Ruiny Nemerii[Coś, co chyba kiedyś było karczmą] Pierwszy wieczór

Miasto które niegdyś tętniło życiem, zniszczone po Wielkiej Wojnie dziś jest miastem nieumarłych... tutaj za każdym rogiem czai się cień. Długie ulice, tajemnicze zakamarki opuszczonych ogrodów i domów. Wampirze zamki, komnaty luster, rozległe katakumby i tajemne mgły zalegające nad miastem. Jeśli nie jesteś jednym z tych którzy postanowili żyć wiecznie strzeż się, bo możesz już nigdy nie wrócić do swojego świata!
Awatar użytkownika
Anabde
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anabde »

Anabde kiwnęła lekko głową, zgadzając się z własną propozycją, powtórzoną przed chwilą przez Ariene. Jednak nie wykonała jakiegokolwiek ruchu w kierunku pójścia spać; wręcz przeciwnie, ponownie pochyliła sie do przodu i przysunęła sobie kieliszek, łamiąc swoje postanowienie i nalewając kolejnej porcji wina. Mimo wszystko wzięła pod uwagę swój aktualny stan i wypełniła naczynie tylko w połowie. Odstawiła butelkę na stół i otarła brzeg szyjki opuszkiem palca, z którego następnie zlizała te kilka kropel wina, jakie na nim osiadły.
- Zdecydowanie jest to dobry pomysł.- powiedziała wreszcie, uśmiechając się pod nosem do unoszonego właśnie kieliszka. Przymknęła z rozkoszą oczy, delektując się ostatnimi tego dnia łykami porządnego starego wina. Kiedy już opróżniła naczynie odstawiła je na stół, po czym ostrożnie podniosła się z krzesła. Caly czas podpierała się rękoma o blat, by utrzymać mocno zachwianą równowagę.
- Zmobilizuję was i ruszę się pierwsza.- powiedziała, obdarzając całe towarzystwo dość pogodnym spojrzeniem. Ciężko byłoby ich nie polubić po dzisiejszym wieczorze; każde z nich, chociaż tak bardzo się od siebie ruszyli, miało w sobie coś godnego zainteresowania. Larkin, który miał ułatwiony start w związku z przyjaźnią z Aithne, Ariene, która była kobietą "w typie" Anabde, o podobnym spojrzeniu na świat, i Sheridan. Który fascynował ją od ich pierwszego spotkania, a uczucie to aktualnie wzmógł alkohol płynący w żyłach. Spojrzenie rzucone Łowcy było w pewien sposób intensywniejsze, szarość kocich oczu zrobiła się głębsza, a całości towarzyszył delikatny uśmiech.
- Dobranoc.- mruknęła, teraz uśmiechając się do wszystkich. Nabrała głębokiego wdechu, po czym odsunęła się od stołu i ruszyła w stronę schodów. Utrzymywała linię prostą, jej krok był dość pewny; w sumie nie wyglądała na specjalnie pijaną. Ale jej samokontrola uległa zniszczeniu, muszę to przyznać.
Zniknęła w cieniu korytarza na pierwszym piętrze. W pewnej chwili nadal siedzących na parterze dobiegł huk, a następnie nieładne przekleństwo dziewczyny. Głupi wieszak na płaszcze, dlaczego musiał stanąć akurat tutaj?! I dlaczego musiał się przewrócić, kiedy Anabde tylko lekko o niego zahaczyła ramieniem?! Dziewczyna fuknęła rozeźlona na metalowy przedmiot i przekroczyła go z postanowieniem, że nie podniesie, bo nie.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Larkin
Rasa:
Profesje:

Post autor: Larkin »

Natychmiast na jego ustach pojawił się wyjątkowo kpiący, tak typowy dla naszego kochanego rudzielca, uśmieszek. Zerknął dość ostentacyjnie na szczyt schodów, gdzie niedawno w ciemności zniknęła sylwetka szarookiej nekromantki. Westchnął, wychylił do dna kieliszek whisky i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
W pewnej chwili wpadł mu do głowy pomysł. Pomysł wyjątkowo nikczemny, ale za to ile miałby z jego realizacji! Chwilę rozważał za i przeciw (czemu towarzyszyło obracanie wzroku z Ariene na Sheridana i z powrotem), aż westchnął niby znużony i zatrzymał spojrzenie na Łowcy. Tak, to nie jest taki głupi pomysł, a zdecydowanie wart jest realizacji.
- Chyba się nie uszkodziła, jak myślicie?- mruknął, obracając szklankę w dłoni. Rzucił okiem na jej przezroczyste brzegi, chwilę przypatrywał się refleksom świetlnym widocznym na szkle.
- Może jednak ktoś powinien się ruszyć sprawdzić co z nią.- mruknął, tak od niechcenia. Nie kontynuując tematu wstał, nadal trzymając szklankę w prawej ręce, i chwycił lewą dłonią opróżnione przez towarzystwo butelki. Skierował się w stronę szynku; puste butelki ustawił na ladzie przy ścianie, szklankę zaś wstawił do czegoś, co kiedyś prawdopodobnie służyło za zmywak.
- Ariene, pomogłabyś mi posprzątać?- zaproponował, gdy wrócił do stołu i zaczął zbierać opróżnione naczynia z blatu. Uniósł spojrzenie burgundowych oczu na dziewczynę, unosząc kącik ust ku górze. Nie czekając na jej odpowiedź odwrócił się w stronę Sheridana.
- Myślę, że poradzimy sobie ze sprzątaniem; ty mógłbyś sprawdzić czy Anabde żyje, bo coś nie słychać więcej przekleństw.
Sheridan
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sheridan »

- Pewnie, może ją jeszcze do łóżka zaniosę - parsknął Sheridan i powiódł za Larkinem niezadowolonym spojrzeniem, ale kiedy upadły nie zrezygnował ze swoich drobnych sugestii, łowca zaczął się orientować w sytuacji. Ach tak, "Ariene, pomóż mi sprzątać", co? Nie takie sprzątania Sheridan widział, żeby się nie ogarnąć. - Dostarczenie jednej Anabde do łóżka raz - westchnął, bo mimo wszystko wielką radością na myśl o pomyśle nie pałał, podniósł się i ruszył w odpowiednią stronę, wcisnąwszy nonszalancko ręce do kieszeni.
Rycerz się znalazł, kurczę bele. Co, kołderką przykryć i ululać? Aczkolwiek... jak się tak dłużej zastanowił, odkrył w tej sytuacji pewne plusy. Pewne, dość nikłe, jednak istniały. To mu trochę poprawiło humor, dlatego na piętro nie wspiął się z miną seryjnego mordercy. Wspiął się z miną znudzonego mordercy, gwoli ścisłości.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Ariene
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ariene »

- Pewnie, pewnie - westchnęła, uśmiechnęła się do pleców odchodzącego Sheridana, a potem wstała i zabrała się do pracy, nadzwyczaj sprawnie ogarniając bałagan i zmieniając go we względny porządek. - Myślisz, że z Revelinem i Aratkiem w porządku? Długo nie wracają - zwróciła się do Larkina, zabierając się do ścierania znalezioną szmatką rozlany alkohol.
Mimowolnie wyjrzała przez okno, za którym panowały egipskie ciemności, i zaraz troska o towarzyszy podróży wzmogła się, kiedy wyobraziła sobie, co w tych ruinach może nocą czekać. Powstrzymała jednak potrzebę pójścia po nich, skarciwszy się w myślach, że to już duzi chłopcy. Poradzą sobie.
Trochę gwałtowniej wyprostowała rękę, przez co szmatka zjechała z blatu stolika i dziewczyna musiała łapać równowagę. Zaklęła brzydko, skrzywiła się, po czym powróciła do poprzedniej pozycji i odetchnęła. Na pewno sobie poradzą. Zresztą na pewno, z drugiej strony, nie życzą sobie jej interwencji.
Powinna skupić się na tym, jak odszukać artefakt. Tylko przejrzysty po whisky umysł zaczął ciążyć, najwyraźniej przechodzimy do fazy drugiej. Mruknęła coś niemiłego pod nosem, potrząsnąwszy głową.
Nienormalni winni trzymać się razem!
Larkin
Rasa:
Profesje:

Post autor: Larkin »

Odnosił właśnie jedną ze skrzynek pod ścianę, gdy coś go zatrzymało. Zmarszczył czoło i odwrócił wzrok na okno; to było jednak zbyt zakurzone, by dało się przez nie cokolwiek zobaczyć. Przysiągłby, że z dworu dobiegł go jakiś huk. Powtarzający się huk i przeraźliwe wycie wiatru. Chwilę się wahał, czy nie podejść do drzwi i nie wyjrzeć co się dzieje. Uznał jednak, że to mogą być omamy słuchowe lub uroki Opuszczonego Królestwa, dlatego kontynuował wędrówkę ku ścianie, pod którą ustawił drugą już skrzynkę.
- Nie sądzę, by cokolwiek groziło tej dwójce.- odpowiedział, prostując się i obracając w stronę Ariene. Zarówno Arathain jak i Revelin byli... dziwni. Ten pierwszy kompletnie obcy, trudny do zrozumienia i jakby niepasujący. Ten drugi za to niepokojący, w jakiś dziwny sposób wydawał się być niegodnym zaufania. W sumie nie przejąłby się, gdyby zaginęli w akcji.
Uniósł kącik ust ku górze, podchodząc do czyszczonego właśnie stolika. Miał powiedzieć coś jeszcze, ale coś go powstrzymało. Zatrzymał się przy meblu i po prostu przyglądał dziewczynie, jakby to była najbardziej pasjonująca rzecz, jaką mógł w danej chwili robić.
Bo była.
Ariene
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ariene »

- No tak, racja. Masz rację - mruknęła trochę na odczepnego, jeszcze pochłonięta rozmyślaniami na temat artefaktu. Czy raczej próbami nakierowania rozmyślań na artefakt, ale te jej myśli jakoś irytująco się rozpływały we wszystkie strony, za nic w świecie nie chcąc skupić się na nurtujących dziewczynę kwestiach.
Wyprostowała się z niezadowolonym pomrukiem, zmrużyła groźnie oczy, zastanawiając się nad swoją sytuacją, po czym westchnęła pokonana. Nie ma bata, musi o tym pomyśleć jutro. Po skombinowaniu jakiegoś eliksiru, który zabije kaca. To będzie ciężki poranek, tak coś czuła. W każdym razie logiczne kombinowanie pozostawiła sobie na stan trzeźwości.
Powróciła do czyszczenia stołu, ostrożnie operując szmatką, jednak udało się jej jeszcze dwukrotnie stracić równowagę i prawie zabić się na blacie. W końcu niejako się tym zirytowała.
- Larkin, przepraszam, ale mi głupio, jak tak patrzysz - sapnęła, unosząc na niego spojrzenie. Chwilowo się nie prostowała, kurczowo trzymając blat, który co i rusz jej uciekał. - Nie lubię, jak ktoś patrzy na moją niezdarność - dodała, żeby jakoś się wytłumaczyć.

Nie dane im było jednak rozmowy kontynuować, bo na zewnątrz rozległ się niepokojący, niski dźwięk. Dziewczyna zamarła, starając się ukierunkować czujność w dobrą stronę, jednak Larkin ją uprzedził. Kazał jej tu zostać, sam natomiast wyszedł, by sprawdzić, co też się dzieje. Nie była w stanie się sprzeciwiać, dlatego grzecznie przysiadła na jednej ze skrzynek, z niepokojem patrząc w zakurzone okno.
Czas mijał, zaczęła się martwić i wiercić na swoim miejscu, aż wreszcie podłoga dziwnie zadrżała, jakby coś wielkiego warczało, odniosła wrażenie, że ktoś w oddali krzyknął. Niewiele myśląc, zerwała się na równe nogi i wypadła na zewnątrz, puszczając się biegiem w ciemną noc, by odszukać towarzysza podróży. Przywołała kulę świetlistej energii, by rozjaśnić mroki i dodać sobie otuchy, oraz pozostać w gotowości do walki. Gdy jednak zagłębiła się między budynki Nemerii, w pewnym momencie dostrzegła tylko olbrzymi kształt, który pomknął w ciemność. Na ziemi natomiast dostrzegła plamy krwi.

Szukała całą noc. Wydawało się jej, że przeszła Nemerię wzdłuż i wszerz, nie odważyła się jednak nawoływać Larkina, bojąc się ataku innych potworów zamieszkujących to miejsce. Stan, w jakim się znajdowała, nie ułatwiał zadania, ale się nie poddawała. Miała nadzieję, i tej nadziei nie chciała się pozbywać tak łatwo.
Nie została zaatakowana i niczego nie znalazła. Nie potrafiła dopuścić do siebie myśli, że Larkin zginął, jednak wszystko na to wskazywało. Nie wiedziała, czyja to była krew, ale jego samego nie było, zniknął, został zabity - nieważne co i jak, ważne, że zupełnie jakby zapadł się pod ziemię. Gdy zaczęło świtać, kilkakrotnie go zawołała, bez przekonania, i niczego nie uzyskała.
Wyczerpana, obolała, przestraszona i pełna poczucia winy skierowała się z powrotem do karczmy, w której nocowali, zastanawiając się, jak to wyjaśni pozostałym. Najbardziej martwiła się o Aithne i jej reakcję. Jednak... zrobiła przecież co tylko mogła, prawda?

Ciąg dalszy: Ariene.
Nienormalni winni trzymać się razem!
Zablokowany

Wróć do „Ruiny Nemerii”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości