Mroczne Doliny[Okolice Maurii] W podróży ze Śmiercią...

Tajemnicza kraina, nad którą od wieków zalega mrok. Słońce świeci tu niezwykle rzadko. Nie ma tu tętniących życiem wiosek, jedynie jedno, warowne miasto ostało się w tej czeluści mroku, a i o nim nie można powiedzieć, pełne życia...
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        Otwierając i co chwila zamykając usta, zaskoczony Aldaren wyglądał na prawdę przekomicznie. Niby po części rozumiał całe to przedstawienie, anioł nie chciał bardziej straszyć chłopca i wzbudzać podejrzeń, ale wampir wciąż nie mógł tego wszystkiego pojąć. Pokręcił głową chcąc się otrząsnąć z tego oszołomienia i lekko się się uśmiechnął z zakłopotaniem i udawanym entuzjazmem, nie chcąc psuć misternego planu jaki został obmyślony przez żniwiarza.
        - Cały rok na to czekałem, w końcu dostanę swój własny kostur - powiedział, aby uczynić słowa towarzysza bardziej prawdziwymi. Zerknął po chwili przez ramię zerkając na wlokącego się za nimi demona, który z trudem dusił w sobie śmiech wyciskający mu łzy z wszystkich par oczu, nawet tych obecnie zamkniętych. Od jego samo kontroli zależało powodzenie tej misji, choć nie było to tak ważne jak to, że spanikowany bachor mógłby zniweczyć cały plan zaatakowania nekromanty z zaskoczenia.
        - Ale sir... - jęknął cicho zdziwiony tym, że miałby zostać i nie mieszać się do walki. Zacisnął pięść i spuścił z rezygnacją głowę. Od tego mężczyzny zależało czy będzie mógł dalej w spokoju egzystować na tym świecie, więc nie wypadało dyskutować i się sprzeciwiać. Nawet nie wspomniał, że zostawianie dziecka z głodnym wampirem może się źle skończyć, jednakże został posłusznie z tyłu z ich małym przewodnikiem. - Chodź mały, poszukamy jakiś ziół. Znasz się na zielarstwie? Wiedziałeś, że niektóre rośliny... - zaczął zagadywać chłopca zostając w miejscu gdzie się rozdzielili, ewentualnie spacerował w bliskiej okolicy, nie chcąc sprzeciwiać się aniołowi.

        Wilk zrobił urażoną minę patrząc na anioła i z ociąganiem ruszył za nim. "Może jeszcze znaleźć wielmożnemu panu coś czym dupę mógłby sobie podetrzeć," pomyślał. Wolał siedzieć cicho póki w pobliżu był ten mały gówniarz i nie miał tu wcale na myśli Aldarena.
        - Zostawiając go z nim na pewno umrze, a wtedy zabieram duszę szczeniaka. Z nekromantą rób co chcesz. Nie ma nic lepszego na świecie od ducha niewinnego dziecka, no chyba że się dopiero urodziło, to wtedy już w ogóle bajka. - Mruknął oblizując sobie ze smakiem pysk. - Gorliwi wyznawcy waszego władcy, do tego ci którzy niczym nie zawinili w życiu też są niczego sobie, o albo jakiś niebianin. - Pogrążył się w swoich fantazjach o smakowitym posiłku, a kiedy się otrząsnął musiał dogonić Gregeviusa.
        - Powiedz ty mi skrzydlaczu jedną małą rzecz. Czemu szczeniak, to znaczy wampir - rzucił z pogardą - ma się nie mieszać do walki, czemu niby miałoby się obecnie liczyć jego dobro? - zapytał przyglądając się aniołowi podejrzliwie. - Nie chodzi tu przecież o zawarty z nim pakt. Co się stało, że nagle zmieniłeś do niego nastawienie? - przekrzywił nieco na bok głowę i się poważnie zastanowił analizując swoje wspomnienia od momentu pojawienia się żniwiarza na balu. - Czyżbyś do niego coś czuł? - rzucił od niechcenia, a jego oczy zabłysły głodne odpowiedzi.

        Kiedy znaleźli się już na miejscu demon nawet nie powiódł wzrokiem za przelatującym nad zgrają nieumarłych, niebianinem i z dziką przyjemnością wykrzywiającą jego czarny, kudłaty pysk, rzucił się do ataku na strzegące kaplicy bestie. Z początku biegał wokół niej przez jakiś czas, od razu wykańczając tych słabszych niemal jednym kłapnięciem szczęk, aby ściągnąć na siebie uwagę wszystkich kreatur. Po tym zachował bezpieczną odległość i przybrał swoją prawdziwą formę zaczynając ten makabryczny, zwiastujący śmierć potworom, balet i zapewniając skrzydlaczowi, że nikt nie będzie przeszkadzał w jego tańcu z czarnoksiężnikiem.

        Nie trzeba było długo czekać, aż patrole wysłane przez nekromantę odnajdą w końcu czekającego bezczynnie wampira i małego blondyna. Chłopiec przeraził się na widok ghuli, a strach go sparaliżował. Aldaren dobył swojego miecza i przebił nim kilku najbliższych ożywieńców.
        - Uciekaj na drzewo! - polecił, ale chłopiec ani drgnął.
        Wampir zaklął szczerząc swoje zęby do potworów. Skupił się i znów zawładnął umysłem dzieciaka, co w obecnej sytuacji nie było bezpieczne, ani rozsądne, gdyż musiał poświęcić swoją uwagę jednocześnie nadchodzącym umarlakom i utrzymaniu zaklęcia dopóki z jego pomocą blondyn nie znajdzie się na drzewie. Zamachnął się przepoławiając na pół jednego z napastników, a zaraz krzyknął, czując jak tępe pazury rozdzierają jego skórę. To wystarczyło, żeby spokojny i przyjaźnie nastawiony krwiopijca wpadł w szał i zmienił się w okrutną maszynę do zabijania. W tym stanie jego oczy się całkowicie zmieniły. Nie tylko tęczówki zmieniły kolor. Zaszły krwistą czerwienią, a otaczające je białko stało się smoliście czarne. Teraz można było bez wahania ochrzcić Aldarena mianem potwora.

        Szybko uporał się z zagrożeniem, ale słabł przez uciekającą z jego ran krew. Chłopiec widząc, że już jest względnie bezpiecznie, zszedł z drzewa i przywarł przerażony do skrzypka błagając go, aby stąd uciekać. Wampir położył dłoń na głowie małego blondyna, który chciał od niego uciec od razu jak tylko zobaczył jego oszalały, wciąż przerażający wyraz twarzy. Niestety było już na to za późno. Mężczyzna szarpnął malca za włosy i podniósł do góry bez żadnego trudu. Spanikowane dziecko wrzeszczało i szarpało się, ale jedynie sprawiało tym sobie jeszcze większy ból, a w niektórych miejscach po jego głowie zaczęła spływać krew z rozerwanej skóry i wyrywanych garściami włosów. Wszystko jednak skończyło się tak szybko jak się zaczęło. Wystarczyło jedno zatopienie kłów w delikatnej, bladej szyi i przebicie niemal na wylot tętnicy, żeby blondyn zaczął gasnąć w oczach, za to stan krwiopijcy się poprawiał. Rany natychmiast się zagoiły, a on zaczął odzyskiwać nad sobą panowanie, a wysuszone szczątki dziecka wyleciały mu z rąk. Załamany padł na kolana nie mogąc uwierzyć w to co zrobił.
Gregevius
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gregevius »

Powoli wkroczył do zbrukanego przez czarną magię sanktuarium. Podłogę zdobiły poprzewracane ławki, potłuczone rzeźby oraz witraże. Gdzieniegdzie walały się szczątki jakichś mniejszych zwierząt, choć równie dobrze mogły to być resztki dziecka. Gregevius postąpił nieśpiesznie do przodu, ku centrum kapliczki. W okolicach gdzie kiedyś był ołtarz i rzeźba bagiennych bogów siedział teraz wysuszony, chuderlawy mężczyzna. Był łysy, a jego policzki i podbródek zdobiła gęsta broda, przeszywana nićmi siwizny. Nekromanta powoli się wyprostował i skrzyżował ręce na piersi, wachlując przy tym płachtami czarnego materiału.
- Widzę, Aniele, że moje sztuczki na nic. Mogłem spodziewać się, że w końcu to, czym do teraz władałem, zwróci się przeciwko mnie. Jestem gotów zaakceptować swój los. Choć ciekawi mnie jedna rzecz. Obserwowałem część waszej podróży i jestem bardziej niż pewien, że wiedziałeś, iż chłopak zginie jeżeli zostawisz do z wampirem. Byłeś tego jak najbardziej świadom. A mimo to pozwoliłeś chłopcu zginąć. Wydawało mi się, studiując naturę Śmierci, że posiadasz jakieś poczucie sprawiedliwości...
Niebianin uśmiechnął się jedynie na te słowa.
- Bo to po części prawda. Ale nadrzędną rzeczą w moim rozumowaniu jest plan i cel. Urozmaicenie sobie nudnego życia. I to własnie robię. - Po tych słowach dobył Kosidła, miecza wykonanego z czarnej stali i ruszył ku nekromancie. - Jesteś częścią planu. Zawsze byłeś. Dzięki roli, którą ci dałem, przedłużyłeś sobie życie o tych parę tygodni. A teraz... Bywaj...
***
Opuszczając cichą już kaplicę, anioł dostrzegł Zabora, ucztującego na resztkach nieumarłych. Gregevius nieśpiesznie podszedł do demonicznego wilka i wyciągnął obie dłonie. W jednej zapłonął jasny płomyczek, malutki, niewinny i jaśniejący. Była to dusza chłopca. Drugi był o wiele większy, przetkany cienistymi nićmi, ale też przepełniony potężną mocą. Dusza Nekromanty.
- Twój wybór, demonie. Zastanów się poważnie nad tym. To ma wielki wpływ na losy Aldarena.
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        - A ty gdzie się wybierasz, tłuściochu?! - warknął demon wskakując grubemu truposzowi z pozszywanym ciałem na plecy. Pociągnął go za sobą tak, że potwór przewrócił się na ziemię nie mając okazji, aby zamachnąć się zardzewiałym ostrzem na wkraczającego do kaplicy anioła. Zaryczał wściekle, kiedy jeden z ożywieńców ugryzł go w zad. Wilk nie był z tego bardzo zadowolony i zły los spotkał tego, który go tak upokorzył, a po tym zajął się wyeliminowaniem pozostałej części zgrai.

        W jego atakach nie było żadnej finezji, ani gracji, nie walczył dla pokazu, chciał jedynie zabić jak najwięcej, w jak najbardziej okrutny sposób i jak najskuteczniej. Nie przejmował się przy tym, że ubrudzi sobie futro krwią, ba! Nawet pragnął być nią cały zbrukany od łap po czubek uszu i ogona, przy czym szczątki rozszarpywanych zdobiły ziemię dokoła kaplicy, podobnie jak rozpadające się ciała pokonanych, z których ulatniała się mroczna magia nekromanty. Ani trochę to wszystko nie zmniejszyło jego wściekłości i irytacji, na zadzie wciąż miał piękny, krzepnący półokrąg po trupich zębach. Bez wątpienia szybko by umarł od zakażenia w okropnych męczarniach, albo poważnie by zachorował, gdyby nie był demonem. Rozejrzał się po pustym już polu walki, a dostrzegłszy truchło znienawidzonego oponenta, doskoczył doń i zaczął pożerać to co z niego zostało po wilczym ataku szału.

        Słysząc kroki dochodzące z kaplicy z zaciekawieniem podniósł wzrok. Był świadom tego, że wynik tej potyczki był z góry przesądzony, ale miał nadzieję ujrzeć wychodzącego czarnoksiężnika, aby być mile zaskoczonym. Przeciągnął się i wstał obserwując zbliżającego się anioła. Nim zdążył się z nim przywitać kąśliwą uwagą, ten wyciągnął do niego ręce z dwiema zupełnie przeciwnymi sobie świetlistymi ognikami, duszami poległych niedawno śmiertelników. Na widok ich obu dostał ślinotoku i nie mógł powstrzymać się od nadmiernego oblizywania sobie pyska ze skrzącymi się z głodu, ślepiami. Po chwili się wyszczerzył w potwornym uśmiechu i spojrzał na żniwiarza. Miał genialny plan, aby przechytrzyć niebianina i zgarnąć je obie tylko dla siebie, ale z jedną zaczęło dziać się coś dziwnego. Płomienie ognika zaczęły nerwowo falować, jak ogień świecy, którego smagają podmuchy wiatru, a zaraz po tym dusza będąca tą dziecka zaczęła przygasać, jakby znikała. Demon zarechotał złowrogo.

        - Wiedziałem, że to podstęp. - Burknął i błyskawicznie kłapnął szczękami, w których wnętrzu zamknięta została dusza nekromanty, a następnie pożarta i wchłonięta przez ciało piekielnego ogara, który urósł przez to w siłę.

        Samo jego ciało urosło, a za przednimi łapami wyrosła jeszcze jedna para kończyn. Wilk zaryczał z bólem gubiąc przy tym całe futro, zostawiając tylko czarną skórę, którą zaraz odpadła dodatkowo z jego pyska zostawiając zbroczoną krwią czaszkę z czerwonymi ognikami we wszystkich sześciu oczodołach.
        - Oh, jak przyjemnie. - Mruknął potwornym tonem, jego pysk znajdował się obecnie na wysokości piersi Gregeviusa, którego zaraz uderzył łbem ze wściekłością. - Teraz zapamiętasz, że mnie się nie oszuku... Aldaren... - Zostawił go w spokoju i pobiegł ile sił w łapach do miejsca gdzie krwiopijca miał zostać.

***

        Podczas gdy jego towarzysze walczyli z nekromantą i jego martwą armią, zrozpaczony wampir przeklinał się i przysięgał na własne nie-życie, że więcej już nie tknie krwi, bez względu na to jakie miałoby to być tragiczne w skutkach. Zaraz jednak odzyskał zdrowy rozsądek i spojrzał na swoje brudne od juchy rękawiczki. Zdjął jedną, podwinął rękaw płaszcza i przegryzł żyłę na nadgarstku. Szkarłatny, gęsty płyn szybko zaczął wyciekać z rany, a on bez zastanowienia objął wysuszone ciało chłopca i zbliżył dłoń do jego ust.
        - Proszę... - szepnął z nadzieją, załamującym się głosem. - On mnie zabije, jak zobaczy co zrobiłem...

        Spuścił głowę znów zaczynając ronić łzy, kiedy nagle coś ugryzło go w rękę. Aldaren się skrzywił z bólu i spojrzał na wgryzającego się w jego nadgarstek chłopca z ogromnym głodem w krwistoczerwonych oczach. Niby mu ulżyło, że dzieciak wrócił do "żywych", ale zaczął się obawiać, czy teraz to on nie umrze, za sprawą opróżnienia z całej posoki. Zupełnie nie wiedział jak sobie poradzić ze świeżo przemienionym wampirzydłem. Na szczęście z każdym kolejnym łykiem, blondyn robił się spokojniejszy i sam przestał pić dalej, zostawiając osłabionego przez to Aldarena. Jednakże oprócz tego, że dorosły krwiopijca czuł obecnie silny głód, nic mu poważnego nie było.
Gregevius
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gregevius »

Oczy Gregeviusa rozszerzyły się, ze zdumienia, podobnie zresztą jak usta, gdy dusza chłopca zaczęła zanikać w jego dłoni. Odruchowo zacisnął ją, ale tam nie było już śladu po duchowej esencji dziecka. Nim zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, Zabor pożarł duszę czarnoksiężnika, a jego ciało doznało monstrualnej przemiany. Skrzywił się, widząc poczwarę jaka powstała z już i tak paskudnego wilka. Chciał coś powiedzieć, gdy demon pchnął go pyskiem, a jako że anioł nosił postać człowieka, poleciał do tyłu uderzając o ziemię plecami. Zacisnął blednące dłonie na piasku, obserwując jak przemieniony demon odbiega.
- A więc to tak... Wasza dwójka myśli, że może oszukać śmierć? Wykraść jej duszę? Nic nie jest w stanie oszukać przeznaczenia! - wysyczał archanioł, a jego postać diametralnie zaczęła się zmieniać. To jego mistrzowska iluzja się rozpływała w mglistych oparach. Z jego ramion wynurzyła się para czarnych skrzydeł, ciemnych jak noc. Oczy wypełniły się zimnym błękitem, a skóra poszarzała. Jego włosy wydłużyły się, zastąpiwszy czerń mieszanką mlecznej bieli i złota. Całe zaś jego ciało pokryła srebrno-czarna zbroja, połyskująca mimo braku źródła światła. Anioł powoli wzniósł się w powietrze, ściskając Kosidło w dłoni. Teraz czas i miejsce nie stanowiły dla niego żadnego problemu. W mgnieniu oka znalazł się przy wampirzym skrzypku, zalewając drzewa bladym blaskiem. Gałęzie przez jego obecność zaczęły rozsypywać się w proch, a ziemia zaczęła czernieć. Gregevius spojrzał przed siebie i ujrzał krwiopijcę, wraz z trupiobladym chłopcem, którego lico zdobiła krew. Więc miał racje. Został wywiedziony w pole. Z sykiem gniewu pochwycił mężczyznę za szyję, zaciskając żelazne palce na jego krtani. Powoli uniósł go w powietrze. Mniejszy wampir, oślepiamy blaskiem, wycofał się pod rozpadające się drzewa. Gregevius spojrzał w oczy Aldarena.
- Chciałeś wykraść znowu czyjeś życie? Przekląć los młodego chłopca? Potworze, jesteś taki sam jak twój mistrz. On też targował się o swoje życie, również myślał, że może przechytrzyć MNIE! Skończyło się tak, że do teraz gnije w Otchłani. A Ty lada chwila do niego dołączysz, ty abominacyjny... - Jego wywód przerwało pojawienie się Zabora, który rzucił się na plecy niebianina i wbił pazury w jego skrzydła. Te natychmiast rozpierzchły się w postaci Legionu, dziobiąc i drapiąc bezlitośnie demona.
- Spokojnie, Demonie. Gdy tylko zmiażdżę marne ciało Twojego pana, będziesz wolny. A wtedy mam idealny egzorcyzm, w sam raz dla Ciebie... - Mówił, zaciskając dłoń coraz bardziej na gardle wampira, gdy wtem bladoniebieski wybuch światła odepchnął anioła od nieumarłego, uderzając nim o drzewa. Anielska postać Gregeviusa zniknęła, a on powrócił do ludzkiej formy. Starł brud i krew z twarzy, patrząc na skrzypka i uwolnionego od Kruków demona. Nad głową krwiopijcy zaczęły kreślić się litery, a w przestrzeni rozbrzmiał cichy szept w języku aniołów:
" Jeżeli pomożesz mi znaleźć i pokonać Nekromantę, twoje życie zostanie oszczędzone, a dusza będzie wolna.."
Litery zaczęły zanikać, podobnie jak głos.
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        Po tym co zobaczył, demon miał pewność, że niebianin od samego początku z nimi pogrywał i wyprowadzał w pole jak ślepców... Jak dwóch, tępych ślepców, którzy łyknęli jego słowa jak młode smoki, nie zastanawiając się nad nimi i pożerając je chciwie bez uprzedniego pogryzienia, w całości. To jeszcze bardziej wnerwiło wilka, niż fakt, że uciekła mu sprzed nosa niewinna i czysta dusza dziecka. "Znowu to samo ilekroć mam okazję skosztować prawdziwego rarytasu, zawsze ktoś musi się pojawić i mnie od tego odwieść," zawarczał do siebie samego. Pierwszą taką okazję stracił kiedy Faust przyprowadził do zamku niemal umierającą sierotę i zabronił komukolwiek, skrzywdzić chłopca, z którego wyrósł jego obecny właściciel zabraniający zabijania niewinnych, i który teraz bez wątpienia sprzątnął mu sprzed nosa słodką esencję towarzyszącego im małego blondyna. Zacisnął mocniej kły, a krwawy blask wypełnił niemal całe oczodoły. To był jedyny znak tego, że demon był teraz bardziej niż wnerwiony.

        Szczęśliwy, choć osłabiony przez utratę krwi, Aldaren nie mógł powstrzymać radości, jaka nim zawładnęła na widok tego, że chłopiec żyje, nawet jeśli było to umownym stwierdzeniem. Wiedział, że popełnił błąd zsyłając na malca przekleństwo, które sam nosił, ale przede wszystkim kierował nim strach przed gniewem archanioła na widok martwego dziecka.
        - Jesteś dobrym chłopcem, przepraszam za to co ci zrobiłem... - mruknął zbliżając się do malca i przytulając mocno do siebie. - Chciałbym, abyś nie musiał się stać taką potworem jak ja i jestem pewien, że podołałbyś temu zadaniu... Ale nie mogę ryzykować - dodał ze zbolałą miną wpatrując się w oczy blondyna z dłonią na jego policzku. Ten był zaniepokojony przez to, że nie wiedział co jego "wampirzy ojciec" zamierzał, ale jego ton i wyraz twarzy bardzo mu się nie podobały.

        Długo nie musiał czekać, aby dowiedzieć się o co chodzi, gdyż starszy wampir w mgnieniu oka pozbawił go kłów. Chłopiec krzyknął z bólu i zakrył krwawiącą buzię dłońmi. Wiedział, że wampirze kły nie odrastają, widział jak jego mistrz ukarał w ten sposób jednego ze swoich służących, który nie mógł zapanować nad sobą i zapragnął dobrać się do gardła pana van der Leeuw, głowy rodu i opiekuna małego wtedy Aldarena, który obecnie wolał na wieczność okaleczyć świeżo przemienionego nieumarłego, niż pozbawić go życia. Zaraz jednak został ukarany przez los i podniesiony za gardło przez anioła, który zaczął go dusić.

        - Sir... - wysapał, łapiąc go za rękę, chcąc się uwolnić z tego chwytu, ale jedyne co mu się udało to pomajtać nogami nad ziemią. Chciał się tłumaczyć, chciał przepraszać, ale nie miał ku temu okazji przez miażdżoną krtań. - Ja nie... chc... - starał się wydukać, ale jedynie sprawiało mu to ból. Mimo to patrzył mu cały czas w oczy ze strachem, zrozumieniem i skruchą.

        - Zostaw go w spokoju! To ty tu jesteś oszustem, chędożony obłudniku! - warknął Zabor, gryząc go dodatkowo w ramię po tym jak pazurami rozdarł skrzydła żniwiarza.
        Zaraz jednak od niego odskoczył i zaczął atakować oraz odganiać od siebie kruki, co chwila jakiś ptak ginął w jego paszczy, ale demon miał wrażenie jakby łapał mgłę, albo dym z ogniska, jakby były to jedynie duchy lub iluzja.

        Aldaren wydobył ze swojego gardła zduszony krzyk, tracąc siły, na co wskazywały jego kończyny, które zawisły bezwładnie. Przez moment pociemniało mu przed oczami i był bliski stracenia przytomności, ale z niewiadomych mu powodów anioł go puścił, poczuł jedynie, jak jego ciało opada i uderza o twardą ziemię. Słyszał jakieś dziwne głosy, ale ich nie rozumiał, nie widział także unoszących się nad nim napisów. Podniósł się otępiały i spojrzał najpierw w stronę archanioła, a po tym na wystraszonego wampirka. Uśmiechnął się lekko do niego, chcąc go jakoś tym pokrzepić i uspokoić.

        - A może to ja cię uwolnię... I wyślę na tamtą stronę! - warknął demon z dziką satysfakcją i nienawiścią, chcąc zaatakować i zakończyć żywot niebianina. Jęknął jednak po chwili z irytacją i niezadowoleniem, gdyż krwiopijca go powstrzymał przed wykończeniem Gregeviusa. - Rozszarpię, kolejnego który przeszkodzi mi w posiłku! - przysiągł rozwścieczony. - Powinieneś brać nogi za pas, a nie... Co... Co ty robisz, debilu?!

        Piekielny ogar nie wiedział jak ma zareagować widząc podchodzącego do anioła, skrzypka, który popełniał ogromny błąd zbliżając się do osoby, próbującej go przed chwilą zabić, nie zamierzał jednak patrzeć na tą głupotę. Aldaren z niepewnością i niepokojem na twarzy, przykląkł obok niebianina i spuścił głowę.
        - Przepraszam sir, że cię zwiodłem. Nie mogłem pogodzić się z myślą, że zabiłem niewinne dziecko... - odezwał się załamującym od łez głosem, a po tym zrobił coś, co go samego zaskoczyło. Ujął twarz żniwiarza i złożył na jego ustach zimny, ale delikatny pocałunek. Po tym bez zastanowienia, nie mając siły samemu podróżować usiadł na grzbiecie Zabora, który nawet nie protestował czując jak słaby jest jego właściciel.
        - A ty zostań z nim. Jeśli jest ci przeznaczone istnieć na tym świecie jako wampir. Jestem pewien, że wam obu wyjdzie to na dobre. - Polecił blondynowi. Nie wiedział dlaczego, nie powiedział po prostu, że nie chce aby Gregevius był dalej samotny, może uznał, że tam będzie najlepiej. Nie zwlekając dłużej popędził wilka wgłąb Mrocznych Dolin, mając nadzieję, że niebianin kiedyś mu wybaczy i odnajdzie w końcu swoje szczęście na ziemi, w końcu każdy tego pragnął. Choć obecnie sam wampir pragnął jedynie chwili spokoju i odpoczynku, aby móc zregenerować swoje siły.

        Chłopiec nie mając innego wyboru, spojrzał z przestrachem w stronę mężczyzny pod drzewem.

Ciąg dalszy: Aldaren
Ostatnio edytowane przez Aldaren 6 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Gregevius
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gregevius »

Anioł zapomniał, że od momentu śmierci Nekromanty, wampira chroniła moc paktu. On sam, własnymi rękoma nie miał prawda zabrać duszy Aldarena. A nie taki był plan... Zupełnie inaczej miało to wyglądać. Anioł czekał na to niemalże pięćset lat. A kiedy było już tak blisko, wszystko wyślizgnęło się z jego rąk. Gregevius przymknął oczy, słuchając delikatnego głosu wampira, a potem otworzył je nagle szeroko, gdy ten go pocałował. Poczuł, jak zimne, czarne łzy zaczynają ściekać po jego twarzy, skapując na trawę i wypalając ją. Zobaczył jak wampir odchodzi i kładzie się na demonie, a ten, z nienawiścią i głodem w oczach, warknął jedynie na archanioła i odbiegł w głęboki las. Anioł podniósł się na trzęsących nogach i chciał pobiec za nim, ale poczuł, że brakuje mu sił i upadł na powrót. Próba złamania paktu całkowicie go wyczerpała. Był słaby. Spojrzał na małego blondynka, któremu krew ciekła z ust, który patrzył na fałszywego kupca ze skrzydłami, nie wiedząc do końca co się właśnie zdarzyło. To nie tak miało wyglądać...
***
Skrzypek zbladł niesamowicie, gdy ujrzał mroczną postać w rozwartych drzwiach karczmy. Stała tam nieruchomo, podczas gdy wszystko dookoła znieruchomiało. Zapomniał... Zapomniał o tym cholernym dniu! Cała ta balanga w karczmie tak go wciągnęła, że zapomniał stawić się na wzgórzu. Spojrzał z przestrachem na żniwiarza, a potem na znieruchomiałych tancerzy i pijaków zebranych dookoła niego. Jego skrzypce uderzyły o ziemię, gdy Grevevius zaczął się zbliżać.
- J-ja przepraszam! Kompletnie zapomniałem! J-ja zaraz tam wyruszę! - wyjęczał blady ze strachu muzyk.
- Już za późno. - Odpowiedział spokojnie Gregevius, choć jego głos nieco drżał. - Czas na Ciebie, Otchłań czeka...
- Otchłań?! Na bogów, ja nie chcę... Błagam Cię, na pewno jest jakiś sposób.
- Otchłań czeka Cię za złamanie przysięgi. Obiecałeś nie spłodzić dziecka z żadną śmiertelniczką. Miałeś dochować wierności. Taka jest kara dla krzywoprzysiężców. - Anioł wyciągnął dłoń w kierunku serca skrzypka.
- Jakie dziecko... Ja... Czekaj! Poczekaj! Skoro już muszę umrzeć... Weź to dziecko! Zabierz jego duszę... Ale nie zsyłaj mnie do otchłani, błagam! Proszę Cię, Gregevius...
Dłoń zatrzymała się... I dotknęła po chwili serca skrzypka, które stanęło.
***
Tak, pamiętał ten układ. Miał prawo do duszy dziecka skrzypka i jednej z dziewcząt bawiących się ma weselu. Nie musiał czekać długo. Zaledwie pięć lat później zmierzał, by odebrać to, co mu obiecano w zamian za zbawienie duszy skrzypka. Jednak ktoś go uprzedził. Bo dusza mu uciekła, zniknęła z rejestru. Ktoś ją zabrał.
***
Wampir zacisnął kły, widząc ciemną sylwetkę w pokoju swojego zamku. Wiedział kim jest przybysz, czuł po aurze.
- Pryszedłeś się upomnieć o duszę, która już raz ci uciekła? - Zapytał butnie.
- Nie... Przyszedłem po duszę dziecka, którą mi ukradłeś Wampirze. Należy ona do mnie. Oddaj mi ją a odejdę. - Gregevius postąpił do przodu, ale Faust zastąpił mu drogę.
- Nie. Nie dam Ci go zabrać. Dużo wycierpiał, nie dam mu umrzeć.
Żniwiarz wykrzywił usta w zimnym uśmiechu.
- Nie masz siły mnie zatrzymać, Faust.
- Znam Twoją słabość. Lubisz układy. Oto mój. Kiedy zginę, ześlij moją duszę do Otchłani. Oddaje się tam bez sądu. Oddam też dusze swojej rodziny, jeżeli Cię zaspokoją. Ale nie będziesz miał prawa do duszy Aldarena, póki moja nie zostanie zbawiona.
Gregevius zaśmiał się sucho, przymykając oczy.
- Chcesz mnie oszukać? Nie ma możliwości zbawienia, będąc w Otchłani.
- Oto druga część układu. Jeżeli ześlesz do otchłani duszę mordercy, ladacznicy i mrocznego heretyka dokładnie w tej kolejności, a inną duszę, niewinną, oddasz na przekupienie piekielnym mocom, wtedy ja i moja rodzina zostaniemy zbawieni. A Ty zyskasz prawo do Aldarena. - Rzekł dumnie wampir, patrząc aniołowi w oczy.
- Jesteś świadom, że tego typu układ sprawi, że będę szedł za nim krok w krok, uśmiercając wszystko co pokocha? Nigdzie długo nie zabawi...
- Wiem o tym.
- A więc umowa stoi...
***
Nad lasem zaległy chmury i zaczął padać deszcz. Anioł niepewnie wstał na nogi i uniósł oczy ku niebu.
- Aldaren! - Krzyknąl, a z jego oczu dalej ciekły łzy. - Jesteś mi przeznaczony! I w końcu układ z Twoim przeklętym mistrzem się wypełni.... I... I... Odzyskam miłość...
Wyszeptał cicho i spojrzał na młodego wampira.
- Sam nie pociągniesz bez kłów. Chodź...
Odszedł z blondynem w deszczową mgłę.

Ciąg dalszy- Gregevius: https://granica-pbf.pl/viewtopic.php?f= ... 441#p79441
Zablokowany

Wróć do „Mroczne Doliny”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości