Sheridan, jak to on, na nowego kolegę zareagował nadzwyczaj olewczo. Oczywiście, trochę się tam napiął, skupił wzrok na nieznajomym i przekrzywił dość nonszalancko głowę, zastanawiając się, czy delikwent pożyje wystarczająco długo, by się przedstawić. Inna sprawa, że skoro Ariene go jeszcze nie kropnęła, mogłoby to oznaczać, że jest po ich stronie.
Ale Sheridan miał swoją własną stronę, po której stał tylko on, a to już inna sprawa.
- Pewnie jakiś kolejny popapraniec - odpowiedział na pytania Anabde, nadal idąc z nią ramię w ramię.
Potem spojrzał na Ariene, w końcu dał jej jasne instrukcje co do tego, jak powinna postępować w sytuacji zagrożenia. A nawiedzony facet w Opuszczonym Królestwie zdecydowanie jest zagrożeniem.
- Miałaś wrzeszczeć - przypomniał takim tonem, jakby właśnie zaczął nią gardzić za niewykonanie polecenia.
Wtedy znów spojrzał na nieznajomego, nadal trzymając dłonie w kieszeniach i sprawiając wrażenie całkowicie wyluzowanego oraz spokojnego. Ale wystarczyłaby chwila, żeby mocno poharatał tę buźkę obcego.
Ruiny Nemerii ⇒ [Ulice Nemerii] Serdecznie witamy
-
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 88
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Łowca Dusz
- Profesje:
- Kontakt:
Nienormalni winni trzymać się razem.
- Cador
- Szukający drogi
- Posty: 49
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Człowiek- obrońca
- Profesje:
- Kontakt:
O, jacy uroczy ludzie. Nie, naprawdę, nie trzeba było urządzać tak serdecznego powitania! Sympatyczna atmosfera, sielanka wręcz, no żyć nie umierać- aż chce się pracować w takiej grupie!
Cador westchnął ciężko. Miał zamiar kontynuować temat Larkina- nie dał się złapać na talent aktorski Ariene, bo odpowiednie spostrzeżenia na temat jej stosunku do Larkina zapisał sobie w pamięci już wcześniej- ale został zmuszony do jego porzucenia. Zamiast tego musiał kolejny raz wyjaśniać, że nie jest "tym złym" i nie przypomina latającej kiecki, która chciałaby zabić towarzystwo z pomocą kościotrupich laleczek. Nie chciało mu się. Przyjrzał się dwójce, maskując niechęć, jaką czuł wobec całej tej sytuacji. Zamiast tego w zielonych oczach dało się wyczytać spokój; sprawiał wrażenie święcie przekonanego, że jest dokładnie tam, gdzie być powinien. Nikt nie wmówi mu, że jest inaczej- An i Sher będą musieli go zaakceptować. Uniósł kącik ust, tworząc tym samym krzywy uśmiech.
- O, przynajmniej ty najpierw pytasz, a potem zabierasz się do mordowania, Anabde.- zauważył z ponurym rozbawieniem, przy okazji chwaląc się swoją wiedzą na temat towarzyszy. A ci nie zdają sobie sprawy z obszerności jego wiedzy, hłe hłe. Może warto byłoby uświadomić ich, że Cadorowi należy się szacunek chociażby ze względu na asa w rękawie? Nieee, wykorzystamy tę kartę później.
- Ten popapraniec, jak łaskaw byłeś zauważyć, Sheridan, to nowy obrońca Aithne.- zaczął i uśmiechnął się szerzej- tak, słyszałem już, że to misja samobójcza.
Cador westchnął ciężko. Miał zamiar kontynuować temat Larkina- nie dał się złapać na talent aktorski Ariene, bo odpowiednie spostrzeżenia na temat jej stosunku do Larkina zapisał sobie w pamięci już wcześniej- ale został zmuszony do jego porzucenia. Zamiast tego musiał kolejny raz wyjaśniać, że nie jest "tym złym" i nie przypomina latającej kiecki, która chciałaby zabić towarzystwo z pomocą kościotrupich laleczek. Nie chciało mu się. Przyjrzał się dwójce, maskując niechęć, jaką czuł wobec całej tej sytuacji. Zamiast tego w zielonych oczach dało się wyczytać spokój; sprawiał wrażenie święcie przekonanego, że jest dokładnie tam, gdzie być powinien. Nikt nie wmówi mu, że jest inaczej- An i Sher będą musieli go zaakceptować. Uniósł kącik ust, tworząc tym samym krzywy uśmiech.
- O, przynajmniej ty najpierw pytasz, a potem zabierasz się do mordowania, Anabde.- zauważył z ponurym rozbawieniem, przy okazji chwaląc się swoją wiedzą na temat towarzyszy. A ci nie zdają sobie sprawy z obszerności jego wiedzy, hłe hłe. Może warto byłoby uświadomić ich, że Cadorowi należy się szacunek chociażby ze względu na asa w rękawie? Nieee, wykorzystamy tę kartę później.
- Ten popapraniec, jak łaskaw byłeś zauważyć, Sheridan, to nowy obrońca Aithne.- zaczął i uśmiechnął się szerzej- tak, słyszałem już, że to misja samobójcza.
-
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 80
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Wiedźma
- Profesje:
- Kontakt:
- Cador Reamonn - przedstawiła go płynnie Ariene, obróciwszy się błyskawicznie do towarzyszy.
Ich widok nieco ją rozluźnił, uśmiechnęła się do nich, choć jakby blado. Popatrzyła to na jedno, to na drugie, po czym westchnęła, nerwowo poprawiając kitkę.
- Tak, jak mówi. Jest po naszej stronie. O jego obecność zatroszczył się nasz drogi Errian, co jest co najmniej interesujące - skwitowała jeszcze, wzruszając ramionami. - Sama oceń, An, jakie ma szanse w starciu z charakterem naszej ulubienicy - zwróciła się do nekromantki z uśmiechem, przelotnie i bardzo dyskretnie przyjrzawszy się parce.
Dobrze szło im udawanie, że co złego to nie oni, ale jednak się zdradzili subtelnymi gestami. No nic, nie planowała im wypominać niczego ani ich uświadamiać o tym niedopatrzeniu, należało po prostu przypilnować, żeby się nie narobił kwas.
- Poza jego przybyciem wszystko w normie. Nie wyczuwam również w powietrzu niepokojącego stężenia magii - zrelacjonowała dodatkowo bardziej rzeczowym głosem.
Ich widok nieco ją rozluźnił, uśmiechnęła się do nich, choć jakby blado. Popatrzyła to na jedno, to na drugie, po czym westchnęła, nerwowo poprawiając kitkę.
- Tak, jak mówi. Jest po naszej stronie. O jego obecność zatroszczył się nasz drogi Errian, co jest co najmniej interesujące - skwitowała jeszcze, wzruszając ramionami. - Sama oceń, An, jakie ma szanse w starciu z charakterem naszej ulubienicy - zwróciła się do nekromantki z uśmiechem, przelotnie i bardzo dyskretnie przyjrzawszy się parce.
Dobrze szło im udawanie, że co złego to nie oni, ale jednak się zdradzili subtelnymi gestami. No nic, nie planowała im wypominać niczego ani ich uświadamiać o tym niedopatrzeniu, należało po prostu przypilnować, żeby się nie narobił kwas.
- Poza jego przybyciem wszystko w normie. Nie wyczuwam również w powietrzu niepokojącego stężenia magii - zrelacjonowała dodatkowo bardziej rzeczowym głosem.
Nienormalni winni trzymać się razem!
- Anabde
- Szukający Snów
- Posty: 183
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Nekromanta
- Profesje:
- Kontakt:
Zaczepki mężczyzny nie skomentowała, bo i nie widziała takiej potrzeby. Nawet się zbytnio nad nią nie głowiła- zrozumiała, że w domyśle miało być "w przeciwieństwie do niektórych, tj Ariene", więc brunetka pewnie coś nabroiła. Nie przejęła się tym, szybko przeszła nad wiadomością do porządku dziennego i skupiła się na rzeczach, które mogły jej się przydać. Cały czas nieufnie przypatrywała się Cadorowi, oceniając go pod każdym względem. Zastanawiała się ile mógł mieć lat, skąd prawdopodobnie pochodził, jak był zbudowany (bo, przyznajmy, jak na obrońcę to on dość chuderlawy). Dopiero ostatnia wypowiedź mężczyzny zyskała sobie jej zainteresowanie- uniosła brew ku górze, wykrzywiając usta w kpiący uśmieszek.
- Obrońca Aithne?- powtórzyła niedowierzająco. Wtrącenie Ariene jeszcze bardziej rozbawiło naszą bohaterkę; zerknęła krótko na brunetkę, po czym wyszczerzyła ząbki. Errian? A to ciekawe.
Udało jej się na powrót uspokoić. Nabrała głębokiego wdechu, przymknęła na kilka dłuższych sekund oczy i wypuściła powietrze, gdy znów uniosła powieki. Serce znów zaczęło pracować w normalnym rytmie, a mięśnie rozluźniły się. Skoro Ariene uważała, że mężczyźnie można zaufać, to niech tak będzie.
- Życzę powodzenia, generalnie.- mruknęła do Cadora, nawiązując do komentarza Ariene "sama oceń...". To dopiero będzie zabawne! Aithne szlag jasny trafi gdy tylko się dowie, a co dopiero, gdy mężczyzna faktycznie zacznie ją ochraniać...
Aithne. Anabde zagryzła w zdenerwowaniu wargi, posyłając ukradkowe spojrzenie zamkniętym drzwiom. Modliła się do wszystkich znanych sobie bogów (w których nie wierzyła) o to, by przyjaciółka do nich wróciła cała i zdrowa. Aithne nie może się poddać.
- Obrońca Aithne?- powtórzyła niedowierzająco. Wtrącenie Ariene jeszcze bardziej rozbawiło naszą bohaterkę; zerknęła krótko na brunetkę, po czym wyszczerzyła ząbki. Errian? A to ciekawe.
Udało jej się na powrót uspokoić. Nabrała głębokiego wdechu, przymknęła na kilka dłuższych sekund oczy i wypuściła powietrze, gdy znów uniosła powieki. Serce znów zaczęło pracować w normalnym rytmie, a mięśnie rozluźniły się. Skoro Ariene uważała, że mężczyźnie można zaufać, to niech tak będzie.
- Życzę powodzenia, generalnie.- mruknęła do Cadora, nawiązując do komentarza Ariene "sama oceń...". To dopiero będzie zabawne! Aithne szlag jasny trafi gdy tylko się dowie, a co dopiero, gdy mężczyzna faktycznie zacznie ją ochraniać...
Aithne. Anabde zagryzła w zdenerwowaniu wargi, posyłając ukradkowe spojrzenie zamkniętym drzwiom. Modliła się do wszystkich znanych sobie bogów (w których nie wierzyła) o to, by przyjaciółka do nich wróciła cała i zdrowa. Aithne nie może się poddać.
Nienormalni winni trzymać się razem.
-
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 88
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Łowca Dusz
- Profesje:
- Kontakt:
Sheridan popatrzył na Cadora nawet z zainteresowaniem. To ci dopiero agent! I on na to poszedł? W sumie nie znał rudego rozczochranego... ale skoro spotkał Ariene, a ta mu przekazała, jak sprawa wygląda, nie powinno go tu już być. Chyba że postanowił potajemnie Aithne dobić, Sheridan nie pogardziłby takim rozwiązaniem sytuacji.
- No to mamy cyrk na kółkach - westchnął łowca, doszedłszy do wniosku, że wszyscy zginąć z ręki rudego rozczochranego, jeśli to się dowie, że ma mieć jakiegoś obrońcę.
Sheridan uważał, że bardziej przydałby się jej mózg po renowacji, ale kto by go tam słuchał, prawda? Inna sprawa, że Aithne może się jeszcze w Opuszczonym przydać, to niech im będzie, ten obrońca...
Zaraz, jak to Errian?
- Errian ściągnął tego chłystka, żeby ten bronił Aithne? - spróbował się upewnić, jakby dopiero teraz dotarł do niego sens wypowiedzianych przez jego towarzyszy słów. W sumie tak było. - O ja pierdolę - podsumował i roześmiał się chrypliwie, ostatecznie i bardzo dobitnie zaznaczając, jaka to chora sytuacja im się tu objawiła.
Śmiejący się Sheridan, Aithne z obrońcą, co jeszcze?
- No to mamy cyrk na kółkach - westchnął łowca, doszedłszy do wniosku, że wszyscy zginąć z ręki rudego rozczochranego, jeśli to się dowie, że ma mieć jakiegoś obrońcę.
Sheridan uważał, że bardziej przydałby się jej mózg po renowacji, ale kto by go tam słuchał, prawda? Inna sprawa, że Aithne może się jeszcze w Opuszczonym przydać, to niech im będzie, ten obrońca...
Zaraz, jak to Errian?
- Errian ściągnął tego chłystka, żeby ten bronił Aithne? - spróbował się upewnić, jakby dopiero teraz dotarł do niego sens wypowiedzianych przez jego towarzyszy słów. W sumie tak było. - O ja pierdolę - podsumował i roześmiał się chrypliwie, ostatecznie i bardzo dobitnie zaznaczając, jaka to chora sytuacja im się tu objawiła.
Śmiejący się Sheridan, Aithne z obrońcą, co jeszcze?
Nienormalni winni trzymać się razem.
- Anabde
- Szukający Snów
- Posty: 183
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Nekromanta
- Profesje:
- Kontakt:
Poczuła nagły uścisk w sercu. Przeczucie? Zamarła, z nieobecnym spojrzeniem zawieszonym gdzieś na drzwiach; przymrużyła oczy i wyłączyła świadomość, skupiając się na jednym zmyśle- słuchu. Niemniej jednak paplanina towarzystwa trochę jej przeszkadzała.
- Cicho.- syknęła. Zignorowała zdziwione lub pełne wyrzutu spojrzenia rzucone w jej stronę i znów ograniczyła swoje zainteresowanie do dźwięków dookoła. Coś... coś niewyraźnego. Ale nie tylko czynności- jakieś szepty. Och, do diaska, dlaczego nie miała bardziej czułego słuchu?!
A może miała. Nasłuchiwała jeszcze trochę i... przybladła. Uniosła głowę i spojrzała na drzwi tak, jakby chciała przeniknąć je wzrokiem; zmarszczyła brwi, zaniepokojona. Kompletnie przestała zwracać uwagę na innych, przestali dla niej istnieć. Coś podpowiadało jej, że musi natychmiast znaleźć się w środku. Jakby... to był jej szept. Na pewno. Nie słyszała wyraźnie, ale czuła to, to ona.
- Aithne...- wyrwało jej się, na szczęście szeptem; mało prawdopodobne, by towarzysze usłyszeli. Może tylko ci stojący najbliżej niej, zresztą, nieważne. Położyła dłoń na klamce i zawahała się. A co, jeżeli tylko jej się zdawało? Jeżeli zmęczenie, przewrażliwienie, skołowanie- to wszystko nałożyło się i zmyliło ją? Co, jeśli przez własną bezmyślność przeszkodzi w czymś ważnym, jeśli to źle skończy się dla Upadłej?
Nie. To niemożliwe. Czuła, że musi wejść do środka. Dlatego nie zastanawiała się dłużej, nacisnęła na klamkę i pchnęła drzwi. Całe towarzystwo grzecznie potruchtało za nią, na razie powstrzymując się od pytań.
Ciąg dalszy: Anabde, Cador, Ariene, Sheridan
- Cicho.- syknęła. Zignorowała zdziwione lub pełne wyrzutu spojrzenia rzucone w jej stronę i znów ograniczyła swoje zainteresowanie do dźwięków dookoła. Coś... coś niewyraźnego. Ale nie tylko czynności- jakieś szepty. Och, do diaska, dlaczego nie miała bardziej czułego słuchu?!
A może miała. Nasłuchiwała jeszcze trochę i... przybladła. Uniosła głowę i spojrzała na drzwi tak, jakby chciała przeniknąć je wzrokiem; zmarszczyła brwi, zaniepokojona. Kompletnie przestała zwracać uwagę na innych, przestali dla niej istnieć. Coś podpowiadało jej, że musi natychmiast znaleźć się w środku. Jakby... to był jej szept. Na pewno. Nie słyszała wyraźnie, ale czuła to, to ona.
- Aithne...- wyrwało jej się, na szczęście szeptem; mało prawdopodobne, by towarzysze usłyszeli. Może tylko ci stojący najbliżej niej, zresztą, nieważne. Położyła dłoń na klamce i zawahała się. A co, jeżeli tylko jej się zdawało? Jeżeli zmęczenie, przewrażliwienie, skołowanie- to wszystko nałożyło się i zmyliło ją? Co, jeśli przez własną bezmyślność przeszkodzi w czymś ważnym, jeśli to źle skończy się dla Upadłej?
Nie. To niemożliwe. Czuła, że musi wejść do środka. Dlatego nie zastanawiała się dłużej, nacisnęła na klamkę i pchnęła drzwi. Całe towarzystwo grzecznie potruchtało za nią, na razie powstrzymując się od pytań.
Ciąg dalszy: Anabde, Cador, Ariene, Sheridan
Nienormalni winni trzymać się razem.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości