
Wilkołak uzupełniwszy swoją sakwę odszedł od kupca. Gdy się odwrócił zobaczył jak ten przygląda się skórze z ogromnym uśmiechem na twarzy. Horus nie mając zielonego pojęcia o handlu najwyraźniej oddał cenny towar za marne pieniądze...
Poszukiwanie miejsca na nocleg było zaskakująco trudne. Największym problemem byli tutejsi wieśniacy. Niechętni do rozmów oraz nieufni wobec nowych przybyszów zazwyczaj ignorowali Horusa. Po żmudnym błąkaniu się po osadzie w końcu natrafił na budynek z wyrytym w ścianie napisem "KARCZMA". Następnie bez wahania wmaszerował do gospody.
Tawerna była niemal pusta. Nieliczni goście siedzieli samotnie i sączyli piwo. Horus po wejściu do karczmy zbliżył się do karczmarza stojącego przy szynkwasie.
- Witaj, oberżysto! Czy w waszych progach znajdzie się wolny pokój dla dwóch osób?
Właściciel gospody nawet nie zwrócił uwagi na Horusa. Zirytowany młodzieniec rzucił na ladę kilka ruenów.
- Ha, nareszcie mówisz moim językiem - powiedział gospodarz - być może znajdzie się jedno pomieszczenie, ale jakoś nie mogę sobie przypomnieć...
Wilkołak ponownie położył na ladzie kilka monet. Właściciel natychmiast zabrał wszystkie i podał Horusowi klucz. Następnie wskazał ręką schody.
- Na poddaszu znajdziesz pokój z dwoma łóżkami.
Młodzieniec bez pośpiechu udał się do wskazanego miejsca. Pomieszczenie było czyste i wysprzątane. Tak jak powiedział oberżysta - znajdowały się w nim dwa niewielkie łóżka. Oprócz tego w pokoju znajdował się stosunkowo duży stół oraz trzy krzesła. Horus po obejrzeniu pomieszczenia opuścił gospodę i ruszył na poszukiwania Avalon.
Awatar użytkownika
Avalon
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Kotołaczka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Avalon »

Avalon stała jeszcze chwilę, oparta o ścianę chaty, patrząc jak Horus oddala się, a potem znika jej z oczu za jednym z budynków . Liczyła, ze przypadkowo usłyszy jakiś strzęp informacji, bo póki co nie miała pojęcia jak wydobyć jakąkolwiek wiadomość od tutejszych mieszkańców. Jednak tym razem, nikt nie podnosił głosu w rozmowach, a przynajmniej w tych, dotyczących kotołaczki. Aby nie zwracać na siebie bardziej uwagi tutejszych, postanowiła nie stać tak pod tym domem, ale pójść i wreszcie dowiedzieć się czegoś pożytecznego. Podejrzewała, że obie sprawy musi załatwić za jednym razem, inaczej ciężko będzie wydobyć od nich cokolwiek, tak więc skierowała się na plac miasta.
Stało tu kilka grupek ludzi, którzy zebrali się aby omówić mniej lub bardziej ważne sprawy, a kotołaczka miała niemiłe przeczucie, że ona i Horus są jedną z tych spraw. Jednak w porównaniu do większych miast można by powiedzieć, że ludzi było tu jak na lekarstwo, a więcej mieszkańców można spotkać w najbiedniejszych dzielnicach miast, niż na tutejszym rynku.
Słońcu było już w zenicie, powoli schylając się ku widnokręgowi, a przecież o tej porze ludzie pracowali na roli. Avalon zastanawiała się przez chwilę do której z grupek podejść. A wybór miała niewielki... Po lewej stronie rozmawiały ze sobą sąsiadki, które najwidoczniej dzieliły się plotkami na temat nowych przybyszy... Avalon zniechęcały one od samego początku. Z drugiej strony stało kilku wieśniaków w podeszłym wieku, którzy gestykulowali żywo podczas rozmowy. Na kotołaczce nie zrobili oni lepszego wrażenia, niż tamte kobiety. \
Nagle kotołaczkę olśniło
[i} Przecież musi ty być jakaś gospoda, karczma lub cokolwiek... [/i]
Nie myliła się wcale, bo owszem było tu coś takiego. Budynek nie różniący się niczym od reszty, oprócz tego, że przywieszony miał stary szyld, z którego ślad starł napis, a przynajmniej uczynił go nieczytelnym dla wędrowców.
Avalon weszła do środka, przy akompaniamencie skrzypiących drzwi, który zwrócił natychmiast uwagę oberżysty. Był to rosły mężczyzna w średnim wieku, a jego ubranie było w dość dobrym stanie jak na tę wioskę. Wycierał on właśnie blat, który i tak był już nieskazitelnie czysty. Oprócz niego w pomieszczeniu nie było żywej duszy, nie licząc pająków, zamieszkałych pod sufitem i myszy polnych, które uwiły sobie gniazdko. Miejsce to nie bardziej sprzyjało rozmowie, niż tutejszy rynek.
-Dzień dobry - powiedziała nieśmiało, co oberżysta skwitował tylko cichym mruknięciem.
-Co podać? - zapytał szorstkim głosem
-Dziękuje, ale...
-Co podać? - Avalon nie zdążyła nawet dokończyć, gdy oberżysta ponownie zadał pytanie. Z oberżystami, to się można dogadać...
-Kubek pitnego miodu, jeśli można - nie pytając się o cenę, rzuciła na ladę kilka monet.
- Nie można było tak od razu? - Skomentował, chowając do kieszeni pieniądze... Avalon upiła łyk i siłą woli, zmusiła się aby przełknąć ten napój. W swoim życiu, nie piła niczego równie złego...
- Wiesz może, którędy należy się udać, aby dotrzeć do Karnsteinu? - zapytała mężczyznę - Pytałam na rynku, a oni odesłali mnie tutaj - dodała, aby jakoś usprawiedliwić swój pobyt w tawernie.
- I pewnie dowiedziałaś się od nich również wielu ciekawych rzeczy, ale nie odpowiedzi nieprawdaż? A swoją drogą co was sprowadza do Karnsteinu? - Kotołaczka zaskoczona tym, że użył słowa "was", domyśliła się, że przed nią był tu jeszcze Horus. - Gdy wyjedziecie stąd, skierujcie się na wschód, a po około całym dniu drogi piechotą powinniście trafić. Droga jest prosta, niemal cały czas wiedzie szlakiem - Avalon ucieszyła się, znaczyło to, że mimo wszystko skierowali się w dobrą stronę, a na pytanie nie miała zamiaru odpowiadać.
-A... - oberżysta zauważył, że skończyła ona już napój, więc znowu nie dając jej dokończyć powiedział:
-To nie jest biuro informacyjne, do widzenia.
Avalon niechętnie musiała wyjść... Przynajmniej jednego się dowiedziałam...
Awatar użytkownika
Horus
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Horus »

Horus opuściwszy karczmę przeliczył swój majątek. Okazało się, że ponownie ubił nieuczciwy interes. Za ubogi pokój w karczmie zapłacił aż 30 miedzianych kruków. Młodzieniec przez chwilę zastanawiał się nad próbą odzyskania majątku, lecz szybko odrzucił tę myśl i skupił się na swoim aktualnym celu. Niestety po krótkiej chwili coś ponownie odwróciło jego uwagę od priorytetów. Tym razem był to sklep masarski. Młodzieniec ujrzawszy przez szybę różnorakie wyroby mięsne nie mógł pohamować swojego łaknienia. Podszedł do szklanej tafli, przyłożył do niej ręke bezskutecznie próbując dotknąć mięsa i stał w tym stanie przez jakiś czas. Z transu wyrwała go czyjaś dłoń uderzająca w jego lewe ramię. Pod wpływem ciężaru ugięły się pod nim kolana i o mało nie upadł na ziemię. Horus obróciwszy się w lewo zobaczył gniewnie wpatrującą się w niego postać. Ów człowiek prawdopodobnie był rzeźnikiem. Świadczył o tym trzymany w dłoni tasak oraz splamiony krwią ubiór.
- Masz zamiar coś nabyć?
- Nie... Ja.. tylko...
Nim przerażony młodzieniec zdążył dokończyć zdanie upadł na ziemię pod wpływem mocnego pchnięcia.
- Więc precz mi z oczu! Nie potrzebuję tu żebraków!
Horus podniósł się z ziemi i odszedł. Najchętniej rozszarpałby sprzedawcę na oczach gapiów, ale miał w sobie jeszcze trochę zdrowego rozsądku.
Przechodząc nieopodal gospody ujrzał wchodzącą do budynku Avalon. Następnie spokojnym krokiem ruszył w jej kierunku chcąc powiadomić towarzyszkę o znalezieniu miejsca na nocleg.
Awatar użytkownika
Avalon
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Kotołaczka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Avalon »

Odnalezienie Horusa okazało się dość trudne jak na tak małą wioskę, widocznie musieli się minąć niejeden raz. Avalon pożałowała, że nie ustalili wcześniej miejsca i godziny spotkania - to zaoszczędziłoby im wiele czasu. W tym bieganiu po całej osadzie był jeden plus, miała pretekst aby zagadywać miejscowych a i przy okazji zdarzyło jej się słyszeć strzępki rozmów. Coraz rzadziej były to jednak informacje na ich temat, jak widać nawet obgadywanie wędrowców może się w końcu znudzić. Powieki zaczynały coraz bardziej ciążyć kotołaczce, przez co strzępki rozmów wydawały jej się coraz to mniej interesujące, a jej coraz bardziej zależało na znalezieniu dogodnego miejsca na nocleg.

Dojrzała z oddali całkiem solidne drzewo, którego grube gałęzie zahaczały o strzechę, przykrywającą dach jednego z domów.
Czemu wcześniej na to nie wpadłam...
Spojrzała szybko przez ramię, aby zobaczyć czy nie ma nikogo w zasięgu wzroku, odczekała chwilę, po czym po chwili zniknęła, a na jej miejscu pojawił się czarny kot. Miała naprawdę wielkie szczęście, bowiem po chwili zza jednego z domów wyszła para wieśniaków, najprawdopodobniej wracająca z pola. Nie zwrócili oni najmniejszej uwagi na czarnego kota, który jednym susem wskoczył na drzewo, po czym zaczął wspinać się po pniu.

Gdy Avalon miękko wylądowała na dachu, od razu zobaczyła o wiele więcej. Horusa wypatrzyła gdzieś przy straganach... Tylko jak teraz zwrócić na siebie uwagę... wszędzie dookoła chłopaka byli ludzie, a najbliższy pusty zakątek znajdował się cztery dachy stąd. Zamiałczała czekając na jego reakcję, po czym przeskoczyła na następny dach. Nie chciała zwrócić na siebie uwagi zbyt wielu miejscowych więc liczyła, że Horus ma w miarę dobry słuch.

Gdy udało jej się wyprowadzić chłopaka w jedną z bocznych uliczek, zeskoczyła z dachu i przybrała znowu ludzką postać.
-Udało ci się załatwić nocleg? - zapytała, poprawiając sobie przy tym włosy, tak aby zakrywały jej kocie uszy, zanim ktokolwiek z miejscowych zdąży je zobaczyć. Miała wrażenie, że nie są oni mile nastawieni do odmieńców...
Awatar użytkownika
Horus
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Horus »

Horus usłyszawszy pytanie pokazał kotołaczce otrzymany od oberżysty klucz.
- Owszem... Jednak wątpię, czy to była słuszna decyzja. Karczmarz wyznaczył zdecydowanie zbyt wysoką cenę.
Wilkołak zaprowadził towarzyszkę do wspomnianego pomieszczenia. Powoli zbliżała się noc, a do gospody przybywało coraz więcej gości. Z początku wewnątrz panował zgiełk i hałas, jednak niemal wszyscy goście po ujrzeniu w progu karczmy przybyszy niemal natychmiast ucichli. Ku zaskoczeniu Horusa nawet po odejściu przybyszów w oberży ponownie nie zapanował gwar. Najwyraźniej przez obecność kogoś obcego miejscowi czuli się nieswojo nawet w gospodzie.
- To tutaj - powiedział.
Młodzieniec otworzywszy drzwi wynajętego pokoju zastał go w identycznym stanie, w jakim go opuścił. Mimo tego tawerna nie zapewniała mu poczucia bezpieczeństwa. Myśl, że być może ktoś postanowi zamordować wędrowców podczas snu nie dawała mu spokoju. Horus postanowił otworzyć okno, lecz to ani drgnęła. Mechanizm najprawdopodobniej już dawno temu został całkowicie wyniszczony przez korozję i brak jakichkolwiek prób konserwacji. Najwyraźniej tutejsi zbytnio nie dbali o wygodę...
Gdy na niebie pojawił się księżyc, młodzieniec udał się do snu. Jednak nie był to zwyczajny sen, lecz jego najgorsza wersja - koszmar.

Horus stał na niewielki stołku. Przywiązany wokół szyi sznur łączył jego wątłe ciało z rosnącym obok drzewem. Tuż obok wilkołaka stał przyodziany w dostojne szaty szlachcic.
- Zebraliśmy się tu dziś, aby pozbyć się z tego świata kolejnego wynaturzenia!
- Powiesić go! Spalić żywcem na stosie! Utopić! - Krzyczeli wieśniacy
Młodzieniec próbował bezskutecznie przemieć się w wilkołaka. Zupełnie jakby jakaś tajemnicza magia uniemożliwiała mu korzystanie ze swych zdolności.
Chwilę później egzekutor przewrócił stół zabijając młodego wilkołaka.

Horus krzyknął przeraźliwie i momentalnie zerwał się z łóżka. Był już bezpieczny, znajdował się w karczmie, nie groziło mu żadne niebezpieczeństwo. Mimo tego nie był w stanie się uspokoić.
Tej nocy nie zazna spokoju.
Awatar użytkownika
Avalon
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Kotołaczka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Avalon »

Avalon rozejrzała się po pokoju, który nie wyróżniał się zbytnio od innych tego typu pomieszczeń. Obdrapane ściany, z których farba z czasem zaczęła schodzić, pościel poprzegryzana w niektórych miejscach przez polne myszy... jednak to wszystko nie miało dla Kotołaczki większego znaczenia, teraz myślała tylko o jednym - o śnie. Zmieniła się w kota, po czym ułożyła się na drewnianej podłodze, najwygodniej jak to tylko było możliwe, a po kilku chwilach zapadła już w głęboki sen.
O dziwo tej nocy nic się jej nie śniło, może była to po prostu przyczyna tego, że była zbyt zmęczona. Nie wiadomo ile by spała, gdyby nie obudził ja krzyk Horusa, podniosła głowę, która uprzednio spoczywała ułożona na jej łapach i rozejrzała się. Spojrzała swoimi żółtymi ślepiami na chłopaka, wszystko wskazywało na to, że chłopak miał koszmary, a stwierdziwszy, że nic innego nie mogło być przyczyna jego krzyku kotołaczka postanowiła jednak się nie wtrącać, więc ponownie położyła głowę, na łapach wpatrując się przez jakiś czas w chłopaka. Nawet nie wiadomo kiedy znowu zasnęła...
Tym razem obudziły ja promienie słoneczne, które wpadały przez nieszczelne okiennice, Przeciągnęła się, mrucząc przy tym dość głośno.
Dziś trzeba było ruszać dalej.
Otworzyła usta, chcąc zapytać chłopaka jak mu się spało, jednak przypomniawszy sobie wczorajszą noc, zrezygnowała z tego.
-Nareszcie będzie można opuścić to miejsce...- powiedziała bardziej do siebie niż do Horusa. W sumie wieśniacy też się ucieszą... Jednak łatwo było powiedzieć. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że nie wiem co powinna dalej robić, ani jak się dostać do Karnsteinu... W końcu nie jest to najkrótsza droga... I co z Horusem?
Zamówili śniadanie w karczmie, zostawiając tutaj kolejna garstkę monet ku uciesze karczmarza, a ich sakiewki robiły się coraz lżejsze...
Postanowiła wyjaśnić teraz parę kwestii z Horusem...
-Chcę jak najszybciej opuścić to miejsce, myślę że jest to najlepsze co możemy zrobić... - zaczęła nie mając pojęcia jak dalej poprowadzić tę rozmowę, zapadła niezręczna cisza...- A dalej planuję udać się do Karnsteinu, mam tam parę spraw do załatwienia... A twoje plany?
Awatar użytkownika
Horus
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Horus »

Poranek przyniósł Horusowi znacznie większą ulgę niż sen. Młodzieńca przestały dręczyć wykreowane przez jego chory umysł koszmary oraz zmory prowadzące do kolejnego niemiłego przebudzenia w środku nocy.
Posiłek w karczmie nie był najlepszej jakości. Oberżysta najwyraźniej serwował pozostałości z poprzednich dni, albowiem śniadanie składało się z niewielkiego bochenka czerstwego chleba oraz kilku pasków solonego mięsa. Inni goście delektowali się tym samem, jedynie nieliczni konsumowali pożywienie lepszej jakości.
Horus nie potrafił odpowiedzieć na skierowane do niego pytanie. Młodzieniec był całkowicie pozbawionych wszelakich aspiracji. Nie miał żadnych planów na przyszłość, kierowała nim jedynie chęć przetrwanie. Od kilku lat jego jedynym celem było dożycie kolejnego dnia.
- Ja... nie mam żadnych planów.
Wilkołak zaczął zastanawiać się nad swoim życiem. Ciągle żył jak nomada, utrzymywał się z polowania bądź kradzież, a nawet napadów na samotnych podróżników.
- Pójdę tam, gdzie mnie nogi poniosą. Może zatrzymam się gdzieś na dłużej...
Po udzieleniu odpowiedzi młodzieniec powrócił do konsumpcji swojego marnego posiłku.
Awatar użytkownika
Avalon
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Kotołaczka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Avalon »

Dość szybko skończyli posiłek, nie rozmawiając przy tym zbyt wiele. Avalon myślami była zupełnie gdzie indziej, powoli układając sobie w głowie plan jej dalszej podróży. Przed wyjściem, dopytała się karczmarza o dalsze szczegóły dotyczące drogi, a ten nakreślił jej prowizoryczną mapę.
Po wyjściu, skierowała się w stronę sklepów z żywością, nie słyszała za sobą kroków chłopaka. Horus stał przy karczmie, najwyraźniej nie bardzo wiedząc gdzie iść, a kotołaczce tez nie uśmiechała się wizja kolejnej wędrówki samemu.
-Jeśli nie masz żadnych planów, może poszedłbyś ze mną? W grupie zawsze raźniej... -powiedziała, odwracając się. Miała wrażenie, że wie jak będzie brzmiała odpowiedź chłopaka.

Po drodze do sklepów, wyjaśniała mu szczegóły drogi, którą powinni obrać. Karczmarz zaznaczył im trzy drogi, ponieważ ze względu na ulewy, część z nich może być niedostępna. W sumie i tak powinna być w Karnsteinie o wiele wcześniej... Dopiero teraz pierwszy raz od kilku dni przypominała sobie, po co chce się tam dostać... I zaczęła zastanawiać się, czy warto było wyruszyć w tę... nazwijmy to "podróżą"...
Po uzupełnieniu zapasów Avalon prawie zupełnie nie czuła już swojej sakiewki. I tak w ciągu najbliższych dni nie będzie jej ona potrzebna, ale w Karnsteinie... Stwierdziła, że ten problem rozwiąże później, o ile oczywiście tam dotrą.

Gdy opuszczali targowisko, jej wzrok padł na ścianę jednego z domów. Wisiała na niej duża, miejscami poobrywana kolorowa kartka. Mimo tego, że jej jaskrawe barwy wyblakły to wyróżniała się na tle drewna, przykuwając uwagę. Avalon podeszła bliżej, plakat gdzieniegdzie poobrywany, wciąż był czytelny. Przedstawiał on mężczyznę w charakterystycznym stroju cyrkowca, za którego plecami stały magiczne istoty... Wilkołaki, minotaur, para driad i centaur, a nad tym napis: "La Cirque Uniqe", na dole plakatu widniał ledwie widoczny dopisek "Karnstein" I nieczytelna już data.

Przez głowę kotołaczki w jednej chwili przemknęła setka wspomnień, z występów, prób i pobytu w cyrku, a jedno było gorsze od drugiego. Źrenice Avalon zrobiły się niezwykle wąskie, a jej twarz przybrała jeszcze bledszy odcień.
Awatar użytkownika
Horus
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Horus »

Wilkołak opuściwszy karczmę zatrzymał się przed budynkiem zastanawiając się nad swoją przyszłością. Co powinien zrobić? Powrócić do koczowniczego życia? Ustabilizować się, znaleźć dom i móc normalnie egzystować?
Nim zdążył podjąć decyzję usłyszał pytanie Avalon. Horus bez wahania przystał na tę propozycję. Pierwszy raz od bardzo dawna poczuł, że jest komuś choć odrobinę potrzebny.
Opuszczając wioskę Horus przypatrywał się tutejszym wieśniakom. Wyraz ich twarzy wyrażał głęboką ulgę, najwyraźniej miejscowi niezwykle cieszyli się z powodu odejścia wędrowców. Jednak młodzieńca nieustannie dręczyło jedno pytanie - skąd w nich wszystkich tyle nieufności?
Nagle Avalon oddaliła się od Horusa i podeszła do przybitej do ściany jednego z domów ulotki. Młodzieniec bez pośpiechu poszedł w ślad za swoją towarzyszką. Ujrzawszy kolorową kartkę niewiele myśląc oderwał ją od zabudowania.
- Cóż to? - zapytał z nutką ciekawości w głosie
Wilkołak nie czytał zbyt dobrze, więc chwilę potrwało nim zdołał rozszyfrować zamieszczony na plakacie tekst. Horus nigdy nie widział pokazów cyrkowych, a słyszał o nich przelotnie zaledwie kila razy w trakcie całego życia. Niezbyt zainteresowany tą informacją zgniótł kartkę i upuścił zupełnie jakby nagle przestała dla niego istnieć. Dopiero teraz ujrzał w jakim stanie jest jego towarzyszka. Strasznie zbladła, wyglądała jakby ujrzała ducha. Źrenice strasznie się zwężyły, dodatkowo cała się trzęsła.
- Czy... wszystko w porządku?
Młodzieniec nie miał pojęcia, dlaczego zwykła ulotka tak bardzo wystraszyła kotołaczkę. Nigdy nie zgadłby, że jest to spowodowane przez jej negatywne wspomnienia z przeszłości...
Awatar użytkownika
Avalon
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Kotołaczka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Avalon »

Na widowni rozległy się głośne owacje, a kolejna seria fajerwerków wyleciała w powietrze, oświetlając scenę, na której stała teraz trzynastoletnia dziewczyna. Ukłoniła się, a wtedy ci siedzący w pierwszych rzędach dostrzegli, że spod jej bujnych, czarnych włosów, wystawała para kocich uszu. W tle rozległa się muzyka, a dziewczyna - jak w transie wykonywała układ skomplikowanych akrobacji cyrkowych, których z pewnością nie wykonałby zwykły człowiek. Z niesamowitą lekkością poruszała się na zawieszonej wysoko nad ziemią linie. A w każdym razie tak się wydawało... Ci ludzie nie wiedzieli jak było naprawdę. Z tej odległości, nawet siedzący w pierwszych rzędach nie dostrzegali łez w jej oczach... Nikt nie miał pojęcia, że każdy ruch wykonuje z wielkim trudem powtarzając sobie w myślach "tylko nie patrz w dół"
Avalon dopiero po chwili zorientowała się, że jest z dala od tego miejsca...
-T-tak... - powiedziała drżącym głosem, ponieważ nie była w nastroju do opowiadania swojej historii chłopakowi. - Potrafiłbyś odczytać tę datę? - zapytała, wpatrując się w zamazane cyfry. Powoli układała sobie wszystko w głowie.
To na pewno są oni... Nie ma najmniejszych wątpliwości...A to oznacza, że ten piekielny cyrk wciąż jeszcze działa... Avalon nie miała żadnych wspomnień, z przed pobytu w cyrku, nie pamiętała nic, szanse że tam znajdzie odpowiedzi na wiele pytań, które podświadomie wciąż sobie zadawała były niewielkie... ale zawsze...
Powoli zaczynała łączyć fakty. Oni tu byli. Jeśli zostawili ten plakat, musieli chociaż przejazdem wpaść do tej wioski. Mieszkańcy nienawidzili odmieńców, coś stało się tutaj podczas pełni, przed ich przybyciem, z pewnością miały w tym udział wilkołaki. Potem przypomniała sobie rozmowę dwóch miejscowych usłyszaną podczas obiadu.... Teraz wszystko było takie oczywiste. Przez chwilę miała ochotę zostać tu jeszcze dłużej i pozadawać miejscowym parę pytań, ale byłoby to bynajmniej dziwne i tylko wzbudziłoby to ich podejrzenia... i oczywiście straciliby na czasie, a teraz jeszcze bardziej zależało jej na dostaniu się do Karnsteinu.
-Chodźmy już...Im szybciej stąd wyjdziemy tym lepiej...
Miała świadomość, że będzie musiała wyjaśnić Horusowi parę spraw.

Droga była dość przyjemna, pogoda była idealna do dłuższej wędrówki, no i miło było mieć kogoś u boku chociażby aby porozmawiać, gdy słońce zaczynało powoli chylić się ku zachodowi, zatrzymali się na dłuższy odpoczynek. Powinni zdążyć do Księstwa przed zmrokiem, a i tak przeszli więcej niż planowali. Zatrzymali się w miejscu bardzo podobnym do tego, gdzie Avalon spotkała ranną kobietę...Visas, czy jak jej tam, Drago i Lycande... wydawało jej się, że to było tak dawno... Usiedli pod rozłożystym drzewem, aby coś przegryźć.
-Co masz zamiar robić potem? - zapytała Avalon, podrzucając przy okazji jabłko, w którego czerwonej skórce odbijało się światło - i w ogóle co robiłeś zanim się tutaj znalazłeś? Skąd przyszedłeś? - Była bardzo ciekawa przeszłości Horusa, a wreszcie mieli trochę czasu aby spokojnie pogadać... Zdala od tych przerażających bestii i patrzących spode łba wieśniaków...
Awatar użytkownika
Horus
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Horus »

Pomimo wszelkich starań Horus nie potrafił odczytać umieszczonej na ulotce daty. Samo przeczytanie czytelnego krótkiego tekstu sprawiało mu wiele kłopotów, a data na plakacie była wyblakła, co stanowiło dodatkowe utrudnienie. Tam skąd pochodził mało kto dbał o edukację. Ludzie uczyli się głównie zawodu, bądź wskazówek mających ułatwić przetrwanie w tym pełnym niebezpieczeństw świecie. Wilkołak jeszcze przez chwilę przyglądał się ulotce, po czym ze smutkiem w oczach przecząco pokręcił głową.
Chwilę później wędrowcy opuścili wioskę i ruszyli ku Karnsteinie. Wędrówka nie przeszkadzała Horusowi, zdążył przyzwyczaić się do całych dni marszu. Jednak tym razem miał towarzyszkę. Czyjaś obecność sprawiała, że młodzieniec nieustannie czuł się nieco zagrożony. Od kiedy opuścił swój dom nigdy nie spotkał osoby, której jedynym celem nie byłoby wbicie noża w plecy wilkołaka przy pierwszej lepszej okazji.
Pogoda sprzyjała wędrówce. Temperatura była niezwykle przyjemna, ani za wysoka, ani za niska. Wysoko na niebie świeciło słońce w swej całej okazałości, nie było przysłonięte przez żadną chmurę. Wiatr nie utrudniał podróży, jego delikatny orzeźwiający powiew jedynie umilał wędrówkę. Horus na zewnątrz czuł się znacznie lepiej niż w wiosce, dziesiątki wpatrujących się w niego ludzkich ślepi zniknęło. Ich miejsce zastąpiło łono natury.
Wędrowcy zatrzymali się po długim marszu. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, a leśne zwierzęta uciekały do swych kryjówek udając się na spoczynek. Wilkołak zerwał kilka niewielkich owoców przypominających poziomki i usiadł opierając się o drzewo. Gdy delektował się owocami usłyszał kilka pytań od kotołaczki. Młodzieniec do tej pory jeszcze nigdy nie podzielił się z nikim swoją przeszłością, i nie widział potrzeby, aby tym razem zrobić wyjątek. Jednakże po chwili wahania postanowił choć w pewnym stopniu się przełamać.
- Co zrobię później... Dobre pytanie, sam chciałbym znać na nie odpowiedź. Nigdy nie patrzę przyszłość, wolę skupić się na tym co mam teraz. Jednak chciałbym... chciałbym jakoś poukładać swoje życie. Znaleźć swoje miejsce na świecie... Chcę poczuć się komuś potrzebny, dotychczas jedynie wszystkim zawadzam.
Horus zamilkł na jakiś czas. Potrzebował kilku chwil na pozbieranie myśli.
- Od dwóch, lub trzech lat po prostu podróżuję. Nim się spotkaliśmy robiłem to co zwykle - starałem się przetrwać kolejny dzień. Nie mam dokąd wracać, zazwyczaj błąkam się po lesie. Bory, knieje, puszcze, zagajniki... w nich czuję się najbezpieczniej. Z dala od większych skupisk ludzi, czy elfów... Ponoć osoby mieszkające w miastach wiodą beztroskie życie i dzięki straży nie muszą martwić się o swoje bezpieczeństwo. Łgarstwo. Wolę samotnie pozostać tu, w lesie, niż mieszkać w pozornie bezpiecznym miejscu otoczony przez osoby, które dla własnych korzyści przy pierwszej lepszej okazji wbiją mi nóż w plecy. W społeczeństwie brat obraca się przeciwko bratu, rodziciele sprzedają swe bękarty, a wielce szczodrobliwi i łaskawi władcy powoli wyzyskują swych poddanych.
Wilkołak ponownie na chwilę zamilkł. Był bardzo zdenerwowany.
- Kiedyś miałem dom, rodzinę, przyjaciół. Życie wydawało się takie kolorowe, świetlana przyszłość, brak problemów... Jednak to już przeszłość. Straciłem wszystko co miałem, nie chcę wracać do wspomnień, nie będę płakać nad rozlanym mlekiem.
Horus z całych sił zacisnął pięści. Po jego poliku spłynęła niewielka łza.
Ostatnio edytowane przez Horus 9 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Zablokowany

Wróć do „Równiny Theryjskie”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości