Strona 6 z 8

Re: [Przydrożna karczma i jej okolice] Poszukiwania czas zac

: Pon Lut 09, 2015 11:25 pm
autor: Erestor
Zdziwiło go trochę to, że Niviandi sięgnęła po butelkę chwilę po tym, jak on odstawił ją na stolik. Chwilę wcześniej proponował jej dolewkę, jednak odmówiła, a po tejże chwili sama sobie nalała, no cóż... kobieta zmienna jest.
        - W takim razie spróbuję zaspokoić twą ciekawość - powiedział do złotowłosej.
W dalszym ciągu irytowało go to, że zwraca się do niego "Pan", jednak nie dawał po sobie tego poznać, bo znowu wywołałby jakąś kłótnię czy coś, niewielką, ale zawsze. Upił nieduży łyk wina ze swojego kieliszka. Przy okazji zauważył, że dziewczynie również spodobał się smak wina, więc to jeszcze bardziej upewniło go w tym, że karczmarz sprzedał mu dobry rocznik.
        - Wydaje mi się, że zaczęło się to w czasie, gdy zmarła moja matka, a ojciec był tym tak zrozpaczony, że bez problemu pozwolił mi wyruszyć w świat i później wrócił do opłakiwania swojej żony, jednak ja i tak powiedziałem mu, że będę go odwiedzał. Wiesz... próbowałem odnaleźć się w kilku profesjach, jednak bycie najemnikiem najbardziej przypadło mi do gustu i w tym "zawodzie" mogłem wykorzystać najwięcej umiejętności z tych, które posiadam. Szybko zorientowałem się, że jak się dobrze poszuka, to można trafić na naprawdę dobrą robotę z tak samo dobrą zapłatą, więc starałem się szukać właśnie takich zleceń, jednak gdy ich nie znalazłem, to podejmowałem się tych mniej opłacalnych, bo przecież było trzeba za coś zakupić prowiant, pokój w karczmie i tak dalej - tutaj zrobił przerwę, aby nawilżyć sobie gardło, gdyż powiedział dość sporo. Niviandi mogła mieć pewność, że to nie koniec opowieści, tym bardziej że Erestor zaczął mówić ponownie po tym, jak upił trochę wina z kieliszka:
        - Kilka lat temu mój ojciec został zabity, a wytropienie i wybicie grupy, która była odpowiedzialna za śmierć mojego ojca, zajęło mi właśnie te kilka lat. Jakieś dwa miesiące temu zabiłem przywódcę tej grupy i ostatecznie dokonałem swej zemsty, a także straciłem cel, do którego bym podążał i wróciłem do częstszego wykonywania najemniczych prac - dokończył swoją opowieść i spojrzał na złotowłosą.
        - W jakim stopniu zdołałem zaspokoić twoją ciekawość? - zapytał po chwili.

Re: [Przydrożna karczma i jej okolice] Poszukiwania czas zac

: Śro Lut 11, 2015 9:13 pm
autor: Niviandi
-To ile Ty masz lat? -spytała w chwili przerwy, gdy tylko sam zechciał zwilżyć usta.
Nie mogła zaprzeczyć. Był doświadczony i to bardzo, bez względu na to ile wiosen przeżył z pewnością życie dało mu popalić. To był ciekawy aspekt psychologiczny, dlaczego dzieci z takich rodzin najlepiej czują się jako najemnicy czy tym podobnych zawodach? Nie aby skazywała każde z nich na ten los, ale nie można było zaprzeczyć faktom.
Upiła łyk spuszczając przy tym głowę, jednakże uważnie nadal słuchając jego dalszej wypowiedzi. Przez chwilę nawet się zdawało, że nie wiedziała, co mogłaby powiedzieć w takiej sytuacji. Bo czy tak na prawdę, coś można?
-Przykro mi...z powodu obojga rodziców...
I nie kłamała. Rozpuszczona księżniczka miała w sobie jeszcze odrobinę empatii.
-Prawie... -odpowiedziała na ostatnie pytanie - Z jakiegoś to powodu dokonał tego uczynku? Po co miał zabijać Twojego ojca?

Re: [Przydrożna karczma i jej okolice] Poszukiwania czas zac

: Śro Lut 11, 2015 11:19 pm
autor: Erestor
        - Mam 166 lat na karku - odpowiedział na jej pytanie.
        - Nie mówiłem ci tego? Dziwne... Wydawało mi się, że zdradzałem ci mój rzeczywisty wiek - dodał po chwili i wypił resztę wina z kieliszka. Jemu również smakowało to wino i wchodziło dość szybko. Po chwili sięgnął po butelkę z trunkiem i ponownie nalał sobie do kieliszka, tym razem również wyszedł do Niviandi z propozycją dolania jej czerwonawego trunku. Jeżeli zgodziła się, to dolał jej wina, a jeżeli nie, to odstawił butelkę na jej miejsce. W naczyniu pozostało 2/3 wina.
        - Niepotrzebnie jest ci przykro... Już dawno się z tym pogodziłem - powiedział po chwili mieszaniec. W jego głosie nie było można wyczuć niczego, co wskazywałoby na to, że to, co powiedział przed chwilą to kłamstwo, więc najpewniej była to prawda. W słowach, które wypowiedziała złotowłosa, również dało wyczuć się to, że dziewczyna nie kłamie i naprawdę jest jej przykro.
        - Szczerze mówiąc to, nie mam pojęcia, jednak najprawdopodobniej zrobił to z powodu zlecenia, które ktoś musiał wystawić na mego ojca i pewnie osoba ta zaproponowała temu magowi znaczną sumę ruenów za to, że pozbędzie się mojego ojca - odpowiedział na kolejne pytanie i upił niewielki łyk wina z kieliszka.
        - A jacy byli lub są twoi rodzice? - zapytał po chwili. Skoro byli już przy tego typu tematyce, to uważał, że nie zaszkodzi zapytać o rodziców Niviandi.

Re: [Przydrożna karczma i jej okolice] Poszukiwania czas zac

: Sob Lut 14, 2015 7:09 pm
autor: Niviandi
-Aaa....być może mówiłeś -przyznała grzebiąc w zastanowieniu w lukach pamięci- Pamięć bywa zawodna-stwierdziła, nawet nie wiedząc ile ma w tym racji.
Syrenka z aprobatą przyjęła dolanie wina. Schodziło tak szybko... Nawet nie sądziła by kiedykolwiek miała takie skłonności do alkoholu!
Na policzkach złotowłosej powoli ujawniały się delikatne rumieńce. Póki co, wyglądały bardzo naturalnie, ale ona czuła ich żar. Rozgrzany organizm, a także napływające nowe uczucia i chęci, były niczym powiew świeżego wiatru. Mimo, że pamięta wszystko od czasu odnalezienia się na plaży, nie miała okazji by pozwolić sobie na trochę większe ilości wina niżeli kieliszek, który potrafiła męczyć całą noc.
-Nikt nie zabija bez powodu... a skoro dali zlecenie, to tym bardziej. Może maczał w czymś palce? Bez urazy oczywiście!-wybroniła się w ostatniej chwili, jakby nie chciała za bardzo przesadzić ani w jedną, ani w drugą stronę.
Uśmiechnęła się nerwowo, a ostatnie pytanie ze strony mieszańca zbiło ją z tropu.
-Moi... rodzice?...-spytała z kpiną, nie za bardzo chcąc przyjąć do świadomości treści, jak i sensu wypowiedzi. Wyprostowała się, poprawiła materiał na wysokości piersi, po czym elokwentnie upiła porządny łyk wina- A jak myślisz?-spytała nieco zirytowana- Taka dama, jak ja, z takim wychowaniem, odpowiednimi zasadami etykiety, nosząca wyłącznie...No, normalnie, suknie, drogą biżuterię, pięknie upięte włosy, delikatne buciki... Jak sądzisz, czyją córką powinnam być?-rzuciła mu spojrzenie, które przyjmowało tylko jedną odpowiedzią. Te oczywistą i prawdziwą!

Re: [Przydrożna karczma i jej okolice] Poszukiwania czas zac

: Sob Lut 14, 2015 8:51 pm
autor: Erestor
        - Mój ojciec był pełnokrwistym mrocznym elfem i miał... inne poglądy niż jego mroczny bracia. Przez to był, przez jakiś czas, ścigany, a ostatecznie uciekł z ojczyzny mrocznych elfów. Jak tak teraz o tym myślę, to powodem zlecenia jego zabójstwa mogą być właśnie te odmienne poglądy, a zleceniodawcą mógłby być inny mroczny elf, który przypomniał sobie o tym, że mój ojciec żyje - odparł i napił się wina. Gdy tak o tym pomyślał i szybko to przeanalizował, to rzucało to nowe światło na całą sprawę i całkiem możliwe, że spekulacje te mogą być jak najbardziej prawdziwe. Ponownie napił się czerwonego trunku z kieliszka i zostało w nim mniej więcej połowa wina.
Ze spokojem wysłuchał tego, co powiedziała Niviandi, aż przypomniał sobie to, jak denerwował ją ten spokój w jego głosie, wzroku i zachowaniu. Teraz wzrok półelfa również wyglądał na spokojny.
        - Domyślam się, kim są albo byli twoi rodzice, bo przecież powiedziałaś wcześniej, że jesteś księżniczką. Natomiast ja pytałem o to, jacy byli lub są, chodziło mi o to, jak cię traktowali, jakie mieli charaktery, i tak dalej - powiedział... spokojnie, a jakże. Może ponownie uda mu się zdenerwować bądź zirytować złotowłosą, przynajmniej w małym stopniu. Wydawało mu się, że dziewczyna zrozumie sens pytania, które zadał jej wcześniej, natomiast ona nie do końca go zrozumiała i w dodatku sprawiała wrażenie zdenerwowanej tym, że usłyszała właśnie to pytanie z jego ust.

Re: [Przydrożna karczma i jej okolice] Poszukiwania czas zac

: Nie Lut 15, 2015 9:03 pm
autor: Niviandi
-Powiadasz... Był pełnym tolerantem?-stwierdziła pytając. Przez chwilę jeszcze milczała krążąc myślami gdzieś w obłokach- A ty? Wracałeś na stare knieje? Na ziemie gdzie się urodziłeś i chowałeś?
Niviandi poczuła irytację tym razem nie spowodowana jego stoickim spokojem, ale drążeniem tematu. Nie lubiła odpowiadać na niewygodne pytania, jak to w zwyczaju miewa arystokracja. Woli obejść temat dookoła nigdy nie docierając do celu. Wolała zmienić trasę i trafić w inny czuły punkt, tym razem jednak to on dzierżył władze w tym temacie. Upiła wina zastanawiając się nad wyjściem z sytuacji, ale jakoś nie mogła odnaleźć żadnej gałęzi ratunku.
-Z pewnością byli... dobrze wychowani. Poruszali się z gracją i wyuczoną elokwencją. On był zimny niczym lód, a ona roztapiała jego lodowe serce kobiecym spojrzeniem. Była piękna, godna o drobnej twarzy, która kryła druzgocące zdecydowanie. On zaś był jej ozdobą, wyprostowany, porośnięty brodą. Miał wyraźne kości policzkowe, ściągnięte, gęste brwi... Ponure oczy chowały w sobie prawdę, a jednak potrafiły przyjemnie rozbłysnąć...-opowiadała przyglądając się sufitowi, a także częstując się kolejnymi łykami. W końcu zauważyła, że lampka byłą pusta i to właśnie wybudziło ją z marzeń- Tak -stwierdziła zwracając się ku towarzyszowi- Tacy z pewnością byli. Takich sobie ich wyobrażam... ale tak na prawdę, nie wiem o nich nic. A skoro nie wiem to chyba mogę sobie pozwolić na odrobinę fantazji, prawda?-uśmiechnęła się słodko, ale prawdziwie- Nie pamiętam swojego życia, nie pamiętam swoich szesnastu lat życia, o ile rzeczywiście mam szesnaście lat.-dodała pół żartem, pół serio. Nigdy by się nie spodziewała, że ona, Niviandi, przeżyłam raptem 300 lat. Była zbyt młoda, na tak stary wiek!- To trochę dziwne, ale wiem kim jestem. Znaczy... tak po części. Wiesz..poczucie samoświadomości czy coś...-dodała obojętnie na koniec, bo jednak naukowe przemyślenia nijak ją interesowały.

Re: [Przydrożna karczma i jej okolice] Poszukiwania czas zac

: Pon Lut 16, 2015 1:40 pm
autor: Erestor
        - Nie był w pełni tolerancyjny, jednak był bardziej tolerancyjny niż przykładowy mroczny elf - poprawił Niviandi. Jego ojciec nie był w pełni tolerancyjny, akurat to pamiętał, jednak poziom jego nietolerancji był mały w porównaniu z tym, który miało większość mrocznych elfów.
        - Nie wracałem, nawet nie próbowałem. Wiem, że mroczne elfy, w jakiś sposób, potrafią wyczuć, to czy inny mroczny elf jest mieszańcem, czy nie. W ojczyźnie mrocznych nie byłoby dla mnie miejsca, bo nie jestem pełnokrwistym, a w Alaranii nie jest tak źle, więc nie widzę potrzeby opuszczania jej - odpowiedział na kolejne pytania i wypił resztę wina z kieliszka.
Słuchał, jak złotowłosa opowiada o swoich rodzicach, a pewnym momencie sięgnął po butelkę z trunkiem i nalał sobie kieliszek, a także ponownie zaproponował księżniczce dolewkę czerwonego alkoholu. Jeżeli zgodziła się, to dolał jej trunku, a jeżeli nie, to odstawił butelkę na miejsce, w którym stała. W butelce pozostała jakaś 1/3 trunku, więc można powiedzieć, że już powoli się kończył.
Wysłuchał do końca tego, co mówiła Niviandi, w pewnym sensie spodziewał się tego, że były to jej marzenia, tak podpowiadało mu przeczucie, które, owszem, czasami się myli, jednak czasami podpowiada prawdę.
        - A to poczucie samoświadomości podpowiada ci, że jesteś...? - zapytał po chwili. Coraz bardziej możliwe było to, iż złotowłosa nie jest człowiekiem, tak jak na początku wydawało się Erestorowi, a przez to zaczęła go coraz bardziej zaciekawiać swoją osobą. wYpił trochę wina w oczekiwaniu na jakąkolwiek odpowiedź ze strony osoby, do której skierował pytanie.

Re: [Przydrożna karczma i jej okolice] Poszukiwania czas zac

: Sob Lut 21, 2015 7:44 pm
autor: Niviandi
Niviandi z chęcią przyjęła kolejną dawkę alkoholu.
-Dziwni Ci Twoi pobratańcy…
Stwierdziła pijąc trunek. Nie za bardzo rozumiała ideę wyznawanych praw przez mroczne elfy. Skoro nie pochodził z królewskiej rodziny tylko był zwykłym najemnikiem, to co szkodziło przyjąć mieszańca? Kolejna para rąk do pracy, którą głupio stracili i dali wykorzystać pozostałym rasom. Ze względów ekonomicznych, syrenka nie popierała tego typu polityki. Ale… Nie jej mąka to i nie jej chleb.
-Skoro jednak wyszedłeś na tym nieźle to nie można marudzić-dodała spoglądając na mężczyznę. Na polikach dziewczyny ujawnił się rumieniec, który długo nie chciał zagościć na bladej cerze. Teraz jednak w pełni swej okazałości zdradzaj delikatny stan upojenia Niv, czym nie za bardzo się przejmowała. Jeszcze nie teraz.
Przeszkadzała jej jedynie zwiększona ciepłota i palący żar na ów czerwonych rejonach na twarzy. Nieco tępo uniosła brwi na pytanie towarzysza. Jej usta przybrały przesadną gestykulacją, a słowa powoli i jakby z ironią przesylabowała
-…księżniczką-dokończyła zdanie.- To chyba oczywiste, że jestem księżniczką. –uniosła dumnie podbródek.- Znam prawa etykiety, zgrabnie się poruszam, odpowiednio ubieram, pięknie prezentuję… -wyliczała na palcach- Co prawda nie za bardzo jeszcze rozumiem i posługuję się zasadami handlu i transportu czy tej samej polityki, ale trudno jest pojąć teorię bez większej praktyki. Wszystko da się nadrobić! –powiedziała z nieukrytym zachwytem.

Re: [Przydrożna karczma i jej okolice] Poszukiwania czas zac

: Nie Lut 22, 2015 8:30 pm
autor: Erestor
Wzruszył ramionami w geście bezradności, gdy Niviandi wspomniała, że jego pobratymcy są dziwni. Gest ten oznaczać miał to, że półelf zdaje sobie z tego sprawę i, że nie może tego zmienić.
        - Powiedzmy... - odparł, nieco tajemniczo. Następnie upił łyka wina z kieliszka i spojrzał na twarz księżniczki- zauważył rumieńce, które pojawiły się na jej policzkach, i które zdradzały to, że alkohol zawarty w winie zaczyna na nią oddziaływać. Miał zdecydowanie mocniejszą głowę niż złotowłosa, więc jeszcze nie odczuwał skutków wypitego wina i zawartych w nim substancji. Ponownie napił się trunku, jednak tym razem wziął nieco większego łyka czerwonego napoju.
        - Mogę to wszystko potwierdzić, bo spędziłem z tobą wystarczająco dużo czasu, aby zauważyć, że znasz etykietę, zgrabnie się poruszasz, odpowiednio ubierasz i pięknie wyglądasz. Nawet w tym skórzanym ubraniu wyglądasz tak pięknie, jakbyś była ubrana w jakąś suknie, które noszą księżniczki - powiedział szczerze, przy czym spojrzał jej w oczy, aby miała pewność, że to, co usłyszała, nie było kłamstwem. Znowu wypił wina z kieliszka, który ponownie stał się pusty.
        - Uważam, że każda istota uczy się przez całe swoje życie, bez względu na to, czy jest elfem, człowiekiem czy pradawnym - odrzekł po chwili i dopiero wtedy sięgnął po butelkę, aby dolać sobie czerwonego trunku. Tym razem również zaproponował dolanie napoju do kieliszka Niviandi, gdy wyraziła na to chęć, to zrobił to, a gdy nie zrobiła tego, to odstawił butelkę na miejsce, w którym stała. Czekał na to, co powie złotowłosa.

Re: [Przydrożna karczma i jej okolice] Poszukiwania czas zac

: Nie Lut 22, 2015 10:40 pm
autor: Niviandi
-A dziękuję...-odpowiedziała nieskromnie, bo przecież Niviandi nie odrzuciłaby żadnego komplementu. Każdemu z nich, nawet najmniejszemu, należała się odrobina uwagi.
Teraz w szczególności wyostrzyły się wszelkie cechy jej charakteru, za co odpowiedzialny był smakowity trunek.
Syrenka odmówiła wina, ale nim odstawił butelkę, dziewczyna w charakterystyczny sposób ujęła jej szyjkę. Wsunęła nieznacznie palec do środka i nie przejęta swoim ruchem, odebrała mu ją. Zakręciła nią zawadiacko szklanym przedmiotem, po czym sama pozwoliła sobie ją odstawić. Nie odrywała wzroku od mieszańca, a jej ruch był powolny, dokładny. Z pewnością mieściłby się w ramach etykiety, gdyby go tam opisano.
Rozchyliła usta, ale momentalnie, nieco nieśmiało, zrezygnowała z napływającej wypowiedzi. Na krótką chwilę spojrzała na podłogę, jakby szykowała się do podjęcia kolejnej próby. Na swój sposób było to słodkie i bardzo dziewczęce.
Jednak teraz, gdy uniosła ku niemu niebieskie oczy... Były wypełnione magią i tajemnicza mgiełką. Wirowały w niej wszelkie odcienie błękitu. Jedynie źrenicy zdawały się pozostać na swoim miejscu. Mrugnęła uwodzicielsko unosząc przy tym dłoń, którą delikatnie objęła policzek mężczyzny.
-Dzisiejszej nocy Ty możesz mnie czegoś nauczyć...
Szepnęła niemalże magicznym głosem. Można go było porównać do uroku, który zaciskał na nim swoje więzy. Wsparła się wolną ręką na jego udzie po czym gwałtownie, ale zaskakująco namiętnie pocałowała. Ile serca włożyła w tak prosty gest, z pewnością zaskoczyłaby tym niejedną osobę. Przygarnęła go do siebie zaciskając delikatnie palce na jego twarzy, chociaż z drugiej strony również sama napierała na niego nie chcąc przerywać zaistniałej sytuacji.

Re: [Przydrożna karczma i jej okolice] Poszukiwania czas zac

: Pon Lut 23, 2015 12:31 am
autor: Erestor
Nie odstawił butelki na jej miejsce, gdyż złotowłosa przechwyciła nią, zakręciła i dopiero wtedy odstawiła na miejsce, przy tym nie odrywała od niego wzroku, zresztą, on również tego nie zrobił, więc cały czas patrzyli sobie w oczy. W tej chwili odległość między nimi zmalała jeszcze bardziej, zwłaszcza że Niviandi musiała nachylić się, dosłownie, obok pół elfa, aby odstawić butelkę.
Jeden moment, w którym księżniczka, przez chwilę, na niego nie patrzyła, wystarczył, aby w jej oczach zaszła jakaś zmiana. Teraz wydawało mu się, że widzi w nich wszystkie odcienie błękitu, a same oczy próbują go zahipnotyzować tak, aby był podatny na sugestie właścicielki tych oczu. Jej mrugnięcie wyrwało go z tego stanu, jednak tylko na chwilę. Erestor odstawił swój kieliszek na szafkę, na której stała butelka z resztkami wina po tym, jak poczuł dłoń dziewczyny na swoim policzku. Słowa, które wypowiedziała po chwili, tylko zatwierdziły go w tym, co będzie działo się dalej. Uwolnił kieliszek dziewczyny z jej palców, nie napotykając żadnego oporu z jej strony i postawił go obok swojego.
Spodziewał się pocałunku, jednak nie, aż tak namiętnego i wypełnionego tyloma uczuciami. Od razu dało się wyczuć, że złotowłosa włożyła w ten gest dużo serca. Na początku dziewczyna mogła poczuć jak pół elf stara się w jakiś sposób przerwać pocałunek, jednak trwało to naprawdę krótką chwilę, bo po tejże chwili zaangażował się w to, co rozpoczęła złotowłosa. Nie było trzeba długo czekać na moment, w którym Erestor plecami wylądował na łóżku, gdyż Niviandi cały czas napierała na niego swoim ciałem. Nie przerwał pocałunku, bo oboje zaangażowali się w niego tak, że nie było potrzeby go przerywać. Złotowłosa leżała na nim, nie przeszkadzało mu to, a po chwili przeniósł obydwie dłonie na jej plecy, jedną zatrzymał w okolicy talii, a drugą przesunął w górę i zaczął delikatnie dotykać jej włosów.

Re: [Przydrożna karczma i jej okolice] Poszukiwania czas zac

: Wto Lut 24, 2015 12:01 am
autor: Niviandi
Przez jeszcze dłuższą chwilę nie przerywała pocałunku. Złote fale zatopiły parę w swojej objętości niczym w rzece rozkoszy. Tak, tak śmiała to porównać nawet sama księżniczka. Również silnie odczuła, gdy jego dłoń zatopiła się we włosach. Chyba od zawsze tak mocno odbierała tak prosty bodziec. Na swój sposób obdarowała go zaufaniem, bo, mimo wszystko, niewielu osobom była w stanie tak łatwowiernie podarować tę odrobinę przyjemności - jaką dawały wrażenia dotykowe jej włosy.
Uniosła się delikatnie na zgiętym ramieniu, które opuściło już udo mężczyzny i powędrowało gdzieś na bok pościeli. Druga dłoń wciąż spoczywała na na poprzednim rejonie, delikatnie gładząc kciukiem jego policzek, na którym to gościł kilkudniowy zarost. Był szorstki, nieznacznie kłujący, ale to tylko przyprawiało złotowłosą o kolejną dawkę podniecenia. Wpatrywała się w jego majestat, czerwone oczy płynące żywą lawą. Zapewne kolejnego dnia syrenka obdaruje kaptur dużą dawką negatywnych emocji, gdy tylko znów okryje jego twarz cieniem. Musiałą więc korzystać z chwili i zadowolić się najemnikiem na każdy możliwy sposób.
Chwila "zawieszenia" wystarczyła aby na chwilę ugasić gwałtowny płomień i pozostawić piekielny żar w ciałach obojgu. Pochyliła się ku mieszańcowi, po czym zaczęła wyznaczać ścieżkę pocałunków na jego policzku. Brał w nich udział również język dziewczyny dodając kolejnych wrażeń. Jej oddech był ciepły, zupełnie jak powiew ciepłego wiatru w nocny gmach morza. Obiecywał historię niemożliwe do spełnienia i tak za pewne będzie po części i w tym przypadku. Nie da niczego więcej prócz jednej upojnej nocy. Skończy się zapomnieniem. Świat znowu wróci do codzienności, a morska podróż pozostawi po sobie jedynie wspomnienie, do którego z chęcią będzie chciało się wracać.
Niviandi nie miała pojęcia, że zasiała w sobie ziarno powrotu do poprzedniego życia. Był to zaledwie...Cóż... Kropla na dnie ogromnego oceanu, ale czy nie od zbiorowiska kropli tworzy się potężna fala?
Powędrowała dłonią w dół, zatapiając ją pod koszulę. Z początku badała palcami jego brzuch, ale chwilę później zaciągnęła materiał ku górze docierając do jego klatki piersiowej.
Objęła ustami płatek męskiego ucha, a oddech dziewczyny pozostawił przypomniał o swojej letniej bryzie i wciąż krążącej obietnicy. I chociaż tego nie widział, mógł wyczuć uśmiech, który pojawił się na twarzy dziewczyny, a powodów do zadowolenia miała wiele...

Re: [Przydrożna karczma i jej okolice] Poszukiwania czas zac

: Wto Lut 24, 2015 5:33 pm
autor: Erestor
Na razie nie próbował przejąć inicjatywy, więc pozwolił na to, aby złotowłosa całowała go po twarzy, a także na to, aby zbadała jego brzuch i klatkę piersiowa przy pomocy dotyku. Na chwilę musieli przerwać to, co robili, ponieważ, aby zdjąć koszulę z ciała pół elfa, Niviandi musiała przełożyć ją przez jego głowę, a on sam musiał wyciągnąć ręce z rękawów. Po chwili, przed oczami księżniczki pojawiła się umięśniona klatka piersiowa i brzuch Erestora, zapewne niejedna kobieta powiedziałaby, że widok ten jest bardzo przyjemny dla kobiecego oka. Mieszaniec nie dał dziewczynie wiele czasu na przyjrzenie się górnej części jego ciała, gdyż przybliżył się do niej i ponownie pocałował, tym razem krótko, jednak również namiętnie, po chwili pocałunek zszedł na policzek i dotarł do ucha, a tam się zatrzymał.
        - Teraz moja kolej... - szepnął jej na ucho. Był pewien, że domyśli się, o co mu chodziło.
Po tym, jak wypowiedział te słowa, zszedł na szyję Niviandi i zaczął zsyłać na nią pocałunki. Jego ręce ponownie wylądowały na talii złotowłosej, a po niedługiej chwili zabrał się za ściągnięcie skórzanej kurtki z księżniczki. W trakcie ściągania z niej kurtki, cały czas całował ją po szyi i jej okolicach, jednak pod koniec przerwał to, aby już ostatecznie mogli uporać się z kurtką, którą miała na sobie złotowłosa. Nie musiała długo czekać na to, żeby Erestor wrócił do tego, co robił wcześniej, czyli pieszczenia jej szyi przy pomocy pocałunków, które tam zsyłał. Jedną ręką wrócił do dotykania jej włosów, bo wiedział, że to lubi, a druga powędrowała pod materiał koszuli Niviandi, badał jej ciało, a gdy dotarł do piersi, to lekko złapał jedną z nich, a po chwili zaczął pieścić ją dotykiem.

Re: [Przydrożna karczma i jej okolice] Poszukiwania czas zac

: Sob Lut 28, 2015 3:22 pm
autor: Niviandi
Nie zdążyła przyjrzeć się sylwetce swojego partnera, ale jej dłonie błądziły po wykutych przez mięśnie drogach. Wilgoć wyznaczona przez pocałunki tylko rozbudzały jej ciało. Szczególny był ten pierwszy, złożony na poza obrębami jej ust. Wywołał nagły dreszcz, jakby była zaskoczona jego obecnością, chociaż doskonale wiedziała gdzie zmierza. Początkowa podróż zakończyła się prowokującym szeptem, który mógł jedynie dodatkowo wzbogacić jej wyobraźnię. A jak na księżniczkę przystało - oczekiwała wiele i miała nadzieję na spełnienie królewskich zachcianek...
Kurtka uparcie walczyła o swoją rolę i obecność na tej miłosnej scenie, ale scenariusz Niviandi nie przewidywał takowych gości. W końcu zrzucona gdzieś na bok dała możliwość przejścia coraz to dalej. Silna męska dłoń, niedawno zaciśnięta na kobiecej talii, teraz powędrowała pod delikatny, biały materiał odnajdując nieco ciekawsze tereny. Dodatkowa pieszczota złotych włosów skłoniła dziewczynę do delikatnego wygięcie szczupłego ciała. Przyjmowania kolejnej porcje pocałunków, które przyspieszyły oddech dziewczyny. Był już znacznie głośniejszy i głębszy.
Palce dziewczyny wplotły się delikatnie w jego włosy. Nieznacznie dociskały go do ciała syrenki, która teraz pogrążona była w świecie przyjemności. Ich miłosna gra balansowała na granicach ciągłych wybuchów i przystani o czym świadczył kolejny ruch syrenki.
W końcu pobudzenie przekroczyło granice jej cierpliwości. Nerwowo sięgnęła perłowych guziczków znajdujących się na kobiecej koszuli. Przewlekała je, dość niezdarnie, przez wycięcia w materiale . Młoda krew, wydawałoby się, niedoświadczonych często objawiały się właśnie takimi działaniami. Chciała jak najszybciej pozbyć się koszuli, to było kolejne przejście na nieco wyższy poziom. I tak też zrobiła, a w tym samym czasie zwróciła mężczyznę ku sobie sprzedając mu kolejne gorące pocałunki na ustach.
Biały materiał, uwolniony od guzikowych zapięć, chciał pójść w ślady skórzanej kurtki lub też ruchy syrenki były mało płynne. Uparcie zahaczyła o kościste barki dziewczyny jednak chwilę później koszula spłynęła po pościeli z pomocą mężczyzny, który nagrodzony został kolejną ścieżką pocałunków dziewczyny. Tym razem zeszła niżej...
Pieściła ustami i językiem jego klatkę piersiową pozostawiając po sobie ciepły oddech syrenki. Złote kręciołki muskały zabawowo jego skórę. Dziewczęca dłoń z chęcią zatrzymała się na umięśnionym brzuchu... a już po chwili natknęły się na przeszkodę w postaci paska.
Z pewnością nie ma nic bardziej drażniącego w męskiej garderobie niż paski. Jednak było coś jeszcze. Nie tylko budowa tej części garderoby była przeszkodą, ale także... Sama Niviandi.
Miała wrażenie, że twarz pali się jej ze wstydu. Świadomość napływających do głowy fantazji, coraz to ostrzejszych, namiętnych i dalej zachodzących, wzbudziły w niej nieśmiałość. Palce uchwyciły ów pasek, ale nie potrafił zajść dalej. Poczuła się jeszcze gorzej, gdy tylko zdała sobie sprawę, że jej nagłe onieśmielenie mogło zniechęcić najemnika.
Uniosła głowę po czym wyszukała jego wzroku, który miał stać się oparciem przed wyznaniem tajemnicy.
-Ja..-westchnęła cicho-... Ja...ja jeszcze tego... nie robiłam...-wyszeptała niemalże niemym głosem, który cały w tym chaosie namiętności zdawał się odbić echem po pomieszczeniu.

Re: [Przydrożna karczma i jej okolice] Poszukiwania czas zac

: Pon Mar 02, 2015 9:21 pm
autor: Erestor
Pomógł Niviandi ze zdjęciem koszuli z jej ciała, gdy dziewczyna niezbyt mogła sobie z tym poradzić. Co prawda, sam chciał zdjąć z niej tę część ubrania, jednak za to, że pomógł złotowłosej, otrzymał nagrodę w postaci pocałunków, które były przyjemne. W trakcie tych pocałunków księżniczka nie miała już na sobie koszuli, więc Erestor wykorzystał to i ponownie zaczął pieścić jej piersi przy pomocy swoich dłoni. Spodobało mu się to, jak zaczęła całować go po klatce piersiowej i przy tym schodziła coraz niżej.
Zdziwił się nieco, gdy złotowłosa nagle zatrzymała się przy pasku od jego spodni, jakby nie potrafiła sobie z nim poradzić, w co pół elf wątpił. Po chwili dowiedział się, dlaczego przerwała to, co robiła.
        - Pokażę ci, co i jak, w końcu miałem cię czegoś nauczyć tej nocy - powiedział do złotowłosej i posłał w jej stronę niewielki uśmiech, który, raczej, należał do tych milszych.
        - Jak na razie, radziłaś sobie dość dobrze i myślałem, że nie robisz tego pierwszy raz - dodał po chwili. W pewnym sensie był to komplement, a Erestor miał nadzieję, że w żaden sposób nie urazi tym złotowłosej.
Nie zrobił żadnego kroku do przodu, gdyż pozostawił to dla Niviandi, jak na razie pozwolił jej na to, aby "pokierowała" tym wszystkim.

Re: [Przydrożna karczma i jej okolice] Poszukiwania czas zac

: Śro Mar 04, 2015 10:27 am
autor: Niviandi
Jego uśmiech w połączeniu ze zdaniem buchnął gorącem w sercu Niviandi. Nawet tak prosty gest ze strony najemnika potrafił ją pobudzić, chociaż nie sądziła, że jest w stanie osiągać tak skrajne emocje w sobie, a był to zaledwie jeszcze początek przyjemności. W pewien sposób sam fakt kim jest ciągle na nią działał. Niósł ze sobą dozę niebezpieczeństwa, ale, jak na ironię, przy nim czuła się wyjątkowo bezpiecznie. Była tą jedną z kilku jednostek, którą chciał przyjąć pod swoje ramiona. Po raz kolejny wmawiała sobie swoją wyjątkowość nie zwracając uwagi na to czy rzeczywiście tak jest.
Gdyby nie zaślepiona była podnieceniem, z pewnością obraziła by się za kolejne słowa. Tym razem odebrała je jako czysty komplement. Posłała mu pełny uznania uśmiech, a pasek zupełnie jakby samowolnie się rozbroił. Również już mniej problematycznie pozbyła się dolnej części garderoby mężczyzny na nowo obdarowując go dozą przyjemności jakiej mógłby sobie tylko zażyczyć...
Szczególnie, że nawet nie wiedząc sięgała wiedzy z przeszłości i swojego uprzedniego doświadczenia...