Mroczne Doliny[Na północ od Maurii] Powrót do domu

Tajemnicza kraina, nad którą od wieków zalega mrok. Słońce świeci tu niezwykle rzadko. Nie ma tu tętniących życiem wiosek, jedynie jedno, warowne miasto ostało się w tej czeluści mroku, a i o nim nie można powiedzieć, pełne życia...
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        Tressa westchnęła.
- Ale ja nie lubię przeprosin. Ani litości... - oznajmiła cicho. Ledwo co można było ją usłyszeć. Nie cierpiała, kiedy ktoś się nad nią litował. Ona sama nie okazywała zbyt często takiego uczucia.
Litość tak bardzo uderza w dumę.
        Wampirzyca odepchnęła od siebie ponure myśli. Co jak co, ale teraz nie chciała wracać do ciężkich tematów. Pragnęła, by atmosfera wokół nie przyjęła barw nie do zniesienia, a sama w sobie była miła. Dlatego też uśmiechnęła się szeroko, rozwiewając ciemne myśli.
        - Będę mogła je potem zobaczyć? - zapytała, spoglądając na Vergila. Zmarszczyła jednak czoło, wyłapując jedno zdanie. - Tylko Igar się nim opiekuje? To chyba nie znaczy, że rzadko tam bywasz? - Kolejne pytanie ujrzało światło dzienne. A to nie koniec pokazu ciekawości wampirzycy.
Upiła ostatni łyk wina, jaki pozostał w jej pucharze. Nie przeszło jej jednak przez myśl, by teraz pójść i uzupełnił naczynie. Hah, po prostu jej się nie chciało. Wolała w dalszym ciągu słuchać.
        - Ech... - Krótkie westchnięcie rezygnacji wydobyło się z jej gardła. Ciężko było być jedynym - czy też jednym z nielicznych, o ile jest takich więcej - wampirem, który odstaje od całej reszty swym dzikim charakterem i sposobem bycia. A szansa na naukę prysła szybko. - Wielka szkoda – wymamrotała, wlepiając wzrok w podłogę. Sorley wówczas – chyba bezskutecznie – starał się zwrócić na siebie uwagę wampira, co chwilę ocierając się skrzydłem o policzek mężczyzny.
        Po krótkiej chwili jednak ponownie powrócił temat rodziców. Wspominanie ich jest ciężkie, to prawda. Ciężka do przyjęcia prawda.
        - Ej, powiesz mi coś jeszcze? - zaczęła niepewnie Tressa, wertując umysł w poszukiwaniu odpowiednich słów. - Z góry mówię, nienawidziłam i nienawidzę do dziś swojej rodzicielki. Była szurnięta. - Sposób, w jaki wypowiedziała te słowa, mógłby niektórych zrazić. Krótki opinia charakteru Kayeshy, bo po co się przy niej rozgadywać? - Jaka była twoja matka? - Miała nadzieję, że sytuacja ponownie nie nabierze ciemnych barw.
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

Domyślił się, że Tressa będzie chciała zobaczyć ten ogród, w końcu raczej nie pytałaby o niego z czystej ciekawości.
- Pewnie, przecież masz całą posiadłość do swojej dyspozycji. No... prawie całą, bo na razie nie masz dostępu do pokoju moich rodziców — odpowiedział po chwili. Jeśli chciała, to mogła tam się udać nawet bez niego, bo przecież powiedział jej jak tam dojść, a nawet, gdyby nie znalazła drzwi prowadzących na taras, to zawsze może zmienić się w kruka i przelecieć na tyły posiadłości.
- Zgadza się, to nie znaczy, że bywam tam rzadko. W dodatku rosną tam drzewa, których korony skutecznie osłaniają przed słońcem i sprawiają, że przedostaje się przez nie tylko minimum promieni słonecznych, więc możemy tam przebywać nawet za dnia. W deszczowe dni też, bo korony drzew również przepuszczają mało deszczu i większość zatrzymują na sobie — odpowiedział na kolejne pytania i rozwiał wątpliwości Tressy. Łatwo było domyślić się, że Vergil na własnej skórze sprawdzał to, o czym mówił, bo w jego głosie była pewność co do wypowiedzianych słów, a także szczerość.

- Przep... - przerwał w połowie słowa, bo przypomniał sobie, że wampirzyca nie lubi przeprosin. Teraz chciał ją przeprosić za to, że nie potrafiłby nauczyć jej etykiety ze względu na to, że byli innej płci. Tak jak wcześniej wspomniał, jego matka, gdyby żyła, mogłaby nauczyć jej etykiety, jednak tak nie było.
Odruchowo machnął dłonią przy swoim policzku tak, jakby chciał odpędzić jakąś muchę lub coś. Co jakiś czas czuł, jak coś ociera się o jego policzek i nie było trudno domyślić się, że to Sorley.
- Moja matka? - powtórzył pytanie. Przez dłuższą chwilę panowała cisza, która minęła Vergilowi na przypominaniu sobie cech jego matki.
- Czasami miałem wrażenie, że ma zbyt łagodny charakter jak na wampira. Była opiekuńcza i... łagodna, po prostu. Gdy ktoś przychodził do nas w gości, nawet przez przypadek, to zawsze chciała ugościć taką osobę, w przeciwieństwie do mojego ojca. Czasami te osoby nie zasługiwały na gościnę, jednak moja mama i tak ich zapraszała. Jednak czasami potrafiła pokazać kły, w dodatku była uzdolniona magicznie i potrafiła to wykorzystać. Wiesz... na początku nie chciała uczyć mnie posługiwania się magią zła, jednak to właśnie z taką magią miałem najmniejsze problemy i w końcu mnie tego nauczyła. Często zastanawiałem się nad tym, dlaczego związała się z moim ojcem, który był jej kompletnym przeciwieństwem, jeśli chodzi o zachowanie i charakter, wtedy mówiła mi, że "przeciwieństwa się przyciągają"... - skończył opowiadać o matce. Na początku patrzył na Tressę, jednak im dłużej opowiadał, tym bardziej wampirzyca mogła odnieść wrażenie, że Vergil spogląda w jakiś odległy punkt, który znajduje się gdzieś za jej plecami. Nawet po tym, jak skończył opowiadać, w dalszym ciągu patrzył się w ten punkt i dopiero po chwili przeniósł wzrok z powrotem na wampirzycę.
Pierwszy raz od bardzo dawna zdał sobie sprawę, że tęskni za swoją matką. Nie zdążył tego ukryć przed Tressą, więc bez większego problemu mogła zobaczyć to w jego oczach.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        - W dalszym ciągu jestem tego świadoma – odparła, słysząc wzmiankę o pokoju rodziców Vergila. - Prawie całą do dyspozycji? Wiesz... Chyba jednak cię jeszcze pomęczę swą obecnością, gdyż mi za łatwo idzie się zgubić. - Uśmiechnęła się delikatnie. - Lubię deszcz. Nie przeszkadzałyby mi jego krople. A za dnia... jakoś wolę nie wychodzić. Także przyzwyczajenie – dodała, kładąc na podłodze pusty puchar. Kątem oka pilnowała, by się przypadkiem nie wywalił – mimo że nie miało się co rozlać, wolała zachować chociaż pozorne standardy dobrego wychowania... O ile postawienie naczynia na podłodze już ich nie łamało.

        - Mówi się trudno – oznajmiła szybko, niemal tuż po tym, jak Vergil zaczął mówić zwrot, którego tak nie cierpiała. Chciała zejść z tego tematu – tematu przeprosin, ot co.
- Cóż... Mogę z książek się pouczyć? - Nie zdawała sobie sprawy, że to zabrzmiało jak pytanie. Nie miała pojęcia, jak bardzo zróżnicowane tomiszcza znajdują się w bibliotece wampira, aczkolwiek jej zadanie to właśnie każdą z ksiąg przeczytać! Ile jej to zajmie, sam Prasmok nie wie.
        Oparła ręce o nogi, słuchając odpowiedzi Vergila na temat jego rodzicielki. Łagodna wampirzyca? Rzadko spotykana przedstawicielka tej kasty, lecz to nie oznacza, że w ogóle nie można takowej poznać. Tressa uśmiechnęła się blado, ale widząc wyraz twarzy mężczyzny od razu spochmurniała. Po raz kolejny poczuła się winna poruszenia takiego tematu. Spuściła wzrok, po czym lekko przygryzła wargę – uważając przy tym, by przypadkiem jej nie przegryźć.
        - Musiała być naprawdę dobrą osobą – wymamrotała wreszcie. W końcu nabrała powietrza, po czym – widząc dość smutną minę wampira – westchnęła głęboko, a w jej głowie zaświtał pomysł. Podwinęła nogi, klęcząc na krańcu łóżka, po czym objęła wampira w dość mocnym uścisku.
- Nie wiem, czy to dość... pocieszające... Ale no... ty właśnie tak mnie pocieszyłeś – wybełkotała. Klęcząc na rogu była nawet równa z wampirem, jeśli chodziło o wzrost.
        - Przykro mi z powodu twoich rodziców...
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

Uśmiechnął się ledwo widocznie i napił wina.
- Wbrew pozorom dość trudno zgubić się w posiadłości. Nawet jeśli nie mieszka się tu kilkaset lat — powiedział do Tressy, jednak nie będzie przeszkadzać mu to, gdy po terenie Leśnej Posiadłości przemieszczać się będą razem, bo to oznaczało między innymi, że będą mogli spędzić ze sobą jeszcze więcej czasu.
- Też wolę nie wychodzić za dnia, mimo że mój naszyjnik w pewnym stopniu chroni mnie przed promieniami słonecznymi. W sensie... mogę przebywać jakieś cztery godziny na pełnym słońcu, czyli w dniach, w których na niebie jest tylko słońce i żadne chmury nie zasłaniają go — odparł po chwili. Nie przypomniał sobie, aby mówił jej o właściwościach rubinowego krzyża, który nosi na szyi. Możliwe, że Tressa do tej pory myślała, że naszyjnik ten jest tylko jakąś błyskotką, którą Vergil lubi nosić na szyi... teraz powiedział jej, że krzyż nie tylko ładnie wygląda, bo jest także magiczny, a to nie jest jego jedyna właściwość.

- Z książek? - powtórzył jej pytanie. - Myślę, że jest to dobry pomysł. Na pewno znajdziesz w mojej bibliotece kilka książek traktujących o etykiecie i myślę, że nie miałabyś problemy z nauczeniem się tego, co będzie tam wypisane — dodał po chwili. Wcześniej zaczął myśleć o swojej matce tak bardzo, że w ogóle nie wpadł na to, aby poszukać Tressie książek o etykiecie, z których mogłaby się jej nauczyć.
Gdy skończył opowiadać o matce, wypił resztę wina ze swojego pucharu, bo i tak nie zostało go tam dużo. Na razie trzymał pusty kielich w dłoni, jednak odstawił go na podłogę chwilę przed tym, gdy wampirzyca przytuliła go. Puchar i tak był pusty, więc jego wywrócenie się nie skutkowało niczym poważnym.
- Dziękuję... - powiedział cicho po tym, jak powiedziała mu, dlaczego wykonała taki gest. - Mnie też było przykro, a najbardziej żałowałem tego, że nie wstąpiłem do posiadłości dzień lub dwa wcześniej, bo może wtedy moja matka dalej by żyła — dodał po chwili, takim samym cichym głosem. Wiedział, że już o tym mówił, jednak nie przeszkadzało mu to. Po chwili sam objął wampirzycę i sprawił, że przytulili się do siebie jeszcze mocniej.

Niedługo po tym w jego głowie pojawił się pewien pomysł, który sprawił, że na twarzy Vergila, na moment, pojawił się chytry uśmieszek. Po chwili przechylił się lekko do przodu, a później do tyłu, tak że plecami wylądował na łóżku. Wyglądało to tak, jakby imitował drobną przepychankę między nimi, którą wygrałaby Tressa, bo to ona teraz była na górze i w dodatku siedziała okrakiem na jego udach.
- No proszę, nie spodziewałem się takiej siły w takim ciałku — powiedział do niej i uśmiechnął się szelmowsko.
Poczekał chwilę na to, aż krwiopijczyni zabierze swoje ręce z jego pleców, a gdy to zrobiła, pokierował nimi tak, że oparła je po dwóch stronach jego ciała, dość blisko głowy. Uśmiechnął się znowu, w takim sposób, że uśmiech zdradzał to, iż wampir coś kombinuje. Następnie spojrzał na pokrytą łuskami dłoń i przedramię wampirzycy, a po chwili złożył kilka pocałunków właśnie na łuskach. Przemieszczał się wyżej i w momencie, w którym jego usta dotarły w miejsce, w którym kończy się łuska pokrywająca część ręki Tressy, podniósł się wyżej, podpierając się na łokciu i pocałował ją w usta. Pocałunek był długi i namiętny, a przy okazji nieco agresywny. W międzyczasie wampirzyca mogła poczuć jego dłoń, która przemieszczała się po jej plecach, a gdy dotarła między łopatki, Vergil nacisnął lekko to miejsce tak, że nieumarła zaczęła pochylać się i zmniejszać odległość, która dzieliła ich ciała.
Ostatecznie skończyło się to tak, że on leżał plecami na łóżku i już nie podpierał się jedną ręką, którą przeniósł na talię wampirzyca, a ona niemalże leżała na nim. Nie wiedział, czy Tressie podoba się taka kolej rzeczy, jednak jemu ona nie przeszkadzała, w końcu sam to zainicjował.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        - Wolę nie ryzykować – odparła z krzywym uśmiechem. - Z moją orientacją w terenie jest kiepsko.
„Chyba, że poruszam się jako kot” - dodała w myślach. Wolała przemieszczać się jako zwierzę, tak szczerze powiedziawszy. Jeśli się zgubisz, możesz zawsze wskoczyć na dach! Albo drzewo... W zależności od otoczenia.
- Ach tak? - zapytała, spoglądając na krzyż na szyi wampira. - Sądziłam, że takie amulety już nie istnieją. Ten wisiorek potrafi coś jeszcze, niż tylko ochraniać przed słońcem? - W tym momencie jej pytające spojrzenie padło na Vergila.
        Wyszczerzyła się, słysząc wiadomość, iż będzie mogła przewertować bibliotekę w poszukiwaniu odpowiednich książek do nauki. Bycie nieokrzesanym wampirem ma swoje zalety – lepiej radzisz sobie z dzikimi przeciwnikami, których jest niemało – aczkolwiek wyróżnia się wtedy od reszty krwiopijców. A to już wystarczająco popycha Tressę do nauki. Już i tak wyróżnia ją jej dłoń. A wiecznie ukrywać jej nie mogła... Tak to jest, kiedy potrafi się korzystać z magii iluzji na poziomie nowicjusza. Może i to warto byłoby doszlifować.

        - To już jest gdybanie – powiedziała, tuląc wampira. - Gdyby coś się stało, coś innego poskutkowałoby inaczej. Gdybym nie postanowiła się pożywić w okolicy starej warowni, nie spotkałabym ciebie. Gdybyś wrócił kilka dni wcześniej do domu, może nie doszłoby do katastrofy. Może – podkreśliła to słowo. - To jest głupie gdybanie. Jakkolwiek tego nie wymówisz, nie domyślisz się, do jakich ostatecznie doszłoby skutków. Nie cofniesz też czasu. - Cóż, można to potraktować jako słowa pocieszenia. „Co by było gdyby...”, i nagle połowa świata byłaby lepsza, gdyby to „gdyby” się spełniło. A to już nudne. I niemożliwe do przewidzenia w odpowiedni sposób.
        Niespodziewanie Tressa poczuła, jak wampir obejmuje ją. Uśmiechnęła się pod nosem, lecz po chwili na jej twarz wstąpił wyraz lekkiego zaskoczenia, kiedy to Vergil pchnął ją delikatnie do tyłu, by następnie porwać wraz ze sobą do przodu. Ostatecznie nieumarła wylądowała na nim, siedząc okrakiem na jego udach, i spoglądała na jakże zadowolonego z siebie wampira. Zaśmiała się.
- Nie pochlebiasz sobie za bardzo, siłaczu? - Oczywiście zrozumiała, o co mu chodziło. Jednakże nie mogła się nie odgryźć. No po prostu musiała! Sam uśmiech na jej twarzy świadczył o jakże wielkim rozbawieniu.
        Zabrała dłonie z jego pleców – upewniając się przy tym, czy przypadkiem nie zadrapała go szponami lewej dłoni... - a wtedy nagle on się uśmiechnął. Ponownie. Przez to Tressa uniosła brew w pytającym geście. Coś ewidentnie chodziło mu po głowie. Wkrótce czarnowłosa mogła poczuć jego pomysł na własnej skórze, dosłownie. A raczej łuskach. Przeszył ją miły dreszcz, który szybko zamienił się w rozlewające się po jej ciele ciepło w momencie, w którym Vergil złączył jej usta ze swoimi. Nie ukrywała, że podobała jej się zażyłość tego pocałunku. Bez wahania odwzajemniła ów gest. Ułożyła ręce na ramionach wampira, przy czym bez oporu pozwoliła doprowadzić do tego, iż obecnie leżała na nim, nie przerywając pocałunku. Ponownie wszystko inne straciło znaczenie; czas, chęć zemsty na Zakonie, Tressa ignorowała nawet fakt, że gdzieś w pobliżu znajduje się najbardziej uparte stworzenie świata – Sorley.
        Dosłownie na chwilę oderwała się od ust Vergila, spoglądając mu w oczy. Ten moment nie trwał długo, gdyż pokusa ponownego wpicia się w jego wargi była zbyt kusząca. Kąciki ust wampirzycy po krótkim czasie uniosły się w górę. Tym samym jej dłonie powoli zbłądziły z ramion bardziej na szyję wampira, a w pewnej chwili zaczepiły się o kołnierz jego ubrania. Z impetem pociągnęła go tak, iż teraz oboje znaleźli się w pozycji siedzącej. Przy czym Tress ciągle siedziała na nim okrakiem. Nie przerwała pocałunku.
        - Za wygodnie ci było... - przesłała mu tę myśl telepatycznie. Wówczas objęła jego szyję, doszczętnie zatapiając się w jego ustach. Jej dłoń - ta nieskalana klątwą - wylądowała wpierw na karku, potem we włosach krwiopijcy, mierzwiąc je. Ups, chyba zniszczyła mu fryzurę...
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

- Masz rację... - powiedział, cały czas przytulając się do Tressy. Nie mógł nie zgodzić się z tym, co powiedziała wampirzyca.
- Każda podjęta przez nas decyzja ma jakieś skutki, jednak niektóre widoczne są niemalże od razu, a inne dopiero po czasie. Na przykład nawet jeśli to wszystko potoczyłoby się tak, jak teraz, do momentu naszego pierwszego spotkania, to nawet wtedy nie można było być pewnym, czy skończysz ze mną w jednym domu, pokoju i nawet na jednym łóżku, bo mogłem zatrzymać się gdzieś indziej, polecieć dalej mimo pogody, albo nie zapraszać cię do mojej posiadłości... Byłby to złe decyzje i cieszę się, że ich nie podjąłem — dopowiedział po chwili. Łatwo było dostrzec to, że Vergil cieszy się z obecności Tressy i z tego, że przyjęła jego zaproszenie, gdy w Zrujnowanej Twierdzy zapytał ją o to, czy udałaby się z nim do jego posiadłości. Nie musiał też ukrywać tego, iż cieszyło go także to, jak potoczyły się sprawy między nimi już po tym, jak dotarli do Leśnej Posiadłości.

Później wcielił swój plan w życie i nie napotkał żadnych trudności w trakcie jego wykonywania, więc wszystko potoczyło się tak, jak zaplanował. Nie widział, jak Tressa zareagowała na to, gdy złożył kilka pocałunków na łuskach pokrywających jedną z jej rąk, jednak możliwe, że zdziwiła się, przynajmniej na początku. Tym gestem pokazał jej, że naprawdę nie przeszkadza mu to, iż jedna z jej rąk do połowy swojej długości bardziej przypomina smoczą kończynę, a nie rękę, którą powinna mieć. Co prawda, wcześniej mówił jej, a później pokazał, że nie przeszkadza mu jej "gadzia" ręka, jednak teraz postanowił zrobić to znowu.
Wampirzyca przerwała pocałunek, jednak tylko na chwilę, bo tylko spojrzała mu w oczy, uśmiechnęła się i ponownie go pocałowała. Vergil domyślił się, że Tressa coś kombinuje, jednak za bardzo skupił się na pocałunku, więc nawet nie stawiał oporu, gdy pociągnęła go w górę i po chwili oboje znajdowali się w pozycji siedzącej, a ona dalej siedziała okrakiem na jego udach. Nie, żeby mu to przeszkadzało. W sumie zmiana pozycji także mu nie przeszkadzała.
- Ty też nie miałaś powodów do narzekania... - powiedział do niej telepatycznie, a gdyby rozmawiali werbalnie, to pewnie uśmiechnąłby się jeszcze.

Czuł jej dotyk, najpierw na karku, a potem na włosach. Nie przejmował się tym, że prawdopodobnie zniszczyła mu fryzurę, bo to, co robiła, było miłe. Tymczasem, jego lewa ręka ponownie zaczęła badać plecy Tressy, czasami zaczepiając za jej włosy i bawiąc się nimi, a prawa z talii zsunęła się niżej, a dokładniej mówiąc, na jeden z pośladków wampirzycy, i pozostała tam.
W pewnym momencie oderwał swoje usta od ust wampirzycy, jednak zrobił to powoli i nie oddalił ich po tym. Przeszedł na policzek, a później zszedł na jej szyję, wyznaczając linię pocałunków wzdłuż szczęki, które oczywiście skończyły się na szyi. Vergil zaczął całować szyję i kark Tressy, czasami schodząc w okolice obojczyków i na same obojczyki. Chciał zobaczyć, jak reaguje ona na takie działania i czy jej się spodobają. Akurat ona sama dała mu okazję do tego, aby to sprawdził.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        - Mówiłam, że to tylko pierońskie gdybanie – odpowiedziała dość sucho. - Takim gadaniem nie zmienisz nic, choćby z twoich słów wydobyło się z tysiąc „gdyby...” - dodała, wzdychając. „Tym samym nie zmienisz przeszłości” - pomyślała. Co by było, gdyby jej matka nie porwała smoczych jaj? A gdyby sekta się o niej nie dowiedziała?
        Jedna wielka niewiadoma. To samo tyczyło się katastrofy, która spotkała rodzinę Vergila. Jedno wielkie gdyby... Jakże ogłupiający temat. Przynajmniej według Tressy. Ona nie chce snuć domysłów na temat takich niewiadomych. Wie, że to nie pomoże. Ani nie przywróci życia Kensie lub Messie. Czy nawet Kayeshe.

        Pocałunki, które Tressa składała na ustach Vergila, stawały się coraz bardziej zażyłe. Raz nawet, naumyślnie czy też pod wpływem chwili, delikatnie przygryzła jego wargę, uważając oczywiście, by nie rozciąć jej kłem. Nie chciała przerywać tego momentu. W duchu ciągle modliła się o zatrzymanie czasu. I o brak interwencji Sorleya, który Prasmok wie, gdzie się zawieruszył... Chociaż jego właścicielka wcale nie narzekała.
        Po chwili wampir powoli oderwał się od jej warg. Przez ułamek sekundy poczuła niechęć z tego powodu, aczkolwiek to uczucie szybko zniknęło. Z jej ust na początku wydobyło się ciche westchnienie zaskoczenia, sama nieumarła zaś nie przeczyła, iż podobała jej się taka kolej rzeczy. Ten gest tym bardziej. Kiedy Tress poczuła usta Vergila na swojej szyi, odchyliła głowę delikatnie do tyłu. Dosłownie na chwilę jej umysł nawiedziły obrazy przeszłości, w których to wraz z siostrami piły nawzajem swoją krew... Zdziwiło ją nagłe wspomnienie, ale odpędziła je. Jej dłoń ciągle mierzwiła włosy krwiopijcy, natomiast gadzia ręka opierała się o kark. Po chwili jednak zsunęła ją delikatnie wzdłuż kręgosłupa wampira, by na sam koniec zaczepić ją o materiał jego koszuli.
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

Wyglądało na to, że spodobały jej się pocałunku na szyi, karku i obojczykach. Tressa czasami mogła poczuć jak jeden z wampirzych kłów Vergila delikatnie muska jej szyję i pytaniem było to, czy wampir robi to specjalnie, czy nieumyślnie i nie zwraca na to uwagi. On sam poczuł, jak w pewnym momencie gadzia ręka wampirzycy zaczepia się o materiał jego koszuli i pozostaje w tamtym miejscu. Co do dłoni krwiopijcy, to jedna z nich cały czas przesuwała się po plecach Tressy i, od czasu do czasu, zaczepiała o włosy, a druga powędrowała ku górze z niższych partii ciała i ponownie spoczęła na talii kobiety.

Tymczasem Vergil powoli przesuwał się w górę ze swoim pocałunkami i wampirzyca mogła to poczuć. Najpierw zaczął na obojczykach, później przeszedł na kark, następnie na szyję i to po niej zaczął kierować się w górę, aż dotarł do szczęki, po której przeszedł na policzek i na samym końcu skończył na tym, że połączył swoje usta z ustami Tressy w pocałunku. Towarzyszył temu nagły zryw namiętności ze strony wampira, a później dołączyła do tego zażyłość. Chyba pierwszy raz tak bardzo zaangażował się w pocałunek. Wcześniej też to robił, jednak nie tak jak teraz. Sam nie wiedział, dlaczego to zrobił i dlaczego akurat w tym momencie. Ten pocałunek był długi i tym razem zakończył się z inicjatywy Vergila, który zakończył go odrywając swoje usta od ust krwiopijczyni i przy okazji lekko przegryzając jej dolną wargę, zrobił to tak, że nawet jej nie zranił.
Spojrzał w jej oczy i przez chwilę sprawiał wrażenie kogoś, kto zapatrzył się w oczy drugiej osoby i zaczął w nich "tonąć"... Może naprawdę tak było? W każdym razie, po niedługiej chwili uśmiechnął się do niej, a później objął delikatnie i przytulił do siebie. Mogła poczuć jego spokojny oddech na swojej szyi i to, że jego nos, co chwilę, dotyka jej włosów. Cóż... nie mogli spędzić całego dnia na całowaniu się, chyba, przynajmniej tak wydawało się Vergilowi. Pomyślał, że przyda im się chwila wytchnienia, którą można poświęcić na różne rzeczy, przemyśleć sobie coś i tego typu rzeczy, a jeśli któremuś z nich będzie to przeszkadzać, to przecież nic nie stoi na przeszkodzie, aby wznowić to, co robili przed chwilą i spróbować wzbogacić to o jakieś nowe doznania. Przez te wszystkie pocałunki i czułości powstał między nimi specyficzny nastrój i nie chciał go psuć, co mógłby zrobić, gdyby się odezwał. Przez myśl przeszło mu też to, że nie wie, gdzie jest Sorley i zawsze istniała możliwość, że nietoperz tylko czeka na to, żeby wkroczyć.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        Zaparło jej dech w piersiach, kiedy Vergil z taką namiętnością wpił się w jej wargi. Oczywiście odwzajemniła pocałunek równie zażyle. Rozlewające się po jej ciele uczucie ciepła tylko popychało do oddawania ów gestu. Jakże ciężko było jej się oderwać. Cóż, Vergil zrobił to za nią; przerwał pocałunek, co wampirzyca przyjęła z niemą niechęcią.
        Spoglądała mu w oczy. Sposób, w jaki na nią patrzył sprawił, że po plecach przeszły ją ciarki. Oczywiście w pozytywnym tych słów znaczeniu. Podobało jej się to spojrzenie. Nie mogła oderwać wzroku. Jej dłoń delikatnie – i niepewnie – musnęła jego policzek, kiedy Tressa zabrała ją z pleców mężczyzny. Po chwili wampirzyca uśmiechnęła się szeroko, widząc ów wyszczerz na twarzy Vergila. Nie minęła chwila, a krwiopijca zamknął ją w swoim uścisku. Ponownie mogła się w niego wtulić. Sama zaś czuła jego oddech na szyi. Uśmiechnęła się do siebie pod nosem, wtulona w mężczyznę. A jej się wydawało, że już nigdy się do nikogo nie przywiąże. Od śmierci rodzeństwa i matki trzymała się na dystans do wszystkich. Jedyną bliską jej osobą był Sorley. O wilku mowa, skubaniec ma wszystko w wysokim poważaniu i śpi sobie smacznie na fotelu. Śmiać by się chciało...
        - Vergil – powiedziała Tressa, szepcząc mu przy tym do ucha. Nie wiedziała, nie była pewna raczej, czy tym samym zniszczyła nastrój, jaki teraz panował. Ale cóż, martwa cisza też nie brzmi przekonująco. - Tylko mnie nie uduś. - Zaśmiała się. No po prostu musiała to powiedzieć. Stworzyć odpowiedni nastrój i strzelić takim tekstem to doprawdy w jej stylu.
        - A tak serio, może teraz mogłabym przewertować bibliotekę i pouczyć się? - Wolała chociaż zacząć. W końcu przez dłuższy czas prawdopodobnie tu zostanie, jakieś zasady etykiety pasowałoby znać...
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

Twarz Vergila niemalże znikała we włosach Tressy, jednak w ogóle mu to nie przeszkadzało. Wampirzyca mogła usłyszeć cichy śmiech, który był jego pierwszą reakcją na to, co powiedziała.
- Nie uduszę cię... - powiedział chwilę po tym, jak udało mu się opanować swój śmiech.
Następnie zapytała go o to, czy może rozejrzeć się po bibliotece i pouczyć się, a patrząc na to, o czym rozmawiali wcześniej, to pewnie chodzi o książki traktujące o etyce i o tym, że Tressa chciałaby się nauczyć tego, co jest w nich zawarte. Vergil odsunął się trochę od wampirzycy tak, że mógł spojrzeć jej w oczy. Tym samym nie obejmował jej już tak mocno, jak robił to jeszcze przed chwilą.
- Co prawda, chciałbym cię tak obejmować jak najdłużej, jednak pewnie jeszcze będę miał dużo okazji do tego, więc... - odpowiedział i specjalnie zrobił pauzę, aby wprowadzić nieco napięcia, jednak łatwo było domyślić się tego, jaka będzie jego odpowiedź.
- Nie będę cię zatrzymywał, może nawet sam udam się do biblioteki, aby poszukać jakichś informacji na temat Zakonu Srebrnych Róż albo poszukam tego manuskryptu, o którym wspomniałem wcześniej... tego, który zawiera w sobie opis odnalezienia wejścia do kryjówki tego Zakonu.

Po chwili wypuścił ją ze swoich objęć, jednak później poczekał na to, aż sama zejdzie z jego ud.
- Może przed tym wypijemy resztę wina z butelki? I tak niewiele go tam zostało, a możemy wypić za to, aby twoja nauka poszła sprawnie, a moje poszukiwania powiodły się — zaproponował po chwili i wstał z łóżka, chwilę po tym, gdy zrobiła to Tressa. Następnie podniósł puchary z podłogi i podszedł do miejsca, w którym stała otwarta butelka z czerwonym winem. Puchary niedługo po tym napełniły się trunkiem, a wampir podszedł do towarzyszki i podał jej jeden z pucharów, a następnie wzniósł toast, o którym wcześniej wspomniał.
- Zostały jeszcze dwie, nieotwarte butelki... Wierzę, że opróżnimy je później — powiedział do wampirzycy i uśmiechnął się lekko.
- Muszę pozbyć się tej pustej butelki, więc widzimy się w bibliotece — dodał, a następnie przejął pusty puchar od Tressy, przy okazji muskając jej dłoń opuszkami palców. Postawił puchary obok nieotwartych butelek z winem, a tą otwartą wziął w dłoń i zakorkował, bo nie chciał, aby korek od tej butelki walał się gdzieś po jego posiadłości.
Poczekał na to, aż Tressa wyjdzie z pokoju, a po chwili on sam to zrobił. Swoje kroki skierował na parter.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        Kąciki ust Tressy pomknęły ku górze.
        - Tylko obejmować? - powiedziała w momencie, w którym mężczyzna zrobił przerwę w swojej wypowiedzi. Uniosła brew, przy czym towarzyszył jej łobuzerski uśmieszek. Szybko złożyła na jego ustach krótki pocałunek, po czym, wyswobodzona z objęć wampira, wstała i wysłuchała dalszych słów Vergila.
Odpowiedziała uśmiechem.
        - Dobrze – rzekła, coby uzupełnić ów wyszczerz ząbków. - Chętnie wypiję resztę. - Swój wzrok skupiła na butelce wina. Odgarnęła włosy do tyłu, a po krótkiej chwili przejęła puchar napełniony trunkiem od krwiopijcy. Wzniosła za nim toast.
        - Za powodzenia w nauce i poszukiwaniach – powiedziała, po czym upiła spory łyk wina. Nim się zorientowała, w kielichu pozostał ledwo jeden łyk.
        - Także mam na to nadzieję. - Ponownie uniosła puchar do ust i wypiła resztę. - Ile tak właściwie wystarczy wina nieumarłym skonsumować, żeby się opić? - To pytanie zadała telepatycznie, podczas ostatniego łyku. Oddała puchar Vergilowi, po czym uśmiechnęła się.
        Kiedy tylko on wyszedł z pokoju, Tressa skierowała swoje kroki do biblioteki. Sorley – jakże wierny towarzysz każdej podróży – postanowił polecieć za nią. Nietoperz przysiadł na ramieniu wampirzycy, pilnie obserwując otoczenie, jakby się rozglądał i próbował rozeznać. Fakt, on spał podczas gdy Vergil pokazywał Tressie posiadłość...
        Nieumarła usilnie spróbowała odtworzyć w pamięci drogę do biblioteki. Skręt tu, skręt tam... Może faktycznie trzeba było kreślić mapę podczas oprowadzania. Tak, to chyba nawet okazałoby się wygodne. Ku uciesze wampirzycy, przed jej oczami ukazały się dobrze jej znane dębowe drzwi. Z szerokim uśmiechem tryumfu i bez zbędnych ceregieli otworzyła je i weszła do pomieszczenia. Zapach książek i starych pergaminów dotarł do niej, co sprawiło, że aż chciała zostać tutaj jak najdłużej. Szybkim krokiem przeszła przez połowę pokoju i skręciła ku pierwszemu losowemu regałowi. Wzrokiem przelatywała z tytułu na tytuł, szukając odpowiedniego tomu. Podświadomie powstrzymała chęć odnalezienia więcej informacji na temat Zakonu. Po prostu odsunęła to w jak najdalsze zakamarki umysłu.
        Uniosła kąciki ust, znajdując intrygujący tomik. Cóż, może uda jej się czegoś z niego nauczyć. Chwyciła książkę i otworzyła ją na pierwszej lepszej stronie. Nie trudziła się nawet, by znaleźć miejsce do siedzenia; ot, skupiony umysł i pół świata ma się gdzieś. Poza tym, lepiej jej jakoś się czytało, kiedy mogła swobodnie przemieszczać się w pokoju. Kij z tym, że prawdopodobieństwo guza na czole – wampiryzm rządzi! I tak nie będzie znać! - wzrasta.
        Instynktownie omijała wszystko, na co mogła wpaść. Zmarszczyła czoło, natykając się na ciekawą wzmiankę na temat postawy. Do dziś pamiętała, jak z siostrami czytała stare baśnie i legendy w celi. Mensa kochała historie o szlachciankach. Zainteresowanie wzięło górę, po czym Tressa – wcześniej oczywiście zapamiętując stronę – zamknęła książkę i ostrożnie umiejscowiła ją sobie na głowie. Rozłożyła ręce na boki i, cały czas obserwując kant tomiszcza, przeszła kilka kroków.
        Wnerwiające stworzenie, w skrócie Sorley, akurat w tym momencie musiało odlecieć z jej ramienia i zatrzepotać skrzydłami przed twarzą Tressy. Niezdarność – wynikająca z nieznajomości etykiety, ot nawet wrodzona gracja tejże rasy nie pomoże – sprawiła, że wampirzyca zachwiała się. W, zapewne dość zabawnych, szybkich ruchach odzyskała równowagę, coby z jej głowy nie spadła książka. Akurat w tym momencie obróciła się ku drzwiom i w tej chwili nie utrzymała tomiku na głowie. Szybko jednak złapała go, gdy leciał na ziemię. Na progu stał Vergil. Tressa na sekundę wyszczerzyła ząbki, lecz po chwili spoważniała.
        - O ile siedziałeś tu od dłuższego czasu, nie komentuj – wypaliła, udając niby to urażoną.
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

Uśmiechnął się lekko.
- Nie tylko... Dobrze o tym wiesz — powiedział po chwili. Chciał poprzeć swoje słowa pocałunkiem, jednak Tressa wyprzedziła go w tym i to ona pocałowała jego, a nie odwrotnie. Nie sprzeciwiał się, gdy wyswobodziła się z jego objęć, bo przecież sam jej to umożliwił. Po chwili sam wstał z łóżka i zaproponował dokończenie butelki z winem, którego nie zdążyli wypić, a wampirzyca zgodziła się na propozycję. Później wznieśli toast za pomyślną naukę i poszukiwania, a w międzyczasie Tressa telepatycznie zadała mu pytanie.
- Nie wiem, wydaje mi się, że to kwestia indywidualna. Jedni upijają się szybciej, a innym zajmuje to więcej czasu - odpowiedział, również telepatycznie.

Następnie rozdzielili się, Vergil poszedł pozbyć się pustej butelki po winie, a Tressa poszła do biblioteki, w której mieli się później spotkać. Wydawało mu się, że nie powinna mieć problemów z trafieniem do biblioteki, a nawet jakby, to problemy z tym będą raczej niewielkie.
Vergil, już po pozbyciu się pustej butelki, nie miał problemu z dotarciem do pomieszczenia, w którym przechowywał wszelakie słowo pisane znajdujące się na terenie jego posiadłości, w końcu mieszkał w tym budynku na tyle długo, że znał rozmieszczenie pokoi na pamięć.

Do biblioteki dotarł w momencie, w którym Tressa ćwiczyła postawę lub ukłon, nie wiedział dokładnie co, bo dokładnie wtedy straciła równowagę i próbowała nie upaść, przy okazji chciała też, aby książka nie spadła z jej głowy. Równowagę udało jej się utrzymać, jednak w dość zabawny sposób, a to sprawiło, że Vergil uśmiechnął się dość szeroko. Jednak nie utrzymała książki na głowie, gdy odwróciła się w stronę drzwi, chociaż udało jej złapać księgę i nie upadła ona na ziemię.
- Skąd wiesz, że miałem zamiar to zrobić? - zapytał, podchodząc bliżej. Na jego ustach cały czas było widać uśmiech, chociaż zmalał on nieco i teraz trafniejszym określeniem był "uśmieszek".
- Gdybyś nie usłyszała otwierających się drzwi, to może nawet nie spostrzegłabyś tego, że wszedłem do biblioteki... a ja nie miałem zamiaru ci przeszkadzać, chciałem od razu udać się na poszukiwania tego zwoju — odparł, będąc jeszcze bliżej Tressy.
Nagle podszedł do niej i obrócił wokół jej własnej osi, a na koniec prawą ręką objął ją w talii i przysunął do siebie. Nie przejmował się tym, że gdzieś w pobliżu latał Sorley. Znowu uśmiechnął się do wampirzyca, a następnie złączył jej usta ze swoimi w namiętnym i niekrótkim pocałunku.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        Tressa na marne starała się powstrzymać uśmiech.
        - Bo czytam w myślach! I z tego twojego uśmiechu też – odparła. W sumie żadne z prawdą się nie mijało... Nie kłamała. Jeszcze jedynie do szczęścia i pewności brakowało, by wampir zaczął się śmiać. Dziwiła się, że jednak tego nie zrobił. Cóż, nie codziennie ogląda się marne próby utrzymania równowagi z książką na łbie.
        - Nie zamierzałeś przeszkadzać? Hah, a ja miałam w niewiedzy, że tu jesteś, dalej wyczyniać jakieś dziwne tańce? - Bo dystans do siebie to podstawa! Tressa powstrzymała śmiech, przypominając sobie o miejscu, w jakim się znajduje. Biblioteka! Pomieszczenie dla niej niemal święte.
        - Poza tym, prędzej czy później bym cię i tak zauważyła. Raczej – powiedziała, kładąc książkę na najbliższy stolik.
Po krótkiej chwili Tressa mogła ponownie poczuć bliskość Vergila, który podchodził coraz to bliżej. Nie minęło wiele czasu, gdy wampirzyca ponownie poczuła na swojej talii dłoń mężczyzny. Wystarczył moment, a ich usta znowu złączyły się ze sobą w pocałunku. Kąciki ust nieumarłej uniosły się nieco w górę, kiedy bardziej przybliżyła się do krwiopijcy i objęła go za szyję. W sumie między nimi nie było już wolnej przestrzeni. Ot, zabezpieczenie przed Sorleyem!
        Nietoperz wówczas zapiszczał wściekły, ale chyba zrozumiał, że nie ma sensu. Zrezygnowany prychnął – co brzmiało oczywiście dość piskliwie – i rozsiadł się na jednym z foteli w pokoju.
Wówczas dłoń Tressy wycofała się z karku wampira, po czym powędrowała na jego policzek. Nieumarła – choć niechętnie – odsunęła się od niego o kilka centymetrów.
        - Czy to jakieś wyzwanie? Pocałować mnie w każdym miejscu... - zrobiła pauzę – ...w posiadłości? - dokończyła, uśmiechając się cwanie i spoglądając w oczy Vergila. Sorley ponownie pisnął, udając, iż jego to mało obchodzi. Ba, nie umiał okazać braku zainteresowania.
Wampirzyca zaśmiała się.
        - Wiesz, że nadal masz rozwaloną fryzurę? - zapytała, a jej dłoń powędrowała na głowę krwiopijcy, ponownie mierzwiąc mu włosy, i Tressa w tej chwili złożyła na jego wargach bardzo namiętny pocałunek. Odsunęła się po znacznie dłuższej chwili.
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

Znowu się uśmiechnął. "Chyba za często to robię..." - przeszło mu przez myśl i bez różnicy było mu to, czy Tressa to usłyszy, czy nie.
- To, że uśmiechnąłem się, gdy cię zobaczyłem, nie znaczy, że miałem zamiar zacząć się śmiać — odparł, chociaż gdyby wampirzyca jakimś cudem straciła równowagę, to pewnie nie udałoby mu się powstrzymać od śmiechu i wtedy chyba pierwszy raz usłyszałaby jego śmiech, bo do tej pory widziała tylko, mniejsze lub większe, uśmiechy, które pojawiały się na jego ustach.
- Może byś zauważyła, może byś nie zauważyła. Myślę, że to zależałoby od tego, jak długo bym ci się wtedy przyglądał — powiedział do niej. Obserwował, jak podchodzi do stolika i odkłada nań książkę. Później podszedł do niej bliżej, a po chwili jeszcze bliżej i przyciągnął do siebie, przy okazji obracając wampirzycę wokół jej osi, a rękę kładąc na jej talii. Już nie mógł się powstrzymać przed tym, aby ją pocałować, więc poddał się temu i złączył swoje usta z jej. Poczuł też, jak jej dłonie spoczywają na jego szyi i obejmują tę część ciała.

Chyba oboje starali się nie zwracać większej uwagi na nietoperza, który nie był zadowolony z takiego obrotu spraw i z tego, że nie mógł wcisnąć się między nich, a co za tym szło, nie mógł przerwać ich pocałunku i kolejnych chwil bliskości.
Po przerwanym pocałunku spoglądał jej w oczy, poczuł też dłoń Tressy na swoim policzku. Poczekał na to, aż się odezwie.
- Wcześniej nie pomyślałem o tym w ten sposób... Przyjmuję wyzwanie — powiedział i uśmiechnął się szelmowsko. - To... jaka nagroda mnie czeka, jeśli uda mi się wykonać to wyzwanie? - zapytał po chwili. Szelmowski uśmieszek dalej gościł na jego twarzy. Ciekawiło go, czy wampirzyca zdecyduje się na to, żeby z nim "zagrać" i wymyśli coś, co będzie nagrodą za wyzwanie, które mu tak jakby rzuciła.
- Wydaje mi się, że ci to nie przeszkadza... Poza tym nie spodziewam się gości w Posiadłości, sam też nigdzie nie byłem zaproszony, więc nie muszę przejmować się tym, jak... - Powiedziałby coś więcej, a raczej dokończył to, co mówił, jednak Tressa nie pozwoliła mu na to, bo tym razem to ona rozpoczęła pocałunek, w który Vergil zaangażował się tak samo, jak we wcześniejszy.

Ich usta złączone były ze sobą przez dłuższą chwilę, aż w końcu oderwały się od siebie za sprawą wampirzycy. Oczywiście on sam niechętnie oderwał się od jej ust, bo za każdym razem wydawało mu się, że ich usta idealnie do siebie pasują, a przez to pocałunki te były jeszcze lepsze. Nie wiedział, czy Tressa myśli podobnie, więc postanowił, że ją o to zapyta, jednak zrobi to później.
- Przyjemności przyjemnościami, myślę, że teraz czas trochę popracować — powiedział do niej i wypuścił ją ze swoich objęć.
- Idę poszukać tego zwoju, jednak nie mam pewności co do miejsca, w którym się znajduje... W każdym razie, regały związane z księgami i zwojami historycznymi są niedaleko, jednak i tak nie będę cię widział, więc możesz ćwiczyć spokojnie i nie obawiać się, że będę cię podglądał — odparł na koniec i mrugnął do niej, a także uśmiechnął się lekko.
Na sam koniec złożył krótki pocałunek na jej ustach, a następnie odwrócił się i poszedł w głąb biblioteki.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        Uniosła kąciki ust ku górze w krzywym uśmiechu.
        - Nie? - zapytała. - A co w takim razie oznaczał ten uśmieszek? Aż tak cię ucieszył mój widok? - Uśmiechnęła się szeroko do niego, ukazując swoje kły. - O, czyli zamierzałeś mi się dalej przyglądać? - Zaśmiała się cicho. - Czyli to serio wyglądało tak niezdarnie, że aż zabawnie? - spytała, unosząc jedną brew ku górze. Dzięki Prasmokowi, tak fajtłapowata nie była... Raczej. Wątpliwości nigdy za wiele! Wampirzyca kątem oka podążyła za latającym nietoperzem.
        - To przez niego! - powiedziała pospiesznie, wskazując na Sorleya. - No, nie da się przy nim uczyć, ni nic... - Bo nie ma to, jak zwalić winę na zwierzę. Poprawka; na ducha zwierzęcia. Nietoperz jedynie pisnął niezadowolony. Chwilę później i tak miał więcej powodów do gniewu i zazdrości, albowiem Vergil przygarnął do siebie Tressę i zatopił swoje usta w jej wargach. Biedny Sorley...

        Gdy się od siebie na moment oddalili, wampirzyca uśmiechnęła się delikatnie. Zaśmiała się, słysząc słowa krwiopijcy. A więc wyzwanie zostało przez niego przyjęte.
        - Nagroda? - upewniła się. - Może jakąś dostaniesz. Jakieś szczególne życzenia? - Cwany uśmieszek wstąpił na jej twarz. Pięćdziesiąt uśmiechów Tress, ot co! - Może jako nagrodę spełnię jedno twoje dowolne życzenie? - zaproponowała. Cóż, poszła na łatwiznę, wyobraźnią się raczej nie poszczyci... Bo prościej zapytać!
        - Bo nie przeszkadza – przerwała mu, nim ponownie przyciągnęła do siebie wampira i pocałowała go. Co myślała podczas tego? Cóż, na pewno nie przejmowała się problemami takimi jak sekta. Z całą pewnością jej myśli krążyły wokół samego Vergila. Wokół jego specyficznych, a zarazem - według samej wampirzycy – hipnotyzujących oczu, miękkich ust, włosów... Prościej więc rzec, że zajmował cały jej umysł.
        I choćby z wielką chęcią kontynuowała pocałunek, koniec końców trzeba też wziąć się za coś pożytecznego... W głowie Tress pojawiło się pytanie „po co?”, chociaż można je uznać za retoryczne. Wampirzyca sama marudziła o dostęp do książek, dlatego teraz nie wypada jej narzekać.
Zaśmiała się.
        - Spokojnie. Już raczej jakiś dziwnych tańców-rytuałów, ewidentnie kaleczących zasady etykiety, odprawiać nie będę – powiedziała stanowczo, chociaż uśmiech na jej twarzy świadczył o całkiem swobodnym podejściu co do tych słów. Gdy wampir skierował się w głąb biblioteki, sama zaś wzięła do ręki wcześniej trzymaną książkę. Na chwilę zmarszczyła czoło, zastanawiając się nad pewną rzeczą.
        - Vergil – zaczęła, choć w myślach skarciła się za podniesienie głosu w bibliotece. - Jak znajdziesz coś wartego uwagi, przekażesz mi szybko? - W tym momencie z wielce roześmianej wampirzycy zmieniła się w poważną, można rzec, że nawet nieco smutną, osóbkę. Zależało jej na tych informacjach, nawet bardzo.
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

Znowu się uśmiechnął.
- Powiedzmy... Mimo że straciłem cię z oczy tylko na dłuższą chwilę — powiedział po chwili. Wydawało się, że za chwilę zawtóruje uśmiechowi Tressy i także pokaże w nim swoje kły, jednak tego nie zrobił.
- Może przez chwilę... Jednak nie wyglądało to "tak niezdarnie, że aż zabawnie" - odparł i spojrzał na Sorleya, gdy po chwili wampirzyca powiedziała, że to on jest winien temu, że prawie straciła równowagę. Nie odezwał się już i nie poruszał tego tematu, bo miał co innego do zrobienia i to spodobało się zarówno jemu, jak i jej, jedynie nietoperz nie był do końca zadowolony z takiego obrotu spraw, ale po jakimś czasie powinien się przyzwyczaić.

Vergil dostrzegł, że pocałunki bardzo szybko zaczęły im się podobać i za każdym razem przerywają je z lekką niechęcią, jednak później chętnie do nich wracają. Za każdym razem, bez różnicy, który to pocałunek z kolei.
- Spodziewałem się, że sama coś wymyślisz i, szczerze mówiąc, nadal mam nadzieję na to, że to zrobisz i coś wymyślisz... - powiedział, a jego twarz przybrała nieco smutny i zwiedziony wyraz, co oczywiście było tylko na pokaz. Z drugiej strony, naprawdę uważał, że Tressa wymyśli dla niego jakąś nagrodę, w końcu to ona dała mu takie wyzwanie, może uda mu się ją namówić do tego, żeby jednak zmieniła zdanie i wysiliła się nieco, a w konsekwencji wymyśliła jakąś ciekawą nagrodę, którą poznałby dopiero wtedy, gdy byłaby mu wręczana.
Po chwili tym razem ona przyciągnęła go do siebie i pocałowała, oczywiście Vergil nie sprzeciwiał się temu, bo po co miałby to robić, skoro czekała go kolejna chwila przyjemności, którą dzielił razem z Tressą.

Ponownie nie wiedział tego, ile to trwało, jednak ten pocałunek miał jedną, wspólną rzecz z innymi- niechęć, którą dało się wyczuć, gdy wampirzyca oddzieliła swoje wargi od jego warg.
- Przecież miałem tu czegoś szukać, a nie przyglądać się temu, jak uczysz się podstaw etykiety — powiedział do niej i uśmiechnął się, a po chwili wypuścił ją ze swoich objęć i, na koniec, złożył krótki pocałunek na jej ustach. Później udał się w głąb biblioteki i oficjalnie zaczął poszukiwania.
- Może nawet przyjdę z tym do ciebie, jeśli będę uważał, że sama powinnaś to przeczytać - odpowiedział telepatycznie wampirzycy. Zdziwił się lekko tym, że ona sama nie powiedziała mu telepatycznie tego, co powiedziała na głos.

Oczywiście, nie musiał sprawdzać każdej książki po kolei z tych, które znajdują się na półkach z książkami historycznymi, bo priorytetem był zwój, o którym wspomniał już wcześniej, a łatwo było dostrzec różnicę między zwojem a księgą. Co prawda, mógł także sprawdzać księgi, jednak najpierw chciał odnaleźć ten zwój.
Cóż... albo źle szukał, albo szukanego zapisku nie było na półkach z pismami o tematyce historycznej. Sprawdził drugi raz i tym razem również nie znalazł tego, czego szukał.
- Mam złe wieści... Zwoju nie ma tam, gdzie go ostatnio widziałem, a przynajmniej tak mi się wydaje, że tam go ostatnio widziałem... Sprawdzę jeszcze na regałach w pobliżu, jeśli tam go nie będzie, to będziemy mieli problem - odezwał się telepatycznie do Tressy. Nie widział jej, więc nie wiedział, co też wampirzyca robi, czy czyta, czy ćwiczy coś praktycznego i związanego z etykietą, czy jeszcze coś innego.
Wampir nie czekał bezczynnie na to, aż dostanie jakąkolwiek odpowiedź i zaczął sprawdzać regały znajdujące się bezpośrednio obok tych, na których znaleźć można różnorakie pisma historyczne, a także legendy i tak dalej. Poszukiwania były nieowocne.
- Hmm... Może zechcesz wybrać się ze mną do skarbca? - znowu odezwał się w jej myślach. Można było domyślić się tego, że nie udało mu się znaleźć tego jakże ważnego zwoju.
Zablokowany

Wróć do „Mroczne Doliny”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości