Ruiny Nemerii[Zniszczony pokój] Niefortunna pomyłka

Miasto które niegdyś tętniło życiem, zniszczone po Wielkiej Wojnie dziś jest miastem nieumarłych... tutaj za każdym rogiem czai się cień. Długie ulice, tajemnicze zakamarki opuszczonych ogrodów i domów. Wampirze zamki, komnaty luster, rozległe katakumby i tajemne mgły zalegające nad miastem. Jeśli nie jesteś jednym z tych którzy postanowili żyć wiecznie strzeż się, bo możesz już nigdy nie wrócić do swojego świata!
Errian
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mag
Profesje:
Kontakt:

[Zniszczony pokój] Niefortunna pomyłka

Post autor: Errian »

Errian miał dość.
Miał dość wszystkiego, jeśli kogoś interesują szczegóły. Miał dość podróży, miał dość picia, miał dość Nemerii i miał dość tego cholernego, wszędobylskiego kurzu, przez który znowu bliski był zakichania się na śmierć. Ale przynajmniej wieczór okazał się przyjemny i dość zabawny, a towarzystwo jednak nie było tak straszne, jak myślał przed wyruszeniem w podróż.
Wsparł się na pierwszych z brzegu drzwiach, na oślep odszukując klamkę i pogrążając się w zastanowieniu nad tym, jak może wykorzystać swoją magię do odnalezienia artefaktu. Biorąc pod uwagę, że znał trzy dziedziny - powietrza, ziemi i umysłu - i to na niezbyt wysokim poziomie, to... mieli problem. Ziemia i powietrze mogą się przydać. Powietrze jest niemal wszędzie w pierwszych warstwach gleby, a gleba to ziemia. Najlepiej, jeśli artefakt będzie pod ziemią. Umysłu może się przydać do zdefiniowania artefaktu. Gdyby był swoim pracodawcą, jakiego artefaktu by szukał?
Skądś znał tę przeklętą pieczęć. Na pewno ją znał! Tylko skąd? Gdzie on wsadził ten głupi list? Powinien to sprawdzić, przecież po coś się uczył w tych wszystkich szkołach i jeszcze w domu, ciągle się uczył, i teraz nie pamięta?
Wcisnął rękę do kieszeni, ale kiedy wkroczył do pokoju, odkrył, że ciemność nie pozwala na ujrzenie własnego nosa, o pieczęci na pergaminie nie wspominając nawet. Porzucił więc swoje rycerskie zamiary, przestał szarpać się z listem i rozejrzał się, mrużąc oczy, by wypatrzeć kontury łóżka. Chrzanić dobre maniery i warunki, łóżko i spać, ot co, tego mu do szczęścia brakowało.
A jutro kac morderca wyda na nim wyrok. Tak dawno nie pił w takich ilościach i akurat na niebezpiecznej wyprawie musiał dać się skusić, no żeby go szlag. Errianie Souen, a gdzieś zgubił swój rozsądek? Pewnie gdzieś po drodze.
Zlokalizował łóżko, przysiadł na jego brzegu, przetarł twarz, po czym, zrzuciwszy buty z nóg, wślizgnął się pod koc. Z zadowoleniem uznał, że aż tak od niego nie cuchnie kurzem, ułożył się na boku, i wtedy szturchnął coś za sobą łokciem.
To coś się poruszyło i było ciepłe, dlatego też otworzył szeroko oczy, zastygając. Czy jest coś takiego, jak ciepły nieumarły? A może żyją tu dzikie, ucywilizowane psy? Jasna cholera, komu wskoczył do wyra?
Nienormalni winni trzymać się razem.
Aithne
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aithne »

Aithne, drogi przyjacielu, wskoczył do wyra Aithne. Coś jak wejść do jaskini lwa albo włożyć głowę do paszczy smoka, czy jak to tam leciało z tymi frazeologizmami.
Dobrze, nie siejmy takiej paniki, w tym momencie Aithne była nieszkodliwa. Mocno nieszkodliwa. Wręcz bezbronna i krucha, bo Aithne... śniła. Nawet nie śniła - miała koszmar, jak zawsze, kiedy zasnęła w ciemnościach, całkowicie sama, w przerażającej ciszy. Koszmar był zawsze w tej samej konwencji, rzadko się jakkolwiek zmieniał, jedynie drobne szczegóły się różniły. Ale główna idea pozostawała taka sama. I chyba tego najbardziej się Aithne bała.
Tak więc Aithne śniła, kiedy Errian niezbyt dyskretnie wpakował się do jej brudnego, zatęchłego pokoiku.

Stała w idealnych ciemnościach, czując ściekającą po ciele gorącą krew. Oddychała ciężko, szybko, rozglądała się dokoła z obłędem w oczach, próbując dostrzec najdrobniejszy blask zębów ukazywanych w triumfalnym uśmiechu, radośnie lśniących oczu, czyjejkolwiek obecności. Nie pamiętała już tak dokładnie twarzy oprawców, zresztą wszyscy byli odziani w te same ubrania, dlatego tonęli w jej pamięci w mroku i wzajemnym podobieństwie. Mieli jedne twarze, jedne płaszcze, tylko głosami się różnili. Głosów nigdy nie zapomni.
Gdzie inni?, pytali. Pokaż nam ich, odmieńcu!, żądali. I cięli, i było więcej krwi, a ona nie mogła uciec. Kradli jej skrzydła, kradli jej skórę, kradli jej włosy, i coraz głębiej, i głębiej, i ten śmiech, ten cholerny śmiech.
Walcz, Aithne, walcz!, wołały znajome, odległe głosy. Za dużo krwi i bólu, by walczyła, czy oni nie rozumieli? Walcz, Aithne, walcz! Nie będzie walczyła. Niech ją zabiją.
Chwilę potem biegła przez ciemny, pogrążony w nocy las, przedzierała się przez gęste krzewy, a ich gałęzie szarpały jej ubranie i boleśnie rozcinały skórę. Małe serduszko tłukło się dziko w piersi, gnała najszybciej jak potrafiła, jednak znowu nie zdążyła. Żadnej nocy nie zdążała uratować rodziców. Kiedy przybywała, odnajdywała tylko zgliszcza, płonące zgliszcza. Dziś nie widziała nawet uciekającej przed nią Faryale.
Faryale! Faryale! - ale nikt nie odpowiadał. Była sama w lesie. I widziała kontury ciał, spalonych ciał, przecież rodzice spłonęli, zginęli, zostali zabici, niczego już nigdy nie odszuka. Nie powinna patrzeć. Ale szła. I ziemia się rozstępowała, a ona spadała w czarną otchłań z niemym krzykiem. Nie było nikogo.
Stała na ciemnych, gładkich kafelkach, odbijały się w nich jej płomienne włosy i przerażone, okrągłe, granatowe oczy. Oderwała wzrok od posadzki i popatrzyła na stojącego przed nią chłopca. Uśmiechniętego pogodnie, trzymającego w dłoni szmaragdową spinkę, czekającego, aż do niego podejdzie. Nie potrafiła zrobić kroku.
Wtedy ktoś za nim stanął. Ten sam, który zalewał jej ciało krwią, ze sztyletem, widziała jego przerażający uśmiech. Rusz się, Aithne, rusz, zrób coś! Ale stała. Stała i patrzyła, jak mężczyzna unosi broń, przytyka ostrze do gardła chłopca, a chłopiec stoi. Biegnij, Darren, biegnij! - ale jej nie słyszał. Przyglądał się jej z tym samym uśmiechem, ona natomiast nie potrafiła się ruszyć.
To ci odpowiada, Aithne? Czy naprawdę odpowiada ci, by patrzeć, jak go zabijają?
On już nie żyje. Już jest martwy. Już go dla mnie nie ma.
Zatem naprawdę ci odpowiada. Zatem naprawdę stałaś się potworem.
We mnie zostało już tylko zabijanie.
Sztylet zatapia się w ciele, krew bryzga na nią i na szmaragdową spinkę. Wzdrygnęła się, jednak nie spróbowała się z niej wytrzeć. A potem wydało się jej, że ktoś wbił broń w jej bok, zadrżała i obróciła głowę.
Ujrzała uśmiechniętego lodowato nieznajomego o twarzy Darrena.


Zerwała się z łóżka z krzykiem, jednak odruchowo wcisnęła pięść do ust, tłumiąc głos do żałosnego, przerażonego jęku. Wrogowie mogli ją przez to zlokalizować. Dzikie zwierzęta mogły odnaleźć i zaatakować. Nie trudziła się nawet ocieraniem oczu z łez, drżąca potoczyła obłędnym spojrzeniem dokoła, wreszcie dotarło do niej, że czuje jakieś ciepło.
Jeszcze nie ogarnąwszy mętliku w umyśle, dotknęła tego ciała dłonią.
- Faryale? Faryale. Faryale - wyszeptała łamiącym się głosem, nawet nie siląc się, by zabrzmieć trochę lepiej od przerażonego, zapłakanego dziecka.
Do tej pory, od kiedy wyruszyli, zasypiała ze światłem. Albo światłem ogniska, albo płomieniem Larkina, nigdy o tym nie zapominał, czegokolwiek o jej strachach by nie mówił. Dziś było za duże zamieszanie. Dziś? Chwila. Karczma. Pokój. Nie jest z Faryale.
To nie była Faryale, czyli... kto to był?
Popatrzyła na niespodziewanego gościa trochę przytomniej, wbiła oszołomione i zdezorientowane spojrzenie w błękitne oczy, a potem wciągnęła ze świstem powietrze w płuca.
Ktoś. Errian. To był Errian.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Errian
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mag
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Errian »

Errian także usiadł, kiedy się Aithne, jakąś chwilę po szturchnięciu, poderwała z łóżka. W głowie panicznie próbował ułożyć jakieś wytłumaczenie, dla którego wpakował się do jej wyra, ale jakoś nie mógł wymyślić niczego wiarygodnego. Opcja z "nie zauważyłem cię", która była najszczerszą prawdą, najpewniej nie przejdzie, prawda?
Co tu się głupio pytać, chodziło o Aithne, rude rozczochrane, no nie?
Kiedy jednak usłyszał, że pomyliła go ze swoją klaczą (najpierw zastanawiał się, jak to odebrać, prawdę mówiąc), i kiedy zobaczył jej pełne obłędu, szkliste spojrzenie, przestał szukać odpowiednich wymówek. Trochę się przestraszył. Trochę bardzo. Nigdy jeszcze nie widział jej w takim stanie, zupełnie jakby... była inną osobą. Jakby była inną, obcą mu Aithne, bo Aithne, którą znał, nie bała się niczego i przed nikim nie okazywała słabości.
On natomiast został świadkiem takiej słabości przez zwykłą pomyłkę.
- Errian - przedstawił się odruchowo, żeby mieć pewność, że dziewczyna już wie, kim jest. Czując, że chce zabrać rękę, którą położyła na jego ramieniu, bezwiednie ją złapał. Zimna. - Zły sen, co? - mruknął łagodnie, naprawdę nie wiedząc, co zrobić w tej sytuacji.
Mógłby jednak puścić jej dłoń, zanim mu podbije oko, ale jakoś tego nie rozważył w swoich rozmyślaniach.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Aithne
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aithne »

- Errian - powtórzyła, próbując wykrzesać z siebie siły do tego, by go stąd wygonić. Wykopać na zbity pysk, bo co on sobie wyobrażał, tak włazić jej do łóżka bez pozwolenia? Co tu w ogóle robił? I czemu patrzył na nią z takim jakimś cholernym szokiem, co to, darmowy pokaz dla ubogich? Nie widział ryczącej dziewczyny?
Dopiero wtedy się zorientowała, że jeszcze nie opanowała płaczu. Pospiesznie schyliła głowę i otarła wolną ręką oczy, sycząc przez zęby z niezadowoleniem. Chciałaby, żeby była tu Faryale. Mogłaby się do niej przytulić. Mogłaby zapomnieć o obrazach koszmaru. Mogłaby...
Poruszyła drugą ręką i odkryła, że nie może jej cofnąć. Zaskoczona popatrzyła na swoją dłoń, ukrytą w dłoniach Erriana, i niepewnie poruszyła palcami, jakby sprawdzała, czy to się dzieje naprawdę. Powoli uniosła wzrok na jego twarz, próbując uspokoić oddech. Mógłby sam sobie pójść. Nikt go tu nie chciał.
- Zły... sen...? - powtórzyła znowu, niczym echo, zająknęła się, a oczy znów zaszły jej łzami.
Zły sen. Bardzo zły. Dużo krwi, dużo ciemności, dużo bólu. Za dużo. Bardzo, bardzo zły sen. Gdyby tylko była tu Faryale...
Faryale nie było. Dlatego ni stąd, ni zowąd przytuliła się do chłopaka, wciskając twarz w jego ramię. To zwykle pomagało, kiedy się u kogoś chowała, obrazy znikały. Teraz to mógł być nawet Errian. Byle tylko te obrazy zniknęły. Nie chciała już widzieć twarzy Darrena ani zgliszczy domu. Chciała zapomnieć.
- Nic nie mów. Nic nie mów - wycedziła przez zęby, mocniej się w niego wtulając, jakby próbowała uciec przed całym światem.
Później będzie naprawiała solidnie nadwątlony autorytet. Później. Teraz chciała zapomnieć.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Errian
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mag
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Errian »

Dobra. Ze wszystkich dziwnych rzeczy, jakie mu się ostatnio przytrafiły, ta była najdziwniejsza.
Przewidział właściwie każdą możliwość, łącznie z rzuceniem się na niego z obnażonym ostrzem jakimś czy innym zaklęciem, ale... ten scenariusz nawet przez chwilę nie świtał mu w głowie. A teraz proszę, siedział zszokowany na łóżku, z uniesionymi bezradnie rękoma, spoglądając na wtuloną w niego dziewczynę. Nagle nadzwyczaj kruchą i spłoszoną dziewczynę.
A w końcu mówimy o Aithne, więc co się dzieje?!
Szok na szczęście minął wystarczająco szybko, by zdążył się opamiętać. Dlatego uśmiechnął się lekko, do siebie i własnych, uspokajających się myśli, po czym opuścił ręce, obejmując ją. Nie doczekawszy się żadnej gwałtownej, noszącej znamiona mordu reakcji, po prostu ją przytulił, kładąc jedną dłoń na wysokości jej łopatek, drugą natomiast na głowie. Naprawdę wydała się drobna i krucha, kiedy w końcu przestała szczerzyć zęby i zabijać.
- Dobrze. Nic nie powiem - mruknął, czując, że tej ciszy jeszcze nie można dać zapaść, ale po wypowiedzeniu tych słów całe napięcie, z którym chwilę temu się borykał, minęło.
Dlatego też mógł pewniej ją objąć, jakby - tak samo jak ona chciała zniknąć - chciał ją ukryć przed całym tym złym światem, oparł policzek na jej włosach i odetchnął, dziwnie spokojny. Odniósł wrażenie, że wszystko jest w największym porządku, z Aithne w ramionach, taką zwykłą i otwartą, która już niczego nie gra i nie ukrywa, i to w dodatku nie gra i nie ukrywa w jego ramionach. Powinien się chyba dziwić i przerażać, ale właśnie nie, właśnie wszystko było dla niego w porządku.
Mimowolnie pomyślał, że podoba mu się jej zapach. Dlatego westchnął trochę głębiej, nim się opamiętał, odruchowo przymykając oczy. Świat oszalał.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Aithne
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aithne »

Spanikowała. To było do przewidzenia. W końcu po tych nocnych koszmarach zwykle wtulała się w Faryale, a ona obejmowała co najwyżej łbem. Tym razem jednak... miała na sobie jego ręce. Czuła jego oddech. I to było straszne, krępujące i okropne, nie powinna była dopuścić do tej sytuacji. Powinna go wygonić, najlepiej w ogóle zabić, żeby nikt się nie dowiedział o tym. Powinna coś zrobić, rozerwać go gołymi rękoma, cokolwiek.
Dlatego, adekwatnie do swoich myśli, wtuliła się w niego mocniej, pozwalając sobie na śmielsze objęcie ramionami i wczepienie się kurczowo dłońmi w jego koszulę. Wiwat dyscyplina i stanowczość.
- Ale to głupie - wychrypiała, uspokoiwszy się na tyle, że zdołała powstrzymać cisnące się do oczu łzy. - Boję się kilku dziwnych obrazków podsuniętych przez umysł. Bo było trochę krwi i trochę ciemności. Ale to żałosne - mruknęła, nie do końca mówiąc do niego, bardziej próbując przekonać samą siebie, żeby przestać się do niego kleić. - A teraz ci jeszcze wiszę na szyi jak totalna kretynka, co to takich nie brakuje po miastach, i ryczę jak baba - dodała na koniec ze złością, pociągnęła nosem, po czym schowała głowę pod jego ramieniem i kichnęła cicho.
Za dużo kurzu, co poradzić.
"Zrób coś, Aithne!", darł się zdrowy rozsądek, ale nie potrafiła się ruszyć. Bała się, że jeśli go puści, wszystko wróci. Czasami potrafiła przesiedzieć tak z Faryale całą noc. Miała nadzieję, że do niego zaraz nabierze z powrotem obrzydzenia. Przecież to on obślinił jej rękę, no czy tak?!
- A tylko powiedz o tym komuś, to nadzieję cię na swój miecz jak... jak... co się nadziewa na patyki? - spytała niezadowolona, marszcząc czoło.
Nienawidziła gubienia słów.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Errian
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mag
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Errian »

- Nie wiem, szaszłyki? - podsunął i uśmiechnął się lekko z rozbawieniem. - Albo... albo liście. Nie wiem po co, ale chyba da się nadziać, prawda? - mruknął, delikatnie przesuwając dłonią po jej włosach. Chyba się uspokajała. To dobrze. - Poza tym, z tego, co się orientuję, jesteś dziewczyną. W takim razie możesz sobie czasami popłakać. To nie jest żałosne, strach nigdy nie jest żałosny - stwierdził, zastanawiając się, jak może ją pocieszyć. Albo zwyczajnie porozmawiać.
Kiedy usłyszał, że kichnęła, uśmiechnął się szerzej. Zaczynał rozumieć, dlaczego Anabde i Larkin wytrzymują z nią na dłuższą metę, a ostatecznie tak się o nią troszczą, każde na swój sposób. Najpewniej wolałaby, żeby na jego miejscu było któreś z nich. Nie można powiedzieć, by pałała do niego sympatią... chyba że swoim niekonwencjonalnym zachowaniem okazywała sympatię, też może być. W jej przypadku wszystko było możliwe.
Zastanowił się, czy jeszcze jakoś skomentować jej słowa. Ale przychodziły mu na myśl tylko bardzo dziwne wypowiedzi, które zaskakiwały swoją treścią nawet jego, więc wolał milczeć i czekać. W końcu pewnie sama da mu wskazówkę, co powinien zrobić - na przykład uciekać z pokoju, bo planuje go udusić gołymi rękoma. Całkiem prawdopodobne zachowanie w jej przypadku.
Tak, przy niej wszystko było możliwe. Powinien to zapamiętać i nie dać się zaskakiwać gwałtownymi zmianami, które dla niej były naturalne. Mimowolnie tylko zastanawiał się, jaka jest naprawdę.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Aithne
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aithne »

Nieco ją... zdezorientował? Tak, to chyba dobre słowo. Nie przypuszczała, że tak po prostu podejmie rozmowę i jeszcze zacznie jej bronić przed nią samą. Po co? Miał w tym jakiś cel? Na jaką cholerę się w ogóle jakkolwiek angażował i przejmował? Czemu był taki... miły? Gdyby wiedział, kim - czym - była, gdyby wiedział, na co się, tak naprawdę, składała, na pewno nie byłby miły.
Odsunęła się od niego gwałtownie, odwracając głowę. Zacisnęła zęby, starając się opanować napływające do oczu łzy, jednak nie poradziła sobie z tym. Dlatego też krople stoczyły się po jej policzkach i spotkały dopiero na brodzie, zawisając przy skórze w wahaniu, czy na pewno spaść na pościel. Chciała je otrzeć, ale musiała go przytrzymywać rękoma z dala od siebie. Ale dylemat, to się nazywa postawienie kogoś pod ścianą.
- Śmiej się - warknęła przez ściśnięte gardło, nawet nie próbując wierzyć, że naprawdę ją rozumiał. Na pewno w duchu z niej szydził, to normalne i naturalne. Mógłby przestać tak marnie grać. - Śmiej się, do jasnej cholery, co ty sobie wyobrażasz? Nie potrzebuję twojego zakichanego współczucia, odwal się - syknęła, opuszczając głowę tak, by zasłonić twarz włosami.
Jej dłonie mimowolnie zacisnęły się na jego ramionach, wahając się, czy go odepchnąć, czy dalej trzymać. Niech sam wyjdzie.
- Do budy - wycedziła, garbiąc się.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Errian
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mag
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Errian »

- Mogę iść - stwierdził spokojnie, opuszczając ręce.
Przyglądał się jej przez chwilę w zamyśleniu, zastanawiając się, skąd ten nagły mur dystansu, który postanowiła między nimi wznieść. Przestraszyła się czegoś?
- Mogę iść, to żaden problem - powtórzył, przekrzywiając głowę. Mimo całej sytuacji, w której się znaleźli, uśmiechnął się lekko. - Ale czy ty naprawdę tego chcesz? - mruknął, nie potrafiąc się powstrzymać, by nie unieść dłoni do jej twarzy. Delikatnie, tak ostrożnie, jakby zaraz miała mu odgryźć palce, otarł jej policzki i oczy z łez, uśmiechając się szerzej.
Zaczynał chyba rozumieć. Chyba chodziło o to, że im bardziej od kogoś się odgradzała, tym bardziej kogoś potrzebowała. Nie zawsze, oczywiście, ale w tej sytuacji... Widział - czuł - że nie chciała, by wyszedł. Przecież gdyby pragnęła go wygonić, nie trzymałaby go przy sobie tak kurczowo, prawda? Już dawno dostałby od niej w twarz.
- Żaden strach nie jest ani żałosny, ani śmieszny, ani godny pożałowania - dodał, opuściwszy rękę. Spojrzał na wilgotny od jej łez palec. - Żałosne, śmieszne i godne pożałowania może być co najwyżej poddawanie się mu. Jeśli nie próbujesz stawić mu czoła, jeśli błagasz, by ktoś go od ciebie zabrał, nie próbując sobie z nim poradzić... to może być żałosne i śmieszne - stwierdził i uśmiechnął się do swoich wspomnień. - Nie proś, tylko zdobywaj. Inaczej nie osiągniesz marzeń - mruknął ciszej, trochę niepewnie, bo bał się, że coś przekręci. - Ktoś mi tak kiedyś powiedział. Aith... Ai - poprawił się, z zaskoczeniem zauważywszy, jak ładnie brzmi zdrobnienie jej imienia. - Nie proś mnie, bym tu został, tylko mi powiedz, że mam zostać - stwierdził, uśmiechając się szerzej.
Całkiem możliwe, że te słowa będą ostatnimi, jakie wypowiedział w życiu.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Aithne
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aithne »

Zdrętwiała, otwierając szerzej oczy. I sama nie wiedziała, czy bardziej zszokowało ją otarcie łez, czy jego słowa.
To prawda, nie chciała zostawać sama. Nie chciała, żeby wychodził, co wcale nie znaczyło, że chciała by to on tu był. Po prostu kogoś potrzebowała, by się uspokoić, by odszukać w kimś wsparcie, by... To nie musiał być on. Ale padło na niego. Dlaczego? Nie powinna przed nim pokazywać takiej słabości, nawet Anabde o niej nie wiedziała. To niesprawiedliwe. I nierozsądne.
Czy naprawdę mogła upaść tak nisko? Jakie to żałosne.
- Sentencje możesz sobie wsadzić - wycedziła przez zęby, walcząc z ochotą, by zrobić tak, jak powiedział, i przekonaniem, że powinna go własnonożnie wykopać z pomieszczenia w te pędy. - Nie potrzebuję twojego szlacheckiego tyłka i twoich szlacheckich słów, i niczego od ciebie nie potrzebuję, a już na pewno nie potrzebuję współczucia, zakichanego zrozumienia i jakiejś przereklamowanej empatii. Nigdy cię nie prosiłam, byś tu został, więc stąd wyjdź! Wyjdź. Nie potrzebuję cię - powtórzyła, starając się włożyć w te słowa więcej pewności, ale nie do końca jej się udało.
Dlatego syknęła przez zęby, puściła go i gwałtownie położyła się z powrotem, obracając się na plecy i zarzucając z rozmachem koc na siebie, przez co spod przykrycia wystawał tylko czubek jej głowy. Nie chciała na niego patrzeć. Bo ilekroć popatrzy w jego oczy, przypomni sobie jak wiele one widziały. Tego, czego nie powinny były widzieć.
A jednak, kuląc się tak pod kocem, zaklinała go w myślach, by nie szedł. By poczekał, aż zaśnie. Bo wiedziała, że inaczej nie zdoła opanować strachu, a obrazy nie znikną aż do rana.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Errian
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mag
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Errian »

Westchnął. Przynajmniej przeżył, więc nie było tak źle. Mógł się spodziewać takiej reakcji obronnej, z innej strony, ale cóż, powiedział to powiedział, nie ma rady.
Trochę go rozbawiła tym ostentacyjnym schowaniem się pod kocem, dlatego uśmiechnął się pogodnie i pokręcił głową. Zaraz natomiast ziewnął potężnie i serdecznie, bo zmęczenie znowu dało się we znaki. Ciężka sprawa. Miał ochotę, przez bardzo krótką chwilę, zwinąć się w kłębek obok niej i pójść spać, jednak jej sygnały były bardzo jasne i czytelne. Powinien się stąd wynosić, bo chyba naprawdę zastanawiała się, jak go zabić, żeby sobie rąk krwią nie pobrudzić.
- No dobrze, nie narzucam się - westchnął i poklepał się po kolanach, zbierając się w sobie, by wstać. Ciężka sprawa. - To idę. Dobrej nocy, czy raczej tego, co z niej zostało... Ai - powtórzył z pełną premedytacją, bo naprawdę to zdrobnienie mu się spodobało.
Pozbierał się z łóżka i z trudem zlokalizował w ciemnościach drzwi, zastanawiając się, czy znajdzie jakiś jeszcze pokój, w którym nie czekają go gorszące - w każdym tego słowa znaczeniu - widoki. I czy w takim pokoju znajdzie łóżko. Ale prawo dżungli, Aithne była pierwsza, no to nie wypada damy... ekhm, dziewczyny wypędzać. Ani się pchać jej pod koc, bo to już by było dziwne.
Nie żeby chwilę tego nie wepchnął jej się pod koc, prawda.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Aithne
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aithne »

Po raz kolejny tej nocy zdrętwiała - tym razem słysząc, że wstaje, by wyjść. To nie tak, że chciała, by został! Przecież to było oczywiste, nie chciała jego obecności, była dla niej zupełnie zbędna. Ale z drugiej strony bardzo nie chciała... by ją zostawił. W ciemnościach, samą, ze świeżymi obrazami koszmaru. Co z tego, że właśnie na niego nakrzyczała, żeby sobie poszedł? To nie miało znaczenia, nie chciała zostać sama w pokoju, na pewno nie!
Pisnęła cicho, nim zdołała się opamiętać, i usiadła gwałtownie na łóżku, koc zsunął się z jej ramion aż na nogi. Dostrzegła sylwetkę Erriana w ciemności, otworzyła szerzej oczy i chwyciła jego rękę, zatrzymując go. Kiedy zorientowała się, co zrobiła, poczuła się literalnie głupio. Opuściła głowę, ukrywając twarz za włosami, z niepokojem poczuła, że zrobiło się jej cieplej na policzkach. Odetchnęła, postanawiając, że pociągnie to do końca, skoro już się tak skompromitowała.
- Proszę... - zaczęła dość cicho, ale urwała.
Nie proś, a zdobywaj. Nie sądziła, że w ogóle zapamięta jego słowa.
- Zostań ze mną - poprawiła się, nie potrafiąc jednak na niego spojrzeć. - Jest... za ciemno. Zostań ze mną - powtórzyła, mocniej pochylając głowę i zaciskając zęby.
Tak zniszczonego autorytetu chyba nie dasz rady odbudować, Aithne.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Errian
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mag
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Errian »

Errian zatrzymał się, otwierając szerzej oczy. Dobra, znowu się nie spodziewał. Przełamała się, bez ogródek przyznała się nie tylko do słabości, ale również strachu, i jeszcze, może bezwiednie, zastosowała się do jego rady. Ta noc pełna była niespodzianek, a względnie dopiero się zaczynała. Miał nadzieję, że już nie planowała go bardziej zaskakiwać.
Obejrzał się na Aithne i uśmiechnął się, widząc jej zawstydzenie. Aithne się wstydziła. Pomyślał, że chciałby zobaczyć jej rumieniec, ale szybko odgonił od siebie te myśli, bo były dziwne. Nieodpowiednie w tej sytuacji. Teraz powinien się raczej skupić na tym, co zrobić z tym fantem. Fant był jak ciężki orzech do zgryzienia. W końcu wszystko dotyczyło Aithne.
- Dobrze - mruknął wreszcie i wrócił do łóżka, siadając z powrotem na materacu.
Nie powstrzymał się od odgarnięcia jej włosów z twarzy, więc, jak tylko to zrobił, to pospiesznie pchnął ją do pozycji leżącej, przykrywając trochę niezdarnie kocem. Że to z troski i w ogóle. I nie żeby coś, ale naprawdę chciał się o nią w tym momencie zatroszczyć, nawet mimo tego, że rzadko się o kogoś troszczył ostatnimi czasy.
- W takim razie dobranoc, Ai. Ja tu jeszcze trochę posiedzę - uznał, uśmiechając się do niej szerzej, zaraz jednak przeniósł wzrok na zaniedbany pokój, udając, że zapomniał o jej obecności. Żeby nie poczuła się zanadto skrępowana jego obecnością.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Aithne
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aithne »

Popatrzyła na niego wielkimi ze zdumienia oczami. Stąd ta troska? Skąd to ciepło w głosie? Dlaczego tak po prostu ją zaakceptował z jej dziecinnymi kaprysami, dlaczego starał się być miły i taktowny? Musiał mieć w tym jakiś interes, na pewno, prędzej czy później dowie się. Może będzie ją szantażował? Całkiem możliwe. Ale wolała zaryzykować, bo ciemności były zbyt straszne, żeby w nich dłużej wytrzymywać samotnie.
Poruszyła się pod kocem, dalej nie potrafiąc wypchnąć ze wspomnienia delikatnego dotyku jego dłoni na jej włosach. Trochę poprawiła okrycie, bo kiepsko ją przykrył, ale hej, pierwszy raz od... no, od dawien dawna, ktoś ją okrył na dobranoc. To było takie dziwne i trochę krępujące. I teraz on tak siedział, może i na nią nie patrzył, ale...
Zamknęła oczy, jednak obraz krwi znów do niej powrócił. Zadrżała, odetchnęła głęboko, a potem, zdesperowana już całkowicie, przesunęła się tak, by położyć głowę na jego nodze i chwycić jego rękę. Zacisnęła mocno powieki i zwinęła się w ciasny kłębek, chcąc uchronić się przed jego spojrzeniem.
Teraz na pewno zaśnie. Ale za jaką cenę...
Nienormalni winni trzymać się razem.
Errian
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mag
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Errian »

O mały włos, a by się chłopak zakrztusił z wrażenia. Zdołał się jednak powstrzymać i popatrzył zdezorientowany na Aithne, bojąc się ruszyć. Nie chciał jej przestraszyć (zupełnie jakby była dzikim zwierzęciem, ech) ani zdenerwować nadmierną bliskością, dlatego pozostało mu siedzieć nieruchomo, z rękoma na materacu, i udawać, że dalej patrzy sobie po pokoju.
W końcu Aithne charakterystycznie zaciążyła na jego nogach, co wziął za dobrą monetę. Zasnęła, całe szczęście. Nie miał serca jej zsuwać z powrotem na łóżko, dlatego też popatrzył na nią mocno bezradny i westchnął ciężko. A potem się uśmiechnął, dostrzegłszy pod tymi rozczochranymi włosami jej twarz. No cóż, sam się w to wpakował, teraz musiał pokutować.
Po pewnym czasie i jemu zaczęły ciążyć powieki, same się zamykały, aż wreszcie głowa chłopaka opadła na pierś i on także zasnął. Niedługo potem leżał obok Aithne bardzo powykręcany, nawet przez sen na nią uważając - dla swojego bezpieczeństwa również. Wyglądało na to, że rano ktoś się obudzi cały połamany.
I jeszcze z ogromnym kacem. Errian, kiepska sprawa.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Aithne
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aithne »

Kiedy się obudziła, było jej przyjemnie ciepło. Chwilę jeszcze leżała z zamkniętymi oczami, niechętna do wstawania i ruszania na poszukiwanie artefaktu, skoro mogła poleżeć w wygodnym łóżku. Szczerze mówiąc, ostatnio się tak wyspała, kiedy Anabde przygarnęła ją do swojego pokoju. Potem jednak czekała ją niemiła niespodzianka w postaci dezerterującej przyjaciółki.
W końcu skojarzyła pewne istotne fakty i leniwie uchyliła powieki. Prawdę mówiąc, nigdy by nie pomyślała, że Errian nie ruszy swojego szanownego zadu z łóżka, kiedy ona uśnie, i nie pójdzie spać gdzieś indziej. A tym bardziej nigdy by nie pomyślała, że obudzi się przytulona do niego jak do osobistego pluszaka. Wciągnęła ze świstem powietrza, wybałuszając oczy na swojego kompana.
Nie miała jednak odwagi się ruszyć jakoś gwałtowniej, mimo wszystko nie chcąc go budzić. Nawet nie ze względu na niego, tylko na to, że będzie musiała się z nim jakoś skonfrontować, czy coś. A nie wiedziała, czy jest w stanie aż tak się w sobie pozbierać, by nie dać po sobie poznać, jak to ją ta sytuacja zawstydziła.
Odetchnęła głęboko, ostrożnie układając wygodniej głowę, i popatrzyła na chłopaka, w duchu się modląc, by nie spał zbyt długo. Bo jeszcze ktoś przyjdzie ich obudzić i...
O nie, tego by nie przeżyła.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Zablokowany

Wróć do „Ruiny Nemerii”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości