Mroczne Doliny[W głębi lasu] Szukając Zemsty

Tajemnicza kraina, nad którą od wieków zalega mrok. Słońce świeci tu niezwykle rzadko. Nie ma tu tętniących życiem wiosek, jedynie jedno, warowne miasto ostało się w tej czeluści mroku, a i o nim nie można powiedzieć, pełne życia...
Awatar użytkownika
Anaya
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Łowca , Włóczęga
Kontakt:

[W głębi lasu] Szukając Zemsty

Post autor: Anaya »

Anaya zmierzała wciąż na zachód. Najpierw przez Opuszczone Królestwo, później przekroczyła rzekę Dihar i udała się w kierunku Mglistych Bagien. Odkąd opuściła siedzibę alchemika prawie w ogóle się nie zatrzymywała. Podążała tropem morderców. Miała wrażenie, że jest już bardzo blisko. Na skraju lasu ślad się urwał. Zbliżała się noc. Elfka postanowiła rozbić obóz. Wiedziała jednak, że bagna są bardzo niebezpiecznym miejsce - szczególnie po zmroku. Weszła w las. Wkrótce napotkała na jezioro, niedaleko brzegu była wysepka. Wielki zwalony dąb zastępował most. To było idealne miejsce by rozbić obóz. Mniej więcej po środku ułożyła stos suchych gałęzi, Wyciągnęła z torby krzemień i rozpaliła ogień. Słońce zaszło za horyzontem, było zbyt ciemno,aby zapolować. Tego wieczoru Anaya musiała obejść się znów bez kolacji. Na bezchmurnym niebie zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy. Wiatr kołysał koronami drzew. Dziewczyna siedziała na ziemi, grzała skostniałe dłonie przy ogniu. Dookoła panowała cisza. Z daleka dało się słyszeć pohukiwanie sowy. Ziewnęła. Położyła się na miękkiej chłodnej trawie. Zza chmur wyłonił się księżyc w pełni oblewając małą wysepkę mleczną poświatą. Tej nocy dziewczyna bardzo długo nie mogła zasnąć. Jej wilcza dusza chciała wydostać się na zewnątrz. Rozpierała ją energia, z którą nie sposób było walczyć. Jednocześnie była senna i chciała odpocząć. Czekał ją cały dzień marszu. W końcu dała za wygraną. Wstała, wzięła głęboki oddech i dała susa do przodu. Uwolniła całą moc, którą w sobie trzymała. Rozbłysnęło błękitne światło, a potem natychmiast zgasło. Na ziemi wylądowała wilczyca o śnieżnobiałym futrze i jaskrawo-błękitnych oczach. Znów poczuła głód, przedostała się po pniu z powrotem na stały ląd. Stanęła na chwilę i zaczęła nasłuchiwać. Z nocnych odgłosów lasu udało jej się wyłowić jeden szum, który nie pasował do pozostałych. Już wiedziała, wiedziała, że duży, silny jeleń przekracza nieopodal płynący leśny potok. Zaczaiła się w pobliskich zaroślach, czekała na odpowiedni moment. W końcu zwierzę nachyliło się, aby zaspokoić pragnienie. Anaya natychmiast ruszyła do ataku z nieprawdopodobną szybkością. Nic z tego, jeleń równie szybki rzucił się do ucieczki. Pędziła za nim bezbłędnie omijając przeszkody, kilkukrotnie szykowała się do skoku, jednak ofiara za każdym razem odskakiwała na bok. W pewnej chwili ujrzała górkę. Zboczyła z toru pościgu i wbiegła na jej grzbiet. Rozpędzona skoczyła ze skarpy prosto na przebiegającego u jej podnóża jelenia. Upadł na ziemię, natychmiast poszarpany pazurami nie miał już szans na przeżycie. Anaya była tak głodna, że zamiast przybrać ludzką postać, wypatroszyć zdobycz i upiec na ognisku, jako wilk zjadła mięso na surowo. Nie zwracała uwagi na jego krwisty smak. Kiedy już się nasyciła wróciła do ludzkiej postaci. Wyglądała przerażająco umazana krwią po twarzy i dłoniach. Stała przez chwilę rozglądając się i zastanawiając gdzie właściwie jest.
Ostatnio edytowane przez Anaya 8 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Tyrael
Błądzący na granicy światów
Posty: 15
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek - Łowca Nagród
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tyrael »

Tyrael podążał tropem bandytów, których ścigał za spalenie jednej z elfickich wiosek. Jak się jednak okazało nie byli oni jedynymi bandziorami w okolicy. W drodze do Mrocznej Doliny kiedy Tyrael zatrzymał się w jednej z wiosek dostał kolejne zlecenia na pewnych grabieżców. Byli oni niedaleko więc był to jego pierwszy cel nim dopadnie prawdziwych szubrawców. Szedł przez las, a zapach stawał się co raz mocniejszy, a ślady wyglądały na co raz świeższe. "Zapanował mrok, a ich pozycja jest co raz to bliższa mojej. Musieli rozbić obóz. Z tego co zdążyłem zauważyć to to iż jest ich dziesiątka. Przenoszą raczej nie mały łup patrząc na zniszczenia, które spowodowali na swej drodze. Muszą mieć gdzieś tutaj kryjówkę. Jeśli dopadnę ich teraz będą zdezorientowani. Będę miał dosłownie chwilę nim podniosą broń i spróbują się bronić." W końcu znalazł się niedaleko obozowiska. Bandyci rozbili obóz pod sporymi gałęziami. Pewnie mieli nadzieję, że w takim ustawieniu deszcz nie będzie problemem. Nie spodziewali się jednak, ze ktoś mógłby wykorzystać to przeciwko nim. Na przykład atakując ich z góry. Drzewa nie były dość wysokie. Tyrael powoli wspiął się na jeden z konarów ustawiając się nad jednym z dwóch stojących obok siebie mężczyzn. Wyciągnął nóż kierując jago czubek dokładnie w szyję mięśniaka. Spadł w dół zadając śmiertelny cios. Nim wszyscy zrozumieli co się stało wyciągnął nóż i zabił drugiego bandytę. Teraz zostało ich tylko ośmiu. Otoczyli go i jak z klasycznych opowiadań atakowali go zamiast grupą to pojedynczo. Tyrael jest mistrzem walki w starciu jeden na jednego więc nie stanowiło to dla niego większego problemu. Kiedy się już z nimi rozprawił usiadł na ziemie zmęczony. Trochę się z nimi pobawił za nim ich wykończył. Wytarł nóż z krwi. Zaczął rozglądać się pośród rzeczy. Prócz bogactw mieli tylko już kurczące się zapasy. Znalazł również mapę Mrocznej Doliny z jakimś zaznaczonym iksem pośród drzewami. "To parę godzin marszu stad. Pewnie ich kryjówka. Warto by było sprawdzić co tam trzymają." Był jednak zmęczony podróżowaniem za bandytami. Bez przerwy podążał za nimi truchtem przez parę godzin. W końcu musiał odsapnąć. "Niedaleko według mapy znajduje się jezioro. Rano udam się po zapas wody. Teraz przydałoby się zdrzemnąć. Muszę mieć siły na podróż. Wpierw ruszam do ich kryjówki. Później trzeba wrócić po nagrodę. Rozejrzę się jeszcze w okół tego jeziora. Mapa jest dosyć szczegółowa. Pomimo tego, że rośnie tu tyle drzew, że praktycznie nic, by nie było widać gdyby uwieczniło się każde drzewo to rysownikowi udało się tak to rozrysować, by zadbać o każdy szczegół i jednocześnie móc się odnaleźć." Tyrael pożyczył plecak jednego z bandytów chowając tam mapę i trochę zapasów. Ułożył się gdzieś pod drzewem, ale tak by na pierwszy rzut oka nie było go widać.
Ostatnio edytowane przez Tyrael 8 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Alan
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek Mag-Alchemik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alan »

Po spotkaniu z Anayą w jaskini Alan długo myślał. Nie mógł się zdecydować co zrobić - iść za dziewczyną, czy zostać w kryjówce. Zdecydował jednak, iż będzie ją śledził. Szedł długo, aż dotarł do Mrocznych Dolin. Las był ponury i sprawiał wrażenie martwego. Mag starał się, aby elfka go nie zauważyła. Po pewnym czasie stracił ją z oczu. Zmartwił się lecz sowa Zeheryzalda natychmiast pokazała mu drogę. Odnalazł śledzoną osobę. Mężczyzna obserwował białowłosą przez jakiś czas. Zmęczony ciągłym podążaniem za nią usiadł na trawie ponownie spuszczając ją z oczu. Usłyszał podejrzane szelesty. Był pewien, że ujrzał wilka. Wybiegł szybko na polanę rozświetloną blaskiem księżyca. Zobaczył tam kobietę całą umazaną krwią. Na początku nie wiedział kto to jest lecz później dotarło do niego, że to Anaya. Trochę przestraszony zapytał:
-Ja przepraszam, ale ja, ja nie chciałem, ja tak tylko, tutaj...
Tutaj przerwał dialog i zaczął się powoli wycofywać. Niekomfortowa sytuacja sprawiła,iż był przerażony. Potykając się co jakiś czas o własne nogi w końcu wywinął orła, uderzył o kamień i stracił przytomność.
Awatar użytkownika
Anaya
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Łowca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Anaya »

Anaya stała przez chwilę na polanie cała we krwi, usiłowała zorientować się gdzie właściwie jest. Po chwili z zarośli wyłonił się nie kto inny, tylko natrętny alchemik, który najwyraźniej przez cały czas podążał za nią. Stała tyłem do niego, gdy się odwróciła i ujrzał jej krwawe oblicze otworzył szeroko oczy i próbował coś powiedzieć, jednak jąkał się niemiłosiernie. Chwilę potem zamilkł i spanikowany zaczął się wycofywać raz po raz tracąc równowagę. W końcu runął z hukiem na ziemię. Nie ruszał się. Elfka podeszła nieco bliżej, aby sprawdzić czy nic mu nie jest. Był nieprzytomny. Anaya nie była w stanie zostawić alchemika na pastwę losu. Choć drażniła ją jego nachalność, postanowiła zabrać go do swojego obozu, gdy tylko odnajdzie drogę powrotną. Przemieniła się w wilczycę i ruszyła w las z Alanem na grzbiecie. Powrót nad jezioro nie był wcale trudnym przedsięwzięciem, znajdowali się o wiele bliżej niż przypuszczała. Znów się przemieniła. Ułożyła nieprzytomnego nieopodal ognia. Sama usiadła obok, czekała aż się obudzi i wytłumaczy ze swojego przedziwnego zachowania. Gdy opuszczała jaskinię wyraźnie dała mu do zrozumienia, że nie szuka towarzystwa. Chciała poruszać się szybko i sprawnie. Gadatliwy alchemik i jego ptaszysko tylko by ją spowalniali. Mimo wszystko jednak powlekli się za nią, "Wszyscy ludzie są tacy sami - uparci i bezmyślni..." - pomyślała. Ponieważ nie zanosiło się na to, aby Alan ocknął się przed wschodem słońca postanowiła się zdrzemnąć.
Awatar użytkownika
Tyrael
Błądzący na granicy światów
Posty: 15
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek - Łowca Nagród
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tyrael »

Obudził się o poranku. "Czas się zbierać. Nie mogę tyle siedzieć w jednym miejscu." Zebrał swoje rzeczy, zarzucił plecak na ramiona, a nóż schował do pochwy. Zrobił jeszcze króciutką serię ćwiczeń dla rozbudzenia się i pobudzenia mięśni. Rozejrzał się po raz ostatni po obozowisku. Nic ciekawego nie zostało. Ruszył w stronę jeziora, ponieważ musiał uzupełnić płyny. Po drodze do suchoty w ustach dołączył jeszcze dźwięk burczącego brzucha. Na jego szczęście burczenie usłyszały ptaki, które się spłoszyły i poleciały nad brzeg wody. Tyrael wyciągnął swoją kuszę po czym z szybkością dopadł jednego z nich. Reszta odleciała w stronę wysepki. Zapakował zdobycz i nim ruszył po resztę uzupełnił zapas wody oraz napił się. Ruszył w pogoń za resztą stadka. Nie skupiając się na niczym innym niż zwierzynie zaczął się powoli skradać. Podszedł do ptaków bezszelestnie. Wyciągnął nóż. Jednego z ptaków ugodził ostrzem, a drugi dostał bełtem. Reszcie pozwolił uciec. Więcej jedzenia nie było mu potrzebne. Nagle spostrzegł, że na wysepkę prowadzi most zrobiony ze starego przewróconego dęba. Był wczesny poranek. Nad jeziorem unosiła się bardzo gęsta mgła. Dlatego idąc w stronę wyspy Tyrael prawie nic nie widział. Kiedy znalazł się na jej brzegu zobaczył wypalone ognisko. "Hmm... ktoś tu był zupełnie nie dawno..." Nagle zauważył leżące na ziemi dwie śpiące postacie. Jedna wyglądała na elfa. Była cała ukrwawiona, ale nie wyglądało na to, by była to jej krew. Obok leżał człowiek wraz ze swoją sową. "Wyglądają na przemęczonych. I wyglądają jakby coś ich dopadło. Szczególnie patrząc na dziewczynę... wypadałoby im pomóc. Zaczekam aż się obudzą. Wtedy ich przepytam po co tutaj przybyli. Na razie rozpalę ognisko i przygotuję im śniadanie jeżeli będą na tyle przyjaźni, by zjeść je z moich rąk. Sam bym teraz nie pogardził czymś do jedzenia. Czas się zabrać za opiekanie." Tyrael oskórował trzy ptaki po czym rozpalił ognisko. Zaczął je piec i czekał aż elfka i człowiek się w końcu obudzą.
Awatar użytkownika
Alan
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek Mag-Alchemik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alan »

Alan nie pamiętał nic od czasu, gdy ujrzał zakrwawioną elfkę. Strasznie bolała go głowa. Powoli zaczął się przebudzać. Podniósł głowę i ujrzał 2 postacie. Jedna spała nieopodal, a druga coś piekła przy ognisku. Zorientował się, że to Anaya śpi teraz smacznie po zeszłonocnym zdarzeniu. Zdał sobie sprawę, iż kobieta go uratowała. Myśląc o tym jak przeprosi białowłosą, zapomniał o drugiej osobie siedzącej tuż obok. Oglądnął się przez ramię i ujrzał mężczyznę. Pomyślał: ,,No pięknie, pewnie to jej mąż, który myśli, że uprowadziłem mu żonę i teraz pragnie mnie zabić. "
Patrzyli na siebie bardzo długo po czym Alan zaczął prowadzić rozmowę. Jąkając się co chwilę powiedzial:
- To nie tak jak myślisz. To ona mnie uprowadziła. Chciała mnie zabić, z resztą tak jak ty, teraz. Myślisz sobie nie wiadomo co, ale to tylko tak wygląda. Może ja lepiej sobie pójdę.
Mag powoli zaczął się cofać. Nieuchronnie zbliżał się do wystającego korzenia. Okrutne drzewo akurat tam musiało go wypuścić. Alan dotarł w końcu do korzenia. Chyba wiadomo co się następnie stało. Tak jak poprzedniej nocy potknął się i uderzył mocno o pień drzewa. W chwili ,,lotu" zdążył tylko wykrzyknąć:
- Znowu to samo!?
Awatar użytkownika
Anaya
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Łowca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Anaya »

Elfka obudziła się krótko przed wschodem słońca. Otworzyła oczy i ujrzała dość dziwną scenę: alchemik z rosnącym przerażeniem tłumaczył się jakiemuś podejrzanemu jegomościowi, który panoszył się bezkarnie po jej obozie. Postanowiła zrobić porządek. Nim jednak zdążyła wykonać jakikolwiek ruch alchemik zatoczył się do tyłu i ponownie runął na ziemię. Wstała i podeszła do nieznajomego.
-Kim jesteś i co do diabła robisz w moim obozie?- następnie przeszła do Alana, który umazany błotem usiłował wstać. Jej blada twarz zaczerwieniła się ze złości.- A jeżeli chodzi o ciebie... po coś tu za mną przylazł? Przecież mówiłam, że nie chcę towarzystwa. Ty i to twoje ptaszysko.- zakończyła oganiając się od skrzydeł natrętnej sowy. Zarzuciła torbę na plecy i już miała opuścić wyspę bez słowa, gdy nagle dał się słyszeć tętent końskich kopyt. Ktoś nadjeżdżał.
-To oni! Nie na darmo tak długo ich ścigałam, nie pozwolę, abyście teraz wszystko zniszczyli! Niech któryś tylko spróbuje za mną pójść, a nie ręczę za siebie.- powiedziała przemieniając się w wilka i ruszyła w pościg. Nie myliła się. Spora zgraja bandytów jechała traktem. Anaya początkowo tylko ich obserwowała. Byli uzbrojeni między innymi w długie miecze, topory i (na jej nieszczęście kusze). Rozpoznawała twarze, ten, który jechał na czele, chyba przywódca z długą, czarną brodą sięgającą prawie do pasa. Gdyby nie monstrualny wzrost można by wziąć go za krasnoluda. Po jego obydwu stronach jechali nieco niżsi towarzysze. Ten po prawej - młody, złotowłosy o ohydnej bliźnie na policzku, po lewej szczupły, lekko umięśniony pół-elf o jasnych włosach. Cała reszta była zbieraniną brudnych, śmierdzących mięśniaków niewiele różniących się od siebie. Elfka spokojnie podążała za karawaną. Czekała aż rozbiją obozowisko.
Awatar użytkownika
Tyrael
Błądzący na granicy światów
Posty: 15
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek - Łowca Nagród
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tyrael »

Tyrael patrzył na całe zajście nadal kucając przy ognisku, piekąc ptaki. W pierwszej chwili chciał pomóc człowiekowi, który omal nie upadł ze strachu. Przed upadkiem uratowała go elfka, która właśnie gdzieś popędziła. Łowca podszedł do brudnego od błota mężczyzny.
-Nic Ci nie jest? Poza tym, że wymyślasz sobie jakieś zmyślone historie typu iż chciałbym Cię zabić. Akurat przygotowałem śniadanie. Właśnie kończyłem moje zlecenie niedaleko i po przespanej nocy poszedłem szukać zapasów. Wypiłem, upolowałem po czym znalazłem was na wyspie. Nie wyglądaliście groźnie dlatego postanowiłem, że wam pomogę. Myślałem, że jesteście jakąś parą co w pierwszym momencie mnie zdziwiło. Lodowy elf i człowiek... trochę dziwne połączenie. Ale jak widzę dziewczyna nie wiedziała, że tutaj jesteś, a i tak widać, że się znacie. Jeśli chodzi o znajomości, bo się rozgadałem. Jestem Tyrael. I jestem łowcą nagród. Właśnie polowałem na okolicznych bandytów. A Ty, Twój latający kurczak i dziewczyna to kto?
Awatar użytkownika
Alan
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek Mag-Alchemik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alan »

Alan zaskoczony stwierdzeniem, iż Zeheryzalda jest latającym kurczakiem odpowiedział z oburzeniem:
- To nie jest kurczak mój drogi! To jest moja sowa.
Ptak potwierdził swoim basowym głosem:
- Ojoj...
Mag przedstawił się i przeprosił za spanikowanie. Było mu trochę wstyd.
- Ta dziewczyna to elfka, która pomogła mi zabić wyvernę. Co to była za bestia. Nie mogłem sobie z nią sam poradzić. Następnie poszedłem za nią. Pewnej nocy zobaczyłem ją całą zakrwawioną, zacząłem się cofać i dalej nic nie pamiętam.
Obudziłem się tutaj. Teraz jak widać muszę sam iść w swoją drogę. Może kiedyś się jeszcze spotkamy. Żegnaj.
Alan odwrócił się i zaczął się oddalać. Po drodze jeszcze kilka razy potknął się o wystające z ziemi korzenie drzew. Zniknął między drzewami wraz z sową. Miał nadzieję, że spotka się jeszcze z Anayą. Postanowił, iż znów będzie ja śledzić. Nie zostało mu nic innego. Przecież nie chciał wrócić do swojej ciotki.
Zaprzyjaźnienie się z elfką było by nie lada wyzwaniem. Wyraźnie dała do zrozumienia, że nie przepada za ludźmi, a zwłaszcza tak upartymi jak sam Alan.
Awatar użytkownika
Anaya
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Łowca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Anaya »

Po pewnym czasie bandyci znaleźli odpowiednie miejsce na obóz. Kiedy już rozbili swoje namioty i rozpalili ogień zabrali się do tego, co sprawiało im największą przyjemność - picia. Elfka tylko na to czekała. Wspięła się na jedno z drzew rosnących w pobliżu ogniska i obserwowała spokojnie rozwój wypadków. Tak jak podejrzewała przestępcy w bardzo szybkim tempie pochłonęli dużą ilość trunku i usnęli. Gdy umilkły śpiewy i zapadła cisza Anaya po cichu ześlizgnęła się w dół po pniu drzewa i powoli podeszła do jednego ze śpiących. Poznała go. Był wśród tych, którzy zabili jej bliskich.
-To za moją rodzinę i za wszystko co zostało mi odebrane. - wyszeptała celując sztyletem w samo serce. Pchnęła. Szybko, cicho, skutecznie. Podobnie postąpiła z trzema kolejnymi. Wtedy zauważyła duży namiot na brzegu obozowiska. Wyglądało na to, że należy do przywódcy. Nim weszła do środka założyła na szyję klejnot zniknięcia. Miała złe przeczucia. Rozchyliła delikatnie poły namiotu i wślizgnęła się. Tak jak przypuszczała przywódca spał. Chrapał głośno, a wydychane powietrze raz po raz unosiło nieco jego czarną brodę. Podeszła. Miała zamiar postąpić z nim tak jak z poprzednimi. Wzięła głęboki oddech, zamachnęła się. Ostrze spadło w dół, jednak z chrzęstem zatrzymało się na czymś twardym. Elfka odskoczyła odruchowo. Bandyta obudził się, a raczej tylko otworzył oczy. W ogóle nie spał. Jej cios powstrzymał tarczą ukrytą pod skórą, którą był okryty. Poderwał się i dobył wielkiego dwuręcznego miecza. Anaya wyskoczyła na zewnątrz. Napastnik zrobił to samo. Następnie zamachnął się i ciął z impetem z góry na dół. Dziewczyna odskoczyła na lewo wpadając jednocześnie na jednego z bandytów, który właśnie wstawał. Oboje runęli na ziemię. Już miała wstać i dobyć broni, tamten był jednak szybszy, złapał ją i przystawił nóż do gardła.
-Zabić? - zapytał przywódcy i paskudnym uśmiechem.
-Tak!....Nie, nie... eee...-czarno-brody zaczął się zastanawiać. Anaya nie tracąc czasu dotknęła kamienia zniknięcia i momentalnie pojawiła się za jego plecami. Już miała pchnąć, ale ponownie ją prześcignął. Podciął nogi i wywrócił. Ona ponownie "skoczyła" tym razem w czasie. Nie dała się mu podciąć. Odskoczyła. Bandyci wyrwani ze snu odgłosami walki wstawali i zaczęli otaczać elfkę. Walka ze wszystkimi na raz stała się nie do wygrania.
-Łapcie ją!- wrzasnął brodacz.
Nie minęło wiele czasu, a już ją mięli. Skrępowali, odebrali broń i wszystkie rzeczy łącznie z kamieniem zniknięcia. Siedziała przywiązana do drzewa i zastanawiała się nad ucieczką. Pomyślała też o alchemiku i nieznajomym.
-Nie, nie. Oni tu nie przyjdą. To ludzie, ludziom nie wolno ufać. Z resztą sama przecież im zabroniłam...- rozmyślała.
Awatar użytkownika
Tyrael
Błądzący na granicy światów
Posty: 15
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek - Łowca Nagród
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tyrael »

-Poczekaj chwilę.-Tyrael powstrzymał nieznajomego, który w dalszym ciągu się nie przedstawił. Zaczął nasłuchiwać. Usłyszał w oddali szczęk metalu i jakieś krzyki.
-Twoja koleżanka ma chyba kłopoty. Lepiej byłoby to sprawdzić. I oby lepiej, żeby miała kłopoty niż odebrała moje zlecenie. Lepiej chodźmy zobaczyć co się stało. Tylko po cichu. I tak. Wiem, ze to jest sowa, a one są moimi ulubionymi zwierzętami. Tylko sobie zażartowałem. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.-Zwrócił się do sowy. Wyruszyli. Obaj mężczyźni byli co raz bliżej obozowiska bandytów. Tyrael rozporządził, by nieznajomy stał chwilowo na czatach patrząc czy nikt się nie zbliża kiedy ten pójdzie na zwiad. Dowiedział się paru ciekawych rzeczy. Obóz nie jest przygotowany na atak. Elfka jest siedzi związana pod drzewem. Herszt bandy najprawdopodobniej siedzi w swojej małej namiotowej siedzibie. Część z jego ludzi jest ostro spita. Reszta stoi na warcie. Tyrael wrócił do drugie mężczyzny i zaczął obmyślać plan.
-Słuchaj. Nie wiem co potrafisz i jakbyś mógł mi się przydać więc chciałbym Cię prosić byś ubezpieczał moje tyły. Powinienem dać sobie radę, ale w razie czego będziesz musiał szybko wskoczyć w wir walki z pomocą .-Mężczyźni wstali i ruszyli w stronę wejścia. Nieznajomy ma jednak ma manię potykania się i znów to zrobił czego nie zauważył Tyrael, który był już na drzewie czając się na pierwszego wartownika. Dopadł go szybko ze swoim sztyletem. Wszyscy to zobaczyli więc od razu rzucili się do walki. Był pewny swego. Nie ma dla niego prostszej walki. Lecz jednak przeliczył się kiedy herszt bandy pojawił się tuż przednim za pomocą jakiegoś dziwnego kryształu. Powalił szybko Tyraela wiążąc go koło elfki.
-No, no. Widać przyszedł Ci ktoś na pomoc, ale na próżno. Będziecie tu sobie jak na razie gnić.-Łowca spojrzał na elfkę tylko przepraszającym wzrokiem nie odzywając się. W tym momencie ocknął się nieznajomy.
Awatar użytkownika
Alan
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek Mag-Alchemik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alan »

Nieznajomy postanowił pomóc elfce. Alan jednak znów potknął się o jakiś kamień. Leżał chwilę słysząc głos bandyty. Zdenerwowany odpowiedział:
- Ja sobie z wami nie poradzę? A co ty chcesz mi zrobić tą wykałaczką złotko?! Zaśmiał się pogardliwie mag.
- Widzę, że jesteś bardzo zuchwały! Zabić ich wszystkich!!!
Wrzasnął przeraźliwie wściekły wódz bandy uderzając Zeheryzaldę. Dwaj wartownicy podeszli do Anayi i Tyraela. Alan ponownie rozpoczął dyskusje:
- A więc chcecie nas zabić, tak?! Pozwólcie, że pokażę wam coś zanim zginiemy! A tak w ogóle to jak śmiałeś tknąć Zeheryzaldę?!
Mężczyzna wypowiedział jakąś niezrozumiałą formułkę, stuknął o ziemię kosturem i podniósł ręce. Utworzyła się nad nim tarcza wyglądająca jak szklany klosz.
Wódz bandytów ciął mieczem z impetem, lecz metal zatrzymał się z brzękiem.
- Co to jest?! Bierzcie tamtych!!!
Wódz jednak się nie spodziewał co się zaraz wydarzy. Alan dzięki Zeheryzaldzie, która go podniosła wykonał wysoki skok, znalazł się tuż obok towarzyszów i objął ich tarczą.
Następnie wypowiedział kolejną formułkę unosząc ręce. Nagle stuknął mocno kosturem o ziemię. Zerwał się wiatr. Woda w pobliskim jeziorze zaczęła wirować. W końcu wyłonił się ogromny wir wodny. Alan jednym machnięciem ręki skierował wir na bandytów. Z ogromnym hukiem cały obóz wraz z bandytami zniknął pod wodą.
Mag rozwiązał Anayę i pomógł wstać Tyraelowi.
- Dalej uważacie, że jestem niezdarą? Kto zrobi coś Zeheryzaldzie tego spotka straszliwa kara! Nic wam nie jest? Może chcecie wody?
Nim zdążyli odpowiedzieć usłyszeli stuknięcie kostura. Nie minęło dużo czasu a obaj towarzysze byli polani wodą.
- Przepraszam, chyba pomyliły mi się formułki.
Awatar użytkownika
Anaya
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Łowca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Anaya »

A jednak przyszli. Oboje. Najpierw nieznajomy. Próbował ją ocalić na próżno - przywódca bandytów szybko opanował działanie Kamienia Zniknięcia i wybawca wylądował przywiązany do tego samego drzewa. Wkrótce po nim przybył i alchemik (błędny rycerz z bożej łaski). Ku zdziwieniu elfki swoimi czarami rozniósł cały obóz.
-Mój Kamień! Przepadł! Przepadł w wodzie! I cała moja broń, wszystkie rzeczy...- wykrzyknęła zaraz po tym jak pozbyła się knebla z ust.-Twoje nędzne ludzkie czary wszystko zniszczyły!
Wrzeszczała tak jeszcze przez parę chwil raz po raz rzucając jakimś wyszukanym elfim przekleństwem chodząc po zgliszczach obozu i rozpaczliwie wypatrując naszyjnika. Łuk i reszta ekwipunku pozostały nienaruszone powodzią w skrzyni, ale nie Kamień. W końcu gdy dotarło do niej, że go najprawdopodobniej już nie odzyska usiadła pod drzewem i milczała. Długo nic nie mówiła. Początkowo przepełniona złością myślała tylko o zgubie, z czasem jednak uświadomiła sobie, że alchemik, którego niedawno zwyzywała w wyjątkowo paskudny sposób uratował im życie. Mogła tylko mieć nadzieję, że nie zna on języka elfów. W końcu przemyślawszy wszystko wstała i podeszła do towarzyszy. Westchnęła.
-Dziękuję za ratunek...-powiedziała cicho i bez wielkiego przekonania. Po czym odwróciła się i pomaszerowała w stronę wyspy.- Idziecie? Chyba nie macie zamiaru zająć tego obozowiska?-wskazała na zrujnowaną i zalaną polanę. Na miejscu okazało się, że magia alchemika narobiła więcej szkody niż pożytku i zaczarowana woda zalała calutką wysepkę. Ognisko, skóry do spania, bagaż, zapasy - wszystko było mokre, pełne wodorostów i mułu. Jedyną dobrą stroną były wszechobecne ryby, które fala wyrzuciła na brzeg.Nic tak nie uspakajało elfki jak praca. Anaya zabrała się za zbieranie i oprawianie. Potem rozpaliła ogień, podzieliła mięso na porcje, natarła ziołami i solą, która i tak była mokra. W trakcie pieczenia poczęła zbierać i rozwieszać nad ogniskiem mokre rzeczy. Uwijała się bardzo szybko. W swoim bagażu znalazła jeszcze trochę świeżych grzybów. Przygotowała z nich pożywną zupę. Pod wieczór rzeczy były suche, a jedzenie ciepłe. Podała je towarzyszom.
-To w ramach przeprosin. Nie powinnam była tak was potraktować, szczególnie ciebie Alanie. Uratowaliście mi życie, ty i ten... a właściwie kim jesteś? - zwróciła się do drugiego z mężczyzn.
Awatar użytkownika
Tyrael
Błądzący na granicy światów
Posty: 15
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek - Łowca Nagród
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tyrael »

Tyrael początkowo nic nie mówił. Był zaskoczony tym co zrobił nieznajomy mężczyzna, ale również delikatnie zdenerwowany faktem iż to nie on odebrał życie hersztowi, na którego miał zlecenie. Był bardzo zamyślony. Próbował sobie przypomnieć dokąd płynęła rzeka i gdzie jest jej ujście kiedy robił zwiad z okolicy z jednego z wyższych punktów.
-Jestem Tyrael.-Odpowiedział w końcu.
-A Ty jesteś Alan w takim razie. Wcześniej nie powiedziałeś jak się nazywasz. A to urocze stworzenie czyli Twoja sowa to Zeheryzalda?-Zwrócił się do Alana i jego sowy. Nagle uświadomił sobie, że jest miejsce, w którym nurt rzeki powinien zwolnić i wyrzucić ciała na brzeg. Jednak droga zajęłaby mu przynajmniej jeden dzień. Nie mógł próżnować. Trzeba była ruszać nim ktoś odnajdzie jego zlecenie.
-A teraz mi wybaczcie. Mam jeszcze jedną sprawę to załatwienia. Z chęcią się z wami później tutaj spotkam. Powinienem wrócić może za dwa dni, ale postaram się jak najszybciej.-Tyrael nie tłumaczył co chciał zrobić. Po prostu zebrał swoje rzeczy, które leżały obok ognia i nim ruszył podszedł do elfki i powiedział jej szeptem do ucha.
-Ty powinnaś chcieć zaczekać.-Powiedział po czym wybiegł z obrębu ich wysepki i ruszył wzdłuż rzeki. "Ta dziewczyna... ta elfka. Choć z początku nie była zbyt przyjazna jak mi się wydawało to teraz wydaje się być mi i temu całemu Alanowi wdzięczna. Widać, że ona go zna. Wyglądają trochę jak para... Ale o czym ja myślę?! To nie dla mnie. Mam cel i muszę się na nim skupić. Wpierw wyłowić ciało herszta, po drugie odebrać mu to co -sądząc po tęsknym i wkurzonym wzroku dziewczyny- jej zabrał. Była bardzo przejęta tym, że Alan zmiótł wszystko z powierzchni ziemi do rzeki." Tyrael biegł dalej. Pomagały mu w tym skały, które ciągnęły się wzdłuż rzeki. Było widać z nich dalszą ścieżkę. Miał nadzieję, że wróci do swoich nowo poznanych towarzyszy. Nigdy takiego większego kontaktu nie miał z nikim.
Awatar użytkownika
Alan
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek Mag-Alchemik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alan »

- Tak, jestem Alan. Ty się przedstawiłeś lecz ja nie. Ty masz jakieś zlecenie. Ja obmýslam zemstę na Adelajdzie, ciotce Adelajdzie. Zabiła całą moją rodzinę. Ale to cię nie interesuje, nie będę ci zawracał głowy. Przecież masz zlecenie.
Alan nie był zadowolony ze swojego dzieła. Siedział na brzegu jeziorka. Wpatrując się w wodę coś rzuciło mu się w oczy. Był to naszyjnik z jakimś kamieniem.
- Anaya, podejdź tu prędko! Czy to nie twoje?
- Ojoj! Zabrzmiała sowa.
Mag podał kamień białowłosej. Ciekawiło go co mu powie.
Awatar użytkownika
Anaya
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Łowca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Anaya »

Po sytej kolacji Tyrael (bo tak nieznajomy się przedstawił) ruszył w las mówiąc, że ma zlecenie. Alchemik wraz ze sową rozsiedli się na brzegu wysepki. Elfka pozostała przy ognisku. Choć wdzięczna za ratunek wciąż była wściekła. Kamień Zniknięcia był dla niej bardzo ważny. Dawał przewagę w walce. Ani myślała bratać się z ludźmi. Dla niej ta rasa to banda barbarzyńców niszczących wszystko na swej drodze. Nie ważne czy to mały obóz na wysepce czy rodzinna wioska. Tamtego poranka,kiedy biały wilk wyzionął ducha w jej ramionach poprzysięgła zemstę.
Z przemyśleń wyrwał ją głos Alana. Podeszła powoli, niepewnie. Mężczyzna trzymał w dłoni Klejnot Zniknięcia. Elfkę opuściła nagle cała złość, pchnięta emocjami rzuciła się Alanowi na szyję. Była bardzo szczęśliwa. Nie czuła czegoś takiego od śmierci jej rodziny. Przez chwilę pustka w jej sercu wypełniła się. Uścisk nie trwał długo. Natychmiast kiedy się zorientowała co robi odskoczyła. Na jej twarzy pojawiły się rumieńce. Przyjęła klejnot.
-Dziękuję.- powiedziała cicho. Założyła klejnot na szyję, przemieniła się w wilka i ruszyła w las. Biegła, biegła i biegła póki starczyło jej tchu.
-Co ja wyprawiam?-zastanawiała się-nie wolno mi się bratać z ludźmi, nie po tym co mi zrobili. Oni wszyscy są tacy sami. Powinnam opuścić tą krainę. Wrócić na północ, w góry i zapomnieć... skoro zemsta się nie powiodła, cóż innego pozostaje? A może... może jest jeszcze szansa na pomszczenie bliskich. przecież bandyci musieli działać wtedy na czyjeś zlecenie. To nie była jedyna wioska, na którą napadli. - wtedy Anaya przypomniała sobie rozmowy, które słyszała siedząc na drzewie. Mowa była o jakimś Visarro. Kimkolwiek jest ten jegomość, z całą pewnością nie znosi elfów. Miał zapłacić im za głowy nie-ludzi złotem. To jego trzeba wytropić. W sercu Kobiety znów zapłonął ogień. Czym prędzej wróciła do obozu i opowiedziała o wszystkim alchemikowi.
-Musimy udać się do Maurii i dowiedzieć się kim jest Visarro i gdzie możemy go znaleźć... to znaczy jeżeli oczywiście zechcesz mi pomóc... czarodzieju.-Powiedziała z lekkim uśmiechem. Pierwszy raz odkąd się znają zatytułowała go w ten sposób.-Ach! No i jeszcze Tyrael... mówił ci gdzie się wybiera?
Zablokowany

Wróć do „Mroczne Doliny”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości