Ruiny Nemerii[Przechadzka między ciemnymi ulicami] Niebezpieczeństwo

Miasto które niegdyś tętniło życiem, zniszczone po Wielkiej Wojnie dziś jest miastem nieumarłych... tutaj za każdym rogiem czai się cień. Długie ulice, tajemnicze zakamarki opuszczonych ogrodów i domów. Wampirze zamki, komnaty luster, rozległe katakumby i tajemne mgły zalegające nad miastem. Jeśli nie jesteś jednym z tych którzy postanowili żyć wiecznie strzeż się, bo możesz już nigdy nie wrócić do swojego świata!
Awatar użytkownika
Kelly
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Ranga: Buntowniczka
Kontakt:

[Przechadzka między ciemnymi ulicami] Niebezpieczeństwo

Post autor: Kelly »

        Kelly przechodziła właśnie przez kolejną ciemną i brudną uliczkę. Chciała to zrobić jak najciszej, ale za każdym razem gdy dotykała podłoża ulicy, swoimi pantoflami, rozlegał się głuchy dźwięk, który przyprawiał dziewczynę o ciarki. Chciała stąd jak najszybciej zniknąć. Najchętniej to rozpłynęłaby się w powietrzu. Na każdym rogu ulicy, przystawała i powoli zerkała, czy nie ma tam aby żadnych dziwnych typów. Serce biło jej bardzo mocno. Chociaż te tereny, przypominały jej dzieciństwo - wampirze zamki, komnaty luster, opuszczone i ciemne ogrody - wampirzyca nie przepadała za nimi. Powinna czuć się tutaj jak w domu, lecz było zupełnie inaczej. Czuła się tu nieswojo. W końcu nie była "normalnym" wampirem. Wszyscy, którzy ją znali, nazywali ją dziwaczką, bowiem brzydziła się ludzką krwią. Dla innych to było na porządku dziennym, wybierać sobie ofiarę i delektować się tym "obrzydlistwem". Kelly tak nie umiała i wiedziała, że tego nie zmieni. Nie lubiła przemocy, wszelkie spory starała się rozwiązywać za pomocą dyplomacji. Z zamyślenia wyrwał ją jakiś krzyk kobiety. Coś działo się za kolejnym rogiem. Gdy wampirzyca szybko tam podbiegła, głos stawał się coraz głośniejszy. Dziewczyna wychyliła się. Zobaczyła kobietę przypartą do muru przez 3 zakapturzonych mężczyzn. ~ No tak... W tym mieście to przecież nic niezwykłego. Każdego dnia, ktoś tutaj ginie lub zostaje zgwałcony. - pomyślała. Nie wiedziała kim mogli być nieznajomi, bowiem nie widziała ich twarzy. Wampiry? Z pewnością nie, sama pochodziła z tej rasy i umiała rozpoznać swoich braci. A więc kto? Jednego była pewna, z pewnością sama nie da rady położyć 3 zakapturzonych postaci naraz. Powoli zaczynała tracić nerwy i wpadać w panikę. Kobieta, coraz głośniej nawoływała o pomoc, Kelly musiała jakoś zareagować, ale sama? Co ona jedna mogła w stanie zrobić przeciw 3 czarnym typom? ~ Myśl, Kelly, myśl! Czas ucieka! .
Awatar użytkownika
Vivien
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vivien »

Nie podobało jej się to miasto. Pełnie nieumarłych. Szkieletów, magów szukających tajemnych zaklęć, wampirów, którzy szukali świeżej krwi. Co ona w ogóle tu robiła? No właśnie... Nieszczęśliwie okazało się, że jej ostatnia kochanka była wampirem i przywiodła ją do tej czeluści. co gorsza piękna wampirzyca chciała wyssać krew z jej cudownego, ludzkiego ciała, a to bardzo nie spodobało się Vivien. W efekcie rozstały się w bardzo nieprzyjemnych okolicznościach. Niestety Viv została bez konia i tu zaczynał się robić problem,jak dotrzeć do najbliższego bardziej "ludzkiego" miasta. Vivien wiedziała, że chce stąd uciec do Rapsodii, musiała jednak znaleźć konia. Już nieistotne było, czy miała go kupić, czy ukraść, wśród tych ruin ciężko było o takie zwierze.
Szła właśnie wąską uliczką, kiedy usłyszała krzyk. Jej ciężki czarny płaszcz i kaptur na głowie powodował, że mało kto chciał się do niej zbliżyć, wyglądała zbyt tajemniczo. Z daleka mogła być każdym. Westchnęła, kiedy dotarło do niej, że krzyk dochodzi z ulicy, która właśni idzie. To nie znaczyło nic dobrego. Zrobiła ostrożnie jeszcze kilka kroków i dopiero teraz zauważyła trzech oprychów rozdzierających szaty jakiejś biednej niewiasty. Pokręciła tylko głową i kilka sekund później posłała sztylet prosto w plecy jednego z mężczyzn. Oprych padł na ziemię, a jego koledzy natychmiast odwrócili się od kobiety by spojrzeć co się stało. jednemu z nich mignęło przed oczami coś metalowego i drugi z koleżków padł na bruk wyjąc z bólu. Ostatni z nich nie zdążył zareagować, bo tak jak dwóm poprzednim i jemu sztylet wbił się w ciało.
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

Ujrzała płonącą kulę zbliżającą się do niej. Krzyk, jęk, spazm. Gwałt, mordestwo, krew. Pośrodku całego zdarzenia znalazła się ona, jako bierny obserwator. Groteska całej sytuacji polegała na tym, że to był sen. Otwarta rana na jej biodrze zaczęła piec. Budząc się z koszmaru, przypomniało jej się, gdzie się znalazła. Spała długo. Gdy się obudziła, dopiero po dłuższym czasie dowiedziała się, gdzie jest. Znajdowała się w lochu. Jej świadomość nie mogła podpowiedzieć, co takiego zrobiła, że zasłużyła na nocleg w tym miejscu. Spała obok złodziei, gwałcicieli i płatnych morderców. Na jej ciele widniało sporo drobnych siniaków i kilka śladów po podpalaniu papierosem. Postanowiła wydostać się z tego miejsca i iść swoją drogą. W dłoni dalej ściskała bursztynowy medalik. Powoli dochodziła do siebie. Wyprała zakrawioną bieliznę u sympatycznego małżeństwa, które przygarnęło ją na okres dwóch miesięcy. Ale nie dowiedziała się, jaką moc ma w sobie wisiorek. Potrzebowała skontaktować się z kimś, dzięki komu dowiedziałaby się o tym. Ale nie na to teraz czas. Powoli szła ulicami miasta. Była pewna, że to dopiero początek przykrych niespodzianek. W oddali słyszała czyjeś krzyki i odgłosy szamotania się. Nie czuła się na siłach, by pomóc. Westchnęła. Cuchnęło od niej potem i krwią. Z rany dalej krwawiło. Ale kto by się tym przejmował?
Ostatnio edytowane przez Aaliya 11 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Awatar użytkownika
Kelly
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Ranga: Buntowniczka
Kontakt:

Post autor: Kelly »

         Kelly, nie była jeszcze nigdy w takim szoku, jak w tamtej chwili. Gdy zastanawiała się jak pomóc, krzyczącej kobiecie, w przeciągu pięciu sekund stało się coś niesamowitego. Jakaś drobna osóbka powaliła 3 napastujących kobietę mężczyzn. Wampirzyca nim się obejrzała, 3 ciała bezładnie leżały na ziemi w strugach krwi. Dziewczyna nie wiedziała co powinna zrobić. Wyjść z ukrycia? Pokazać się? Może ją spotkać taki sam los jak pozostałych? Jedno było pewne, ta osoba, pomogła krzyczącej kobiecie w potrzebie. Nie mogła być więc przesiąknięta złem.
~ Raz kozie śmierć. Najwyżej zamienię się w nietoperza i szybko ucieknę. - podjęła decyzję. Po cichu wyszła z ukrycia. Swoim wyrazem twarzy chciała wyrazić jak największe zdumienie, widząc te ciała. Chciała udać, że dopiero co przyszła i nie ma zielonego pojęcia co tu się stało.
- Czy.... Czy wszystko w porządku? - zapytała jąkając się. Powinna zadać to pytanie bardziej do kobiety, która wołała o pomoc. Klęczała i trzymała się mocno za szyję. Zapewne jeden z opryszków ją dusił. Kelly podbiegła do niej, w każdej chwili gotowa zaatakować nieznajomą stojącą po jej lewej stronie. A ta wcale nie drgnęła, patrzyła się przed siebie. Wampirzyca nie mogła dostrzec co mogło się kryć pod kapturem. Na razie puściła to mimochodem, podbiegając do kobiety. Złapała ją za ranę i cicho szeptała słowa otuchy. Obejrzała dokładnie jej rany. Na szyi miała dwie czerwone kropki, zupełnie jak od ukąszenia wampira, ale to nie było najgorsze. Wokół całego obwodu szyi ciągnął się pas czerwieni. Ktoś dusił ją, ale niezbyt mocno, tak, żeby ostatkiem sił, mogła czerpać powietrze, tym samym sprawiając jej straszliwy ból i powolną śmierć. Wampirzyca niestety nie miała żadnej maści w swoim plecaku na takie rany. Spojrzała w lewą stronę. Nieznajoma dalej stała bez ruchu, przyglądając się. W końcu Kelly nie wytrzymała, nabrała odwagi i wypaliła w jej stronę:
- Co tak stoisz? Ona potrzebuje pomocy! Może uda się uratować jej życie!
Awatar użytkownika
Vivien
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vivien »

Vivien przewróciła oczami. Przecież zrobiła już swoje, prawda? Uratowała dziewczynę? O co więc chodziło tej nieznajomej osóbce. Poza tym, cóż za nierozsądność odzywać się do zakapturzonego nieznajomego, w środku brudnej, śmierdzącej uliczki. W duchu pokręciła głową. To dziewczę było naprawdę nieostrożne. Bez słowa jednak ruszyła w stronę dwóch kobiet. Musiała przecież odzyskać swoje sztylety. Kiedy znalazła się przy ciałach dwóch mężczyzn, po kolei wyciągnęła swoją broń. Wyjęła zakrwawione sztylety z ciał oprychów, otarła krew o płaszcz i przypięła je do płaszcza, tam gdzie było ich miejsce.
- Przestań wrzeszczeć - mruknęła do dziewczyny - życie ci nie miłe? Co? Przez twoje wrzaski zaraz zleci się tu cała banda takich oprychów jak te - pokazała głową na ciała trójki mężczyzn, potem jednak spojrzała na zapłakaną, przerażoną dziewczynę, której w zasadzie udzieliła pomocy. Wyglądała na człowieka. I co? Znów miała jej pomagać? Była zła na siebie, że zamiast odejść jednak zostaje. Podeszła do dziewczyny. Kobieta już wcześniej bezwładnie zsunęła się po ścianie starego budynku na mokry bruk. Viven bez słowa chwyciła dziewczynę pod ramię i podniosła.
- Nic jej nie będzie - odezwała się do tej, która przed chwilą wrzeszczała.
- Wiesz gdzie tu można ukraść, albo kupić konia? - zapytała.
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

Znudzona, szła dalej. Nie miała ochoty na żadne pogawędki. Straszne, bo nie wiedziała nawet dokąd zmierza. Nie wiedziała, dlaczego wybrała akurat to miejsce. Może tu, mimo wszystko, czuła się bezpiecznie? Kątem oka widziała, jak zakapturzona postać swymi sztyletami powala na ziemię kilku mężczyzn. Wzruszyła ramionami i, utykając, szła dalej. Nagle zatrzymała się. Przysłuchiwała się krótkiej rozmowie dwóch kobiet. Jedna z nich była przerażona, druga interesowała się najmem konia. Pokusa podrapała się w głowę.
A może to był proroczy sen? Może jednak powinnam pomóc...
- Hej! - zawołała donośnie, żeby zwrócić na siebie uwagę. Nie za głośno, echo wszak się nie odbiło od murów. - Wprawdzie nie mam bandaża - wskazała na swą krwawiącą, głęboką ranę - ale może panience chce się pić. Znam pewne ubogie, ale sympatyczne małżeństwo, mieszkające niedaleko stąd. Przygarnęło mnie, kiedy potrzebowałam pomocy. Właściwie... - dodała z pewną dozą tajemnicy- prowadzi ono niewielki przytułek dla sierot i poszkodowanych kobiet. Zaprowadzę was tam.
Zanim trzy kobiety ujrzały jej oblicze, schowała swoje nietoperze skrzydła, by nie wystraszyć rannej. Podała jej rękę, wytrzepała łaszki i uśmiechnęła się z wysiłkiem.
- Ty - spojrzała na wampirzycę- weź ją pod ramię. I uważaj na nią - rzekła i poszła przodem, wyraźnie kulejąc. - Nawet nie wiecie, jak bardzo gardzę zbójami, którzy chociaż próbują dotknąć niewiastę bez jej zgody...
Awatar użytkownika
Kelly
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Ranga: Buntowniczka
Kontakt:

Post autor: Kelly »

         Kelly spojrzała z niedowierzaniem na Pokusę. Tak, umiała je rozpoznać. W swoim niekrótkim życiu spotkała już klika. Były nieziemsko piękne i wypowiadały słowa w szczególnie zmysłowy sposób. Jedyne co wydawało jej się dziwne, to to, że od kobiety cuchnęło potem. Potem wampirzyca zauważyła, że jej ubranie jest przesiąknięte krwią. Inny wampir na jej miejscu już by się na nią rzucił i kobieta nie miałaby szans, nawet gdyby użyła swoich wdzięków. Ranna w szyję dziewczyna, zrzuciła z siebie ramiona Pokusy, unosząc rękę, w geście charakteryzującym, że już jej lepiej. Wypowiedziała zduszonym głosem:
- Lepiej stąd uciekajcie. Niedługo przyjdzie tu więcej tych zbójów, a wtedy nie okażą litości nikomu, tym bardziej jeśli zobaczą te ciała - wskazała palcem martwe i bezwładne ciała mężczyzn, która powoli zaczynały się rozkładać.
Kelly spojrzała wymownie na dwie nieznajome.
- Chyba powinnyśmy ukryć te ciała, przed nieproszonymi oczyma. I proponuję się gdzieś ukryć. Nie znam tego miasta i nie nie wiem, gdzie można zdobyć bądź ukraść konia. Jestem tu pierwszy raz i widząc co tutaj się wyczynia, chyba nigdy się już tu nie zapuszczę. Na każdym kroku może czyhać niebezpieczeństwo, a ja nie lubię walki. - powiedziała już o wiele ciszej niż wcześniej. Była zaskoczona w jaki sposób zakapturzona kobieta zabiła tych 3 popaprańców . Zrobiła to bez zbędnych ogródek, z zimną krwią, nie przejmując się konsekwencjami. Albo była bardzo pewna swoich umiejętności albo bardzo głupia. Jedno było pewne, nie mogły tu zostać. Lada chwila ktoś mógł się tu pojawić, a one stały centralnie na widoku...
Awatar użytkownika
Vivien
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vivien »

Kiedy zjawiła się trzecia kobieta Vivien spojrzała na nią uważnie. Jeszcze tej tu brakowało... Aż wzdrygnęła się na myśl o tym, że znów będzie trzeba kogoś ratować. Wypuściła cicho powietrze z płuc. Wysłuchała nieznajomej i dziewczyny, która która zajęła się poszkodowaną.
- Tak? A gdzie niby je ukryjesz? - rzuciła wskazując głową na ciała.
- Minie sto lat zanim dźwigniesz któregoś z nich. Tu nikogo nie obchodzą ciała na ulicy. Zdechli w rynsztoku i niech tu zostaną. A my lepiej wydostańmy się z tego miasta - powiedziała zła. Do czego ten świat zmierzał. W tym mieście owszem było pełno oprychów, ale czy śmierć jednego gwałciciela obchodziła drugiego? Viv miała co do tego poważne wątpliwości.
- Daj ją - rzekła nieco łagodniej do dziewczyny, która śmierdziała jej na kilometr wampirem. Chwyciła poszkodowaną dziewczynę i przerzuciła sobie przez ramię.
- Wybacz, ale tak będzie szybciej - taaaaa... tak na pewno było szybciej niż prowadzić półprzytomną, prawie zgwałconą dziewczynę. Vivien nie była szczególnie silna, ale dziewczyna była lekka jak piórko, pewnie nie jadła od wielu dni... z resztą prawdopodobnie w ogóle mało jadła. Została z niej sama skóra i kości.
- A Ty - zwróciła się do domniemanej wampirzycy - lepiej pomóż jej - wskazała na kobietę z zakrwawioną noga.
- I znajdźmy lepiej tego cholernego konia... - zawahała się - a najlepiej dwa - dodała.
Ruszyła wąska uliczką z dziewczyna przerzuconą przez ramię. Nie było to szczególnie wygodne, ale cóż. Nagle jednak przypomniało jej się to co mówiła ta ze zranioną nogę.
- Zaraz... - odwróciła się - ty prowadź, to tego przytułku, czy jak to nazwałaś.
Awatar użytkownika
Sharvari
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sharvari »

- Zgryzotek mówi! Zgryzotek twierdzi! Tak będzie najlepiej! - Nieopodal wejścia do miasta zamajaczyła postać smukłej kobiety i uchaka. Uchaka, który energicznie machał łapkami tłumacząc coś z pełną pasją i optymizmem. Kobieta mruknęła bez przekonania.
- Zgryzotek pamięta! Pamięta jak tu byliśmy ze sto lat temu! Pani pamięta?! Łaskawa pani pamięta?
- Pamięta.
- Czyż nie było wówczas pięknie? Gościnnie...
Zapadło milczenie. Uchak z wyczekiwaniem nasłuchiwał odpowiedzi pocierając dłonie. Cisza. Uchak przechylił lekko ucho. Cisza. Otworzył szeroko oczy, zamknął na chwilę i znów otworzył. Wiatr zaszumiał między suchymi gałęziami drzew.
- Nie. - odrzekła kobieta i ruszyła powoli dalej. Zgryzotek stał chwilę w milczeniu by ruszyć pędem, ot w podskokach, za oddalającą się sylwetką.
- Ale Zgryzotek mówi, że jak tu byliśmy, to było niezwykle miło i gościnnie! Poznałem piękną uchatkę. Te wielkie oczy! Te piękne uszy! Te dłonie! Jestem pewny, że sprzeda nam powóz.
Ciche prychnięcie.
- Ale poważnie! Serio, serio! Ona, ona pracowała w.... ee... targu, przytułku, tawernie?
- Zostaniemy tu dwa dni i ruszamy dalej. Nie przepadam za trupami.
- Ależ oczywiście znajdziemy ją w dwa dni. A więc łaskawa pani nie przepada za trupami? Ruchawymi trupami? A dlaczego, a czemu? Zakochała się łaskawa pani? W jakimś uroczym nieśmiertelnym o dzikim spojrzeniu, który przedarł się przez tą lodową skorupę i odkrył pokłady ukrytej namiętności? Wiedziałem! Wiedziałem! Wiedzia....
Wśród świszczącego wiatru rozbrzmiał dźwięk dzwoneczków. Uchakowi wymsnęło się jeszcze "ups" nim silny podmuch wiatru wystrzelił go nad bramą do centrum miasta. Z krzykiem przeleciał nad budynkami, targiem, i przeszedł do procesu lądowania zadem na jakiejś ulicy. W ślizgu, kręcąc się wokół własnej osi niczym karuzeli minął kilka przecznic oczywiście machając zdziwionym przechodniom. Dostrzegając niewiasty wychodzące z zaułka puścił oko do pokusy z okrzykiem "jaka piękna!" I tyle było z jego widoku. Pozostawił za sobą tylko krzyk, kurz i silny wicher, który najwyraźniej go pchał robiąc niemałe "porządki" wśród śmieci na ulicy.
Dwadzieścia metrów dalej zatrzymał się na ścianie, nakrywając nogami.
- Zgryzotek przesadził. - zasłonił uszami oczy.

Tymczasem bramy minęła kobieta. Długi płaszcz z obszernym kapturem zakrywał idealnie jej sylwetkę. Kilka par drapieżnych oczu obserwujących ją uważnie straciło zainteresowanie, gdy rozbrzmiał dźwięk dzwoneczków. Szary płaszcz wydał się lekko parować, unosić delikatną mgiełkę. Woda i wiatr chłodziły uciekające z jej ciała ciepło, oczami innych stała się zimna jak kamień.
- Byle nie kichać. - uśmiechnęła się do siebie i skierowała w stronę targu.
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

Aaliya skrzywiła się. Czy prosiła o ratunek? Pominęła milczeniem słowa Przemienionej. Nie potrzebowała czyjejś litości.
- Poradzę sobie. - odparła tylko i zwróciła się do Vivien - Szukasz konia... wystarczy, że przejdziesz się do rynku, to jakiś kwadrans stąd. Dużo bazarów i niepotrzebnego harmidru. Na pewno znajdziesz kogoś, kto wypożyczy ci konia, a nawet sprzeda. Nie musisz się specjalnie zastanawiać nad kosztami, daj im kawałek sukna, a będą uradowani - stwierdziła szczerze, acz gorzko.
- A teraz zaczekajcie tutaj parę minut, idę obmyć tę cuchnącą ranę. - Skierowała się w dół uliczki, po czym skręciła w prawo. Nieopodal katakumb znajdowała się głęboka studnia. Aaliya nie zastanawiała się nad tym, kto ją zobaczy. Jej ciało było w istocie paskudne, pokrwawione i posiniaczone. Nie łudziła się, że jest łakomym kąskiem dla zbirów. Zresztą, o tej porze nicponie przesiadywali w karczmach. Pokusa była pewna, że ci mężczyźni, którzy próbowali zgwałcić niewiastę, kierowali się właśnie doń.
Zdjęła z siebie zniszczone ubranie (o dziwo, jeszcze nie zatęchło i jeśli szybko zostanie uprane, zyska na jakości) i usiadła na brzeżku. Dłonie ujęła w koszyczek i poczęła obmywać spoconą twarz. Następnie zajęła się głębszymi ranami. Wprawdzie nie miała bandaża, ale za niedługo ponownie odwiedzi przytułek i małżeństwo, które się nią zajmie.
Wróciła i bez wstępów rzekła:
- Chodźcie za mną.
Awatar użytkownika
Kelly
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Ranga: Buntowniczka
Kontakt:

Post autor: Kelly »

         Kelly zaczęła szukać po swoim plecaku czegoś przydatnego do zatamowania krwawienia u nogi Pokusy. Szperała tak długo, aż w końcu znalazła. Co prawda nie były to bandaże, ale zniszczone ubrania. Suche i czyste, ale przede wszystkim mocne. Wyciągnęła rękę z rzeczami w stronę nieznajomej, lecz jej już tam nie było. Znikła pomiędzy domami, mówiąc, że zaraz wróci. ~ Nie chciała mojej pomocy? Jej strata. - pomyślała, rozglądając się wokoło. Tak jasne, jeśli dłużej będą stać na środku ulicy, ktoś w końcu ich zauważy i nie skończy się to dobrze. Pokusa mogła poczekać z obmyciem się do chwili dotarcia do przytułku, a póki co mogła zadowolić się jej skrawkami ubrań, w celu zatamowania krwawienia. Po krótkiej chwili dziewczyna wróciła i bez zbędnych ceregieli ruszyła przed siebie. Wampirzyca nie wiedziała do końca czemu za nią idzie. Chciała się wyrwać stąd jak najszybciej, a nie szukać jakiegoś przytułku. Z drugiej jednak strony potrzebowała chwili odpoczynku w bezpiecznym miejscu. Miała dość przygód jak na jedną noc. ~ Wyruszę o świcie. - podjęła decyzję. Kto wie, może i ona zaopatrzy się w swojego konia? Pokusa prowadziła ich krętymi uliczkami, zapewne takimi, którymi nikt nigdy nie chodzi, aby ich nie zobaczono. Po paru minutach ich oczom ukazał się masywny budynek - przytułek.
Awatar użytkownika
Sharvari
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sharvari »

Nemeria, cień przeszłości, zniekształcenie dawnego miasta załamane w mętnym odbiciu. Klaustrofobiczna atmosfera towarzyszyła spacerującym wąskimi uliczkami. Chwiejny krajobraz budynków na poły zniszczonych przeplatających się z tymi, do których los się uśmiechnął i tymi, którym nic już nie pomoże. Większość dziedzińców i najczęściej uczęszczanych trotuarów uprzątnięta była z luźnego gruzu. Tylko większe fragmenty, lekko porośnięte zaroślami, stały niewzruszenie wpisane do pejzażu. Po godzinnej przechadzce nie dziwiły już pochylone łuki dawnych okien uwięzione pomiędzy dwoma blisko stojącymi domami, zawieszone kilka łokci nad głowami przechodniów, ot ułudne mosty. Nie dziwiły wtulone w siebie dachy, czy przewalone ściany służące za podesty dla straganiarzy.

Stąpając po kamiennym bruku, Sharvari wyciągnęła z kieszeni flakonik z połyskującym płynem. Dwa dni. Nie więcej, nie mniej. Wsunęła buteleczkę do torby w bezpieczne miejsce. Jeszcze nim przekroczyła bramy miasta pół nocy spędziła na przeprowadzaniu rytuału, efektem był eliksir zmieniający jej aurę w aurę charakterystyczną dla wampira, jak najbardziej przeciętnego w każdym calu. W myśl idei "nie ufaj niczemu, dla czego możesz być kolacją". Udawanie krwiopijcę wydać się mogło jednym z rozsądniejszych posunięć.
Kobieta kierowała się w stronę targu. Późny wieczór tylko połowicznie przegonił tłum. Niektórzy z mieszkańców wykazywali większe zainteresowanie spacerkami "po porze zmroku", widoczne nawyki po przebywaniu w bardziej słonecznych miejscach.
Podeszła do jednego ze straganiarzy
- Wynająć powóz chcę.
- Dokąd?
- Wystarczająco daleko na cztery konie.
- Na czasie zależy, jeśli aż cztery chce.
- Noce bywają krótkie.
- Jutro przyjdzie. Powinno się znaleźć, ale dziś wolnych już nie ma.
- Przyjdę jutro.
- W tawernie przy zachodniej bramie mają dobre okazy. Niedawno dostawa była. Śliczne i młode - uśmiech "rozpogodził" oblicze straganiarza.
- Zapamiętam.

Oddaliła się od rynku i spacerując rozglądała po mieście. Nocleg. Zza rogu wybiegł zgryzotek z nietęgą miną, ale jak zwykle pełny entuzjazmu.
- Więc szukałem noclegu. Byłem w czterech tawernach. Swoją drogą, Pani wie, Pani wie, że mają niewolników? A dokładniej trunki, w typie " Mariel lekko schłodzona, słodki posmak, najlepsza wstrząśnięta niemieszana". Kto by pomyślał jacy zaradni, chociaż nad nazwami mogliby popracować.
- Nocleg.
- A, tak, tak. Pytałem we wszystkich możliwych tawernach, gospodach, spelunach... Co się nachodziłem, nabiegałem, nagadałem. A sama Pani wie, że oni to czasami jacyś tacy niemrawi jakby stężenie pośmiertne już łapało.
- Do rzeczy.
- A tak, tak. Więc, po rozmowach krótszych, dłuższych, bardziej i mniej ciepłych, ale oczywiście wszystkie były na najwyższym poziomie klasy i towarzyskiej etykiety, pomijając zawieszanie rozmówców na dobre dłuższe i krótsze chwile. Wie pani, ich się czas nie ima to nawet mówią powoli, bo co to za problem prowadzić rozmowę dziesięć razy dłużej. Ale wracając wszyscy rzekli zgodnie "brak wolnych miejsc". Coś takiego?! Podobno jakaś zabawa ma być jutro czy pojutrze. Jeden miał wolne miejsce, ale w pokoju dla czterech osób, gdzie trzy już były.
- Niedobrze.
- Ale, ale, ale! Kimże byłby niezawodny pomocnik, towarzysz i wierny sługa Zgryzotek, gdybym nie zaradził temu problemowi! Tędy, tędy. Znalazłem idealne miejsce.
Minął może niecały kwadrans, gdy stanęli przed masywnym gmachem.
- Przytułek? - chłodnym głosem zapytała Sharvari.
- Przytułek, jak sama nazwa mówi, przytulne miejsce!
- Powiedz mi czym różni się przytułek od czteroosobowego pokoju?
- Może tu znajdziemy żywych?
Spojrzała lodowato na Zgryzotka, który zwyczajowo splótł łapki i patrzył niewinnym spojrzeniem wyłupiaszczych gał, kiedy akurat zamajaczyły jakieś sylwetki wyłaniające się z jednego z zaułków. Uchak od razu skorzystał z okazji uratowania swej skóry.
-Chodźmy Pani, chodźmy, bo jeszcze najlepsze pokoje nam zwiną sprzed nosa. - rzekł z pełnym entuzjazmem i poleciał do wielkich wrót pozostawiając swą panią na trotuarze przed bramą budynku. Rozległo się głuche pukanie.
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

Aaliyi nie podobała się ta okolica. Wąskie, brudne i śmierdzące z pewnością nieświeżą bielizną, odchodami ludzkimi i moczem, uliczki sprawiały, że pokusa chciała znaleźć się w całkiem innym, przyjemnym miejscu. Od posępnych budowli bił niemiły chłód, toteż ręce piekielnej poczęły pokrywać się gęsią skórką. Mimo całego zamieszania, Aaliya postanowiła poznać bliżej swoje przypadkowe znajome. Odwróciła głowę, by spojrzeć na Vivien, ale zrozumiała, że przemieniona nie jest skora do rozmów. Nie wydawała się zmęczona, poszkodowana dziewczyna nie była wcale ciężka z powodu swego skrajnego wychudzenia. Widać jej było wystające żebra spod potarganych ubrań. Zaskakujące, ale nie miała na sobie butów. Zwróciła się do wampirzycy konspiracyjnym szeptem:
- Skąd się tu wzięłaś? Kim jesteś?
Gdy znalazły się na przeciw przytułku, Aaliya zachęcającym ruchem głowy wskazała na schody i kobiety udały się do góry. Pokusa zapukała do drewnianych drzwi. Ktoś szybko je otworzył. Aaliya nie znała tego człowieka. Był przygnębiony i z pewnością ich obecność była tu zbędna w jego mniemaniu.
- A państwo do kogo? - spytał, chociaż wcale nie sprawiał wrażenia niezadowolonego z ich wizyty. Miał cichy, można rzecz umownie, matowy głos, pozbawiony zainteresowania czy chociażby iskierki życia.
- Do właścicieli - odparła. Nie pozwoliła zbić się z tropu, aczkolwiek mężczyznę widziała pierwszy raz w życiu. Zwykle otwierała albo pani Tugor albo pan Tugor. Nie wiedziała nic o żadnym ich lokaju, nie... to nie mógł być lokaj. Tugorowie nie mają pieniędzy na służbę. Ale kim jest w takim razie ten człowiek?
Nieznajomy wpuścił wszystkie kobiety do środka, ale jego znudzenie nie uszło uwadze piekielnej. Coś tu było nie tak. Miała nadzieję, że uda jej się prędko porozmawiać z Tugorami. Mężczyzna przejął dziewczynę, którą Vivien trzymała przełożoną przez pół na plecach. Wziął ją na ręce i otworzył drzwi małego pokoju, pomagając sobie nogą, po czym położył ją na łóżku.
- Pan wybaczy, ale gdzie jest państwo Tugor? - W głosie Aaliyi słychać było podejrzenie. Na jej nieszczęście, mężczyzna zauważył to w nieodpowiednim momencie...
Ostatnio edytowane przez Aaliya 11 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Sharvari
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sharvari »

Grupka kobiet minęła w bramie nemoriankę. Powiało chłodkiem. Nie, nie. Źródłem aromatycznej gęsiej skórki nie tyle były ciemne uliczki, czy lodowaty, przybrudzony klęską kamień. Przez krótką chwilę zastanawiała się czy przypadkiem nie dostąpiła przemiany w swą niematerialną formę. Absurd. Nie było to możliwe pod wpływem tego przeklętego eliksiru, który co prawda spełniał swą rolę, jednak znacznie ograniczał zdolności.
Uchakowi, także fortuna nie dopisała. Ledwo uszedł stratowaniu. Rzeczy martwe również nie zapałały do niego sympatią. Drzwiami dostał w nos.
- Szlag by to! - wygrażał, gdy drzwi zostały zatrzaśnięte za wchodzącymi kobietami. - Cóż za maniery! Cóż za brak manier! Któż by pomyślał! Ja wam jeszcze pokażę! - Żywo gestykulował zaciśniętymi piąstkami.
Sharvari zastukała palcem wskazującym w usta. "Cudownie! Zakrwawione kobiety w mieście nieumarłych. Niemalże zapach pieczonych bułeczek nęcący o poranku nozdrza wygłodniałych po nocy wieśniaków." - wywróciła oczami na samą tą myśl.
- Wracamy. - leniwie oznajmiła uchakowi.
Zacisnęła delikatnie palce na skraju sukni debatując sama ze sobą. "Jaki jest sens, by zając wciskał się w sztywny gorset byle udawać wilka, jeśli miast chować się wśród wilków usiądzie w kuchni obok potrawki z królika? Nijaki. Ani udawać, ani uciec, ani się obronić. Najlepiej spocznę na środku stołu, z patery czyniąc krzesełko i oświeconym tonem rzeknę: jedźcie i pijcie, daję ciało moje.
Kobieta wraz ze swym małym towarzyszem, zacnym obrońcom i wiernym pomocnikiem powróciła na rynek do straganiarza, z którym ucięła sobie pokrzepiającą rozmowę.
- Jakikolwiek powóz jest wolny?
- Ano... powinien być. - odparł z wolna i splunął na bruk spektakularnie.
- Dokąd?
- Do Trytoni, lecz jest już dwóch podróżnych.
- Więc się zmieszczę.
Straganiarz westchnął bez przekonania.
- Pojadę tylko część drogi- zamyśliła się na króciutką chwilę, licząc coś w myślach. - W inną stronę zmierzam, więc po północy nasze drogi się rozejdą.
- Niech ci będzie. Powóz odjeżdża za niedługo, więc radzę się pośpieszyć. Poinformuję przewoźnika i pasażerów. Radzę się nie spóźnić.

I rzeczywiście, powóz gotów do odjazdu czekał nieopodal bramy. Kobieta wraz z uchakiem wsiedli doń. Uroczymi towarzyszami podróży okazał się kościsty liche o typowej dla swego rodzaju prezencji i jego sługa - ożywieniec. Jeden "przystojniejszy" od drugiego. Przy czym ten ostatni wydzielał pokrzepiającą wnętrzności mdławo-słodką woń gnijącego cielska.
Powóz ruszył.

Ciąg dalszy: Sharvari
Awatar użytkownika
Cassadia
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawna, Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cassadia »

Niespodziewanie na ulicy dało słyszeć się podniesione głosy, jeden z nich należał do kobiety, a drugi do mężczyzny.
- Jak to konie się zatruły?! - podniósł się kobiecy głos.
- No, zjadły coś nieświeżego... Nie pociągną. - odparł mężczyzna.
- Ahhh, ile to potrwa?
- No aż... No wie pani... Ten tego...
- Nie kończ! Działasz mi na nerwy!

Następnie w uliczce pojawiła się postać będąca posiadaczką jednego z wcześniej słyszanych głosów. Była to mianowicie młodo wyglądająca kobieta o płomiennych włosach. Wyglądała jak iście z innej bajki w kunsztownej, jasnoniebieskiej sukni z pewnością wykonanej z drogiego materiału oraz płaszczu z kapturem, który był teraz naciągnięty na głowę. Za jej plecami unosiła się niewielkich rozmiarów kulka błyskając złotym oczkiem to na lewo to na prawo. Sądząc po wyrazie twarzy, kobieta była wściekła.
- Niech szlag trafi woźnicę i te jego konie! Ahh! - rozejrzała się po okolicy. Wszystko było takie paskudne i brudne. Gdzieniegdzie leżały potłuczone butelki, widać było ślady krwi albo nawet całe zakrwawione ciała. Cassadia jakoś nie czuła parcia by sprawdzać funkcje życiowe osobników. Większą część jej uwagi pochłaniało teraz omijanie wszelakich nieczystości znajdujących się na drodze, nie miała ochoty mieć na butach czyichś odchodów, a niektóre wyglądały na ludzkie. Jej frustracja sięgała w tym momencie zenitu. Ona! Córka arystokratów, szanowana czarodziejka wylądowała w takiej dziurze! Prychnęła zagniewana pod nosem.
Miała tu być tylko przejazdem, co już uważała za przesadę. Cały obszar Opuszczonego królestwa był dla niej nieformalną stolicą wszelkiego bezprawia i kolokwialnie mówiąc "syfu". Niestety konie zapadły na niemoc i trzeba było poczekać aż łaskawie zrzucą balast nim będzie można ruszać. Początkowo czarodziejka upierała się by jechać mimo to, ale gdy woźnica malowniczo opisał jej wygląd końskich bobków zrezygnowała. Poza tym już od kilku staj powietrze było wyjątkowo morowe...

Nie żeby tutaj było lepiej! Smród był nie do zniesienia, Cassadia z trwogą patrzyła na swój czysty płaszcz, który zapewne już chłonął atmosferę miasta.
- Szlag! - zaklęła pod nosem mijając kolejną smugę krwi. Ta był nawet całkiem świeża. Podreptała nieco dalej. Znalazła nawet szyld, który oznajmiał dotarcie do zacnego przybytku jakim była karczma. Przeszyta dreszczem obróciła się na pięcie i skierowała w drugą stronę. Postanowiła spróbować szczęścia w pierwszym domu po prawej. Wyglądał trochę jak przytułek. Cassadia zapukała ze szczerym zamiarem zrugania pierwszej osoby, która jej otworzy. Sama nie wiedziała dlaczego, może to z powodu tego całego bajzlu na ulicach i faktu, że nie mogła nawet nikogo zapytać o drogę.

Jak na złość oczywiście nikt nie otworzył, no bo po co zresztą? Tylko dlatego, że ktoś zapukał? Gdzież tam! Cassadia prychnęła niezadowolona i skierowała się z powrotem w stronę wozu. Wewnątrz przynajmniej jest czysto.
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

Chłopaczek uśmiechnął się szelmowsko i odparł, że państwo Tugor przyjdzie niebawem. Aaliya uniosła brew i to zadecydowało o jego gwałtownej reakcji.
- Co też pani mi tu?! I-i-insynu...uuuje? - jąkał się straszliwie. Nagle zmalał, tracąc wszelki zapał. Nie wiedział, co odpowiedzieć. - Dobrze, zapraszam panią w takim razie do salonu.
- Wykluczone. Chcę się widzieć z państwem Tugor, natychmiast! - krzyknęła poirytowana. - Co pan tu właściwie robi? Państwo Tugor nie potrzebują lokaja, sami sobie świetnie radzą z obowiązkami.
- Ależ ja nie jestem żadnym lokajem, czy jak mnie tam pani nazwała.
- W takim razie... kim? - zawiesiła głos w obawie, co zaraz usłyszy.
- Siostrzeńcem pani Tugor. - odparł ze spokojem krzyżując ramiona na piersiach. Zdawał się być w całej swej dziwności opanowany, ale było widać, że to jeszcze podlotek. Często zmieniał swoje reakcje, nie przejmował się etykietą i nie wiedział, jak się odpowiednio zachować. Był zbyt grzeczny w nieodpowiednich momentach oraz unosił się całkiem niepotrzebnie odnośnie do totalnych drobnostek.
Aaliya zamyśliła się i przez chwilę nie wiedziała, co odpowiedzieć. Zastanawiała się, dlaczego chłopaczek nie powiedział tego od razu, ale wywnioskowała, że nie przejmuje się konwenansami. To jego znudzenie... nie podobało się Aaliyi. Początkowo sądziła, że może mieć do czynienia ze zbirem, ale zrozumiała, że to tylko leniwy, ospały nastolatek. Zupełnie niegroźny i nieszkodliwy.
- Zapytam jeszcze raz. Kiedy mogę rozmawiać z państwem Tugor?
Podlotek splótł dłonie w koszyczek, sytuując je z tyłu głowy. Oparł się o ścianę i zaczął ruszać głową raz w lewo, raz w prawo. Tak, jakby przed chwilą wstał. Można powiedzieć, że w ten sposób próbował jakoś zająć czas i zatuszować to, że nie wie, co odpowiedzieć.
- Nie wiem.
- Jak to nie wiesz? - Aaliya nie chciała mu "panować". Nie zdobył jej szacunku. Zwracając się do niego, jak do szczeniaka pokazała, że irytuje ją swoim tonem i ogólnie postawą.
- Powtarzam: nie wiem. Czy mam to narysować?
- Do diaska! Potrzebuję się z nimi zobaczyć, rozumiesz? Ten przytułek należy do nich, to oni są tu gospodarzami, więc radzę powiedzieć po dobroci.
- No dobra, już dobra. Czego konkretnie potrzebujesz?
- Bandaży. Jakbyś nie zauważył, mam na biodrze sporą, krwawiącą ranę.
- Widzę, zabrudziłaś mi dywanik. A jak cuchniesz! Państwo Tugor nie będą zadowoleni. Skądś ty się wzięła, z kanałów?
- Dość! - ponownie krzyknęła. Na jej twarzy rysowało się silne zdenerwowanie. Jeszcze chwila, a gotowa będzie rzucić się na młokosa.
Siostrzeniec pani Tugor nagle wyszedł, nie powiedziawszy przedtem, gdzie idzie i kiedy wróci. Aaliya czekała bite dziesięć minut. Już miała obrócić się na pięcie, na własną rękę poszukując bandaży, kiedy wrócił z ich naręczem, wciskając pokusie do rąk kilka.
- Proszę. Zadowolona?
- Jak nigdy. Ty to potrafisz dogodzić kobiecie... - zniżyła seksownie głos. Mimo przybrania bardziej ludzkiej formy, nie zapomniała o swojej sztuce uwodzenia. Aż dziw bierze, że za cel obrała sobie kogoś takiego. - Co z nią? - wskazała na zamknięte drzwi izby, w której leżała ranna dziewczyna.
- Musi tu zostać przez parę dni.
- To chyba oczywiste... - wzniosła oczy do góry demonstrując swoje niezadowolenie. - Ale czy wyjdzie z tego?
- Oczywiście. Zrobiłem zimne okłady, żeby zbić wysoką temperaturę. Opatrzeniem ran zajmie się już moja ciotka, kiedy wróci.
- Kiedy mogę się jej spodziewać?
- Już mówiłem! - uniósł się ponownie, udowadniając swą niedojrzałość emocjonalną. - Nie wiem. Wyszli. Ja tu jestem na zastępstwo.
- Kiedy wyszli. - To już nie było pytanie, a stwierdzenie. Aaliyi znudziła się taka ciuciu-babka.
- Wczoraj. Powinni być jutro.
- Dziękuję, do widzenia.
Aaliyi nie podobało się to miasto. Nie zwracając uwagi na Kelly i Vivien, poszła w dół schodami i wyszła z budynku. Musiała znaleźć miejsce, w którym bez przeszkód opatrzy sobie rany. Byle dalej od tych wąskich uliczek. Zmierzała w stronę rynku.

Ciąg dalszy:Enitia i Cassadia
Ostatnio edytowane przez Aaliya 11 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Zablokowany

Wróć do „Ruiny Nemerii”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości