Łzy Rapsodii[jeziora i miasto] Wieża Profunda, czyli jak zostać artystą

Z zachodnich szczytów Gór Fellarionu spływają dziesiątki wodospadów. Ich nazwa pochodzi od starożytnej legendy o księżniczce Rapsodii, która zamknięta w magicznej wieży w górach płakała tak długo, że z gór zaczęły spływać liczne wodospady.
Awatar użytkownika
Anat
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anat »

Wzorki okazały się tekstem w jakiś zwariowanym języku, który znała Regola. Na dodatek był zdaje się niepotrzebnie pokomplikowany, brzmiał jakby ułożył to jakiś wędrowny poeta. Potem czarodziejka zaczęła macać szkatułkę, aż dziw, że ani elf, ani ona nie zainteresowali się specjalnie nią jakoś wcześniej, Anat i tak nie mogła jej nawet dotknąć - była ze srebra. Po chwili zapytała Maeglina czy ma ją otworzyć, ale nie czekając na odpowiedz uchyliła wieczko. Nic nie ucięło jej głowy, ani nikt na nich, o dziwo, się nie rzucił, słowem nie stało nic co można było zaobserwować gołym okiem.
Wampirzyca najchętniej zajrzałaby przez ramie Regoli, żeby zobaczyć, co znajdowało się w szkatułce, ale wiedziała że raczej się jej to nie uda, czarodziejka była od niej wyższa. Zirytowana swoim niskim wzrostem musiała zaczekać chwile, aż magini wyciągnie zawartość puzderka, by zaspokoić swoją ciekawość.
Regola wyjęła... jajko. Było większe od kurzego, wyglądałoby jak gęsie, gdyby nie fakt, ze było fioletowe(albo czerwone, trudno było określić przy tym świetle) i pokryte czymś w rodzaju łuski. Nie była pewna jakiej zawartości szkatułki się spodziewała , ale na pewno nie jajecznej." Ciekawe czego oczekiwali Maeglin i Regola?"
- Jajko. Żadne zwierze gospodarcze nie byłoby w stanie takiego znieść. - stwierdziła spokojnie.
Maeglin
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Maeglin »

Maeglin ze zdziwieniem przyjął treść wyrytej na powierzchni kamiennego miecza inskrypcji. Prawdę powiedziawszy większość potraktowała by to jako poetycki bełkot jakiegoś obłąkanego wieszcza, jednak dla elfów takie teksty zwykle miały głębsze znaczenie, nawet jeśli ich autorem miał być zauroczony sobą bez pamięci mag. Historie jego ludu były pełne podobnych utworów i przepowiedni, na których ziszczenie wciąż czekali. Nie miał podstaw aby nie wierzyć, że kiedyś w tym miejscu pojawi się ten, którego światło przeniknie mrok serc.
Ich uwaga skierowała się na szkatułkę, którą wcześniej zignorowali. Niestety nim zdążył zareagować na słowa Regoli, ta uchyliła wieko. Elf zacisnął oczy spodziewając się, że czarodziejka nierozważnie uruchomiła jakieś zabezpieczenia, magiczne czy mechaniczne i że odpowiedzialność za jej ewentualną dekapitację spadnie na jego barki. Kiedy jednak nie usłyszał dźwięku upadającego ciała ani choćby krzyku lub jakiegokolwiek innego odgłosu otworzył oczy.
-Wygląda na to, że jeszcze przez jakiś czas moje sumienie da mi zasnąć. - powiedział zbliżając się do czarodziejki i wampirzycy, aby przyjrzeć się zawartości srebrnego pudła.
Zbliżył się jeszcze bardziej aby ujrzeć, że czarodziejka trzyma w dłoniach nic innego jak tylko jajko, choć nie było to jajko zwykłe. Jego wielkość była zbyt duża, aby uznać je za kurze, nie mówiąc już o samym wyglądzie.
-Na smocze chyba za małe. - stwierdził elf - Chociaż w sumie żadnego w życiu nie widziałem. Powiedziałbym raczej, że to jajo bazyliszka albo innej tego typu gadziny...
Przez chwilę przyglądał się jeszcze jaju.
-Powiem szczerze. Jakkolwiek uwielbiam tego typu historii słuchać, to nie jestem pewien czy chciałbym aby po okolicy panoszył się jakiś samozwańczy bohater z przerośniętym jaszczurem zamiast wierzchowca...
Awatar użytkownika
Regola
Szukający Snów
Posty: 184
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Regola »

Regola nie spodziewała się takiego znaleziska, ale jeszcze bardziej nie spodziewała się swojej reakcji. Zamiast strachu czy obrzydzenia z powodu pokrywającej jajko łuski, ogarnęły ją uczucia podobne do matczynych. Czymkolwiek było stworzenie mające wykluć się z jajka, ktoś lub coś skazało je na śmierć, oddzielając od matki lub nawet zabijając ją. "Tylko jakim cudem znalazło się tu"? Niezależnie czy maleństwo okaże się smokiem, morskim potworem ludojadem czy czymkolwiek gorszym, postanowiła że się nim zaopiekuje albo przynajmniej dopilnuje by było bezpieczne.
- Chodź biedactwo, zabierzemy cię stąd - gruchała do jajka, głaszcząc skorupkę.
Wyszli tą samą drogą bez większych trudności. Czarodziejka była ciekawa czy Maeglin nie czuje się zawiedziony, ostatecznie nie dostał skarbu, którego się spodziewał. Wapirzyca natomiast wydawała się obojętna jak zawsze. To była chyba ta irytująca cecha gatunkowa, której nie można w żaden sposób wytłumaczyć. Dopłynęli do brzegu i już mieli zamiar się wysuszyć gdy zauważyli, że ich rzeczy zniknęły razem z końmi. Regola już miała wyrzucić z siebie potok epitetów na złodzieji i zbójców, ale Anat podała jej przyczepiony do drzewa liścik.
Na swe skarby trzeba baczyć!
Może choćby schować raczyć?
Szczęście macie, żem je znalazł
i do wieży zabrał naraz.

Artur
Awatar użytkownika
Anat
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anat »

Gdy już dotrli z powrotem na brzeg i otrząsnęli się z nadmiaru wody, okazało się że ich rzeczy, włącznie z ubraniami Regoli i Maeglina. Czarodziejka wyglądała jakby miała głośno i niecenzuralnie wyrazić swoją opinię na temat osób, które pozwoliły sobie przywłaszczyć jej mienie, więc Anat pośpiesznie podała jej świstek papieru, który zauważyła na drzewie, w miejscu gdzie wcześniej były przywiązane konie.
Gdy Regola przeczytała zawartość karteczki wybuchnęła śmiechem, chociaż gdyby ją ktoś zapytał dlaczego, nie umiałaby odpowiedzieć.
- Szczęście? ... Ten... pożal się boże... poeta... zabrał wszystkie wasze rzeczy... - Chociaż zaczęła mówić gdy już się trochę uspokoiła ale wciąż miała trudności ze złapaniem oddechu. - do jakiejś wieży... o której nie powiedział nam gdzie jest? - Wzięła głęboki wdech i dalej już mówiła płynnie, choć wciąż rozbawiona. - Lepiej módlcie się do dowolnego słuchającego boga czy nawet do Najwyższego, żeby w mieście nie było wielu wież, bo inaczej do zmroku tej konkretnej nie znajdziemy! Spójrzcie na niebo!
Słońce było nisko nad horyzontem, jeszcze nie trwał zachód słońca, ale już ziemie zalewało światło w złocistym kolorze miodu. O ile dobrze oceniała, a w tym akurat miała praktykę, mieli góra dwie godziny zanim si zrobi ciemno, a jeszcze musieli dojść do tego miasta.

Jak tylko dotarli do miasta, stało się jasne że jeżeli elf albo czarodziejka faktycznie się modlili, ich prośby nie zostały wysłuchane - w tym mieście aż roiło się od strzelistych wież. Na dodatek, kiedy mijali kolejne białe i różowe, marmurowe kamieniczki z wielkimi oknami oraz liczne fontanny, wszyscy się na nich gapili. Było nie było musieli wyglądać dość interesująco: Maeglin paradował w samych spodniach; Anat wyglądała jak zmokła kura, gdyż zdecydowanie odmówiła, gdy Regola chciała pomóc jej się osuszyć za pomocą swojej magii, wampirzyca nie bała się złapać kataru, ale za to się bała, że czarodziejka mogłaby, mniej lub bardziej chcący, ją podpalić; zaś Regola była w samych majtkach i bluzce. Do tego zadawało się jej że słyszała kilka kłótni małżeńskich i narzeczeńskich spowodowanych "kreacją" magini.
- To jak? Od której wieży zaczynamy? - zapytała swoich towarzyszy ponownie rozbawiona ich "szczęściem".
Maeglin
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Maeglin »

Maeglin posłał Regoli zdziwione spojrzenie, gdy ta po prostu przygarnęła jajo nieznanej gadziny, jakby był to mały, słodki piesek.
-Z tego będzie problem. - powiedział cicho - Prędzej czy później.
Jaskinię opuszczał nieco rozczarowany. Nie wzbogacili się zbytnio, a jedyne czego doświadczyli to przyjemność podziwiania niezwykłej komnaty. Lepsze to niż nic, choć z pewnością nie pogardziłby kilkoma sztukami złota.
Okazało się jednak, że to nie jaskinia skrywa największą niespodziankę, a miejsce w którym pozostawili swoje rzeczy. W zasadzie ich brak nie powinien być dla nich zaskoczeniem. Sami się o to prosili, zostawiając je bez opieki. Uczciwość zdawała się być zachowaniem obcym znacznej części osób, które stąpały w tych czasach po świecie.
-Żeby to jeszcze miało jakąś wartość. - mruknął elf - No ale skoro chce bawić się w ten sposób, proszę bardzo, potem będzie żałował.

-Za słabo się modliliśmy... - powiedział Maeglin na widok miasta - Było mi zostać jeszcze przez rok w służbie kapłańskiej to może wyszłoby lepiej, a tak...
Ich aparycja wydawała się nie przeszkadzać tak bardzo im samym co mieszkańcom miasta, elf jednak nie zwracał na to uwagi. Bardziej zastanawiał się jak namierzyć sprawcę kradzieży i odzyskać swoje rzeczy.
-Mam wrażenie, że prędzej czy później szanowny Pan Artur sam nas znajdzie. Nie robiłby sobie tyle problemu, jeśli chciałby tylko abyśmy przemaszerowali półnadzy przez ulice miasta.
Awatar użytkownika
Regola
Szukający Snów
Posty: 184
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Regola »

Czarodziejka westchnęła głośno na widok gęsto usianego wieżami miasta. Zdołała ich wysuszyć, oczywiście oprócz jak zawsze wszytkiemu przeciwnej wampirzycy, ale nadal było jej zimno. Po słońcu pozostał już tylko świecący kawałeczek na ognisto-fioletowym niebie. Przemarsz niemalże nago ulicami Rapsodii miał stanowić chyba rodzaj inicjacji lub był to po prostu głupi dowcip wiecznie szukającej zabawy społeczności. W pierwszej chwili po przeczytaniu liściku roześmiała się, ale teraz miała ochotę rozerwać jasnowłosego elfa na strzępy. W duchu dziękowała Anat, która namówiła ją do pozostania w koszuli podczas pływania.
- Przepraszam, panią - zatrzymała młodą kobietę przechodzącą akurat obok. - Mogłaby nam pani wskazać wieżę Profundę?
- To tamten pensjonat gdzie świecą się lampy. - wskazała na drugi koniec odchodzącej w bok ulicy i wieńczącą ją strzelistą wieżę.
Regola podziękowała jej serdecznie i zawołała kompanów. Mieli sporo szczęścia będąc tak blisko celu. Doszli na koniec uroczej alejki i ich oczom ukazał średniej wielkości hotelik. Do werandy z ciemnego drewna prowadziła kamienna ścieżka biegnąca przez ogród. Z prawej strony szumiała miarowo fontanna w kształcie lilli wodnej z kolorowej mozaiki, a z lewej pyszniły się kwiatowe krzewy i jabłoń o wygiętym dziwnie pniu. Całość otoczono niskim murkiem, a pod dachem zawieszono żółte lampiony. Nieco z tyłu, obrazu dopełniała szpiczasto zakończona wieża z kamiennym balkonem na ostatnim piętrze. Zapukali do drzwi frontowych i po chwili otworzył im czarnowłosy mężczyzna.
- Och, wy pewnie szukacie Artura. - powiedział z niechęcią.
Swoim wyglądem przypominał burzową chmurę. Cały w czerni, z ubraniem, z włosami i oczami opalizującymi w świetle granatem. Oprócz tego biła od niego równie ciemna aura. Można się było przestraszyć.
- Owszem. Jego dowcip był raczej mało śmieszny. - odpowiedziała Reg otulając się ramionami.
- Czyżby? Dla mnie wyglądacie komicznie - uśmiechnął się szyderczo. - można się pośmiać.
Zaprosił ich do środka i zniknął w przeciwległym przejściu prowadzącym na salę. Dobiegały stamtąd żywe rozmowy i szczęk sztućców. W pomieszczeniu było jasno dzięki kremowym ścianom. Obok biegły schody prowadzące na górę, zapewne do pokoi, w kącie obok wejścia do jadalni stało lekkie biurko i fotel, z drugiej strony wychodził nieoświetlony korytarz, który sądząc z zewnątrz mógł być połączony z wieżą. Na ścianach wisiały przepiękne obrazy przedstawiające wodospady, nimfy i mistyczne ogrody. Ktokolwiek je malował, musiał być w tym mistrzem. Zachwyt czarodziejki nie trwał długo gdyż zaraz w holu pojawił się złodziejaszek. Radosny uśmiech rozświetlał jego twarz.
- Cudownie, że jesteście! Zaczynałem się martwić.
- Martwić?! Ja ci flaki wypruję, ty... ty... ty gałganie, ty! Przez ciebie biegamy po mieście w samych majtkach, a ty się cieszysz, że jesteśmy?
- Chciałem dobrze, ale... ale... dasz mi powiedzieć? Nimfy bywają złośliwe, mogły zabrać wam konie i co byście wtedy zrobili?
Oboje mówili jednocześnie i coraz głośniej. Wreszcie elf nie wytrzymał i zatkał Regoli usta ręką.
- A może tak się uspokoicie i pójdziecie się ubrać, co? - powiedział gniewnie.
Pociągnął ją do ciemnego korytarza, nie wdając się już w kolejne dyskusje. Otworzył drzwi do Profudy co sprawiło, iż wiedźma momentalnie umilkła. Okrągłe ściany były w całości pokryte jednym wielkim, przestrzennym obrazem ukazującym las i odległe wodospady. Każdy listek na drzewie, każda jagódka, sarna, skała i każda fala jeziora były absolutnie idealne. Gdyby nie drzwi ze szkła pełniące jednocześnie rolę okna, można by pomyśleć, że jest się w prawdziwym lesie. Nawet ciemnozielony, puchaty dywan sprawiał wrażenie realnej trawy. Ich rzeczy leżały na środku gdyż pod ścianami piętrzyły się kolorowe poduszki, stosy książek i bibelotów. Na jednej ze stert siedziała Mira, ciemnoskóra driada. Uśmiechnęła się promiennie na ich widok i zaproponowała gorącej herbaty.
Awatar użytkownika
Anat
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anat »

Maeglin po tej krótkiej wycieczce między uliczkami był wyraźnie zirytowany, a Regola sprawiała chwilami ważenie jakby chciała rozerwać "troskliwego znajomego" na drobne kawałeczki i to bardzo powoli. Wyszło na to, że tak dla odmiany tylko Anat była w dobrym humorze. A czarodziejka, jako najbardziej poszkodowana, najwyraźniej nie miała ochoty na zabawy w "znajdź wieżę" i najzwyczajniej w świecie zapytała się o drogę."W ten sposób też można"
Drzwi otworzył mężczyzna który wyglądał tak ponuro, jakby miał się właśnie wybierać na pogrzeb.
"A może starcza ponuro-zgryźliwość dopadła go przedwcześnie? A może i nie tak przedwcześnie? Wygląda na trzydzieści, ale jeśli nie jest człowiekiem, to mogę do końca świata zgadywać jego wiek, a i tak nie poznam odpowiedzi. Weźmy Maeglina, wygląda na dwadzieścia pięć, góra dwadzieścia osiem lat, a jako elf pewnie ma tysiąc pięćset sto dziewięćset. Ja pomimo moich dwustu dwudziestu trzech wyglądam na nawet mniej niż miałam, kiedy mnie przemieniono, może na siedemnaście? A Aleksiej? Na początku dałbym głowę że nie miał nawet dwudziestu pięciu lat, a co się okazało? Ponad osiemset! Teraz to jakiś tysiąc. O Regoli szkoda gadać, jedyne co wiem to że wygląda na jakieś dwadzieścia z hakiem." - Wampirzyca tak się zamyśliła, że nawet nie zwróciła większej uwagi na wymianę wrzasków pomiędzy czarodziejką, a tym elfem z polanki, Arturem.
Gdy zakończyła swój monolog wewnętrzny, stali już w "leśnym" pokoju, a driada proponowała im herbaty. Otworzyła szeroko oczy.
- Nieee. To jest absolutnie normalne.- szepnęła do swoich towarzyszy po chwili wahania. Następne słowa, skierowane do driady, powiedziała już normalnie. - Ja tam herbaty nie pijam.
Awatar użytkownika
Regola
Szukający Snów
Posty: 184
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Regola »

Czarodziejka miała ochotę dodać do swojej herbaty zabranego z jaskini rozweselającego grzyba, ale ostatecznie się powstrzymała. Towarzystwo driady samo w sobie sprawiało, że czuła się lepiej. Dawno nie spotkała tak ciepłej osoby. Mira mówiła bardzo dużo, ale nie w irytujący sposób. Regola dowiedziała się, że to Artur jest autorem wszystkich obrazów, które widziała.
- Ma wielki talent. Namalował dla mnie tyle pięknych obrazów, że nie umiem stwierdzić, który lubię najbardziej. To, co wisi w holu do nic. Poczekaj aż zobaczysz jego pokój!
- Chyba powstrzymam się z tym do rana - odparła czarodziejka ziewając. To był męczący dzień więc marzyła już tylko o pójściu spać. Driada zaśmiała się i pomogła im zabrać rzeczy spowrotem do budynku dla gości. Dziewczyny trafiły do jednego pokoju, a Maeglin do drugiego. Sypialnie były równie ładne jak reszta, urządzone delikatnie, ze ścianami w pastelowych barwach, kwiatami w donicach na parapecie i obrazami na ścianach. Ten nad łożkiem przedstawiał ulicę pełną tańczących ludzi, oświetloną kolorowymi lampionami. Regola zakopawszy się w pościeli delikatnie wzięła w ręce łuskowate jajko.
- Jak myślisz, powinnam je wysiedzieć czy jak? - zapytała wampirzycy, ale ta już zdążyła usnąć z głową pod poduszką. Czarodziejce nie pozostało nic innego jak tyklo samej zamknąć oczy.
Spała twardym snem przez całą noc, a obudziła się gdy słońce było już wysoko na niebie. W pokoiku zrobiło się niemiłosiernie gorąco. Czarodziejka wstała i otworzyła okno na ościerz, wdychając głęboko wiejący od lasu miły wiatr. Ubrała się w cieniuktką koszulę w kolorze agrestu, a spodnie podwinęła do kolan. Na boso zeszła do jadalni, w której siedział Artur zajadając się ze smakiem świeżo zerwanymi jabłkami. Pomachał do niej uśmiechając się rozbrajająco. Skrzyżowała ręce, ale usiadła obok niego.
- Będziesz się gniewać wiecznie?
- Może - odpowiedziała rzeczowo.
- Co mam zrobić żebyś przestała? - zapytał podając jej jabłko. Czarodziejka spojrzała na niego z wyrzutem.
- A jak myślisz?
- Przepraszam - powiedział kładąc dłoń na sercu, czym ostatecznie zdobył wybaczenie.
- Przyjmuję - powiedziała niedostępnie Regola. - A nie wiesz przypadkiem gdzie moi przyjaciele?
- Rudowłosa... Anat, tak? Jest w ogrodzie, szukała jakiegoś cienia. Nawet nie zjadła śniadania. A waszego towarzysza chciałem obudzić, ale go nie zastałem więc musiał wyjść. Jego koń wciąż jest w stajni za pensjonatem więc pewnie zwiedza miasto.
- Pewnie tak - zgodziła się czarodziejka przypominając sobie ciekawość elfa nowymi miejscami. - No, to co na śniadanie gospodarzu?
Awatar użytkownika
Anat
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anat »

Po długiej konwersacji przy herbacie, podczas której driada i czarodziejka gawędziły głównie o sztuce i Arturze, a elf, wciąż chyba z kiepskim humorze, pomimo wszystko wyglądał jakby chłonął wszelkie informacje jak gąbka. Potem wszyscy poszli spać.
Anat zbudziła się przed czarodziejką. Nie miała najmniejszego zamiaru jej budzić, w końcu nigdzie się tego dnia nie śpieszyli. Nie sprawiło jej żadnego kłopotu nie-obudzenie Regoli, kiedy wstawała i się ubierała. Było tak z dwóch powodów: po pierwsze, wampirzyca była przyzwyczajona do bezszelestnego poruszania się, a po drugie, czarodziejka spała twardo jak głaz.
Na korytarzu spotkała blond elfa-artystę, czego się raczej nie spodziewała, gdyż zegar wskazywał ósmą rano, a zakładała, iż należy on do tego typu osób, które w południe siłą trzeba ściągać z łóżka. Grzecznie wymówiła się od śniadania i po chwili rozmowy poszła ogrodu, gdzie zastała Ksarę wygrzewającą się w plamie słońca.
Zbyt długo nie zdołała usiedzieć w ogrodzie, ponieważ doskwierało jej pragnienie, w związku z tym, że w nocy spała, zamiast polować. Co prawda, mogłaby się ten jeden dzień obejść bez krwi, ale wtedy nie byłaby w stanie ręczyć za swoją samokontrolę. A wampirzyca nie miała w planach zabijania Regoli czy Maeglina, w innym przypadku niż, gdyby któreś z nich zaatakowało ją pierwsze. Wstała więc i wyszła z pensjonatu. Nikogo z właścicieli czy też swoich towarzyszy nie spotkała.
Jeżeli dobrze zrozumiała to, co czarodziejka mówiła w drodze do miasta, Rapsodia była prawie rajem na ziemi i polowanie tu w nocy wymagałoby rozmaitych sztuczek, zaś w świetle dziennym było to najzwyczajniej samobójstwem. Po drodze do bram miasta liczyła mijane fontanny, żeby się potem nie zgubić. W lesie zaspokoiła pragnienie kilkoma sarnami, które raczej nietrudno znaleźć w pobliżu ludzkich siedzib.
Po drodze z powrotem do pensjonatu oczywiście się zgubiła. Gdy dochodziło południe, a ona mijała ósmą nadprogramową fontannę, zaczęła się irytować. Nie mogła zapytać o drogę, bo nie zwróciła wcześniej uwagi jak się tamten pensjonat nazywał.
" Tu skrzyżowanie, tam skrzyżowanie, a wszystkie fontanny wyglądają tak samo! Na wsi nie było takich problemów. Cztery drogi na krzyż i tyle. Na dodatek z każdą chwilą robi się coraz słoneczniej i coraz goręcej."
Koniec końców udało jej się znaleźć ten nieszczęsny budynek wczesną porą obiadową. Pierwszą osobą jaką spotkała po powrocie był tamten mroczny i złośliwy. Czytał jakąś książkę. Na pytanie gdzie może znaleźć swoich znajomych, usłyszała:
- Dziewczyna jest w ogrodzie z Arturem.
Więcej jej swoją uwagą nie zaszczycił. Regola faktycznie była w ogrodzie razem a blondynem, półleżała na trawie, w samej bieliźnie, w plamie słońca. Gawędziła z artystą, który siedział pod jabłonią. Wampirzyca przewróciła oczami na ten widok.
- Widzę, że się opalasz. - To nie było szyderstwo, po prostu stwierdziła fakt. - A Maeglin jest gdzie?
- Wyszedł rano, pewnie pozwiedzać, bo jego koń jest wciąż w stajni. - Zamiast Regoli odpowiedział jej elf.
" Pewnie odkrywa nowe smaki w jakiejś restauracyjce." - pomyślała z uśmiechem przypominając sobie jego, jak się domyślała, pierwszą przygodę z rosołem.
- Zakładam, że teraz powinien być przygotowywany obiad. Może byłabym w stanie pomóc?
- Mira jest w kuchni, jej zapytaj. To pierwsze drzwi na lewo od wyjścia na ogród.
Poszła za wskazówkami blondyna. Jak tylko weszła do budynku, wpadła na nią roześmiana dziewczynka i po chwili Anat usłyszała centaura wołającego za nią, żeby nie biegała.
Kuchnia była przytulna. Na szczęście nie było tam wieńców z czosnku, ale wampirzyca mogłaby się założyć, że gdzieś wśród malunków na ścianach by się znalazło to warzywo, gdyby poszukać. Driada była wyraźnie zajęta przygotowywaniem posiłku.
- Może potrzebujesz pomocy?
- W gotowaniu dla tej bandy głodomorów? Nie pogardzę pomocną dłonią. - Odpowiedziała z uśmiechem. - Możesz pokroić marchewkę? - wskazała na stosik wspomnianego warzywa.
Jak się okazało, w menu był gulasz wieprzowy. Zaraz po tym jak z Mirą skończyły gotować, dyskretnie ulotniła się do pokoiku, w którym nocowała z Regolą. Usiadła przy oknie i wpatrywała się w niebo. Kiedy zaczęło się zmierzchać, do pokoju weszła czarodziejka.
- Maeglin jeszcze nie wrócił? - Nie poczekała na odpowiedź, tylko zaczęła mówić dalej, nie odrywając wzroku od chmur. - Coś długo go nie ma. Myślisz, że się obraził i unika naszych gospodarzy? A może po prostu się zgubił? Te ulice to istny labirynt. - Dostrzegła minę Regoli. - Ej, nie patrz tak na mnie! Przecież go nie zjadłam! Ostatni raz go widziałam, kiedy wczoraj szliśmy spać!
Awatar użytkownika
Regola
Szukający Snów
Posty: 184
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Regola »

Dzień płynął równie leniwie co nieliczne chmury na niebie. Czarodziejka nie miała ochoty nic robić, a i Artur nie wydawał się szczególnie chętny do pracy. Skończyło się na tym iż spędzali czas w ogrodzie, gawędząc o błahostkach i popijając sok z jabłek. Regola skorzystała też z okazji by dodać nieco koloru swojej wymizerniałej skórze. Z pełną godnością, zignorowała wredne prychnięcie Dereka, który przechodził z wieży do kuchni.
- Nie zwracaj na niego uwagi. Zawsze zachowuje się jak palant - szepnął elf, ale tamtem i tak go usłyszał.
- Coś o tym wiesz, braciszku.
Ostatniego słowa Artur nie zrozumiał gdyż zostało wypowiedziane w języku Pradawnych. Natomiast wiedźmę szczerze zatkało.
- Jesteście rodziną? - zapytała poważnie.
- Nie, no coś ty. Dlaczego? - Arti wydawał się nie mniej zdziwiony tym pytaniem.
Reg tylko machnęła ręką, to były ich sprawy i nie zamierzała się do nich wtrącać narażając się tym samym na wściekłość czarodzieja. Szybko zapomniała o sprawie grając w karty z małą Sani. Dziewczynka uśmiechała się tryumfalnie za każdym razem gdy pozwalała jej wygrać. W porze obiadu wróciła Anat i swoją zwyczajową miną niemo skomentowała ubiór czarodziejki. Ta wolała się nie zastanawiać co wapirzyca porabiała przez pół dnia. Wieczorem Regola zastała ją w ich pokoju wyglądającą przez okno. Spytała o Maeglina, który faktycznie już długi czas nie wracał. "Pewnie go wyssałaś ty krwiożercza strzygo", pomyślała odruchowo czarodziejka.
- Ej, nie patrz tak na mnie! Przecież go nie zjadłam! Ostatni raz go widziałam, kiedy wczoraj szliśmy spać! - zaprzeczała gorąco Anat trafnie odgadując skierowane w nią zarzuty.
- Niech ci będzie. Noc jest ciepła, pewnie gdzieś się włóczy. Gdyby mnie zmuszano do zostania księdzem, też bym się teraz chciała wyszaleć.
- Nie wątpię. - mruknęła wampirzyca sarkastycznie.
- Nie rób tak bo przypominasz naszego mrocznego gospodarza. Dziwny jest, prawda? Dzisiaj słyszałam jak nazwał Artiego "braciszkiem", cokolwiek to miało znaczyć - opowiadała Reg ubierając się i wiążąc włosy, które zrobiły się już całkiem długie jak na nią. - Jakbyś miała ochotę dołączyć, idziemy do "Szarpidruta". To duża sala niedaleko, jest kapela na żywo. Albo gnij tu sobie jak na trupa przystało.
Gdy zamykała za sobą drzwi coś w nie stuknęło. Mogła zgadywać że była to poduszka.

Lokal nie przypominał zwykłej karczmy. Kontuar znajdował się z boku, w sporej wnęce, a stoliki ustawione zostały tylko pod ścianami by stworzyć na środku parkiet do tańca. Całą ścianę naprzeciwko wejścia zajmowało podwyższenie dla zespołu zastawione najróżniejszymi instrumentami. Niektóre z nich czarodziejka widziała po raz pierwszy w życiu.
- Zobacz jak im się spodobały te gitary - powiedział Arti do Dereka, który ku nieszczęściu Regoli zdecydował się pójść z nimi.
- Gifary? - zapytała zdziwiona.
- Gitary, przez T. To taka lutnia tylko większa - wytłumaczyła jej Mira uśmiechając się serdecznie jak zawsze.
- Bzdura - wtrącił natychmiast czarodziej. - Gitara i lutnia to dwa zupełnie różne istumenty, brzmią inaczej.
Później czarodziejka dowiedziała się, że zarówno tajemnicze gitary jak i połowa innych instrumentów znajdujących się na scenie były wynalazkiem Dereka. Nie zepsuło jej to wieczoru gdyż muzyka grana przez zmienających się co chwila grajków była absolutnie niesamowita. Kompletnie inna, nowa, niesłyszana dotąd nigdzie indziej. Miejscowi bawili się jak zawsze, a przyjezdni przez pierwsze utwory stali zafascynowani szukając rytmu i melodi w stukach, pukach i tysiącu kolejnych nienazwanych dźwięków. Prawie całą noc tańczyli dziko jak w transie. Wymiany partnerów przechodziły gładko, z uśmiechem, miłymi pytaniami czy się podoba i szczerymi zapewnieniami, że owszem. Do czasu gdy Regola nie trafiła w ramiona Dereka bawiła się fantastycznie. Posłała mu zniechęcone spojrzenie i uciekła w stronę kontuaru by napić się piwa. Nie pamiętała jak znalazła się w swoim łóżku, ale ta dziwna muzyka została na długo w jej głowie.
Awatar użytkownika
Anat
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anat »

Minęło parę dni, a dokładniej zaczynał się piąty dzień, licząc od dnia, kiedy to przeszli się ulicami szukając wieży Profunda aby odzyskać swoje rzeczy.
Obyło się bez jakichkolwiek większych ekscytacji. Anat polowała nad ranem, w lesie. Uznała, że tak będzie mniej kłopotliwie, szczególnie że drogę między pensjonatem, a bramą miejską znała już na pamięć. całe zaś dnie przesiadywała w jednym miejscu, nie robiąc właściwie nic specjalnego, po prostu obserwując otoczenie, jak to spędziła większość swojej egzystencji. Jedynie wczesnym popołudniem pomagała Mirze w gotowaniu. Regola, o ile wampirzycy coś nie umknęło, zasadniczo rozdzielała swój czas na jedzenie, opalanie się, niańczenie tamtego łuskowatego jajka i rozmowy z Arturem, a czasem wszystko na raz. Wieczorami wychodziła z niektórymi, z szanownych gospodarzy do karczmy czy innego podobnego lokalu. Maeglin nie pokazał się ani razu.
Dla Regoli zaczynał się ranek, gdyż właśnie się obudziła. Co prawda było już południe, ale z tego co Anat zauważyła, czarodziejka nigdy nie wstawała przed południem, no chyba że ktoś jej pomoże wylewając na nią wiadro zimnej wody, albo namówi kota na skoczenie jej na twarz, bez pazurów oczywiście. Wampirzyca zaś, już od dobrych kilku godzin leżała w ubraniu na łóżku wpatrując się w sufit i obserwując małego czarnego pająka który rano plótł swoją pajęczynę w rogu pokoju, tuż pod sufitem i akurat nad nogami jej łóżka. Nie wyglądała jak te pajęczyny leśnych pająków, o których większość ludzi myśli jak tylko usłyszy słowo „pajęczyna”, nie była to też lejkowata sieć tamtych małych szybkich wredot, które potrafiły wybiegać z niej, ukąsić ofiarę i umknąć z powrotem do swojego schronienia w ciągu sekundy, żeby poczekać, aż biedny owad się strawi. Nie, ta pajęczyn a wyglądała jak mała bialutka mgiełka na tle kremowego sufitu i wzorzystej zielono-kremowej ścianie. Teraz ten pająk czekał w niej na jakąś zbłąkaną muszkę. W sumie było jej szkoda pająka, gdyż niedługo prawdopodobnie ktoś uzna że jego sieć należy sprzątnąć. „ A przecież dom z pająkami, to zdrowy dom. No i latem sukcesywnie zmniejszają liczbę komarów, które do domu wleciały.”
Gdy usłyszała, że Regola już się ubrała, oderwała wreszcie wzrok od sufitu i spojrzała na czarodziejkę.
- Wiesz, tak mi przyszło do głowy. Maegliln to dobrze wychowany, eks arystokrata, prawie kapłan. Aż trudno uwierzyć,że taki typ mógłby odejść bez pożegnania i tak po prostu zniknąć bez jakiegoś większego powodu. A może coś zbroił i teraz siedzi w areszcie, a my tutaj siedzimy i czekamy na niego, zamiast iść do tego twojego zakonu czy klasztoru. Chociaż nie bardzo wyobrażam sobie ciebie w klasztorze. – ostatnie zdanie dodała półgębkiem.
Awatar użytkownika
Regola
Szukający Snów
Posty: 184
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Regola »

Czas ciekł przez palce w zadziwiającym tempie. Regola czuła się w wieży tak dobrze, że nie miała ochoty wyjeżdżać. Artur w przeciągu kilku dni z obcego elfa stał się dla niej przyjacielem, aż zaczęła wierzyć w pokrewieństwo dusz. Próbowali wspólnymi siłami wymyślić sposób na przyspieszenie wylęgu jaja. Kristin mimo swej fachowej wiedzy nie miał pojęcia jakiego gatunku było maleństwo, driada sugerowała iż proces może być podobny do tego smoczego i szance na wyklucie istnieją dopiero za kilkaset lat, natomiast mała Sani stwierdziła, że jeśli wystarczająco długo będzie się jajko przytulać to cokolwiek w nim jest, na pewno zechce wyjść.
- Może powinnaś kupić kwokę - zasugerowała Anat swoim zwyczajowym tonem. Czarodziejka zdążyła już do niego przywyknąć więc zamiast złości, sugesta wampirzycy dała jej do myślenia. Gdy używała delikatnej magii, mogła poczuć ruchy wewnątrz jaja. Były one nikłe, a nie traciła nadzieji, że świadczą o niebawych narodzinach tajemniczego stworzenia.
Coś jednak niezmienne ciążyło zarówno jej, jak i Anat. Chodziło o Maeglina, który nie dawał znaku życia odkąd przybyli do miasta. Początkowo Regola myślała, że zatrzymał się gdzie indziej, zły na Artura za głupi żart. Teoria wydała się mniej prawdopodobna gdy zdenerwowane drugim dniem jego nieobecności dziewczęta zniszczyły zamek do pokoju i odkryły, iż wszystkie rzeczy pozostały nietknięte. Czarodziejka wychodząc wieczorami do karczm czy na koncerty, rozglądała się i pytała o towarzysza, ale nie przyniosło to żadnego efektu. Zwlekała z wyjazdem również z tego powodu. Piątego dnia, inne rozwiązanie zasugerowała wampirzyca.
- A może coś zbroił i teraz siedzi w areszcie, a my tutaj siedzimy i czekamy na niego, zamiast iść do tego twojego zakonu czy klasztoru.
- To właściwie biblioteka. Wiesz, takie miejsce gdzie jest dużo książek... do czytania... nie? nie kojarzysz? Trudno. Ale z tym aresztem możesz mieć rację. Powinnyśmy pójść tam od razu.
Jej żołądek wyraził swoje zdanie w tej sprawie głośnym burczeniem, przypominającym o wczorajszym braku kolacji.
- Od razu po śniadaniu.
Przełykała szybko chleb z masłem, popijając szklanką mleka, a jednocześnie drugą ręką szkicując podobiznę elfa. Anat pomagała jej zwracając większą uwagę na detale.
- Nieźle - powiedział wesoło Arti pochylając się nad stołem. - Mogę dać ci parę lekcji jeśli chcesz. Ostatecznie mówią do mnie per "mistrzu".
- Jasne mistrzu, ale może później. Teraz pokażę moje skromne dzieło straży miejskiej.
Elf zrozumiał od razu, położył jej rękę na ramieniu.
- Nie przejmuj się.
- Nie mam zamiaru - mruknęła czarodziejka wstając.
Wyszły na ulicę i ruszyły spokojnie w stronę budnyku straży, na szczęście oznakowanego. Regola czuła się źle nawet nie z powodu samego Maeglina. Przecież równie dobrze, cała bajeczka o szkoleniu na kapłana i wydziedziczeniu mogła być wyssana z palca. Czuła się źle przez to znane już uczucie. Znów ktoś zaginął, znów kogoś szuka, znów może nie dostać odpowiedzi.
- Jak myślisz uda się? - zapytała wampirzycę, stając przed drzwiami.
Awatar użytkownika
Anat
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anat »

Wzruszyła ramionami, kiedy Regola w przypływie zwątpienia stanęła tuż przed drzwiami siedziby straży miejskiej.
-A skąd mam wiedzieć? Co ja jestem wróżka? Przewidzieć to ja ci mogę jedynie pogodę na najbliższych kilka godzin, czyli słońce i upał. - Skrzywiła się nieznacznie. - Jak nie wejdziemy to się nie dowiemy
Anat bez ceregieli weszła do budynku, czarodziejka za nią. W tym całkiem sporym pomieszczeniu było pusto i cicho, tak, że kobiety zaczęły się zastanawiać, czy trafiły w dobre miejsce, ale w rogu na biurku drzemała w najlepsze jakaś blondynka. Postanowiły ją delikatnie obudzić.
- Cossię stało? - zapytała sennie, potem zauważyła Anat i Regolę. - O! Macie problem? Wspaniale! O co chodzi? - zapytała podekscytowana.
- Zaginął nasz przyjaciel... - Zaczęła Regola ale nie dokończyła, bo strażniczka dobiegła do drzwi prowadzących w głąb budynku, otworzyła je i krzyknęła:
- Klimina! Chodź! Ktoś przyszedł z problemem!
Po chwili przyszła druga kobieta, ziewając.
- Daj spokój Rachela, ten żart zaczyna być już nudny... - Owa Klimina w tej chwili zauważyła je obie. - Faktycznie, petentki. - Podeszła razem z "Rachelą" do lekko zdezorientowanych kobiet. - Wybaczcie zamieszanie, ale w tym mieście jest tak spokojnie, że aż nudno, szczególnie w takie dni jak ten, de facto nie mamy nic do roboty poza podtrzymywaniem zaklęć ochronnych wokół miasta. Więc jak Maginie Białego Miasta mogą wam pomóc?
Regola podała im własnoręcznie narysowaną podobiznę elfa, wyjaśniając jak wyglądała sytuacja. Co jakiś czas Anat wtrącała się, dopowiadając jakiś szczegół, o którym zaaferowana czarodziejka zapomniała. Oczywiście nie wspomniały maginiom-strażniczkom o grocie i jaju.
Kobiety wysłuchały ich z zaciekawieniem.
- Niestety, nikt taki nie znalazł się tutaj, z tych czy innych powodów. O pomyłce nie ma mowy, widzicie przecież jaki tu tłok – dodała magini-Klimina ironicznie.
Czarodziejka z wampirzycą pożegnały się, wyszły i zaczęły powoli iść w stronę pensjonatu.
- Okej, to ja już nie mam pomysłów gdzie się mógł podziać. No, chyba że poszedł nad jezioro się utopić, bo znaleźliśmy to twoje jajo, zamiast jego wyczekiwanego skarbu. A może wrócił czegoś szukać w tamtej jaskini i coś mu się stało? Nie. - odpowiedziała sama sobie – Przecież nie byłby tak głupi, żeby się pchać nocą, samemu do zaklętej jaskini.
Po chwili zastanowienia dodała:
- słuchaj, Czekamy jeszcze na niego? Idziemy sprawdzić jaskinię? Czy po prostu jedziemy do tej twojej biblioteki, a Artura poprosimy, żeby przekazał mu wiadomość, kiedy Maeglin się łaskawie zjawi, że ruszyłyśmy w dalszą drogę i jak będzie chciał, to może nas dogonić?
Awatar użytkownika
Regola
Szukający Snów
Posty: 184
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Regola »

Czarodziejka musiała przyznać Anat rację. Nie było sensu czekać na Maeglina. Owszem, martwiła się, że coś mu się stało, ale równie dobrze mógł być daleko od miasta. Maginie wiedziałyby o wypadku gdyby takowy miał miejsce.
- Nie, masz rację - powiedziała do wampirzycy w drodze powrotnej. - Nie będziemy czekać w nieskończoność. Zaraz zbieramy manatki i ruszamy w drogę. Im szybciej, tym lepiej. Przed zmrokiem zrobimy ładny kawałek drogi, a klasztor już niedaleko.
Jak postanowiły, tak zrobiły. Wróciwszy do Profundy, Anat poszła zabrać rzeczy, a Regola do stajni by przygotować konie. Uznała, że skoro elf porzucił swojego wierzchowca, mogą go zabrać. Przemiana była dla wampirzycy wyczerpująca, więc powinna się ucieszyć ze zmiany środka transportu. Gdy zakładała na Interpido siodło, usłyszała za sobą miły głos.
- Już nas opuszczacie?
Dziewczyna odwróciła się. Za nią stał centaur podający jej uzdę i uśmiechający się życzliwie.
- I tak zabawiłyśmy za długo, w planach był tylko krótki odpoczynek...
- Zawsze miło nam będzie gościć was ponownie.
Czarodziejka podziękowała i wyprowadziła konie na ulicę. Anat dołączyła do niej szybko, pomogła przypiąć bagaż i ulokowała się niepewnie w siodle. Reg wróciła jeszcze do pensjonatu by uregulować należność za pokoje. Artur początkowo nie chciał przyjąć zapłaty, ale dziewczyna nakazała mu się zamknąć i brać jak dają. Wymianę upartych spojrzeń bezsprzecznie wygrała wiedźma.
- Jeszcze to - powiedział Arti i podsunął jej szkicownik, który zostawiła rano na stole w jadalni. Na otwartej stronie widniał całkiem nowy rysunek przedstawiający kobietę wyciągniętą na trawie w plamie słońca. Regola prychnęła z udawanym oburzeniem, rozpoznając w postaci siebie. Nawet pieprzyk na lewej piersi widniał dokładnie w tym samym miejscu, w którym znajdował się w rzeczywistości. Oprócz tego na powierzchni trawnika odznaczało się idealnie każde źdźbło i cień, który rzucało. Nawet za milion lat nie byłaby w stanie narysować czegoś w ten sposób. Elf uśmiechnął się szarmancko wyraźnie zadowolony z zachwyconego spojrzenia czarodziejki.
- Spokojniej podróży - życzył im na odchodnym.
"Oby", pomyślała Regola mijając bramę miasta. Pogłaskała jajo tkwiące bezpiecznie w torbie, owinięte miękkim swetrem. Miała niejasne przeczucie, że nie będzie tak spokojnie.

Ciąg dalszy: Anat, Regola
Zablokowany

Wróć do „Łzy Rapsodii”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości