Równiny Theryjskie[ Równiny niedaleko Nandan - Ther ] Przejażdżka

Spokojna równina zamieszkana głównie przez pokojowo nastawione elfy i ludzi. To właśnie na niej znajduje się słynne Jezioro Czarodziejek i zamek, w którym się spotykają. Na równinie położone jest również osławione królestwo Nandan- Theru. To harmonijna kraina rzek, jezior i lasów.
Awatar użytkownika
Adiena
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adiena »

Adiena zachwycona patrzyła na przemiany pobratymców. Kochała magię, niestety sama nie miała tego typu talentów. Miała wielką nadzieję, że kiedyś opanuje jakieś magiczne sztuczki. Mimowolnie uśmiechnęła się. Co prawda Assasello nie był zbyt urodziwym psiakiem, lecz Artemigor był jak lustrzane odbicie Taronisa. Kobieta zeszła z konia, zdjęła z niego wszystkie potrzebne rzeczy i pogłaskała go po łbie.

- Do domu, ale cwałem. - powiedziała mu do ucha i klepnęła w zad. Po pewnym czasie koń zniknął gdzieś za horyzontem. - Nie przydałby mi się teraz. A nie chcę, żeby znowu cierpiał. - powiedziała do towarzyszy i podeszła do Artemigora. Na wszelki wypadek schowała swoje rzeczy w krzakach zostawiając sobie tylko bukłak z wodą, miecz i kilka sztyletów.

Czekali. Było już słychać tętent kopyt. Adiena była spokojna. Nie raz walczyła z armią dużo większą od swojej. Nie wiedziała tylko, czy nie zostanie sama. Nie była do końca pewna, czy może polegać na swoich nowych towarzyszach.

- Musimy walczyć zespołowo. Żadne z nas nie poradzi sobie w pojedynkę. Trzeba się zgrać. - powiedziała patrząc na Artemigora.

Pierwsze konie wychyliły łby z lasu. Kolejni jeźdźcy zaczęli otaczać Adienę i jej "konia". Krążyli dookoła nich bacznie ich obserwując. Kobieta straciła z oczu Azaliego. Nie wiedzieć czemu, zmartwiła się. Nie miała niestety możliwości większego ruchu i nie chciała też zaczynać walki tak szybko. Udając, że wszystko jest w porządku stała i liczyła wrogów.
Awatar użytkownika
Artemigor
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Artemigor »

Smok odczekał chwilę gdy wojowniczka żegnała się ze swoim czworo kopytnym towarzyszem. Imponowała mu jej troska o zwierzę, zwłaszcza w czasach gdy ludzie zapominali o tym że swoje istnienie zawdzięczają naturze.
Artemigor wiernie wczuł się w rolę „konia” cicho rżąc ogłaszając gotowość bojową. Naliczył jak dotąd czterech jeźdźców ale nie wiedział czy ktoś jeszcze czai się w zaroślach. Jeźdźcy nie zaatakowali bezmyślnie a spokojnie szacowali swoje siły. Nie wróżyło to dobrze, ich opanowanie i chłodna kalkulacja mówiła sama za się. Zawodowcy. Nie wiadomo na razie czy to najemnicy czy też płatni zabójcy. Smok wysłał swoje myśli do Adieny.
- poznajesz kogoś? Było by mi łatwiej gdybym wiedział że nie ma wśród naszych „gości” równie nie „tuzinkowych” jegomości jak ja. Gdyby było naprawdę źlę wskakuj na mnie i trzymaj się mocno szyi bo będziemy torować drogę ucieczki jak nikt dotąd tego nie robił.
Łuskoskóry czekał cierpliwie wpatrując się w przeciwników a ci wytrwale szacowali swoje siły. Art gotów był skoczyć na nich w mgnieniu oka, ale wolał nie natknąć się na jakieś zaczarowane ostrza, miał parę niemiłych spotkań z takimi przedmiotami i od tamtej pory starał się ich unikać. Postać „konia” stała grzecznie u boku Adieny.
Awatar użytkownika
Assasello
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Piekielny - Diabeł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Assasello »

Diabeł w postaci psa położył się płasko w kępie trawy mając zupełnie za nic losy swych towarzyszy. Piekielny uważał przemoc za przejaw prymitywizmu i barbarzyńca, a on oczywiście nie mógł sobie pozwolić na kalanie wizerunku prymitywną rzezią.
Pomijając już to, że mając smoka po swojej stronie większość problemów rozwiązywała się natychmiastowo. Więc Azali podrapał się za uchem i począł beznamiętnie wpatrywać się w widowisko.
Zbrojni prezentowali się słusznie, przyodziani głównie z lekkie pancerze, odrobinę zdekompletowane po czym można było wnioskować, iż kiedyś należały do kogoś innego. Gdyby Azali miał określić ich jednym słowem byłoby to: zakapior. W szczególności rzucił się mu w oczy starszy mężczyzna, już nie w sile wieku który co prawda dalej mógłby skrzywdzić kogoś dzierżona lancą lecz wyglądał raczej na wynajętego maga. Tego jeszcze brakowało. Nie mówiąc o tym ile jeszcze mogło się czaić. Tylko po co takie siły? Beznamiętne pytanie obijało się między klapniętymi w tej sytuacji uszami Azaliego. Diabeł czuł się bezpiecznie. Nawet gdy młyn zaczął się od...
...widowiskowej, bladoniebieskiej kuli wyładowań elektrycznych która z hukiem pomknęła z dłoni maga w stronę kobiety. Azali wystawił jęzor i oczekiwał rozwoju wypadków. W takich chwilach żałował, że nie ma czegoś do przekąszenia.
Awatar użytkownika
Adiena
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adiena »

Ośmiu. Tylu jeźdźców krążyło dookoła Adieny i jej towarzysza. Jeden z nich przyciągnął jej uwagę. Był starszy i zdecydowanie lepiej uzbrojony. Kobietę zaciekawiły jego oczy. Były całkiem czarne.

- To zapewne mag... - uznała. Niestety, zdała sobie z tego sprawę trochę za późno, bo już chwilę później wielka kula magicznej energii pomknęła w jej stronę. Adiena w ostatnim momencie skuliła się, jednocześnie unikając pocisku. Wtedy zrozumiała, że przeciwnicy nie mają zamiaru rozmawiać. Spojrzała na Artemigora i lekko się uśmiechnęła.

- Mam nadzieję, że się szanowny pan nie obrazi, jeśli na pana wsiądę na chwilę... - powiedziała do niego cicho i wskoczyła na jego grzbiet. Z tej wysokości miała większe szanse.

Po chwili rozpoczęła się walka. Z pierwszymi dwoma przeciwnikami poszło łatwo. Potem robiło się coraz gorzej. Zabitych napastników co pewien czas zastępowali nowi, silniejsi, lepiej uzbrojeni. Nagle pojawiła się idealna okazja na atak. Mag stał tyłem do Adieny. Kilka metrów, jedno pchnięcie, a ten będzie martwy. Już miała pośpieszyć w jego stronę, gdy poczuła przeszywający ból w okolicy lewego barku. Strzała. Kobieta łapczywie chwyciła powietrze w płuca i za wszelką cenę starała się utrzymać na "koniu", ale kilka sekund później gruchnęła o ziemię.

- Artemigorze, chyba czas na przemianę! -krzyknęła do niego próbując się podnieść. Utrzymanie się na nogach było teraz dla niej priorytetem.
Awatar użytkownika
Artemigor
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Artemigor »

Artemigor udawał rumaka całkiem nieźle, niestety brak kłów i ziania ogniem skutecznie obniżały jego skuteczność bojową. Wiedział jednak że element zaskoczenia to najlepszy sprzymierzeniec gdy nie ma się żadnego planu ani informacji o przeciwniku.
Rumak wierzgnął kopytami i jeden z napastników wystrzelił z siedziska by po chwili wylądować na ziemi.
Smok uważnie przyglądał się magowi, miał cichą nadzieję że to mag uczeń lub nawet niższego stopnia. Mimo iż smoki są jednymi z najpotężniejszych istot, Artemigor ma dopiero 400 lat i można powiedzieć że jest nastolatkiem o ile nie dzieckiem wśród pobratymców. Wiedział że w starciu z mistrzem magii nie będzie mu łatwo.
Martwili go też jeźdźcy którzy trzymali się na razie z dala od serca bitwy. Mieli przewieszone przez ramie sporych rozmiarów kusze. Nie żeby go to specjalnie napawało strachem, ale dla zwykłego śmiertelnika bez jakiejkolwiek ochrony strzał z takiego potwora byłby wyrokiem śmierci na polu bitwy.
Wtem usłyszał skowyt przedmiotu który przecinał powietrze tuż nad jego łbem i po chwili jego jeździec leżał tuż za nim. Smok za późno zareagował i mimo desperackiej próby uniku Adiena była teraz ranna. Mówiła coś lecz jej głos nie doszedł do niczyjego ucha. Na polanie wyrósł smok o łusce czarnej jak smoła kładąc długi cień na wszystkich dookoła. Potężny i przerażający ryk, wydobywający się z wnętrza gadziej gardzieli, wstrząsnął polaną i wypłoszył stado ptactwa leśnego, które skrzecząc pofrunęło jak najdelej od miejsca gdzie znajdowali się walczący.
„Przepraszam” sapnął tylko do Adieny.
Nie mógł i nie potrafił sobie wybaczyć. Przecież obiecał że będzie jej bronił a mimo to teraz stała na chwiejących się nogach walcząc o łyk powietrza. Obietnica smoka rzecz święta, i głęboką plamą kładzie się rana wojowniczki na honorze Art’a. A nikt o zdrowych zmysłach nie chciałby plamić honoru smoka.

Ludzie z północy, zahartowani przez życie i ciągłe walki byli z przymusu twardzi i nieustępliwi a w boju przerażająco skuteczni. Lecz wśród nich była garstka ludzi obdarzonych Błogosławieństwem lub przekleństwem, zależy jak na to patrzeć. A zwało się ono „Berserker”. Berserkerzy a wirze walki potrafili siać jeszcze większe zniszczenie i grozę popadając w „bitewny szał”. Doprawdy jest to podnoszący na duchu widok jeśli jest się sprzymierzeńcem Berserkera. Lecz dla wrogów, to najgorszy koszmar na polu walki.
Smoki również wpadały w szał, ale bardzo rzadko i przeważnie tylko były to osobniki. Art jest młody... i jest wściekły. Jego oczy zmieniły się w dwie płomieniste szpary z nozdrzy nieprzerwanie buchały kłęby dymu. Przeciwnicy zamarli a nie którzy patrzyli na otoczenie nie wiedząc co się dzieję. Wszystko dookoła zaczęło się kołysać i tracić ostrość. Nie była to iluzja ani żadna sztuczka. Smok nie tylko gotował się od wewnątrz... gotował również powietrze wokół siebie.
Stanie zbyt blisko smoka mogło by doprowadzić do bardzo poważnych poparzeń. Tylko miejsce gdzie stała Adiena było bezpieczne dzięki temu że stała bezpośrednio za nim. Smok podgrzewał atmosferę ale tylko w promieniu 300 stopni, ostanie 60 stopni znajdujące się bezpośrednio za nim było jedyną strefą bezpieczeństwa.
Gardziel rozwarła się ponownie a polaną wstrząsnął drugi potężny, spędzający sen z powiek ryk. Paszcz smoka rozświetliła się na moment a chwilę później pióropusz ognia pokrył wszystko co stało przed smokiem. Ktoś strzelił ale strzała tylko odbiła się od łuski a smok skierował swój promień śmierci na biedaka który powierzył wiarę w swój cisowy łuk. Kilu jeźdźców którzy mieli nieszczęście stać za blisko smoka zostało zmiecionych razem z końmi potężnym ogonem.
Ci którzy mieli choć trochę oleju w głowie powinni uciekać lecz tego nie uczynili. Po chwili smok zrozumiał. Gdy dym i ogień trochę ustąpiły wyłonił się mag. Trochę poparzony lecz nadal groźny. Choć ogień z gardzieli smoka spopielił od razu pierwsze rzędy drzew mag zdołał przetrwać ten atak.
Postać podniosła kostur i zaczęła gromadzić energię. Art spojrzał na Adienę szukając trochę podpowiedzi.
Awatar użytkownika
Assasello
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Piekielny - Diabeł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Assasello »

Assasello najchętniej napiłby się. Nawet nie miał szczególnych wymagań, nie chciał słodkiego, lekkiego wina z południa czy wypalającej gardło i trzewia krasnoludziej gorzały. Nie chodziło mu nawet o alkohol, w gruncie rzeczy napiłby się nawet wody. Po prostu chciało się mu pić. Tak przynajmniej opowiadałby gładzącej gładzącej torsie pokusie któregoś z przyszłych dni. Lecz prawda musiała leżeć pomiędzy tym, a lękiem o nieudaną walkę oraz ciekawością – kto i po co angażuje aż tak znaczne siły. Biorąc pod uwagę, że diabły zwykle kłamią była to prawdopodobnie cała prawda i motywacja działań Azaliego. Tylko kogo to obchodziło?
Jeszcze raz w psiej postaci spojrzał na przetrwałego atak maga. Cóż, prezentował się na kogoś, kto pół życia spędził w siodle tylko po to aby drugą połowę zmarnować po równo na penetrowaniu starodawnych ruin i miękkich ciał wrogów do ostatniego trupa. Drgania rzeczywistości świadczyły, że ilość energii która wciąż gromadziła się między długimi, smukła my palcami maga mogłaby bez trudu wybić smocze serce z ciała – razem zresztą zawartości sporej dziury jaka po nim pewnie by zostało.
Diabeł przeklną w duchu kilka razy i jako pies uczynił kilkanaście susów na około tak aby obiec maga i dobrać się mu do tyłka – tak przynajmniej po raz kolejny opowiadałby rozbawiony dla podchmielonego audytorium. Prawda była smutniejsza, piekielny w środku drżał i niemal się nie modlił (na swoje nieszczęście nie miał do kogo) aby czarownik był za bardzo skupiony na swej magii aby nie zwracać szczególnej uwagi na psa. Na swoje szczęście Azali miał magię smoka której ferment w metafizyce sprawiał, że nikt się jego skromną osobą nie przejmował. Hałas, tak, również. Trzaskały iskry z dłoni maga, gorące powietrze wokół smoka na skutek różnicy ciśnień. Było głośno i groźnie.
Do czasu. Grunt to mieć styl, nie wygrać czy przegrać. Stylowi w mniemaniu Azaliego aby wygrywali albo z pełnią klasy dokonywali odwodu. Więc i w tej chwili diabeł postanowił być stylowy. Mag ku semu nieszczęściu zignorował psa za swymi plecami. Na stąpnie omal nie wrzasnął gdy za nim pojawił się nie tylko diabeł ale również jego aura zrzuciła przebranie i pełną siła dała o sobie znać.
- Buuuuuu cholerny smaciarzu! - Ze śmiechem krzyknął Azali i solidnym uderzeniem w potylicę powalił maga na ziemię i wobec zaistniałych okoliczności przyrody kopnął kilka razy leżącego w głowę aż pociekła krew. Nie uczynił tego co prawda z satysfakcją, a raczej z przykrego obowiązku dbania o renomę wszystkich diabłów świata. Niechętnie przyjrzał się nieprzytomnego jegomościowi, rozbroił go odrzucając najniebezpieczniejsze elementy ekwipunku – razem z tak sztampowym, że zabawnym nożem przy kostce – wszystko na bok. Westchnął rozbawiony.
- No to się czegoś dowiemy. - Stwierdził trochę do towarzyszy przygody, a trochę do siebie. - Macie coś do picia? - Tym razem zapytał dalej nie do końca rozumiejących co się stało konnych. Na swoje szczęście spojrzeli najpierw na diabła, a potem na smoka, smoka, smoka i nieprzytomnego maga...
Cwałem uciekali gdy Azali krzyczał za nimi, że mogli mu chodź wody dać i wygrażał się im.
Miał wszak za plecami kilkutonową smoczą machnę zagłady, a to dodaje zadziorności.
Awatar użytkownika
Adiena
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adiena »

Przed oczami Adieny na kilka chwil zrobiło się biało. Nie zauważyła nawet kiedy Artemigor z rumaka zmienił się w kilkutonowego gada. Kiedy odzyskała z powrotem świadomość, spojrzała na niego i lekko uśmiechnęła się. Smoki były stworzeniami, o które Adiena znała tylko z opowieści. Stworzenie to na żywo było jeszcze bardziej zadziwiające, niż w wyobraźni kobiety. Artemigor był wielki, lecz mimo tego szybki i zwinny. Jego majestatyczne ruchy przypominały taniec. Zapatrzona Mężna nie zauważyła nawet, kiedy znalazła się na ziemi. Leżąc tak patrzyła na smoka i jego działania. Ocucił ją podmuch ciepłego powietrza. Jak szybko zdążyła zauważyć, pochodził z pyska smoka. Wielki strumień ognia zaatakował wszystko, co znajdywało się przed smokiem. Na szczęście Adiena była bezpieczna za nim. Po pewnym czasie strzała wbita w ramię kobiety ponownie zaczęła dawać się we znaki.

- Raz kozie śmierć... - pokrzepiła się w myślach i złamała strzałę tuż przy grocie. Mocnym szarpnięciem od tyłu wyciągnęła drewniany kikut i jęknęła głośno. Był to raczej jęk ulgi, niż bólu. Chwilę potem wstała i rozejrzała się. Dookoła pełno było przysmażonych ciał i zwęglonych drzew. Nos Adieny został zaatakowany przez swąd palonego, ludzkiego mięsa. Kobieta nienawidziła tego zapachu, lecz jako wojowniczka musiała się z nim pogodzić. Kilku jeźdźców krążyło po okolicy, lecz szybko zniknęli w lesie. Ostatnim przeciwnikiem na polu walki był mag. Jego twarz była oszpecona przez dużą bliznę, przechodząca przez całe czoło i kończąca się przy lewym oku. Miał długą, siwą brodę i gdyby nie to można by go uznać za młodszego, gdyż jego ciało było w całkiem niezłej kondycji. W jego przypadku siła fizyczna była ostatnim zmartwieniem. Miotał kulami iskier w stronę smoka. Artemigor skutecznie zasłaniał Adienę, lecz nie był to dla niej dobry układ. Nie chciała, by w jej obronie cierpiał tak wspaniały osobnik. Na pewno któryś z pocisków trafił w smoka. Adiena chwyciła ponownie swój miecz i już chciała zajść maga z innej strony, gdy ten padł powalony przez Azaliego. W duchu Mężna była zawiedziona, lecz z drugiej strony nie miała sił na walkę z magiem.

- Dziękuję za pomoc, Artemigorze. - powiedziała stając przed nim i kłaniając się. - Gdyby nie Ty, już dawno leżałabym martwa. A ty, Assasello... - zwróciła się piekielnego. - Łap! - krzyknęła i rzuciła w jego stronę nieduży bukłak z wodą. Ruch ten był błędem. Od razu poczuła mocny ból w okolicy barku. Ponownie straciła kontrolę nad rytmicznością swoich oddechów i zakołysała się.
Awatar użytkownika
Artemigor
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Artemigor »

Smok wypuścił powietrze z głośnym sykiem wyrównując różnicę ciśnień spowodowaną zabawą z magią ognia. Spojrzał na nieprzytomnego maga i choć nie dał po sobie tego znać najchętniej połamał by mu parę kości. Miał nadzieje że mag nie będzie chętny do wyjawienia swoich tajemnic. Wtedy zabiorą go do Karnsteinu gdzie wybitni „detektywi” wyciągną z nieszczęśliwca wszystko, ale to absolutnie wszystko. Nawet najbardziej skrywane sekrety jego duszy. Ale to tylko w razie oporu „pacjenta”, narazie Art spojrzał na rogatego. Dziwny przypadek żeby diabelny ratował smoka i wojowniczkę z rąk maga, ale co w dzisiejszych czasach, w Alaranii było normalne. Smok delikatnie pokłonił się jemu i natychmiast przypomniał sobie o Adienie. Jeden rzut oka, błyskawiczny sprint przez polanę i ponownie był przy wojowniczce która chwiała się na nogach. Przytrzymał ją a potem zbliżył łeb do jej rany. Strzała nie weszła zbyt głęboko, ale wchodząc w bok i tak narobiła trochę szkód. Wysunął swój jęzor i polizał jej ranę. Na szczęście nie wyczuł trucizny choć pewien nie był.
- usiądź, na razie nic nam nie zagrozi a nie roztropnie byłoby zemdleć po drodze do domu.
rzekł do wojowniczki po czym odwrócił się do Azaliego.
- Dzięki Ci żeś w porę z pomocą przyszedł. Jestem Ci wdzięczny, ale teraz pora nam zabrać tę dziecinę gdzieś gdzie się zregeneruję. Natomiast co się tego maga tyczy to potrzebujemy grubych łańcuchów, zanim się obudzi. Mag jego kalibru może nieźle namieszać.
Awatar użytkownika
Assasello
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Piekielny - Diabeł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Assasello »

Diabeł starym zwyczajem powąchał wodę czy aby święconego płynu nie wciska się jego siarczanej osobie, a następnie wypił sporo, podszedł beztrosko i położył bukłak koło kobiety. Rzucił spojrzenie na maga, klnąc pod nosem na brak lin. Natomiast w swej torbie znalazł odpowiedni materia na knebel który w mig założył. Wyszedł ze słusznego poniekąd założenia, że jeśli mag opierał się głównie na słowach i gestach to bez nich, samą tylko myślą nie byłby w stanie wyrządzić im większej szkody.
Natomiast Azali miał diabelnie dobry pomysł, jak przystało na bycie diabłem jego pomysły musiały być diabelne. Łańcuchy i tym podobne rzeczy? Nie. Znał straszniejsze więzy które zniosą wszystko. Więc niedbale rzucił na swego sztucznego asystenta, odłożył torbę i ujął pergamin. Ważniak począł przygotowywać przybory pisarskie.
- Mości smoku, ale nie zjadaj go. Jeszcze na tym zarobimy. - Rzekł poważnie w stronę Artemigora samemu spisując umowę ubezpieczeniową obejmując... Zjedzenie przez Artemigora. W tym diabelskim tonie pragnął przywitać maga po przebudzeniu. Zastanawiał się tylko co miałoby zostać w roli płacy.
W takich to rozmyślaniach pisał sformułowania i powoływał się na prawodawstwo okolicznych ziem, nie dbając szczególnie o późniejsze możliwości realizacji jeśli umowę wyegzekwują w terbie natychmiastowym. Westchnął zadowolony.
Awatar użytkownika
Adiena
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adiena »

Zachowanie smoka zdziwiło kobietę. Nie sądziła, że takie stworzenie jak on może się interesować dobrem zwykłego człowieka. Kiedy ten polizał jej ranę, położyła dłoń na jego pysku i uśmiechnęła się.

- Jeszcze raz dziękuję. - powiedziała do niego przesuwając dłoń po jego twardej skórze. Był przyjemnie ciepły i chropowaty, jak bochen świeżego chleba. Właśnie... Adiena oprócz pieczenia rany poczuła skręcanie w brzuchu. Walka zmęczyła kobietę i ciało domagało się uzupełnienia zasobów energii. Powoli i uważnie udała się w stronę krzaków, w których schowała swoje rzeczy. Na szczęście nic nie było spalone. Adiena wyciągnęła z torby jedną słodką bułkę i leniwie zaczęła ją gryźć. Pomyślała, że niekulturalnie będzie jeść samemu, więc wzięła torbę i podeszła z nią do Assasello.

- Głodny? - nie czekając na odpowiedź położyła koło niego tobołek i usiadła pod trochę przypalonym drzewem. Nie proponowała posiłku Artemigorowi, bo wiedziała, że ten nie posili się trzema kawałkami pieczywa. Spojrzała na ranę po strzale. Nie była duża, ale przechodziła na wylot, przez co Mężna mocno krwawiła. Biała koszula Adieny stała się całkowicie czerwona i przykleiła się do jej skóry. Wrażenie, że jest cała mokra nie było przyjemne, więc Adiena postanowiła ściągnąć zniszczone giezło. Męcząc się chwilę postanowiła, że najlepiej będzie je po prostu rozciąć i tak właśnie zrobiła. Położyła je koło siebie uznając, że jeszcze może się przydać. Siedziała opasana tylko materiałem wokół biustu, który zresztą również był bordowy od cieknącej posoki, lecz na razie nie miała zamiaru go zdejmować. Przynajmniej nie tam. Teraz dobrze było widać, jak delikatnie pulsuje nie tylko rana, ale całe jej ciało. Adiena trochę nieprzytomnym wzrokiem przyglądała się magowi. Dostrzegła jak kilkakrotnie zaciska, a potem rozluźnia pieść.

- Budzi się. - powiedziała spoglądając na Azaliego, który z charakterystycznym uśmieszkiem zapisywał coś na pergaminie.
Awatar użytkownika
Artemigor
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Artemigor »

Smok na chwilę zostawił Mężną i podszedł do Azaliego z, jakby to można określić, diabelskim uśmieszkiem na twarzy, o ile smoki tak owy posiadają. W każdym bądź razie uśmiech ten nie wróżył nic dobrego. Przykucnął przy rogatym i powiedział.
- nie ubezpieczaj swojego klienta od szkód wyrządzonych w razie ucieczki i od „przesłuchania”. Potrzebujemy wyciągnąć z niego różne informacje, najlepiej jak najwięcej.
Po tych słowach podszedł do rzeczy wojowniczki i znalazłszy sporych rozmiarów dwa garnki porwał je ze sobą.
Artemigor spojrzał na Adienę a potem rozłożył skrzydła i wystrzelił w powietrze niczym błyskawica przemierzając przestworza w kierunku najbliższego źródła wody. Wracając upolował dwa zające i jelenia. Wylądował z tym wszystkim delikatnie na polanie i natychmiast przystąpił do działania. Nie daleko mężnej rozpalił dwa ogniska. Pierwsze małe na garnek z wodą drugie nieco większe żeby można było upiec zające. Przemienił się znowu w człowieka i przyniósł z lasu kijki z których zrobił rusztowanie dla naczynia z wodą a potem rusztowanie dla zajęcy.
Zebrał to co kiedyś było wierzchnim okryciem mężnej i oderwał z niego paski i zanurzył w garnku z wodą która już zaczęła się gotować, drugi garnek z wodą posłużył mu do obmycia dokładnie rany. Nie pytał Mężnej o zgodę. Po prostu działał i pewnie znalazło by się parę osób nawet w tym lesie które zrobiłyby to lepiej od niego ale smok wolał zrobić to po swojemu. Obmył dokładnie ranę i szybkim ruchem wyciągnął resztki strzały a potem zasklepił ranę dosłownie przypalając ją. Owinął ją paskami wcześniej ugotowanymi w wodzie i z powrotem przybrał formę smoka. Mag wybudzony spoglądał nie pewnie na trójkę swoich „towarzyszy”. Mag, smok, diabelny i wojowniczka, cóż za wesoła kompania. Lecz magowi nie było do śmiechu, przeczuwał co go czeka a smok postanowił się chwilowo posilić wchłaniając na oczach maga, jelenia nie specjalnie kryjąc się z tym jak łatwo rozłupywał kości swoimi potężnymi zębami.
Awatar użytkownika
Assasello
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Piekielny - Diabeł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Assasello »

Azali spojrzał na smoka ze specyficzną tylko sobie mieszaniną chytrości, wzgardy ale również zbawienia sugerującego, iż co złego nieuczciwego to wszyscy na świecie tylko nie on. Dokończył zapisywać ostatnie wzmianki na pergaminie. Ważniak uginając się pod ciężarem zwojów pakował zawartość do torby. Mag wyglądał na spokojne – widać twarda sztuka.
- I po co ci to było, przyjacielu? - Retorycznie zwrócił się diabeł do zakneblowanego mężczyzny i usiadł naprzeciw niego. - To, że twa sytuacja maluje się w jasnych barwach juchy to rozumiemy, prawda? Ale mam na to pewne rozwiązanie. I nie próbo czarów.. - Azali zdjął knebel magowi.
- Co chcecie wiedzieć?
- Jaki chętny do sypania, no patrzcie! - Azali klasnął w dłonie zadowolony. Diabeł oficjalnie nie uznawał honoru i sypania przed torturami uważał za objaw roadsteru o który nikt pretensji mieć nie może. Ale nie o to przecież chodziło. - Przesłuchiwać ja cię nie będę. Powiedz tylko. Po co to wszystko? Masz dom, kobietę która da ci dzieci?
- Tak – mag mruknął już mniej skory do rozmowy.
- Widzisz! Masz po co żyć! Tylko raczej żywy z tego nie wyjdziesz. Widzisz, ten smok, imć Artemigor po wszystkim ma ochotę cię zjeść.
- Skończ diable, w zastraszaniu nie jesteś lepszy od swych braci.
- Widzę pan światowy! To się dobrze składa. Bo widzisz, ja także. I wiem, że ktoś podejmujących się takich misji nie ma nazbyt dużo pieniędzy. Masz kobietę. Proponuję ci zakład przyjacielu, zakład który nazwiemy ubezpieczeniem. Powiedzmy na spore gospodarstwo wraz ze sługami, nie bawiąc się w kalkulacje zbędne nam.
- Cyrograf diable? Wykorzystujesz, że w mojej sytuacji niewiele może się zmienić.
- Aj! Waj! Nie tak... - szczerze oburzony Azali machnął dłońmi jak stara przekupa. - Zakładamy, że ów smok cię zje. Więc ubezpieczę cię od zjedzenia przez Artemigora na okres dwóch lat. W zamian za to opłacisz owo ubezpieczenie daną rzeczą, pracą... - prawnik przerwał na chwilę, ściszył się i spojrzał na maga w twarz - ...jeśli on cię zje, ja nie dostanę tego co chcę, a będę musial zapewnić dostane życie twej kobiecie do końca jej dni.
- Gdzie haczyk? Zapiski krwią podpisane, przysięgi na wszystkie legiony Cerberusa przypieczętowane pieczęcią czarnego drzewa zdrady... Znam was.
- ...cicho. Po prostu przyjacielu, mimo wszystko, wierzę w twe zdolności. Że im umkniesz, że przetrwasz, że jesteś silny i sprytny. Jeśli nie, zapewnisz jej to co chciałeś. Z mojej strony, jeśli przetrwasz, pomyślmy – szpiczastym pazurem Azali postukiwał w swe kolano oddając się kontemplacji. - Nazwiesz pierworodnego mym imieniem. Assasello. To uczciwy zakład. Ważniak! Ważniak! - Krzyknął zrezygnowany diabeł na golema który i tym razem obraził się na swego właściciela i nie przyniósł inkaustu po który Azali musiał osobiście pofatygować się.
- Powiedz mi tylko, po co to? Jaka w tym rozrywka?
- A tam rozrywka. Testy przed masowymi umowami. Czytaj lepiej, tu wpisz imię, tam imię kobiety i gdzie ją znajdę. Tu masz klauzule na moich przełożonych, że tych danych nikomu nie mogę poddać pod groźbą degradacji do chochlika.
- Dziwny jesteś. - Mag jeszcze raz westchnął zrezygnowany, spojrzał na smoka, pokręcił głową i wypełnił papiery. Jego imię brzmiało Feritun. Jakieś ziarno apatii wkradło się w jego oblicze, rezygnacji i smutku. Azali natomiast zadowolony zwinął kopie swych dokumentów, schował ważniaka do toby, torbę przewiesił przez ramię. Smuciło go chyba tylko to, że mag nie wierzył w swoją ucieczkę. Azali celowo powtórnie nie założy mu knebla. Ten człowiek mimo swej siły już się poddał. Ciekawe czemu?
- Tak się robi interesy! - Krzyknął zadowolony do swych towarzyszy.
Awatar użytkownika
Adiena
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adiena »

Zapach pieczonego zajęczego mięsa sprawił, że Adiena była jeszcze bardziej głodna. Już miała wstawać, gdy Artemigor w ludzkiej postaci podszedł do niej i zaczął opatrywać jej ranę. Na początku trochę się odsunęła chcąc coś powiedzieć, ale uznała, że może lepiej będzie, jeśli po prostu grzecznie podda się zabiegowi. Kiedy towarzysz zaczął przypalać ranę, kobieta trochę się wzdrygnęła, lecz zacisnęła zęby i odwróciła wzrok. Spojrzała na Assasello, który rozmawiał z magiem.

- Chce go przechytrzyć... Ciekawe jaką umowę zaproponuje. - zastanawiała się patrząc na piekielnego. Artemigor w swoim naturalnym wcieleniu pochłaniał jelenia. Wręcz przesadnie kłapał zębami, chyba chciał przestraszyć maga. Adiena wzięła swój miecz i podeszła bliżej. Usiadła koło Azaliego i przejrzała jego "ubezpieczenie". - Cóż... Diable. Może ubezpieczyłeś czarodzieja przed smokiem, ale nie przede mną. Więc mogę go zabić. - Zamachnęła mieczem, lecz zatrzymała go tuż przy szyi mężczyzny. Uśmiechnęła się szyderczo i kątem oka spojrzała na Azaliego.
- Najpierw odpowiesz mi na kilka pytań. Kto i po co cię tu sprowadził?
- Chodzi o to... - powiedział cicho patrząc na miecz Adieny.
- Co w nim niezwykłego? Może i ma trochę magicznych cech, nic poza tym.
- Czarna Igła jest częścią zbroi, która została stworzona dla mojego pana, Eriona, do zniszczenia Tromera. Z pewnością słyszeliście legendę o nim. - odparł szybko wciąż patrząc na Artemigora. - Mój pan chce odzyskać ten miecz za wszelką cenę i zabić osobę, która go przetrzymuje.. Właśnie dlatego cię ściga.
- A Harmon?
- Razem z Erionem połączyli siły.

Adiena ze zdziwienia otworzyła usta. Nie sądziła, że ktoś poza Harmonem za wszelką cenę chce jej głowy. Wtedy tez przypomniała sobie o legendzie. Głosiła ona, że gdzieś wśród Szczytów Fellarionu znajduje się jaskinia pełna skarbów, której pilnuje trójgłowy smok, Tromer. Podobno istnieje też jeden jedyny miecz, który potrafi przebić skórę tej bestii. Jak twierdzi niejaki Erion, jest to własnie miecz Mężnej.

- To bujdy. Ta jaskinia nie istnieje. Potwór też. - powiedziała cicho. Tak na prawdę coś w głowie mówiło jej, że to jednam może być prawda. Kiedyś spotkała mężczyznę, który twierdził, że tę jaskinię znalazł. Zdobył ledwo jedną złotą monetę, a lewą część ciała miał mocno poparzoną. Wtedy uznała go za kłamcę, ale teraz... Wszystko układało się w logiczna całość. Postanowione. Czas na wyprawę.
Awatar użytkownika
Artemigor
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Artemigor »

Smok zachłannie pochłonął swą zdobycz skutecznie pozbywając się resztek jedzenia spopielając je swoim oddechem. Diabeł ubezpieczył maga Adiena mu pogroziła a ten już się rozsypał. Z czego są ulepieni dzisiejsi ludzie... z błota? Myślał sobie smok gdy padło imię Erion.
Art nastawił uszu i pilniej słuchał reszty wywodu. Gdy ten zakończył smok uśmiechnął się na swój gadzi sposób co bardziej przypominało wyszczerzenie kłów krokodyla chcącego połknąć ofiarę niż uśmiech i zaśmiał się tak że nawet martwi powstali by z grobów.
- Twój pan będzie musiał się bardziej natrudzić żeby dostać ten miecz w swoje łapy.
Zamilknął na chwilę szukając czegoś w pamięci.
- Legenda o Tromerze. Trójgłowym strażniku skarbu. Nawet jeśli Twój pan zdobędzie miecz i tak nie dotrze do jaskini jeśli nie wie gdzie szukać. Powiedz że... – smok wstał cąłkiem żwawo i podszedł do maga zbliżając ku niemu swój pysk najeżony kłami wielkości sztyletów – czy Twój pan wie już gdzie szukać wskazówek lub ma już kompletną mapę albo coś w tym rodzaju?
Możliwość znalezienia tak wielkiego skarbu jaką mógł zgromadzić ponad wiekowy smok była dość kusząca. Po za tym był bardzo ciekaw czy smok o trzech głowach na prawdę istnieję, a jeśli tak, to jaki on jest?
- jeśli nam pomożesz dam Tobie i Twojej rodzinie azyl w księstwie Karnsteinu i uczynię moim protegowanym. Ale jeśli kłamiesz albo zdradzisz nas jakkolwiek. Pożrę na Twoich oczach twoje pierworodne dziecko a córki zgwałcę i oddam najemnikom ku ich uciesze. Pamiętaj, jestem uczciwym smokiem i słowa swego dotrzymuję.
Gad wiedział że dalsze zastraszanie było teraz zbędne ale na dłuższą metę mogło się przydać.
Awatar użytkownika
Adiena
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adiena »

Mag powoli zaczynał się uspokajać. Widocznie uznał, że skoro będzie szczery, to będzie też bezpieczny.
- Odnalazłem niedawno pewną ciekawa pieśń. Związaną z tą właśnie legendą. - powiedział cicho - Nie pamiętam jej treści dokładnie, ale mówiła, że wejście do jaskini znajduje się w siódmym szczycie na zachód od... Nowej Aeri. A może na wschód... Albo to była Rapsodia... Pamięć mi szwankuje. Bynajmniej mój pan chce to sprawdzić.
- Pieśń powiadasz... A jaki nosiła tytuł? - zapytała Adiena.
- Nie pamiętam. Lecz wystarczy poszperać w legendach i się ją znajdzie. Starcze pokolenie może ją nawet znać na pamięć.
- Wiesz coś jeszcze?
- Nie. To wszystko. A teraz proszę, wypuście mnie... - powiedział mag błagalnym głosem. Widocznie martwił się o żonę. Adiena wstała zadowolona i spojrzała na Artemigora.
- Smoku, postanawiam rozpocząć wyprawę w poszukiwaniu legendarnej jaskini. Czy chciałbyś mi towarzyszyć? Byłabym zaszczycona. - zaproponowała i uśmiechnęła się. Wprost nie mogła się doczekać kolejnej przygody. Aż świerzbiły ją palce na myśl o walce. Góra złota też byłą ciekawą przynętą.
- Assasello, zrób z magiem co ci się żywnie podoba. Mi już nie jest potrzebny. - powiedziała podchodząc do diabła. Zabrała swoje rzeczy i już była gotowa do powrotu do domu. Czekała tylko na odpowiedź Artemigora.
Awatar użytkownika
Artemigor
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Artemigor »

Mag rozwijał przed nimi zarys podróży jaka przed nimi czekała. Tak, przed nimi. Smok już zawczasu zadecydował że wyruszy na spotkanie z trójgłowym potworem, a skoro wróg Adieny za tym stał było jasne że i ona wyruszy w tę podróż. Co do diabła nie wiedział nic, ale ich chaotyczna natura nie pozwalała za bardzo przewidzieć ich ruchy. Chociaż perspektywa góry złota pewnie oddziaływała na rogatego równie silnie co chęć smoka w poznaniu być może swego kuzyna.
- Będzie to dla mnie zaszczyt mogąc towarzyszyć tak dzielnej wojowniczce w tej niebezpiecznej podróży.
Smok wykopał dół i zagrzebał w nim tych którzy polegli oraz szczątki po uczcie. Zostały tylko nieliczne ślady walki i nadpalona trawa oraz drzewa.
- Magu, jeśli naprawdę zależy ci na rodzinie udasz się wprost do niej i już nigdy nie zajmiesz się babraniem w brudnych sprawach. Wiedz bowiem że tym razem sama Eponea musiała darować Ci życie.
Art odwrócił się do Adieny i spoglądając na jej ranę powiedział.
- skoro odesłałaś swego rumaka z tą raną zaszlibyśmy dopiero wieczorem pod bramy miasta, pozwól zatem że użyczę ci mych skrzydeł. Chcę zaciągnąć języka w mieście zanim zapadnie zmrok a Tobie przyda się umiejętny uzdrowiciel. Na szyi mam wyrostek kostny który ma płaski kształt a tuż za nim znajduje się pierwszy wyrostek płytowy o który możesz się oprzeć.
Powiedział kładąc się i wyciągając łapę przed siebie tworząc coś w rodzaju rampy.
- Wyprzedzimy w ten sposób wieści o porażce jaką ponieśli ci tutaj.
Rzucił smok czekając na Adienę.
Zablokowany

Wróć do „Równiny Theryjskie”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości