Strona 1 z 8

[Na północ od Maurii] Powrót do domu

: Sob Sty 02, 2016 6:36 pm
autor: Vergil
Stało się tak, jak przypuszczał Vergil, bo to on poinformował Tressę o tym, że zaczął odczuwać głód krwi i musi go szybko zniwelować po to, żeby mogli lecieć dalej. Dobrze, że wtedy mijali jakąś niewielką wioskę, przynajmniej nie będzie trzeba daleko szukać. Wampir zleciał na dół i przemienił się w swoją normalną postać. Teraz musiał szybko odszukać ofiarę, na której będzie mógł użyć hipnotycznych właściwości swojego głosu i wzroku, a później zmusić ją do posłuszeństwa. Oczywiście wypije tyle krwi, żeby zaspokoić pragnienie, więc nie będzie zabijał swojej ofiary, która i tak może nie pamiętać ich spotkania. Okazja nadarzyła się szybciej niż przypuszczał, bo spotkał młodą wieśniaczkę, z której po kilku chwilach pił już krew. Na chwilę zapomniał o Tressie i miał nadzieję, że jeśli ona też odczuła pragnienie krwi, to też je uzupełniła.
Później ruszyli dalej i, już bez postojów, lecieli w stronę Leśnej Posiadłości.

******************

Kruki zerwały się do lotu, jakby wyczuły, że Vergil wrócił i tym samym chciały dać sygnał Igarowi, że właściciel domu wraca ze swojej wyprawy. Musieli przelecieć między niewielkim stadem tych ptaków, bo leciały prosto na nich i było już za późno na to, żeby wykonać jakikolwiek manewr, który pomógłby w wyminięciu kruków. Polecieli dalej, a Vergil zaczął lecieć coraz niżej, więc Tressa mogła domyślić się, że to kwestia kilku chwil i wylądują przed Posiadłością. Tak też się stało, wampir przeleciał nad ogrodzeniem, które było dość wysokie i pełniło nie tylko rolę ozdobną, bo odgradzało posiadłość od lasu, który ją otacza, i wylądował, a po chwili zmienił się w swoją normalną postać.
Wampir już wyszedł im na spotkanie i gdy Tressa przybrała swoją normalną postać, ten witał się już z Vergilem. Po powitaniu mężczyzn można było stwierdzić, że nie widzieli się dość długo. Igar ubrany był podobnie jak towarzysz wampirzycy, tylko że w jego stroju przeważał brąz i ciemna pomarańcz, a nie czerń i brąz jak to było u Vergila. Był niższy od swojego przyjaciela, jednak wyższy od Tressy. Na jego głowie można było zauważyć włosy w kolorze ciemnego brązu, były zaczesane do tyłu i sięgały nieco przed ramiona. Twarz Igara była lekko zaokrąglona na końcu z lekko haczykowatym nosem, a na świat spoglądał brązowymi oczami. Opiekun domu miał przeciętną sylwetkę, jednak jego maniery były na podobnym poziomie co te, które posiada sam Vergil. Mężczyzna podszedł do wampirzycy i przedstawił jej się, a następnie ukłonił.

Wampirzyca mogła teraz przyjrzeć się posiadłości, a przynajmniej temu, jak prezentowała się ona z zewnątrz. Budynek nie był szczególnie duży, jednak posiadał parter i piętro, a przecież Vergil wspomniał też o tym, że ma lochy, a one mogą zajmować więcej obszaru podziemnego niż obszar, na którym stoi sam budynek. Na piętrze było widać więcej okien, więc można było stwierdzić, że to właśnie tam są pokoje, w których ewentualnie goście mogą odpocząć, mimo że rzadko kto tu bywa. Zarówno ściany, jak i dach miały kolor ciemnej zieleni, czyli zbliżony do tego, który posiadają liście drzew otaczających posiadłość.
- Oficjalnie mogę powiedzieć, że jesteśmy na miejscu - zwrócił się w końcu do Tressy.
- Jak według ciebie Posiadłość prezentuje się z zewnątrz? - zapytał po chwili. W tym czasie Igar już zniknął we wnętrzu budynku.

Re: [Na północ od Maurii] Powrót do domu

: Pon Sty 04, 2016 10:40 pm
autor: Tressa
        Czy była spragniona? Jakże łatwo było odpowiedzieć, bo wystarczyło zwyczajne; tak. Głód palił jej gardło, a zapisany w umyśle zapach krwi tylko potęgował jej pragnienie. Dlatego była wielce wdzięczna Prasmokowi za to, że wraz z Vergilem dostrzegli jakąś okoliczną wioskę. Tressa bez zahamowań zleciała w dół, po czym, skryta w cieniu, poszukała sobie ofia...- potencjalnego żywiciela, ładniej mówiąc.
        Co za głupcy wychodzili po zmroku ze swoich ciepłych i przytulnych czterech ścian, wampirzyca do dziś nie mogła pojąć. Tyle się już słyszało o niebezpieczeństwach czyhających w ciemnościach, a tu mowa nie tylko o krwiopijcach. Sekty, demony, smoki... a mimo tego wszystkiego, codziennie na ulicach w nocy można spotkać coraz to więcej ludzi. „Głupcy, ot co!” - myślała, zlizując krew z warg. Jej ofiara upadła na kolana i odczołgała się kilka kroków dalej. Młody mężczyzna o ciemnych blond włosach i niespecjalnie rzucających się w oczy rysach twarzy.
- P-p-potwór... - bełkotał, spoglądając na wampirzycę z przerażeniem wymalowanym w oczach. Tressa tylko wyszczerzyła kły, które złowrogo zalśniły w blasku księżyca.
- Mogłabym cię zabić na miejscu, a tego nie zrobiłam. Znaj me dobre serce – rzekła, kłaniając się teatralnie i – niestety – nieudolnie... jak to przystało na nieprzyzwyczajoną do nauki etykiety krwiopijczynię. - Poza tym, i tak rano nie będziesz mnie pamiętać.

        Gdy wraz z Vergilem wyruszyła w dalsza podróż, zdziwiła się, iż nie zajęła ona tak długo czasu. Dotarli na miejsce znacznie szybciej, niż wampirzyca przewidywała. Co prawda, powitanie przez hordę wnerwiających kruków podziałało na ocenę Tressy co do tego miejsca.
Gdy wreszcie mogła przyjąć swoją ludzką postać, westchnęła, pozbywając się resztek czerwonej posoki z twarzy. Wolała nie wyglądać wiecznie jak dzikus. Zwłaszcza w tej chwili. Kiedy Igar, jak to przedstawił się nowo-poznany mężczyzna, ukłonił się, ona tylko kiwnęła głową. Nie zamierzała znowu przechodzić przez te idiotyczne zasady etykiety...
        - Jestem Tressa Vonderheide – odpowiedziała krótko, nie przejmując się specjalnie prostotą swojej wypowiedzi. Kiedy Igar zniknął, kobieta podeszła bliżej Vergila i zlustrowała posiadłość wzrokiem. Wyobrażała sobie większy budynek, aczkolwiek nie uważała przez to, że obecnie jest źle. Wręcz przeciwnie; nawet jej ulżyło. Perspektywa zgubienia się w takiej posiadłości to coś okropnego...
- Ładnie tu – powiedziała lakonicznie, lecz po chwili wyszczerzyła ząbki w cynicznym uśmieszku. - Wolałabym zobaczyć, jak prezentuje się wewnątrz. Wejdziemy? - zapytała, podchodząc bliżej drzwi. Nie chciała wpychać się do środka na siłę, w końcu; nie do niej należała posiadłość, a wchodzenie bez wyraźnego zaproszenia gospodarza byłoby niegrzeczne. I nawet ona, nieokrzesana w zasadach dobrego wychowania osoba, wiedziała o tym!

Re: [Na północ od Maurii] Powrót do domu

: Wto Sty 05, 2016 9:26 pm
autor: Vergil
Vergil rozejrzał się wokół siebie. Zauważył kilka kruków siedzących na ogrodzeniu, które oddzielało posiadłość od lasu. Nikt nie mógł rościć sobie praw do tego terenu, bo zarówno teren posiadłości, jak i powierzchnia, na której rosną drzewa tworzące las wokół budynku, należy do rodziny wampira, a patrząc na to, że jest on jedynym "żyjącym" członkiem rodu, to cały ten teren jest jego własnością.
- Tak, tak. Przecież nie przybyliśmy tu tylko po to, żebym pokazać ci, jak posiadłość wygląda z zewnątrz - powiedział nieco zamyślonym tonem głosu, bo pytanie Tressy wyrwało go właśnie ze stanu zamyślenia. Minęło już trochę czasu, odkąd widział swoją Leśną Posiadłość, jednak nie martwił się o to, że coś się z nią stanie, bo pilnował jej Igar.
Podszedł bliżej wejścia, tak żeby zrównać się z wampirzycą.
- Zapraszam - powiedział i wykonał gest dłonią w stronę drzwi. W wejściu przepuścił wampirzycę i wszedł chwilę za nią. Igar stał obok drzwi i zamknął je po tym, jak Vergil przekroczył próg posiadłości.

Stali teraz w niewielkim korytarzu, który prowadził w głąb posiadłości i po kilkunastu krokach kończył się kolejnymi drzwiami. Hol był dość szeroki. Vergil wziął Tressę pod lewą rękę i nie przeszkadzało mu to, że jest to właśnie ta, która pokryta jest łuską. Następnie poprowadził ją w stronę drzwi, które otworzył przed nimi Igar. Teraz weszli do salonu, który chyba był naprawdę sporym pomieszczeniem i niewątpliwie zajmował większą część parteru. Dokładnie naprzeciw drzwi, którymi weszli, znajdowały się schody prowadzące na górę. Wiodły prosto na półpiętro, na którym rozdzielały się - jedne szły w prawo, a drugie w lewo. Na półpiętrze było okno, oczywiście zasłonięte. Światło w całym domu zapewnianie było przez świece i żyrandole, w których również powtykane były świece. W salonie na ścianach powywieszane były portrety różnych ludzi, łatwo było domyślić się, że są to członkowie rodu von Weyarn, a Tressa mogła spostrzec, że nie wszyscy byli wampirami, bo były tam także portrety ludzi, a nawet kilku elfów.
- Jeśli masz jakieś pytania, to możesz je śmiało zadawać. Pewnie już zauważyłaś, że mój ród to nie są tylko i wyłącznie wampiry - powiedział po chwili.
Pod jedną ze ścian wybudowany był spory kominek, w którym leżało drewno, jakby tylko czekało na to, żeby je podpalić. Przed kominkiem leżała skóra wielkiego niedźwiedzia. Niedaleko kominka stało kilka foteli i stolik, a nieco dalej stał większy stół, przy którym ustawionych było kilka krzeseł. Pod ścianą, niedaleko stołu, stały dwie szafki i obydwie miały szklane drzwi, więc można było zauważyć, co się w nich znajduje. W większej stały różnorakie butelki z alkoholem, jednak najwięcej było butelek z czerwonym winem, a sama szafa była dość spora i może nawet większa niż te, które używane są do przechowywania ubrań. W mniejszej stały puchary, kielichy, kieliszki i inne naczynia, w których można było pić alkohol.
- Staramy się dbać o to, żeby w mojej posiadłości nigdy nie zabrakło czegoś do picia. Z wiadomych powodów, najwięcej jest tam butelek z czerwonym winem, już dawno usłyszałem gdzieś to, że wampiry mają upodobanie do czerwonego wina, w moim i innych przypadkach to się sprawdziło... - odezwał się po jakimś czasie.
- W tym pomieszczeniu jest też ukryte przejście do lochów, jednak pokażę ci je później - dodał po chwili. Miał nadzieję, że wie, o co mu chodzi, głównie była to kwestia zaufania względem drugiej osoby, bo gdyby pokazywał to przejście każdemu gościowi posiadłości, to możliwe, że w lochach byłoby trochę mniej kosztowności niż jest teraz.

Odwrócił się w stronę drzwi, które znajdowały się wcześniej za ich plecami.
- Za tamtymi drzwiami znajduje się kuchnia, w której jest przejście do niewielkiej spiżarni. Igar jest bardzo dobrym kucharzem i gdy zdarza się, że odwiedza mnie ktoś, kto spożywa normalny pokarm, wtedy właśnie on zajmuje się przygotowaniem posiłku dla takiego osobnika - odparł po chwili, spoglądając na Igara, który dalej stał przy drzwiach służących za przejście z korytarza do salonu.
- Myślę, że nie musimy tam iść - dodał po chwili.
- Jak widzisz, schody prowadzące na górę rozdzielają się na półpiętrze. Po lewej stronie znajduje się moja komnata połączona z garderobą, a także biblioteka i, zamknięta i nieużywana, komnata, która kiedyś należała do moich rodziców. Prawe skrzydło jest mniejsze, bo większą część piętra zajmuje biblioteka, jednak to właśnie w prawym skrzydle znajduje się kilka pokoi gościnnych - pokrótce poinformował wampirzycę o tym, co znajduje się na piętrze Leśnej Posiadłości.
- Chcesz zwiedzić piętro? - zapytał. Miał też nadzieję na to, że Tressa od razu powie mu, które skrzydło chciałaby zobaczyć.

Re: [Na północ od Maurii] Powrót do domu

: Śro Sty 06, 2016 10:10 pm
autor: Tressa
        Tressa bez zbędnych ceregieli weszła do posiadłości, oglądając całe pomieszczenie z szeroko otwartymi oczami. Jaki był powód jej obecnej ekscytacji? Sam fakt, że po raz pierwszy przebyła próg rezydencji innego wampira sprawiał, że czuła na swój sposób nieopisaną radość. Ba, ktoś nie uciekł od niej, gdy zobaczył jej dłoń! Co więcej, nawet w tej chwili Vergil nie okazywał większej odrazy do smoczej części ciała wampirzycy. Wręcz przeciwnie, bez wahania wziął ją pod rękę i zaczął oprowadzać po posiadłości. Tressa starała się szczegółowo zapamiętać każde pomieszczenie, aby na przyszłość nie zgubić się w całym budynku. Może całość nie należała do największych konstrukcji, ale do najmniejszych również nie. A dziewczyna nie przyzwyczaiła się do poruszania po tak ogromnych domach.
        - Pytania zostawię sobie na koniec, jeśli to nie problem – oznajmiła spokojnie, rozglądając się w najlepsze po posiadłości. Gdyby nie trzymająca ją w ryzach dłoń Vergila, wampirzyca już od dłuższego czasu latałaby z kąta w kąt, doszczętnie oglądając pokój. Jej uwagę przykuły obrazy, aczkolwiek historie, czy to kroniki Alarańskie czy też proste opowiastki na temat innych osób, ciężej jej przyswoić. Ktoś musiałby jej szczegółowo to tłumaczyć...
Nie zdziwiła się, że nie chciał jej pokazywać lochów. Fakt, jeśli trzymał w nich coś cennego, mało prawdopodobne, że pokazałby to Tressie od tak! To zrozumiałe.
        Już miała się pytać, po co wampirowi potrzebna kuchnia – przecież poniekąd wiadomo; najlepsza kuchnia dla wampirów jest wśród tętniących życiem ludzi – lecz Vergil szybko to wyjaśnił.
- A miałeś już jakiegoś takiego... ludzkiego gościa? - Uniosła brew do góry w geście zapytania. Uśmiechnęła się krzywo, ukazując swoje wątpliwości co do tej kwestii.
- A wracając do wcześniejszej kwestii, czy wampiry mają upodobanie do czerwonego wina... - zaczęła, memłając w ustach wcześniej wypowiedziane słowa, rozmyślając tym nad dalsza wypowiedzią. - Rzadko zdarzało mi się takowe pić – wyznała, a to od prawdy nie odbiegało ani odrobinę. Niestety, taka była prawda. No bo w końcu, jak można mieć dostęp do tegoż trunku, będąc przez połowę swojego życia zamkniętym w niewoli i błąkającym się po okolicznych wioskach?

        Oczy jej niemal rozbłysły, gdy usłyszała o bibliotece. Kto jak kto, ale Tressa uwielbiała książki. To dzięki nim potrafiła korzystać z magii, a czytanie to jedno z jej ulubionych zajęć... o ile ma się na nie czas.
- Biblioteka! - oznajmiła z szerokim uśmiechem i – zapewne bardzo widocznym – błyskiem w oku. - Obojętne, w którym skrzydle, ale do biblioteki! Proszę? - zapytała, by móc mieć pewność co do tego, że zostanie tam zaprowadzona.

Re: [Na północ od Maurii] Powrót do domu

: Pią Sty 08, 2016 7:48 pm
autor: Vergil
- Nie ma problemu - powiedział po tym, jak Tressa oznajmiła, że pytać będzie dopiero wtedy, gdy zakończy się zwiedzanie posiadłości, która była jego domem. Później oprowadził ją po całym salonie i trochę poopowiadał, a następnie pytanie usłyszał dopiero wtedy, gdy wspomniał o kuchni i o tym, dlaczego takie pomieszczenie znajduje się w tym budynku.
- Miałem. Chociaż nie za często mam gości, których sprowadzam tu sam, to gdy taka osoba się zjawi i nie jest łowcą lub nie ma złych zamiarów wobec mnie, Igara albo samej posiadłości, to takie osoby traktuję jak gości i zapewniam im pożywienie, rozmowę, a czasami nawet jeden z pokoi gościnnych, które są na piętrze - odpowiedział po chwili. Nie było czego tu ukrywać, bo Vergil na pewno nie należał do tych krwiożerczych i bezwzględnych wampirów, które zwykli ludzie uważali za bestie. Wydawało mu się, że Tressa również nie należała do tego rodzaju wampirów.
Wampirzyca skomentowała także jego słowa odnośnie do tego, że ich gatunek, według samego Vergila i tego, co słyszał, ma upodobanie do czerwonego wina. Mężczyzna uśmiechnął się i po chwili powiedział:
- U mnie będziesz mogła je wypić, jak wcześniej wspomniałem i sama widziałaś, mam sporo butelek z tym trunkiem i z chęcią opróżnię jedną, dwie lub kilka z nich w twoim towarzystwie - wypowiedział to z lekkim uśmiechem na ustach, jednak już takie ułożenie ust wystarczyło, że Tressa mogła dostrzec fragment wampirzego kła, który wystawał spod wargi Vergila.

Widząc reakcję wampirzycy na, to gdy wspomniał, że ma bibliotekę na piętrze, domyślił się, że kobieta bardzo lubi czytać książki. Nie miał zamiaru jej w tym przeszkadzać i już chyba domyślił się, gdzie Tressa spędzi najwięcej czasu w trakcie przebywania na terenie jego posiadłości.
- W takim razie, do biblioteki - odparł i uśmiechnął się do niej.
Poprowadził ją na schody, a na półpiętrze skręcili w lewo i weszli na piętro. Minęli pierwsze podwójne drzwi, które były koloru najbardziej zbliżonego do beżu.
- To drzwi do pokoju, który kiedyś należał do moich rodziców. Teraz nie należy do nikogo i jest zamknięty od dawna. Trzymam tam jedyne pamiątki, jakie pozostały mi po rodzicach - rzekł po chwili.
- Mój pokój znajdował się obok, więc niedługo miniemy drzwi, które prowadzą do niego - dodał, a to, co powiedział, spełniło się po chwili. Oboje minęli kolejne podwójne drzwi, które miały podobny kolor, co poprzednie, jednak ten wydawał się ciemniejszy. Vergil nie musiał już mówić, że te drzwi prowadzą właśnie do pokoju, który należy do niego i to właśnie w nim znajduje się też garderoba wampira, wiedział, że Tressa domyśli się tego. Może później pokaże jej swój pokój.

Dalej szli korytarzem, aż nagle wyszli zza zakrętu i przywitały ich dębowe podwójne drzwi, które znajdowały się kilka kroków od dwójki wampirów. Tutaj też nie musiał mówić, dokąd prowadzą te drzwi, bo pewnie towarzyszka doskonale zdawała sobie sprawę, że za nimi znajduje się biblioteka.
- No, to chodźmy do środka - powiedział i poprowadził ją w stronę drzwi.
W pomieszczeniu przywitał ich zapach pergaminów i ksiąg, który był specyficzny właśnie dla miejsc takich jak biblioteki czy archiwa, a także cisza, która wydawała się głębsza niż ta panująca w innych pomieszczeniach. Biblioteka była duża i w pokoju tym znajdowało się naprawdę dużo regałów, które przeważnie sięgały aż do sufitu. Większość była zapełniona różnorakimi książkami, a także zwojami, jednak niektóre regały były puste. Oczywiście, w bibliotece były też okna, jednak zasłonięte i przez to wpuszczały do środka naprawdę znikomą ilość światła.
- Te puste regały czekają na wypełnienie. Zostawiłem je takimi tylko dlatego, że czasami w trakcie swoich podróży znajduję albo kupuję jakąś księgę, której nie posiadam i tym samym uzupełniam swoją kolekcję, która i tak jest spora - odezwał się Vergil. Mówił ciszej niż normalnie, mimo że w pomieszczeniu znajdowali się tylko oni. Łatwo było domyślić się, że nie chce psuć atmosfery panującej w bibliotece.
- Regały oddzielone są od siebie tak, żeby można przemieszczać się między nimi swobodnie, a książki posegregowane są według tego, o czym można w nich przeczytać. Każdy regał ma tabliczkę, na której wygrawerowane jest to, jakie tomy można na nim znaleźć. W bibliotece są trzy miejsca, w których możesz spokojnie usiąść i przeczytać coś, co sobie wybrałaś - jedno niedaleko wejścia, drugie mniej więcej na środku biblioteki, a trzecie bliżej końca. Miejsca te wyglądają tak, że jest to kilka foteli, które zgromadzone są wokół stolika, na którym stoi świecznik. Oczywiście, w całym pomieszczeniu również jest oświetlenie, które stonowane jest tak, żeby nie było za jasno i jednakowo nie było problemów z odczytaniem tabliczki na regale lub tytułu książki - odezwał się po chwili do wampirzycy. Dalej mówił przyciszonym głosem i miał nadzieję, że Tressa zrozumie, o co chodzi i będzie mówić w podobny sposób.
- No... nie zatrzymuję cię, możesz się tu rozejrzeć - zachęcił ją, bo wiedział, że tylko na to czekała.
- Poczekam tu, a w razie, gdybyś od razu chciała przejść do siedzenia w bibliotece i czytania, to daj mi znać - dodał po chwili.

Re: [Na północ od Maurii] Powrót do domu

: Nie Sty 10, 2016 2:25 pm
autor: Tressa
        - Więc mam nadzieję, że jeszcze dziś będziemy mogli uszczuplić twoje zapasy wina – rzekła spokojnie, w dalszym ciągu rozglądając się po posiadłości. Niby prosta i zwyczajna budowla, aczkolwiek zasłonięte okna nawet rażąco zdradzały, iż dom ten jest zamieszkały przez wampira.
        Tressa nie powstrzymała wielkiego wyszczerza – ukazującego jej kły w całej okazałości – jaki wpłynął na jej twarz. Chyba po raz pierwszy tak szczerze się uśmiechnęła w towarzystwie Vergila. Jej umysł łaknął wiedzy, jaką mogła pozyskać przede wszystkim z książek. A skoro w posiadłości wampira znajduje się biblioteka, grzechem byłoby nie skorzystać z tej informacji!
Zwracała uwagę na słowa mężczyzny, mimo że jej głowę zaprzątała teraz myśl o zbiorze tomiszczy, jakie zapewne za niedługo ujrzy. Kilka razy – Tressa nie wiedziała, czy świadomie czy też nie – Vergil wspomniał o rodzicach i ich dawnym, obecnie zamkniętym pokoju. Ciekawość rosła w niej z każdą chwilą, dlatego też uważnie obserwowała kątem oka zmiany zachodzące na twarzy krwiopijcy.

        Próbowała zachować opanowany wyraz twarzy, co oczywiście przyszło jej z wielką łatwością. Jednakże wewnętrznie skakała z radości jak małe dziecko, które cieszy się z jakiejś zabawki. Gdy wreszcie znaleźli się przed drzwiami, prawdopodobnie prowadzącymi do biblioteki, uśmiechnęła się delikatnie, nadal trzymając na wodzy swój entuzjazm. Wkrótce jej oczom ukazały się regały, na których oczywiście znajdowały się wszelakiego rodzaju książki. Nawet dotychczas siedzący w jej kapturze Sorley zbudził się, po czym dokładnie rozejrzał.
        Dokładnie wysłuchała słów Vergila, a gdy oficjalnie pozwolił jej się tutaj rozejrzeć, niczym spuszczona ze smyczy ruszyła w kierunku jednego z pierwszych regałów. Starała się także zachować pewnego rodzaju ciszę, jak swoim zachowaniem nakazał wampir. Szybko latała między regałami, powoli czytając tytuł każdego tomiku, jaki wpadł w jej ręce. Ostatecznie minęło... kilkanaście – czy kilkadziesiąt, zaokrąglając – minut, nim ponownie powróciła do wampira. Ona chętnie zostałaby tu dłużej, aczkolwiek nie chciała kazać na siebie czekać, a potem nie robić sobie – i Vergilowi – problemu z szukaniem mężczyzny. W rękach trzymała jedną z ksiąg, jakie najbardziej rzuciły jej się w oczy.
        - Pożyczę sobie, a potem poczytam, dobrze? - zapytała, starając się przyjąć jak najpoważniejszy wyraz twarzy. „Nie chce mi się tego ponownie szukać...” - dodała w myślach. Książka opowiadała o wszelakich legendach alarańskich.
Wówczas Sorley, już w bardziej materialnej postaci, wzbił się w powietrze, spokojnie z góry obserwując całe pomieszczenie. Całe swoje „zwiedzanie” zakończył szybkim wylądowaniem na głowie Vergila. Rozsiadł się wygodnie, mrużąc oczka. Tressa przygryzła wargę, aby przypadkiem się nie roześmiać, gdyż krwiopijca teraz wyglądał dość komicznie.
- Wybacz. - Przybrała bardziej skruszony wyraz twarzy, po czym podeszła bliżej do wampira i jedną ręką pochwyciła zwierzę. Musiała stanąć na palcach, gdyż – co prawda – mężczyzna był od niej znacznie wyższy. Gdy tylko oburzony sytuacją Sorley ponownie zwinął się w kulkę w jej kapturze, Tress szybko oddaliła się od wampira – niemal odskoczyła – mając nadzieję, że nie znalazła się za blisko niego, co mogłoby być kłopotliwe. Postanowiła również zmienić temat.
- Tak w ogóle – zaczęła, memłając w ustach kolejne słowa – dość często wspomniałeś o swoich rodzicach i ich pokoju, który teraz jest zamknięty. Opowiesz mi o tym? Głównie ciekawi mnie, czy jeszcze żyją i dlaczego nie ma teraz dostępu do ich sypialni... - Zamyśliła się na chwilę. - O ile nie jest to drażliwy temat.

Re: [Na północ od Maurii] Powrót do domu

: Wto Sty 12, 2016 5:49 pm
autor: Vergil
Skinął tylko głową i tym samym potwierdził to, że jeszcze dziś wypiją butelkę, dwie lub kilka czerwonego wina i tym samym nieco zmniejszą jego kolekcję alkoholi zgromadzoną w salonie. Cóż, przecież właśnie po to je tam gromadził, aby później mógł wypić je z gośćmi albo z Igarem, bo przecież był on także przyjacielem Vergila i gdy ten wracał ze swoich wypraw, to Igar z chęcią słuchał opowieści, które przyniósł ze sobą, przy okazji racząc się alkoholem. Zresztą, pewnie pod nieobecność właściciela domu Igarowi pewnie także zdarzyło się otwarcie szafy i wzięcie stamtąd butelki lub dwóch, w końcu posiadłość była także jego domem.
Po chwili kolejny raz zauważył, że Tressę naprawdę ucieszyło to, że w budynku znajduje się biblioteka i już niedługo wampirzyca na własne oczy będzie mogła ją zobaczyć. Nie było to trudne do dostrzeżenia, bo na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, który wampir widział pierwszy raz, od kiedy przebywają w swoim towarzystwie.

W końcu zaprowadził ją do biblioteki i dał wolną rękę, jeśli chodzi o rozejrzenie się po pomieszczeniu. Wampir oparł się plecami o ścianę na lewo od drzwi wejściowych do biblioteki i czekał na to, aż Tressa rozejrzy się po pomieszczeniu. Czasami widział, jak przechodzi między regałami lub z jednej strony na drugą, a tak poza tymi sytuacjami, to znikała mu z oczu.
Nie wiedział, ile czasu minęło od momentu, w którym wampirzyca zaczęła rozglądać się po bibliotece do tego, w którym wróciła do niego z książką, ale stawiał, że minimum kilkanaście minut.
- Nie ma problemu. Tylko miałbym do ciebie prośbę związaną właśnie z zawartością mojego zbioru, który znajduje się tutaj i wynoszeniem go poza ściany biblioteki... Mianowicie, możesz wynosić książki poza bibliotekę, jednak nie dalej niż poza mury mojej Posiadłości. Dobrze? - powiedział po chwili. Głównym powodem tej prośby było to, że Vergil po prostu nie chciał, aby któraś książka czy zwój nagle zaginęła, bo jeden z gości postanowił "pożyczyć" ten egzemplarz i już nie zwrócił. Nie był to też pierwszy raz, gdy kieruje te słowa do drugiej osoby, która jest gościem w jego Leśnej Posiadłości.
- Nie chcę, żeby coś z mojego zbioru zaginęło, bo ktoś postanowił to pożyczyć i zapomniał zwrócić. Mam nadzieję, że rozumiesz, o co chodzi - dodał po chwili.
Poczuł, jak coś ląduje mu na czubku głowy i domyślił się, że był to Sorley, którego po chwili Tressa zdjęła właśnie z jego łba. Musiał wyglądać zabawnie z nietoperzem, który usiadł na jego głowie.
- Nic się nie stało - odezwał się po krótkiej chwili. Nie licząc sytuacji, która w pewnym momencie wydarzyła się wcześniej w ruinach, to przez chwilę wampirzyca znajdowała się bardzo blisko niego i w dodatku musiała stanąć na palcach, żeby ściągnąć swojego duchowego towarzysza z jego głowy.

Mógł się spodziewać tego, że w końcu temat jego rodziców zostanie poruszony przez towarzyszkę. Westchnął cicho, a Tressa już teraz mogła zorientować się, że temat ten nie należy do tych, o których opowiada się łatwo, ale skoro zapytała, to zamierzał udzielić odpowiedzi.
- Nie żyją, a w ich pokoju znajdują się pamiątki, które mi po nich pozostały, dlatego jest on zamknięty. Nie chcę, żeby każdy z moich gości mógł tam zajrzeć i znaleźć rzeczy, które tak naprawdę największe znaczenie mają dla mnie - odpowiedział.
Dopóki nie zapyta go o to, jak zginęli, to nie miał zamiaru o tym mówić... w końcu, ot tak, nie powie, że jego matka zginęła przez to, że jego ojciec oszalał, a później Vergil zabił ojca w pojedynku, a następnie pozbył się obydwu ciał...

Re: [Na północ od Maurii] Powrót do domu

: Pią Sty 15, 2016 5:16 pm
autor: Tressa
        - Zrozumiałam! - Na dowód swych słów wyprostowała się, ukazując pełną powagę z domieszką humoru. Dodatkowo, na jej twarzy pojawił się miły uśmiech. Sama nie wyobrażała sobie, żeby być winną zgubienia książki... toż to zbrodnia dla niej wielka! Przycisnęła bardziej do siebie tomik, okazując tym swoje przywiązanie do literatury. Sorley tylko pisnął cicho pod nosem, po czym powrócił do swojej drzemki. Ile on mógł spać...
- Bez obaw, będę jej pilnować jak oczka w głowie. Nie wyniosę poza teren posiadłości – powiedziała spokojnie. Podczas całej rozmowy starała się utrzymać kąciki ust w górze, co trudne nie było. Jej radość potęgował fakt, iż, za pozwoleniem Vergila, ma dostęp do biblioteki.
        Spoważniała jednak, gdy wampir zaczął odpowiadać na jej pytanie dotyczące jego rodziców. Z uwagą słuchała każdego słowa, próbując nie pominąć istotnych „szczegółów”. „Czyli jedna drażliwy temat, tak sądziłam...” - pomyślała, widząc minę towarzysza.
- Jeśli nie chcesz, nie musisz mi mówić. Ot, zwykła ciekawość, nic więcej... - Aczkolwiek on mówił, nie zważając na jej słowa. Upór tego mężczyzny w pewnym sensie jej zaimponował, choć w niewielkim. Z westchnieniem wysłuchała dalszych słów wampira.
        - Współczuję... - Tylko tyle mogła teraz powiedzieć. Jako mało empatyczna istota ciężko jej było naprawdę się wczuć w tę historię, aczkolwiek w stu procentach rozumiała Vergila. Przynajmniej w tej kwestii byli - w większości - podobni.
- Domyślam się, że okoliczności ich śmierci nie były... za ciekawe – oznajmiła. „Ha, odkrycie roku” - dodała w myślach. - Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, jak cię pocieszyć. Nie jestem w tym dobra. - A to była prawda. Jak było wspomniane wcześniej, Tressa nie należy do osób empatycznych.
Uśmiechnęła się jednak delikatnie, próbując jakoś rozluźnić atmosferę.
        - Nie wiem, czy to cię usatysfakcjonuje, ale mogę ci powiedzieć, jak zginęła moja matka. Wtedy będziemy tak jakby kwita? - Czuła na sobie pewien dziwny ciężar, zmuszając Vergila do opowiedzenia jej o tym, co zapewne było dla niego trudne. Wolała się w pewnym sensie odpłacić.
        - Podpaliła się pochodnią i wyszła na słońce. Tortury ją wykańczały, wolała zginąć – rzekła niby to obojętnie, chociaż słowa z jej ust „wyleciały” z niesamowitą prędkością. Chciała szybko zakończyć pasmo nieprzyjemnych tematów. - Może wracając do rzeczy, mogłabym zobaczyć resztę posiadłości?

Re: [Na północ od Maurii] Powrót do domu

: Sob Sty 16, 2016 12:31 am
autor: Vergil
Na twarzy Vergila pojawił się uśmiech, gdy zorientował się, że ma do czynienia z osobą, która szanuje książki. Wiedział już, że Tressa zastosuje się do tego, o co ją poprosił i nie potrzebował już żadnych zapewnień. Gdy opowiadał jej o swoich rodzicach i o tym, co znajduje się w ich pokoju, a także o tym, dlaczego jest zamknięty, chciał w pełni odpowiedzieć na pytanie, które mu zadała, więc nie zważał na słowa wampirzycy i dokończył swoją odpowiedź. Możliwe, że Tressa nie chciała słuchać dalszej części odpowiedzi, jednak zrobiła to, a on to po prostu wiedział.
- Nie były, jednak można o nich powiedzieć w jednym albo dwóch zdaniach... - powiedział po chwili. Wampirzyca mogła domyślić się, że już za chwilę dowie się tego, jak zginęli jego rodzice.
- Szalony ojciec zabił żonę, a syn zabił szalonego ojca - dodał po chwili. Rzeczywiście zmieścił się w jednym zdaniu i chyba nie musiał tłumaczyć jej tego, kto jest kim, bo łatwo było domyślić się tego, że "szalony ojciec" i "żona" to rodzice Vergila, a "syn" to on sam.
Przypomniał sobie, że wcześniej wspomniała o pocieszaniu innych, postanowił, że jeszcze na chwilę do tego wróci i powie, jak to jest w jego przypadku, a było bardzo podobnie.
- Prawdę mówiąc, to także jestem słabym pocieszycielem - powiedział szczerze i odwzajemnił uśmiech Tressy, który chwilę później pojawił się na jej twarzy.
Kiwnął głową, gdy oznajmiła, że powie mu, jak zginęła jej matka. Nie oczekiwał tego od niej, jednak nie chciał odmawiać, tym bardziej, że sama to zaproponowała. Nie wiedział, co odpowiedzieć na słowa wampirzycy, więc dobrze, że z jej ust szybko padło pytanie odnośnie dokończenia zwiedzania jego posiadłości, bo w końcu nie pokazał jej jeszcze pokojów gościnnych i swojego pokoju, który połączony był z garderobą.

- Chodźmy. Najpierw pójdziemy do pokoi gościnnych i na sam koniec pokażę ci mój pokój - powiedział i znowu wziął Tressę pod rękę, znowu pod tą, którą pokrywały łuski. Już wcześniej mogła zauważyć, że w ogóle nie przejmuje się tym, iż jedna z jej rąk pokryta jest łuskami. Już wcześniej podejrzewał, że z podobnym zachowaniem Tressa rzadko kiedy ma do czynienia.
- Wyjdziemy innymi drzwiami, które zaprowadzą nas do prawego skrzydła i do pokoi gościnnych - poinformował wampirzycę i ruszył, razem z nią, w głąb biblioteki. Po kilku chwilach skręcili w lewo, a ich oczom ukazały się drzwi, które były podobne do tych, którymi przyszli z lewego skrzydła. Przeszli przez nie i stanęli w korytarzu, który skręcał dopiero w miejscu, z którego szło się bezpośrednio na schody prowadzące do salonu.
Podeszli do najbliższych, pojedynczych drzwi, a Vergil otworzył je po chwili. Pomieszczenie znajdujące się za drzwiami wyposażone było w dwuosobowe łóżko, stolik stojący obok niego, niewielką szafkę będącą po drugiej stronie łóżka, stół z dwoma krzesłami, komodę i dwie szafy. Całe pomieszczenie było wielkością podobne do drogich pokoi w karczmach, a w jednym z jego rogów było przejście do mniejszego pomieszczenia, które było łazienką. W łazience znajdowała się wanna i stojący obok niej parawan, a także toaletka i stolik. Było tam też miejsce, w którym można było załatwić swoje potrzeby.
- Nie miewam gości zbyt często, jednak dbam o to, żeby pokoju pozostały w dobrym stanie, nie było w nich kurzu i tak dalej - powiedział do Tressy, zanim wyszli z pokoju. - Ogólnie, w mojej posiadłości jest pięć pokoi gościnnych - dodał po chwili. Teraz czekało ich przejście przez korytarz, dotarcie na schody i przejście do lewego skrzydła, a następnie wejście do pokoju Vergila. Wampirzyca mogła też potwierdzić wcześniejsze słowa towarzysza, bo w prawym skrzydle mijali dokładnie tyle drzwi.

Po schodach przeszli do lewego skrzydła. Najpierw minęli drzwi, które prowadziły do pokoju jego rodziców, a później stanęli przy drzwiach prowadzących do jego pokoju. Otworzył je, a po chwili weszli do środka.
Pokój był... duży, bardziej przypominał jakąś komnatę na zamku niż zwykły pokój. Pierwsze, co rzucało się w oczu, to duże łoże, które wyglądało na naprawdę wygodne i pewnie takie było. Leżało na nim kilka dużych i kilka małych poduszek, a także duża narzuta, którą przykryte było łóżko. Przed łożem leżała skóra, która kiedyś należała do niedźwiedzia, a teraz zdobiła podłogę w pokoju Vergila.
- Nawet w trakcie letargu lepiej jest leżeć w wygodnym łóżku. Poza tym... łóżko nie służy tylko do odpoczynku - odparł i uśmiechnął się nieco szelmowsko. Prawda, że był dobrze wychowany i tak dalej, jednak nie znaczyło to, że zawsze musi trzymać się reguł, które wyznaczało takie wychowanie. Z drugiej strony, chciał też zobaczyć, jak Tressa zareaguje na to, co powiedział, bo łatwo domyślić się, o jakie inne czynności chodziło mu, gdy wspomniał, że w łóżku można robić coś więcej niż odpoczywać.
- Lubię też wziąć sobie książkę i czytać ją, leżąc właśnie na łóżku - dodał po chwili. Teraz miał pewność, że wampirzyca zrozumie poprzednie słowa dość jednoznacznie.
Obok łóżka, podobnie jak w pokojach gościnnych, stał stolik nocny i niewielka szafka. Niedaleko łóżka znajdował się fotel podobny do tych, które stały w salonie, jednak ten był większy i wyglądał na wygodniejszy. Pod ścianą stała komoda, a niedaleko niej, także pod ścianą, szafa. Obok szafy znajdowało się przejście.
- Wiem... mój pokój jest duży, ale nie ma w nim wielu rzeczy - powiedział po chwili. - W tej szafie znajdują się same płaszcze, które kolorem przypominają ten, który mam teraz na sobie - dodał i poprowadził Tressę w stronę szafy, a dokładniej to przejścia, które było obok. Oczywiście, była to garderoba, o której wcześniej wspomniał.
W środku znajdowało się kilka szaf, a naprzeciw wejścia duże lustro, które było szerokie na niecały metr i wysokie na tyle, że sięgało do sufity.
- Wydaje mi się, że nie jesteś zainteresowana zawartością szaf, prawda? Łatwo domyślić się, że znajdują się tam same ubrania - powiedział, spoglądając na Tressę. Po chwili wyszli z garderoby i znowu znaleźli się w pokoju wampira.
- Oprowadzanie dobiegło końca, tak myślę. Jeśli masz jakieś pytania, to możesz je śmiało zadać - zaproponował i spojrzał na wampirzycę pytającym wzrokiem.

Re: [Na północ od Maurii] Powrót do domu

: Sob Sty 16, 2016 6:32 pm
autor: Tressa
        - Ou... - Tylko tyle mogła z ciebie wykrzesać po tym, jak usłyszała krótką wypowiedź na Vergila, dotyczącą okoliczności śmierci jego rodziców. Spuściła wzrok. Dlatego ten temat był dość nieprzyjemny dla wampira...
Przekrzywiła usta w brzydkim grymasie, po czym westchnęła. Podniosła delikatnie rękę, zawahała się, aczkolwiek po upływie dosłownie chwili położyła ją na ramieniu krwiopijcy w pocieszającym geście. Cóż, miała przynajmniej taką nadzieję... Szybko zabrała dłoń, a po tym spojrzała na wampira wyczekująco. Cięższe tematy zeszły na dalszy plan, tak więc Tressa uśmiechnęła się na wieść, że ujrzy resztę posiadłości. Z tego, co było jej wiadome, nie dużo zostało do zobaczenia; pokoje gościnne i komnata Vergila. Mężczyzna ponownie chwycił ją za gadzią dłoń, przez co ona wzdrygnęła się. Ciężko się jej jakoś odzwyczaić od maskowania ręki... Tak samo trudno przyzwyczaić się do faktu, iż jednak istnieje osoba, której to naprawdę nie przeszkadza, czy też nie brzydzi... W pewnym stopniu, to jest całkiem miłe.
        Pozwoliła spokojnie się poprowadzić do jednego z pokoi gościnnych. Rozszerzyła oczy, widząc pomieszczenie w całej okazałości. Cóż, bogactwo tego miejsca robiło spore wrażenie.
- Bardziej niż rezydencję, całość przypomina luksusową gospodę – rzekła, rozglądając się po pokoju.
Następnie udali się do pokoju Vergila. Tressę niekoniecznie zaskoczyło to, że pomieszczenie było w pewnym sensie większe niż pozostałe. W końcu, gospodarz zawsze zaklepuje najlepsze dla siebie, tak sądziła.
Wciąż trzymając w prawej dłoni książkę, zacisnęła palce na tomiku, coby przypadkiem nie upuścić go. Cała komnata robiła wrażenie, tak samo jego... cóż, widać nikt nie szczędził pieniędzy na budowie całej rezydencji.
        Na komentarz Vergila na temat jego „jakże wygodnego łóżka”, Tressa sprzedała mu całkiem solidnego kuksańca w bok, uśmiechając się przy tym cynicznie. Gdy już odwróciła głowę, żeby móc dalej rozglądać się po pokoju, nagle ją olśniło. Złośliwy uśmieszek wpłynął na jej twarz równie szybko, co szatański pomysł zawitał w jej głowie.
- Taaaaak? - zaczęła, przeciągając mocno samogłoskę w tym słówku. - A do czego jeszcze, hm? - Zgrywanie głupiej istotki, by tylko ujrzeć reakcję innej osoby, chyba nigdy nie znudzi się wampirzycy. W tym wypadku; uwielbiała się droczyć.
Gdy została zaprowadzona do garderoby, zlustrowała ją tylko wzrokiem. Vergil trafnie spostrzegł, że bardziej interesowała się bardziej całością posiadłości, niżeli ubraniami, które znajdowały się w szafach.
        - Pytania... - wymamrotała, szukając w głowie odpowiedniego sformułowania. - Przykładowo, na ile mi tu pozwolisz zostać, skoro już zostałam zaproszona? - zapytał, przekrzywiając głowę na bok. Usiadła na fotelu, który – jak już oczywiście wcześniej spostrzegła – znajdował się tuż obok łóżka, po czym przytuliła do siebie książkę, w oczekiwaniu na odpowiedź Vergila.

Re: [Na północ od Maurii] Powrót do domu

: Nie Sty 17, 2016 2:34 pm
autor: Vergil
- Ale nią nie jest. Luksusowa gospoda wygląda zupełnie inaczej - odparł. Vergil doskonale wiedział, jak wygląda gospoda dla bogatszych ludzi, bo bywał w tego typu lokalach już nie raz i wiedział też to, że takie budynku w środku wyglądają inaczej niż jego posiadłość.
Gdy wspomniał o tym, co można robić na łóżku, oprócz letargu i czytania książek, poczuł kuksańca Tressy i dzięki temu miał pewność, że zrozumiała, o co mu chodziło. Był solidny i możliwe, że wampirzyca specjalnie włożyła w niego sporo siły, jednak Vergil uśmiechnął się lekko i w taki sposób ukrył ewentualny grymas bólu, który mógłby pojawić się na jego ustach.
- Wiem, że wiesz, o co mi chodzi. Gdyby nie to uderzenie w bok, to może mogłabyś udawać, że nie wiesz, a tak to tylko dałaś mi do zrozumienia, że doskonale wiesz, o co chodzi - powiedział z uśmieszkiem, który zmienił się na bardziej szelmowski.
- Nie wiem, czy wiesz, ale nie wszystkie wampiry odczuwają przyjemność płynącą z seksu. Nie powiem ci, czy jest to częste wśród naszej rasy, czy rzadkie, bo tego nie wiem. Nie wiem też, od czego zależy to, że dany wampir odczuwa, lub nie odczuwa z tego przyjemności - rzekł po chwili. Nie zmienił tematu, po prostu powiedział, o co mu chodziło tylko, że innymi słowami. Nie wiedział, co Tressa chciała osiągnąć poprzez to, że udawała, że nie wie, o co mu chodzi, ale możliwe, że nie do końca osiągnęła swój cel. Wampir czuł się swobodnie, gdy o tym mówił, w końcu są już dorosłymi ludźmi i takie tematy nie powinny ich krępować.

- To zależy od ciebie - odpowiedział, siadając na łóżku. Usiadł naprzeciw fotela i Tressy, która postanowiła sobie w nim usiąść.
- To znaczy tyle, że możesz zostać tu tyle, ile będziesz chciała. Już wcześniej wspomniałem ci, że dość dawno miałem okazję porozmawiać z wampirzycą, którą ty niewątpliwie jesteś, a poza tym, i tak nie za często mam tu gości - dodał po chwili. Nigdy nie nakładał na kogoś ograniczeń czasowych, które związane byłyby z pobytem w jego posiadłości, nawet jeśli nie ufał takiej osobie i miał wobec niej pewnie podejrzenia - takie osoby po prostu obserwował i badał ich zachowanie, a jeśli osobnik taki zrobiłby coś, czego nie powinien, to cóż... musiał liczyć się z konsekwencjami. Konsekwencje te nie były miłe, szczególnie dla kogoś, kto dopuścił się takiego czynu.
- Wbrew pozorom, w posiadłości niełatwo się zgubić, bo rozmieszczenie pomieszczeń jest dość proste, a korytarze nie są jakimś labiryntem - powiedział po chwili. - Masz pełną swobodę przemieszczenia się po pomieszczeniach. Tylko nie próbuj dostać się do pokoju moich rodziców... może po jakimś czasie sam ci go pokażę. A co do lochów... to je też pokażę ci w swoim czasie, więc wejścia do nich też nie szukaj - dodał, a gdy wspomniał o lochach, to uśmiechnął się ledwo zauważalnie. Co prawda, wejście do nich było bardzo dobrze ukryte, jednak gdyby ktoś się uparł, to po pewnym czasie mógłby je odnaleźć.

Re: [Na północ od Maurii] Powrót do domu

: Pon Sty 18, 2016 5:48 pm
autor: Tressa
        Próbowała udać urażoną, co niestety nie wyszło jej. Uśmiech, który niemiłosiernie wpływał na jej twarz, skutecznie utrudniał przyjęcie obrażonej minki. Po chwili jednak wyszczerzyła kły, spoglądając na wampira.
- Tak, tak, załapałam – powiedziała, zakładając ręce na biodra. - Tego raczej nie wiedziałam. Z tego, co mi dotychczas było wiadome, każdy krwiopijca odczuwa przyjemność płynącą z seksu. Chyba, że znasz jakieś wyjątki, chętnie posłucham – odparła. Szczerze mówiąc, za każdym razem, gdy tylko poruszała ten temat ze swoimi ofiarami – bo czemu by nie porozmawiać sobie z ze swoją kolacją – te wówczas zachowywały się dość zabawnie. Może nieco przeliczyła się w tym stopniu co do Vergila. Wydawał się porządniejszą osobą.

        - Skoro tak... - wymamrotała, spoglądając na trzymaną w dłoniach książkę. - Jak już wiem, że masz tutaj bibliotekę – szybko odtworzyła w głowie drogę do ów miejsca – to prędko się mnie nie pozbędziesz. Ale to ci chyba nie przeszkadza, prawda? - Uśmiechnęła się szeroko. Założyła nogę na nogę, słuchając dalszych słów Vergila, i oparła się o oparcie fotela.
- Hm... a już dużo wampirzyc – specjalnie podkreśliła ostatnie wyrażenie, dając nacisk na określenie płci – przyprowadzałeś tu przede mną? - Odgarnęła niesforne kosmyki włosów z twarzy, spoglądając na wampira.
- Czyli mam pełną swobodę, aczkolwiek nie wolno mi się zbliżać do pokoju twoich rodziców, ni do lochów – upewniła się. „Które Prasmok wie, gdzie są” - dodała w myślach. Nie zamierzała ich szukać, ba, nawet wcześniej nie paliła się, żeby oglądać takie miejsca. Spędziła w lochach wieży większość swojego życia, tak więc niespecjalnie uśmiechało jej się oglądać podziemia. Trauma z dzieciństwa? Można to tak nazwać.
        - Jakoś nie za bardzo chcę oglądać lochy... - powiedziała. Tak na wszelki wypadek. Ścisnęła książkę w dłoni, po czym już miała się zapytać, czy mogłaby pójść dogłębnie przestudiować tomiszcze, gdy nagle sobie o czymś przypomniała. Wstała z fotela, po czym usiadła obok Vergila i szturchnęła go w ramię. Oczywistym było, że już wcześniej wspomniał coś o uszczuplaniu jego zapasów alkoholu. - Coś mi obiecałeś... - rzekła, przechylając głowę na bok. Co prawda, rzadko kiedy miała okazję kosztować wina, z uwagi na wcześniejsze dość niewolnicze życie, dlatego teraz z przyjemnością by skorzystała.

Re: [Na północ od Maurii] Powrót do domu

: Wto Sty 19, 2016 6:56 pm
autor: Vergil
Uśmiechnął się lekko.
- Znam jednego wampira, które nie odczuwał przyjemności z tego płynącej, jednak nie ma o czym opowiadać - powiedział po chwili. Nie okłamywał Tressy, bo historia tego wampira była krótka i niezbyt ciekawa, a poza tym, śmiało można stwierdzić, że Vergil i ów wampir nie mają ze sobą przyjacielskich stosunków.

Kolejny raz się uśmiechnął, jednak tym razem, uśmiech był szerszy, a wprawne oko mogłoby zobaczyć czubki wampirzych kłów wystające między wargami Vergila. Wydawało mu się, że jest to wystarczająca odpowiedź na pytanie wampirzycy.
- Prawda - powiedział po chwili, a na jego twarzy w dalszym ciągu gościł ten uśmiech.
Kolejne pytanie sprawiło, że uśmiech zmniejszył się, a wampir musiał zastanowić się chwilę, zanim udzielił odpowiedzi.
- Kilka... Wbrew wszelakim pozorom, nie było ich dużo - odpowiedział w końcu. Tak naprawdę, nie wiedział, jakiej odpowiedzi spodziewała się Tressa, jednak odpowiedział zgodnie z prawdą.
Następnie pytanie, które padło z jej ust miało być chyba czymś w roli zapewnienia, żeby mogła mieć co do tego pewność, a przynajmniej on to tak zrozumiał.
- Dokładnie tak. Z tym, że pokój rodziców i lochy może pokażę ci później - potwierdził jej słowa. Wiedział, że Tressa rozumie to, dlaczego od razu nie chciał pokazać jej ani jednego, ani drugiego pomieszczenia z tych, do których nie ma dostępu. Zresztą... co do lochów, to wampirzyca nawet nie wie, jak do nich trafić i Vergilowi wydawało się, że na własną rękę nie zamierza szukać wejścia, które ją tam zaprowadzi. Poza tym możliwe, że w ogóle nie będzie musiał pokazywać jej skarbca i lochów, bo po chwili wyraziła niechęć w stosunku do zwiedzenia podziemi jego posiadłości.
- Nie martw się, nie zapomniałem o tym - zapewnił ją, bo wiedział, o co chodzi. - Trunki przynieść tutaj, czy chcesz wypić wino w salonie? - zapytał po chwili. Dla niego było to bez różnicy, bo wystarczyłoby, że albo sam poszedłby po wino i puchary, albo telepatycznie poprosił o to Igara. W drugim przypadku, po prostu oboje zeszliby na dół, usiedli w fotelach lub na miękkiej i dużej niedźwiedziej skórze, a Vergil zabrałby z szafy butelki z winem i naczynia do picia tego trunku.

Re: [Na północ od Maurii] Powrót do domu

: Śro Sty 20, 2016 7:19 pm
autor: Tressa
        Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Odgarnęła włosy za ucho, po czym podwinęła nogi i objęła je.
- Rozumiem – odpowiedziała cicho, wpatrując się spokojnie w twarz wampira. Wysłuchiwała jego dalszych słów, przy czym nie spuszczała z niego wzroku.
        - Może powinnam wyjaśnić to inaczej... - rzekła spokojnie, zagryzając wargę. - Nie lubię miejsc takich, jak lochy. Po prostu za nimi nie przepadam, stąd jakoś nie mam ochoty na ich oglądanie... Mam nadzieję, że zrozumiesz. - To była prawda. Naprawdę nie znosiła podziemi. A o ironio, powinna zacząć je tolerować, w końcu; nie docierają do nich promienie słoneczne, niby idealna kryjówka dla krwiopijców. Ale każdy jest inny. Każdy kryje się inaczej.
- Ale pokój twoich rodziców zobaczyłabym. - Uśmiechnęła się złośliwie. - Bez obaw, bez zaproszenia tam nie wejdę – dodała, aby rozwiać ewentualne wątpliwości. Niektórzy nawet mówią, że wampir nie może wejść do cudzego domu bez zaproszenia, co oczywiście jest tylko bujdą, opowiadaną przez rodziców, coby uspokoić strachliwe dzieci. „Pewnie jeszcze krucyfiksy trzymają w domach” - pomyślała Tressa.
Uśmiechnęła się lekko do Vergila.
        - Jeżeli to nie problem, to możesz przynieść wino tutaj – oznajmiła. - Chcę przynajmniej przejechać wzrokiem po treści – zaapelowała, machając w dłoni trzymaną książką. Miała szczerą nadzieję zacząć ją czytać jeszcze dzisiaj. Zwłaszcza, że zapewne zbliżał się świt, co raczej nie można było dostrzec przez zasłonięte okna. Przesiadła się ponownie na fotel, po czym powoli zlustrowała tomik wzrokiem. Nie zwróciła już szczególnej uwagi na to, czy Vergil znajduje się jeszcze w pomieszczeniu; otworzyła książkę na pierwszej stronie. Teraz już mało co liczyło się dla Tressy. Ot, prawdziwy mól książkowy do potęgi, który potrafi wyłączyć się na wszystkie zewnętrzne bodźce, byleby móc jak najlepiej skupić się na treści. Niestety, już sam tytuł nie tyle, co zaciekawił wampirzycę, co zaniepokoił.
„Legendy i podania alarańskie”
„Skąd on to wziął?” - przeszło jej przez myśl, gdy czytała pierwsze zdania książki.

        „Z obserwacji jednego z nekromantów wynika, iż prowadzą jakieś dziwne eksperymenty. Zbierają przedstawicieli każdej rasy; wróżki, syreny, elfy. Udało im się złapać nawet tak potężne stworzenie, jakim jest smok. Niestety, po dziś dzień nie wiadomo, po co to robią. Niektórzy mówią, że to tylko taki kaprys posiadania na własność przedstawicieli każdej kasty, jaka tylko istnieje. Stworzenie wielkiego zoo. Jednakże zaprzeczają temu głosy. Dźwięki, które niemal codziennie słychać, jeśli tylko przejść obok ich kryjówki. Wejścia nie da się znaleźć, chyba, że jest się zaproszonym. Wychodzą z cienia tylko wtedy, gdy potrzebują nowych „ofiar” albo gdy idą wyrzucić coś. Często tym „czymś” jest sterta popiołów. Ludzie? Spalone stworzenia? Całkiem możliwe, aczkolwiek nie ma na to konkretnych dowodów. Nikt nie był w stanie opisać, co tam się dzieje. A dopóki nie znajdzie się nic, co mogłoby przesądzić o ich losie, nie można postawić im zarzutów.

        Za każdym razem, kiedy ktoś próbuje wejść do środka, „oni” każą mu wpierw odszukać wejście. Jeśli mu się uda, może wejść, jeżeli jednak nie, zostanie zabity. Taki kładą warunek. Mało kto zgadza się na taką kolej rzeczy. Może właśnie dlatego jeszcze nikt nie udowodnił im winy. Oni potrafią się bronić. I ukrywać.

        Całkiem niedawno jedna z kobiet, mieszkająca w okolicznej wiosce, opowiadała, jak to jej córka – pół fellarianka – zaginęła. Ponoć co noc słyszała jej krzyki. Dziewczynki nigdy nie odnaleziono.

        „Oni” nazywają samych siebie Zakonem Srebrnych Róż. Srebro to ich znak rozpoznawczy. Ostatnio zaczęli interesować się hybrydami. Legenda, czy nie, oni...”

        Tu się urywa.
Tressa zbladła. To byli oni. To na pewno oni! Ludzie, potwory, bestie, które zabiły jej siostry.
        - Skąd masz tę książkę? - zwróciła się do Vergila, próbując zachować kamienny wyraz twarzy. Jeśli przeczyta następne strony, może dowie się o nich znacznie więcej. I pomści rodzeństwo.

Re: [Na północ od Maurii] Powrót do domu

: Czw Sty 21, 2016 5:59 pm
autor: Vergil
- Zrozumiałem już wcześniej - powiedział po chwili, a przez jego usta przebiegł cień uśmiechu. Już wcześniej mógł dać jej do zrozumienia, że wiedział, iż Tressa nie przepada za lochami i niepotrzebnie wspomniał o nich raz jeszcze. Może to i lepiej, że nie chciała zobaczyć podziemi jego posiadłości i skarbów, które są tam ukryte. W każdym razie nie miał zamiaru przejmować się tym, bo swoją uwagę powinien poświęcić pięknemu gościowi, którego przez jakiś czas będzie miał w swojej posiadłości, patrząc na to, że bardzo polubiła jego sporą bibliotekę i pewnie tak samo lubi czytać.
- Pokażę ci go, w swoim czasie - zapewnił raz jeszcze. Tressa chciała zostać na chyba dłuższy czas w Leśnej Posiadłości, więc czas, w którym Vergil zdecyduje się na pokazanie jej pokoju, w którym trzyma pamiątki po rodzicach, kiedyś na pewno nadejdzie.
- Ufam twoim słowom. Poza tym, jak już mówiłem wcześniej- w tym pokoju znajdują się rzeczy, które największą wartość mają tylko dla mnie - dodał po chwili. Prawdą było to, że nie znali się długo, jednak na tyle mógł jej zaufać, miał takie przeczucie, które mu to podpowiadało.
- Chciałem poprosić Igara, żeby przyniósł nam wino i puchary, ale jeśli chciałabyś zerknąć na treść książki, to przejdę się osobiście - odparł i uśmiechnął się do wampirzycy. Po chwili wstał z łóżka i skierował się w stronę wyjścia z pokoju, przez które wyszedł i zszedł do salonu.

Spotkał tam Igara, a właściwie to natknął się na niego, bo mężczyzna właśnie wchodził do salonu przez drzwi, które prowadziły do korytarza kończącego się kolejnymi drzwiami, a te prowadziły już na zewnątrz.
- Udane spotkanie? - rzucił do Vergila i uśmiechnął się nieco szelmowsko.
- To się jeszcze okaże - powiedział do niego i też się uśmiechnął, jednak lekko.
Nieumarły podszedł do szaf, w których trzymał alkohol i naczynia, z których można go pić. Najpierw wyciągnął dwa puchary, które były złote, a później zabrał dwie butelki czerwonego wina z większej szafy. Po chwili już szedł schodami na górę.
Wszedł do swojego pokoju, pierwszym, co zauważył, było to, że Tressa zmieniła miejsce i ponownie siedzi w fotelu. Vergil w jednej dłoni niósł dwa puchary, a w drugiej dwie butelki wina. Ledwo zdążył postawić to wszystko na najbliższym stoliku, a już do jego uszu dobiegło pierwsze pytanie wampirzycy.
- Mój ojciec przywiózł ją z jednej ze swoich wypraw - odpowiedział po chwili. Najpierw musiał sobie przypomnieć, skąd ma książkę, którą w ręku trzyma Tressa. - Dlaczego pytasz? - zapytał po chwili. Czyżby przeczytała tam coś, co było związane z jej życiem? Patrząc na to, że są to legendy alarańskie, było to mało prawdopodobnie, jednak nie należy niczego wykluczać.

Re: [Na północ od Maurii] Powrót do domu

: Sob Sty 23, 2016 9:56 pm
autor: Tressa
        Tressa odwzajemniła lekki uśmiech wampira, słysząc słowa Vergila.
- Rozumiem – rzekła spokojnie. - Bez obaw, niczego nie tknę. Nie jestem złodziejką. - Wyszczerzyła kły, dając tym potwierdzenie swoich słów. W tej kwestii chodziło głównie o zaufanie. Krwiopijczyni nie zaufałaby jemu, gdyby on jej nie zaufał. Ot, prosta sprawa.
        - Jeśli to nie kłopot – powiedziała cicho, niemal przepraszającym tonem. Poczuła się dziwnie, jakby nieświadomie wygoniła wampira, by samej móc przeczytać chociaż fragment książki. Zleciało na nią paskudne poczucie winy, lecz Vergil wyszedł już z pomieszczenia, nim ona zdążyła dodać jeszcze cokolwiek.

        Po pierwsze, jej wzrok skierował się w kierunku dwóch kieliszków i butelek wina. Gdyby nie kotłujące się w jej głowie myśli, zapewne uśmiechnęłaby się na ten widok. Niestety, jakoś nie było jej do śmiechu. Odgarnęła włosy z twarzy, po czym – wcześniej zapamiętując linijkę i fragment, w którym skończyła – zamknęła książkę i wstała z fotela.
Wampir odpowiedział dość krótko. „Czyli niewiele mi na ten temat może powiedzieć... Chociaż...” - myślała nerwowo. Przestąpiła z jednej nogi na drugą, zastanawiając się nad słowami.
        - Czyli niespecjalnie wiesz, skąd ją wziął... - wymamrotała, wlepiając wzrok w podłogę. Jej oczy jednak szybko skierowały się ku Vergilowi, niemalże przeszywając go na wylot. Mrożące spojrzenie chyba już dawno nie ukazywało się w jej ślepiach. Nabrała powietrza.
„Powiedzieć, nie powiedzieć...”. Czuła się dziwnie. Jak gdyby miała opowiedzieć wampirowi na temat tego całego kultu, podświadomie zdradziłaby tym siostry. W pewnym sensie, oczywiście. A jeśli powie, może on jej pomoże, chociaż przynajmniej wspomoże w tej sytuacji. A to dość ciężki dla niej temat.
- Em... - jąkała się, ale po chwili pokręciła głową. Powoli.
        Szybkim, niemal niezauważalnym krokiem podeszła do wampira, drastycznie zmniejszając między nimi dystans. Stanęła na palcach, aby móc chociaż odrobinę zrównać się z nim wzrostem. By mogła stanąć z nim oko w oko, albowiem potrzebowała szczerej odpowiedzi. A w oczach najłatwiej to wyczytać.
        - Wiesz cokolwiek na temat Zakonu Srebrnych Róż? - zapytała bardzo powoli. - Ja muszę się dowiedzieć. - Nie zważała na fakt, iż teraz może znajdować się bardzo blisko wampira, a może i nawet wręcz za blisko. Takie sytuacje już miały miejsce, więc można by rzec, że przyzwyczaiła się. On chyba także.
        - Cokolwiek – dodała. - Proszę. - Próbowała ukryć łamiący się głos, co chyba jej wyszło. Przynajmniej taką miała nadzieję. Dopóki nie zapyta, ona mu nie powie. Tressa tak postanowiła. Uparcie wpatrywała się w jego oczy, oczekując odpowiedzi.