Otchłań[Zamek Cieni] Bal urodzinowy.

Cień od wieków zalega nad Krainą Demonów. Ciemność ogarnęła świat zamieszkały przez te tajemne istoty. Jakie to myśli rodzą się w ich głowach, gdy spotykają się na zgromadzeniach demonów w Czarnych Twierdzach? Jakież to plany snuja się w ich umysłach gdy przechadzają się po swych kamiennych domach. Milczące postacie przewijają się bezszelestnie przez ulice mrocznych miast.
Awatar użytkownika
Paygen
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paygen »

- Chyba są dostatecznie duże, by poradzić sobie bez mamy, nie uważa pani? - zagadnął Paygen, podążając wzrokiem po dwóch roześmianych nemoriankach, których wygląd onieśmielał i zatykał wdech w piersi. Obie wyglądały na szczęśliwe i spełnione. Pierwsza z nich, czarnowłosa, ubrana w fioletową suknię, wirowała na parkiecie w ramionach młodego, wysokiego demona. Na jej twarzy malował się szeroki uśmiech, a w oczach lśniły drobne łzy szczęścia, twardo trzymane w ryzach, by nie spłynęły po policzku razem z makijażem. Druga natomiast stała pod ścianą, otoczona koleżankami, z którymi pogrążona była w rozmowie, plotkach i śmiechach. Obserwowała mężczyzn niczym sokół mysz, rozglądając się za godnym jej towarzystwa podczas tańca.
- Jeśli będzie je pani sprawdzać, nigdy się nie nauczą jak ciężkie może być życie - dodał z lekkim uśmiechem, wręczając kobiecie nowy kieliszek i przytykając do ust własny. - Chociaż nie musi pani słuchać rad jakiegoś lorda. Co ja tam wiem o dzieciach.

Następnie Paygen stanął po przeciwległej stronie progu, by lepiej widzieć twarz i oczy swojej rozmówczyni. Były wąskie, barwy ciemnozielonej, jak skąpany w cieniu szmaragd i przyozdobione długimi rzęsami. W swojej czerwonej sukni z licznymi dodatkami wyglądała oszałamiająco, lecz fakt iż stała na uboczu, zamiast chwalić się światu kreacją zastanawiał wielu gości. Nie wyglądała na podpitą, czy chorą. Wręcz przeciwnie. Tryskała chęcią do życia, dlatego mężczyzna postanowił pomóc jej rozerwać się towarzysko.

- Zatańczy pani? - zapytał dość nieoficjalnym tonem, wyciągając w jej stronę pewną, ale chropowatą w dotyku dłoń. - Noc jeszcze młoda, a dziewczynom chyba nic się nie stanie, jeśli zostaną taniec lub dwa bez nadzoru.

To powiedziawszy, wskazał ruchem głowy na parkiet i już miał się wycofać, kiedy wpadł na niego wysoki nemorianin przy tuszy, ze złotym kolczykiem w uchu i długiej, siwej brodzie. Od razu zaczął przepraszać, kłaniając się nisko mężczyznie i jeszcze niżej, kobiecie. Mówił głośno, lekko seplemiąc i z trudem dobierając słowa. Jego gadanina przypominała bardziej paplanie dziecka, ale żadne z nich nie mogło nic na to poradzić.
- Jeszcze raz przepraszam, Lordzie Paygen, panno Villemo - wydukał arystokrata, znikając w tłumie.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

- Są zbyt duże, jak dla mnie. Wolałabym je mieć małe, na kolanach, z zaplecionymi warkoczami – uśmiechnęła się bardziej do siebie niż do swojego towarzysza.
- Oby nigdy nie musiały uczyć się tego, jaki świat jest okrutny. Wystarczy, że inni wiedzą to lepiej. Nie będę wiecznie trzymać ich pod kloszem. Kiedyś wyfruną z gniazda, niczym piękne, dorosłe orlice. Ale jak na razie widzę w nich małe dziewczynki, którymi z resztą zawsze będą w moim sercu. To ich pierwszy bal, pierwsze towarzystwo, pierwszy krok w dorosłość. Nie wypuszczę moich dzieci w świat tak od razu, Piętnaście, czy dwadzieścia pięć lat, to jeszcze zbyt mało, by przekonywać się tym jaki świat potrafi być tragiczny – wyjaśniła. Chwyciła kielich od mężczyzny i upiła spory łyk wina.
- Ale ma lord rację, dziś radzą sobie doskonale beze mnie.

Vi wiedziała, że nie musi trzymać pieczy nad dziewczynkami, przynajmniej nie przez cały czas. Jednak były jej największymi skarbami. Majątek, służba, konie, William, nic nie było dla niej ważniejsze od dziewczynek. I choć były już bardziej pannami niż dziewczynkami. To jednak w sercu Villemo ciągle były szkrabami ledwo dorastającymi do jej kolan.

Vi odwróciła się lekko w stronę swojego rozmówcy by spojrzeć mu w twarz i lepiej się mu przyjrzeć. Spod ładnie i równo przystrzyżonej brody i wąsów, przyprószonych siwizną wyzierała zaskakująco łagodna twarz o lekko matowych, zielonych oczach. Choć oczy akurat wszyscy nemorianie mieli w tym samym kolorze. Przez moment Villemo wpatrywała się w mężczyznę próbując przyporządkować do jego twarzy jakieś nazwisko, lecz nic nie przychodziło jej do głowy. Nie chciała jednak przyznać się do tego, że nie wie z kim ma do czynienia. Jako gospodyni tego wieczoru powinna znać wszystkich gości. Niestety przybyło ich tak wielu, że Vi nie była w stanie zapamiętać ich wszystkich. Niektórych nie widziała od lat i zwyczajnie ich nie poznawała. Niektórzy natomiast byli tak młodzi, że pamiętała ich jeszcze w kołyskach.

Już chciała zgodzić się na taniec i szukała wzorkiem jakieś służki, by oddać jej kielich z winem, jednak w tym momencie wpadł na nią jakiś mężczyzna. Część wina wylało się z kielicha na podłogę. Jedna ze służek zauważyła całą sytuację i już spieszyła z pomocą. Mężczyzna natomiast zaczął przepraszać za swoje niefortunne zachowanie. Vi rozpoznała w nim hrabiego Veltorna. Był pomniejszym szlachcicem, choć nosił tytuł to był jednym z biedniejszych hrabiów. Poza tym średnio rozgarniętym. Villemo zaprosiła go z powodu sympatii do jego żony i córki, która była w podobnym wieku co Raia. Wtem z przeprosin ów hrabiego Vi wychwyciła jedną rzecz, a mianowicie imię jej towarzysza. Paygen?

Nie zwracając uwagi na rozlane wino i przepraszającego Veltorna Villemo spojrzała na swojego towarzysz. Paygen? Czyżby to był ten sam Paygen z którym bawiła się w dzieciństwie? Czy to możliwe, że William go zaprosił? Spojrzała na niego pytająco, ale nie była w stanie nic z siebie wydusić.
Awatar użytkownika
Paygen
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paygen »

- Pani Villemo? - zapytał mężczyzna, równie zdziwiony co ona sama. W jednej chwili cofnął się wspomnieniami do młodzieńczych lat, kiedy biegał po Otchłani w towarzystwie nieco młodszej przyjaciółki, której głowa zawsze była pełna pomysłów. Ich charaktery się uzupełniały, oboje bowiem chcieli czegoś więcej niż z góry narzucony im przez rodziców los. Chcieli być wolni i robić to, na co mieli ochotę. Rozumieli się bez słów, jakby czytali sobie w myślach, byli jednogłośni i nie dało się ich rozerwać żadną siłą. Do czasu kiedy rodzice chłopca uznali Vi za nieodpowiednie towarzystwo i opuścili Otchłań, rozdzielając ich. Tuż przed wyjazdem zdążyli sobie obiecać, że ich przyjaźń przetrwa i kiedyś się odnajdą. Żadne z nich nie spodziewało się jednak, że to "kiedyś" potrwa ponad dwieście piędzięsiąt lat, a ich spotkanie będzie kompletnie przypadkowe i niespodziewanie. Trudno się jednak temu dziwić: obojgu zabroniono się kontaktować aż wszystko pochłonął czas.

- Czy naprawdę stoi przede mną ta mała Vi, która kiedyś podpaliła mi włosy dla zabawy? - zagdnął z uśmiechem Paygen, unosząc niewielką grzywkę, pod którą widniał maleńki ślad po popażeniu. Tak mały, że przeciętny człowiek wziąłby to za opaloną skórę. W rzeczywistości była to najstarsza blizna mężczyzny, z czasów, kiedy jego regeneracja dopiero się rozwijała.
- Czas był dla ciebie wyjątkowo łaskawy, jeśli mogę, łaskawszy niż dla mnie. - dodał po chwili, mierząc ją uważnym spojrzeniem od czubka głowy po umalowane paznokcie u stóp.
Zmieniła się. I to bardzo. Kiedyś byli równego wzrostu, dziś on był o głowę wyższy i trzykrotnie szerszy niż jako nastolatek. Jej sylwetka była szczupła, lecz nie drobna. Kobiece kształty, rysujące się pod materiałem sukni pewnie przykuwały wielu adoratów, ale jak świat długi i szeroki, Paygen domyślał się, że wielu smaliło do niej cholewki na próżno. Dlatego zdziwił się jeszcze raz, spoglądając na dwie młode nemorianki, przechadzajace się właśnie ramie w ramię po parkiecie, obserwujące przyjęcie i grzecznie odpowiadające na zaczepki gości.
- Zdrowie twoich córek - powiedział Paygen, przytykając do ust puchar z winem. - Oby piękno i mądrość po matce nigdy ich nie opuściły.

Następnie mężczyzna postawił go na parapecie i sięgnął do pazuchy płaszcza, z której wyjął zaproszenie. Na złoconym pergaminie widniał herb Zamku Cieni, jego imię i podpis Villemo, złożony chaotycznie i w pośpiechu.
- Czytając zaproszenie cały czas miałem przed oczami nasze nastoletnie wybryki i sądziłem, że spotkam tą samą Vi, z którą się przyjaźniłem. Tym czasem stoi przedemną zupełnie inna osoba - powiedział, szeroko się uśmiechając i pokazując Vi dwa, niewielkie puzdra, obite aksamitem.
- Złote kolczyki dla dziewczyn z okazji urodzin - wyjaśnił, podając je jednej ze służek, która ukłoniła się nisko i zaniosła je do reszty podarków.
Teraz w końcu Paygen mógł dokończyć zamiar i ponownie, tym razem gestem, zaproponowal Villemo wspólny taniec.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

Vi nie mogła w to uwierzyć. Czy to naprawdę był on? W niczym nie przypominał tego chłopca, z którym się bawiła, ani nawet młodzieńca, któremu powierzała sekrety. Zmienił się nie do poznania. Była znacznie wyższy niż zapamiętała i zdecydowanie bardziej mężny. Urósł... raczej dorósł i stał się mężczyzną. Była w absolutnym szoku przyglądając się jego twarzy. Jego rysy stała się ostrzejsze, bardziej wyraźne, męskie. Tylko te oczy. Ciągle podobne do tych, które zapamiętała, w mętnym zielonym kolorze. Te charakterystyczne oczy, tylko one mogły go zdradzić. Gdy przesunął z czoła grzywkę i pokazał jej bliznę zaśmiała się perliście. Taaak, to były czasy. Czasy w których oboje mieli pstro w głowie i myśleli jedynie o zabawie. Vi kiedyś faktycznie podpaliła swojego przyjaciela, ale byli jeszcze dziećmi i mieli w głowie różne szalone pomysły. Nie żeby on był jej dłużny. Kiedyś chcąc zrobić jej psikusa i rzucić w nią gałązką, smagnął ją tak, że rozciął jej skórę na ramieniu. Po niej nie została już żadna blizna. Zupełnie inaczej, niż przy rozcięciach nemoriańskim mieczem. Vi miała powiem inne blizny, na skroni, którą skrzętnie ukrywała pod włosami i na brzuchu, którą akurat łatwo było skryć pod ubraniem. Tak czy inaczej, to był szczęśliwy dzień dla Villemo, spotkała kogoś, kogo darzyła ogromną sympatią i szacunkiem.

- Nie mogę uwierzyć, że to ty. Nawet nie wiedziałam, że przybędziesz. William zajął się częścią zaproszeń. Musiałam nie zwrócić uwagi, kiedy je pieczętowałam.
- Och, przestań, dla ciebie czas był równie łaskawy co dla mnie. Gdybyśmy starzeli się tak jak ludzie, dziś bylibyśmy... - przerwała, w zasadzie nie wiedząc do czego powinna ich porównać.
- Nie mam pojęcia jak byśmy wyglądali – zaśmiała się wesoło.
- Ale na pewno nie tak jak teraz – dodała nadal śmiejąc się z samej siebie.
- Wyglądasz bardzo przystojnie – rzekła na koniec.

Między czasie służka zdążyła już sprzątnąć rozlane wino i przynieść Vi drugi kieliszek, tak więc miała czym wznieść toast za swoje córki.
- Zdrowie – zawtórowała Paygenowi i wypiła łyk wina.
- Naprawdę... wyglądasz niesamowicie. Zupełnie cię nie poznałam. Tylko oczy masz takie same jak kiedyś, cała reszta... cała reszta się zmieiła.

Gdy podał jej puzderka podziękowała skinieniem głowy.
- Dziewczynką na pewno się spodobają, dziękuję, w imieniu swoim i ich – ręką wskazała by podał pudełka służącej, ta odebrała je i położyła wśród innych prezentów. Kiedy podał jej dłoń zapraszając do tańca nie wahała się. Chwyciła ją i pozwoliła się porwać na parkiet.

- Powiedz mi, co u ciebie? Masz żonę? Dzieci? Rodzinę? Gdzie teraz mieszkasz? I jak to się stało, że do tej pory się nie spotkaliśmy.
Awatar użytkownika
Paygen
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paygen »

- Żartujesz? Nigdy nie przepuściłbym takiej okazji - powiedział Paygen, wykonując z Vi pełny, lecz nieco niezgrabny obrót.
Jego umiejętności taneczne nie były ogromne, a sam nemorianin nie miał dużo okazji do ich szlifowania. Królewskie uczty, na których bywał różniły się od tych urządzanych w Otchłani. Przede wszystkim tu jedzono razem, w wielkiej sali przy ogromnym stole, jak równi z równymi, a później udawano się na tańce. W Alarani każdy miał swoje miejsce, przy stole jak i na balu, tak by król przez przypadek nie zatańczył z żoną mniej ważnego hrabiego. Dodatkowo podczas każdej uczty asystowali rycerze, pilnujący gospodarza. W Otchłani każdy umiał bronić się sam, a uczty i bale mogły trwać nawet kilka dni, a nie jak u ludzi kilka godzin. To za mało, by nauczyć się tańczyć, pomijając fakt, że na takie uroczystości zapraszano go tylko po to, by rozmawiać o polityce.

Jako były żołnierz, a obecnie pan ziemski Paygen zobowiązany był wspierać władcę panującego. Mężczyzna miał jednak na tyle poukładane w głowie, że zerwał wszelkie lenna i sam był sobie królem. Teraz to inni musieli liczyć się z jego zdaniem.

- Dziękuję - odpowiedział uśmiechem na jej komplementy. Później jednak spoważniał, kiedy Vi zaczęła wypytywać go o to, jak ułożył sobie życie.
- Kiedy opuściłem Otchłań przykuto mnie do rodzinnej posiadłości w Ostii. Rzadko z niej wychodziłem, wołany na treningi i lekcje finansowe. Zabroniono mi pisać listy do Otchłani, żadnych też nie otrzymywałem. Ale nawet przez chwilę nie przeszło mi przez głowę, żeby zapomnieć o tym, co tutaj było najmilsze.
- Pytasz co u mnie? - powtórzył jej pytanie, grzecznie odsuwając ją od jakiegoś księcia, chcącego porwać Villemo na jeden taniec. - Przez sto piędziesiąt lat służyłem w armii. Najpierw jako jeździec, później kapitan. Wiem, że nemorianie powinni być neutralni, ale nie udało mi się tego trzymać. Po wojnie osiadłem w Ostii, którą musiałem odratować z pożaru. Obecnie w niej mieszkam i zarządzam majątkiem, ale żony i dzieci się nie doczekałem i chyba się już nie doczekam. Do Otchłani przybyłem w celu sprzedania rezydencji swojej matki, ale zaproszenie od ciebie było ważniejsze i oto jestem.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

Paygen może i nie był doskonałym tancerzem, ale z pewnością doskonałym towarzystwem. Vi nie spodziewała się spotkać tutaj kogoś tak bliskiego jej sercu. Owszem, od ich ostatniego spotkania minęły dekady, ale to nic. Nemorianka czuła jakby widzieli się zaledwie wczoraj. Wśród możnych Otchłani nie miała przyjaciół, na pewno nie takich od serca. Owszem „przyjaźniła” się z kim trzeba, a raczej utrzymywała z takimi osobami stosunki pokojowe i dyplomatyczne, jednak prócz córek i Williama nie miała w Otchłani nikogo bliskiego. Paygen zjawił się się tutaj niczym anioł z nieba.

- Więc tak naprawdę to co przeżyłeś zostawiłeś na wojnie – rzekła wracając w jego ramiona z obrotu, który wykonała. Taniec z nim był jak przygoda. Potrafił prowadzić jak mało kto, ale w pewnym momentach, przy trudniejszych figurach to ona przejmowała ster. Innymi słowy uzupełniali się w tańcu. Vi była bardzo przejęta tym spotkaniem. Aż serce zaczęło jej bić szybciej. Przyjazna dusza w taki dzień, w tym miejscu była dla niej jak wybawienie, od zgiełku, hałasu i wymiany sztucznych uprzejmości.
- Nie martw się, mało kto jest tutaj neutralny. Niestety smutna prawda jest taka, że większość opowiada się po stronie raczej zła niż dobra. Mnie też nie udało się zachować neutralności. Stoję w zupełnie innym miejscu i kocham Alaranię. Niestety zostawiłam tam bardzo bolesne wspomnienia. Och, mam ci tyle do opowiedzenia – westchnęła.

- Tak wiele się wydarzyło w moim życiu przez te długie lata. Nic nie jest już takie jak było kiedyś. Jak widzisz dorobiłam się dwóch pięknych córek. Choć już dwa razy owdowiałam – rzekła smutno.
- Dobrze jest mieć kogoś bliskiego, niestety po jego stracie w sercu pozostaje wielki krater, którego nie da się niczym zapełnić. Nie jestem sama, mam Raię i Astrę, kocham je ponad własne życie, ale miłość do dzieci to nie wszystko. Zwłaszcza kiedy wie się, że ciągle w środku tlą się iskierki, których nikt nie zamierza rozpalić.

Oboje posmutnieli. Każde z nich miało za sobą wiele ciężkich chwili. Tańczyli, ale niestety oboje wpadli w kiepski humor. Villemo postanowiła jednak przerwać smutne milczenie. Zrobiła kolejny obrót i kiedy wracała z powrotem do objęć Paygena objęła go mocno za szyję i przytuliła się do niego.

- Tak się cieszę, że tutaj jesteś – szepnęła. Część osób, które przyglądały się ich tańcowi pokiwało z oburzeniem głową. Vill bowiem przekroczyła w ten sposób pewną granicę, której nikt inny nie ważyłby się ruszyć. Ale ona za nic sobie miała miny gości. Odsunęła się od mężczyzny i uśmiechnęła się do niego szeroko pokazując białe zęby.
- Musimy sobie wszystko opowiedzieć.
Awatar użytkownika
Paygen
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paygen »

Taniec z Vi okazał się być doskonalą rozgrzewką dla zastygłych po wojnie mięśni mężczyzny. Kobieta tańczyła z ogromnym entuzjazmem, dała się prowadzić i sama prowadziła, kiedy mu nie szło. Ich oczy spotykały się raz po razie, a towarzyszące temu uśmiechy były szerokie i szczere, a nie jak u większości par wymuszone. W końcu oboje cieszyli się ze spotkania. Grubo ponad dwa wieki rozłąki to dość, by w ich życiu zaszły poważne zmiany, a tęsknota paliła oboje od środka. Oczami wyobraźni Paygen widział, jak Villemo nie wypuści go z zamku, zanim nie odnowią starej znajomości, ale było mu to strasznie na rękę. Kochał Vi jak siostrę, której nie miał i lata spędzone razem w Otchłani na dokazywaniu sobie zbudowały między nimi więź. One i sekrety, które sobie wyjawiali.

- Na wojnie ludzie się zmieniają - westchnął Paygen, łapiąc ją w tali przy jej kolejnym powrocie w jego ramiona. - Ale ja starałem się zachować własne wartości. Nie każdy człowiek, a już na pewno nemorianin może się do tego przyznać. Nie mniej cieszę się, że tamto mam już za sobą. Mogę cieszyć się w pełni życiem.

- Też się cieszę - odparł, odwzajemniając uścisk. Jak widać nie tylko on miał w nosie spojrzenia innych gości. Zwłaszcza, że bardziej zerkali na niego niż na nią. W końcu Vi była w pięknej, czerwonej sukni, a on w pełnej zbroi do zwycięskich parad z mieczem przydroczonym do pasa.
- Skoro tak długo nie mieliśmy okazji porozmawiać, chciałbym zaprosić cię do Alaranii, pokazać kontynent i moją Ostię. No chyba, że coś cię tu trzyma.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

Villemo była bardzo szczęśliwa z powodu tego spotkania. W najśmielszych snach nie spodziewała się, że spotka na tym przyjęciu przyjaciela. Nie miała pojęcia co się z nim działo przez te wszystkie lata. Była teraz tak bardzo zauroczona jego obecnością. Oprócz Williama nie miała tu tak naprawdę nikogo bliskiego. Owszem przyjaźniła się z wieloma osobami, lecz były to przyjaźniej kurtuazyjne. wymieniali ze sobą uprzejmości rozmawiali o polityce i finansach, ale przy tych ludziach Villemo udawała kogoś kim nie była w rzeczywistości. Wśród nemorian uchodziła za niezwykle twardą i silną kobietę, co akurat było prawdą. Jednak jej poglądy polityczne były takie jak akurat jej pasowało. Tak naprawdę nienawidziła wykorzystywania magii w sposób maksymalistyczny, nie wypowiadała się jednak w tej kwestii. Nie mówiła też przy innych nemorianach o Alaranii, a jeśli mówiła to zdawkowo, nie chciała zdradzać się z tym, że kocha to miejsce ponad życie i chce tam wrócić. Uciekła głównie przez to co ją spotkało, uciekła przed wspomnieniami o Geraldzie i graniem w nieznane.

Spojrzała na swojego towarzysza i posmutniała. Wojna musiała być straszna.
- Nie byłam nigdy na wojnie, a przynajmniej nie na takiej jak ty. Nie wcielono mnie do armii, nie walczyłam za króla, za lud, za innych. Ale uwierz mi mam krew na rękach. Tylko, że ja niczego nie żałuję. Ci, których pokonałam zasłużyli sobie na to. Nie wiesz tego, ale Raia nie zawsze była przymnie. Musiałam o nią walczyć z całych siły, z całego serca i z całej duszy - opowiedziała mu tyle ile dało się opowiedzieć w tańcu. Obrócił nią kilka razy, a ona poddała się temu ruchowi. Odchodziła od niego by na powrót stanąć z nim twarzą w twarz. Odbijała, stawała na palcach, obracała się, robiła promenadę i znów lądowała w jego ramionach. Czuła się w nich bezpiecznie. Zaskakująco bezpiecznie i dobrze. Mimo setek lat spędzonych osobno, czuła się tak jakby widzieli się wczoraj. Patrzyła na jego twarz, na jego brodę i wąsa, na jego oczy, lekko matowe, ale których wyraz był pełen ciepła.

- Wiesz... trzymają mnie tu dwie rzeczy. Nie wiem czy będę w stanie je zostawić - mimowolnie odszukała wzrokiem obu córek.
- Ale może to właśnie jest moment by wypuścić pisklęta z gniazda - uśmiechnęła się.
- I tak miałam zamiar wybrać się na kontynent, więc odwiedzenie ciebie będzie dla mnie wielką przyjemnością. Chętnie zobaczę jak mieszkasz, jak żyjesz. Ale będę musiała porozmawiać z moim córkami.
Awatar użytkownika
Paygen
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paygen »

- Będzie to dla mnie zaszczyt - powiedział Paygen, łapiąc Vi w tali i wykonując skłon na zakończenie tańca. Długie, kruczoczarne włosy kobiety opadły kaskadą do tyłu, lecz mężczyzna cały czas czuwał, żeby nie dotknęły podłogi. To ostatnie do czego chciał się przyczynić - zniszczenia ułożonych loków swojej przyjaciółki. Podrywając ją do siebie, bezceremonialnie ucałował jej policzek i odprowadził spowrotem na balkon, ku oburzającym spojrzeniom mijanych gości, którzy zaczęli szeptać i komentować tę dziwną parę.
- To Lord Paygen - mówiła jakaś kobieta, nachylona nad pucharem z czerwonym winem. - Syn tych, co opuścili Otchłań. Dlaczego wrócił?
- Podobno chce sprzedać posiadłość - wtrąciła inna, z wielkim kokiem czarnych włosów, nie tak błyszczących jak u Vi, ale ozdobione wielkimi, złotymi spinkami. - Odwrócił się od nas.
- To zabijaka - Tym razem głos należał do mężczyzny. Był to wysoki i starszy już szlachcic w czerwonej szacie i niebieskim płaszczu, na którym wyhaftowano złotymi nićmi rogi byka. - Służył pod ludźmi i sam dowodził. Patrzcie, jeszcze miał czelność wejść tu z bronią.
- Czemu pani Villemo go toleruje? - padło pytanie z daleka, lecz zaraz potem muzyka rozegrała na nowo i pary arystokratów ponownie zapełniły parkiet, jakby to, że obgadywały swoją gospodynię i jej towarzysza wogóle nie miało miejsca.

Dlatego Paygen odciął się od arystokracji i tego typu balów, ponieważ w jego oczach były nudne i fałszywe. Każdy gość starał się pokazać wyższość nad innymi, kobiety rozmawiały z wymuszonym uśmiechem, a mężczyźni siłą powstrzymywali się od przysłowiowego mordobicia kiedy ich śmiertelny wróg zagadywał ich żony lub kochanki. W Alaranii było podobnie, z tą różnicą, że warstwy wyższe nie rozmawiały z niższymi, ale jednak fałsz przejawiał się wszędzie. Królowie często podawali sobie rękę na zgodę, by dwie minuty później obgadywać się za plecami, a królówe nawet nie udawały, tylko rzucały sobie wściekłe spojrzenia. Tak. Właśnie tego Paygen miał dość i cieszył się, że jedyne bale w Ostii to te na cześć potomków jego licznych poddanych, gdzie wszystko jest prowadzone ze szczerością w sercu. Ale co kraj to obyczaj.

Kiedy razem z Villemo znaleźli się już na balkonie, mężczyzna zadbał o dwa puchary z winem, które postawił na balustradzie i nachylił się, by podziwiać ogród otaczający Zamek Cieni. W rzeczywistości jednak kątem oka zerkal na przyjaciółkę, nie mogąc zrozumieć jak z niesfornego dzieciaka stała się piękną i dorosła kobietą.
- Jutro rano muszę podpisać akt sprzedaży posiadłości - powiedział po chwili milczenia. - Moi ludzie już w tej chwili opróźniają ją z wszystkiego, co cenne i co należy do mnie, dlatego Otchłań chciałbym opuścić przed południem, jeśli tobie to odpowiada.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

Zakończyli taniec w wielkim stylu, przynajmniej tak myślała o tym Villemo. Potem Paygen zaprowadził ją z powrotem na balkoN. Będąc dżentelmenem zadbał też o wino dla nich. Z nemorianami była dziwna historia. Mimo, że nie czuli smaków urządzali sobie wielkie zjazdy i bale z wystawnymi kolacjami. Raczyli się winem, szampanem i innymi trunkami. Tak bardzo chcieli przypominać w tym ludzi, choć tak naprawdę gardzili tą rasą i uważali za gorszą od siebie. Paradoks.

Villemo stanęła przy balustradzie i tak jak przyjaciel spojrzała na ogród. Przed nimi rozciągał się piękny widok. Na środku ogrodu stała wielka fontanna. Jej centrum stanowiła rzeźba kobiety. Postać unosiła ręce nad głowę, a w dłoniach trzymała kosz z kwiatami. Po ciele posągu spływała woda szemrząc cicho. Wokół fontanny znajdował się basen po którym pływały wielkie liście, a na nich nenufary. Do fontanny prowadziły ścieżki wysypane białymi kamyczkami. Wzdłuż nich rosły krzewy róż i peonii. Dalej widać było wąską dróżkę prowadząca do dalszej części ogrodu. Wzdłuż niej w szpalerze dumnie prezentowały się kwitnące malwy. Choć były one uważane za kwiaty pospolite i miały opinię, że sadzone są tylko w wioskach Vi bardzo je lubiła. Z resztą były piękne i za nic sobie miała opinie innych.

Chcesz wyjechać tak szybko? - zdziwiła się i zaniepokoiła. W sercu poczuła ukłucie na myśl, że ich wyjazd nie dojdzie do skutku, ale nie mogła tak po prostu zostawić dziewczynek samych, ani tez wziąć ich ze sobą tak od razu. Musiała je przygotować. Musiała się przygotować.

- Nie dam rady wyjechać tak szybko. Nie jestem na to gotowa. Muszę porozmawiać z córkami, zdecydować czy wziąć je ze sobą, czy też nie. Mam posiadłość w Alaranii, dwór, one o tym nie wiedzą, ale chciałam je tam zabrać, opuścić Otchłań tak jak ty, lecz nie zrobię tego z dnia na dzień. Z resztą to co tu mam, zwłaszcza konie przynoszą nam ogromne dochody i nie mogę tego zaniedbać. Musze sobie wszystko poukładać za nim wyjadę. Czy mogłabym cię odwiedzić za jakiś czas? Kiedy uporządkuje wszystkie sprawy tutaj? Będziesz na mnie czekał?
Awatar użytkownika
Paygen
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paygen »

- Nie chcę - przyznał Paygen, upijając łyk wina, smakującego jak źródlana woda. O ile nemorianin wiedział, jak wogóle smakuje woda. Jego rasa miała wypaczone kubki smakowe, dlatego każda potrawa była dla nich jak łykanie zimnego powietrza. Żuchwa pracuje, ale mózg nie wie o co dokładnie jej chodzi. Dlatego dziwiły go zastawiane jadłem stoły na nemoriańskich przyjęciach.
- Ale jestem zmuszony - dokończył, obserwując jak jedna młoda dziewczyna, zaledwie dwudziestoletnia i zapewne córka jednej ze służek, znika w labiryncie żywopłotów, a jej śladem podąża pełen energi młodzieniec w niebieskim, zamszowym płaszczu. - Zostawiłem Ostię pod opieką najlepszych ludzi, ale wiesz jak jest. Samemu najlepiej się nadzoruje. Rozumiem więc twoje powody i jeszcze raz zapewniam, że będzie mi miło gościć ciebie w moich murach. Z córkami lub bez nich.

Następnie Paygen odwrócił się do wyjścia i już zamierzał postąpić krok naprzód, kiedy zobaczył idącego ku nim szlachcica w czarnym surducie i kalesonach. Na jego twarzy malował się wyraz oburzenia i zniesmaczenia, a kłykcie jego palców pobielały, ściskając drewnianą tubę, w której szeleścił papier. Oddalając wszelke maniery, wyciągnął pergamin i rozłożył go przed mężczyzną, o mało nie strącając jego pucharu z winem.
- W naszej umowie jest jasno, że posiadłość, razem z otaczającym je placem przechodzi w moje ręce - mówił głośno, z typowym dla arystokracji nonszalanckim i przesiąkniętym wyższością tonem. Siwe włosy na jego czaszce zdawały się podrygiwać. - Tym bardziej nie rozumiem, czemu dwudziestu mężczyzn łazi po rezydencji i wynosi wszystkie dobra.


- Sprzedałem panu prawo do ziemi - wyjaśnił Paygen, puszczając oczko do Vi, która zapewne przez ostatnie lata sama bawiła się podobnymi dokumentami. - A w jej skład wchodzi dziesięć łanów pola i ogromny majątek ziemski. W kontrakcie nic nie ma, że poprzedni właściciel, czyli ja, zrzeka się prawa do dóbr do niego należących. Tak więc wszystko, co dla mnie cenne zabieram.
Na twarzy szlachcica wyskoczył blady rumieniec przerażenia, kiedy Paygen podszedł bliżej i chwycił go za klamry surdutu.
- Myślisz, że jestem kretynem? - dodał szeptem, zwarzając by nie wzbudzić zainteresowania i pokazując, gdzie ma arystokratyczne maniery. - Że nie mam w Otchłani zaufanych przyjaciół, którzy donieśli mi, że ktoś planuje kupić posiadłość tylko ze względu na biżuterię, obrazy i meble, które są warte fortunę? Kupiłeś posiadłość, więc ciesz się nią, a skoro przyniosłeś dokument ze sobą, mogę go oficjalnie podpisać.

Następnie Paygen nachylił się nad pergaminem i wyrywając arystokracie pióro, podpisał akt sprzedaży. Posiadłość jego matki nie była dużo warta, zważywszy, że blisko od trzech wieków stała pusta i porastała kurzem. Nie mniej informacja, że Paygen może się jej pozbyć, znakomicie wpłynęła na jego samopoczucie, a kiedy tylko hrabia zniknął, w duchu przeklinając trzysta centarów, które utracił, nemorianin odwrócił się do przyjaciółki i spojrzał na nią rozbawionym i przepraszającym za teatrzyk wzrokiem.
- Jeśli potrzebujesz czasu, zaczekam - powiedział, powoli cofając się do wyjścia. - Spotkajmy się w Ostii kiedy będziesz gotowa. Gdybyś nie mogła trafić, zapytaj pierwszą napotkaną osobę, czy wie, gdzie ona jest. Na pewno ci pomogą.

Ciąg dalszy: Oboje
Zablokowany

Wróć do „Otchłań”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość