Równiny Theryjskie[Jezioro Fargal] Odpoczynek nad brzegiem

Spokojna równina zamieszkana głównie przez pokojowo nastawione elfy i ludzi. To właśnie na niej znajduje się słynne Jezioro Czarodziejek i zamek, w którym się spotykają. Na równinie położone jest również osławione królestwo Nandan- Theru. To harmonijna kraina rzek, jezior i lasów.
Nadariè
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nadariè »

Zachowanie dziewczyny wprowadzało Nadariè w zakłopotanie. Czyżby postradała zmysły? Oszalała? A może ktoś ją opętał? Nie.

- To typowe przywidzenia od gorączki. Ma bardzo wysoką temperaturę. Majaczy. - powiedziała kładąc dłoń na jej czole. - Musimy ją zabrać do medyka i to jak najszybciej. Możemy się udać do Elfidranii. To dość daleko, jeśli chcesz to możemy polecieć. - powiedziała patrząc na Lendanisa. Potem znów zwróciła się do dziewczyny. - Jak się nazywasz? Hej, słyszysz mnie? Jak. Się. Nazywasz? - mówiła do niej powoli i głośno delikatnie uderzając ją w policzek. Miała nadzieję, że ta zareaguje. Po chwili czekania pokręciła głową i wstała.
- Pójdę po swoje rzeczy -odrzekła i zniknęła w lesie. Po chwili dobiegła do jeziora i zabrała swoje graty. Trzask. Ktoś idzie w jej stronę. Trzask.
- Lendanis? To ty...? - powiedziała cicho i spojrzała w stronę, z której dobiegał hałas. Nikogo nie było widać. W pośpiechu założyła buty i szybkim krokiem ruszyła do towarzyszy.

- Jeśli chcemy trafić do miasta jeszcze dziś to musimy już wyruszać. Najrozsądniej będzie, jeśli wezmę was na plecy i tam polecimy. To będzie o wiele szybsze niż podróż pieszo czy konno. - wyśpiewała swoim delikatnym głosem, którego ton zachęcał do podróży po nieboskłonie na smoczym grzbiecie. - Musimy się szybko zdecydować. Ona słabnie, a ja muszę się jeszcze przemienić. Nadia spojrzała na dziewczynę pod drzewem. Była blada jak ściana, lekko się trzęsła i do tego gadała od rzeczy. Drzewa, które ją obserwują. Nonsens. Mimo swoich podejrzeń co do tej panienki, Nadariè współczuła jej. Sama kiedyś przeżyła atak mocnej choroby i nieciekawie wspomina to zdarzenie. W takim przypadku niezbędne były leki, których smokołaczka nie potrafiła sporządzić.
Awatar użytkownika
Maelona
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Upiór
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Maelona »

Maelona oszołomionym wzrokiem wodziła od elfa do dziewczyny, kiedy o coś się pytali, potrząsali nią i poklepywali po twarzy. Upiorzyca mgliście pomyślała, że nie powinni jej tak traktować i że gdyby byłaby w lepszym stanie, to by tego prędko pożałowali. Ta myśl, bardzo znajoma i bliska podziałała uspokajająco i otrzeźwiająco. Odzyskała jasność myśli, przynajmniej na tą chwilę.
- Moja głowa - jękneła w pierwszej chwili, bo ból głowy był dla niej zjawiskiem zgoła nowym i nieprzyjemnym. Zignorowała go jednak, ogniskując wzrok na twarzy Elfa - Lendanis? Tak masz na imie? Dobrze, posłuchaj mnie. Chyba będę potrzebowała lekarza. Ta gorączka mnie wyczerpie... Ale mniejsza. Ach, o co mnie pytałeś? A, tak. Na imie mi Maelona i pochodzę z Adrionu- wymieniła pierwsze miasto, jakie odwiedziła w Alaranii- ale tam teraz nie mieszkam. Podróżuję -mówiła szybko i dość cicho, wpatrując intensywnie się w twarz Elfa. Spojrzenie miała lekko zamglone i szkliste, ale przynajmniej przytomne. Rozejrzała się w poszukiwaniu tej dziewczyny, która tu była. Chyba, że ona też była jej majakiem. Majakiem na pewno były drzewa, które patrzyły i to, że Elf wydawał się podobny do tego z przeszłości. Chyba były też nimi wyglądające jak wężowe sploty włosy dziewczyny. Sama dziewczyna prawdopodobnie była prawdziwa. Usłyszała kroki dziewczyny i po chwili pojawiła się przy nich. Maelona nie odzywała się, bojąc się, że jest kolejną halucynacją. Jednak Elf wyraźnie ją słyszał również. Odetchneła z ulgą, przynajmniej do czasu.
-Żadnego latania - starała się brzmieć kategorycznie, bez strachu, ale sama wzmianka o lataniu powodowała przypływ paniki. Pamiętała upadek anioła w Leonii i to wspomnienie nie pozwoliło się jej uspokoić.
- Już wolę was teleportować. Tak będzie jeszcze szybciej - dodała szybko własną propozycję, żeby mieli poczucie wyboru. Cóż, w rzeczywsistości wyboru nie mieli, bo ona za nic nie da się wciągnąć na grzbiet smok.
Awatar użytkownika
Lendanis
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lendanis »

Dobrze więc, Maelono... Ale czy masz wystarczająco dużo siły, aby się teleportować? - Zapytał Elf z powątpiewaniem w głosie, choć nie brzmiało to w jego ustach niegrzecznie. Raczej troskliwie. Myślał nad czymś niedługą chwilę, po czym odezwał się spokojnym, kojącym głosem, zwracając się do Maelony. - Myślę, że jednak byłoby lepiej... Gdyby to Nadariè Was przetransportowała. - Sam nie mógł oferować niczego poza własnymi nogami, ramionami, plecami... To w tym momencie nie wystarczało. Nie było w pobliżu roślin, którymi mógłby jej pomóc. Lendanis nie podróżował na żadnym stworzeniu, nie potrafił się teleportować, ani latać... Jednak kojarzył, że do teleportacji, trzeba było mieć sporo siły. Dziewczyna wyglądała jakby nie miała jej w ogóle. - Moja rola raczej dobiegła końca... Nie jestem w stanie nic więcej dla Ciebie uczynić, Panienko. - Mówiąc to, podniósł się z klęczek i stanął naprzeciw drugiej dziewczyny. - Nadariè... Czy mogłabyś się nią zaopiekować?
Nadariè
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nadariè »

Kiedy panienka ożyła, Nadariè uspokoiła się trochę. Może faktycznie nie było z nią tak źle, jak smokołaczka myślała. Kiedy dziewczyna się przedstawiła i zaproponowała teleportację, Nadia pokręciła głową.

- Nie, Maelono, taka magia w twoim stanie to zły pomysł. Bardzo zły. Mogłabyś się wykończyć i do tego wyrzucić nas nie wiadomo gdzie. - powiedziała zbliżając się do niej. Tak na prawdę bardziej martwiła się o siebie, niż o nią. Nigdy nie lubiła teleportacji. Sama twierdziła, że jest zbyt głupia, by pojąć jej działanie, a nie wierzy rzeczom, których nie pojmuje. Na szczęście Lendanis był po jej stronie. - Jeśli boisz się latania to postaram się zrobić wszystko, byś nie odczuła dyskomfortu... Mam zioła na uspokojenie, weź je. Ja w tym czasie się przemienię. - odrzekła i podeszła do swojej torby. Wyciągnęła z niej nieduży woreczek, który podała Lendanisowi.

- Powinna rzuć kilka lisków przez dwie minuty, a potem wypluć. Dopilnuj, żeby nie połknęła i nie żuła za długo. Pytanie elfa zdziwiło ją i trochę zaniepokoiło. - Mam się nią opiekować... Sama? Nie, nie. Rozumiem, że masz swoje sprawy, tak samo jak ja, ale ktoś ją musi trzymać, kiedy będziemy lecieć. Sama sobie nie poradzi, a w szpony jej nie wezmę bo przemarznie. Proszę tylko o tyle, potem mogę cię zabrać gdzie będziesz chciał, w ramach rekompensaty. - nie czekając na odpowiedź zniknęła między drzewami. Wzięła wszystkie swoje rzeczy, po czym odeszła na taką odległość, by jeszcze słyszeć towarzyszy, lecz jednocześnie zniknąć im z oczu. Rozejrzała się dookoła i zaczęła nasłuchiwać. Nikogo ani niczego nie było w okolicy. Swoje manatki podzieliła na jedenaście części, z czego dwunastą zostawiła na ubrania. Zdjęła pas oraz buty, gdy nagle wszystkie ptaki z najbliższej okolicy odleciały z niespokojnym wrzaskiem.

- To pewnie Helgirioth poleciał za mną i je wystraszył. - stwierdziła i powróciła do swoich zajęć. Rozwiązała skórzaną kamizelkę i już miała ściągać sukienkę, gdy coś objęło ją w pasie i pociągnęło do tyłu. Nadia chciała krzyknąć, lecz wielka dłoń zakryła jej usta. Poczuła w ustach zapach krwi i ziemi, którym śmierdział przeciwnik. Był wysoki i bardzo dobrze zbudowany, gwałtowny. Po chwili szamotaniny przycisnął ją mocniej do siebie.

- Będziesz cicho, śliczna, to cię nie zabiję. - powiedział chrypliwym, niskim głosem i zaczął całować jej szyję. Smokołaczka wykorzystała chwilę jego nieuwagi i z całej siły ugryzła go w rękę.
- LENDANIS! - krzyknęła najgłośniej jak potrafiła modląc się, by elf ją usłyszał.
Awatar użytkownika
Maelona
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Upiór
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Maelona »

- Jasne, że mam dość sił. Teleportacja wcale nie zabiera ich tak wiele jak głoszą plotki - skłamała swobodnie i miała mówić dalej, pogrążając się jeszcze bardziej, kiedy usłyszała dalszy ciąg mowy Elfa. Ze złości aż wypieki wystąpiły jej na buzię. Odczekała jednak, aż dziewczyna skończy mówić i wtrąciła się cicho, kiedy ta poszła poswoje ziółka.
- Ale ja napradę boję się latać, żadne zioła na to nie pomogą - stwierdziła cicho, może nawet za cicho, bo nie zaareagowali na to. Zupełnie ją zignorowali. Dzieczyna wręczyła Elfowi kilka listków i poinstruowała go, jak ich używać.
- Nie jestem dzieckiem, kóre nie może decydować za siebie!- wyrzuciła z siebie gniewnie, sama siebie tym zaskakując -Nie jestem tobołkiem, który możecie sobie przerzucać z rąk do rąk! Nie chcę żadnych ziółek i nie chcę latać. Nie zmusicie mnie do tego siłą, a nawet jeśli, to... - pewnie dalej oburzałaby się na ich zachowanie wobec niej , gdyby nie to, że znad jeziora rozkegł się krzyk. Od razu było wiadomo, kto wołał z takim strachem imię Elfa.
- Biegnij! - pogoniła Lendanisa, sama z trudem wstając, a raczej gramoląc się na nogi. Odetchneła głęboko i skoncetrowała, ignorując wszelki ból, zimno i pozostałe niedogodności. Zacisne pięści i teleportowała się, celując w miejsce, gdzie się poslizgneła.
Trafiła z cel, lądując może tylko z metr wgłąb jeziora, powodując plusk i zapadajac się po połowę uda w wodę. Była szybciej niż Elf, magia była szybsza on najszybszej osoby. Po raz kolejny tego dnia niechcący wylądowała w jeziorze, ale nie miała czasu się nad tym zastanawiać. Właśnie przypomniała sobie o tym, że to ciało bardzo źle znosi teleportację, a nie było to miłe przypomnienie. Złapała nagły, gwałtowny chaust powietrza i zgieła z pół, czując przeszywający ból w brzuchu. Zdołała z trudem się wyprostować i dopiero wtedy zobaczyła tę scenę. Już wcześniej była zła, teraz się wściekła. Jak on śmiał! I na jej emocje odpowiedziała magia. Jak zwykle przy tak intenstywnych emocjach czuła ją sobie, jak ją wypełnia i skłania do działania i wykorzystania. Nie było to złe uczucie, stłumiło ból choć na chwilę. Chciała odrzucić faceta od dziewczyny.i wykorzystując magią to zrobiła, machneła tylko ręką a on poleciał na bok. Walną plecami w pień, i osuną się po nim z jękiem. Rozzłoszczona Maelona nie uważała to za odpowiedni wymiar kary - jakby w transie wyciągneła rękę i powoli zaciskała palce, nie odrywając od niego wzroku. Ten wybauszył oczy i złapał się za szyję, zaczynajac się dusić. Wbił w nią błagalne spojrzenie, ale upiorzyca, choć miała w sobie litość, nie uznała że on na nią zasłużył. Ich dwójka patrzyła na siebie, drobna dziewczyna o jasnych włosach, w przemoczonej sukni i wysoki, barczysty chłop, dobrze zbudowany. Wydawałoby się, ze nie miałaby szans z nim, a tu taka niespodzianka. Ona była całkiwicie bezpieczna, a on miotał się w coraz mocniejszym uścisku.
Awatar użytkownika
Lendanis
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lendanis »

Lendanis na początku chciał zostać, aby robić swoje, bo nie zamierzał plątać się pod nogami, być ciężatem, podczas gdy nie miał ani skrzydeł, ani zdolności teleportacji, aby szybko ją przenieść, jednak gdy dostrzegł, że może mieć w tym swój udział, przydać się i pomóc, zmienił zdanie. - Macie moją pomoc, będę wam towarzyszył tak długo, jak tylko będę potrzebny. - Zapewnił z lekkim, pogodnym uśmiechem na ustach, który rozświetlał jego jasną twarz nawet w tym spełzającym na ziemię półmroku. Co chwila przytakiwał Smokołaczce, jak ojciec przytakujący matce, gdy ta prawi kazanie własnemu dziecku. Uważał, że chciała dobrze dla Panienki.
Z zainteresowaniem rozsunął woreczek, który od niej otrzymał i przyjrzał się ziołom. Nigdy wcześniej ich nie widział, a to była dobra okazja, by się z nimi zapoznać. Oglądał przez chwilę jednen liść, patrząc jak pachnie, jaką ma powierzchnię i jak smakuje. Zastanawiał się, dlaczego nie można żuć go zbyt długo. Jakie objawy powoduje? Tego niestety nie mógł się dowiedzieć, bo Smokołaczka już zniknęła im z pola widzenia. Zapyta o to później. Podał ów woreczek Maelonie, ponownie przy niej klękając. Z dobrotliwym uśmiechem słuchał jej wywodów, jakby chcąc ją tym samym uspokoić.
Lendanis miał niezwykle czuły narząd słuchu. Potrafił usłyszeć szelest liści z odległości kilometra. Zanim więc rozległ się krzyk, mężczyzna zerwał się z klęczek i czujnie nasłuchiwał, czy aby Nadariè nie miała kłopotów. Usłyszał każde ze słów mężczyzny, ale nie miał pewności, czy schwytał ich towarzyszkę. - Nadariè...? - Zapytał na tyle głośno, aby go usłyszała. Kilka sekund później rozległ się wrzask, rozdzierający jego świadomość na kawałki. Serce momentalnie podeszło mu do gardła, nie potrzebował ponagleń, ruszył przed siebie pędem, zwinnie skacząc po nierównościach terenu, przewróconych pniach drzew i kamieniach. Jego długie, jasne włosy falowały w biegu jak grzywa galopującego rumaka. Gdy był już blisko, widział ich z daleka, dopadł łuku i strzały, momentalnie celując w mężczyznę, który nagle rzucił się na pień i zaczął wić pod drzewem... Wić? Wyglądał jakby czymś się zadusił, walczył z czymś, czego nie było widać. To trochę zbiło Elfa o z tropu. Podbiegł więc do Nadariè, choć nadal był w gotowości, aby strzelić. - Nic ci nie zrobił? Wszystko w porządku...? - Zapytał z troską, kierując na nią krótkie spojrzenie. Nurtował go jeszcze jeden fakt. - Co mu się stało? - Zapytał, po chwili dostrzegając tę małą dziewczynę, która ewidentnie rzucała na bandytę jakiś czar, urok? Elf patrzył na nią w zdziwieniu i niedowierzeniu, że dała sobie radę w takim stanie... Bardziej jednak zastanawiało go, czym ona jest? Na pewno nie kruchą, bezbronną dziewoją za którą ją miał. Poczuł się oszukany przez niewiastę i choć na pewno przybiegłby na miejsce na czas, był mimo to wdzięczny, że Maelona uratowała ją przed zbirem.
Nadariè
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nadariè »

Kiedy tylko Nadia krzyknęła, mężczyzna uraczył ją mocnym ciosem w brzuch. Dziewczyna zgięła się i cicho jęknęła. Szarpali się jeszcze trochę, gdy nagle przeciwnik wręcz pofrunął w powietrze uderzając w drzewo. Moc, która go pociągnęła, zachwiała również smokołaczką, a ta straciła równowagę i upadła na kolana. Nie do końca wiedziała, co się dzieje. Rozejrzała się i wtedy ją zauważyła. Maelona wyciągała rękę w stronę duszącego się mężczyzny. Na pewno nie chciała mu pomóc. Wręcz przeciwnie. To ona rzuciła nim o drzewo, a teraz za pomocą jakiejś czarnej magii pozbywała go oddechu.

- Wiedziałam... - powiedziała cicho. Jednak ta delikatna, niewinna dziewczyna tylko zgrywała słabą. Nie podobało się Nadii, nie lubiła kłamstw. Z drugiej strony, gdyby nie jej pomoc, nie wiadomo co ten facet mógłby zrobić... Wtedy podbiegł do niej Lendanis. Pokiwała głową, gdy ten zapytał, czy wszystko w porządku. Co prawda było jej niedobrze z nerwów i ciosu, który zadał jej mężczyzna, lecz uznała, że to nic ważnego. Spojrzała elfowi w oczy szukając wsparcia. Miała potrzebę wtulenia się w kogoś. Chciała poczuć, jak czyjeś ręce oplatają ją, chciała poczuć ciepło ludzkiego ciała. Tak na prawdę poszukiwała tego całe życie. W rodzinnej wiosce nie miała dostępu praktycznie do nikogo, nawet własna matka w życiu jej nie przytuliła. Wieczne podróże sprawiły, że dziewczyna jest sama. Może dlatego tak bardzo chce poznać ojca.
Mężczyzna powoli słabł, coraz mniej się rzucał, umierał. Z jednej strony Nadia nie chciała go już nigdy zobaczyć, lecz z drugiej... Może on ma dzieci? Może zostawi brzemienną żonę? Nigdy nie wiadomo. Smokołaczka zamknęła oczy i skuliła się trochę, chcąc się uspokoić i trochę odpocząć.
Awatar użytkownika
Maelona
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Upiór
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Maelona »

Maelona nagle zdała sobie sprawę z tego, co robi. Ratuje prawie nieznaną pannicę, co nie potrafi się sama obronić przed jednym, marnym człowiekim. Czemu nie potraktywała go ogniem, skoro jest smokołaczką, czemu się nie przemieniła? A ona, co ona wyrabia? Przecież Elf na pewno dałby sobie z nim radę, nie musiała im pomagać. I to jeszcze nadszarpując własne siły i pogarszając stan tego ciała. Złość odeszła, pozostawiając po sobie tylko rozdrażnienie po swoim głupim wyskoku i wyczerpanie. Ręka opadła, jakby nie miała sił by jej utrzymać wyciągniętą. Mężczyzna zacharczał i chrapliwie zaciągną się powietrzem. Dłonią gwałtownie macał szyję, zaczerwienioną i obolałą zapewne.
- Może to go oduczy atakowania kobiet - wymruczała cicho, sama do siebie upiorzyca. Powoli, kulejąc i utykając, ruszyła w stronę brzegu. Widać było, że ledwo trzyma się na nogach. Już przy samym brzegu, gdzie woda sięgała do kostek zaledwie, potkneła się, zatoczyła i upadła na kolana. Nie miała siły się podnosić, używanie magii wyczerpało jej energię niemal całkowicie. Objeła rękami brzuch, jakby to miało powstrzymać mdłości wywołane teleportacją. Wcześniej, przygłuszone emocjami niemal znikły, zredukowane do nieprzyjemnego pulsowania, teraz wróciły ze zdwojoną siłą. Potrzebowała całej swojej siły woli, żeby je opanować do stopnia, w którym mogłaby funkcjonować, a i tak potrzebowałaby na to dłuższej chwili. Potrzebowałaby, bo nagle nieco zelżały, by ustąpić miejsca zawrotom głowy i bolesnemu ćmieniu w skroniach. Gdyby ktoś ją teraz zaatakował, byłaby bezbronna niczym nowonarodzone kocię. Zaczeła dygotać. Nie drżeć, jak wcześniej z zimna, tylko trząść się w prawie niekontrolowanych skurczach mięśni. Nie mogła nawet dobrze odetchnąć, tylko łapała szybkie, płytkie oddechy. Taki stan nie trwał długo, bo zaraz rozluźniła się i miekko osuneła w lodowatą wodę, tracąc przytomność.
Awatar użytkownika
Lendanis
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lendanis »

Lendanis jednak nie objął Smokołaczki. Nie zdawał sobie sprawy z tego, czego ona tak bardzo potrzebowała. Patrzył tępo w słabego mężczyznę pod drzewem, którego Maelona prawie przed momentem nie udusiła. Jego silne, szczupłe dłonie nadal zaciśnięte były na łuku, sprawiając wrażenie, jakby prędko miało się to nie zmieniać. Napastnik charczał pod drzewem ledwo łapiąc oddech. Wzrok elfa błądził od Maelony do tegoż mężczyzny, czasami zahaczając też o postać Nadariè.
Zastanawiał się przez krótką chwilę, co też on tutaj robi. Dlaczego to robi...? Ponieważ obie panie mają problemy. Dlaczego jednak znalazł się pośród nich...? Bo nie mógł ich tak po prostu zostawić, wiedząc, że są w potrzebie. To nie byłoby w jego stylu. Nie byłby w stanie odmówić udzielenia pomocy.
Te rozmyślania przerwał plusk wody. Wzrok Lendanisa momentalnie wbił się w poruszoną taflę wody nad którą nie było już Maelony. Podbiegł więc do jeziora, zostawiając łuk i strzałę na brzegu, zamaczając nogawki swych spodni i buty, aby wydobyć z wody omdlałe ciało młodej kobiety. Jednym ruchem wyłowił ją ramionami i wyciągnął na brzeg, układając na wilgotnej trawie. - Panienko...? Ocknij się... - Powiedział do Niej, lekko klepiąc po mokrej buzi, by się obudziła. Pochylił się nad nią nisko, sprawdzając oddech. Przy okazji miał na oku mężczyznę, który dochodził do siebie.
Nadariè
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nadariè »

Po chwili Nadia uspokoiła się. Ból brzucha ustał, a szok przeminął. Dziewczyna spojrzała na Maelonę. Jej podejrzenia były słuszne. Panienka wcale nie była taka, jaka wydawała się być. Kiedy męczyła tamtego mężczyznę w jej oczach nie było już dawnego przerażenia, niepewności. Kipiało od niej nienawiścią. Nagle opuściła rękę i odbiegła. To jeszcze bardziej zdziwiło Nadariè. Spojrzała na mężczyznę. Poczuła wściekłość. Chwyciła sztylet, który leżał na jednym z pakunków. Podbiegła do przeciwnika i wbiła mu ostrze w serce, zanim ten zdążył się zorientować, co się z nim dzieje. Byli kwita. Kiedy się odwróciła, Lendanisa już nie było. Trochę się zmartwiła, lecz zobaczyła go pędzącego w stronę jeziora. Chwilę później była już kolo niego.

- Co się stało? - powiedziała cicho i przycupnęła koło nich. Maelona była nieprzytomna. Do tego ponowna kąpiel w zimnej wodzie oziębiła ją mocno. Popatrzyła na elfa trochę zaniepokojona. - Nie ma czasu, lecimy. Posłuchaj, nie wiem, czy będziemy się mogli porozumiewać, kiedy się przemienię, więc wszystko powiem ci teraz. Musisz ją opatulić najbardziej jak się da. Nie może jeszcze bardziej zmarznąć. Będziemy lecieć na prawdę szybko, więc będziesz musiał się na prawdę dobrze trzymać. Z reszta nie tylko ty. Jeśli się nie ocknie to przytrzymasz również Maelonę. Idę po swoje rzeczy, a ty w tym czasie spróbuj ją ocucić.

Po chwili zniknęła w lesie. Z trupa mężczyzny wyciągnęła swój sztylet i przeczyściła go. Szybko ściągnęła sukienkę i wrzuciła ją do odpowiedniej torby. Zdjęła swój naszyjnik i położyła go na ziemi. Cicho wypowiedziała słowa w dziwnym, szeleszczącym języku i odeszła trochę. Wszystkie tobołki zaczęły się rozmywać, tracić kształt i kolor. W formie cienkich stróżek złotawego pyłu wędrowały w stronę odpowiednich kryształów w wisiorze. Po chwili wszystkie migoczące drobinki zatopiły się w szlachetnych kamieniach, a Nadariè oplotła magiczną ozdobę wokół nadgarstka. Zamknęła oczy i odprężyła się. Czuła, jak wszystkie jej tkanki rozszerzają się, kończyny wydłużają, a skóra zmienia strukturę. Jej głos był coraz niższy, aż w końcu mogła tylko pomrukiwać. Z pleców powoli wyrastały skrzydła, duże i silne. Cała przemiana trwała kilka minut, i mimo nieciekawej formy, była odprężająca i przyjemna. Naszyjnik również zmienił rozmiar i ściśle oplatał jej lewą przednią nogę. Całkowicie przemieniona powróciła nad jezioro. Jej łuskowata skóra połyskiwała delikatnie, jak kropelki rosy na trawie. Usiadła na piasku tak, by z łatwością można było na nią wejść i skinęła głową dając znak Lendanisowi, że jest gotowa do drogi.
Awatar użytkownika
Maelona
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Upiór
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Maelona »

Przez jedną, przerażająco długą chwilę wydawać się mogło, że nie oddycha. Jednak potem słaby, niemal niedostrzegalny ruch klatki piersiowej udowodnił, że jej płuca wciąż pracują. Z wolna, powoli, rzadziej niż zwykle pojawiał się kolejny oddech, jakby niepewny i chwiejny, płytki. Nie odzyskiwała jednak przytomności, nie reagowała na żadne próby ocucenia jej. Teraz, kiedy była nieprzytomna, w końcu wydawała się być spokojna. Wcześniej cały czas targały nią różne, często sprzeczne ze sobą uczucia, znajdujące odbicie w gestykulacji, mimice czy oczach dziewczyny, pełnych życia i dynamiki.Teraźniejszy spokój wydawał się być wręcz nienaturalny, niepasujący do niej.
Maelona zapewne chciałaby powiedzieć, że przeniosła się do innego miejsca, gdzie było tak pięknie i uroczo, że nie chciała wracać, co było powodem jej długiej nieprzytomności. Prawda była jednak zupełnie inna. Nie było innego, cudownego miejsca, tylko nic, aksamitna ciemność wszędzie wokół. Żadnych odgłosów, żadnego światła, żadnych bodźców dotykowych czy zapachowych. Nic, pustka. W tej pustce nie było też jej ciała. Nie mogła nic robić, tylko trwać i myśleć i myśleć, a każda chwila zdawała się rozciągać w nieskończoność w tym miejscu, setki myśli przemykających przez głowę. I wspomnienia, całe ich mnóstwo przebiegało w zawrotnym tempie, migawki obrazów i wpół urwane dzięki i słowa, pojawiające się i znikające w odmętach pamięci. Upiorzyca była obojętna, przyglądała się nim bez emocji, analizując i rozmyślając. Z zewnątrz wyglądała spokojnie, w środku szalało tornado, któremu mogła się tylko przyglądać.
Awatar użytkownika
Lendanis
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lendanis »

- W porządku, tak zrobię. - Zapewnił Smokołaczkę, Lendanis. Miał ją bardziej opatulić, jednak czym, gdy pelerynę miał już całkowicie mokrą, bo wcześniej spoczywała na ramionach dziewczyny? Ściągnął ją więc i pośpiesznie powykręcał jej ubranie oraz własną pelerynę, by pozbyć się nadmiaru ochładzającej dodatkowo wody. Spróbował ją ocucić, ale nie przynosiło to żadnych rezultatów, więc wziął ją na ręce, przyciskając do piersi. Mokrą pelerynę przewiesił przez ramię. Osłonił Maelonę przed wiatrem własnymi ramionami. Tylko tyle mógł zrobić. Nie był w stanie dać jej więcej od siebie.
Wtedy uniósł wzrok, słysząc ciężkie kroki. Z pewnością nie należały one do Nadariè. A raczej jej ludzkiej postaci. Widząc przed sobą sporych rozmiarów uskrzydlonego jaszczura, przez chwilę zdębiał. Cofnął się o krok, nagle przypominając sobie, że przecież to przemieniona smokołaczka. Tak miało być.
Wszystko przez to, że pierwszy raz widział smoka z tak bliska. Wcześniej widywał je krążące po niebie, częściej po prostu były to ich ogromne cienie. Widząc, że stworzenie pochyla się zapraszając ich na swój grzbiet, Elf dość szybko pokonał ich dzielącą odległość, dostając się na grzbiet Smoczycy z dziewczyną w ramionach. Początkowo miał problem z chwyceniem się jej śliskiej, łuskowatej skóry, lecz w końcu pochylił się do przodu i jedną ręką objął ją za szyję. Byłaby tragedia, gdyby wypuścił Maelonę, dlatego przycisnął ją jeszcze mocniej do siebie. - Jestem gotów, ruszaj. - Powiedział, gdy upewnił się, że w tej pozycji nic nie zagraża ani jemu ani dziewczynie. To było trudne, trzeba było mieć dość sporo siły w ramionach, ale był pewien, że da radę i utrzyma się na jej grzbiecie.
Nadariè
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nadariè »

Kiedy tylko Lendanis wszedł na jej grzbiet, Nadariè rozejrzała się. Uznała, że najbezpieczniej będzie, jeśli lekko się rozpędzi, a potem poderwie do lotu. Kątem oka popatrzyła jeszcze na jezioro, potem w las, aż wreszcie zaczęła biec. Na początku tylko truchtała, lecz potem mocno przyśpieszyła, by za chwilę polecieć. Nie leciała zbyt wysoko, starała się wykonywać płynne ruchy, by ułatwić towarzyszom utrzymanie się na śliskich łuskach smokołaczki. Po chwili dołączył go nich także Helgirioth, który leciał tuż obok.

- Czas zwiększyć tempo. - postanowiła i zaryczała do Helga. Gryf od razu wleciał pod Nadię, by ta mogła go złapać w szpony. Gdyby tego nie zrobiła, zwierzak zapewne nie nadążyłby za nią i zgubił się. Mimo, iż nie trzepotała skrzydłami bardziej intensywnie, to lecieli o wiele szybciej. Stopniowo kształty zaczynały zanikać, kolory łączyły się w duże plamy, wielka prędkość sprawiła też, że świst w uszach neutralizował wszystkie inne dźwięki. Dopiero po chwili Nadia uświadomiła sobie,że tak szybie latanie może zaszkodzić towarzyszom, więc gwałtownie zwolniła. Poczuła, jak Lendanis i Maelona dociskają się do jej szyi. Wtedy poczuła się jeszcze bardziej głupio. Mogła ich zrzucić. A co wtedy? Lepiej nie myśleć...
Awatar użytkownika
Maelona
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Upiór
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Maelona »

Maelonie nie było dane długo przebywać w tym osobliwym stanie zawieszenia. Jeszcze przez chwilę, która wydawała się wiecznością, patrzyła z dystansu na własne życie, po czym powoli, ale nieubłaganie zaczęła się budzić. Nie był to gwałtowny proces. Najpierw odzyskiwała czucie własnego, na chwilę obecną, ciała, ale nie mogła nim poruszyć. Potem doszedł węch i nosek dziewczyny zarejestrował pierwsze zapachy, przeanalizowane jeszcze ze spokojem. Później słuch. Usłyszała dziwny świat, który z czym się jej kojarzył. "Taki świst... Podobny wydaje strzała" uświadomiła sobie nagle. Świst wiatru... Albo skrzydeł. Potem poczuła jeszcze jak pęd rozwiewa jej włosy, ziębi i prawie nie zdmuchuje z... No właśnie, w czego? I jeszcze ten dotyk łusek. Jak tylko zadała to sobie pytanie, nagle wszystkie elementy wskoczyły na swoje miejsce. Przestraszona, szybko otworzyła oczy, ale oślepiona światłem równie szybko je zamknęła. Kiedy się przyzwyczaiła do jasności, oszołomił i przeraził ją widok rozmywających się kolorów, feerii barw, zmieniających się błyskawicznie. Uświadomiła sobie, co się dzieje. Była nad ziemią! Leciała na grzbiecie smoczycy i prawie spadała. Kurczowo objęła drobnymi rękami szyję smoczycy, czując jak ręce mokre jeszcze ślizgają się po śliskich łuskach, nie mogąc znaleźć punktu zaczepienia. Twarzyczkę wykrzywił potworny lek. Wcześniej tylko bała się upadku - teraz zapewne zapewniła sobie traumę do końca życia i dożywotni lęk wysokości. Zacisnęła mocno oczy, by powstrzymać łzy, cisnące się do oczu z powodu pędu, bo tylko o to chodziło, prawda? To tylko wiatr wyciskał te łzy, nie strach, nie paraliżujące uczucie bezradności. "To przez wiatr" powtarzała sobie. Dopiero teraz poczuła ramiona Elfa, podtrzymujące ją, ale nie uspokoił jej to. Bała się. Potwornie się bała. Ośmieliła się tylko raz rzucić krótkie spojrzenie w kierunku Elfa. Oskarżające i przerażone. Pełne zawodu. Powtarzała mu kilka razy, że nie chce latać, a ten wraz swoje wymyślił i to przez niego siedzi teraz śmiertelnie przerażona na grzbiecie pędzącej na złamanie karku smoczycy.
Awatar użytkownika
Lendanis
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lendanis »

Moment, w którym wznosili się w powietrze na grzbiecie sporej, złotej smoczycy, był najgorszy. Trochę nimi szarpnęło i ręka Lendanisa osunęła się w dół. Smukłe palce zacisnęły się szybko, asekuracyjnie na skórze stworzenia. Nie mógł pozwolić, żeby oboje spadli z jej grzbietu. Wtedy Smokołaczka przyspieszyła.
Wiatr chłostał ich po policzkach i rozwiewał włosy. Świat zamienił się w bezkształtną, kolorową plamę. Elf musiał zamknąć oczy, bo od oglądania tylu kolorów wzmocnionych hałasem świszczącego wiatru poczuł lekkie mdłości i zawroty głowy. Nagle przestał słyszeć cokolwiek. Hałas był tak natrętny, że zamienił się w ciszę. Słyszał własne, dudniące w piersi serce. Palce na moment puściły się potężnej szyi, przez co oboje osunęli się po jej śliskim grzbiecie, kilka centymetrów w dół. Nie wiedział nawet, że Maelona się zbudziła.
Były chwile, że trzeba było wybierać między tym co niedobre i konieczne, a tym co dobre, ale może zabić. Na pieszo droga zajęłaby im o wiele więcej czasu. Maelona rozchorowałaby się jeszcze bardziej. Nie mieli innego wyboru.
Lendanis starał się szczelnie zasłaniać Jej drobne ciało przed wiatrem, praktycznie chowając je między własnym i tym, należącym do Smokołaczki. Już chciał poprosić o to, by zwolniła, kiedy nagle, zupełnie jakby czytała mu w myślach, gwałtownie tego dokonała.
Mężczyzna nie spodziewał się tak ostrego zwolnienia, nie mógł już panować nad uściskiem jednej dłoni, więc puścił się jej szyi i omal nie zsunął z grzbietu, razem z Maeloną. Dzięki własnemu refleksowi zdążył złapać się jednego z kolców na głowie Smoczycy i wsunąć z powrotem z dziewczyną na jej grzbiet, na nowo obejmując jej szyję ramieniem.
Sam, mimo odwagi był teraz blady jak śmierć. Był pewien, że powrotną drogę pokona pieszo.
Nadariè
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nadariè »

Przez kilka następnych minut lecieli spokojnie przez chmury, które pozostawiały na ich twarzach tycie kropelki wody. Nadia puściła już Helgiriotha, gdyż powrócili do normalnego tempa. Podróż, przynajmniej dla Nadariè, była bardzo przyjemna i gdyby nie to, że Lendanis i Maelona co chwilę zmieniali pozycje, to zapewne kobieta zapomniałaby, że w ogóle z nią są. Małe, chłodne dłonie łapały się łusek smokołaczki gilgocząc ją. Po kilku chwilach chmury zniknęły i można było obserwować piękne widoki. Gdzieś niedaleko tliły się światła domów, a w niebo wędrował dym.

- Już niedługo będziemy. - Nadia powiedziała do siebie zadowolona. Podróż była nawet krótsza, niż dziewczyna planowała. Już miała obniżać lot, by wylądować gdzieś na pobliskich polach, gdy usłyszała trzepot kilku par skrzydeł. Na pewno nie należały do zwykłych ptaków. Wtedy je zobaczyła. Cztery harpie leciały kilka metrów od niej.
- Co one tu robią, do cholery?! Przecież mieszkają daleko stąd! Gorzej trafić nie mogłam... - stwierdziła w myślach. Z doświadczenia wiedziała, że te stworzenia bardzo lubią ludzkie mięso. Miała tylko wielką nadzieję, że te potwory albo się wystraszą, albo po prostu nie zauważą ludzkich istot na plecach Nadii. Smokołaczka postanowiła podlecieć bliżej. Ryknęła ostentacyjnie, i faktycznie, jedna z harpii odleciała, lecz pozostałe trzy zaczęły pokrzykiwać i latać dookoła. Wtedy też Nadariè usłyszała pisk. Jedna potworzyca złapała Helga w szpony. Miotali się, a Nadia nie miała pojęcia, co zrobić. Na plecach miała elfa i chorą dziewczynę, przez co była ograniczona ruchowo. Postanowiła działać szybko. Przyśpieszyła trochę tempa i poczekała, aż harpia i Helg znajdą się idealnie pod nią. Wtedy też złapała ich w pazury, jednocześnie ich od siebie oddzielając. Podkuliła lewą przednią nogę, w której trzymała gryfa, natomiast prawą mocno zacisnęła, łamiąc przy tym kości kobiety-ptaka. Cisnęła jej ciałem gdzieś w dół i powróciła do normalnego tempa. Dla bezpieczeństwa nie puszczała Helga. Nie była też pewna, czy zwierzak nie jest ranny, więc postanowiła do końca podróży trzymać go przy sobie. Pozostałe harpie miały na tyle dużo rozumu, by uciec. Lecz czy w trakcie szarpaniny nie poraniły Lendanisa lub Maelony? Tego Nadariè nie była pewna. Co prawda nie słyszała krzyków i wciąż czuła dwie pary rąk na swoich łuskach, ale...
Zablokowany

Wróć do „Równiny Theryjskie”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości