Strona 1 z 8

[Przydrożna karczma i jej okolice] Poszukiwania czas zacząć

: Nie Paź 19, 2014 11:03 pm
autor: Erestor
Nie miał szans na sprzeciw, gdy Niviandi pociągnęła go w swoją stronę, czyli na dół i później z, prawdopodobnie, całą swoją siłą pociągnęła go w stronę wody, która okazała się portalem. Zdziwiło go też to, że dziewczynie udało się zebrać w sobie tyle siły. Nie wiedział tylko po co uczyniła to co uczyniła, przecież ten portal mógł zabrać ich gdziekolwiek, a według niego to lepiej byłoby wrócić na Szlak, zaprowadzić złotowłosą do jakiegoś miasta i później udać się do Mrocznej Doliny, już bez jej towarzystwa- tymczasem był tak jakby na nią skazany. Już wyobrażał sobie problemy jakie idą za tym, że towarzyszyć będzie mu "księżniczka". Oczywiście zamierzał też trochę na nią nakrzyczeć i upomnieć ją w związku z tym, że wbrew jego woli zaciągnęła go do portalu. Jego uwadze nie uszło też to, że mocniej ścisnęła jego dłoń, gdy byli już niemalże przy czymś co wyglądało jak portal. W końcu portal pochłonął ich całych... Nie wiadomo gdzie się przeniosą...

*****************

Otworzył oczy. Zdziwiło go to, że mimo, iż wcześniej byli w wodzie to teraz leżą na trawie i nie są przemoczeni. Leżeli też w dość... dziwnej pozycji, bo Erestor leżał na ziemi, a Niviandi leżała na nim, w dodatku cały czas ściskała jego dłoń. Nie żeby narzekał czy coś, ale przecież nie byli, aż tak blisko siebie. W sumie to może i dobrze, że obudził się pierwszy, bo będzie mógł jakoś się wyśliznąć z jej "objęć" i dopiero wtedy ją obudzić.
Jak pomyślał, tak zrobił. Najpierw, powoli, zdjął ją z siebie i położył obok, na trawie, później powoli rozluźnił uścisk jej dłoni, którym ściskała jego dłoń. Dopiero wtedy wstał, jednak zanim ją obudził to rozejrzał się wokół, aby stwierdzić gdzie są, o ile w ogóle uda mu się to zrobić. Nie był biologiem, geografem czy coś, jednak trochę już żył i podróżował, a pamięć miał dobrą. Wystarczyło mu, że spojrzał w górę- niebo pokrywały chmury, tak że słońce miało utrudniony dostęp do ziemi, a chyba tylko w jednym miejscu tak jest- w Mrocznych Dolinach. Przynajmniej tyle dobrego, że, na szczęście, przenieśli się do miejsca, do którego chciał Erestor, a przynajmniej miał w planach podróż tutaj.

Podszedł do Niviandi i kucnął przy niej, następnie odgarnął jej złote włosy z ucha, odsłonił je i powiedział, nieco przyciszonym głosem:
- Wstawaj, złotowłosa... Mamy coś do przegadania... - o ile go słyszała to dla niej mogło to brzmieć, jakby wyszeptał jej to na ucho. W sumie to ciekaw był też jak Niviandi zareaguje na taką "pobudkę". Nie zmienił pozycji, czyli dalej klęczał obok niej, jedynie zabrał swoją dłoń z jej włosów, a te ponownie zakryły ucho dziewczyny. Zanim zacznie mówić to poczeka na to, aż ona się obudzi.

Re: [Przydrożna karczma i jej okolice] Poszukiwania czas zac

: Pon Paź 20, 2014 12:05 am
autor: Niviandi
Okrągłe kształty i wciągające wiry pobudzały jej nieświadomą wyobraźnię. Powoli nabierały one kształt ciemno turkusowej płaszczyzny, niemalże czarnych głębin, w których wiły się wodorosty a także cienkie i długie listownicowce z pomiędzy których przeplatały się kolorowe istoty na kształt... prawdopodobnie ryb. Pragnęła ich dotknąć chociaż wydawały się być śliskie i oblepione dziwną, przezroczysto-lśniącą powłoką. Dzieliły ją centymetry od swojego celu, jednak droga wręcz psychodelicznie wydłużała się w bezkres. Czuła jak coś umyka się jej z rąk, mimo że nic w nich nie trzymała. Pragnęła sięgnąć głębi jeszcze dalej... Coś błysnęło między cieniami.
"Wstawaj, złotowłosa... Mamy coś do przegadania.." słowa obiły się echem w zamkniętej przestrzeni. Nie rozumiała o co chodzi...
Nagle, gwałtownie pocisnął w jej stronę morski stwór o cienkich, niemiłosiernie ostrych zębiskach gęsto ustawionych obok siebie, często wręcz nakładających się.
Cicho jęknęła odsuwając głowę nieco w bok. Tęczówki powoli odsłaniały się spod powiek próbując wyłapać obecne miejsce. Było ciemno i mrocznie, jeszcze mniej przyjemnie niż w lesie. Tak na prawdę nie wiedziała czy owe miejsce rzeczywiście jest gorsze czy może to jedynie prowizoryczny wygląd. Poza tym cały krajobraz przyozdabiał mieszaniec, zwany przez nią "Pan Śmierć". Idealnie wkomponował się w otoczenie ze swoim wyglądem, a w szczególności krwisto czerwonymi oczami. Widok jednak nie był przez niego wcale ładniejszy.
Mimo to... Na polikach Niviandi zagościł delikatny rumieniec, gdy tylko zebrała siły by oprzeć się na przedramionach. Była nieco zmieszana, ale bardziej przy tym niezadowolona. Chwilę jeszcze tkwiła w tej pozycji i ciszy, która wreszcie pozwoliła jej usiąść. Głowa niemiłosiernie ją bolała, czego przyczyną mógł być portal. Zahaczyła złoty lok o ucho, który dopiero co tknął sam Erestor. Odniosła wrażenie jakby ktoś już ją dotknął w tym miejscu, potrząsnęła jedynie przeczącą głowo uznając to za absurd.
Martwiła się o swoją sukienkę i włosy. Materiał przegrywał walkę z teren, do którego nie został dostosowany, zaś złote loki powoli jakby traciły swój blask i elastyczność, co oczywiście było bzdurą. Jednakże wyczulony punkt syrenki budował w niej mylne wyobrażenia, które nie był obce żadnej kobiecie.
-Co chcesz...-przegadać? -ostatnie słowo wypowiedziała z wyjątkowym niesmakiem. Takie słownictwo nie godziło się jej używać, księżniczce- Powiedz mi lepiej gdzie jesteśmy... jeśli wiesz... W lesie potrafiłeś się odnaleźć więc i może to miejsce w jakikolwiek sposób rozpoznajesz.-rozejrzała się niepewnie po okolicy.

Re: [Przydrożna karczma i jej okolice] Poszukiwania czas zac

: Pon Paź 20, 2014 11:18 am
autor: Erestor
To, że wokół było ciemniej niż normalnie, właśnie dlatego, że promienie słoneczne miały problemy z przebijaniem się przez chmury, w ogóle nie wpływało na wzrok Erestora, bo, tak jak inne mroczne elfy, widział on w ciemności i słabym świetle. Dzięki temu, jego uwadze nie uszedł delikatny rumieniec, który zagościł na twarzy Niviandi, jednak mieszaniec nie wiedział czym był on wywołany. Wydawał mu się, że jego ciało lepiej zniosło podróż przez portal, bo praktycznie nic mu nie było. Owszem, na początku trochę bolała go głowa, jednak dość szybko przestał odczuwać ból w tej części ciała.
- Zanim przejdziemy do tego o czym chcę z tobą porozmawiać to odpowiem na twoje "pytanie" - powiedział do niej. W dalszym ciągu nie zmienił swojej pozycji, więc dalej przykucał obok niej.
- Jesteśmy w Mrocznych Dolinach, nie wiem gdzie konkretniej. Dla mnie to, można powiedzieć, że szczęście, dla ciebie niekoniecznie. Wiesz dlaczego? Bo i tak miałem udać się w podróż właśnie do Mrocznych Dolin, po tym jak wyprowadziłbym cię z lasu i zaprowadził do najbliższego miasta - odpowiedział, zgodnie z tym co przed chwilą powiedział. Teraz miał zamiar przejść do tego, o czym chciał z nią porozmawiać.
- Na początek... Dlaczego, do cholery, wciągnęłaś mnie i siebie w ten portal!? Przecież on mógł zabrać nas gdziekolwiek, nawet w rejony, które nie są zaznaczone na mapie albo w takie, których bym nie znał - na chwilę podniósł głos, głównie dlatego, żeby dać jej jasno do zrozumienia, że nie był i nie jest zadowolony z tego, że pociągnęła go za sobą do tego portalu.
- Druga sprawa: Dla komfortu podróży powinniśmy sprawić ci jakiś bardziej praktyczny strój. Da się jakoś... "uszczuplić" sukienkę, którą masz na sobie? Żeby aż tak nie przeszkadzała ci w poruszaniu się po drogach innych niż szlaki? - zapytał. W końcu to ona bardziej znała się na ubraniach, w których chodzi, więc wolał o to zapytać.
- Wiem, że nie chcesz nałożyć spodni, ale myślę, że będziesz do tego zmuszona. Chyba, że nie będziesz miała nic przeciw temu i wcielę swój wcześniejszy plan w życie. Jedynym miastem jakie kojarzę w Mrocznych Dolinach jest Mauria, i tak bym cię zostawił. Chociaż nie wiem co jest gorsze... siedzenie w Maurii i uważanie na każdy swój krok, przy czym można ufać tylko sobie czy nałożenie spodni i podróż ze mną... - powiedział do niej, a następnie zastanowił się na chwilę. Naprawdę zastanawiał się nad tym co dla "księżniczki" będzie gorszym doświadczeniem z tych dwóch, które wymienił przed chwilą.
- Wiesz, wydaje mi się, że to pierwsze jest gorsze - odparł w końcu.

Re: [Przydrożna karczma i jej okolice] Poszukiwania czas zac

: Wto Paź 21, 2014 5:36 pm
autor: Niviandi
Niviandi rozchyliła swoje pełen usta nabierając powietrza by jednym tchem pouczyć mieszańca, ale... Coś ją powstrzymało. Naburmuszyła policzki w niezadowoleniu składając ręce na klatce piersiowej.
Mauria, Mauria, Mauria... z czymś się jej to kojarzyło. Było to jakieś charakterystyczne miejsce... W intensywnie głębokich oczach zagościł momentalny lęk. Czy to nie Miasto Śmierci? Żywo tańczące kościotrupy, które powinny leżeć w swoich grobach? Miasto wypełnione istotami bezczeszczącymi ludzkim życiem, tym tutaj i tym zza światów. Jednak nie wyższe morale kierowały księżniczką.
Chodzące kości, żywe zwłoki czy też stare rury w postaci czarownic, charakteryzowały się pewnymi cechami, których syrenka nie była w stanie zaakceptować. W ich ciałach, szczególnie zombie, gościła zgraja robali. Dżdżownice z pewnością miał ubaw przechadzając się miedzy kanalikami, w których powinna znaleźć się krew. W żaden jednak sposób nie bawiło to morskiej istoty pochodzącej z wyższych sfer. Na samą myśl odniosła wrażenie, że zawartość żołądka wyjdzie na powierzchnię ,a co by się stało dopiero w tedy gdy ujrzałaby stwory na własne oczy...
W pewien sposób, Erestor miał rację. Dotarł do miejsca którego chciał i był z tego wielce zadowolony, ona zaś... niekoniecznie. Miała nadzieję na znalezienie się w zupełnie innym miejscu, chociaż mniej obrzydliwym, trochę bardziej czystym. Zniżyła swoje wymagania nawet do tego stopnia, by nie koniecznie znaleźć się na jakimś dworku... nawet nie na rynku... gdzieś pod miastem... Ale nie takim!
Ciało zadrżało jej z tych nieprzyjemnych wyobrażeń. Zwróciła głowę w stronę półelfa. Brwi księżniczki ściągnęły się mocno w dół.
-Raz się żyje.-odezwała się wreszcie- I tak byłam skazana na śmierć więc nic nie traciłam. Poza tym tamten okropny las zdawał się pochłaniacz duszę każdego kto tam przybył.-stwierdziła nie kłamiąc, nie miała jednak już sił karcić go za swoje zwroty wobec księżniczki.
Nie wyobrażała sobie nosić spodni. Dlaczego tak uczepił się jej sukienki? Byłą piękna... Nawet pozdzierana koronka, czy porwane przedłużenie dekoltu sięgającego aż ramion, nadal posiadały w sobie delikatną duszę i urok. Nie mogła także pozwolić na to by pozostawił ją samą w Maurii. Niv uznała, że jego mroczna połowa jest wyjątkowo mroczna i bezduszna. Elf bez skrupułów.
Na jej nieszczęście, dość przystojny.
Przyjrzała się jeszcze raz swojej sukni, która stała się ciemniejsza na swych końcach, sprawiając wrażenie, jakby to właśnie Niviandi wyłoniła się z jej wilgotnych ziem mrocznych dolin. Była jak promyczek słońca, walczący o przebicie i uwagę w tak ciemnym i niebezpiecznym miejscu. Skowronek świegoczący między liśćmi, złota rybka na dnie ciemnych wód. Niejeden malarz polował na taki obraz tysiące lat, teraz przemknął mu spod nosa. A tak, stałaby się przedmiotem podziwu i westchnień, którym i tak już była. Krótko mówiąc, nie pasowała tu.
Westchnęła zrezygnowana. Musiała ponownie poświęcić się dla sytuacji, chociaż nie była tego świadoma.
-Jeśli posiadasz sztylet to użycz mi go- jej słowa brzmiały jak zawsze królewsko, a otwartą dłoń niechętnie wysunęła w jego stronę.

Re: [Przydrożna karczma i jej okolice] Poszukiwania czas zac

: Wto Paź 21, 2014 10:50 pm
autor: Erestor
Uśmiechnął się niezauważalnie, gdy Niviandi wspomniała o tym, że las, w którym byli wcześniej zdawał się pochłaniać dusze osób, które w nim były. Wydawało mu się, że dziewczyna chciała powiedzieć coś jeszcze, jednak albo powstrzymała się, albo po prostu nie miała siły, żeby to powiedzieć.
- Naszych dusz ten las nie pochłonął. Ściślej mówiąc to mojej duszy i tak nie udałoby mu się pochłonąć, a twojej nie udało mu się pochłonąć, bo gdy zagrażało ci większe niebezpieczeństwo to los sprawiał, że zawsze byłem w pobliżu - odparł pół elf. Cały czas, swoimi krwistoczerwonymi oczami, patrzył w jej niebieskie oczy.
Po chwili ponownie zmierzył wzrokiem jej sukienkę, która, nie oszukujmy się, była dość zniszczona poprzez te wędrówki i przygody w lesie. Swój wzrok, na chwilę, zatrzymał na piersiach Niviandi, które co prawda nie należały do największych, jednak były dość kształtne i odpowiednio proporcjonalne do jej postury. Ponownie uśmiechnął się do siebie, jednak teraz trochę mniej niezauważalnie, więc gdyby złotowłosa w tej chwili patrzyła na jego twarz i wytężyła wzrok to możliwe, że zauważyła by cień uśmiechu.
Siedzieli tak chwilę w milczeniu, w końcu przerwało je westchnięcie złotowłosej i to co powiedziała po chwili.
- Mam nóż, co prawda mniejszy od sztyletu, jednak tak samo ostry - odparł Erestor i po chwili grzebania w skórzanej torbie wyjął z niej nóż, który podał Niviandi- ostrzem w swoją stronę.
Bez słowa zczął się jej przyglądać- był ciekaw co też chce ona zrobić.

Re: [Przydrożna karczma i jej okolice] Poszukiwania czas zac

: Pią Paź 24, 2014 5:09 pm
autor: Niviandi
Jego słowa, wbrew ich pozornej zwyczajności, były zaskakujace i dość zobowiązujące. Mimo, że przyznał ratowanie dziewczyny z przypadku to jednak słowa wyjęte były z ust bohatera deklarującego sie bronić niewiasty. Nie odzywał się do niej w należyty sposób, nie traktował jak królewnę a w dodatku szantażował ciagłymi wyborami, które musiała natychmiastowo podejmować, a jednak było w nim coś ujmującego... Trzeba było przyznać, że miał coś z czlowieka i mrocznego elfa, szczególnie te dylematy do podrzucania go w tym utwierdzają!
Chciała mu odpowiedzieć, nieśmiało i pełna zakłopotania, ale jej uwadze nie uszedł wzrok mieszańca. Powędrowała za nim docierając do celu, czyli swoich piersi.
-Oh! - westchnęła zdezorientowana zasłaniając drobnymi dłońmi dekold. -Przestań tak wciskać wzrok gdzie nie trzeba! -skarciła go oburzona zachowaniem mężczyzny. Niviandi nie była obeznana w miłosnych wątkach, a przynajmniej brak pamięci na to wskazywał, dlatego zamiast zachować się jak prawdziwa królowa obrała drogę mniej elokwentną. Potężny rumieniec oblał jej twarz, obróciła więc twarz w przeciwna do niego stronę by przeczekać chwilę swojej uległości.
Chwyciła drżącą dłonią sztylet i obróciła się ukosem do mieszańca. Rozcięła suknie do wysokości kolan, uwiązałakilka supłów po czym umocowała je dodatkowo "nitką" z włosów. Utworzyła z nich spodnie, tak zaane alladynki.
-Proszę- zaczęła w złości, ale w jej głosie nadal można było usłyszeć zakłopotanie. -Jesteś zadowolony?- wstała ukazując swoje dzieło. Na jej twarzy tkwiły jeszcze pozostałości po zaczerwienieniu.

Re: [Przydrożna karczma i jej okolice] Poszukiwania czas zac

: Pią Paź 24, 2014 7:20 pm
autor: Erestor
Domyślił się, że uwadze złotowłosej nie ujdzie to, że wzrok pół elfa na dłuższą chwilę zatrzymał się na jej piersiach, zresztą... Erestor nawet nie starał się ukrywać tego gdzie patrzy, więc, w sumie, dziwnym byłoby to, gdyby Niviandi tego nie zauważyła. Jednak, zanim zauważyła to, że przygląda się jej piersiom to chyba chciała odpowiedzieć na coś innego.
- Przepraszam - odparł. Dość szczerze, więc w tym momencie jej nie okłamywał.
- Trudno było opanować wzrok i nie spojrzeć - dodał po chwili, a na jego twarzy, na chwilę, pojawiło się coś w rodzaju cienia uśmiechu. Co prawda piersi złotowłosej nie były jakoś szczególnie duże, jednak proporcjonalne do jej sylwetki i chyba dzięki temu były miłym widokiem dla męskiego oka- to i tak przyznał już wcześniej, a raczej przed chwilą, gdy pierwszy raz, dłużej, spojrzał na jej dekolt.
Miał dobry wzrok, więc nie jego uwadze nie uszło to, że mimo wszystko to twarz Niviandi pokryła się rumieńcem i to dość dobrze widocznym. Ponownie się uśmiechnął, a zrobił to w momencie, gdy dziewczyna odwróciła twarz.
Po jakimś czasie, w końcu, przystąpiła do tego co chciała zrobić przy pomocy noża. Erestor na początku przyglądał się temu z zaciekawieniem, jednak później patrzył już normalnie, bo po prostu domyślił się co też chce zrobić złotowłosa.
- Powiedzmy... Natomiast widzę, że ty nie jesteś zadowolona, w sumie to się temu nie dziwię, jednak zrozum, że w takim stroju będzie ci lepiej podróżować - odparł patrząc jej w oczy.
- Powoli się ściemnia i myślę, że dobrze byłoby się ruszyć i poszukać jakiejś przydrożnej karczmy. Od razu mówię, że przydrożne karczmy nie są luksusowe i pewnie niezbyt ci się to spodoba, jednak lepsze to niż spanie w lesie, czy coś. O ile w ogóle uda nam się znaleźć taką karczmę... - powiedział po chwili. Następnie spojrzał na nóż, który dał Niviandi i wystawił swoją dłoń w jej stronę.
- Myślę, że możesz już oddać mi mój nóż - odparł.

Re: [Przydrożna karczma i jej okolice] Poszukiwania czas zac

: Sob Paź 25, 2014 7:38 pm
autor: Niviandi
Przeprosiny na swój sposób przyniosły ulgę księżniczce, ale nie na długo, ponieważ kolejne zdanie wzbudziło w niej oburzenie. W głębi duszy syrenki, przyjemnie było to usłyszeć. Na swojej drodze spotykała wielu mężczyzn, ale oni starali się komplementować nieco... mniej bezpośrednio. Uważali na to co wypowiadają, analizowali każde zdanie, bo każde z nich niosło za sobą konsekwencje. Nie chcieli spłoszyć złotowłosej, wręcz przeciwnie. Pragnęli by to ona stąpała bosymi stopami po ich dworku. Erestor zdawał się lubować w innych praktykach.
-Oczywiście, że nie jestem! -machnęła ręką ścinając jedynie powietrze- Jakże bym mogła?!- spytała nerwowo.
Noc rzeczywiście zbliżała się wielkimi krokami. Fakt, że mogło być tu jeszcze ciemniej zadziwił Niviandii, ale wolała nie sprawdzać jak bardzo to miejsce jest w stanie pochłonąć czerń. Przyłożyła dłoń do ciała, tuż między obojczyki, starając się uspokoić. Kilka głębszych wdechów i wydechów jej w tym pomogło.
-Dobrze-zaczęła na nowo próbę nawiązania porozumienia- Opuśćmy to fatalne miejsce... Chociaż przewiduję, żem nie trafimy do lepszego, aczkolwiek... bezpieczniejszego. Jeżeli takowe istnieje w Upiornych Dolinach. -ostatnie zdanie ujęła w przekąsie.
Chciała ująć w dłonie suknie, ale napotkała jedynie opór mocnych związań, które nie pozwoliły na tego typu gest. Westchnęła w delikatnej irytacji. Wysunęła w jego stronę nóż, rękojeść oczywiście trzymała ona.
-Prowadź więc nim jeszcze rzekniesz coś równie przekraczającego granice, co ludzka wyobraźnia rzeczywistość.

Re: [Przydrożna karczma i jej okolice] Poszukiwania czas zac

: Sob Paź 25, 2014 11:02 pm
autor: Erestor
Nie musiała upewniać go w tym, że nie jest zadowolona z tego, że musiała stworzyć spodnie ze swojej sukni, jednak zrobiła to i temu wszystkiemu towarzyszył podniesiony głos Niviandi, czyli po prostu tak jakby wykrzyczała to.
- Ale nie musisz się niepotrzebnie unosić - odparł dość spokojnym tonem głosu. Po prawdzie to w ogóle nie ruszyło go to co powiedziała złotowłosa przy pomocy podniesionego głosu.
- Później, możliwe, że, podziękujesz mi za to - dodał po chwili.
Poczekał, aż dziewczyna się uspokoi, weźmie kilka głębszych wdechów i wydechów, i tak dalej. Po niedługiej chwili była już chyba dostatecznie uspokojona, bo zaczęła mówić.
- Prawdę mówiąc to nigdzie nie jest bezpiecznie- po prostu w niektórych miejscach jest mniej niebezpiecznie niż w innych - powiedział do złotowłosej. Podejrzewał, że trzeba będzie też znaleźć coś z górnej części ubrania, żeby było jej trochę cieplej, w trakcie podróży czy coś.
Ujął ostrze noża w dłoń, a drugą dłonią sięgnął do dłoni Niviandi, aby zdjąć ją z rękojeści noża. Nie za szybko zdjął każdy z jej placów z rękojeści noża, na koniec musnął jej dłoń swoją dłonią, przez przypadek, i zabrał broń, bo przecież można tak nazwać nóż. Następnie schował go do torby, wstał i wyciągnął dłoń w stronę złotowłosej, aby pomóc jej we wstaniu.
- Myślę, że najpierw najlepiej byłoby znaleźć jakąś drogę lub szlak. Następnie poszlibyśmy wzdłuż tej drogi, aż w końcu trafimy na jakąś przydrożną karczmę i w tej karczmie byśmy przenocowali. Co ty na to? - na koniec wypowiedzi zadał pytanie.
Po tym jak pomógł jej wstać to jeszcze raz obejrzał się wokół siebie i ruszył w stronę, od której było widać, że las "kurczy się", czyli stopniowo jego powierzchnię porasta mniej drzew i tak dalej, możliwe, że tak trafią na drogę.
- Skoro mamy razem podróżować to może opowiesz mi coś o sobie? - zaproponował.

Re: [Przydrożna karczma i jej okolice] Poszukiwania czas zac

: Nie Paź 26, 2014 11:21 am
autor: Niviandi
Czuła się trochę lepiej gdy sobie tak pokrzyczała, ale nadal nie odpowiadały jej warunki ich "ugody". No cóż, musiała pogodzić się z tym co ma, bo czasem lepiej jest mieć cokolwiek niż nic - czego kompletnie nasza księżniczka nie pojmowała. Nigdy nie będzie zadowolona tylko z "czegoś", pragnęła konkretnych rzeczy/sytuacji i tak miało być, nie zawsze jednak było więc wpadała w szał, złość a czasem nawet histerie.
Wiadomość o "bezpieczeństwie" tego miejsca wcale jej nie pocieszyła. Póki co, nie przypominało to pożerającego dusze lasu więc czuła się mimo wszystko bezpieczniej. Nie doświadczyła jeszcze upiorności tego miejsca.
Powietrze, którym się zaciągnęła, chętnie powędrowało do płuc, ale nie wypuściło z siebie dwutlenku węgla. Wstrzymała oddech w momencie "odklejania" jej palcy z rękojeści. Czas na chwilę zwolnił, a małe świszczące robaczki nadały melodii otoczeniu,nieświadomą ich obecności Niviandi, wprowadzając ją tym samym w dziwny, chwilowy jakby trans.
Jeszcze nie wybudzona dokładnie ze snu, przyjęła z chęcią jego pomoc. Otrzepała prowizorycznie swoje nowo zaprojektowane spodnie, po czym w ślad za nim rozejrzała się po okolicy. Szła tuż obok niego.
-Opowiedzieć coś o sobie?...
Spytała nieco nerwowo. Co mogła o sobie opowiedzieć? Jaką historię?
-Cóż...-zaczęła- Jak już wiesz, jestem księżniczką-przyłożyła po królewsku dłoń do klatki piersiowej, a drugą równie delikatnym gestem wysunęła nieco w przód, chcąc przedstawić swoją postać-Tylko, że... zaginęłam... A może to mi zamek rozproszył się niczym przepędzona zmora?-spuściła głowę, za nią powędrowały i ręce-Wierzę w to, że gdzieś się znajduje, że mnie szukają. Który lud pozostawiłby swoją księżniczkę na pastwę losu? Jedynie diabły bądź demony, to okrutne stworzenia. Ludzie mają w sobie jeszcze krzty człowieczeństwa, chociaż mogłaby ich zabić chciwość...-doszło do nieprzyjemnych potwierdzeń, popadając w jeszcze większą rezygnację. Mimo to, jej niebieska barwa oczu wykazywała upartość i waleczność o swój zamek- Dość gadania na tego typu tematy. Lepiej wspomnij o sobie najemniku. Jeno pewnie masz ciekawsze historie do zdradzenia.

Re: [Przydrożna karczma i jej okolice] Poszukiwania czas zac

: Nie Paź 26, 2014 12:46 pm
autor: Erestor
Z każdą chwilą niebo zdawało się pokrywać coraz większą warstwą chmur, które, zdawać się mogło, ciemniały i sprawiały, że na dole, pod nimi, jest jeszcze ciemniej, niż powinno być o tej porze dnia. Promienie słoneczne znikały między chmurami, jednak sprawne oko mogło je dojrzeć, jak praktycznie bezskutecznie próbują przedrzeć się przez chmury i dotrzeć do ziemi, po której szli teraz Erestor i Niviandi.
Nie przeszkadzało mu to, że złotowłosa szła obok niego, w końcu tak będzie im się lepiej rozmawiało. Co więcej, dostosował nawet tempo marszu do tego, którym szła dziewczyna.
Spojrzał na nią, gdy zaczęła opowiadać mu coś o sobie i posłuchał. Dowiedział się kilku konkretów, jednak i tak nie opowiedziała mu specjalnie dużo na swój temat, więc on postanowił, że również tego nie zrobi i udzieli jej raptem kilku informacji o sobie, mimo że mógłby powiedzieć jej dość sporo- podejrzewał, że ona też mogłaby to zrobić, ale nie zrobiła. Możliwe, że dlatego, że znają się dość krótko. Mimo wszystko, to Erestor niezbyt lubił opowiadać o sobie.
- Jestem mieszańcem; w moich żyłach płynie krew mrocznych elfów zmieszania z krwią ludzką. Czasami żałuję, że nie jestem pełnokrwistym mrocznym elfem. Nie mam już rodziny- matka zmarła śmiercią naturalną, a ojca zabili mi jacyś najemnicy, na których zresztą nie tak dawno się zemściłem. Nie pochodzę z żadnej rodziny szlacheckiej czy coś w tym stylu. I nie jest też tajemnicą to, że mam o wiele więcej lat, niż wskazywałby na to mój wygląd – sto sześćdziesiąt sześć, tyle sobie liczę aktualnie - powiedział jej zaledwie kilka faktów na temat swojej osoby, tak jak zrobiła to ona. Spojrzał na nią nieco pytającym wzrokiem, który "pytał", czy Niviandi ma do niego jakieś pytanie odnośnie tego, co przed chwilą powiedział lub odnośnie jego życia.

Re: [Przydrożna karczma i jej okolice] Poszukiwania czas zac

: Pon Paź 27, 2014 10:05 pm
autor: Niviandi
-Czemuż to żałujesz?-spytała niemalże momentalnie po zakończeniu wypowiedzi mieszańca- Masz co przeciwko ludziom?
Teren wydawał się niezgrabny, z wieloma przeszkodami. Mimo, że syrenka poruszała się z niezwykłą zgrabnością, wręcz każdy krok rozpraszał wokół siebie kojącą melodie, to nie była w stanie poradzić sobie z drogą, którą przemierzała. Podłoże to na zmianę wypełniało się wilgocią, przybierało odpowiednią formę, czyli prostą, bez wybrzuszeń i na nowo usychało sprawiając, że podróż stała się łatwiejsza i szybsza. Także i pod stopami mieszańca ziemia formowała się pod jej kaprys, nie była jednak pewna czy sobie tego ów towarzysz życzy.
-Nie winnam tego mówić... -zaczęła na nowo temat- ...aczkolwiek zazdroszczę Ci.-przyznała się do grzechu, do swojej małej słabości, co było w jej wydaniu dość zaskakujące- Zazdroszczę Ci tożsamości.

Re: [Przydrożna karczma i jej okolice] Poszukiwania czas zac

: Pon Paź 27, 2014 11:22 pm
autor: Erestor
- Nie, nie mam niczego przeciwko ludziom. Bardziej chodziło mi o to, że jestem inaczej traktowany przez pełnokrwiste mroczne elfy. Ogólnie to elfy w jakiś sposób chyba potrafią wyczuć, że dany elf, na przykład, nie jest pełnokrwisty tylko w jego żyłach płynie zmieszana krew. Ludzie nie zwracają na to uwagi, bo nie potrafią wyczuć tego tak jak inne elfy - wytłumaczył Niviandi.
Jego ojciec, a wcześniej ojciec jego ojca i tak dalej, od zawsze mieli wpajane coś takiego, że lepiej zachowywać się po swojemu, a nie tak jak większość mrocznych elfów, dlatego jego rodzina od iluś tam pokoleń żyje przy granicy Królestwa Mroczych Elfów i Alaranii, jednak po stronie Alaranii.
- Mój wygląd bardziej na myśl przywodzi to, że jestem mrocznym elfem i większość osób, które spotykam właśnie tak mnie traktuje, ale nie elfy- zwłaszcza mroczne - dodał po chwili. Nie tak dawno na swojej drodze spotkał mroczną elfkę, która po prostu wyczuła, że Erestor nie jest pełnoprawnym morcznym elfem.
Pół elf miał dziwne wrażenie, że ziemia pod jego stopami formuje się tak, żeby Erestorowi było lepiej po niej iść. Możliwe, że miał takie wrażenie przez to, że ziemia była dość wilgotna. Ostatecznie postanowił się tym nieszczególnie zadręczać.
- Dlaczego zazdrościsz mi tożsamości? Nie wiem czy jest czego zazdrościć... Mogłabyś rozwinąć tą myśl? - zapytał. Drugie pytanie było też lekką propozycją, głównie dlatego, że mieszaniec ciekaw był tego o cóż chodzi złotowłosej z tym, że mu zazdrości.

Re: [Przydrożna karczma i jej okolice] Poszukiwania czas zac

: Śro Paź 29, 2014 10:58 pm
autor: Niviandi
-Hm...
Z początku spoglądała na swojego towarzysza, ale jej głośne wyrażenie zamyślenia pokierowało jej głowę przed siebie. Przez dłuższą chwilę się jeszcze nie odzywała.
-Cóż... to trochę jak z królewską krwią. Też nikt nie chce posadzić na tronie dziecka z cudzego łoża, tak samo najwidoczniej robią mroczne elfy.-zaczęła ze swoim charakterystycznym zarozumiałym głosem- Dziwnie jest się wstawiać w Twojej sytuacji.-przyznała-Inaczej jest przynależeć w pełni, a inaczej gdy jest się tylko cząstką czyjegoś świata, nie mając w tym swojego. Szczerze powiedziawszy, nigdy wcześniej nie było mi dane spotkać się z kimś takim i odczuć w sobie dziwną potrzebę bronienia takiej osoby w takim niekomfortowym zjawisku.
Wilgoć z gleby unosiła się w powietrzu. Niviandi czuła się z tym zdecydowanie lepiej. Tłumaczyła to sobie jako nawilżanie ciała czy też płuc...albo czegokolwiek. W takich klimatach zawsze czuła się lepiej, tak po prostu. Powietrze zdawało się być w pełni świeże i muskało swoim przyjemnym, mokrym dotykiem wszelkie przeszkody na swojej drodze, w tym także Niv i Erestora.
-Zazdroszczę bo jakąś masz. Wiesz kim jesteś, wiesz kim byli Twoi rodzice. Wiesz także jakie osoby na swojej drodze spotkałeś, co obdarzyło Cie niezwykłym doświadczeniem. W końcu stąpasz po tych ziemiach sto sześćdziesiąt sześć wiosen. Możesz się czegoś spodziewać, coś przewidywać, rozpoznać jakieś cechy w danym stworzeniu. -chciała rozgadać się niczym katarynka, ale powstrzymała się od dalszego monologu. Mogłaby wymówić jeszcze wiele cech, był to temat rzeka- Nie wszyscy, drogi najemniku, mają to szczęście.
Nie wspomniała w żaden sposób o sobie, nie chciała. Bała się, tak na prawdę był to obcy człowiek. W dodatku najemnik, o ile nie kłamał, a taką opcję również brała pod uwagę. Ona zaś, drobna kruszyna, w jaki sposób potrafiłaby się mu przeciwstawić?

Re: [Przydrożna karczma i jej okolice] Poszukiwania czas zac

: Pią Paź 31, 2014 6:54 pm
autor: Erestor
Nie zwracał uwagi na, prawdopodobnie, charakterystyczny zarozumiały głos Niviandi, a przynajmniej starał się tego nie robić, co przychodziło mu dość łatwo, bo słuchał tego co ona mówi, a nie tego w jaki sposób i jakim głosem to wypowiada.
- Nie musisz mnie bronić, bo potrafię o siebie zadbać... Życie potrafi być naprawdę dobrym nauczycielem, jeżeli chcesz nauczyć się dbanie o siebie i samodzielności - powiedział do złotowłosej. Nie wiedział czy ktoś mówił jej coś podobnego odnośnie życia, jednak podejrzewał, że coś takiego słyszy pierwszy raz, a taka widza jej nie zaszkodzi. Może kiedyś... kiedy ich drogi już dawno się rozejdą to Niviandi będzie musiała zadbać tylko i wyłącznie o samą siebie i możliwe, że wtedy przypomni sobie te słowa.
Poczuł jak powietrze "nawadnia" się, zupełnie jakby za chwilę miał zacząć padać deszcz czy coś, jednak tak się nie stało. Lepiej dla nich, bo ich podróż przebiegnie z mniejszymi kłopotami.
- Masz rację, jednak jest też druga strona tego, że mam jakąś tożsamość, wspomnienia i tak dalej. Wiesz, że jestem najemnikiem i podróżuję, dość sporo, widziałem wiele rzeczy i nie wszystkie były miłe dla oka i dobre... Widziałem dużo strasznych i przerażających rzeczy. Co prawda mój umysł zdążył już do tego przywyknąć, jednak kiedyś to często budziłem się w nocy, bo śniło mi się to co widziałem - odparł. Jakby nie było to znowu opowiedział jej coś na swój temat. Całkiem możliwe, że zrobił to ponieważ, z czasem, jego zaufanie do niej odrobinę wzrosło. Może zbyt pochopnie ją ocenił? Teraz tego nie wykluczał.
- Nie musisz pamiętać o formach "grzecznościowych", przecież jesteśmy na skraju lasu, a nie na jakimś balu w zamku hrabiego czy króla - odparł i nawet uśmiechnął się, aby nie wzięła tego za bardzo do siebie.
- Tak przy okazji... To zdradzisz mi powód, dla którego podróżowałaś z tymi kupcami, których bandyci porwali na Zielonym Szlaku? - zapytał po chwili.

Re: [Przydrożna karczma i jej okolice] Poszukiwania czas zac

: Sob Lis 01, 2014 12:44 am
autor: Niviandi
Samodzielność? Ależ oczywiście, że tak. Jest to rzecz oczywista i jasna, ale nie w momencie, gdy stąpa się po ziemiach śmiertelnego lasu lub na terenie "żywych" kościotrupów. Trudno być samodzielnym bądź niezależnym od kogoś silniejszego, zapewniającego bezpieczeństwo w takich warunkach. Niviandi mimo pozornej pewności siebie nie ujawniała jej podczas walk, a swoje próby obrony uważała za wyjątkowe porażki. Poza tym, bała się ubrudzić ręce w sensie fizycznym jak i moralnym. Nie wyobrażała sobie kogoś uśmiercić, może kiedyś przyłożyła do tego rękę, tego nie wiedziała. Nie było niczego, co mogłaby o sobie powiedzieć.
Fakt faktem, on, mieszaniec, najemnik doskonale sobie radził. Sam. Nie czuła wewnętrznej potrzeby pomagania mu, skoro był aż tak samodzielny. Postanowiła także się o niego nie martwić.
Potrząsnęła przecząco głową.
Dlaczego w ogóle zaczęła się o niego bać? Jest tylko zwykłym najemnikiem, nie należącym do żadnego świata. Jednym z podwładnych, nic nie znaczący dla króla czy arystokracji.
Nie odczuwała także wewnętrznej potrzeby pobierania nauk od życia. Niech się tym zajmą mężczyźni, ona będzie piękną porcelanową ozdobą, która nada im godności i być może miłości. Potrzebuje księcia na białym koniu, będącego jej posłuszny, wiernym i kochającym. Zadba o jej wszystkie potrzeby i jeśli zasłuży to należycie mu się odwdzięczy.
-Dobrze, nie będę.
Zadarła delikatnie drobny nosek oczywiście w typowo rozpieszczony sposób. Słuchała jego słów, a raczej wsłuchała się w jego głos. Był niski, twardy, wyraźny. Każda z tych cech czyniła go męskim.
Nie wyobrażała sobie przeżyć podobnych sytuacji, odbyć tego typu scenariuszy co mieszaniec. Wyobraźnia syrenki w tej kwestii miała wyjątkowe granice. Za dawnego życia, którego nie była świadom, również nie uczestniczyła w pojedynkach, wojnach czy slumsach. Zero zbrodni, jedynie intrygi zaplanowane od A do Z, ale żadnych masowych mordów. Ocean wbrew pozorom to spokojna przystań, choć niebezpieczna dla nieznajomych. Mimo to, nie pamiętała nic z tamtych czasów.
-Pewno nie łatwe życie miałeś... -mruknęła, cicho, by nie zdradzać współczucia ze swojej strony. Pogłaskała dłonią swojego ramienia, chcąc ukryć skrępowanie. Szybko jednak ulotniło się po zwróceniu uwagi na wymowę Niv - Ej! -pomachała groźnie palcem- Wymusiłeś na mnie noszenie spodni, ale mojej wymowy mnie już nie zabronisz. To, że stąpam po nieczystych ziemiach nie jest wystarczającą przyczyną bym zachowała się po barbarzyńsku. Nadal pozostaje księżniczką, choćby i topiąc się w bagnach.
Nie wspomniała także o swoim zdewastowanym wyglądzie, o rozdartej kiecce, niesfornie rozpraszających się boki złotych lokach, czy też o plamach krwi widniejących na jej odzieniu jak i ciele.
-Widzisz, najemniku, w obecnym czasie w Danae nie wzrosło zapotrzebowanie na tkaniny czy też mocne nici. Jak widzisz, elfy to wybredne stworzenia -uśmiechnęła się zgryźliwie, ale słowa jak najbardziej ujęte były w żartobliwym tonie - Towar nie schodził, a mnie już sakiewka złotem nie świeci jak przedto. Wspominałam już, ta suknia drogo mnie kosztowała. I czasu i pieniędzy.-westchnęła spoglądając ukradkiem na swój ubiór- Chciałam skierować się do takich jak Ty.
Ostatnie słowa można było odebrać w dwuznaczny sposób, a Niviandi nie ukrywała swojego dystansu do najemników. Traktowała ich jak kogoś niższego rangą, kogoś gorszego. Taką zasadę jej wpojono.
-Sądziłam, że tam znajdą się klienci. -wywróciła bezradnie niebieskimi oczami- Musiałam przebrnąć przez Zielony Szlak, a sama nie wybieram się w dłuższe podróże. Poza tym sądziłam, że spotkam tam dobrego znajomego, arystokratę. Zawsze z chęcią mnie gościł. -uśmiechnęła się na wspomnienie prezentów jakimi obdarował syrenkę. Chociaż sama nie była świadoma do końca jego zalotów i zamiarów, a były całkiem proste. Któż by nie chciał posiąść tak przepiękniej żony?