Otchłań[Zamek Cieni] Bal urodzinowy.

Cień od wieków zalega nad Krainą Demonów. Ciemność ogarnęła świat zamieszkały przez te tajemne istoty. Jakie to myśli rodzą się w ich głowach, gdy spotykają się na zgromadzeniach demonów w Czarnych Twierdzach? Jakież to plany snuja się w ich umysłach gdy przechadzają się po swych kamiennych domach. Milczące postacie przewijają się bezszelestnie przez ulice mrocznych miast.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

[Zamek Cieni] Bal urodzinowy.

Post autor: Villemo »

Na bal zostali zaproszeni tylko ci, którzy naprawdę na to zasługiwali. Przez lata mieszkania w Otchłani, Villemo zdążyła poznać jej nowych mieszkańców i wybrać spomiędzy nich, tych, którym chciała zaufać. Po tym co stało się z jej matka i starą posiadłością rodziny, większość mieszkańców tej części Otchłani wiedziało, że z Villemo nie należy zadzierać, a wszelkie knowania wokół niej są bardzo szybko rozpoznawane i tłamszone w zarodku. Przez piętnaście lat Moria zdążyła zorganizować sobie całą sieć szpiegów i donosicieli, wiernym tylko jej. Ci, którzy okazywali się zdrajcami bardzo szybko kończyli swój żywot, dlatego nikt nawet nie śmiał oszukiwać Pani Cienistego Dworu. Majątek, który został po Vesperze i jego rodzinie Villemo sukcesywnie pomnażała zwłaszcza dzięki sprzedaży koni, które były jedyne w swoim rodzaju. Nie groziła im bieda, a dzięki twardej ręce i mocnemu charakterowi Villemo, inni mieszkańcy bali się wejść jej w drogę. W ten sposób nemorianka chroniła swoją rodzinę.

W Zamku Cieni od wielu, wielu lat nie było żadnego balu, ani nawet uczy. Owszem, Vi od czasu do czasu chadzała na bale, ale tylko te organizowane przez jej sąsiadów. Jednak tym razem okazja była wyjątkowa. Raia kończyła dwadzieścia trzy lata, a dwa tygodnie po niej Astra miała swoje piętnaste urodziny. Dziewczynki jeszcze o tym nie wiedziały, ale matka miała dla nich z tej okazji wyjątkowy prezent i nie był nim bal, bo o nim wiedziały już od wielu tygodni. Obie były podekscytowane i Viellmo wiedziała, że jest to dla nich wielki dzień, nie spodziewały się jednak, że oprócz hucznego spotkania czeka na nie coś jeszcze.

- Nie, nie. Sama zapieczętuje wszystkie komnaty na dole - aksamitny głos ciemnowłosej nemorianki zabrzmiał wyjątkowo stanowczo.
- Przecież wiesz, że mogę to zrobić - rzekł mężczyzna średniego wzrostu o bujnej, czarnej czuprynie.
- Will, nie. Muszę to sama sprawdzić, inaczej nie da mi to spokoju - rzekła, a Will, tylko kiwnął głową nie zamierzając się z nią sprzeczać. Położył jej tylko dłoń na ramieniu i powiedział:
- Za bardzo się denerwujesz. Nic złego się nie stanie. Straże są dosłownie wszędzie, masz oczy z tyłu głowy, to chyba wystarczy, prawda?
- Prawda... - niechętnie odparła kobieta.
- Idź się przygotować, bal za kilka godzin, zobacz co u dziewczynek, odpręż się, ja zajmę się resztą.
Vi spojrzała na niego z ukosa, po jej lekko zmrużonych oczach widać było, iż kobieta rozważa wszelkie za i przeciw. W końcu, po chwili namysłu ciemnowłosa wyciągnęła przed siebie pęk kluczy.
- Bierz i zrób co trzeba, sprawdź czy wszystko jest zamknięte i zapieczętowane, nie chcę żadnych niespodzianek...
Will tylko pokiwał głową, wziął klucze i odszedł.

Vi stała przy wielkich schodach, prowadzących do górnych komnat i rozglądała się po holu. Wokół kręcili się służący, każdy zajęty swoimi sprawami. Nagle dotarło do niej, że i ona powinna już zacząć się przygotowywać. Will miał rację, za bardzo się przejmowała, przecież nic złego nie miało prawa się stać. Wszystko było dopięte na ostatni guzik...
Awatar użytkownika
Raia
Zbłąkana Dusza
Posty: 6
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Raia »

Tego dnia Raia miała całkiem dobry humor. Od samego rana chodziła z uśmiechem na twarzy, wyglądało to tak, jakby nikt i nic nie był w stanie zepsuć jej humoru.
Dziwnym trafem miała tyle energii, że mogłaby pójść pobiegać, pojeździć konno, poczytać, zebrać zioła, a wszystko to jednocześnie. Czasem miewała takie dni, że bez powodu ogarniała ją radość. Poza tym nie miała na co narzekać.
Raia postanowiła zajrzeć do Astry i może wyciągnąć ją na jakiś spacer. Chyba, że ich mama będzie potrzebowała pomocy, wtedy starsza z sióstr pomoże, a młodszą odprawi do zabawy, zawsze tak robiła, gdy przychodziło wypełniać jakieś obowiązki. Póki Astra była jeszcze nastolatką, miała u siostry taryfę ulgową. Z resztą, Raia zawsze dbała o nią i starała się pomagać w wychowaniu jej jak tylko może. Nie raz bywały też takie momenty, że dziewczynki siadały razem późnym wieczorem, zapalały świeczki i rozmawiały. Pomimo tego, że Astra jest młodsza, Raia zawsze mogła z nią porozmawiać i dlatego nie raz opowiadała jej opowieści o Geraldzie, którego pamiętała i chciała, by tak było już zawsze. Za każdym razem gdy czuła tęsknotę albo chęć zobaczenia ojca czy ojczyma, sięgała po medalion, który dostała w prezencie. Dzięki jego magicznej mocy mogła poczuć obecność tych ważnych dla niej osób, a także obraz wspólnych chwil spędzonych z nimi, nigdy nie zanikał.

Raia dziarskim krokiem zmierzała w stronę komnaty Astry, a gdy zatrzymała się przed drzwiami, postanowiła nie wpadać do pokoju siostry jak prawdziwy huragan, tylko spokojnie zapukała.
- Astra? – zapytała, dając tym samym znak, że to właśnie ona przybyła pod drzwi.
- Jesteś? Idziemy na spacer? – zapytała wesoło. Lubiła spędzać czas z młodszą siostra, może nie jest to częsty widok, ale po przeżyciach jakich doświadczyła wiedziała, że rodzina jest naprawdę ważna. Poza tym, Villemo zadbała o to by w ich małej rodzinie nie było nieporozumień.
Awatar użytkownika
Astra
Zbłąkana Dusza
Posty: 4
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Astra »

        Obudziła się rano i aż skręcało ją w żołądku. Potrzebowała chwili, by zrozumieć, że to towarzyszące jej uczucie, to nie stres, a podekscytowanie. Bal. Już samo to słowo rozbrzmiewało w jej głowie z cichym śpiewem chóru w tle. Było to wydarzenie ważne samo w sobie, niezależnie od tego, jak miało się potoczyć. Długo siedziała na łóżku, po prostu śmiejąc się do siebie.
        Im bardziej zbliżał się wielki bal, tym więcej emocji się w niej kłębiło. Przyglądała się swojej sukni już setki razy, przykładała ją do siebie i obracała się wokół, potykając się o własne stopy. Gdyby mama ją widziała, pewnie aż ścierpłyby jej zęby. W końcu znając dziewczynę i jej podekscytowanie, suknia zaraz mogła mieć kontakt z ogniem, sokiem albo czymkolwiek innym, co zniszczyłoby ją może nie na dobre, ale na pewno na cały dzisiejszy wieczór. A dla Astry oznaczało to właśnie na dobre.
        Postanowiła więc usiąść przy swojej toaletce i robić coś, co sprawiało jej wyjątkową przyjemność. Sięgnęła po szczotkę z naturalnym włosiem i bardzo powoli, kosmyk po kosmyku, przeczesywała jasne włosy. Najbardziej lubiła, gdy robiła to jej siostra lub mama. Kojarzyło się jej to z dzieciństwem i pięknymi, wymyślonymi przez mamę opowieściami, gdy ta czesała jej włosy. Kiedy Raia zaczęła spędzać z nią czas także sama, również ona przejęła rolę mamy. Obie wiedziały, jaką przyjemność sprawia to Astrze. Choć to właśnie jej włosy zdradzały wszystkim w Otchłani, że nie jest pełnej krwi nemorianką, ona była z nich dumna. Czuła, że jest to jej jedyne połączenie z ojcem, którego nigdy nie miała okazji poznać.
Zupełnie nieświadomie zaczęła nucić melodię, którą zapewne musiała usłyszeć gdzieś niedawno. Nie dotarła nawet do połowy swoich włosów, gdy usłyszała pukanie do drzwi i głos siostry. Jeśli już wcześniej była podekscytowana, teraz nie potrafiła usiedzieć przed toaletką. Podbiegła do drzwi i położyła rękę na klamce. Już chciała wyjść do Rai, lecz zorientowała się, że ma na sobie jedynie beżową, nocną koszulę. Nie wiedziała nawet, która godzina, pewnym jednak było, że nie może tak wyjść do ludzi. Szybko otwarła drzwi i wyciągnęła tylko rękę do siostry, szukając jej dłoni.
        - Wchodź, wchodź - rzuciła tylko szybko, wciągając siostrę do pokoju.
        - Czy ty też cieszysz się tak jak ja? Jak myślisz, mogę już ubrać suknię? Widziałaś może gdzieś mamę, muszę spytać, co mam zrobić z włosami... - Mówiła szybko, z ogromną energią w głosie. Dopiero gdy zadała wszystkie pytania, wciąż trzymając Raię za rękę, podbiegła do toaletki, usiadła na swoim miejscu i bez słowa podała siostrze szczotkę. Jej odbicie w lustrze uśmiechnęło się wymownie.
Awatar użytkownika
Raia
Zbłąkana Dusza
Posty: 6
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Raia »

Dziewczyna wcale nie musiała długo czekać nim drzwi do komnaty Astry otworzyły się i blond włosa siostra wciągnęła ją do środka.
- Spokojnie! – zaśmiała się Raia niemal tracąc równowagę.
- Ależ ty masz energię! – powiedziała do siostry i jakby nigdy nic poczochrała ją po głowie, burząc włosy.
- Euforia przez ciebie przemawia. – zrobiła wielkie oczy, gdy została zasypana potokiem słów.
Od razu spojrzała na suknię przygotowaną na bal, który miał odbyć się już całkiem niedługo. Na ustach nemorianki pojawił się wesoły uśmiech, co było oznaką tego, że sukienka była genialna.
- No proszę, będziesz błyszczeć na balu! Ciekawe czy skradniesz czyjeś serce. – zaśmiała się wesoło i spojrzała na Astrę.
- Jest piękna, dobry wybór. – pochwaliła siostrę.
- Mama jest u siebie, jestem tego pewna, jeszcze do niej nie zajrzałam. – odpowiedziała dziewczynie o jasnych włosach.
- Myślę, że możesz je upiąć, ale wyglądasz równie ładnie gdy są rozpuszczone. W końcu mało kto ma takie włosy jak ty! - przesunęła dłonią po włosach siostry. Ona takich nie miała, jej włosy były ciemne, tak jak powinno być, a te, które miała Astra sprawiały, że dziewczyna wyróżniała się w tłumie, a ten spory szczegół przekuła w zaletę i nie dała sobie dokuczać z tego powodu.
Gdy dziewczyna pobiegła do toaletki, Raia ruszyła za nią, doskonale wiedząc co ma robić. Bez wahania wzięła podaną jej szczotkę i zaczęła delikatnie czesać włosy siostry.
- Myślisz, że będzie dużo osób? – zapytała, zerkając na twarz Astry, odbijającą się w lustrze ze zdobioną ramą.
- Ja jeszcze nie wiem co ubiorę, zamiast myśleć o tym, musiałam przyjść do ciebie. Energie mnie rozpiera od samego rana. – zaśmiała się wesoło, nie przestając rozczesywać włosów siostry.
- Nie mogę doczekać się balu! Ciekawe czy będziemy miały z kim tańczyć! - dodała z entuzjazmem.
- Nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam okazję tańczyć na balu… - zamyśliła się na chwilę, ale zaraz potem kontynuowała przerwaną czynność.
- Długie masz te włosy. Hmmm … Może da się je upiąć w jakiś finezyjny kok?
Po dłuższej chwili wesołej rozmowy i rozczesywania włosów Astry, Raia odłożyła szczotkę na toaletce i spojrzała na swoją siostrę.
- Cokolwiek zrobisz, będzie wyglądać ślicznie. Mówię ci. - powiedziała wesoło i przytuliła siostrę.
- Pójdę poszukać mamy, zapytam jaki ma plan, może jest już gotowa i tylko ja paraduję w takim stroju? Jak myślisz? Nada się na bal? - odsunęła się i wykonała kilka obrotów, prezentując się Astrze, po czym roześmiała się wesoło.
- Pójdziesz ze mną sprawdzić jak się sprawy mają?
Awatar użytkownika
Astra
Zbłąkana Dusza
Posty: 4
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Astra »

- Jestem tak podekscytowana, że nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy! - powiedziała w odpowiedzi na zauważony przez siostrę entuzjazm. Było w niej tyle emocji, że aż czuła przyjemne mrowienie w żyłach. Nie umiała ustać w miejscu.
- Prawda, że piękna? - Spojrzała na suknię. - Nie miała sobie równych. Zakochałam się, kiedy tylko na nią spojrzałam.
- To raczej ona skradła moje serce... Mi się raczej nie uda... - powiedziała niepewnie, rumieniąc się przy tym. Miała dziwne przeczucie, że to rozmowy, których nie powinna podejmować. Zdawało jej się to nieadekwatne do jej wieku. Choć starała się być w miarę dojrzała, jeszcze po prostu nie czuła się gotowa. Chociaż...
- Wiesz... Wyobrażam sobie, że będzie naprawdę dużo osób. I wszyscy będą tak pięknie ubrani... I będzie taka piękna muzyka, ach, wiesz jaka. Taka... balowa. - Zaczęła na chwilę nucić coś pod nosem z przymkniętymi oczami. Nic tak jej nie uspokajało, jak czesane włosy.
- Chciałabym, żeby pojawił się tam ktoś specjalny. Chciałabym, żeby ten bal był czymś naprawdę wyjątkowym... - Rozmarzyła się, jak typowa nastolatka, jej myśli uciekły gdzieś bardzo daleko. Dopiero, kiedy Raia ją przytuliła, wróciła w końcu na ziemię. Uśmiechnęła się sama do siebie.
- Cieszę się, że będziesz tam ze mną. I że mama tam będzie. Kiedy mam was, na pewno będzie wyjątkowo. Prawda? - Pytanie było oczywiście retoryczne. Bardziej sama chciała upewnić siebie, że właśnie tak będzie. W głębi serca oprócz podekscytowania, tkwił także mały stres. Kiedy jednak patrzyła na siostrę, nie ubraną nawet w balową suknię, przypomniała sobie czasy, kiedy bale były dla nich jedynie zabawą przed snem. Obie tańczyły wtedy ze sobą, udając, że ich partnerami są przystojni i szanowani mężczyźni, którzy wpatrują się w nie jak w obrazki.
- Przy tobie nie będę wyglądała tak pięknie... - odparła zupełnie bez żalu, raczej ze śmiechem, podtrzymanym do tego żartem siostry. Nigdy nie zazdrościła Rai urody. Raczej ją podziwiała.
- Jeśli ty na bal idziesz tak, to ja pójdę do mamy... tak - odparła, wstając. Miała na sobie dalej tylko koszulę nocną. - Mogę?
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

Vi ubrana była w gruby i ciężki szlafrok z czarnego aksamitu, sięgał on ziemi i przepasany był ciemnozieloną, szeroką szarfą, dzięki czemu sprawiał bardziej wrażenie sukni niż podomki. Na nogi wzuła płaskie, ciemne pantofle ze skóry. Włosy miała rozczesane, lecz rozpuszczone. Czarne, faliste pukle spływały jej po ramionach i wiły się po plecach niczym wodospady czarnego atramentu. Bal miał się zacząć popołudniu i trwać aż do rana, Vi wiedziała, że musi wiele czasu poświęcić na swój wygląd. Słynęła z tego, że zawsze, ale to zawsze wyglądała idealnie. Włosy perfekcyjnie upięte, zaplecione, czy rozpuszczone, zawsze puszyste i lśniące. Jej ubrania również były idealne i dopracowane w każdym szczególe. Zazwyczaj ciemne, czarne, ciemnozielone, purpurowe, bordowe, rzadko nosiła jaśniejsze kolory. Jej ubrania nieskazitelne, z drobnymi, precyzyjnymi haftami, ubarwione drogimi kamieniami, czy koronką sprowadzaną z innych części świata. Biżuteria, którą nosiła była droga i kunsztownie wykonana, nosiła diamenty, rubiny, szafiry, same drogie kamienie szlachetne. Nie robiła tego jednak z próżności, gdyby była sama do szczęścia nie potrzebowałaby tego wszystkiego. Jednak w świecie Otchłani ważny był status, w ten sposób pokazywała swoją wysoką pozycję, tylko tak mogła zdobyć wielki szacunek. Z jej strony była to gra, jedna, wielka rozgrywka w szachy, w której musiała nieustannie trzymać przeciwnika w macie. Takie były prawa tego miejsca, a Vi wiedziała, że by czuć się bezpiecznie i być pewna, że jej córką nic się nie stanie musi być bezwzględna. I taka była, idealna, nieskazitelna i bez skrupułów dla zdrajców i wszystkich tych, którzy chcieli jej zagrozić.

Swoje córki jednak wychowywała w duchu miłości i dobra. Wiedziały, że ich matka nie jest taka na jaką się kreuje, że drzemie w niej wiele miłości i współczucia. A to jak zachowywała się wobec innych nemorian było jedynie maską, którą zdejmowała przy swojej rodzinie. Ona jedna wiedziała, że już niedługo będzie mogła zdjąć ją na dobre...

Villemo powoli ruszyła schodami na górę. Chciała się przygotować, ale najpierw musiała zajrzeć do córek. W końcu one były dzisiaj najważniejsze, choć tak naprawdę dla niej były najważniejsze zawsze. Kochała je ponad swoje życie, były dla niej całym światem. Nigdy nie zapomniała o tym co stało się Rai, o tym, że porwano ją i odebrano na tyle długich miesięcy. O tym ile musiała zrobić by ją odzyskać, kogo musiała zabić, by znów wziąć ją w ramiona. Na szczęście Raia była tak mała, że nie pamiętała tych wydarzeń, za co Villemo była bardzo wdzięczna. Bardzo nie chciała by tamten czas odcisnął piętno na jej małej córeczce. Ani Vi, ani Raia, anie Astra nie miały łatwego startu, dziewczynki nie miały ojca, a Vi nie miała przy sobie ukochanego. Ojciec Rai został zamordowany przez jej matkę, a Gerald zginął zapewne z rąk jakiegoś oprycha. Vi musiała nauczyć się żyć bez mężczyzn, na szczęście miała swoje dwa skarby.

Kiedy znalazła się na drugim piętrze zamku ruszyła do pokoju Astry, znajdował się on przed pokojem Rai, stąd najpierw chciała zajrzeć do pokoju młodszej. Uśmiechnęła się do siebie myśląc o córkach, a na sercu zrobiło jej się cieplej. Jej małe dziewczynki... Tak, były już dorosłe, ale ona ciągle widziała w nich te same dziewczynki, którym jeszcze niedawno zaplatała warkocze, z którymi bawiła się drewnianymi konikami i które tuliła w swoich ramionach. Kiedy znalazła się przy drzwiach pokoju Astry po prostu nacisnęła klamkę i weszła do środka. Była jej matką i nie była zobowiązana do tego by pukać, a dziewczynki były już do tego przyzwyczajone. Na jej ustach pojawił się wielki, szczery uśmiech, zobaczyła bowiem, że z Astrą jest już Raia. Jej małe papużki nierozłączki.
- Więc to tak - odezwała się serdecznie - już siedzicie razem, oj chyba ktoś tu nie mógł spać - powiedziała zaczepnie, witając się z nimi.
Awatar użytkownika
Raia
Zbłąkana Dusza
Posty: 6
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Raia »

Raia roześmiała się wesoło i podeszła do swojej siostry, po czym wzięła ją za dłonie i zaczęła tańczyć z nią niemal po całym pomieszczeniu.
- Nic się nie martw, olśnimy wszystkich, zobaczysz! – zaśmiała się wesoło. Astra snuła swoje marzenia, wyobrażała sobie jak będzie wyglądać bal, tak samo miała Raia. Już zapomniała jak to jest uczestniczyć w takim czymś. Te wszystkie, piękne stroje, kolory, muzyka, a do tego wszystkiego wyśmienite towarzystwo.
- W koszuli nocnej na pewno jest ci do twarzy, mama nie będzie zawiedziona. – powiedziała rozbawiona i pewnie trzymając dłoń Astry, poprowadziła ją tak, by ta zrobiła obrót.
Po tych kilku tanecznych figurach, Raia ukłoniła się ładnie, po czym poprawiła włosy, które opadły jej na policzki.
- Nie będziemy spać całą noc, a rano będą boleć nas nogi, zobaczysz! – powiedziała do siostry, choć wcale nie przerażała jej taka perspektywa. Bal to coś wyjątkowego, na co czeka się z ogromnym entuzjazmem.
Niedługo potem drzwi do pokoju młodszej nemorianki otworzyły się i weszła Villemo.
- Dzień dobry mamo. – uśmiechnęła się wesoło do kobiety.
- Nie możemy doczekać się balu. Widzisz jakie mamy kreacje? – powiedziała ze śmiechem, po czym spojrzała na Astrę, puszczając jej oczko.
- Wybierałyśmy się do ciebie. Chciałyśmy sprawdzić co robisz, potrzebujesz jakiejś pomocy przed balem? – podeszła do mamy i przytuliła ją mocno. Pomimo tego ile miała lat, zawsze lubiła to robić. Jedno przytulenie, a potrafiło naładować ją pozytywną energią, poza tym, mama była dla niej bardzo ważna, dzielnie pełniła rolę opiekunki, przyjaciółki, starała się również zastąpić dziewczynom ojca i wszystkie te funkcje pełniła perfekcyjnie.
- Wyspałaś się? Mam nadzieję, że masz tyle energii co my. – powiedziała wesoło, przyglądając się mamie, która jak zawsze wyglądała nienagannie. Raia była przekonana, że nawet gdyby ubrała jakieś łachmany, nadal byłaby niezwykle piękna.
- Astra pokazała mi suknię, którą włoży na dzisiejszy bal, jest po prostu obłędna!
Awatar użytkownika
Astra
Zbłąkana Dusza
Posty: 4
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Astra »

Astra nie potrafiła powstrzymać śmiechu, kiedy tak tańczyła z siostrą po pokoju. Nie mogła czuć się lepiej. Kiedy przestały biegać tanecznym krokiem po pokoju, dziewczyna nie potrafiła złapać oddechu. Czuła skurcze brzucha od śmiechu i częściowo także z ekscytacji.
- Ach, no po prostu nie potrafię się już doczekać! - praktycznie wykrzyczała śpiewnym głosem.
- Nieważne czy w nocnych koszulach, czy nawet w worku ziemniaki, będzie po prostu cudownie! No... Ale chyba jednak wolałabym się ubrać w coś porządnego. Raczej wypada, nie? - odparła krótko, uśmiechając się do Rai. Czekała już na ten wspomniany przez siostrę ból nóg i nieprzespaną noc. Dawno nic nie było dla niej tak ważne. Nic, oprócz rodziny oczywiście. Tym bardziej cieszyła się, że może ten bal i kolejne, nadchodzące urodziny dzielić właśnie z rodziną.
Kiedy tylko ta myśl pojawiła się w jej głowie, do jej pokoju weszła mama.
- Mama! - krzyknęła dziewczyna odruchowo, jakby znów miała pięć lat. Tym razem jednak nie rzuciła się na nią tak, jak wtedy. Teraz zapewne nie mogłaby już zawiesić się na jej spódnicy i wisieć na niej, jak lalka. Pomimo tego, że niczego nigdy nie musiała udawać przy rodzinie, chciała zachowywać się możliwie dojrzale. Kiedy więc Raia przytuliła się do mamy, Astra spokojnie zaczekała na swoją kolej.
- Suknia! - powtórzyła z podekscytowaniem, odruchowo kierując ręce na twarz, które od razu nabrała rumieńców. Po raz kolejny dzisiejszego poranka wzięła w dłonie przygotowany na bal strój i zakręciła się z nim tak, jak przed zaledwie kilka chwil temu z własną siostrą.
Suknia była w kolorze szlachetnego złota i złamanej bieli. Widać było, jak starannie jest wykonana, uszyta oczywiście na miarę. Gdy Astra na nią patrzyła, nie potrafiła nawet powiedzieć, co podoba jej się najbardziej. Gorset zdobiony był perłami i złotymi nićmi, jaśniejsza spódnica była za to dość obszerna, ale niezbyt falbaniasta. Cała suknia była ozdobna sama w sobie. Astra nosiła zawsze dość delikatną biżuterię, dlatego zależało jej na tym, by w dniu balu mieć na sobie kreację, która zastąpi jej dodatkową ilość błyskotek.
- Tak sobie myślałam, żeby upiąć jakoś włosy, ale zupełnie nie umiem się zdecydować... - powiedziała spoglądając ukradkiem w lustro i jedną ręką układając niezdarnie włosy na różne sposoby.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

Obie nie spały. Nie mogły się już doczekać. Vi mogła się tego domyśleć. Jeszcze nic tak wyjątkowego nie działo się na zamku. Gdyby wiedziały, co czeka je potem, zapewne bal wydawałby się im drobnostką, ale to musiało zostać jeszcze w tajemnicy. Pokazać światu córki... Villemo musiała stanąć przed tym zadaniem z pełną odpowiedzialnością. Pokazać Otchłani rodzinę, to co najbardziej chroniła przez te lata. Do tej pory świat Otchłani rzadko widywał córki Morii. Vi nie chciała by egoiści spaczyli jej dzieci. Sama była świetną aktorką i potrafiła ustawić pionki w grze tak, by zawsze mieć przewagę. Teraz w pewnym sensie musiała się odsłonić. Lecz innego wyjścia nie było, Trzymanie swoich skarbów pod wiecznym kloszem byłoby czymś dużo gorszym. Z resztą już niedługo miały przenieść się w lepsze miejsce. Jednak wcześniej Vi musiała pokazać jaką potęgą włada i jaki wielkim statusem może się poszczycić.

Objęła mocno Raię, pochylając się nad nią i całując w ciemne włosy. Jakby nic się nie zmieniło. Jakby nadal miała przy sobie tą samą małą dziewczynkę sprzed lat. Podniosła wzrok i spojrzała na drugą z córek, nagle dotarło do niej, jak wiele czasu mięło od kiedy jej małe dziewczynki dorosły. Tuliła do siebie już nie dziecko, a dorosłą kobietą, a na przeciw niej stała najpiękniejsza kopia swojego ojca, jaka tylko mogła istnieć. Złote włosy, ten sam uśmiech i ten sam błysk w oczach, choć ich kształt i kolor był identyczny jak u Rai i Villemo, to jednak to co tkwiło w ich wnętrzu było niczym wyjęte z oczu Geralda. Vi uśmiechnęła raz jeszcze. Jedną ręką objęła Raię za ramiona i ruszyła w głąb komnaty. Podprowadziła ją do łóżka i posadziła na nim. Potem podeszła do Astry i objęła ją czule.
- Coś z nimi zrobimy. Nie martw się - puściła dziewczynę i podprowadziła do krzesła stojącego przy toaletce. Kiedy Astra usiadła Villemo wzięła szczotkę i zaczęła czesać jej włosy.
- Chcesz je upiąć kochanie? - zapytała, a ukradkiem spojrzała na Raię i uśmiechnęła się do niej.
Awatar użytkownika
Raia
Zbłąkana Dusza
Posty: 6
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Raia »

- Och, Astro, cokolwiek byś nie zrobiła ze swoimi włosami, będą wyglądać olśniewająco.
Raia cicho westchnęła, z zachwytu. Kiedy ich matka zaczęła czesać kosmyki jej siostry, zdawało jej się, że przelewają się one przez ząbki grzebyka niczym płynne złoto.
Stanęła za swoją matką, przyglądając się w lustrze trzem odbiciom, swoim, swojej siostry i matki. Nawet jeśli to ona dzisiaj miała urodziny, w centrum, jak słońce na powierzchni lśniła Astra. Im dłużej na nie patrzyła, tym bardziej czuła, jak bardzo je kocha. Rosło jej serce. Wiedziała, że dokądkolwiek nie pójdzie, cokolwiek nie zrobi, jeśli będzie z nimi, nic złego nie może się stać. Patrzyła tylko, jak powoli, ze spokojem i finezją Villemo układa włosy Astry w piękne upięcie. Tak bardzo się zamyśliła, że zapomniała o tym, że miała spytać mamę o jej plany.
Spostrzegła, że tylko ona już jest gotowa. Cóż, w końcu tak bardzo nie mogła się doczekać, aż włoży swoją suknię, że nie czekała z tym na wieczór.
- Mamo, jakie masz plany na dzisiaj przed balem? Czy trzeba ci w czymś pomóc?
Raia położyła dłoń na jej ramieniu.
- Ja jestem gotowa, żeby zająć się pałacem, kiedy będę miała jakąś pracę, może przestanę tak bez przerwy myśleć o tym balu!
W rzeczywistości ekscytacja Rai mieszała się ze stresem. Nie wiedziała, co mogłoby pójść nie tak, ale bała się tego, że nastawi się na nie wiadomo jakie cuda, i się zawiedzie. Od jakiegoś czasu zresztą, zwłaszcza kiedy widziała jak bardzo wyrosła jej siostra, zastanawiała się, czy może kiedyś spotka kogoś takiego, jak jej matka... Kogoś, z kim będzie chciała dzielić całe życie, założyć rodzinę, oddać całe swoje serce...
Ocknęła się z zamyślenia, kiedy spostrzegła, że matka skończyła już fryzurę Astry.
- Ooooch, naprawdę, wyglądasz... Wyglądasz nieziemsko! Jesteś piękna jak gwiazda!
Awatar użytkownika
Astra
Zbłąkana Dusza
Posty: 4
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Astra »

Astra jak zwykle po prostu rozpływała się pod wpływem dotyku matki. Mogła zamknąć oczy i skupić się tylko na tym, jak dłonie matki delikatnie, ale wprawnie czeszą jej włosy. Czuła się wtedy, jakby była znowu małą dziewczynką. To była jej mała ucieczka od całego świata. Kiedy się czegoś bała, zawsze wracała do czasów, kiedy ledwo sięgała matce do pasa. Słyszała jej śpiew, słyszała śmiech siostry... Mogłaby nawet przysiąc, że słyszy własne szczęście, choć to pewnie totalnie nieprawdopodobne.
- Hm? - mruknęła wyrwana z zamyślenia. - Ach... Upiąć? Tak, tak! Chciałabym upiąć i... I rozpuścić też!
Brzmiało to, jakby było co najmniej niewykonalne, jednak wiedziała, że jej mama dokona niemożliwego. Sama miała oczywiście jakąś wizję idealnej fryzury, jednak żadnymi słowami nie potrafiłaby tego opisać. Dlatego zdała się na rodzicielkę.
- Ja też mogę w czymś pomóc! Powiedz tylko w czym, a z Raią wszystkiego dopilnujemy - powiedziała, kiedy matka starannie upinała jej włosy. Naprawdę była gotowa pomóc. Choć mówiąc szczerze wizja ostatecznych przygotowań do balu, zakładania sukni i biżuterii, była dla niej dużo bardziej ekscytująca.
Kiedy fryzura była gotowa, Astra aż nie umiała powstrzymać zachwytu. Rzuciła się na mamę i zarzuciła jej ręce w okół szyi.
- Jesteś mistrzynią! Naprawdę! - Ukradkiem spojrzała na siebie w lustrze, jakby wciąż nie mogła uwierzyć w to, co widzi.
- Gwiazda? Ha! Raczej jedna z gwiazd. Nie bądź już taka skromna, zaraz uczeszemy ciebie i zobaczymy, kto tu będzie błyszczał - powiedziała dziewczyna przerywając wypowiedź śmiechem. Była zdecydowanie zbyt głośna i zbyt podekscytowana. Nie mogła jednak powstrzymać emocji.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

Upięcie włosów Astry nie było takie proste, ale tyle lat robiła fryzury swoim córką, że teraz miała w tym niezłą wprawę. Rozpuszczone i spięte jednocześnie... Na początek zrobiła przedziałek na środku głowy córki, boki zaczesała i zaplotła po obu stronach głowy Astry po 3, malutkie warkoczyki, które na koniec spięła z tyłu. Wypuściła kilka krótszych kosmyków przy twarzy. Tak by jasne pukle okalały buzię nemorianki. Część włosów upięła w ładny, okrągły koczek, a część rozpuściła, tak by leżały na plecach dziewczyny. "Rozpuszczone i upięte". Dwa w jednym. Na koniec jeszcze wpięła we włosy córki dwa rzędy perełek, które tworzyły na głowie Astry coś na kształt diademu. Kolejne dwa rzędy pereł znalazły się pod koczkiem, kładąc się niczym piękna girlanda na złotych puklach dziewczyny. Zanim jej córki zaczęły dorastać nie umiała robić takich rzeczy, ale Raia szybko miała długie włosy, więc siłą rzeczy musiała nauczyć się je układać. Zaplatanie nigdy nie stanowiło problemu, ale upięcia już tak. Czas jednak pokazał, że i tego dało się nauczyć.

Z uśmiechem na ustach odsunęła się na krok i przyglądała jak córki wspólnie podziwiają fryzurę Astry. Dzisiaj wszystko jakby działo się w zwolnionym tempie, jakby każda chwila zapisywała się osobną kliszą w pamięci Villemo. To było niezwykłe, podziwiać dwie swoje latorośle, w takim dniu ja ten. Przeniosła wzrok na Raię, która podobno była już gotowa. No tak... jej fryzura pozostawiała wiele do życzenia. Pewnie i była dobrze zrobiona, ale Raia zdołała już ją popsuć. Jak znała córkę, już od godziny pewnie biegała po komnatach bez opamiętania radując się z nadchodzącego balu. Kruczowłosa była zdecydowanie bardziej żywa i charakterna niż Astra.
- Wiesz kochanie, myślę, że chyba trzeba poprawić twoje włosy.
Awatar użytkownika
Raia
Zbłąkana Dusza
Posty: 6
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Raia »

- Tak? Ale ja je dzisiaj rano układałam...
Zerknęła na swoją postać w lustrze. Co z tego, że je upinała, jak totalnie wszystko całkowicie się już rozleciało. Dopiero teraz, kiedy przyjrzała się sobie lepiej zauważyła, że w pośpiechu absolutnie wszystko popsuła. Jej makijaż był rozmazany na powiekach, kosmyki włosów fruwały koło jej głowy, sukienka była pomięta. Wybuchnęła śmiechem
- Tak mamo, zdecydowanie masz rację! Jakbym tak weszła na bal, goście pomyśleliby chyba, że zdążyłam już się bawić kilka godzin!
Z szerokim uśmiechem na twarzy zajęła miejsce Astry i czekała, aż matka zacznie robić cuda z jej włosami. Westchnęła z ekscytacji. Nie miała nigdy cierpliwości do misternych układanek, jakie Villemo zawsze robiła na jej głowie. Przypominała sobie, jak często nieco zdenerwowana mama poprawiała jej po raz setny warkocze, które po zabawie z ojcem niewiarygodnie szybko się rozwalały. Ale teraz tłumiła niecierpliwość, chcąc czerpać przyjemność z każdego momentu, kiedy wszystkie były razem, kiedy było tak pięknie. Poddała się całkowicie dłoniom matki.
- Mamo, poszłabyś z nami do łaźni?
Raia poczuła jakąś ochotę gorącej kąpieli pełnej olejków zapachowych. W zamku na niższych piętrach można było takich zażywać.
- Pomyślałam, że szybko wyrobimy się z tym całym przyjęciem i jego organizacją, wtedy będziesz mogła razem z nami odpocząć! Tak dawno nie miałaś chwili odpoczynku...
Po chwili dodała:
- Zresztą, jak tylko skończysz tę fryzurę, to my cię uczeszemy!

Kiedy jej kochana matka wsunęła ostatnią spinkę w jej czarne włosy, Raia sapnęła z zachwytu.
- Przeszłaś samą siebie...
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

Villemo rozpięła poczochrany koczek Rai. Musiała zacząć wszystko od nowa. Rozczesała jej długie, kruczoczarne pukle, kładąc pasma na plecach dziewczynki. Zrobiła jej przedziałek na prawą stronę głowy i wypuściła lekką grzywkę. Po lewej stronie zaplotła mały warkoczyk przylegający do głowy i przypięła go z tyłu. Wokół niego ułożyła pierścienie z krótszych kosmyków, a dłuższe zostawiła rozpuszczone. Teraz część włosów Rai była spięta w górze, a część rozpuszczona, podobnie jak u Astry. Czarne, długie pukle, kładły się na plecach młodej kobiety, niczym fale po skałach przy wodospadzie.

Nie poszły do łaźni. Było już zbyt późno. Poza tym trzeba było dobrać Rai nową suknię, bo ta, którą założyła rano wyglądała strasznie. Raia pomięła ją do tego stopnia, że nie było już czasu by ją prasować. Na szczęście Villemo zawsze miała coś w zanadrzu. Raia była nieco niższa niż matka, ale mimo to pasowały na nie te same stroje. Służba przyniosła do pokoju dziewczynek piękną, fioletową suknię, które Villemo miała na sobie tylko raz. W związku z urodzinami Vi postanowiła podarować ją teraz swojej córce. Raia oniemiała z zachwytu i uściskała matkę, a potem cała trójka wróciła do przygotowań. Suknia Rai miała intensywny kolor fioletu na myśl przywodziła kwitnące fiołki. Ozdabiały ją złote hafty i lamówki. Miała długie, obszerne rękawy, które w połowie z błyszczącej tkaniny zmieniały się w cieniutki i zwiewny szyfon. Dół rękawów i spódnicy obhaftowano w złote liście. A kwadratowy dekolt zdobiły cztery rzędy pereł, on tych miniaturowych bo te znacznie większe. Na gorsecie wyhaftowano złote lilie, zwrócone głowami do siebie. Wyglądało to tak, jakby kwiaty kłaniały się sobie na powitanie. Jasna skóra Rai i jej kruczoczarne włosy idealnie pasowały do fioletu sukni.

Villemo pomogła ubrać się obu dziewczętom. Potem jeszcze raz poprawiła im fryzury, a na koniec ozdobiła ich twarze lekkim, świeżym makijażem. Potem do komnaty przybyły służki, a Vi zostawiła swoje córki pod ich opieką. Sama również musiała się przegotować. Wróciła do swoich komnat, gdzie czekała na nią Mimi, jej pokojówka. Villemo zrzuciła z siebie szlafrok i poprosiła ją by pomogła jej się ubrać. Potem Mimi upięła jej włosy w misterny kok. Na głowę Villemo nałożyła srebrną tiarę wysadzaną opalizującymi kamieniami. Okazała kolia i długie kolczyki pasowały idealnie do diademu na jej głowie. Suknię miała czerwoną, uszytą z aksamitu, jakby założyła na siebie płatki karminowej róży. Zdobiły ją czarne koronki i szlachetne, czarne perły. Gorset miała mocno zasznurowany, co tylko uwydatniało jej piersi i podkreślało talię. Suknia miała łódkowaty dekolt, tak, że odsłaniała jej ramiona. Opadające rękawy uszyto z czarnej koronki i czerwonego aksamity. U góry były dopasowane i rozszerzały się ku dołowi. Ich brzegi obszyto czarnymi kamyczkami. Każdy brzeg sukni był nimi wykończony. Villemo wybrała czerwień, bo był to kolor przeznaczony dla osób starszych i tych o wysokiej pozycji. Poza tym nie zamierzała tej nocy przyćmić blasku jej córek.

Nim się spostrzegła wybijała już godzina wieczorna, a na zamku zjawili się wszyscy goście. Zapalono milion świec w kryształowych żyrandolach, kandelabrach i kinkietach. Posiadłość lśniła. Ściany i sufity ozdobiono szyfonowymi szarfami w kolorze bieli. Wszędzie stały róże. Białe i różowe. Białe dla Astry, różowe dla Rai. Bukiety tych szlachetnych kwiatów wymieszano z dużymi liliami w tych samych kolorach. Posiadłość pachniała tego dnia tymi właśnie kwiatami. Pod sufitem zawieszono girlandy z białych i bladoróżowych peoni. Villemo będąc jeszcze w swojej komnacie słyszała jak na plac przed dworem zajeżdżają konie i karety.

Gdy przyszedł czas poszła po swoje córki. Obie były bardzo zdenerwowane, ale też szczęśliwe. Villemo zabrała je z komnaty i ruszyła w stronę wielkich, marmurowych schodów. Raia i Astra szły przed nią. Dwie piękne, młode kobiety, po raz pierwszy na salonach. Po raz pierwszy Vi odważyła się pokazać je światu oficjalnie. Lśniły jak dwa diamenty w największej koronie. Obie uśmiechnięte i głowami podniesionymi do góry. Villemo szła za nimi, obserwując reakcję ich i tych, którzy je obserwowali. W tle grała muzyka. Zespół smyczkowy i pianista, wynajęci specjalnie na tą okazję. Wszystko miało być perfekcyjne i takie właśnie było.

Zeszły na bal. Cała trójka. A Villemo zaczęła przedstawiać je możnym. Rozmowy trwały i trwały, lecz wkrótce zaproszono wszystkich na kolację. Przy ogromnym, długim stole zasiedli wszyscy zaproszeni goście, a było ich co niemiara. Nawet Villemo nie widziała dokładnie ilu ich jest, zaproszeniami nie zajmowała się ona, lecz William, wuj Vespera. Owszem, wszystkie przeszły przez jej ręce i wszystkie zostały przez nią zapieczętowane, lecz w tej chwili naprawdę nie wiedziała ilu gości znajduje się we dworze. I właśnie z tego powodu nie miała pojęcia, że wśród nich znajduje się Paygen. Z resztą, nie widziała go ponad dwieście lat i nawet gdyby chciała go odszukać wśród gości nie udałoby się to jej.

Po wystawnej wieczerzy przyszła kolej na prezenty. Dziewczęta wraz z matką przeszły do innej sali by tam odbierać podarki. Jednak, ten który miała dla nich matka był wyjątkowy, a były nimi konie. Czarny, potężny, szlachetny ogier dla Rai i biała, spokojna klacz dla Astry. Najlepsze konie w Otchłani. Wyhodowane z myślą o jej pięknych córkach. Rozdawanie podarków trwało dłuższy czas, lecz kiedy nastąpił tego kres wszyscy zaproszeni goście przeszli do wielkiej sali balowej, gdzie rozpoczęły się tańce. Do tej pory Villemo nie odstępowała córek na krok, lecz kiedy rozpoczął się bal pozwoliła im na nieco swobody. Obserwowała je jednak z daleka. Cały czas mając je na oku. Widziała jak tańczą, jak śmieją się, jak się bawią i była wdzięczna losowi, że je ma. Sama też została porwana do tańca kilka razy. Balowe suknie kręciły się i wirowały. Panowie w pięknych ubraniach prosili panie do tańca. Wszystko układało się idealnie.

Po jednym z takich tańców Villemo wycofała się i stanęła nieco z boku, tuż przy otwartym na oścież balkonie. Przyjemnie chłodne powietrze poruszało jej włosami i chłodziło rozpaloną od tańca skórę. W ręku trzymała srebrny kielich z którego popijała wino. Z uśmiechem na ustach przypatrywała się, jak jej małe dziewczynki brylują w towarzystwie.
Awatar użytkownika
Paygen
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paygen »

- Czy na pewno nie chce pan iść w czymś bardziej... szykownym? - zapytała jedna ze służek Lorda Paygena, pomagając mu dopiąć wypolerowany napierśnik na ostatnie klamry. Widok stroju, jaki mężczyzna wybrał na uroczystość cały czas nie dawał jej spokoju i kobieta zastanawiała się, czy jej pan jest świadomy swojej ciągłej przynależności do klasy arystokratów. Jeśli tak, to za nic nie mogła zrozumieć, czemu na bal ma zamiar pójść w pełnej zbroi, ale nie była od tego, by się dziwić, tylko pomóc mu ze strojem na specjalne okazje. W jego mniemaniu oczywiście.
- Na balu będzie całe mnóstwo szlachetnie urodzonych panów i pań - ciągnęła dalej służka, przypinając czarny płaszcz z herbem posiadłości do jego pelców. - Na pewno nie przekonam pana do zmiany zdania? W ich oczach będzie pan wyglądał śmiesznie.

- Nie dbam o to, jak będę wyglądał w ich oczach - odpowiedział Paygen, przechadzając się po pokoju i zaglądając do ogromnego, zawieszonego na haku lustra. W pełnej zbroi, płaszczu i z przydroczonym mieczem znów wyglądał jak kapitan kawalerii, którym był jeszcze sto lat temu. Jedyna różnica polegała na tym, że sto lat temu nie miał przyprószonej siwizną brody i pierwszych zmarszczek, które powstały przez zmianę trybu życia. Gdyby Paygen został w Otchłani wciąż wyglądałby jak dwudziestolatek, co w sumie nie było takie złe, ale w Otchłani nie mógłby zbudować sobie przyszłości takiej, jakiej chciał.
- Nie będę dopasowywał się do reszty - dodał chwilę później, napierając na wielkie, dębowe drzwi prowadzące na korytarz. Przeszedł nim kilka metrów, wymieniając pozdrowienia ze służbą i strażą, a następnie odbił do ogrodu, gdzie czekał na niego majordomus, niski i barczysty krasnolud o wygolonej głowie i bulwiastym nosie, dzięki któremu jego kryształowe okulary nie spadały za każdym razem, kiedy kichał.

- Pod moją nieobecność - zaczął, wręczając krasnoludowi zapieczętowany list. - Proszę dostosować się do tych poleceń.
- Tak jest - odpowiedział majordomus, z ukłonem przyjmując zwinięty pergamin. - I życzę panu udanej nocy.

Niestery nie było mu dane doczekać odpowiedzi, gdyż Lord Paygen skończył właśnie szeptanie formuły, po której jego ciało otyliły błękitne smugi dymu. Świat wokół niego zaczął wirować, powietrze wibrowało od magii, a ziemia zdawała się drgać. Spoglądając na swój zamek po raz ostatni, mężczyzna zamknął powieki, a gdy znów je otworzył stał przed drzwiami bogatej rezydencji swojej dawnej przyjaciółki Villemo, ściskając w dłoni zaproszenie.

- Lord Paygen - przedstawił się nemorianin, kiedy ujrzał pogodną twarz kamerdynera w zakratowanym okienku drzwi.
- Spóźnił się pan - zakomunikował służący, otwierając przed nim widok na długie, marmurowe schody, zwieńczone łukowatym wejściem, zza którego dobiegała muzyka.
Bez zbędnych słów udał się w jej stronę, by momentalnie utonąć w morzu tańczących par. Przeciskając się między nimi, wzbudzał pierwsze sensacje i ciekawskie spojrzenia arystokratów. Kilka razy porwano go do tańca. Wyperfumowane demonice w obcisłych sukniach lęgły do niego niczym ćmy do ognia. Każda bowiem widziała w nim wysokiego rycerza, a nie przechwalającego się majątkiem szlachcica. Paygenowi nawet to schlebiało. Wśród wszystkich zebranych dopatrzył się dawnych przyjaciół i wrgów i ku jego zdziwieniu to ci drudzy porywali go na krótkie rozmowy.

Z czasem jednak muzyka stała się przytłaczająca, a napierające tłumy zabierały oddech. Chcąc odetchnąć, namorianin przeszedł przez główną salę, wymieniając uprzejmości i grzecznie odmawiając tańca, aź dotarł do drzwi balkonowych, przy których stała wysoka i zniewalająco piękna nemorianka w czerwonej sukni. Jej łagodne rysy zdawały się znajomym widokiem, lecz Paygen nie miał stuprocentowej pewności. Dlatego zauwaźywszy, że wino w niej pucharze znika, sięgnął po nowy i z uśmiechem na ustach podszedł bliżej.
- Czemu taka piękna kobieta stoi i pije sama w tak piękny wieczór?
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

Villemo stała i przyglądała się jak w oddali Raia wiruje w tańcu z przystojnym nemorianinem. Znała go, chłopak był młody i na jego szczęście dobry. Przez cały wieczór Vi pilnowała swoich dziewczynek. Widziała doskonale z kim powinny rozmawiać, a kogo lepiej unikać. Z resztą przez większość czasu była niedaleko i odseparowywała je od mętnych typków. Vi, a raczej William, zaprosił wszystkich, którzy się liczyli i którzy powinni się tu znaleźć. By nikogo nie uradzić było też kilka rodów, za którymi Villemo nie przepadała. Tak czy siak patrzyła właśnie jak jej starsza córka raczy się tańcem. Raia - jej oczko w głowie. Dziecko o które walczyła jak lwica. Kiedy porwała ją babcia i chciała zrobić z niej swojego pionka Vi nie zawahała Vespera, Rai nie pozwoliła po prostu odejść. Ciemnowłosa była tyle starsza od swojej siostry, jednak Villemo powoli już przestawała widzieć między nimi różnice wieku. Raia dorosła i Villemo wiedziała, że jej wygląd nie będzie się już zmieniał przez długie lata. Przypatrywała się właśnie jak jej kruczoczarne włosy falują w tańcu, jak jej fioletowa suknia unosi się i opada, i jak twarz dziewczyny promieniej.

Odszukała wzrokiem drugiej z córek. Astra stała z kilkoma innymi dziewczętami i wyglądała na szczęśliwą. Jej blade lico pokrywały rumieńce. Usta miała malinowe, a oczy błyszczące. Nemorianka nie mogła się nadziwić temu, że jej małe córeczki właśnie dorosły. Nie były już dziećmi, stawały się kobietami. I choć Villemo nie zamierzała jeszcze puszczać ich w szeroki świat, to zdawała sobie sprawę, że pedzej czy później jej gołąbki wyfruną z gniazda.

Z rozmyślań wyrwał ją czyiś głos. Jakiś mężczyzna stanął tuż obok i zagadnął ją.
- Nie jestem sama - odparła z lekkim uśmiechem odwracając się do mężczyzny. Nie poznała go. Był bardzo przystojnym i raczej już sędziwym demonem, patrząc na jego posiwiałą brodę. Nikogo jej nie przypominał, podjęła więc rozmowę bardzo delikatnie.
- Pilnuję moich latorośli - wyrzekła, ruchem głowy pokazując na tańczącą Raię, a potem przenosząc wzrok na Astrę.
- Aż dziw, że jeszcze niedawno śpiewałam im do kołyski.
Zablokowany

Wróć do „Otchłań”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości