Równiny Theryjskie[ Równiny niedaleko Nandan - Ther ] Przejażdżka

Spokojna równina zamieszkana głównie przez pokojowo nastawione elfy i ludzi. To właśnie na niej znajduje się słynne Jezioro Czarodziejek i zamek, w którym się spotykają. Na równinie położone jest również osławione królestwo Nandan- Theru. To harmonijna kraina rzek, jezior i lasów.
Awatar użytkownika
Adiena
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

[ Równiny niedaleko Nandan - Ther ] Przejażdżka

Post autor: Adiena »

Minęło już kilkanaście dni od bijatyki, w której ucierpiał Taronis. Koń na szczęście czuł się już dobrze i był gotowy do jazdy. Adiena miała wielką ochotę na przejażdżkę o świcie. W końcu od małego kochała konie i dawno nie miała aż tak długiej przerwy w jeździectwie. Z uśmiechem na twarzy skierowała się do stajni. Tuż po przekroczeniu progu usłyszała rżenie Taronisa. Podeszłą do konia i poczęstowała go słodka marchewką.

- Jedz, jedz na zdrowie, mój śliczny. – powiedziała serdecznie do konia, po czym zaczęła rozczesywanie jego grzywy.

Po kilkunastominutowej pielęgnacji wierzchowca Adiena osiodłała go i byli już gotowi do podróży. Sam Taronis nerwowo przebierał nogami i parskał chcąc już rozpocząć jazdę. Kobieta miała przy sobie trochę jedzenia, dwa bukłaki z wodą, krzesiwo, podstawową broń, kilka bandaży oraz dwa koce. Była gotowa na dwudniową podróż. Chciała odpocząć od miasta, zgiełku i przede wszystkim od obowiązków. Karczma, w której pomieszkiwała znajdowała się w centrum miasta, więc zanim wraz z Taronisem dostali się na obrzeża musieli przepchnąć się przez tłum kupców, różnych krętaczy i biedaków. Odetchnęli dopiero poza bramą Nandan –Ther. Adiena była ubrana w luźną koszulę i lniane spodnie, nie wyróżniała by się niczym wśród zwykłych chłopów, gdyby nie magiczny miecz. Po kilku chwilach kobieta pędziła już konno po pobliskich stepach, jak oszacowała, gdzieś w stronę Błyszczącego Jeziora.

- Nareszcie wolność… - pomyślała puszczając wodze. Rozłożyła ręce, tak jak ptak szykujący się do lotu, po czym krzyknęła radośnie. Mało co nie zsunęła się z siodła, lecz w ostatnim momencie chwyciła się grzywy Taronis.

- Cwałem, mój piękny. – powiedziała mu do ucha i już po chwili pędzili jak gepard. Uwagę Adieny przykuł sporawy cień na ziemi. Z początku sądziła, że to orzeł czy inny duży ptak, lecz potem zdała sobie sprawę, że cień jest zbyt rozłożysty, by jego właścicielem był zwykły ptak. W pośpiechu zwolniła, po czym zeskoczyła z konia. Popatrzyła w niebo i zauważyła… smoka!

- Na wszystkich aniołów, co to jest?! – krzyknęła głośno wywracając się z wrażenia. Ten mityczny gad szykował się już do lądowania na polanie, na której znajdowali się Adiena i Taronis. Nagle kobieta usłyszała też inny ciekawy odgłos. Męski śmiech. Ktoś jeszcze ich obserwował. Mężna automatycznie podniosła się, wyciągnęła miecz i skierowała go w stronę śmiechu.

- Kim jesteś i czego chcesz? – powiedziała w stronę zbliżającego się przeciwnika. Przyjrzała się mu i zauważyła, że osobnik ten ma rogi!

- Kolejny dziwoląg! – pomyślała łapiąc wodze. Nie chciała, by koń wystraszył się któregoś z przybyszy i uciekł. Godnie stojąc w bojowej pozycji Adiena czekała, aż obydwie istoty zbliżą się do niej na tyle blisko, by można je było zaatakować w razie niebezpieczeństwa.
Ostatnio edytowane przez Adiena 11 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Artemigor
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Artemigor »

Poranek był mglisty, ale dość ciepły jak na tę porę roku. Całą noc padał ciepły, letni deszcz, od świtu trawy łąk pokryły się zimną rosą, niczym młódka w swym łożu osamotniona, ciepłą kołdrą nakrywa swe samotne ramiona. Widok, jaki smok ujrzał po otwarciu swych chmurnych oczu był iście bajeczny i pewnie nie jeden bajarz chciałby znaleźć się takim miejscu. Śpiąc na skalnej półce, położonej nad łąkami górskimi, gad miał widok na rozległe równiny aż po samo Nandan – Ther, które już o szarym blasku budziło się do życia.
- Teraz zapewne podniósł się już typowy zgiełk nad placem rynkowym. – - pomyślał smok rozciągając się leniwie w słonecznym blasku, wywalając swój czerwony język na zewnątrz pyska i potężnie ziewając. Rozpostarł swe skrzydła i z łoskotem bijąc powietrze poderwał swe cielsko do lotu. Nie skorzystał z półki skalnej, z której mógł skoczyć w dół i w locie nurkowym rozpostrzeć skrzydła by zacząć lot. Był nadal młodym smokiem, i nie zużywał tyle energii co jego starsi pobratymcy.
Artemigor przeleciał nad polami, których złocisty kolor, został brutalnie przecięty przez wstęgę błota, prowadzącą do miasta. Odciski podkutych kopyt i wygniecione kołami wozów koleiny znaczone były wodami z nocnego deszczu.
Lubił latać nisko nad ludzkimi ścieżkami, zwłaszcza widząc jak osie wozów skrzypią, konie chrapią a woźnice klną, próbują zapanować nad końmi, albo zeskakują z wozów i żegnając się po trzy kroć chowają się pod wozem. Nie chodziło o to że lubi wzbudzać strach tylko o to jak ludzie mało wiedzieli o nim.
Ruszył nad las zapolować na śniadanie, choć nie był głodny uważał, że trzeba się zawsze ubezpieczać na wypadek gdyby przyszło przelecieć nad Wielką Pustynią albo głodować czas jakiś. Niedługo szukał gdyż aura zwierząt była mu bardzo dobrze znana a ich zapach ciągnął się po tym lesie przyciągając smoka wprost do jego pożywienia. Wzbił się ponad chmury, chwilę podziwiając nieboskłon w pełnej krasie by runąć jak rakieta na polanę. Swoim bystrym wzrokiem wypatrywał dwóch najbliżej stojących obok siebie saren by pochwycić zdobycz za jednym podejściem. Nie było sensu marnować energię a po za tym lubił takie małe wyzwania.
Wielkie cielsko cięło powietrze, niczym ostry nóż papier, zbliżając się niebezpiecznie do ziemi. Gdy był na wysokości dwóch kilometrów wypatrzył dogodny cel. Delikatne ruchy skrzydłami skorygowały tor lotu i teraz niczym pociąg po szynach sunął do obiektu który wkrótce miał stać się jego śniadaniem. Był już na wysokości koron drzew gdy zarzucił ciałem by płasko zmierzało ku ziemi a skrzydła rozprostował. Impet wywołany przez, dosłowne runięcie, drapieżnika na ofiarę wstrząsnął polaną i okolicami. Hałas i drgania spłoszył ptactwo leśne, błękitne niebo upstrzyła czarna i ruchliwa mozaika a ciepłe powietrze wypełniło się krakaniem i piskiem.
Gad ze szponami wbitymi w kręgosłupy dwóch saren zaryczał tryumfalnie. Pochłonął posiłek i ponownie wzbił się w powietrze zostawiając trochę mięsa na kościach dla padlinożerców. Unosił się lekko i z gracją po niebie wśród białych bałwanów. Skrzydła, pokryte szarą błoną biły z ciężkim trzepotem w powietrzu, wprawiając cielsko w ruch. Mięśnie, silne i potężne igrały pod skórą. Czarna łuska, mieniła się blaskiem, więc smok zdawał się złotawy, na pierwszy rzut oka.
Leciał nie za wysoko nie za nisko, jakby od niechcenia. Było nadal wcześnie dla tegoż zdziwił się nieco czemu samotny jeździec jechał przez las o tej porze. Z ludzie mieli swoje zwyczaje których smok wolał nie znać. Uznał jednak że z chęcią się przywita. Ktoś kto samotnie podróżuje przez las nie powinien od razu uciec na widok smoka. Przynajmniej nie jeździec, bo koń to zupełnie inna bajka.
Artemigor zaczął powoli krążyć nad jeźdźcem, zniżając swój lot i rzucając cień na ziemię.
- Cwałem, mój piękny.
– usłyszał smok lecąc w kierunku w którym pędził wierzchowiec.
Po chwili jeździec zbliżał się do polany więc smok śmignął nad nim i zaczął lądować na polanie.
- Na wszystkich aniołów, co to jest?!
Najwyraźniej został zauważony wywnioskował smok słysząc głos kobiety.
Rozciągnął skrzydła, na całej ich długości, uderzając powietrze powoli opuszczał swoje cielsko na trawę, którą wzburzały podmuchy wywołane przez bicie skrzydeł. Uderzył o polanę niczym skała wstrząsając ziemią.
- Kim jesteś i czego chcesz?
powiedział jeździec kierując słowa do osobnika rasy którą smok do tej pory się nie interesował. Teraz również, smok zignorował piekielnego, który śmiejąc się nie wiadomo z czego, był po za zasięgiem wzroku śmiertelnej istoty. Gad podszedł powoli do Adieny nie chcąc ją wystraszyć by nie zrobiła czegoś pochopnego i nie zaatakowała. Wątpił by ostrze było w stanie przebić grubą łuskę smoczą ale nie chciał zaczynać znajomości od walki.
Artemigor przyklęknął na jedną łapę i głęboki, tubalny głosem, wydobywający się zewsząd i znikąd a przypominającym grzmot tysiąca skał zabrzmiał w głowach Adieny i rogatego.
- Jestem Artemigor, obywatel Królestwa Karnsteinu.- rzekł smok po czym rzucił nieco rozbawionym głosem. - I na wszystkich aniołów jestem smokiem, heh. Natomiast to czego chcę nie leży w Twoim ręku ani nie znajduje się w żadnym punkcie Twego krótkiego życia.- zakończył pierwszą wypowiedź zagadką.
Zaczekał chwilę aż oboje poukładają sobie niejako jego wypowiedź a potem zapytał.
- Czemu wędrujesz sama o tak wczesnej porze i na dodatek po lesie?
Już wcześniej przypatrzył się uważnie kobiecie. Nie była zwykłą kurą domową. To wojowniczka. Pewnie stanęła na ziemi sposobiąc się o obrony a oręż który dzierżyła był całkiem przyjemny dla oczu gada.
Dopiero teraz smok uraczył Piekielnego swym bystrym wzrokiem. Z wyglądu przypominał człowieka lecz jego skóra była czerwona a z czoła wyrastały różki. Gad sapnął tylko prostując się i stając obok Adieny wyczekując na to co zrobi piekielny.
Awatar użytkownika
Assasello
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Piekielny - Diabeł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Assasello »

Diabeł był nierad. Po pierwsze, wydał masę ciężko zarobionych pieniędzy na wróżkę która miała mu wskazać możliwość spotkania pierwszego lepszego smoka – czemu akurat pradawnej gadziny, sam nie był pewien. Po drugie, te pieniądzu były właśnie ciężko zarobione, a jak powszechnie wiadomo diabeł aby mieć szacunek do samego siebie powinien pozyskiwać fundusze łatwo, nieuczciwie i w sposób związany z szeroko pojętym cwaniactwem. O ostatniej przygodzie z anielicą zdążył prawie zapomnieć – na tyle na ile pozwalało mu to zreobić jj imię zapisane na czarnej liście.
Westchnął siarczyście siedząc na kamieniu. Ubawiony, zadowolony i ogólnie w dobrym nastroju – sodowanym pojawieniem się smoka – jeszcze kilka chwil obserwował zajście pomiędzy pradawnym, a śmiertelniczką. Kiedy spojrzenie smoka padło nań nie odwrócił wzroku, a wrodzoną sobie bezskutecznością pomachał mu. Przedstawienie czas było zacząć.
Powstał więc i skupiwszy moc piekielnego ognia uczynił dwa buchające płomienie po bokach które utrzymał na kilkanaście kroków którymi to chyżo i gonie zbliżył się do dwójki. Dopiero kiedy tak stanął, zagasił płomienie – chociaż trawa jeszcze kopciła się pozostawiając niepiękną woń.
- Witam was, a w szczególności ciebie smoku! - Skłonił się godnie łe płomyki drgały mu w oczach, oblicze miał chytre z trudem zmuszane by nie było jeszcze bardziej odpychające.
- Jestem Assasello Enfersoufre i przybywam tutaj z zupełnie prawdziwą ofertą! To jedyna taka okazja w całej krainie. Chciałbym ci zaoferować coś co nazywam ubezpieczeniem – położył nacisk na te słowo niczym na tajemne zaklęcie, teraz postanowił chodzić na boki dla lepszego efektu swej oferty.
- Ile razy ci wstrętni poszukiwane przychód i awanturnicy próbowali penetrować twe jaskinie? Tfu, wstępni! Ile razy długowieczny sen przerywali ludzie? Wojny, zawieruchy, polityka. To wszystko zmieszało bezpieczeństwo pańskich skarbów. Powodowało niepokój. - Uśmiechnął się minął zatytułowaną: jestem twoim kumplem, rogaty kumplem. Spauzował.
- Więc oto przybywam ja z ofertą ubezpieczenia – po raz kolejny śmienie podkreślił te słowo. - Wyceniam ryzyko straty Twych skarbów, ty płacisz mi pewien procent ich wartości każdego roku. Jeśli je stracisz, moja firma musi zwrócicie ci równoważność pieniężna – przemilczał, że jak zawsze jest jednoosobową i co prawda czasem zatrudniał ludzi ale jako odźwiernych. Wszystko zakończył piekielnym uśmiechem wsłuchując się w reakcje.
Awatar użytkownika
Adiena
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adiena »

Taronis zaczynał coraz bardziej się denerwować. Wiercił się, parskał i prychał. Zdenerwowana Adiena wyciągnęła z torby starą, czarną chustę i przywiązała ją do uzdy tak, by zakrywała koniowi oczy. Po kilku chwilach ogier uspokoił się, a kobieta mogła spokojnie porozmawiać z przybyszami.

- Zwę się Adiena Vanator, wielu nazywa mnie też Mężną. Co tu robię? A czy nie wolno mi wybrać się na poranną przejażdżkę? Bynajmniej nie jestem kurą domową co z rana pichci śniadanko dla kochanego mężulka i chordy bachorów. - powiedziała dość ostro, gdyż poczuła się urażona wypowiedzią smoka. - Każdy uważa, że baba ma siedzieć w domu i być posłuszna mężowi. I gdzie tu jest sprawiedliwość, psia kość! - odrzekła jakby sama do siebie i splunęła.

Propozycja diabła skierowana do smoka z początku rozśmieszyła Adienę. Jaką ochronę mógłby dać wielkiemu smokowi zwykły piekielny? Po chwili zrozumiała, że ona sama potrzebuje ochroniarza. Harmon za pewne już jej szuka, a następnym razem Mężna może nie mieć tyle szczęścia.

- O jakiej ochronie mówisz, hę? - powiedziała opierając ostrze miecza na klatce piersiowej Assasello. Poczuła na sobie jego ogniste spojrzenie, przez które dziewczyna poczuła się skrępowana. Mimo tego wciąż dociskała miecz do torsu diabła blokując go w ten sposób. W tej niemiłej atmosferze czekała na odpowiedź rogatego mężczyzny.
Awatar użytkownika
Artemigor
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Artemigor »

Artemigor słuchał słów piekielnego z coraz większym rozbawieniem, a po chwili zaczął po cichu otwierać paszczę w szerokim uśmiechu. Nie rozumiał czemu diabeł chciał ubezpieczyć jego skarby, tym bardziej nie wiedział jakim sposobem mógłby go ubezpieczyć. Choć smok i tak wiedział że oferty nie sposób ani nawet nie można przyjąć to postanowił się dowiedzieć co nie co. Najpierw jednak postanowił uspokoić trochę konia, nie chciał spłoszyć biedaka zwłaszcza po tym co zamierzał uczynić.
Stłumił magią rzeczywistość jaką koń mógł postrzegać swoimi zmysłami i roztoczył przed nim tę samą polanę na której byli tylko bez smoka i piekielnego. Dla towarzysza Adieny istniała tylko ona oraz wyimaginowana polana na której rzekomo się znajdował.
Teraz zwrócił swą uwagę na Assasello i odchodząc nieco dalej rozłożył skrzydła.
- Powiedz, mój rogaty przyjacielu. Czy sądzisz iż sam nie potrafiłbym zadbać o swe majątki? jakby chcąc nadać swoim słowom moc, uderzył skrzydłami i wystrzelił w powietrze niczym kula armatnia. Po czym znalazłszy się nad koronami drzew rozwarł paszczę i wyplunął ogromny pióropusz ognia zakrywając widok na niebo w promieniu całej polany tak że zdawało się iż niebo płonie. Żar jaki lał z płomienistego dywanu nie zapalił koron drzew ale od razu je zwęglił. Potem zadarł głowę w górę i zaczął zbierać kulę ognia przed pyskiem. Gdy ta rozrosła się do rozmiarów drugiej części smoka wypuścił ją z ust posyłając hen w górę aż za płaszczyzną astralną. Zniknęła po chwili w wybuchu który zmiótł z nieba chmury. Artemigor wrócił na polanę dla lepszego efektu lądując z impetem.
- szczerze przyjacielu rogaty, nie wiele jest istot nawet w masie zebranej która zdolna byłaby bez strachu przed moje obliczę stanąć. Ale nawet jeśli jakowaś by się znalazła, to stoi za mną całe Karnstein którego książę Medard von Karnstein pilnuje mojego majątku i snu jeśli na taki się udaję. Lepszej ochrony niż Nekromanta wampirzy mi nie potrzeba. Przeto pytam Ciebie, jaką ochronę chcesz mi dać?- przerwał na chwilę spoglądając w oczy Assasello. - Nie przyjacielu, ochrony mi żadnej nie zapewnisz. Przeto ja wyjdę z kontrpropozycją. Księstwo Karnsteinu ciągle rośnie i potrzebuje ludzi z pomysłem na odpowiednich stanowiskach. Ty, mój rogaty przyjacielu, masz pomysły, ale brakuje Ci zaplecza żeby ich dokonać. Smok wprawnie naciskał na nazwę księstwa o który głośno było ostatnimi czasy. – Księstwo które prężnie się rozwija potrzebuję wprawnych mówców. Rozważ przody mą ofertę. – zaczekał chwilę. – Proponuję ci posadę Mediatora i obywatelstwo Karnsteinu. O płacę nie martw się albowiem wstępnie proponuję Ci 200 Anperisów na miesiąc po odliczeniu opodatkowania na zakwaterowanie. W przeliczeniu na ogólną walutę Ruenów daje jej dziesięciokroć.
Smok skończył z diabłem i teraz ochoczo wrócił do kobiety. Nie znalazł w swoich słowach tego o co oskarżyła go Adiena nie mniej jednak nie chciał jej zrazić. Może dla ludzi któreś z jego słów istotnie brzmiały jak zniewaga.
- W słowach moich zniewagi nie było, i mieć nie miało być. Jeśli takowych się doszukałaś, wiedz zali że to nie zamierzone było. Przeto wybacz niewiasto i urazy nie chowaj. odczekał chwilę po czym mówił dalej. – pytałaś zali o ochronę, więc i Tobie propozycję złożę. Dołącz do mojej gildii najemników, lub do armii Karnsteinu. Obywatelstwo w zamian, strawę i kwaterunek daję. Co zaś ochrony się tyczy, azyl mogę zapewnić dalej zależnie co wybierzesz jeśli Armię, to układać się z Księciem Ci przyjdzie nie ze mną. Żołd ich chyba na 150 Anperisów opiewa. Jeśli zaś najemników wybierzesz, zyskasz moją przychylność a cała gildia za tobą stanie, bo takie panują u nas zasady. O przeszłość pytać, nikt nie będzie. Sprawę wynagrodzenia stałego 300 stoi. Co zaś łupów się tyczy każda drużyna dzieli z nich zyski równo między siebie. Za misje i pomoc w bitwach osobna wypłata się należy, wysokość której proporcjonalnie do zagrożenia wzrasta. Więcej opowiem jeśli dołączysz do Smoczej Gwardii. O konia się nie martw sprawiłem tylko by nie widział mnie i piekielnego. Niech się Twój ogier nie zamartwia naszym widokiem. Nie lubię gdy krzywda się zwierzętom dzieje.
Zamilknął smok i stojąc nie opodal Adieny czekał na odpowiedź obojga.
Ostatnio edytowane przez Arayo 11 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Powód: Przypominam o regulaminie pisania postów.
Awatar użytkownika
Assasello
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Piekielny - Diabeł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Assasello »

Azali przyglądał się bojowo nastawionej kobiecie badawczo ze wzrokiem przejawiającym ślady rozbawienia i zmieszania. Przechylił głowę na bok jakby próbując ją dostrzec z innej perspektywy. Potrząsł głową. Zamknął oczy. Ziewnął. Nic na nic. Aura wojowniczy wciąż pozostawała dla diabła istniejącą, lecz słabą emanacją której poprawnie sczytać nie potrafił. Inny słowy właścicielka aury zmalała w jego oczach do podrzędnej pchły.
- Wiesz kim ja jestem? Diabłem? Mówi ci to coś? Rogi, siarka, ogień, piekło, łapiesz? Diabły, łapiesz? Palimy ludzi i gwałcimy wioski czy jakoś tak, przez to, że się mi myli nigdy w tym nie byłem dobry. Ty natomiast zachowujesz się jak ostatnia dzikuska.
Zupełnie lekceważąco odsunął się krok w tył i ominął wdzięcznie aby móc bezpośrednio zwracać się do smoka. Przybrał pewną siebie, możliwie jak najgodniejszą postawę, zadarł głowę wysoko, jeszcze tylko prychnął w stronę Adieny.
-Niestety, nie mogę pracować dla nikogo więcej poza takim wielkie, rogatym któremu jedzie z pyska, może znasz – wykręcił się sprytnie. - Jednak pozwał mi wróci od ubezpieczenia. Mechanizm jest prosty. Ubezpieczasz swe skarby. Nie znaczy to, że ja ich pilnuję. Każdego roku płacisz pewną kwotę. Jeśli ukaraną twe skarby jestem zmuszony wypłacić ci za nie bonifikatę. Jeśli dany rok będzie dobry, to jest mój zysk. Tak między nami... - dyplomata pochylił się i zniżył głos pozorując poufały szept do wielkiej gadziny. - To wyjątkowa okazja. Czuję, że za kilkaset lat będzie to typowy biznes skrybów. Wyobraź sobie, my w kartach historii zapisani jako pierwsi... - Nagle zmienił ton na rzeczowy. - To co, podejmować się wyceny ryzyka?
Awatar użytkownika
Adiena
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adiena »

Diabeł powoli zaczynał irytować Adienę. Nie wiedzieć czemu, wcale nie budził u niej strachu.

- Wierz mi, demonie, nie lękam się śmierci i bólu. Tyle razy miałam z nią do czynienia, że przygotowałam się do niej. Trwogi nie budzi we mnie obietnica tortur, z cierpieniem też jestem obeznana. Jak zapewne zdążyłeś zauważyć stoję oko w oko ze smokiem. A przecież większość ludzi uciekłoby z krzykiem. - powiedziała do Assasello wciąż starając się nie tracić z nim kontaktu wzrokowego. Po chwili zwróciła się do smoka.

- Dziękuję za propozycję, Artemigorze, lecz niestety muszę ją odrzucić. Prawda, twoja gildia jest kuszącym kąskiem, lecz armia Nandan - Ther nie pozwoli mi odejść. Nie chciałabym też opuszczać przyjaciół z tegoż miasta. Może kiedyś przyjdzie mi bronić twego imienia. Lecz, smoku... Mam do ciebie pytanie. Jak to jest latać? Zawsze chciałam tego doświadczyć. To musi być niesamowite, tak szybować w przestworzach... - powiedziała, po czym westchnęła i uśmiechnęła się zamyślona. - Wiele bym dała, by móc tak sobie beztrosko polatać.

Taronis dziwnie ciągnął się w stronę lasu. Jakby chciał coś pokazać Adienie. Kobieta na początku ignorowała zachowanie konia, lecz po pewnym czasie zwróciła się do konia.

- Co jest, Taronis? Coś się stało? - powiedziała głaszcząc go po chrapach. Ten zrobił kilka kroków w stronę lasu. Trochę zmęczona jego zachowaniem poszła za nim i wtedy zauważyła dwie pary oczu w krzakach.

- Czyżby ktoś nas śledził? - powiedziała dość głośno, po czym spojrzała na towarzyszy.
Awatar użytkownika
Artemigor
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Artemigor »

Smok nużył się co raz bardziej nieudolnymi próbami diabła położenia swych łap na jego skarbnicy. Zwłaszcza że rogaty nie przyjmował do swej świadomości faktu iż skarbiec znajduję się pod pieczą księcia Karnsteinu w miejscu gdzie nawet król Azur z niegdysiejszego Wielkiego Imperium Zachodniego nie ośmieliłby się z całą swoją armią wtargnąć na włości smoka. Artemigor ziewnął potężnie ignorując diabła położył się leniwie na przeciw kobiety. Wysłuchał jej słów a potem puścił zrezygnowany syk z wnętrza swych płuc. Miał cichą nadzieję zwerbowania kobiety na swe usługi. Imponowała mu jej odwaga i stanowczość a jednocześnie czuł że mogła by stanowić odpowiednie dopełnienie jego dwóch najlepszych najemników. Niestety nie mogąc jej na razie zwerbować postanowił przynajmniej ugasić zapał rogatego.
- Znam Cabala i zapadł by się pod ziemię, gdyby wiedział iż jego podwładni potrafią być tak nudząco nieudolni. Nudzi mnie ta konwersacja diable, skarbu mojego nie dostaniesz, ale jeśli bardzo chcesz możesz się po niego ustawić w kolejce. Diabły nie są zbyt, smaczni. Odejdź lub stań do walki.
Powiedział Gad stając w całej swej okazałości na przeciw Azaliego. Wtedy krzaki poruszyły się i za plecami smoka wyłoniły się jakieś postacie. Art nie mógł widzieć kto to był ale wyczuwał ludzi i nie tylko.
Nie było wyjścia musiał najpierw zająć się diabłem jeśli ten nie odejdzie, jednocześnie martwił się o Adienę, nie wyczuwał dokładnie ilości przeciwników. Diabłem się nie przejmował, albo ten mu ucieknie albo skończy jako posiłek dość niesmaczny.
Awatar użytkownika
Assasello
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Piekielny - Diabeł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Assasello »

Azai spojrzał badawczo na smoka kompletnie ignorując kobietę. Artemigor jak na smoka, w prywatnym mniemaniu diabła, był wyjątkowo mało cierpliwy. Z tego co wiedział smoka było trudno zdenerwować, znane były z swej lubości w bawieniu się mniejszymi istotami i sądów które zachowywały dla siebie. Ta gadzina nie pasowała do jego wizji smoka. Jednak zawziął się jak to często zdarza się upartemu czartowi i wystąpił hardo do przodu puszczając mimo uszu przytyki.
-Jeśli myślisz smoku, że interesuje mnie Twój skarb, me serce krawcu pod ciężarem tak ciężkich oskarżeń. Ja pragnę tylko zawiązać z tobą niepowtarzalną umowę. Może to jeszcze przemyśleć... Tymczasem ja ci potowarzyszę i wycenię ryzyko. Za darmo!
Stwierdził spokojnie, nie przejmując się wieścią o ewentualnym towarzystwie. Cóż, pozostało tylko czekać. Drapało się w tył głowy i zrobił to co mu właśnie pozostało – czekał. W ramach tylko troski o własne bezpieczeństwo sprawdził zamocowanie sygnetu na palcu.
Awatar użytkownika
Adiena
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adiena »

Adiena po pewnym czasie nie zwracała już uwagi na słowa smoka i piekielnego. Zainteresowały ją oczy skryte w krzakach. Powoli podeszła do zarośli.

- Zauważyła nas! - powiedziała jedna z postaci.
- Chicho bądź, idzie tu. - odrzekła druga.

Adiena stanęła przed krzakami, chwilę się im przyglądała, po czym jednym susem znalazła się tuż przy przybyszach.

- Mamy gości, panowie. - powiedziała ciągnąc za kołnierz dwóch kilkunastoletnich chłopców. Na oko można było stwierdzić, iż nie pochodzili z bogatych rodzin. Chodzili boso, w podartych, starych ubraniach.

- Matko... To diabeł! - krzyknął jeden z młodzieniaszków mocno się blokując.
- Niech nas pan smok nie zjada, my nie chcieliśmy... - powiedział drugi, trochę spokojniejszy.

Adiena ustawiła chłopców między nią a Assasello tak, by nie mogli uciec.

- Wiecie, że to nieładnie podsłuchiwać, co? - powiedziała do " szpiegów " ostrym tonem.
Awatar użytkownika
Artemigor
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Artemigor »

Jeżeli rogaty myślał że trafił na starego smoka którego rozrywką było mącenie w głowach innych istot to się przeliczył. Art był młody i porywczy i nie raz brał udział w walkach tylko dlatego że czuł taką potrzebę. Choć był już dość sporych wymiarów, nadal miał na swoim karku zaledwie kilka setek lat więc można powiedzieć że jest nastolatkiem. Smok nie był w dobrym przedstawicielem swojego gatunku gdyż został wychowany przez człowieka a ten o smokach wiedziął tyle co żeglarz o uprawie pól.
Z pyska poczęła wydobywać się para a oczy lśniły blaskiem w których drzemała pradawna magia. Zaczął powoli okrążać rogatego niczym hiena swoją ofiarę badając jak zaatakować.
Temperatura wokół zaczęła gwałtownie spadać a tam gdzie smok stawiał kroki pozostawały zamarznięte odciski. Smok zbierał ciepło z ciała rogatego, znacznie oziębiając go aż koniuszki palców mu posiniały.
Wtem przez myśl przebiegła myśl niezwykła, skoro diabeł sam się prosi do towarzystwa można o wykorzystać. Nadal krążąc wokół Azaliego Art zaczął przemawiać.
- jesteś pewien że chcesz mi towarzyszyć? Niebezpieczeństwa podróży jakie odbywam zabiją nawet doświadczonego woja. Będziemy podróżować dzień i noc, w deszczu i suszy, upale i mrozieeee. –
Ostatnie słowa wypowiedział wydmuchując chmurę zimnego powietrza w azaliego.
W tym czasie z krzaków wyszły dzieci na co smok pozornie nie zareagował. Pozornie, bo wysłał swoje myśli do Adieny.
- zajmiesz się tymi dziećmi? Ja muszę dokończyć sprawę z rogatym, a ten czepił się jak krasnolud swego młota. Mam nadzieje że się odczepi zanim ziirytuje mnie do tego stopnia że go zjem. Jeszcze jedno, te dzieci to nie jedyni obserwatorzy w tym lesie, wiatr niesie zapach potu i koni. Nie wiem ilu ale więcej niż jednego.-

Wrócił do Rogatego i wyszczerzył się w diabolicznym uśmiechu śwmiercionoścych, długich jak sztylety kły.
- Więc chcesz ze mną podóżować? Powiedz mi jaki z Ciebie pożytek w podróży mogę mieć? Zwłaszcza na planach niebieskich gdzie tacy jak Ty nie mają wstępu?-
Czekając na odpowiedź odwrócił się do dzieci zmieniając minę na towarzyską i powiedział.
- Nieobawiajajcie się, jesteście za mali żeby stanowić nawet przekąskę, po za tym już jadłem. Powiedzcie za to co robicie tu w lesie? Czemu czailiście się w krzakach?


////Sorki że tak późno, ostatnio praca dała mi w kość. Sumen sumen
Ostatnio edytowane przez Arayo 11 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Powód: Wszelkie dopiski niezwiązane z fabułą, nie sa mile widziane w postach. Unikaj takich rzeczy, a informacje możesz przekazywać poprzez PW.
Awatar użytkownika
Assasello
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Piekielny - Diabeł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Assasello »

Azali wiedział kiedy ma się zamknąć. Nie znaczyło to oczywiście, iż robił to zawsze, w porównaniu do ludzkich polityków jego wiedza na temat chwil kiedy powinno się zamilknąć i wstrzymać gniew była nader skąp lecz bił pod tym względem większość swych rogatych braci. Więc wykorzystał ową zdolność w pełnym zakresie, puścił wątpliwości i potwarze mimo uszu, zrobił wile głębokich oddechów coby uspokoić skołatane nerwy i nie dymić ze złości. I kwintal gracją glłową potwierdzając chęci podróżowania ze smokiem. W ramach obowiązku wyceny ryzyka rzecz jasne – czego już nie powtórzył.
Diabeł spojrzał na dzieciaki i dbając o swój wizerunek najpierw jednego, a potem drugiego obdarzył złowrogim uśmiechem, wyszczerzeniem zębów i łapczywym oblizaniem się. Nie aby miał zamiar ich jeść, zresztą tylko widać było ich biedę ale również czuć – a śmierdzący posiłek na pewno nie pasował pewnikowi. Zrobił kierunek w stronę jednego z chłopców z wyciągniętą dłonią.
To wystarczyło aby ten defektował w płynie na ziemię. Budowanie wizerunku zakończył powodzeniem. Dzieciaki milczał.
-Ja natomiast jestem głodny, a tylko prawda może mnie przed wami ochronić.
-Zzza... zapłacił. - Jeden z chłopców odrzekł bojaźliwie. Pozostało tylko wydobyć kto. Azali czuł, że wcielenie się w rolę złego diabła da dobre rezultaty z kontrastem dwóch udających dobrych towarzyszy.
Awatar użytkownika
Adiena
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adiena »

Adiena zniesmaczona spojrzała na jednego z chłopców, po czym zdenerwowana powiedziała do niego:

- Weź się w garść, chłopie! Żaden porządny wojak nie robi w gacie! - krzyknęła i odepchnęła młodzieniaszków do przodu, w stronę Artemigora. - Kto was tu przysłał, mówić? Czyżby Harmon?

Kobieta nie otrzymała odpowiedzi, lecz czuła, że to mogła byś sprawka jej wroga.

- No żeby dzieci przekupić to już trzeba być świnią... - pomyślała i spojrzała na przerażonych chłopców - Macie tu trochę pieniędzy i uciekajcie do domów. A temu waszemu panu powiecie, że nikogo nie znaleźliście, zrozumiano? - powiedziała i wręczyła jednemu sakiewkę. " Szpiedzy " z uśmiechem uciekli w stronę wioski zostawiając po sobie tylko niemiły zapach.

- Mówisz, że będziemy mieć więcej gości, smoku? Dobrze. Mam ochotę powalczyć. - powiedziała bawiąc się mieczem. Popatrzyła na las. Faktycznie było tam wyjątkowo ruchliwie. Po chwili wskoczyła na konia. O wiele pewniej czuła się w siodle niż na ziemi.
Awatar użytkownika
Artemigor
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Artemigor »

Smok zmierzył wzrokiem dzieci a potem Adienę. Nie wiedział o zdarzeniach jakie zaszły między nią a osobnikiem wynajmujących „szpiegów” ale wiedział że ktokolwiek wysyła dzieci w taką misję jest człowiekiem o czarnym sercu i pozbawionym skrupułów. Tylko chwilę zastanawiał się w mgnieniu oka obmyślając co zrobić. Pomyślał że to dobra pora by udzielić wojowniczce kredytu, który być może będzie mógł odebrać w przyszłości. Najpierw rzucił krótko do diabła.
- „Pakta parle” – posługując się starożytnym smoczym zaklinając w słowach potężną moc przysięgi.
- dopóki nasza podróż będzie trwać dopóty żadne z nas na siebie ręki podnieść nie zdoła. A ten który waży się na taki czyn niech w jednej chwili strawion będzie przez Święty Ogień smoków.
W następnej chwili odwrócił się o Audieny i uśmiechnął szeroko.
- Zgotujmy naszym „przyjaciołom” płomienne powitanie. Ale najpierw musimy się zamaskować, nikt o zdrowych zmysłach nie zaatakuje smoka i piekielnego bez armii i maszyn miotających włócznie. Było by dobrze gdyby rogaty zniknął z pola widzenia albo skrył swoją prawdziwą postać. Ja zamienię się miejscami z twoim rumakiem.-
Smok umilkł na chwilę a potem niewyraźnie zamajaczył by przybrać postać ogiera Audieny.
- nie mogą być daleko, inaczej nie posyłali by dzieci. Najpewniej czekają gdzieś nie daleko.
Kopia rumaka Audieny podeszła do niej i kontynuowała.
- w tej postaci nie wzbudzę podejrzeń a zostanę blisko Ciebie w razie potrzeby – potem dodał ciszej – może nasi „szpiedzy” wiedzą coś więcej. Mogła byś z nimi porozmawiać?
Artemigor poczuł że czas na dobrą akcję i łuski go swędziły żeby porządnie się „zabawić”.
Awatar użytkownika
Assasello
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Piekielny - Diabeł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Assasello »

Gdyby śmiech mógł zabijać i gdyby Azali z trudem się nie powstrzymał się przed jakże radosną rubaszną reakcją - zapewne wszyscy wkoło leżeliby nie tylko trupem co już zostaliby przemienieni na proch. Niestety, ku nieszczęściu rogatego nie tylko nie posiadał takich mocy co nigdy ich nie posiądzie. Miast tego chrząknął kilka razy wymownie spoglądając na smoka i wciąż wkładając olbrzymi wysiłek aby nie roześmiać się gadzinie w twarz – bo to mogłoby się skończyć dla Azaliego zostaniem kupką popiołów.
Bo trzeba wiedzieć, że zaklinanie prawnika na jakiekolwiek formy pokrewne z prawem – bo w słowach Assasello nie wyczuł jakiejkolwiek magii natomiast zrozumiał sens. Tym śmieszniejsze dla piekielnego prawnika było przyjmowanie od kogokolwiek przysięgi bez zgody drugiej strony. Owszem, znał takie przypadki – w niektórych systemach prawnych i kulturach robiono tak na czyimś terenie albo od wasalów. Pokręcił głową niechętnie i przemilczał fakt. Wszak wykłócanie się i uświadomienia smoka nie przyniosłoby mu nic poza lepszym samopoczuciem.
Które już i tak miał dobre.
Za to szykowała się bitka w której oczywiście diabeł nie miał zamiaru uczestniczyć mając to za przeje barbarzyństwa ale oglądać już o wiele chętniej. Więc zupełnie nieskrępowany przemienił się w smoliście czarnego, brudnego psa. Zwierzę dość duże, o oklapniętych uszach śmierdziało siarką zapachem niemal dławiącym, wręcz cuchnął. Miało to swoje zalety – odstraszało pchły chroniąc przed przykrą niespodzianką po powrocie do własnej formy. I oczy – były czerwone, przekrwione zdawały się świecić w ciemności złowrogim blaskiem. Przemiana nie była doskonała, wychodził zeń diabeł.
Zamerdał ogonem, szczeknął doniośle i odsunął się na bok kładąc się na trawie jak przed dobrym widowiskiem. Ścierać na wietrze drgała niczym małe płomyki.
Awatar użytkownika
Adiena
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adiena »

Adiena zachwycona patrzyła na przemiany pobratymców. Kochała magię, niestety sama nie miała tego typu talentów. Miała wielką nadzieję, że kiedyś opanuje jakieś magiczne sztuczki. Mimowolnie uśmiechnęła się. Co prawda Assasello nie był zbyt urodziwym psiakiem, lecz Artemigor był jak lustrzane odbicie Taronisa. Kobieta zeszła z konia, zdjęła z niego wszystkie potrzebne rzeczy i pogłaskała go po łbie.

- Do domu, ale cwałem. - powiedziała mu do ucha i klepnęła w zad. Po pewnym czasie koń zniknął gdzieś za horyzontem. - Nie przydałby mi się teraz. A nie chcę, żeby znowu cierpiał. - powiedziała do towarzyszy i podeszła do Artemigora. Na wszelki wypadek schowała swoje rzeczy w krzakach zostawiając sobie tylko bukłak z wodą, miecz i kilka sztyletów.

Czekali. Było już słychać tętent kopyt. Adiena była spokojna. Nie raz walczyła z armią dużo większą od swojej. Nie wiedziała tylko, czy nie zostanie sama. Nie była do końca pewna, czy może polegać na swoich nowych towarzyszach.

- Musimy walczyć zespołowo. Żadne z nas nie poradzi sobie w pojedynkę. Trzeba się zgrać. - powiedziała patrząc na Artemigora.

Pierwsze konie wychyliły łby z lasu. Kolejni jeźdźcy zaczęli otaczać Adienę i jej "konia". Krążyli dookoła nich bacznie ich obserwując. Kobieta straciła z oczu Azaliego. Nie wiedzieć czemu, zmartwiła się. Nie miała niestety możliwości większego ruchu i nie chciała też zaczynać walki tak szybko. Udając, że wszystko jest w porządku stała i liczyła wrogów.
Zablokowany

Wróć do „Równiny Theryjskie”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości