Równiny Theryjskie[Miasto Kalenport] Pięć artefaktów.

Spokojna równina zamieszkana głównie przez pokojowo nastawione elfy i ludzi. To właśnie na niej znajduje się słynne Jezioro Czarodziejek i zamek, w którym się spotykają. Na równinie położone jest również osławione królestwo Nandan- Theru. To harmonijna kraina rzek, jezior i lasów.
Awatar użytkownika
Nehlon
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 59
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nehlon »

-Hej, Sara, Nehlno! Tutaj!
Młody szlachcic, ubrany w nowe, purpurowe szaty, stał na wzgórzu i wołał w stronę swoich towarzyszy. Ci biegli w jego stronę: dziewczyna o krótkich blond włosach ubrana w starą sukienkę i chłopak o charakterystycznych, czerwonych włosach i bladej cerze. Oboje dotarli na wzgórze, gdzie stał nad nimi tryumfalnie David.
-Fajne miejsce, nie? Stąd widać całą okolice! – David, niczym mesjasz, rozłożył szeroko ramiona, pokazując rozległą równinę.
-Ja nadal twierdzę, że tamto drzewo byłoby lepszym rozwiązaniem. – rzekł Nehlon, pomagając Sarze wejść na szczyt wzgórza. – Tutaj ledwo co widzimy te wiatraki…
-Wiesz przecież, że jak zniszczę ten nowy strój, to ojciec mnie batem potraktuje!
-To po co w nim łazisz? Wyglądasz, jak zwierzę na wystawie…
-Chłopaki, przestańcie już. – zdyszana po ciągłych biegach Sara przerwała kolejną dyskusje pomiędzy Davidem a Nehlonem.
- Nie możemy nacieszyć się tym widokiem?


Cała trójka usiadła na trawie, przyglądając się pracującym rolnikom lub odgadując kształty chmur.
Tak zleciało im cale popołudnie, na błogim lenistwie, w świecie pozbawionym trosk i smutków, który przeznaczony jest tylko dla dzieci, gdzie nie ma dorosłych i ich ciągłych problemów.
Niestety, we wszechświecie wszystko ma swój początek i kres. Dzień zbliżał się ku końcowi, słońce znikało za horyzontem, zmieniając swój kolor.
Dziecięce trio w końcu pożegnało się z ich pagórkiem i chmurami, i ruszyło w kierunku dworu.
-Przyjdziemy też jutro? – spytała z nadzieją Sara.
-Niestety, jutro musze jechać z ojcem do jakiejś hrabiny, Pelarga czy Polarga? Nie pamiętam. – odpowiedział David, krzywiąc się na samą myśl o spotkaniu z tą starą jędzą.
-Kota nie ma, myszy harcują. Nie będziemy musieli aż tak pracować, gdy nie będzie Jaśnie Pana. – stwierdził Nehlon od razu znajdując okazję do ucieczki od obowiązków.
-Ha, jeszcze czego! Jak wrócimy, będziesz musiał szczoteczką wyczyścić całą karetę. – młody szlachcic już wyobraził sobie, jak czerwono włosy chłopak będzie męczył się z zaschłym błotem i innymi brudami zalegającymi w zakamarkach pojazdu.
-O, może na tacy mam przynieść tobie cały ten kurz, „paniczu”? – odpowiedział sarkastycznie Nehlon, kładąc szczególny nacisk na ostatnie słowo.
-Chłopaki, dość już. – dziewczyna po raz kolejny przerwała wymianę słów, zanim rozgorzała na dobre.
W końcu cała trójka doszła do dworu, wysokiego, z licznymi kolumnami i zdobieniami. Najbardziej jednak rzucał się w oczy herb rodu de Creval – czerwonego skorpiona ze złotymi szczypcami i żądłem.
-Kiedyś to wszystko będzie należeć do mnie. – odrzekł z dumą w glosie David, teatralnie opierając ręce o biodra.
-Ale będziesz o nas pamiętał? I o naszej przysiędze? – spytała się Sara, zaś Nehlon spojrzał uważnie na młodego szlachcica.
-Jasne. Nigdy nie zapomnę. – odpowiedział młody de Creval.
-Obiecuję.


*****

Smokołak obudził się z wielkim bólem głowy. Może to przez sen, dość realistyczny, jakby od nowa przeżył jakąś część swego życia. Tą przyjemną a zarazem bolesną.
Z trudem otworzył oczy, rozglądając się wokół.
Leżał na jakimś prowizorycznym łóżku (kilka desek i siano, standard) a wokół krzątała się służba.
-O, obudził się pan! – usłyszał czyjś glos. Nehlon zasyczał z bólu.
-Nie tak głośno, błagam…
Obok niego stał śmiesznie ubrany, niski mężczyzna.
-Gdzie ja jestem? – spytał się smokołak.
-W namiocie, obok areny. – odpowiedział trochę ciszej lekarz, przyglądając się uważniej pacjentowi.
-Panie, ja nie pytam o miejsce, tylko o miasto…
Lekarz wybuchnął śmiechem, na co czerwonowłosy znowu się skrzywił.
-Dobry żart. Niedługo powinien pan wrócić do formy. – lekarz nie stwierdzając, że pacjentowi nic poważnego nie jest, ruszył w kierunku drugiego łóżka. - Jeszcze nie zaczęli drugiego etapu turnieju, wiec zdąży pan się przygotować. Miasto, hehe, dobre.
-Jaki żart? Ja na serio pytałem. Jaki turniej? – pomyślał zdezorientowany smokołak, starając sobie przypomnieć, co się u licha ciężkiego stało? Z marnym skutkiem, pustka, nic, czarna plama. Jak to mówią, ucięło mu obraz.
Ze zrezygnowaniem spojrzał w miejsce, gdzie stał wesoły lekarz. Pochylał się nad jakimś starym krasnoludem. Na pewno krasnoludem? Coś podpowiadało Nehlonowi, że to nie był krasnolud.
Zresztą, co mu do tego? Miał większe problemy na, a raczej w głowie.
-Ile ja wypiłem?

-Będzie można go przesłuchać? – spytał się strażnik lekarza, gdy ten badał magią krasnoluda.
-Musi jeszcze długo odpocząć. Walczył ze smokiem, że taki wycieńczony? – zastanawiał się medyk. Pierwszy raz widział coś takiego. Z jednej strony żadnych fizycznych obrażeń, z drugiej strony organizm krasnoluda był w opłakanym stanie.
-Po za tym wątpię, by to był ten krasnolud, którego szukacie. Świadkowie twierdzą, że był na turnieju, gdy nastąpił wybuch.
Strażnik wymruczał coś pod nosem i poszedł w jakimś nieokreślonym kierunku. Przyjrzał się jeszcze niejakiemu von Andredowi, który zajmował się kosztowaniem niedawno przyniesionych potraw.
Znowu coś burknął pod nosem w stylu „cholerni szlachcice” i wyszedł z namiotu.
Kryos
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Smok Lodowy
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kryos »

Mantus, a raczej jak kazał się obecnie nazwać sir Alfred von Manred natrafił na spojrzenie owej damy która po podłożeniu pod twarz krasnoluda materiału aby rany nie stykały się z ziemią wreszcie odwróciła głowę w jego kierunku. Dwoje kryształowo przejrzystych, głęboko błękitnych oczy, spoglądało na niego w skupieniu. Nosek delikatnie się zmarszczył, prawy kącik ust nieznacznie powędrował do góry a lewa brew niemal zniknęła wśród bujnej grzywy ogniście rudych włosów. Cała jej postawa mówiła mniej więcej tyle, iż nie uwierzyła Ci za grosz.
Kobieta odruchowo otarła dłonie o wspaniałą suknie zanim zorientowała się co robi. Skrzywiła się lekko, lecz poza tym w żaden sposób nie dała po sobie znać tego, iż właśnie zanieczyściła wyjątkowo piękną suknię.
- Panowie, idźcie po siostrę Clementę. Niech weźmie ze sobą kilku sanitariuszy - Powiedziała wyganiając ich gestem.
Oszołomiona grupka wylała się z namiotu pozostawiając was samych.
- Więc Sir Mandredzie... - Powiedziała ta przesadnie akcentując tytuł, kończąc całość zaś wymownym prychnięciem - Kimkolwiek jesteś, jeśli potrafisz jeszcze czasem skłamać prawdą to radziła bym Ci teraz użyć tej zakurzonej umiejętności wyjaśniając co się tu u diabła stało - Mówiąc to wskazała po kolei na lodowy posąg, umierającego krasnoluda i nieprzytomnego rycerza.
Gdy tylko to powiedziała znów uklękła przy Kryosie bokiem do ciebie, mrucząc cicho pod nosem.
- Gdyby tylko nie te konwenanse, miała bym przy sobie swoje przybory. A tak mogę tylko czekać...
Odrzuciła rozpuszczone włosy do tyłu płynnym ruchem przedramienia gdy te zaczęły wchodzić jej w oczy.

* * *

W mieście zawrzało od plotek które zaczęły rozchodzić się lotem błyskawicy i niemal równie szybko zmieniać. Wszyscy wiedzieli o wielkim pożarze ciał jak określono dziwny magiczny ogień który niemal nie spalił połowy miasta i większości ludzi, lecz nikt tak do końca nie wiedział co go wywołało. Na chwilę obecną teorii było więcej niż osób które ową historię usłyszało, więc pozwolę sobie je pominąć. W każdym razie zakończenie owego pożaru było o tyle efektowne i widziane przez tak wielu iż uległo tylko niewielkiej zmianie. Natomiast obecnie żywiej zaczęła krążyć plotka o osobie która powstrzymała kataklizm. Potężny krasnoludzki mag zwyczajnie go ugasił. Nie, zaklął tak aby mu służył. Skądże aby go powstrzymać musiał wziąć na go na siebie. Gdzie tam! Przejął go najpewniej samemu wcześniej rozpalając aby użyć do wysadzenia królewskiego skarbca. Widziano go nawet na turnieju, podobno jest leczony. To z ran odniesionych w szturmie ma skarbiec, leczą go tylko po to aby później stracić. Co wy znowu za głupoty chrzanicie?! Toż to bohater, odnaleziono go właśnie po tym jak sam na siebie ów ogień wziął. Takie właśnie plotki krążyły wśród ludzi rosnąc i pączkując w coraz dziwniejsze odmiany.
Tymczasem sam zainteresowany leżał na razie nieprzytomny w zamkowej komnacie. Czuwały nad nim dwie kobiety odziane w biel szepcząc jakieś tajemne słowa. Kryos leżał nagi ukazując w całości straszliwe rany które zdobiły całą powierzchnie jego ciała. Oddychał chrapliwie, urywanie z trudem czerpiąc każdy kolejny oddech.
Zaśpiew sióstr przybrał na sile. A rany bardzo powoli i niezwykle opornie zaczęły niepewnie się zasklepiać.
Awatar użytkownika
Mantus
Szukający Snów
Posty: 160
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Mantus »

Życie stało się piękniejsze. Przeznaczenie zwolniło, dało kuglarzowi czas na oddech, uspokojenie się i odpoczynek, na kilka niezobowiązujących zajęć które przewracały spoko ciału i duszy. Czas, jego potrzebował i go otrzymał. Nawet nie zastanawiał się czemu los pchnął go do tego felernego namiotu. Nie aby nie zdawał sobie sprawy co go czeka. Lecz niektóre ścieżki przeznaczenia były... Pospolite. Przyzwyczajony do wiatru losu za plecami Mantus jak kowal przywykły go żaru kuźni nie zwracał już nań większej uwagi, przynajmniej pod względem intelektualnej świadomości.
Teraz przykładowo siedział na ławce z lady Alice. Wszystko zamarzało, a teraz kontynuowali rozmowę. Słońce było wysoko. Przez to Mantus nie do końca czuł się komfortowo. Dzień pozostawiał mało pola do manewru, w świetle było tylko tak,tak,nie,nie jakże przeciwne naturze maga. Czułby się jeszcze mniej komfortowo gdyby nie wypite wcześniej wino i obfite posilenie się. Jeden zysk już zaliczył.
-Więc twierdzi sir. - Po raz kolejny nacisnęła nienaturalnie na tytuł. - Iż pański krasnoludzi przyjaciel jest magiem? Po co więc ta szarada z wiadomą chorobą. - Zarumieniła się lekko. Kiła, tak oboje o niej myśleli. - Dobrawy to nie zwykłe.
-Lady mi nie wierzy, prawda? Kogo mam wyzwać aby pani udowodnić kunszt?
-Ależ doprawdy, nie trzeba, wierzę w pański kunszt. - W jej oku błysnęło zadowolone. Pojedynek., nie śmiała go zaproponować. -Jednak nie do końca pan wygląda na...
-...szlachcica? Bo się nim nie urodziłem, lady. Szlachectwo otrzymałem dokładnie trzy lata temu, herbu wilk goniący lisa. Może moje dzieci się przyzwyczają. Całe życie w drodze więc cenię praktyczność nad barwne stroje.
-Zmienia pan temat, nieładnie. - Zaśmiała się.
-Panna koniecznie chce wiedzieć?
-Prawdę mówiąc nie, ale... Prosili mnie o wszystko.
-Dobrze. Lady sama zdecyduje czy przekazać całą historię czy też tylko co ważne, dobrze?
-Tak. - Rozumnie kiwnęła głową. Mantus widział, aż ją świerzbiło aby się dowiedzieć.
-Mój druh Kryos ma dwie słabości. Pierwszą śa kobiety, drugą magia. Lubi łachudra iść na panienki, jego prawo, co panowi nie przystoi może plebejusz. Niestety trafił źle i znieprawił córkę jakiejś czarownicy. Nie znam się na tych całych czarach ale od tego czasu to wrak krasnoluda z niego. Teraz się mu pogorszyło. Nie chciałem o tym głośno mówić. W Sumie to i tak przez dziewkę, a wielu słysząc magia ucieka jak od trędowatego. Imć Kryos służy mi za ochronę magiczną, widać siebie nie potrafił obronić. Ale to krasnolud... Pojmuje pani? Ilu widziała krasnoludzich magów? No ilu? To w ich rasie wstydliwy temat, bardzo wstydliwy więc wolimy się jego zdolnościami nie chwalić. Ten jegomość na ziemi to też jego robota.
-Chory dał radę robić takie rzeczy?
-Jeszcze na umysł się mu nie rzuca, zresztą twardy z niego jegomość. Liczył, że wypije trochę ziółek i mu przejdzie. Rycerz nasz... Lubi pić. To było powodem mojego zdenerwowania, widziała zresztą lady. Teraz połowa tych psubratów ze straży będzie rozpowiadać plotki.
-Dalej panu nie wierzę.
-Ale już bardziej?
-Tak.
-To mi wystarczy. - Stwierdził pogodnie. - Każdy z nas ma swój obraz rzeczywistości i jest z niego zadowolony. Prawda?
-Ale pan ludzi zabija, prawda? To... - Skrzywiła się. Przygląda się mu. Z jednej strony widział w jej oczach ciekawość. Tak, Mantus byłdośc tajemniczy, każdą ciekawską osobę musiała nurtować jego postać. Z drugiej strony pewien strach przed greczyzną. Kiedyś będzie z niej dobra żona. - ...wstrętne.
-Nie mniej niż masowe rzeźnie w bitwach.
-Ale oni się biją za kraj, za króla. Sir tylko pieniądze.
-Nie. Honor. Poza tym trupy rzadko padają, zwykle walczy się do pierwszej krwi. Teraz lady wybaczy, muśze iśc.
-Obraziłam pana?
-Możliwe. - Lecz uśmiechnął się przecząco. Sprzeczne komunikaty, miliardy możliwości rzeczywistości. To kochał, nawet za dnia.

***


Lekarz o ospowatej cerze przyglądał się Mantusowi jednym okiem. Drugie, zajęte bielmem latało we wszystkie strony. Jeśli powiedzieć, że ów medyk nie należał do najurodziwszych to jak skomplementować owego jegomościa. Był chyba też magiem sądząc po kosturze z rzeźbionymi runami na którym się opierał. Górna połowę czaszki szpeciły blizny po oparzeniach przez co włosy rosły w nieregularnych plamach. Zęby lekarz posiadał krzywe, oddech o dziwo świeży, dłonie chociaż pełne białych przebarwień smukłe i zręczne. Krzywa szczęka. Człowieku, kto cię tak urządził? – Zapytał w myślach podczas konwersacji na temat stanu kradnoluda. Po takim czasie wszystko już musiało być dobrze. Jednego był pewny, jeśli po przebudzeniu zobaczyłby takiego lekarza samemu to bardzo prawdopodobne, iż wybrałby najszybszą drogę ewakuacji nawet jeśli byłoby to okno.
-Można z nim rozmawiać?
-Sala jest pusta, niebawem miało być przesłuchanie.
-Czyli można.

Mantus kazał wezwać imć rycerza który naprawdę nazywał się Nehlon, samemu natomiast siedział na taborecie przy łóżku krasnoluda. Wszędzie unosiła się paskudna woń jakiejś maści wcieranej w ciało krasnoluda. Przywitał się skinieniem głowy. Wtedy też do sali wpadła lady Alice. Stwierdziła, iż zawsze chciała zobaczyć krasnoludziego maga teatralnie przy tym ściszając głos. Sztukmistrz tylko wymownie spojrzał na Kryosa. Nie miał sumienia ani też chęci samemu wypraszać damy.
Awatar użytkownika
Nehlon
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 59
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nehlon »

Smokołaka irytowało słuchanie uderzeń stóp o ziemię.
-Szkoda, że całej armii nie przyprowadzili! - pomyślał sarkastycznie Nehlon, patrząc gniewnie na strażników, którzy poruszali sie w te i we w te, w namiocie i poza nim. Wymruczawszy kilka przekleństw pod nosem, zakrył kocem całe swe ciało i spróbował zasnąć.
Choć z drugiej strony, jak mu się znowu przyśni jakiś fragment jego przeszłości, to może lepiej nie zasypiać.
Tup! Tup! Tup!
-A żeby was piekło pochłonęło! Wszystko lepsze od tego hałasu. - stwierdził czerwonowlosy, pozwalając, by zmęczenie ogarnęło jego umysł i zasnął błyskawicznie.

Równie szybko smokołaka zbudziła głośna rozmowa, nie wiadomo o czym i nie wiadomo kto z kim.
-Nie dadzą się wyspać, nie dadzą. – wymruczał pod nosem, odsuwając koc z głowy i spoglądając na tego, kto zakłócił jego sen.
Na pierwszy rzut oka, zwyczajny człowiek. Przypominał takiego, co woli życie pod gołym niebem niż w wygodnym i ciepłym domu. Choć strój miał dość wyszukany.
Nehlon jednak dostrzegł coś jeszcze. Aura owego cyrkowca (tak go sobie nazwał) była zupełnie inna, niż te, które widział smokołak. Cóż, od patrzenia sienie dowie.
-A ty, to kto? – spytał się kuglarza.
W międzyczasie spostrzegł krasnoluda ukrytego za nieznajomym. Kolejna dziwna aura, jednak znajoma. Nehlon przypomniał sobie tego krasnoluda, gdy ten uratował mu skórę.
Znowu spotkał na swej drodze nieprzeciętne i tajemnicze istoty.
Ciągnie swój do swego.
Kryos
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Smok Lodowy
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kryos »

Nehlon przyglądał się owej istocie niczym zahipnotyzowany, nawet nie zauważył kiedy zniknęło wszystko oprócz niej. A ona stanęła wśród mroku wyciągając ku niemu dłoń.
Smokołak poczuł ból eksplodujący w piersi. Wszystko na chwile zniknęło za jego zasłoną, po czym gdy ta się rozwiała oczom Nehlona ukazała się zatroskana twarz strażnika. On sam kurczowo zaciskając dłoń na ubraniu, na wysokości serca na wpół leżał na kamiennej ławie w długim zamkowym korytarzu. Pozostało tępe wspomnienie owego nagłego cierpienia przeplatane uderzeniami ciepła oraz zawrotami głowy. Jego organizm przechodził naraz przez kaca, zamroczenie alkoholowe i coś jeszcze... Nehlonowi było zimno, czuł jakby całe jego ciało było jedną masą na wpół zastygłej masy.
-Sir Goruldo... Dostałem rozkaz. Na miejscu będzie medyk. Proszę wstać, pomogę Panu - Powiedział po czym z szacunkiem ale stanowczo przerzucił sobie twoje ramię przez kark i biorąc na siebie niemal cały twój ciężar praktycznie doniósł do sali.

Której drzwi były otwarte, a w nich uchwycić można było jeszcze powiewający biały płaszcz. Mantus jako pierwszy podszedł do Krasnoluda aby właściwie móc odegrać jego zwierzchnika. Ujrzał łysą pokrytą misterną siecią blizn czaszkę. Co w porównaniu do wcześniejszego stanu wyglądało już dobrze, a w zestawieniu z właściwym nadal strasznie.
Postać w bieli nie mówiąc nic do nikogo przepchnęła się przez zebranych i pochyliła nad pacjentem. Zanuciła coś czego nikt z obecnych nie był w stanie później odtworzyć, pamiętali oni tylko dziwne wibracje rozchodzące się po ciele wraz z wrażeniem ciepła. Oraz nagłe wyostrzenie się wszystkich zmysłów w subtelny sposób sprzężone ze sobą i z pieśnią.
Niespodziewanie pieśń urwała się, gdy ciało Kryosa nagle zatracając barwę poczęło się rozpływać.
- Imię, potrzebuje jego imienia - Wyszeptała cicho zduszonym głosem postać rozczapierzając dłonie nad umykającym pacjentem.
Awatar użytkownika
Trenaas
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 112
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Trenaas »

Trenaas z lubością obracał w dłoniach kryształową kulę. Na jego twarzy pojawił się mimowolny uśmiech, a oczy lśniły mu gdy patrzył na artefakt. Wyglądał teraz jak mały chłopiec, któremu ktoś podarował zabawkę, o której marzył latami. Ten dzień nie był jednak tak beznadziejny, jak mu się wydawało. Jechał wozem pełnym kosztowności, lecz co najważniejsze krasnoludy zabrały też to cudo, które trzymał w rękach. Widać jego towarzysze, albo nie lubili zabijać, albo byli zbyt honorowi by się go pozbyć. A może spodobała im się jego propozycja. Miał z nimi podróżować i wyceniać im co ciekawsze przedmioty. Dostawałby za to cześć łupu, a pewnie przy odrobinie perswazji zatrzymać niektóre z nich. Meli co prawda Grahama, krasnoluda który był jubilerem, ale też hobbistycznie zajmował się innymi przedmiotami, w tym magicznymi. Wiedza Trenaasa była znacznie większa, wiec trafniej mógł identyfikować i wyceniać ich zdobycze. Tak, mogli się obejść bez starego maga. Mieli by większe zyski. Ale Trenaas posiadał jeszcze jeden atut. Znal wielu zapaleńców, którzy za antyki oddali by fortunę, a do tego byli pewni. Zresztą sama obecność maga, który efektywnie mógł ich leczyć i wspomagać, musiała być dla nich wielkim plusem. Jak by nie było dogadali się.

Mag wyciągnął dziennik elfa i zaczął go ponownie przeglądać.
- "Enigma... to musi być to." - Opis wyglądu się zgadzał. Trenaas jeszcze nie wiedział jak działa kula, ale rozgryzie to wcześniej czy później.
- Mistrzu, widzę Igneę... - poinformował duch.
- Smoczyca ? - zamyślił się mag. Grondar mówił coś o smoczej krwi. Być może warto byłoby ją jakoś zatrzymać, bo może być ważna dla tej całej sprawy. - Dobrze... powiedz jej, że Trenaas ma dla niej pewną propozycję...

Wóz się zatrzymał. Trenaas czekał. Arderian zawiadomił go, że smoczyca zmierza w ich stronę.

- Ahh... witamy, witamy - zawołał wesoło Bardin.
- Jak mamy nie pamiętać tak pięknej buźki - dodał Graham. - Co prawda elfiej... - zamruczał pod nosem, jednak nie mogło to umknąć smoczym uszom Ignei.

Trenaas usłyszał głosy z zewnątrz. Wyszedł z wozu, z kulą w ręce. Uśmiechał się wesoło. Uśmiech w jego wydaniu, choćby najweselszy wyglądał dość dziwnie... można rzec wręcz przerażająco.
- Zobacz, moja droga, co znalazłem u naszych przyjaciół krasnali. - Pogładził kulę. - Myślę że to jest jeden z artefaktów które, poszukujemy... a przynajmniej mieliśmy poszukiwać. Enigma.
- Jeden z... ? - zdziwił się Bardin. - To jest ich więcej ?
- Tak, dokładnie pięć i myślę, że w komplecie będą miały większą wartość niż osobno - odpowiedział krasnoludowi. - Na tym właśnie polega moja propozycja. - Tym razem zwrócił się do wszystkich, ale szczególnie patrzył na Igneę. - Może byśmy się wysilili i znaleźli je wszystkie ? - Milczał przez chwilę po czym rzekł:
- Moja towarzyszka ma pewne...umiejętności... - Chrząknął, chcąc zdławić śmiech, którym miał ochotę wybuchnąć, w zarodku. - No i raczej nas nie zdradzi... Czyż nie ? - Uśmiechnął się do smoczycy.

Tymczasem żołnierze, którzy ruszyli w pogoń za krasnoludami, zbliżali się do nich w dość szybkim tempie.
Awatar użytkownika
Mantus
Szukający Snów
Posty: 160
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Mantus »

Wszystkie cienie we wnętrzu pozostawały statyczne. Wprawny obserwator zauważył, iż nawet pomimo rozedrganych źródeł światła tylko jeden poruszał się lekko, drżał jak struna wprawiona w wibracje -cień Mantusa. Trójnawowe wracanie magii dawało o sobie znać. Kuglarz poczuł na plecach lodowaty wiatr przemierzający kości, jak z grobu. I tylko on. Chyba już się przyzwyczaił. Tak przynajmniej powtarzał sobie, przyzwyczaiłem się, przyzwyczaiłem jak mantrę podczas bezsennych nocy, a kłamstwo powtarzane po tysiąckroć stało się gdzieś w połowie jego żywota prawdą. Ze spokojem godnym wieszcza przyglądał się scenie. Lady Alice chciała zakrzyknąć krzyk uwiązł w gardle niewypowiedziany, niewyartykułowany. Szlachcianka pobladła, przyłożyła dłoń do ust i obróciwszy się na pięcie wyszła z komnaty pośpiesznie, nie wybiegła, to by było zbyt dużo powiedzenie acz...
...Mantus przyglądał się niknącemu ciała krasnoluda spokojnie. Zmarszczył czoło, poczekał jaszcze dwa uderzenia serca (dwa uderzenia podczas których cień w mentalnej mowie zakpił z krasnoluda do Mantusa jaki to niby legendarny jegomość rozpływa się w mit), a następnie z delikatnym uśmiechem odpowiedział.
-Kryos, pani.
Kobieta zmierzyła go zdenerwowanym wzrokiem. Zresztą., może się mu tylko wydawało, tylko poczuł to zdenerwowanie gdyż nie miała zbytnio czasu na jakiekolwiek reakcje. Do zaklęcia wplotła imię krasnoluda przeciwnie akcentowane co raz na inny sposób, a jego sylweta zyskiwała spójności. Potrwało to dobrą chwilę. Kiedy wreszcie skończyła, zachwiała się, oparła o ścianę. Blada, zmęczona. Krasnolud też najlepiej się nie miał. Z trudem nastawiła klepsydrę.
-Kiedy piasek się przesypie będzie trzeba jeszcze raz... Tymczasem sir Albercie, mogę na słowo?

Odeszli na bok. Mantus patrzył na jej oblicze, bladość powoli zaczęła wypierać czerwień wysiłku, pojawiły się delikatne krople potu oraz ogólne osłabienie sił życiowych które Mantus poznał natychmiast. Mimo słabowitego głosu miała stanowczy ton.
-Dlaczego sir igrał z jego życiem? Rozumiem, może i być pana pachołkiem ale tak nie pozwala się konać nikomu.
-Nie umarł.- Odparł stanowczo. - Nie było takiej opcji.
-Więc czemu?
-Dług droga pani. - Odparł naturalnie, uśmiechnął się nieznacznie. -Mogłem przyczynić się do jego śmierci i ocalenia. Wybrałem. To dług wdzięczności jest. Czy raczej przypomnienie dzięki komu ma taką opiekę.

Kobieta śpiewająca zaklęcia opuściła salę, zostawiając ich samych. Nie było nikogo, tylko ich trójka. Ustąpił Nehlonowi stołek samemu opierając się o ścianę. Nic nie mówił, nie przedstawiał się, milczał, między palcami z gracją obracał monetą. Nie była tutejsza, zabrał ją wraz z podróżą, pochodziła z dalszych królestw. Sycił się sztuczkami, obrotami wykonywanymi przez kawałek metalu, jego znikaniem i pojawianiem się w drugiej dłoni. Każdy miał swoje sposoby na medytacje. Sztukmistrz korzystał z wielu jednak zabawy z monetą należały do najbardziej odprężających czynności. I nie zwracały tyle uwagi co picie halucynogennych oparów czy samookaleczenie. Zważył w dłoni monetę skupiwszy się. Lekka. Myśli okładały się wraz z kolejnymi obrotami metalu. Słuchał cóż takiego dwaj nieznajomi mają do powiedzenia.
Awatar użytkownika
Ignea
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok Solarny
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Ignea »

         Ignea z uśmiechem przyglądała się krasnoludom. Zastanawiała się jaką propozycję może mieć dla niej Trenaas. Przez moment pomyślała nawet o tym, dlaczego nie został z Nehlonem... I Kryosem. Może uznał, że nie są warci zaufania, a może oni mieli inne sprawy do załatwienia? W każdym razie, dziewczyna miała ochotę dowiedzieć się o co chodzi.

- Elfie kobiety bywają znacznie milsze niż wasze, Panie Graham. - roześmiana ukłoniła się, po czym spojrzała rozbawionym wzrokiem na właścicieli wozu. Zanim jednak zdążyła o cokolwiek zapytać, odezwał się do niej Mag. Zaskoczona odwróciła do niego spojrzenie, była przekonana, że został w mieście, a tutaj taka niespodzianka.

- Trenaas, widzę, że los cały czas krzyżuje nasze ścieżki. - pomimo tego, że uśmiech Maga wyglądał dość dziwnie, Ignea wcale nie przejęła się tym tak bardzo i z uwagą słuchała jego słów.
Widząc artefakt, podeszła bliżej wozu, by przyjrzeć się kuli, którą Tren trzymał w dłoniach.
- Niesamowite... Więc to temu to całe zamieszanie w mieście? - zapytała Trenaasa półgłosem. - Pomyśleć, że artefakt był cały czas tak blisko. - smoczyca zamyśliła się trochę. Pozostały cztery artefakty, a ona właściwie nie ma co ze sobą zrobić. Nowa przygoda mogłaby być idealną odskocznią od problemów, które męczyły ją cały czas, choć wcale nie przyznawała się do tego.

- A więc dobrze. Z przyjemnością wezmę udział w poszukiwaniach kolejnych zaginionych artefaktów. - oznajmiła z pewnością w głosie. - A moje umiejętności niech pozostaną tajemnicą, póki co Trenaasie. - roześmiała się wesoło, wiedząc co miał na myśli Mag.
Wtedy jej oczom ukazały się postacie żołnierzy, którzy zbliżali się do nich w całkiem szybkim tempie.
- Zdaje mi się, że będziemy mieć gości i to nie będzie miła wizyta. - spojrzała na Trenaasa, a potem na krasnoludzkich znajomych.
- Mam wrażenie, że wpakowaliście się w niezłe kłopoty. - rzuciła poważniejszym tonem, odsuwając się trochę od wozu. Ignea patrzyła w stronę niebezpiecznych przybyszów, mając pomysł jak ich nieco spowolnić.
- Aaale dziś gorący dzień..- powiedziała z uśmiechem, kątem oka zerkając na Trenaasa i pokazując mu ruchem głowy, by spojrzał w stronę żołnierzy. Nadal nie byli wystarczająco blisko, więc dziewczyna postanowiła wykorzystać odległość i już po chwili z lasu przed zbliżającymi się gośćmi, wydobył się dym. Smoczyca wykorzystując swoją magię, wywołała niewielki pożar w lesie, który miał skutecznie odwrócić uwagę niechcianych ludzi.
- Susza robi swoje. - wzruszyła ramionami, dumna ze swojego dzieła. - Mamy trochę czasu...- spojrzała na maga.
Awatar użytkownika
Nehlon
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 59
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nehlon »

Przez dłuższą chwilę Nehlon przyglądał się nieznajomemu. W końcu tylko westchnął, nie doczekawszy się odpowiedzi.
-Nie chcesz gadać, to nie.
Po raz kolejny połorzył się wygodnie na posłaniu. Chyba najwyższy czas przypomnieć sobie, co się wydarzyło.
Na początku wylądował tutaj z Treenasem i Igneą, później spotkał bandę krasnoludów, z którymi wypił co nieco...
Przez dobrych kilka minut, kork po kroku smokołak przypominał sobie, co robił, będąc pijanym: próba obejrzenia turnieju, niedoszła kradzież, nieudane zaklęcie, udział w turnieju... Turnieju?!

Wiele razy był pijany, nie warto było liczyć te wszystkie nie zapamiętane noce i konsekwencje. Ale dzisiaj pobił wszystko, nawet przechadzkę po miescie w swej smoczej formie.
Teraz miał nie lada orzech do zgryzienia. Turniej, w którym przez przypadek wziął udział (jakim cudem nie zleciał z tego konia, pozostanie chyba na zawsze tajemnicą), jeszcze się nie skończył. Trzeba albo odnaleźć tego całego Goruldo albo on sam będzie musial wziąć udział w tym turnieju jeszcze raz.
A drugi cud pod Kalenport raczej się nie zdarzy.

Zerknął na kuglarza. Ten nadal był zajęty swoją monetą. Cóż, tym lepiej.
Krasnolud, a raczej smok udający krasnoluda natomiast nie wyglądał na takiego, co miał zaraz wstać. Swoją drogą, ciekawe, czy Ignea go zna?
Rozejrzał się po pomieszczeniu. Drzwi do pokoju były otwarte, droga wolna. Tylko jak ma wyjasnic swoje wyjście z łóżka?
Odpowiedź przyszła bardzo szybko, gdy pęcherz przypomniał mu, ile wypił. Nie potrzebujac większej zachęty, smokołak mimo bólu głowy wstał i ruszył wkierunku drzwi, mówiąc coś o pójsciu tam, gdzie król idzie piechotą.
W miare zręcznie poruszał się korytarzami, omijając służących czy strażników. Wszystko szło dobrze, dopóki pęcherz znowu się nie upomniał o swoje.
-Cholera.

Mimo dolegającemu mu kacu, smokołak szybko rozgladał się, szukając drogi na skróty. Błądził w labiryncie korytarzy, szukając wyjscia lub chociarz okna. O mały włos, a wpadłby na strażnika, przewracając go.
-Co, pałetamy się po...
-Sprawa wagi państwowej. - przerwał nehlon strażnikowi, zanim ten zaczął go wypytywać. -Wychodek... lub cokolwiek. - palnął bez namysłu, stwierdzajac, że strażnik powinien to kupić.
Odziany w zbroje strażnik przyjrzał się uważniej smokołakowi, który wykonywał charakterystyczny "taniec".
-Korytarzem w lewo, potem schodami w dół, w prawo i znowu w lewo.
Nehlon kiwnał głową i szybko (naprawdę szybko) ruszył tak, jak kazał strażnik.
Turniej może zaczekać.
Awatar użytkownika
Trenaas
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 112
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Trenaas »

Trenaas też usłyszał kroki. Nawet on, choć w tych kwestiach nie miał zielonego pojęcia, to jednak z hałasu jaki się rozlegał, wydedukował, że tych ludzi, jest dużo... bardzo dużo. Cóż... mag domyślał się o co mogło chodzić. W końcu krasnoludy obrabowały królewski skarbiec. To nie mogło zostać niezauważone. Starze spojrzał na krasnoludy, na Igneę... Właśnie Ignea. Ta wyglądała na niezbyt zmartwiona tą sytuacją. W sumie mag też nie był. Miał czyste ręce. Jedynie krasnoludy zaczęły nerwowo reagować.
- Może byśmy stąd się jakoś tak oddalili ? - Wtedy smoczyca zaczęła robić swoje. Roznieciła pożar w pobliskim lesie. I skwitować to tylko komentarzem o porze suchej. W sumie rzeczywiście było dość parno. Więc choć krasnale najpierw spojrzały na nią z przerażeniem, to później uspokoiły się, bo być może Ignea ma rację. Trenaas uśmiechną się lekko.
- "Noo... dziewczyna się nie patyczkuje."

Tymczasem żołnierze którzy szli, zatrzymali się, gdy ni stąd ni zowąd, wybuchł pożar. Cóż... wzięli się do rozwiązywania tego małego problemu, szczególnie, że las stykał się z miastem i mógł je zniszczyć.

Tak, mieli dość czasu by jeszcze porozmawiać. Zanim, tamci by doszli minęła by co najmniej godzina, a jeszcze muszą ugasić pożar.
- No dobrze, zastanówmy się gdzie teraz jechać. - Pozostałe artefakty mogą być dosłownie w każdym miejscu na kontynencie. Trenaas zastanawiał się nad tym intensywnie, a wreszcie na coś wpadł.
- Bardin, wiesz może kto był nadwornym magiem u tego lorda, w Kalenporcie ? - spytał krasnoluda. W końcu nadworny mag musiał ten artefakt jakoś zdobyć. Być może wie gdzie jest reszta, a przynajmniej ma jakieś wskazówki... Krasnolud zaś uśmiechnął się kwaśnie i prychnął.
- Wiedzą to wszyscy ludzie mieszkający w okręgu 200 km od miasta... Tak się z tym obnosi. Nazywa się Arcadian i jest największym pajacem jakiego dano mi kiedykolwiek poznać. - Bardin splunął z niesmakiem.
Trenaas zrobił zaś zdziwioną minę.
- "Arcadian ? Czy to może chodzić o tego sku*wysyna ?"
- Arcadian Ryzer ? - spytał się krasnala z niedowierzaniem.
- Taak... Znasz go ? - Mag mu nie odpowiedział, a jedynie wybuchnął głośnym śmiechem.
- No to chyba trzeba będzie złożyć wizytę starym znajomym - rzekł, płacząc ze śmiechu.

- Igneo - zwrócił się do smoczycy. - Chyba nie masz nic przeciwko powrocie do miasta ? Aaa... i będę miał do ciebie prośbę... Nie użyczyłabyś trochę swojej krwi ? - Jego głos był tajemniczy, jednak na jego ustach igrał znajomy, ironiczny uśmieszek, oznaczający, że ułożył sobie w głowie iście diabelski plan.
Awatar użytkownika
Ignea
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok Solarny
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Ignea »

Ignea patrzyła przed siebie dumna ze swego dzieła. Dawno nie korzystała ze swoich ognistych zdolności, a odniosła dziwne wrażenie, że to dopiero początek. Sądząc po tym ,że los ciągle zsyła na jej drogę starych towarzyszy, najprawdopodobniej szykuje dla niej coś ciekawego albo niebezpiecznego, aczkolwiek jedno nie wyklucza drugiego.
Trenaas snuł plany zdobycia kolejnych artefaktów. Zastanawiała się czy jest sens by bawić się w takie coś, ale z drugiej strony, co miała do stracenia?

- Ten Arcadian. to jakiś potężny mag? - wtrąciła się do rozmowy, będąc ciekawą kolejnej osoby parającej się magią. Skąd w ludziach taki pociąg do czegoś, co nie było dla nich stworzone - przeszło jej przez myśl.
- Podobno magom nie można ufać. - zerknęła kątem oka na swojego ludzkiego towarzysza, uśmiechając się przy tym zupełnie niewinnie.
Uroczy uśmiech elfki nieco zbladł, kiedy utwierdzono ją w przekonaniu, że czeka ich ponowna wyprawa do miasta. Kolejna wizyta w tamtym miejscu wiązała się ze spotkaniem Kryosa... Nie chciała tego, a przynajmniej nie teraz, kiedy nadal była na niego wściekła, z resztą... Czy kiedykolwiek będzie inaczej? Trenaas pewnie podejrzewał, że między dwójką nie było zbyt przyjaznych stosunków, ale zapewne nie wiedział, że krasnolud, którego spotkał wcześniej , również był smokiem, a do tego był ukochanym Ignei.
Z zamyślenia wyrwała ją prośba Maga. Spojrzała na niego zaskoczona, to jego spojrzenie i ten uśmiech wskazywały na to, że w jego głowie zrodził się kolejny chytry plan.
- Trenaasie, wiesz, że to może być niebezpieczne? Z resztą... Kogo ja pytam? - powiedziała rozbawiona.
- Zdradź mi najpierw swój plan. - spojrzała mu w oczy, uśmiechając się przy tym. - I lepiej zbierajmy się już. Nie kuśmy losu.
Awatar użytkownika
Mantus
Szukający Snów
Posty: 160
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Mantus »

Mantus liczył, że da okazję dokończyć owym personą rozmowę. Tymczasem został sam z półprzytomnym krasnoludem, zakładając że to krasnolud, w skórze niejakiego sir Alberta szampierza który niebawem będzie zmuszony do szerszych wytłumaczeń. Schował monetę. Myśli osiągnęły najlepszy stan dla kuglarza, jakże odległy od typowej logi prawda-fałsz.
-Co z tym tu kurduplem? – Z wdzięcznym jadem zapytał w głowie sztukmistrza cień chichocząc.
-Niech zdycha – mentalnie odparł cieniowi z obojętnością, a następnie już całkiem w rzeczywistości wyszedł z pomieszczeni, starł pot z czoła. Bez jakiegokolwiek namysłu skierował w sieć korytarzy znikając w nich z pola widzenia.

-Ten drugi to musi myć hultaj. Ciekawe jakie miał przygody po pijaku? Może go krasnoludy wychędożyły, co? Tam w kopalniach ciemno...- Cień nie dawał za wygrana w litanii swych sarkastycznych uwag dodając Mantusowi akompaniament podczas rozmowy z jednym ze strażników na zupełnie błahy temat turnieju (prawdę mówiąc zaciągał języka) na korytarzu. Zaciągnął też języka na temat Nehlona, szczęściem trafiwszy na tego samego strażnika.
Więc teraz czekał w pewnej odległości od wychodka po raz kolejny bawiąc się monetą. Jak tylko ujrzał smokołaka parsknął śmiechem. Trochę jak szaleniec, nienormalny nie mający powodu do śmiechu i niech tajemnicą opowieści zostanie co też maga cienia mogło ubawić.

-Chcesz wygrać ten turniej? - Spytał poważnie, wciąż szczerząc się zadowolony. -Połowa dla mnie i potem uciekam z miasta.
Awatar użytkownika
Nehlon
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 59
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nehlon »

-Co za ulga!
Po dość długim okresie, w którym smokołak spędził w wychodku, mógł w końcu wyjść i zrealizować swój "genialny" plan. Problemem będzie tylko znalezienie prawdziwego Goruldo i zaprowadzenie go do turniejowego namiotu.
Rozmyślania Nehlona przerwał jakiś śmiech. Nie taki, który się słyszy u ludzi, którzy usłyszeli jakiś dobry żart. To był śmiech... trudno powiedzieć, szaleńca?
Młodzieniec szybko zlokalizował źródło owego śmiechu. Był nim kuglarz o dziwnej aurze, którego spotkał, gdy się obudził.
-Teraz ci się wzięło na gadanie, co? - spytał sarkastycznie smokołak, chwile później usłyszał propozycję nieznajomego.

-Słuchaj, nie wiem nic o nagrodzie za ten turniej, nawet nie wiem, czy jest. - odpowiedział szybko czerwonowłosy. - Nie wiem też, skąd wiesz o tym, że brałem w nim udział. Nie wejdę drugi raz na tego cholernego konia i nie będę latał z kopia jak jakiś fanatyk!
Już chciał odejść i ominąć nieznajomego, gdy w głowie smokołaka zapaliło się przysłowiowe światełko. Czemu wcześniej na to nie wpadł?
-No dobrze, jak chcesz swoją działkę, to pomóż mi znaleźć tego prawdziwego rycerza. Z tego, co się orientuje, jest podobny do mnie i jest bardzo pijany. - spróbował sobie przypomnieć więcej szczegółów, ale w stanie, w jakim się znajdował, niewiele jeszcze pamiętał.
-Jeśli pomożesz wygrać owemu Goruldo, zamienię się z nim miejscami, gdy będzie odbierać nagrodę. Połowa dla ciebie, wedle umowy, chyba, ze spróbujesz mnie okantować, wtedy licz się z konsekwencjami.
Mimo, iż groźby pijanego (albo na kacu) nie są groźne, Mantus stwierdził, że to nie były czcze pogróżki
Stwierdzając, że nieznajomy nie ma nic przeciwko, czerwonowłosy kontynuował:
-Jak znajdziesz tego rycerza, zabierz go do namiotu, tam wszystko się załatwi...a ja lecę znaleźć coś do picia.

Po tych słowach Nehlon ruszył w swoją stronę. Raz, zaczęło go suszyć i to bardzo (ile on tego wypił?) a dwa, zgubił gdzieś swoją zbroję, miecz i płaszcz. Owszem, odzienie, jakie teraz nosił nie było złe (na szczęście ktoś pomyślał i zdjął tą cholerna zbroję, gdy spał), ale gdyby zgubił płaszcz swego dawnego mistrza, nie wybaczyłby sobie tego.
Po za tym może znajdzie to on znajdzie tego Goruldo. Swoją drogą, czemu zaufał owemu nieznajomemu?
Smokołak tylko westchnął i poszedł szukać czegoś do picia i płaszcza, w którym mógłby się ukryć.
Awatar użytkownika
Trenaas
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 112
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Trenaas »

- Taak... ja jestem za by się wycofać... - powiedział krasnolud. Po czym zaczął się ładować do wozu.
- Dobrze, spotkamy się w umówionym miejscu, za parę godzin. Aaa i jeszcze jedno... zostawcie mi te ubrania o których rozmawialiśmy. - Bardin, pogrzebał w wozie i dał Trenaasowi mały pakunek. Po czym krasnoludy odjechały.
- Choć, zaraz odpowiem na wszystkie twoje pytania.

- Arcadian to stary głupiec. Zawsze żerował na sukcesie innych. Tak było nawet wtedy gdy razem studiowaliśmy. - Starał się przedstawić Ignei całą sytuację. - Ale jakoś udało mu się zdobyć coś tak potężnego jak Enigma. Znam kilka faktów, które mogły by go pogrążyć, ale zrobiłem w przeszłości kilka rzeczy... No lepiej nie pokazywać się magom z tego zakonu na oczy. Dlatego potrzebuje przebrania. Nie tylko stroju, ale i wyglądu. Dlatego potrzebuje twojej krwi... Smocza krew silnie katalizuje magię, dlatego po rzuceniu zaklęcia, będę mógł normalnie funkcjonować. Maksymalny efekt przy minimalnych stratach. Więc jak ? - Spojrzał smoczycy pytająco w oczy. - Mała fiolka twojej krwi, nic więcej.
Awatar użytkownika
Mantus
Szukający Snów
Posty: 160
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Mantus »

Jak pies na posyłki – w głowie maga cenia zadźwięczała mniej-więcej podobna koncepcja gdyż po raz kolejny cień przeżucił się ze zwykłych słów na idee umysłpłaszczyzny. Mantus jeszcze chwilę bawił się momentom gdy Nehlon odchodził. Wtedy stało się coś tak blachego, że kto inny bu uwagi nie zwrócił lecz dla sztukmistrza jakby cały świat zwalił się na głowę. Momenta niepewnie przeskoczyła między placami, zawisła krawędziom na kciuku i opadła podłogę brzęcząc. Wypad rewers. Mantus aż otworzy usta ze dziwienia, serce załopotało mu mocniej. Nie tylko stało się coś tak przerażająco nieprawdopodobnego, bez przeczucia i zapowiedzi co sprawiło, że Mantus poczuł się na moment jak ryba wyrzucona na brzeg. Wypadł rewers, w sztuce wróżb magii cienia znaczył w zdecydowanej większości wypadków zły omen.
Rzucił raz jeszcze. Rewers. Jeszcze raz. Rewers. Rewers, rewers, rewers, wieczny rewers. Owszem, niekiedy oznaczał również śmierć, zgubę i pecha ale teraz w drżeniu powietrza, lodowatym trupim powiewie który go omiótł oraz kłuciu w klatce piersiowej kuglarz widział jeszcze gorszy omen. Złe przeczucia.

Goruldo został znaleziony przez Mantusa w stajni gdzie leżał bez ducha na sianie. Już na pierwszy rzut oka mag cienia rozróżnił to co martwe od tego co żywe i zaklną paskudnie, acz pod nosem. Rycerz rzeczywiście podobny był do Nehlona, nawet pachniał alkoholem jak on, tylko drobinę masywniejszy. Mantus przezornie sprawdził puls, powieki, trzasnął po po gębie... Nic, martwa kłoda z jakby przypalonymi śladami na brzuchu układającymi w trójkąt. Rycerz padł ofiarą klątwy, a sądżąc po umiejscowieniu zamienia klątwa nie została rzucona słownie, a raczej zaklęta w... Trunku? Możliwe. Mantus w tej chwili nad tym nie rozmyślał zbyt obszernie. Ukrył ciało w sianie licząc, że po turnieju znajdą go i pogrzebią honorami. Rzucił monetą... Awers. Czyli już się stało. Już splot nieszczęść zapoczątkował.
Ale i tak bardzo potrzebował pieniędzy. Sam fakt kolejnej podróży nie napawał finansowym optymizmem, chociaż złoto traktował jak coś do natychmiastowego wydania, nie pałał doń miłością jak wielu. Pośpiesznie ruszył szukać Nehlona. Chyba jednak on będzie musiał walczyć, jeśli zechce.
Awatar użytkownika
Nehlon
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 59
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nehlon »

Podwędziwszy stary, szary płaszcz śpiącemu strażnikowi i beczkę wody z jakiegoś gospodarstwa, dumny z siebie smokołak rozpoczął poszukiwania swoich rzeczy. O mieczu mógł zapomnieć, zgubił go w tłumie ludzi, a znając życie, był już pewnie w jakiejś gablocie lub płatnerza. Trudno, nie był aż tak przywiązany do broni, którą zdobył przez przypadek, gdy wylądował na początku swej wędrówki w obozie bandytów.
Płaszcz i jego zbroja powinny być w namiocie, więc tam się udał, starając nie rzucać się w oczy. Skradał się z cienia do cienia względnie dobrze, choć kilku mieszkańców mogło zauważyć postać niosącą pod ręką beczkę, która następnie zniknęła.

Będąc obok namiotu, Nehlon pociągnął spory łyk z beczki, zatrzasnął prowizoryczny korek i zastanowił, co dalej. Jak się ujawni, będzie musiał znowu wziąć udział w tym turnieju. Jakim cudem wcześniej nie zleciał z konia?!
Westchnąwszy po raz kolejny tego dnia, przysiadł w cieniu niedaleko wejścia do namiotu. Słońce jak na złość paliło jak głupie i pogoda była nie do wytrzymania. Nie zazdrościł tym rycerzom, którzy przeszli do kolejnego etapu.
Czerwonowłosy stwierdził, że tutaj poczeka na nieznajomego... może w końcu pozna imię tego cyrkowca.
Zablokowany

Wróć do „Równiny Theryjskie”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości