Mroczne Doliny[W głębi lasu] Szukając Zemsty

Tajemnicza kraina, nad którą od wieków zalega mrok. Słońce świeci tu niezwykle rzadko. Nie ma tu tętniących życiem wiosek, jedynie jedno, warowne miasto ostało się w tej czeluści mroku, a i o nim nie można powiedzieć, pełne życia...
Awatar użytkownika
Anaya
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Łowca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Anaya »

Wiedźma zawlekła Elfkę do piwnicy pod domkiem. Za ciasnymi korytarzami kryła się obszerna komnata wykuta w litej skale.W jej centrum znajdował się ołtarz wyrzeźbiony z czarnego marmuru. Za ołtarzem na tle tylnej ściany stał ogromnych rozmiarów posąg przedstawiający potwora zwróconego w stronę ołtarza z uniesionym ponad głowę mieczem. Był nieprawdopodobnie umięśniony i szkaradny. Miał małe oczy, zmarszczoną ze złości twarz i rząd długich, szpiczastych zębów sterczący z dolnej szczęki. Anayi leżącej na marmurowym "stole" wydawało się, że posąg za chwilę ożyje, a klinga rozpłata jej ciało na dwoje.
Joanna zniknęła w korytarzu, żeby po chwili wrócić z Alanem. Wręczyła mu sztylet ze srebra i nakazała zabić ofiarę. Mag posłusznie podszedł, uniósł ostrze ponad głowę. W tej pozycji do złudzenia przypominał demona, który stał z drugiej strony stołu i swymi kamiennymi ślepiami obserwował ich. Nóż opadł w kierunku jej serca, jednak nie dotknął jej. Joanna przekonana, że tamta jest już martwa zaczęła się śmiać i podskakiwać jak prawdziwy dzikus. W całej tej euforii zdjęła zaklęcie paraliżujące. Gdy Alan uświadomił staruszkę, że wcale nie zrobił tego, o co go poprosiła, jej twarz wykrzywiła się w paskudnym uśmiechu. Wtedy Anaya już wiedziała, że to była pułapka. Gwałtownie usiadła na ołtarzu. Bardzo kręciło jej się w głowie, wszystko dookoła zamazywało się. Obejrzała się za siebie. Na ogromnym posągu pojawiły się pęknięcia. Po ścianach sali odbijał się echem szaleńczy śmiech wiedźmy. Od posągu zaczęły odrywać się płaty szarego kamienia ukazując czerwoną, żylastą skórę. Po chwili stanął przed nimi prawdziwy, żywy demon.
-Panie!-Joanna upadła na kolana.
-Chciałeś mnie oszukać czarodzieju! Chciałeś odebrać mi moją własność.- potwór sięgnął swoją ogromną dłonią w stronę elfki. Ta nie miała siły by uciekać. Złapał ją i uniósł na wysokość swojej głowy zaskakująco delikatnie. Spojrzał na nią z niedowierzaniem, po czym zwrócił się w stronę wciąż skulonej na posadzce czarownicy:
-Ty głupia wiedźmo! Jak mogłaś? Czy zdajesz sobie sprawę z tego, czego o mało nie uczyniłaś?
Joanna widocznie nie zdawała sobie sprawy, gdyż zwyczajnie z powrotem przytuliła twarz do ziemi.
-Głupia!-zabrzmiał basowy ton potwora tak donośny, że kamień posypał się z sufitu. Demon wciąż trzymając elfkę w lewej dłoni zamachnął się mieczem w prawej i rozpłatał wiedźmę.
-To jest Kher'qire! Dusza godna królowej podziemi!-Otworzył dłoń, Anaya stanęła chwiejnie.-nie godnaś zostać królową przez tego, który zbezcześcił rytuał oszustwem.-wskazał alchemika.- jeśli jednak podarujesz mi jego duszę, dam ci moc zdolną poruszyć niebo i ziemię. Dam ci zemstę na wszystkich, którzy sprawili, że cierpiałaś. Dam ci wszystko, czego tylko zapragniesz...
-Tak, mój panie.-powiedziała czyniąc głęboki ukłon. Demon odstawił ją na ziemię. Ona podeszła. Stanęła tuż obok martwej Joanny, twarzą w twarz z Alanem. Wyciągnęła rękę w jego stronę, położyła ją na jego klatce piersiowej. Jej oczy zaświeciły na niebiesko, chłodna energia przeszyła maga na wskroś. Wszystko dookoła nich zaczęło ciemnieć, w końcu zostali sami pośrodku czarnej pustki.
-Posłuchaj, bo nie utrzymam nas tutaj długo. Zaraz ten demon uwierzy, że cię zabiję. Musisz leżeć martwy i nie drgnąć nawet, choćby co się działo. W pewnej chwili dam ci znak, użyjesz zaklęcia i teleportujesz nas na zewnątrz. Ale nie wcześniej! Jeżeli się uda zyskamy coś, co bardzo nam pomoże. Teraz lekko cię porażę, upadnij i czekaj na mój znak.
Rzeczy dookoła zaczęły wracać, znów stali w podziemiu obok straszliwego demona. Anaya poraziła Alana. Jej oczy wciąż świeciły na niebiesko.
-Doskonale! A teraz daj mi jego duszę!-zagrzmiał potwór.
Elfka stanęła nad alchemikiem i zaczeła gestykulować rękami ponad jego klatką piersiową. Zaczęły się z niego sączyć błękitne promienie, które z czasem utworzyły kształt podobny do jego własnego unoszący się nad ciałem. Ale to nie była jego dusza, przecież wciąż żył. Kobieta zaprowadziła ducha przed oblicze demona.
-O, tak! Nowa dawka energii! Tego mi było trzeba.-powiedział pochłaniając dar.-teraz stałaś się godna mej mocy, chodź, weź ją sobie.-Mówiąc to wytworzył w dłoniach wir czerwonego światła i położył przed Anayą. Ta ponownie złożyła ukłon, podeszła do kuli i już miała sięgnąć po nagrodę, gdy przeskoczyła ją, podbiegła do potwora, wyskoczyła wysoko i złapała się jego skórzanego pasa, podciągnęła się, unikając jego wielkich rąk wspięła się na plecy, potem stanęła na ramieniu. Łapiąc się ucha wdrapała na róg. Wyciągnęła z kołczanu jedną ze strzał, wzięła zamach i wbiła w oczodół. Wyciągnęła ją razem z okiem, zeskoczyła na ziemię bez zastanowienia. Okaleczony potwór w napadzie wściekłości począł strzelać płomieniami we wszystkie strony. Elfka obolała po upadku pozbierała się i podbiegła do Alana wciąż ze strzałą w ręku.
-Szybko, zabierz nas stąd!-krzyknęła.
Awatar użytkownika
Alan
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek Mag-Alchemik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alan »

Alan prędko podniósł się i utworzył tarczę ochronną.
- Gdzie księga!? Nie zostawię jej tutaj!
Mag rozglądnął się i zobaczył kaczkę ciągnącą księgę.
- Ty wredne ptaszysko! Oddawaj to!
Nic nie mógł zrobić. Ruszając się z miejsca przerwał by zaklęcie tarczy. Powiedział zaklęcie teleportacji, stuknął kosturem i przeniósł dwójkę na zewnątrz domu. Niestety księgi nie było.
,,Muszę odzyskać księgę. To najcenniejsza rzecz jaką posiadam."
Pomyślał mag patrząc na Anayę.
- Dla księgi poświęce nawet życie!
Krzyknął, odwrócił się i zniknął w kłębach dymu wydobywających się z domu.
Otworzył drzwi i zobaczył demona trzymającego zgubę.
- Bezużyteczny rupieć!
- Mylisz się.
Rozległ się głos wściekłego Alana.
- Oddasz mi ją, czy sam mam ją wziąć. Bez oka raczej nic nie przeczytasz.
- Cóż za zuchwała istota! Twoja koleżanka pożałuje tego co zrobiła. Mogła mieć wszystko, a wybrała ciebie. Któż to jest dla ciebie, że tak o ciebie dba? Nie ma miejsca na ciebie u niej w sercu. Elf nigdy nie pokochał by człowieka. Byłeś, jesteś i będziesz dla niej nikim!
- Nic o niej nie wiesz! Wszyscy tak mówią! Nienawiść między ludźmi, a elfami może zostać przerwana i my to udowodnimy!
Nikt dawno nie wzbudził w Alanie takiej wściekłości i smutku zarazem. Nie zastanawiając się długo skierował w stronę demona magiczny pocisk. Ten wypadł przez ścianę na zewnątrz. Anaya wyraźnie zdębiała. Na pozór fajtłapowaty Alan potrafi być groźny. Uświadomiła to sobie jeszcze bardziej widząc jak mag wychodząc z dziury zrobionej przez demona utworzył wielki pocisk i skierował go w przeciwnika. Podszedł do prawie martwego demona i wyrwał księgę z jego szponów.
Zeheryzalda rozprawiła się natomiast z Ewą i przyniosła zabitego ptaka do Anayi.
- No, chyba mamy wszystko.
Wypowiedź przerwał Alanowi huk walącej się chatki.
- Ojoj!
Zabrzmiała sowa.
- Na co komu taka rudera? Dobrze, że się zawaliła. To co idziemy dalej? Ja nas tu ściągnąłem, to moja wina. Dziękuję za uratowanie skóry.
Powiedział mag uśmiechając się do białowłosej.
Awatar użytkownika
Anaya
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Łowca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Anaya »

Alan teleportował ich przed płonącą chatkę. Zorientowawszy się, że nie ma przy sobie księgi pobiegł z powrotem do domu. Anaya podążyła za nim, jednak zatrzymała się w drzwiach na widok demona, i alchemika stojących twarzą w twarz. Słyszała całą ich rozmowę, widziała całą walkę. Nawet nie drgnęła. Usłyszała i zobaczyła maga innego, niż znała z jaskini wyverny. Nie był Tchórzliwym fajtłapą, który potyka się o własne nogi. Był lojalnym, odważnym i dobrym człowiekiem. Człowiekiem nie takim, jakich poznała dotychczas. Był inny. Wyszedł z walki zwycięsko. Jego sowa przyniosła Anayi pod nogi martwą kaczkę. Podniosła truchło i rozcięła brzuch sztyletem. Z jego wnętrza wysypało się mnóstwo złotych monet. Było ich dużo więcej niż zginęło Alanowi. Gdy mężczyzna doszedł do niej chata się zawaliła.
-Tak, chodźmy. To nie twoja wina, tylko jej.-powiedziała podając magowi Ewę z brzuchem pełnym złota. Ruszyli znów na południe. Od Maurii dzieliło ich raptem kilka godzin marszu.
-To, co mówiłeś było bardzo piękne.-powiedziała cicho.-Nie jesteś taki jak inni ludzie. Moja nienawiść i tęsknota za rodziną sprawiły, że tego nie dostrzegłam. Przepraszam cię za to. Przyjdzie czas na moją zemstę, przyjdzie czas rozlać krew winnych, ale to pragnienie nie może mnie zaślepiać. To nie ja cię uratowałam, tylko ty mnie... przed samą sobą.
Po tych słowach zamilkła i posmutniała na wspomnienie o bliskich, do których tak tęskniła. O zachodzie słońca stanęli u bram Maurii. Miasto to było ponure, na ulicach ani żywego ducha. Postanowili wejść do karczmy przy głównej ulicy. Dość obszerna izba, na przeciwko wejścia pod ścianą stał szynkwas, za którym stał otyły mężczyzna z długą, rudą brodą. Bardziej przypominał przerośniętego krasnoluda niż człowieka, którym był. Na środku pomieszczenia znajdowało się palenisko, dookoła którego rozstawiono stoły i ławy, przy których siedziało kilka osób.
Podeszli do baru slalomem omijając ciasno poukładane meble.
-Co dla pięknej pani i jej dzielnego towarzysza?-barman był dużo milszy, niż wyglądał.
-Poszukujemy niejakiego Visarro.
-Visarro? Nie mam pamięci do imion... może był tu taki, a może nie...
-Może to poprawi ci pamięć..-powiedziała wyciągając z kieszeni mieszek wypełniony złotem i kładąc na ladzie. Mężczyzna widząc to uśmiechną się podstępnie.
-To strasznie śliski typ. Lepiej trzymajcie się z daleka od niego i jego ludzi. Był tu kilka tygodni temu, oddawał zlecenie jakimś bandytom. Swoją kryjówkę mają w ruinach Nemerii. Ale uważajcie, w ruinach tych roi się od pułapek.
Gdy wyszli z karczmy zaczął padać deszcz.
-Rozbijmy obóz w lesie za miastem.-zaproponowała Anaya.
Awatar użytkownika
Alan
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek Mag-Alchemik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alan »

Słowa Anayi zawstydziły Alana. Poczuł, że nie jest bezwartościowym towarzyszem, ale kimś więcej - przyjacielem. Może dla niektórych wydawałoby się to nie możliwe ale to była prawdziwa przyjaźń.
Po dotarciu do Maurii i rozmowie z barmanem wiedzieli o Visarro troszkę więcej. Rozbili obóz niedaleko miasta.
- Musimy wypocząć przed wejściem w góry. Tak jak mówił ten barman ,,W Nemerii jest dużo pułapek". Zastanawia mnie tylko skąd on o tym wie. Nie sądzę aby ktokolwiek mu to opowiedział. Mam wrażenie, że on zna tamtejsze okolice i coś ukrywa. Nie uważasz?
Powiedział mag ziewając co chwilę.
- Jestem strasznie zmęczony. Położę się wcześniej spać. Obudź mnie rano.
Po tych słowach alchemik wypił resztę cherbaty i poszedł spać.
Awatar użytkownika
Anaya
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Łowca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Anaya »

Po nocy spędzonej pod miastem o wschodzie słońca wyruszyli prosto na wschód ku Szczytom Fellarionu. Trzy dni zajęło im opuszczenie terenów Mrocznych Dolin. Następnie przekraczając Dihar przemierzali równinne tereny Opuszczonego Królestwa. Wtedy stanęli przed decyzją: co dalej?
-Możemy udać się na północ prosto do Rapsodii, a potem w góry szukać Va'khuna. Albo najpierw do ruin zabić Visarro, do twojej ciotki dotarlibyśmy idąc wzdłuż rzeki Nefari. Musimy zdecydować.
Słońce chyliło się ku zachodowi. Trzeba było rozbić kolejny obóz. Na równie nie rosło zbyt wiele drzew, tak więc nie było również zwierzyny. Przyszło im iść spać bez kolacji przy małym ognisku.
-Tak sobie myślę... czy ten demon rzeczywiście byłby w stanie dać mi wszystko? Czy byłby w stanie... no, wiesz... sprawić, aby moja rodzina wróciła?
Anaya położyła się na jednym z posłań i patrzyła w gwiazdy. Niebo tej nocy było czyste i przejrzyste. Obserwowała punkty i łączyła. Odnajdywała gwiazdozbiory. Uwielbiała to robić. Poza tym dzięki konstelacjom mogła określić ich położenie bardzo dokładnie. Usnęła dopiero gdy księżyc wzeszedł wysoko ponad nieboskłon.
Awatar użytkownika
Alan
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek Mag-Alchemik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alan »

Rozbili kolejny obóz. Anaya zadała pytanie na co Alan odpowiedział:
- Nigdy się nie dowiemy. Ja pogodziłem się ze śmiercią rodziny. Tak chciał los. Poza tym wykazałaś się prawdziwą szlachetnością. Gdybyś mnie zabiła zostało by to w twojej pamięci na wieki. Pokazałaś wszystkim co to przyjaźń i tolerancja zarazem. Ja nie cierpię nietolerancji. To głupota, wymysł zarazem człowieka jak i elfów. Zobaczysz, że pewnego dnia zjednoczymy swe siły. Ludzie i elfy będą żyli razem, kochali się i zakładali rodziny. Nienawiść nie może trwać wieczność. Ja do śmierci będę walczył o pokój między naszymi rasami.
Słowa Alana zabrzmiały poważnie. Wyraźnie zaimponował nimi Anayi.
- Ty zdecyduj gdzie teraz będziemy zmierzać.
Alan mówiąc to do Anayi chciał zobaczyć jej reakcję. Nie miał pojęcia, czy pomyśli o swoich interesach, czy może przypomni sobie o jego ciotce i wuju. Kto wie. Może wuj Albert dawno leży pochowany w ziemi i kibicuje Alanowi z całą jego rodziną aby pomógł ciotce, odnalazł siostrę o której myśli, że nie żyje, dokonał wielkich zmian na świecie i żył szczęśliwie w spokoju.
Awatar użytkownika
Anaya
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Łowca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Anaya »

-Wiesz... myślę, że moja zemsta może poczekać. Jeżeli Visarro jest w ruinach to raczej daleko się stamtąd nie ruszy. Twoja ciotka zagraża zarówno innym ludziom, jak i samej sobie. Lepiej ruszajmy prosto do Rapsodii na północ. Nie ma czasu do stracenia. -powiedziała Anaya następnego ranka szykując się do drogi.
Ruszyli na północ przez równiny ku majaczącym w oddali dostojnym Szczytom Fellarionu.

Ciąg dalszy: "Chaos i Zemsta" - Anaya i Alan
Zablokowany

Wróć do „Mroczne Doliny”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości