Równiny Theryjskie[ Przy drodze, w krzakach ] Oczekiwanie.

Spokojna równina zamieszkana głównie przez pokojowo nastawione elfy i ludzi. To właśnie na niej znajduje się słynne Jezioro Czarodziejek i zamek, w którym się spotykają. Na równinie położone jest również osławione królestwo Nandan- Theru. To harmonijna kraina rzek, jezior i lasów.
Awatar użytkownika
Jared
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek - najemnik.
Profesje:
Kontakt:

[ Przy drodze, w krzakach ] Oczekiwanie.

Post autor: Jared »

Trakt, prowadzący do Nandan-Ther. Coś koło jednego, może dwóch dni do miasta. Droga uczęszczana tylko raz na jakiś czas, a przynajmniej w przeciągu ostatnich kilku dni, przejechała tędy jedna karawana, i około ośmiu podróżnych. A Jared? Siedział w tych krzakach już kilka dni. Nie licząc przerw, podczas których zdobywał dla siebie coś do jedzenia. Siedział sobie teraz spokojnie, przy zwalonym pniu drzewa. Opierał się o niego plecami, będąc tyłem do drogi. Jednak jemu to nie przeszkadzało, bo przecież kto miałby się ochotę skradać, skoro nikogo nie ma przy drodze? Bo Jared był schowany, a dlaczego? A dlatego, że czekał na kogoś, kto jeszcze z tego nie zdawał sobie sprawy. Tak, kolejne zlecenie. Jedna kusza, z nałożonym bełtem oparta o pień, i druga, także z nałożonym bełtem, leżała pod ręką.
Jared, wolał być przygotowany na wszelkie wypadki. Co miał zrobić? Miał zabić pewnego podróżnika. Starczy nawet lekkie muśnięcie bełtu o skórę nieświadomego celu. Ważne w tym jest też to, by ten bełt rozciął skórę, tak by trucizna, którą lekko osmarowany był bełt, dostała się do krwi. Wtedy tylko bardzo doświadczeni zielarze potrafiliby uratować takiego nieszczęśnika. A żeby to urozmaicić, to i tak nie mogliby być pewni wyboru odtrutki. Gdyż są dwie różne trucizny, o tym samym działaniu. A odtrutka na jedną z nich, zabija, jeżeli ktoś jest otruty tą drugą. Czyli szczęście też tutaj jest ważne. Jared postarał się, by opłata za to zlecenie była wysoka, bo też ma zabić pewnego bogatego osobnika, który za bardzo panoszył się po mieście.
Po chwili, na końcu traktu, usłyszał tętent kopyt, momentalnie położył się za pniem, i wystawił tylko część głowy, tak by widzieć co jest przed nim. Kuszę już wziął do rąk, bełt nałożony, czekał aż osobnik na koniu się zbliży.
Awatar użytkownika
Sara
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 56
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sara »

-Co za idiota?! Impertynent! Czy on nie wie...?! Ach, nie... on WIE! I, oczywiście, mości książę nic nie zrobi! Co za palant?! Idiota! Głupiec! A jak się wymądrzał! I obnosił! I niech ja go kiedyś jeszcze... ACH!!!
Kasztanek machnął zrezygnowany łbem. Już od paru godzin musiał słuchać narzekań swojej pani na jednego takiego, co to go w lesie spotkali. Ogier potrząsnął kasztanową grzywą i spuścił nisko łeb. Biedaczek nic nie mógł poradzić, że jego właścicielka wychodziła ze skóry wymyślając co rusz nowe tortury i przekleństwa.
-A widziałeś jak się zachwycał nad tymi kobietami?!- zielarka wychyliła się w siodle i spojrzała w mądre oczy zwierzęcia. -Ochy i achy! Aż mnie mdli! No co za skurczybyk jeden!
Koń stąpał równym krokiem po trakcie. Para powracała właśnie z oględzin lasów i pól, kiedy niespodziewanie zastała ich ulewa. Zmuszeni więc byli wrócić do miasta. Dziewczyna okryta płaszczem podróżnym, skutecznie zasłaniała brudne i mokre ubrania. Jasne włosy związała w ciasny kok z tyłu głowy. Mimo to kropelki wody czasami spadały jej na nos. Teraz nawet najmniejsze odstępstwo od normalności i wygody wprowadzało Sarę w szał. No bo kurczę blade! Dziewczyna zasiała niezwykle rzadkie i cenne rośliny, a po chwili ktoś zwala się w to miejsce i chce urządzać dziką orgię! Bez przesady!
Owca parsknął niecierpliwie, prosząc w ten sposób, żeby jego pani się wyciszyła. Z zielarki wszystkie negatywne emocje chyba już wyparowały, bo zwiesiła ramiona i przyglądała się okolicy. Gdzieniegdzie mały lasek, pola, łąki, czyli jedna wielka sielanka. Nad nimi powoli przesuwały się białe chmury, przybierając różne kształty. Błogość i świadomość, że już niedługo dotrą do miasta napawała Sarę otuchą. Może uda jej się zapomnieć o tej niemiłej przygodzie?
Żołądek dziewczyny dał o sobie znać popołudniu. Sara złapała się obiema rekami za brzuch i spojrzała pytająco przed siebie. Po chwili jednak przypomniała sobie o małym pakunku pożywienia zakopanego gdzieś w torbie. Dziewczyna obróciła się energicznie w siodle i sięgnęła do sakw. Chwilę grzebała i przerzucała ich zawartość, kiedy wreszcie znalazła upragnione racje żywnościowe. Zręcznie odpakowała kanapki i ugryzła spory kęs.
-A jak się zachwycał nad nimi!- Sarze znowu przypomniała się scena na polance.
Dla kasztanka to było już za wiele. Zatrzymał się nagle, tuż obok pniaka, zrzucając właścicielkę na ziemię, dając jej do zrozumienia, że więcej tego tolerować nie będzie.
-Oż ty chabeto jedna! Ja tu jem!
Awatar użytkownika
Jared
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek - najemnik.
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jared »

Osoba na koniu, była jeszcze w znacznej odległości, więc wolał poczekać aż przybliży się na wystarczającą odległość, by móc się przyjrzeć. Poczekał parę chwil, dopóki osoba się nie zbliżyła. Wytężył wzrok, ale kaptur szczelnie zasłaniał twarz, która była teraz pogrążona w półmroku, więc wiele nie widział. Zaczeka jeszcze...
Kiedy tajemnicza osoba nagle odwróciła się do tyłu. Odruchowo uniósł wyżej kuszę, przygotowując się do oddania strzału. Ale po chwili odwrócił się spowrotem, w ręce trzymając kanapkę? Tak, chyba nie pomylił się. Odetchnął cicho z ulgą. O, zbliżyła się na większą odległość, Przyjrzał się, wreszcie udało mu się, chociaż minimalnie zauważyć twarz. Kobieta. W następnej chwili był pewien, że ta kobieta jest człowiekiem. Ale nie jest to osoba, na którą czekał. Niestety. Czyli będzie musiał czekać jeszcze trochę dłużej. W tym cholernym deszczu... Tylko traci czas... A tak to mógłby być już daleko stąd. Kiedy kobieta się odezwała, aż zaparło mu dech w piersiach, bo wystraszył się, że kobieta go zauważyła. Ale na szczęście, tak się nie stało.
W następnej chwili, kobieta wylądowała na ziemi, zaraz przy pniu, za którym się chował. Mężczyzna rozszerzył oczy ze zdziwieniem i parsknął cicho z rozbawieniem. Nie zrobił tego na specjalnie, tak po prostu się mu to... Wyrwało...
Awatar użytkownika
Sara
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 56
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sara »

Sara już zaczęła się podnosić z ziemi rzucając mięsem na lewo i prawo, kiedy nagle pniaczek... parsknął śmiechem? Tak, to dobre określenie. Zielarka kucnęła i odruchowo przyłożyła palec do ust nakazując ciszę. Dziewczyna cichaczem zbliżyła się do gadającego drzewa. Delikatnie wychyliła głowę, żeby zajrzeć cóż też ukryło się za nim i... oniemiała z wrażenia. Za przeszkodą skrył się dorosły mężczyzna z wycelowanymi w zielarkę kuszami. Sara otworzyła usta w szczerym zdumieniu, a kanapka wypadła jej z rąk. Krzyknęła tylko i odskoczyła od martwego drzewa jak oparzona. Owca tez już zauważył kryjącego się mężczyznę, bo i on odskoczył na bok. Bardzo chciał ruszyć galopem jak najdalej stąd, ale przecież nie zostawi swojej pańci na pastwę takiego monstra, co to się zza krzaków wyłania, prawda?
Kasztanek napiął wszystkie mięśnie gotów do ucieczki ,ale wiernie pozostał przy zielarce. Wiedząc, że nie wypada mu uciekać stulił uszy i gniewnie zazgrzytał zębami.
Sara niepewnie wstała. Nie bardzo wiedziała, czy ma uciekać, czy błagać o litość.
-A ty co do cholery się po krzakach chowasz i straszysz ludzi?- spytała obierając nieco inną taktykę rozmów.
Awatar użytkownika
Jared
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek - najemnik.
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jared »

Gdy ta go "odkryła", chociaż to on sam raczej się zdradził, kusza, mimowolnie została wycelowana w dziewczynę.
- Nie chowam się, nie straszę ludzi, nic nie robię. - Rzucił krótko i stwierdził, że dziewczyna nie może mu nic zrobić, więc opuścił kuszę.
Zlustrował ją chłodnym spojrzeniem. Cały czas zastanawiał się, co z nią zrobić. Bo przecie mogła pójść do miasta i go wydać. Lub zrobić coś gorszego, sprowadzić na niego strażników z miasta, chociaż na to samo wychodzi...
- I nie krzycz, najlepiej by było gdybyś się nie odzywała, albo chociaż mówiła ciszej. - Popatrzył na jej wierzchowca, nie był to koń bojowy. I dobrze, bo nie lubił takich.
Awatar użytkownika
Sara
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 56
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sara »

Facet, który bawi się w chowanego przy drodze każe jej się zamknąć? Co to, to nie.
-Będę sobie krzyczała ile wlezie.- odburknęła urażona, bo rzeczywiście dała się trochę ponieść emocjom.
Dziewczyna wycofała spokojnie o parę kroków, cały czas zerkając na napięte kusze. Nie miała żadnej możliwości obrony. Jedyne co potrafiła to robić dobra jajecznicę i warzyć trutki na szczury, a to jej teraz nie pomoże. A mogła, kurna, zostać czarodziejką. przeklinając w myślach swój zawód, natknęła się plecami na swojego ogiera. Wyczuła, ze koń aż drży z przerażenia i za bardzo mu się nie dziwiła. Napotkany przy trakcie mężczyzna z pewnością nie był przyjaźnie nastawiony i nie zechciałby porozmawiać o przygodach przy filiżance dobrej, zielonej herbaty.
Sara nie pozostała mu dłużna i również zlustrowała go od góry do dołu. Postawny, niewysoki i z pewnością nie dbający za nadto o higienę (a przynajmniej przez kilka dni) mężczyzna przypominał jej pewnego najemnika, którego kiedyś spotkała.
-Na kogo polujesz?- spytała ze stoickim spokojem, założywszy, że ów pan wzbogacony o kilka lub nawet kilkanaście złotych monet, nie siedzi sobie w krzakach dla rozrywki.
Awatar użytkownika
Roleya
Zbłąkana Dusza
Posty: 4
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Leśny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Roleya »

Roleya podróżowała od paru dni, Kharesa była zmęczona. Elfka spojrzała na swą drugą towarzyszkę, wilczyce Lobe. Nawiązały kontakt wzrokowy i stanęły, słysząc czyjeś głosy. Roley zeskoczyła z klaczy. Nałożyła strzałę na cięciwe.
-Loba, idź zobaczyć kto tam jest i w jakiej liczbie.-powiedziała elfka patrząc na wilczycę. Wadera mrugnęła ślepiami i popędziła. Stanęła na wzgórzu, dostrzegła mężczyznę i kobietę. Warknęła i odbiegła prędko, gdyż zauważyła kusze.
-Jest tam dwoje ludzi, młoda dość dziewczyna i mężczyzna. Ma dwie kusze.-streściła wilczyca. Roleya kiwnęła głową i zaczęła się do nich podkradać. Dostrzegła parę żółtych ślepi w krzakach niedaleko nich. Strzała przecięła powietrze i trawiła zwierze między oczy. Zza krzaków wypadła martwa puma. Elfka nałożyła drugą strzałę. Wilczyca zaczęła zachodzić parę ludzi od lewej strony, elfka, od prawej. Jednak nie miały złych zamiarów. Roley mineły ludzi i podeszła do pumy. Wyciągnęła strzałę z ciała zwierzęcia i scowała ją do kołczanu, po czym założyła łuk przez ramię.
-Mieli szczęście, że ją zauważyłaś.-stwierdziła wilczyca.
-Mieli szczęście, że strzeliłam w pumę, a nie ich.-powiedziała cicho Rol i wytarła strzałę o trawe, po czym schowała ją do kołczanu. Wilczyca zaczęła warczeć na człowieka z kuszą.
-Loba dość. -powiedziała krótko i wyraźnie w powszechnym języku Roleya i wadera przestała. Elfka podniosła martwą pumę i zagwizdała na Kharese. Ta przybiegła w minute, a kobieta zarzuciła na swego wierzchowca zdobycz. Spojrzała na parę ludzi.
-Uważajcie na przyszłość, ta puma mogłaby was zabić w dość krótkim czasie. -powiedziała. -Co tu robicie, blikso lasu można łatwo wpaść w kłopoty.-powiedziała i mimowolni położyła dłoń na mieczu, który tkwił przy jej pasie.
Awatar użytkownika
Jared
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek - najemnik.
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jared »

- Na nikogo... Nie poluję.. - Warknął mężczyzna. Tak, na pewno nie odnosił się w stosunku do niej przyjaźnie, a w jego głosie była lekko wyczuwalna groźba. Popatrzył na zielarkę.
- Dobrze Ci poradzę, nie interesuj się nie swoimi sprawami. Chyba że życie Ci nie miłe. - Ahh, ta szarmancja i stosunek do kobiet, albo ogólnie ludzi. Kiedy zdał sobie sprawę z obecności jeszcze jednej osoby, kolejnej kobiety, razem z koniem... A przy niej wilczycy, co niezbyt przypadło mu do gustu. Elfka, zdał po chwili sobie z tego sprawę. Uniósł oczy ku niebu jakby prosząc o wybawienie z tej sytuacji.
- Kolejna osoba interesująca się nie swoimi sprawami? Co wam do głowy wpadło, żeby zakłócać zwykłego podróżnika. - Ha, zwykły podróżnik, polujący na kogoś. Z dwoma kuszami, niechlujnym wyglądzie, lekkim zaroście na twarzy, takim kilkudniowym. Mruknął coś pod nosem z irytacją i popatrzył na elfkę. Trzymała dłoń na rękojeści miecza. A Jared, mieczy nie lubił. Bo były w niektórych kwestiach, przydatniejsze od kuszy, czy sztyletów, które miał przecież u pasa. I to nie jeden czy dwa. Zmrużył brwi wpatrując się w elfkę.
- Dałbym sobie radę - Prychnął, mając na myśli pumę. Taaa, dałby sobie radę...
- Tak, zdecydowanie, blisko lasu, można wpaść w kłopoty. - Rzucił takim tonem, który musiał dać obydwu pannom, wiele do myślenia. Na jego twarz wkradł się uśmiech, który na pewno nie wróżył nic dobrego, popatrzył na kuszę, którą wciąż miał w dłoni. I elfkę. Bo gdy ta niespodziewanie się pojawiła, już odruchowo wycelował w nią. Natomiast ta druga kusza spoczywała teraz spokojnie na ziemi.
Awatar użytkownika
Sara
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 56
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sara »

Coś świsnęło w powietrzu i z głuchym jęciem dosięgnęło celu. Zielarko gorączkowo obejrzała się dookoła, a jej spojrzenie natrafiło na parę wielkich ślepi wilczycy. Owca też zauważył już to groźne zwierzę, które warczało nieprzyjaźnie. No i... to było dla niego za wiele. Nie oglądając się na właścicielkę ruszył dzikim galopem, by po chwili zniknąć za pobliskim pagórkiem.
-No to, kurna, dzięki.- burknęła Sara, zwróciwszy się do nowo przybyłej. -I co ci to biedne zwierzę zrobiło, żeby je tak od razu zabijać?
Elfka zabrała truchło pumy na swojego rumaka i zwróciła się do pozostałej dwójki.
-Blisko lasu jest przede wszystkim daleko od miasta, i chyba od tego powinniśmy zacząć.- skierowała słowa do mężczyzny. -Taaa...podróżnika.- prychnęła z pogardą i podniosła kanapkę z ziemi. teraz, cała ubrudzona błotem, nie nadawała się do spożycia. Sara westchnęła głośno i, zdjąwszy papierek, wyrzuciła ją w pobliskie krzaki. Chociaż ptaszki się najedzą.
-Daleko stąd do tego miasta, czy nie?- spytała głośno, nie wiedząc co prawda, czy chce usłyszeć odpowiedź. Bez konia na pewno dłużej! podpowiadały jej myśli. Ale... Och! Pada i jest mokro, i pada, i co! Fe pogoda na spacery!
Sara objęła się ramionami, gdyż całe jej ubranie przesiąkło do suchej nitki. Było jej zimno i po chwili dziewczyna zaczęła trząść się i dzwonić zębami.
Nie, to zdecydowanie nie był udany dzień.
Awatar użytkownika
Roleya
Zbłąkana Dusza
Posty: 4
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Leśny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Roleya »

Elfka na pierwsze słowa mężczyzny nieco przekrzywiła głowę.
-Jak dla mnie, wyglądasz na najemnika, a nie zwykłego podróżnika.-powiedziała bacznie mu się przyglądając. Gdy koń zaczął uciekać elfka trochę się zdziwiła, Khasera lubiła wilczycę, ale też były razem wychowane. Zagwizdała i skarogniada klacz podbiegła. Roleya spojrzała jej w oczy, a potem wskazała obiegającego ogiera. Kharesa zarżała i ruszyła za nim, minęło pare minut a oba wierzchowce wróciły.
-I co ci to biedne zwierzę zrobiło, żeby je tak od razu zabijać? -gdy to usłyszała westchnęła i odpowiedziała;
-Jeden, ta puma lada chwila by wyskoczyła aby was zaatakować, dwa, jestem myśliwym. -powiedziała. A przynajmniej w połowie.. Elfke zaczynał denerwować fakt, iż jedna z kusz jest w nią wycelowana.
-Mógłbyś opuścić te kusze? Gdybym życzyła wam źle, nie zabiłabym tej pumy albo to w was bym strzeliła.-powiedziała trochę zirytowana. Na pytanie, czy miasto jest daleko, wzruszyła ramionami.
-Nie wiem, szczerze mówiąc, w tej okolicy nigdy nie byłam.-rzekła. Puściła uwagę mężczyzny mimo uszu. Faktycznie, pogoda zła na spacery, ale Roley już do tego praktycznie przywykła.
Awatar użytkownika
Jared
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek - najemnik.
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jared »

- Natomiast gdybym ja życzyłbym wam źle, to Ty, i ona - Tutaj głową wskazał drugą kobietę. - Już byłybyście martwe. - Warknął, ale jednak, dość niechętnie opuścił kuszę. Rozejrzał się po drodze, czy nikt nie jedzie. Na szczęście nikt.
- I co będziecie tak stać jak słupy dwa? - Rzucił i sam usiadł na pniu, za którym wcześniej się chował.
- Rozumiem że macie zamiar truć mi życie i pracę swoją obecnością, tak? - Dodał po chwili i pokręcił głową. A niechże mi stąd idą, czego one chcą do cholery... Takie myśli krążyły mu po głowie, kiedy czekał na ich reakcję...
Awatar użytkownika
Sara
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 56
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sara »

Chyba jestem tutaj jedyną osobą, która nie życzy wszystkim źle. przemknęło jej w myślach.
Owca wrócił do właścicielki, choć trzeba przyznać, że odrobinę niechętnie. Stanął za zielarką i zwiesił nisko łeb, opierając się delikatnie o jej łydki i poskubując trawę. Dziewczyna odwróciła się na moment, by pogłaskać ulubieńca po łbie.
-Nie chcę nikomu zatruwać życia, tylko tak się składa, że to ty- spojrzała mężczyźnie w oczy- celowałeś we mnie kuszą. A przecież nic cie nie zrobiłam. Nawet cię nie znam!- ostatnie zdanie prawie wykrzyczała, chcąc podkreślić sytuację w jakiej się znalazła.
-A ty- zwróciła się do elfki- też nie celuj we wszystko co się rusza, bo to nic przyjemnego stać po drugiej stronie łuku.
Mogliby tak rozmawiać przez dość długi czas, zapewniając się nawzajem, że to właśnie ta osoba ma rację, a reszta tylko utrudnia wszystkim życie i jest niezwykle namolna, gdyby nie fakt, że całe niebo przeszyła ogromna błyskawica. Po chwili ziemia aż zadrżała od huku po wyładowaniu elektrycznym. Zaraz... ziemia nie drży do piorunów... pomyślała zielarka i w tej samej chwili zza pagórka, z którego niedawno wyskoczyła wilczyca, wyłonił się zastęp strażników. Odziani w srebrzyste zbroje, wielkie tarcze z tym samym herbem i długie, lśniące w blasku burzy miecze, robili piorunujące wrażenie.
Zielarka odruchowo złapała swojego wierzchowca za wodze, by ten nie mógł wyrwać się i znowu uciec.
-Tam są!- krzyknął jeździec z przodu kolumny i wszyscy popatrzyli we wskazanym kierunku. Jakieś piętnaście bądź i dwadzieścia par oczu wędrowało po twarzach trójki zebranych osób.
Jest ich za dużo. Nie damy rady.
-Poddajcie się dobrowolnie!- krzyknął jeszcze któryś ze strażników i dziesięć kusz zostało wymierzonych w "podróżnych".
-Jak nie on to ci...- burknęła Sara pod nosem i namacała ręką strzemię. W razie wpadki ma jakieś dziesięć sekund, żeby wpakować się w siodło i odjechać. Nie mogła jednak wykluczyć możliwości pościgu, a z tym Owca nie da sobie rady. Co tu robić? Co tu robić? myślała gorączkowo. Jeśli zacznę uciekać, wyda się to podejrzane. Ale ja nic nie zrobiłam! Chwila moment... przecież to niemożliwe, żeby mnie szukali! Bo i po co? ucieszyła się i lekki uśmiech pojawił się na jej twarzy.
Jednak strażnicy chyba nie zdawali sobie sprawy z rozmyślań zielarki, ponieważ kiedy tylko spostrzegli dwie kusze najemnika i łuk elfki, zapomnieli o dobrych manierach i natarli na trójkę nieznajomych.
Awatar użytkownika
Roleya
Zbłąkana Dusza
Posty: 4
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Leśny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Roleya »

Rol puściła uwagę kobiety mimo uszu. Jednak miłe uosobienie elfki znikło po dwóch słowach "tam są". Od razu się odwróciła w stronę strażników, jednocześnie łapiąc mocniej łuk i nakładając strzałę na cięciwę. Spojrzała szybko na najemnika, mając nadzieję, że to jego szukają. To mało prawdopodobne aby byli tu by ją pojmać. To co zrobiła było może nie tak dawno, ale za to daleko. Gdy żołnierze ruszyli strzała przecięła powietrze i trafiła w oko strażnika, który się najbardziej zbliżył. Loba nie czekając na komendę zaatakowała drugiego strażnika. Roleya spojrzała na zielarkę i mężczyznę, po czym nałożyła i wypuściła kolejną strzałę.
Awatar użytkownika
Sara
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 56
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sara »

Oddział zaatakował niesłychanie szybko i sprawnie. Jeszcze przed chwilą byli na szczycie wzgórza, a po chwili ich konie przepychały się między trójką podróżników i siała zamieszanie oraz chaos. Chyba zareagowali tak na atak elfki. Zresztą... trudno ich winić. Kiedy tylko się pojawili, zostali wręcz zasypani gradem strzał, a wilczyca z niezwykłą brutalnością i zawzięciem rozszarpała kilka gardeł. Jednak nawet taka obrona nie zrobiła większego wrażenia na dowódcy oddziału. Nie przejął się on brakami w szeregach, które szybko zostały uzupełnione, przez strażników wziętych... dosłownie znikąd. Pojawiali się tuż po tym kiedy jakiś mężczyzna padał na ziemię bez życia i od razu zajmowali jego pozycję.
Na Sarze zrobiło to duże wrażenia. No bo co w końcu? Widzieliście kiedyś taki oddział?! Gdyby kiedykolwiek ktokolwiek zyskał taką armię, byłby niezwyciężony, a w Alaranii zapanowały by rządy jednego władcy. Oj niedobrze...
Zielarka rozglądała się gorączkowo po strażnikach i nowo spotkanych trzymając jednocześnie wyrywającego się konia. Nie miała pomysłu co zrobić. Nie tak wyobrażała sobie powrót do miasta. Nie, wszystko się dzisiaj popierdoliło.
Oddział szybko rozprawił się z walczącą elfką, jej wilczycą oraz kusznikiem. Sary nie musieli specjalnie pacyfikować, gdyż poddała się dobrowolnie. Bo po co walczyć, skoro wiadomo, że się nie wygra? Lepiej zachować siły na później...
Strażnicy utworzyli krąg dookoła złapanych jeńców, a po chwili do środka wjechał dowódca. Sprawiał wrażenie znudzonego walką. Lekko zsiadł z konia i podszedł kilka kroków do przodu. Zielarka poczuła jak ktoś mocno łapie ją za ramiona i siłą zmusza do klęku. Kątem oka zauważyła, że z pozostałą dwójką zrobili to samo.
-No, no, no. I co my tu mamy?- spytał lodowatym głosem, pełnym zobojętnienia. Jego poza świadczyła o godności, szacunku i dostojności.
Z pewnością był wychowany gdzieś na dworze. podpowiedział cichy głosik w głowie Sary, a dziewczyna podniosła niepewnie głowę, aby przyjrzeć się napastnikowi. Miał krótkie czarne włosy, bliznę na prawym policzku i niezwykle zielone oczy. Był muskularny. Nawet bardzo... Jego cienka zbroja idealnie dopasowana, podkreślała każdy mięsień, który udało mu się wypracować ciężkimi treningami.
-To złapani, sir.- odparł jeden ze strażników, gdy cisza przedłużała się niemiłosiernie.
-Ach tak...- zaczął dowódca, który najwidoczniej zapomniał o obecnych. -Tak. A zatem z kim mamy do czynienia?
Jego zielone oczy spoczęły na zielarce. Wzrok przeszył ją, aż poczuła gęsią skórkę na karku. Nieprzyjemne uczucie minęło, kiedy dowódca na powrót wyprostował się i rozejrzał po swoim oddziale.
-Zielarka. Przyda nam się. Pozostałych też bierzemy.
-Panie, a wilk?- spytał ktoś niepewnym głosem.
-Wszystko.
Sara czuła, jak wokół jej ramion plączą sznury, tak aby nie mogła się ruszyć. Ktoś podniósł ja z łatwością i przerzucił przez siodło za innym strażnikiem.
-No tak... Workiem kartofli to ja dawno nie byłam...- skwitowała krótko, kiedy rumak ruszył kłusem w nieznanym kierunku.
Awatar użytkownika
Jared
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek - najemnik.
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jared »

Cała sytuacja go ciut zdziwiła, nie spodziewał się na pewno czegoś takiego. Bo skąd, taka banda uzbrojonych mężczyzn, i to w dodatku tak zgrana banda... No cóż,w każdym razie, sam Jared, wykorzystując chwilę, wypuścił strzały z obydwu kusz, wysadzając z siodeł. Zdążył prócz tego załadować jeszcze jeden bełt, i zabić kolejnego napastnika. Na wiele się to nie zdało, bo spotęgowało to tylko wrogość napastników, w końcu ich obezwładnili, czemu Jared też tak od ręki się nie poddał, bo zabił przy tym, swoimi sztyletami, co najmniej dwóch przeciwników. Nie byli oni wcale wspaniałymi żołnierzami więc... Ale w końcu ich obezwładnili, popatrzył na twarz ich, jak domniemał, dowódcy. A następnie po twarzach obydwu kobiet obok. Ciekaw był, co z tego wyniknie...
Awatar użytkownika
Sara
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 56
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sara »

Cała trójka pojmana, związana i zakneblowana (o bogowie! mogli chociaż wyczyścić te szmatki!) jechała przerzucona przez konie strażników. Wilczycę, Owcę i konia elfki złapano, i zabrano ze sobą.
Sara zgubiła rachubę czasu. Deszcz niemiłosiernie chłostał jej plecy. Była zmęczona, obolała i związana. Nic lepszego chyba ją już dzisiaj nie spotka....
Jechali przez dwie godziny, by w końcu zatrzymać się na poboczu lasu i odpocząć. Strażnicy rozdzielili między siebie zadania i każdy udał się we własnym kierunku. Zielarkę, najemnika i elfkę przywiązano razem do dużego, starego dębu, plecami do pnia. Konie związano razem niedaleko nich, a wilczycę zamknięto w prowizorycznej klatce z drzew. Biedne zwierzę nie mogło się stamtąd wydostać, a gałęzie dzikiej róży wbijały się boleśnie w skórę.
Zielarka widziała jak aż trzech strażników musiało siłą zaciągnąć Owcę do koniowiązu. Kiedy tylko ogier zobaczył swoją pańcię, chciał od razu jej pomóc i stratował przy tym jednego z oprawców. Sara uśmiechnęła się, szczęśliwa, że zwierzę jest jej tak oddane. Oddział jednak poradził sobie z krnąbrnym zwierzęciem i teraz kasztanek tylko rżał przeraźliwie, rzucając się między innymi końmi. Dowódca straży popatrzył chwilę krytycznym wzrokiem na konia, potem na jego właścicielkę i rzekł krótko:
-Jak długo się będzie rzucał, zabijcie go. Jest zbędny.
Sara wytrzeszczyła oczy i próbowała krzyknąć, ale knebel radził sobie doskonale w tłamszeniu dźwięków. Dziewczyna zadrżała. Nie pozwoli przecież, aby jakiś niedorobiony gbur zabił jej przyjaciela!
-Przestań się rzucać, bo ciebie to rzucimy chłopakom!- rzekł spokojnie dowódca i przybliżył się do zielarki. Kucnął przed nią, wyciągnął szmatę z jej ust i delikatnie dotknął jej policzka.
-Nie chcemy żeby taka ślicznotka się marnowała, prawda chłopaki?- zapytał, a kilka strażników odpowiedziało śmiechem. Sara działała instynktownie. Wychyliła szybko głowę, i ugryzła dowódcę w dłoń, między kciukiem, a palcem wskazującym. Jej oczy płonęły nienawiścią i rządzą mordu. Oprawca syknął z bólu, złapał się drugą ręką w miejsce ugryzienia, ale nie dał po sobie poznać, że go to zabolał. Wręcz przeciwnie, kiedy oglądał miejsce skaleczenia uśmiechnął się. Popatrzył zielarce w oczy i jeszcze raz złapał jej policzek. Tym razem jednak wbił swoje paznokcie głęboko w skórę dziewczyny, ale i ta zachowała kamienną twarz.
-No, no, no...-zaczął swoim zimnym głosem, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Z niezwykła delikatnością zaczął gładzić jej policzek kciukiem, a w jego oczach tańczyły iskierki szaleństwa. Przez chwile patrzyli sobie w oczy próbując odgadnąć, co tez druga osoba zrobi, kiedy nadarzy się właściwa okazja. Sara życzyła mu w tej chwili wszystkiego co najgorsze. Przez jej głowę przebiegały wizje coraz to nowszych i bardziej wymyślnych tortur. Widziała krew. Jego krew na swoich rękach. Chciała tego, tak samo mocno jak on chciał ja posiąść.
Nagle dowódca wstał i na powrót przybrał ten sam wyraz twarzy co zawsze. Nieodgadniony, spokojny, ale zarazem pewny siebie i władczy.
-Jest moja.- rzekł krótko do podwładnych i ruszył w kierunku swojego namiotu.
-Psia jego kurwa mać!- klęła Sara, ale zrezygnowana spuściła głowę, między kolana.
Zablokowany

Wróć do „Równiny Theryjskie”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości