Ruiny Nemerii[Jeden z pokoi] Uroczego wieczoru ciąg dalszy

Miasto które niegdyś tętniło życiem, zniszczone po Wielkiej Wojnie dziś jest miastem nieumarłych... tutaj za każdym rogiem czai się cień. Długie ulice, tajemnicze zakamarki opuszczonych ogrodów i domów. Wampirze zamki, komnaty luster, rozległe katakumby i tajemne mgły zalegające nad miastem. Jeśli nie jesteś jednym z tych którzy postanowili żyć wiecznie strzeż się, bo możesz już nigdy nie wrócić do swojego świata!
Awatar użytkownika
Anabde
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

[Jeden z pokoi] Uroczego wieczoru ciąg dalszy

Post autor: Anabde »

Anabde stała w progu jednego z pokoi. Przed kilkoma minutami stoczyła bitwę na śmierć i życie z drzwiami, które niespecjalnie miały ochotę się otworzyć. Nekromantka uparte stworzenie, musiała postawić na swoim, dlatego chwilę szarpała za klamkę. Mamrocząc pod nosem wymyślne przekleństwa próbowała popchnąć drzwi, potem ciągnąć, robiła wszystko co mogła. Nie mogąc poradzić sobie z użyciem siły, sięgnęła do sposobu- wystarczyła siła woli, by z pomocą nekromantycznych umiejętności ożywić drzwi, które otworzyły się z chęcią. Wtedy uderzyła w nią chmura kurzu, toteż rozkasłała się i nieomal pozbawiła się płuc. Płuca wróciły na swoje miejsce, a dziewczyna obdarzyła wnętrze pokoju mało zachwyconym spojrzeniem.
Przede wszystkim w środku było brudno. Na każdym skrawku przestrzeni zalegał kurz, przez co pokój stał zbiorowiskiem wszelkich możliwych odcieni szarości- i wyłącznie tego koloru, ciężko było znaleźć jakąś bardziej radosną barwę. Gdzieś w rogu sufitu pająk wielkości pięści utkał sobie piękną, dość dużą pajęczynę; właśnie łypnął na nowoprzybyłą ośmiorgiem oczu, po czym (wyjątkowo zdziwiony obecnością kogokolwiek w tym opuszczonym miejscu) czmychnął pod pierzynkę własnej sieci, kryjąc się przed spojrzeniem dziewczyny. Anabde z ciężkim westchnięciem doceniła to, że zabrała ze sobą odpowiednio duży koc, którym będzie mogła się owinąć dookoła.
Zamrugała kilkakrotnie, by osiadły na rzęsach kurz opadł. Gdy odzyskała ostrość widzenia, obdarzyła pokój bardziej badawczym spojrzeniem. Jednym z niewielu plusów dzisiejszego miejsca noclegowego było bardzo duże łóżko, dwuosobowe. I... na tym plusy się kończyły. Rozpadające się zasłony wisiały w oknach, blokując światłu dostęp do pomieszczenia. Anabde nie miała zamiaru ich odsuwać, bo nie wiadomo co się w nich kryje. Pomiędzy łóżkiem a przeciwległą ścianą było niewiele miejsca- tyle, by móc postawić dwa, trzy kroki. Była jeszcze duża szafa, w której prawdopodobnie mieszkają bardzo nietypowe stworzenia; lepiej ich nie ruszać, bo jeszcze biedną dziewczynę zeżrą. I tyle.
Rzuciła pod ścianę swoją torbę i przełożyła na plecy gęste, ogniście czerwone włosy. Kosmyki plątały się, wywijały w fale; najdłuższe sięgały aż do bioder dziewczyny. Sweter, który na sobie miała (płaszcz podróżny zdążyła zdjąć i schować do torby) przylegał do jej ciała, podkreślając zgrabną figurę An. Ciemny cień do powiek nieco się rozmazał, co jednak nie wyglądało niechlujnie- wręcz przeciwnie, zdawało się być celowym zabiegiem, bo jeszcze drapieżniej podkreśliło urodę panny. Już miała wejść do pokoju, gdy usłyszała zbliżający się odgłos kroków. Ze względu na sporą dawkę alkoholu, jaką sobie tego dnia zaserwowała, nie była w stanie ocenić jak daleko jest dany "ktoś" ani kim jest. Odwróciła się i spojrzała przez ramię na sylwetkę, która pojawiła się na szczycie schodów.
Muszę przypomnieć, że zdolna Anabde zdążyła przed chwilą przewrócić wieszak na ubrania, który leżał teraz w poprzek korytarza. Przy okazji sprzęt potrącił mały stoliczek, na którym stała prawdopodobnie drogocenna waza- no, drogocenna do chwili, gdy uległa rozbiciu. Jej mniejsze i większe kawałki rozsypały się po zakurzonej podłodze, z niecierpliwością czekając na nieostrożną stopę, która na nich stanie.
Rudowłosa fuknęła, widząc mało zachwyconą minę Łowcy. A niech spróbuje cokolwiek skomentować! Łatwo będzie ją zirytować w aktualnym stanie.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Sheridan
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sheridan »

Sheridan z początku niczego nie powiedział. Popatrzył bardzo krytycznie na wieszak, potem na wazę - czy to, co z niej zostało - na stolik, ocenił ogólne zniszczenia, po czym uniósł z pełną dezaprobatą brew. Przynajmniej tyle dobrze, że Anabde nie leżała rozciągnięta na podłodze, próbując odnaleźć w rozgardiaszu swojego umysłu kierunki świata.
Łowca przestąpił nad wieszakiem, ostrożnie postawił stopy, by się nie skaleczyć na odłamkach, i stanął w progu pokoju dziewczyny z nadal wciśniętymi do kieszeni rękoma i nonszalancko przygarbionymi ramionami. Wyglądał tak, jakby wcale nie chciał tu być, ale właściwie pomyślał sobie, że może być ciekawie, więc przyszedł.
- Mam cię położyć spać - stwierdził po prostu i wkroczył do pokoju, ruszając w jej stronę. Zdawało się, że doskonale wie, jak ją położyć spać, jednak ostatecznie zatrzymał się przed nią, dalej się jej beznamiętnie przyglądając. Raz tylko zerknął przez ramię, jakby rozważał, czy przypadkiem nie podnieść wieszaka.
Ale nie podniósł. Jak upadło, to niech leży, nie?
Nienormalni winni trzymać się razem.
Awatar użytkownika
Anabde
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anabde »

Stała ze skrzyżowanymi pod biustem rękoma, przypatrując się Łowcy wyjątkowo nienawistnym spojrzeniem. Źródło owej niechęci przedstawię za chwilę, co by nie wyprzedzać faktów. Faktów na przykład takich, że wydęła usta, dotychczas ułożone w grymasie.
- Dam sobie radę, wbrew wszelkim wątpliwościom.- uznała, a że jej głos brzmiał wyjątkowo pewnie i zdecydowanie, trudno było uwierzyć w nadal trwającą nietrzeźwość panny. Bardzo świadomie podeszła do łóżka, z którego z ostrożnością zaczęła ściągać narzutę (dwakroć cięższą, tyle kurzu na niej zalegało). Nie chciała, by pył przesypał się na leżącą pod spodem kołdrę, dlatego zwinęła narzutę na pół, potem jeszcze raz i podniosła ją, cały czas ze wzrokiem skupionym na materiale. Zgrabnie wyszło jej przełożenie narzuty na podłogę gdzieś w kącie; wyprostowała się i położyła dłonie na biodrach, przypatrując efektowi swojej pracy. Było tak, jak miało być- okazało się, że pod narzutą znajdowała się dość czysta pościel, co ciekawe nawet nie pożarta przez mole (które albo nie zapuszczały się w tak ponure rejony Opuszczonego Królestwa, albo stały się obiadem niedawno wspomnianego pająka. Pająk był tłusty, co uwiarygodnia drugą wersję). Spać się dało, przykryje się dziewczyna przywiezionym kocem i będzie cacy. Uśmiechnąwszy się z satysfakcją (bo to spore osiągnięcie nie zdemolować pokoju w jej aktualnym stanie), przeniosła wzrok na ciągle znajdującego się w pokoju mężczyznę.
Znajdującego się tam ku jej ogólnemu nieszczęściu. Tak, tak, niecierpliwi wreszcie doczekają się wyjaśnienia dlaczego Anabde fuczała na Sheridana. Sprawa była banalna i tak prymitywna, że osądzicie mnie o przewidywalność. Zwyczajnie go pragnęła. W ten grzeszny, niemający nic wspólnego z romantyczną miłością sposób. Przypatrywała mu się, kocie oczy były podejrzliwe i czekały na najmniejszy ruch, który zniechęciłby nekromantkę do Łowcy. Nie mogła się doczekać, dlatego zacisnęła usta, jednocześnie kuląc się w sobie.
"Głupia Anka, łatwa Anka. Wystarczy być przystojnym i irytującym, żeby zaciągnąć cię do łóżka? Nawet się, dupek jeden, specjalnie nie wysila."- skrytykowała samą siebie. Jej dalszy tok myślenia krążył pomiędzy łóżkiem a co ciekawszymi określeniami na temat Sheridana- niektóre z nich zawierały intrygujące teorie ("A może on się nie wysila, bo mnie nie chce? A może jest impotentem? A może woli mężczyzn?"), inne zaś były zwyczajnymi bluzgami. Próbowała mu przekazać myślowo, by sobie poszedł i zniknął, ale ponieważ telepatką nie była, sygnał nigdy nie dotarł do umysłu omawianego pana. I stała taka kupka nieszczęścia, miotająca się pomiędzy pożądaniem a resztkami odpowiedzialności, które jeszcze nie utonęły w alkoholowym morzu.
- Zastanawiające, że posłuchałeś czyjegoś rozkazu pod tytułem "połóż Ankę spać, bo na pewno jest nieprzytomna". Od kiedy to Łowca Dusz sie podporządkowuje?- mruknęła, bo tak jakoś ją naszło. A i ciekawa była to kwestia, więc dlaczego się nie dowiedzieć. Z tego, co zauważyła, Sheridan miał zwyczaj robienia wszystkiego na przekór. A już na pewno nie wysilał się, jeżeli nie miało mu to przynieść odpowiednich korzyści; współczuciem też się nie wykazywał, więc dlaczego tu stoi i się na nią gapi? W ogóle, to niech się gapić przestanie, bo jej samokontrola i postanowienie "nie rzucę się na niego" stopniowo topniały pod naporem zielonych oczu.
Obróciła się przodem do niego, postąpiła kilka kroków przez dzielącą ich odległość i zatrzymała się półtora metra przed mężczyzną. Może mniej. Znów skrzyżowała ręce, uniosła brodę wysoko i bez skrępowania spojrzała w oczy Shera, czekając na satysfakcjonującą ją odpowiedź. I niech skleci jakąś bardziej rozbudowaną wypowiedź, nie zbyje jej lakonicznym "bo tak" czy innym głupstwem.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Sheridan
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sheridan »

- Bo tak - odparł w pierwszej chwili (a to wredne nasienie, prawda?), jednak widząc mord malujący się na ładnej buźce Anabde, uśmiechnął się leniwie pod nosem. Z rozbawieniem nawet, można rzec, a to już osiągnięcie. - Wyświadczam przysługę Larkinowi - postanowił się skonkretyzować, bo wyglądało na to, że dziewczynę zaraz szlag jasny trafi. Bawiła go jej pełna niezadowolenia mina. Pewnie chciała się go pozbyć, ale nie zamierzał sobie na razie iść. Dostarczała mu trochę rozrywki, a to już wystarczający powód, żeby się stąd nie ruszać.
Przesunął spojrzeniem po wnętrzu pokoju, krytycznym okiem oceniając to, co udało się Anabde zrobić, podczas gdy on sobie bezczelnie jej pracę obserwował. Narzuta rzeczywiście była cała zakurzona, pewnie i ciężka, ale dziewczyna dobrze się trzymała jak na te osuszone butelki. Przez nią osobiście, należy nadmienić. Przeniósł na nią tak samo leniwy i znudzony wzrok, co przed chwilą, jakby właściwie nie miał ochoty tu być, ale nie widział żadnej ciekawszej alternatywy, więc tkwił, ku jej rozpaczy, tuż przed nią, bezczelnie się jej przyglądając.
- To teraz lulu - uznał, bo w końcu miał misję do wykonania, i od niechcenia sięgnął do jej twarzy, ujmując podbródek. Starł kciukiem smugę kurzu z jej nosa i, nim właściwie zorientowała się, co się dzieje, zabrał rękę, przenosząc znaczące spojrzenie na nieszczęsne, dość zmaltretowane przez czas łóżko.
Prawdę mówiąc, sam nie wiedział, co tu robi. Owszem, wyświadczał Larkinowi przysługę, ale mógł ją wyświadczać w każdym innym pokoju, w którym nie było Anabde. Z drugiej strony pusty pokój jest o wiele mniej ciekawszy niż pokój z Anabde. Z trzeciej strony - o ile taka wśród frazeologizmów ma rację bytu - narażał się na działania, których cała grupa mogła potem żałować. On nie. On nigdy nie żałował, bo zawsze robił to, co chciał.
Ach, ten alkohol, chyba wszystkim dziś trochę uderzył do głowy. A, nie, wróć, rudemu rozczochranemu nie. Pewnie chrapało gdzieś pod jakąś sofą. Oby zdechło. Głośne to, irytujące i nieciekawe. Czego nie można powiedzieć o niektórych innych rudych i nie mniej rozczochranych.
Znów popatrzył na Anabde, unosząc w oczekiwaniu brew.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Awatar użytkownika
Anabde
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anabde »

Zamarła. To było... (miłe?!) Coś w jej wnętrzu wykonało nagły zwrot, skręciło się i wygięło; napięła mięśnie, próbując opanować niesforne ciało, które już chciało zareagować. Jak? Nawet nie chciała o tym myśleć. Przełknęła ślinę w nadziei, że zatopi tym samym kręcące się po żołądku motylki; kto je tu wpuścił, ja się pytam?! Wyraz jasnoszarych oczu drastycznie się zmienił; mordercze spojrzenie kocicy zastąpiło urokliwe zdziwienie, któremu brakowało tylko rumieńców na policzkach panny. Ale tego to się nie doczekacie, nie ma mowy.
Szybko się opamiętała. Fuknęła ze złością, zacisnęła dłoń w pięść. No świat chyba oszalał, opiekuńczy Sheridan, dobre sobie. I że niby ona ma się dać złapać? Co to, to nie.
- Spróbuj mnie to tego zmusić.- sprowokowała, bo co on sobie wyobrażał, że może jej rozkazywać? Co z tego, że miała zamiar położyć się spać- teraz całą noc będzie czatować, skoro realizując swoje pierwotne plany podporządkowałaby woli Łowcy. A że pod wpływem alkoholu ponoszą ją emocje, wkurzyła się na dobre.
- I kto ci dał prawo do dotykania mnie?!- warknęła, pokonała dzielącą ich odległość jednym krokiem i chwyciła koszulę mężczyzny w pięści, przysuwając go do siebie. Stanęła na palcach, by spojrzeć mu prosto w oczy, bardzo blisko i bardzo wściekle. Ich twarze dzieliło ledwie kilka centymetrów, ale była zbyt zirytowana, by się tym przejąć.
- Mam. Cię. Dość.- wysyczała.
W tej chwili zdała sobie sprawę z tego, ze zaczyna się zachowywać jak Aithne. Przybrała atak jako formę obrony, usilnie próbując odepchnąć od siebie mężczyznę. Czego się bała? Ściągnęła brwi, skupiając się na własnych przemyśleniach (chociaż ciągle patrzyła w oczy Łowcy). Czego się bała Aithne?- mimo, że wielokrotnie zadawała sobie to pytanie, nigdy nie potrafiła na nie odpowiedzieć. Ale ona musiała bać się tego samego. Odrzucenia raczej nie, bo cóż by ono zmieniło. Zakochania? Dobre sobie, w takim skurczybyku nie da się zakochać (i chwała Stwórcom!). Więc czego?
I tak było już za późno. I tak dała już się ponieść emocjom. Więc się nie wycofywała, nie miała tego w zwyczaju. Z przymrużonymi groźnie oczami czekała na odpowiedź Łowcy, mając nadzieję, że brutalnie ją odepchnie, w bezczelny sposób skomentuje jej nagłe podobieństwo do "rudego rozczochranego", a potem wyjdzie. Tak, to byłoby korzystne wyjście z sytuacji.
Uśmiechnęła się łobuzersko, kącikiem ust. Cóż innego może on w tej chwili zrobić?
Nienormalni winni trzymać się razem.
Sheridan
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sheridan »

Och, nie posądzajmy go o aż taką perfidię. To jest o taką po alkoholu, i to w znaczących dawkach. Owszem, w sytuacji normalnej nie tylko wspomniałby o podobieństwie do Aithne, ale kilku innych nieodpowiednich posunięciach i przypomniałby, że zaczęła się zachowywać jak taka szmatka, co to go takie strasznie irytują, ale tego nie zrobił. Nie zrobił tego z prostej przyczyny.
Podobało mu się, jak stała tak blisko.
Nie spieszyło mu się, dlatego zastanowił się nad tym, jak mógłby teraz zareagować, żeby nie być ani trochę przewidywalnym. Miał ochotę zniszczyć jej pewność siebie, bo tak się strasznie rozhulała, że chyba zapomniała, że tylko go prowokuje. Do różnych rzeczy, pozwolę sobie nadmienić. Jednak pomyślał przez chwilę nad tym, skąd ta niespodziewana reakcja obronna.
Jeśli już maltretujemy przykład Aithne (pozdrowienia, rude rozczochrane), to mogło to oznaczać, że Anabde się bała. Aithne stawała się agresywna, kiedy się czegoś obawiała, a im bardziej się obawiała, tym groźniejszym przeciwnikiem była. Tyle tylko że nie miała tej klasy, co Anabde, klasy, która niejako interesowała Sheridana. Pewnie dlatego nie zdecydował się na całkowite wbicie jej w ziemię trafnym, choć nie tak wyszukanym, jak by chciał, komentarzem. Nawet jemu alkohol uderza do głowy, zdarza się.
Znów ujął jej brodę i przesunął kciukiem po jej dolnej wardze, uśmiechając się leniwie i bardzo dziwnie. Przymrużył oczy, nie odrywając od niej wzroku, i postąpił krok w przód, zmuszając ją, by się cofnęła, bo stała tak blisko, że z przejściem do przodu musiał postawić stopę między jej nogami. Podobało mu się, że nadal panował nad całą sytuacją, mimo że się zaczęła miotać, warczeć i pluć. Aczkolwiek plucie mogła sobie darować.
- Podoba mi się sposób, w jaki okazujesz to mianie mnie dość - uznał spokojnie, zmuszając ją ponownie do cofnięcia się.
Ogółem podobało mu się to, do czego wszystko zmierzało. I podobało mu się to, że Anabde w jakiś subtelny sposób go interesowała.
Wychodzi na to, że cholerny drań był zadowolony, a to już rzadkość.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Awatar użytkownika
Anabde
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anabde »

Na marginesie muszę wspomnieć, że temu to się nie da dogodzić. Miał jakieś chore wyobrażenia na temat kobiety odpowiedniej. Upita ponad butelką mocnego wina Anabde jeszcze trzymała się na nogach, na dodatek była w stanie zarzucić mu to i owo oraz wykonać gwałtowne ruchy. A ten marudzi, że... że co? A tak, "nieodpowiednie posunięcia" i "szmatka". Ja się pytam jaka szmatka? Szmatka to by go popchnęła na łóżko. Albo rozebrała, a potem wystawiła za drzwi- ciekawsza wersja!
Czyżbym uprzedziła bieg wydarzeń? Może nie.
Szczerze mówiąc, Anabde wolałaby już trafny i dobitny komentarz a propos jej całkowitej głupoty i bezmyślności, z których oczywiście zdawała sobie sprawę. Z tym jakoś by sobie poradziła, znalazłaby celną ripostę lub chociaż mogłaby się obrazić i go wyprosić. Albo zabrać swoje rzeczy i wyjść. A tak?
Wpatrywała się w niego z całkowitym oszołomieniem, momentalnie zapominając o misternych planach zabicia tego pajaca i wyrzucenia go przez okno. A nie, wyrzucić za okno się nie da, bo trzeba by odsłonić zasłonki, a one gryzą. To wrzuciłaby pod łóżko. Rozchyliła w zdumieniu wargi, zastanawiając się w jaki sposób mógł ot tak, bez specjalnego wysiłku, ją zdominować. Był nawet taki moment, że ugięły sie pod nią nogi, a po plecach przeszły ciarki- to pewnie miało dużo wspólnego z ogólną atmosferą, jak to zostało pięknie określone, tego "do czego wszystko zmierzało". Ale nie miała zamiaru dać sobą zawładnąć, o nie.
Położyła rękę (tą, którą nie trzymała koszuli mężczyzny) na jego dłoni i odsunęła ją od swojej twarzy. Jednocześnie jej spojrzenie stało się chłodne, niechętne; nie, żeby nie miała ochoty na wypróbowanie możliwości Łowcy, ale... ale "bo tak".
- Cieszę się, że cię usatysfakcjonowałam, Sheridanie.- powiedziała głosem tak stoicko spokojnym, że co głupszy nie wyczułby subtelnej zjadliwości.
Tym razem się nie cofnęła. Stał już tak blisko, że bliżej się nie dało- musiała odchylić nieco głowę, by nie pozwolić ich ustom na spotkanie; ocierała się o niego, przylegała do niego cały ciałem, czuła na sobie jego oddech. To było przytłaczające, zwłaszcza, że miał nad nią pewną przewagę- i był trzeźwiejszy, i bardziej panował nad swoimi emocjami oraz namiętnościami. Ale, jak ten uparty osiołek, nie cofnęła się. Położyła teraz dłonie na jego torsie, utrzymując go w tej minimalnej odległości od siebie i nie pozwalając na kolejny krok do przodu.
- Dlaczego to robisz?- zapytała w pewnej chwili, tak po prostu. Uniosła spojrzenie z własnych palców, pomalowanych na czarno paznokci kontrastujących z jasną koszulą mężczyzny, na zielone oczy. Była poważna. I nieco przestraszona- czy własnym pytaniem, czy możliwymi odpowiedziami, czy tym co zaraz (być może) się wydarzy i jakie będą tego konsekwencje. Tylko o tym drugim nie dała po sobie poznać, to tkwiło gdzieś głębiej.
O co właściwie pytała? O to dlaczego się z nią droczył, dlaczego chciało mu się użerać z odstawiającą cyrki, pijaną gówniarą, dlaczego w ogóle próbował ją zdominować, zamiast dać sobie spokój. Bo dlaczego?
Nienormalni winni trzymać się razem.
Sheridan
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sheridan »

Bez słowa zgodził się na zmianę taktyki i kiedy przestała się cofać, nie napierał bardziej, przyglądając się jej z niezmiennym wyrazem twarzy. Wciąż sprawiał wrażenie takiego, którego nie do końca bawiło to, co się działo, a jednak uparcie tu sterczał "wyświadczając przysługę Larkinowi". Ciekawe, w jaki jeszcze sposób wyświadczał Larkinowi przysługi.
...
Nie, te myśli są złe, wróćmy do sytuacji naszej urokliwej parki.
Anabde zadała chyba dobre pytanie, bo w głowie Sheridana nie uformowała się od razu dobra odpowiedź na nie. Zastanowił się nad tym, co powinien powiedzieć, jednak nie mógł niczego konkretnego sklecić. I tak stali, w dość dziwnych pozycjach, spoglądając jedno na drugie i zapewne bijąc się ze swoimi myślami. No, Sheridan się nie bił. On je ustawiał do pionu i takie tam, bo nie lubił mieć chaosu w głowie. Nawet najmniejszego. Nawet po pijanemu.
- Dlaczego - powtórzył stwierdzeniem najwyraźniej w nadziei, że mu to pomoże.
Nie pomogło, jeśli chcecie wiedzieć.
- Bo mi się to podoba - uznał w końcu, bo naprawdę lepszej odpowiedzi nie mógł wymyślić. Dlaczego to robił? Dlaczego tracił na nią swój czas, bawił się z nią w kotka i myszkę, nadal się tym nie znudził?
To może zabrzmieć dziwnie, ale sam do końca nie wiedział. Po prostu, naprawdę, mu się to podobało. I to wystarczało, żeby utrzymać jego zainteresowanie dłużej niż trzy minuty. Ale na szczęście jego mózg wrócił na poprzednie miejsce, czy raczej otrząsnął się z drzemki, bo zaraz znalazł pewną lukę w obronię, którą sama mu zostawiła.
- A ty? Dlaczego to robisz? - spytał i uśmiechnął się. Uwaga, uwaga, naprawdę się uśmiechnął, co prawda nadal ironicznie, ale widocznie! Proszę państwa, sala wstrzymuje oddech, co tu też się wyrabia?
Ignorując jej twardą postawę "nie ruszysz mnie z tego miejsca", postąpił kolejny krok w przód, pomagając sobie ręką, dzięki czemu znów popchnął ją w tył. I nie oderwał spojrzenia od jej oczu, przymrużając własne, kiedy się jej przyglądał.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Awatar użytkownika
Anabde
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anabde »

Odniosła mylne wrażenie, że ich gra jest jak taniec, którego kroków nie znała. Uparcie chciała tańczyć coś innego, ale on kontynuował to co grali, pomimo jej sprzeciwu (cóż, że subtelnego i mało przekonywującego). Cofnięta zachwiała się, utrzymując równowagę tylko dzięki temu, że nadal trzymała jego koszulę; zacisnęła mocniej palce na materiale, by uchronić się do upadku. Ale nawet w takiej sytuacji nie przestawała na niego patrzeć.
Zorientowała się, że znajduję się w nieciekawej pozycji. Wraz z kolejnym krokiem w tył uderzy plecami o ścianę, przy czym bardziej przerażała ją wizja ugrzęźnięcia pod warstwą kurzu niż zamknięcia w pułapce przez Łowcę. Mogła też zrobić krok w bok- akurat, by podciąć sobie nogi i wylądować na łóżku. No pięknie, naprawdę nie wiedziała co gorsze.
- Bo...- zaczęła, by urwać od razu i zmarszczyć czoło. Odpowiedź nie była specjalnie trudna- umówmy się, była banalna- ale za cholerę się do tego nie przyzna. Nie powie mu, że z chęcią wygoniłaby go i zamknęła drzwi na klucz, ale nie potrafi. Bo jakaś głupia, naiwna i niezaspokojona cząstka jej pragnie, by tutaj został. Tak blisko, jak teraz. Całą noc. Ta cząstka była kompletną idiotką, jednak była jej własną cząstką i z niej również się składała.
"Bo jestem zwykłym człowiekiem, pieprzony Piekielny, i nie potrafię powstrzymać swoich żądz" mogłoby być najbliższą prawdzie odpowiedzią. Ale byłoby to też ewidentne przyzwolenie na pewne rzeczy, a ona jeszcze nie była pewna, czy tych rzeczy chce. Pomimo, że każda komórka jej ciała skandowała "tak!".
I nawet nie zorientowała się, kiedy myśl wypowiedziała na głos.
Było już za późno. Słowa padły, co spotkało się i z jej zdziwieniem, i z przestrachem. Bo przecież próbowała ów żądze powstrzymać i jakoś jej to szło! Aż do teraz. Teraz cofnęła się pół kroku- akurat tyle, by jeszcze nie otrzeć się plecami o ścianę, ale nieznacznie odsunąć się od mężczyzny- i czekała. Nie wiedziała jak on to odbierze. Na chwilę jej oczy rozszerzyły się, jakby miało nadejść coś strasznego (tak, to zdanie brzmi dziwnie i uruchamia miliony wizji, które niespecjalnie mi się podobają. Szczerze mówiąc są przerażające, więc skończę temat), ale zaraz przymrużyła powieki. Nie będzie się wycofywać z tego, co zostało już powiedziane- tego również nie miała w zwyczaju.
Puściła jego koszulę (trochę wymiętą, ale sam jest sobie Łowca winny), jej ręka opadła swobodnie wzdłuż ciała. Opuszkami palców drugiej nadal dotykała jego torsu, bo nie wpadło jej do głowy, by ją cofnąć. A jej serce biło tak mocno, że aż bolało.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Sheridan
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sheridan »

- Ładnie to ujęłaś - stwierdził bez zająknięcia, jakby jej wypowiedź specjalnie go nie speszyła ani nie zdziwiła. Prawdę mówiąc, tak właśnie było, słyszał tak wiele różnych dziwnych rzeczy, że naprawdę trudno byłoby go zaskoczyć. Teraz też przyglądał się jej ze spokojem, tylko jego mina uległa nieznacznej zmianie, jakby uzyskała jego uwagę.
Nie podszedł do niej, uznawszy, że dopiął już swego. Teraz zastanawiał się nad tym, co właściwie chciałby zrobić. Mógł ją zostawić bez słowa i wyjść, to by było najzabawniejsze. Szkoda tylko, że nie widziałby jej miny. Jednak jakoś niespecjalnie spieszyło mu się, żeby wychodzić, dlatego też nadal stał, przyglądając się jej beznamiętnie z lekko uniesioną brwią. To zawsze, prędzej czy później, doprowadzało kobiety do furii, zwłaszcza w takich sytuacjach, ale ona trzymała się nieźle.
Poszaleli wszyscy od tego alkoholu. Strach pomyśleć, co się dzieje na parterze, naprawdę.
Oparł rękę na ścianie tuż przy jej głowie, pochylając się na tyle, by znaleźć się trochę bliżej. Nie przejął się zakurzoną powierzchnią, pyłu wcale nie było tak dużo, jak to z początku wyglądało. Zresztą miał teraz na głowie inne problemy, nie stopień zakurzenia ścian. Nie żeby te problemy mu jakoś nie odpowiadały.
Prawdopodobnie powinien był tę chwilę temu wyjść z pokoju. Prawdopodobnie.
- Więc ty masz swoje żądze, a ja mam swoją ciekawość. Wygląda na to, że to czysty układ - mruknął niższym głosem, bo i nie musiał się teraz zanadto wysilać, by go usłyszała. Popatrzył prosto w jej szare oczy, znów unosząc brew. Nawet uśmiechnął się lekko, ciekaw, czy będzie próbowała uciekać spod jego ramienia i go wyganiać z pokoju.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Awatar użytkownika
Anabde
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anabde »

Właśnie w tym momencie Anabde uznała, że kontynuowanie walki z samą sobą jest bez sensu. Niedobitki odpowiedzialności jeszcze usiłowały dojść do głosu, ale ich argumenty były stopniowo obalane. Wiedziała już, że zainteresowała swoją osobą stojącego naprzeciwko mężczyznę, do czego sam się zresztą przyznał (miała okropną ochotę skomentować to w złośliwie-kpiący sposób, jednak się powstrzymała). Pogodziła się również z myślą, że dziwne zbiegi okoliczności (nadal nie mogła uwierzyć w to, że i Sheridan otrzymał zlecenie odnalezienia artefaktu. Los bywa naprawdę okrutny) wzmocniły siłę, z jaką ciągnęło ją do Łowcy Dusz. Dotarło do niej, że w obecnej sytuacji ciężko byłoby powstrzymać bieg wydarzeń- może i jej udałoby się wytłumić pożądanie, ale Sheridan nie wyglądał na osobę skłonną do poddawania się. No i pozostała jeszcze ostatnia kwestia, że wcale nie chciała ów pożądania tłumić, o czym przekonywał ją każdy kolejny centymetr bliżej mężczyzny.
Zadała więc pytanie, które zazwyczaj brzmi jak tania, kiczowata propozycja. Kobiety zwykły w tych momentach wypchnąć pierś do przodu i ułożyć usteczka w dziubek; co odważniejsze pchały nawet ręce do rozporków swoich zdobyczy. Tylko że gdy słowa te padły z ust Anabde, nabrały zupełnie innego wydźwięku. Dziewczyna przechyliła lekko głowę, a jej wargi, miast wykrzywione w pseudo-kuszący uśmiech, były nieznacznie rozchylone.
- I co z tym zrobimy?- szepnęła w jego usta, zadając zupełnie szczerze pytanie, niczego nie sugerując i do niczego nie prowokując (przynajmniej taki był zamiar). Odpowiedź nie musiała być jednoznaczna; aluzja zawarta w ostatniej wypowiedzi Sheridana była na tyle niekonkretna, że istniała jeszcze droga odwrotu. A ona cały czas się wahała, bo jakiś mądry głos w jej głowie podpowiadał, że konsekwencje dzisiejszej lekkomyślności mogą być wyjątkowo bolesne. W jej wnętrzu siedziała jeszcze bardzo roztropna i odpowiedzialna kobieta. Właśnie założyła ręce na piersi i fuknęła ze złością, sugerując, że Anabde powinna mężczyznę w tej chwili odepchnąć i wyprosić. Nie wyprosić, wygonić! Kiedy w odpowiedzi dziewczyna zaśmiała się w duchu, kobieta machnęła ręką w geście rezygnacji i odwróciła się plecami. "Tylko żeby później nie było, że nie ostrzegałam!"- uprzedziła, nim rozpłynęła się w powietrzu.
Drgnęła, gdy się nad nią pochylił, jednak nie zmusił jej do kolejnego cofnięcia się. Wbrew wszystkiemu co właśnie się działo na jej ustach powoli zaczął malować się pełen satysfakcji uśmiech.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Sheridan
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sheridan »

- Sprawdzimy, czy opłaca nam się nasze potrzeby zaspokoić - zdecydował po chwili zastanowienia, przyglądając się jej z taką całkiem szczerą, zwyczajną ciekawością. Nie miał ochoty w tym akurat momencie analizować jej zachowania, zresztą alkohol rządził się własnymi prawami i prawdopodobnie wszelkie przemyślenia nawiedzą go jutro. Wraz z kacem, ten jednak, na całe szczęście, trwał u niego krótko. Ach, uwielbiał być Piekielnym.
Uniósł delikatnie jej podbródek, bardzo bezczelnie przyglądając się znajomej już twarzy, a mimo to nadal dostrzegał nowe szczegóły, które mu umykały. Anabde była na tyle złożona, by zaciekawić go na dłużej, to natomiast klasyfikowało się do powodów odpowiednich do bliższego poznania. Jakkolwiek to bliższe poznanie miałoby wyglądać, biorąc pod uwagę ich sytuację.
Jak to woli, można zacząć od dup... nie, to powiedzenie w tym momencie jest dość niestosowne. Można zacząć od końca, o, tak lepiej.
Przesunął leniwie ustami po linii jej żuchwy, badając skórę. Jak przypuszczał, była przyjemna w dotyku, miękka i ciepła. To zachęciło go do poznania warg, co zrobił pewnie i śmiało, jakby brał to, co się mu należało. Nie przyparł jej jednak do ściany, zauważywszy, że była niezadowolona, kiedy zbliżyli się do tej kurzowej fortecy. Dla odmiany teraz chciał ją zobaczyć zadowoloną, a żeby to się udało, musiał się osobiście o to trochę postarać.
Podejrzewał, że ten drobny wysiłek ostatecznie spodoba się i jej, i jemu.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Awatar użytkownika
Anabde
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anabde »

Nie było już odwrotu. Dobrze, że jej rozsądne "ja" rozpłynęło się chwilę wcześniej, bo inaczej umarłoby na zawał. Otrzymała bardzo konkretną odpowiedź na swoje pytanie.
Wstrzymała oddech. Nie spodziewała się u niego takiej delikatności, to mocno zbiło ją z tropu. Jej uwaga się rozproszyła: myśli zajmowało teraz bicie serca, które wydawało się tak głośne, że aż ogłuszające, przyjemny, kojarzący się z narkotykiem męski zapach i, przede wszystkim, jego dotyk. Oddała pocałunek, niepewnie przesunęła opuszkami palców w górę, na ramię mężczyzny, by następnie pogłaskać go po karku. Miała zimne palce; w pokoju generalnie nie było ciepło, ale akurat tego nie odczuwała wcale. Jej zrobiło się dziwnie gorąco.
Przez cały czas miała przymknięte powieki. Nagle uchyliła je, by spojrzeć na mężczyznę z nieodgadnionym wyrazem twarzy; jednocześnie nieznacznie odsunęła swoje wargi od jego ust, wyłącznie na tyle, by przerwać pocałunek. Jedną rękę nadal trzymała na jego karku; drugą uniosła i przesunęła palcem wskazującym po linii jego żuchwy, szyi, później zjechała na tors i chwyciła brzeg jego koszuli. Obserwowała wędrówkę swej dłoni ze zmarszczonym w zastanowieniu czołem; Sheridan nie mógł wyczytać z jej twarzy nad czym się zastanawiała, ani do jakich wniosków doszła.
Kiedy wróciła spojrzeniem do zielonych tęczówek, miała przymrużone powieki, a szare oczy były nieufne. Ciężko było jej uwierzyć w to, że nagle tak bardzo zmienił taktykę- miała głupie, nieuzasadnione wrażenie, że to podstęp, że nie powinna stracić czujności, bo przecież nie mógł nagle, z niczego, całować jej w tak zniewalający sposób. Być może chciał, by straciła wszelkie hamulce. Co było bezsensowne, bo i tak nic jej nie powstrzymywało. Anabde próbowała znaleźć jakiekolwiek uzasadnienie dla tego, że przed chwilą czuła się jak zwierzyna na polowaniu, by teraz tracić grunt pod nogami w najbardziej pozytywny sposób, jaki tylko można sobie wyobrazić. Nie wpadła na nic genialnego, zresztą trudno się dziwić, obecność Łowcy mocno ją dekoncentrowała. Chaos głosów w jej głowie i ambiwalentność jej uczuć względem tego, co właśnie się działo, trwały długie minuty, wypełnione nieobecnym spojrzeniem.
Wreszcie zdecydowała, że może dać się omamić. Przyspieszony puls i dreszcze podniecenia przekonały ją, ze chociaż prawdopodobnie będzie żałować swoich czynów w niedalekiej przyszłości, to teraz chce dać się ponieść chwili. Uśmiechnęła się szeroko, sama do siebie, by w następnej chwili zarzucić Sherowi ręce na szyję, stanąć na palcach, przylgnąć do niego i pocałować go tak, jakby to ona przejmowała kontrolę nad sytuacją. I właśnie do tego dążyła- chciała wyzbyć się poczucia niebezpieczeństwa, które tkwiło gdzieś w niej.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Sheridan
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sheridan »

Pozwolił jej na tę chwilę zadumy, zwyczajnie ciekaw, do jakich też wniosków dziewczyna dojdzie. Najwyraźniej próbowała być bardziej odpowiedzialną niż na to wyglądała, czym naprawdę go śmieszyła. Kiedy jednak podjęła te swoje decyzje, nie można powiedzieć, żeby nie był zadowolony z ich ostatecznych wyników.
Objął ją, bo poczuł, że swoją nagłą manifestacją decyzji pozbawiła go równowagi, a wolał nie spotykać się na razie z podłogą. Podłoga była fe, cała w kurzu i brudzie, już ściana się lepiej prezentowała. I ta cholerna, skołtuniona na posadzce narzuta. Jednak to nie stan techniczny pokoju zajmował jego myśli - no, może bardzo krótką chwilę, kiedy nieznacznie cofał nogę, by się podeprzeć i utrzymać przyjemnie napierające na niego ciało Anabde. Wolną rękę zatopił w jej skołtunionych włosach, po części, żeby sprawdzić, jakie są w dotyku, a po części dlatego, że tak było wygodniej.
Pozwolił jej na to chwilowe przejęcie kontroli. Zaciekawiło go, co zrobi ze swoją inicjatywą, kiedy odkryje, że on nie wyznacza całej sytuacji określonych torów, tylko daje jej wolną rękę. Speszy się? Zwolni trochę? A może go zaskoczy pomysłowością? W każdym razie nie przeszkadzał mu ten eksperyment, kiedy będzie chciał, znów przejmie inicjatywę.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Awatar użytkownika
Anabde
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anabde »

Początkowo ona również nie wiedziała co zrobi. Dzisiejszego wieczoru Sheridan zaskakiwał ją coraz bardziej; szczerze mówiąc, spodziewała się, że nie pozwoli jej na przejęcie kontroli. Że jakoś zareaguje, a ona się w tym wszystkim odnajdzie. Była przygotowana na wszystkie ewentualności, nawet na taką, że będzie musiała gwałtownie łapać równowagę, gdy mężczyzna się odsunie. Ale nie wpadło jej do głowy, że Łowca Dusz zwyczajnie pozwoli jej działać.
Problem był taki, że nie było czasu na myślenie- i nie myślała. To było prawdopodobnie najlepsze rozwiązanie, bo w obecnej sytuacji nie wymyśliłaby niczego genialnego. Działała impulsami- stanęła na całej stopie, bo tak było wygodniej. Całowała go nadal, bo tak było przyjemnie. I... tu pozostawała ciekawa kwestia: co dalej?
Chociaż, jak już wspomniałam, Anabde zbytnio nie głowiła się nad tą sytuacją, my przyjrzyjmy się jej dokładniej. Nekromantka nadal nie była do końca przekonana czego chce, czego chce ona cała (bo jej ciało dość jasno wyraziło swoje żądania, czyż nie?). W związku z tym ciężko było zdecydować jak rozwinąć sytuację. Z jednej strony wiedziała, że powinna przestać. Natychmiast się odsunąć i wyjść, albo wspomnieć coś o nieudolnym "kładzeniu jej spać" i posłusznie schować się pod kołderką, by odejść w objęcia Morfeusza. Bo wszystko działo się zbyt szybko. Z drugiej strony, zazwyczaj nic jej nie powstrzymywało przed podobnymi przygodami. Jeżeli z góry przyjmiemy, że wypadek jest jednorazowy i do niczego nie zobowiązuje, będzie potrafiła normalnie współpracować z Sheridanem (o ile współpracę z Łowcą w ogóle można nazwać normalną. Współdziałanie z takim egoistą to jak tańczenie salsy na cienkiej lince zawieszonej nad przepaścią, życzę powodzenia). Ciekawa sprawa- dlaczego w ogóle coś ją hamowało? Nie zależało jej na nim, prawda?
Niech kwestia ta pozostanie niedopowiedziana. Na razie nie miała zamiaru się przestraszyć, ponieważ zbyt mocno na nią działał. Teraz to ona zrobiła krok do przodu, zmuszając mężczyznę do cofnięcia się. I w bok. Nieznacznie. Wystarczająco, by w momencie naparcia na niego ciężarem ciała stracił równowagę. A za nim akurat znajdował się zaścielony białą pościelą mebel- dokładnie tak, jak to sobie sprytny rudzielec zaplanował.
- Ciężko ci idzie kładzenie mnie do łóżka.- zauważyła wyjątkowo rozbawiona, stojąc nad położonym przed chwilą mężczyzną z triumfalnym uśmieszkiem na ustach. Lekko przymrużone, szare oczy były dzikie. Po chwili Sheridan miał okazję przyjrzeć się im bliżej, gdy pochyliła się nad nim, by móc spojrzeć w zielone ślepia z minimalnej odległości. Przeczesała palcami jego ciemne włosy, klękając nad mężczyzną; jedną ręką musiała się oprzeć o materac, by utrzymać równowagę. Uśmiechała się łobuzersko, diablica mała.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Sheridan
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sheridan »

Sheridan był na razie zadowolony z wyników eksperymentu. Aczkolwiek lądowanie na łóżku zostało niejako odczute przez jego kość ogonową, ale to nie miało większego znaczenia. Zwłaszcza że po chwili pochłaniała go pochylająca się nad nim Anabde, w dodatku z bardzo interesującą miną. Takiej jej jeszcze nie widział.
Też się uśmiechnął. Czy raczej - uniósł kącik ust, a wtedy one same ułożyły się w uśmiech, taki przebiegły i bezczelny, czyli typowo jego. Odgarnął niedbałym ruchem włosy dziewczyny na jej kark, żeby zanadto nie opadały ani na jej twarz, ani na jego, bo to było zwyczajnie niewygodne, po czym uniósł się na tyle, by ją pocałować. Całował jednak krótko, zaraz uznał, że to u niej poznał wystarczająco dobrze, dlatego też postanowił zbadać ustami raz jeszcze jej żuchwę, potem szyję. Lubił jej skórę, była przyjemna w dotyku, teraz jeszcze przyjemnie ciepła.
Najbardziej w całym tym układzie pasowało mu to, że wiedziała, czego chciała - tak samo, jak wiedział on. Oboje konsekwentnie swoje cele realizowali, nie przeszkadzając sobie, a wręcz to sobie ułatwiając. I pasowało mu jej zachowanie, było w tym coś z pasji, której ostatnimi czasy brakowało ludzkości niemal we wszystkim. Prawdopodobnie dlatego postanowił wyświadczać przysługę Larkinowi akurat w tym pokoju, bo przeczuwał, że będzie ciekawie.
W myśl realizowania celów przesunął dłonią po jej plecach, zjeżdżając aż na pośladki, by zbadać kształt ciała. Miał w zwyczaju poznawać, więc poznawał, co poradzić.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Zablokowany

Wróć do „Ruiny Nemerii”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości