ElisiaKu nowej przygodzie

Miasto przedstawia bardzo stereotypowy wygląd architektury przedstawianej w literaturze i malarstwie. Szare, kamienne domy w najbogatszej części miasta. Arystokracja ma nawet osobną dzielnicę. W miarę oddalania się od ogromnej katedry będącej centrum miasta, zabudowania rozrzedzają się, a kamienie są zamieniane na drewno i glinę.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Vanessa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Zielarz , Alchemik , Badacz

Ku nowej przygodzie

Post autor: Vanessa »

Minął tydzień, jak Vanessa opuściła farmę. Szła na zachód, napotykając co jakiś czas niewielkie ludzkie osiedla, które pozostawały w harmonii z otaczającą je przyrodą. Była zachwycona otwartą przestrzenią łąk i pól, przepełnionej zapachem kwiatów, śpiewem ptaków, i brzęczeniem owadów. Zauważyła, że zieleń osłania i ozdabia domostwa, nadając im swojski, kojący charakter.

W czasie drogi spotkała leśną elfkę, smukłą dziewczynę o kruczych włosach, niezwykle uczynną i wesołą. Udzieliła jej nawet gościny w swojej chacie. Okazało się, że w wolnych chwilach gra na flecie i robi to całkiem dobrze. Pokazywała jej stada dzikich koni, galopujących po bezkresnej równinie. Vanessa była tym wszystkim urzeczona. Sielanka niestety trwała tylko dwa dni i skończyła się wraz z powrotem rodziców, którzy nakazali młodej elfce wrócić do swoich domowych obowiązków. Toteż Vanessa musiała pożegnać swoją uroczą przyjaciółkę i udała się dalej w drogę, robiąc postój tym razem nad brzegiem rzeki.

Był wczesny ranek, kiedy zdecydowała się na kąpiel w rzece. Woda jak kryształ odbijała niebieskie niebo i promienie porannego słońca. Była nieco lodowata, ale odświeżająca. Po kąpieli zjadła lekkie śniadanie, na które składały się owoce, chleb i napój z ziół. Elfka poradziła jej iść cały czas na zachód, do miasta Elisia, położonego w ogromnym lesie. Dziewczyna mimo wszystko obawiała się najgorszego, że zabłądzi. Toteż z uwagą wypatrywała kogokolwiek, aby zapytać o drogę. Mostem przedostała się na drugi brzeg rzeki. Dalej szła prosto przed siebie. Nieopodal zwrócił jej uwagę krzak, rosnący w otoczeniu bujnych traw, przechylony w kierunku niewielkiej skały, na której siedziała ludzka postać odwrócona do niej plecami.

Kiedy podeszła wystarczająco blisko, okazało się, że był to mężczyzna, a właściwie młodzieniec o bardzo jasnej skórze. Włosy miał proste, ściągnięte w wysoki ogon. Ucieszyła się na jego widok. "Nareszcie jakiś podróżny." - pomyślała.
Stanęła przed nim i po chwili zapytała go.

- Witaj, jestem Vanessa i nie wiem, czy dobrze idę w kierunku miasta?
Nieznajomy miał zamknięte oczy... jakby drzemał. Nagle otworzył je i spojrzał w stronę dziewczyny.
Dorian
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dorian »

Ostatnie wydarzenia w Nandan-Ther zmusiły tamtejszą straż do opuszczenia murów miasta i wyruszenia w pościg za jednym z członków, którego podejrzewano o popełnienie morderstwa. Wszystko wskazywało na to, że zatrzymał się na farmie w Elisii, mieście położonym na północny-wschód od Nandan-Ther.
Jeden z poruczników, Nihil Fenox, zabrał ze sobą najmłodszego członka straży, Doriana Albescu, aby chłopak nauczył się czegoś nowego i zwiedził kawałek świata zanim skończy trzydziestkę zamknięty w hermetycznym świecie wojowników z Nandan-Ther.

Do złapania jednego zabójcy nie potrzebowali więcej ludzi. Ci, których wysłali byli odpowiednio przeszkoleni, by go pojmać, a w razie konieczności, zabić uciekiniera.
Podczas postoju porucznik udał się na okoliczną farmę, by zdobyć dla nich zaopatrzenie, które pomoże w dotarciu do miasta i zapobiegnie opadnięciu z sił, zaraz po przekroczeniu jego bram.
Doriana pozostawił przy drodze, aby odpoczął i zebrał siły na dalszą podróż, jednocześnie pilnując ich koni. W okolicy pewnie aż roiło się od złodziei, a nie mieli nawet szans postarać się w tym momencie o nowego wierzchowca. Morderca mógł uciec z miasta lada chwila, a jeśli by się to stało, byli pewni, że już go nie znajdą, nawet jeśli puściliby list gończy po całej Alaranii.

Chłopak dłuższy czas wpatrywał się, jak ich konie skubią bujną, wiejską trawę rosnącą przy drzewie. Ten należący do porucznika był gniady, młodszy otrzymał wierzchowca śnieżnobiałego na czas podróży.
Po kilkunastu minutach wpatrywania się w wiejski krajobraz, przymknął oczy, choć w żadnym wypadku nie zasnął. Był wyczulony na każdy dźwięk wokół siebie. Cień krzewu dawał mu ukojenie przed bezlitosnym słońcem, które sprawiało, że czuł się jeszcze bardziej zmęczony.
Gdy usłyszał szelest przedzierającej się w jego stronę postaci, wątpił, by był to jakiś złoczyńca. Poruszała się zbyt delikatnie, zbyt lekko...
Nie pomylił się. Słysząc dziewczęcy głos, uniósł swój chłodny wzrok, spoglądając na oblicze ładnej, jasnowłosej postaci, która zapytała go o drogę do miasta.
Chłopak podniósł się, bo niekulturalnie było z kimś rozmawiać, siedząc.

- Chodzi o Elisię? - zapytał rozglądając się, jakby chciał odnaleźć wzrokiem jakiś drogowskaz. Jego głos był dźwięczny o miękkim, chłopięcym brzmieniu. - Musiałabyś skierować się w tamtą stronę. Również tam zmierzamy, jeśli chcesz, możesz pojechać za nami.
Awatar użytkownika
Vanessa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Zielarz , Alchemik , Badacz

Post autor: Vanessa »

- Przepraszam... nie chciałam cię obudzić, wybacz mi, jeżeli spałeś...
Kiedy młodzieniec poderwał się na nogi, zauważyła, że jest wyższy od niej. Dygnęła, lekko unosząc rąbek sukni. Była zawstydzona faktem, że sama go zaczepiła, co nie było zgodne z dworską etykietą, którą wpajano jej od dziecka. Ale jej desperacja była tak wielka, że przełamała dobre maniery, w końcu była w drodze i potrzebowała pomocy. Zresztą, będąc poza domem czuła się z każdym dniem wolna i wyzwolona od ciągłych zakazów i nakazów, którymi była szczerze umęczona.

Przyjrzała mu się uważnie, zwracając szczególną uwagę na jego smukłe, muskularne ciało. "Jego sylwetka przypomina... nieduży, alabastrowy posążek, jaki stał na biurku, w gabinecie ojca... Jest naprawdę piękny... delikatny... taki zjawiskowy..." - zachichotała w myślach. Młodzieniec ubrany był w biało-czarny strój, będący wyrazem elegancji i dobrego smaku. Dostrzegła długi miecz, lekko zakrzywiony, jeszcze takiego w swoim życiu nie widziała.
"To na pewno jakiś arystokrata i w dodatku uzbrojony." - przeszło jej przez myśl. Ucieszyła się, że nieznajomy jechał w tym samym kierunku, co ona.

Nie zdawała sobie sprawy, że od dłuższego czasu była śledzona przez dwóch zwykłych, okolicznych rzezimieszków, którzy planowali ją ograbić z dobytku i nie tylko... Stanowiła dla nich zbyt łatwą zdobycz, toteż nie śpieszyli się zbytnio, gdyż zauważyli, że idzie w kierunku Elisii. Vanessa nie chciała narzucać się napotkanemu podróżnemu, dlatego nawet nie spytała go o imię, szczęśliwa, że spotkała kogoś sympatycznego na swej drodze do miasta. No i ucieszył ją fakt, że jednak nie zabłądziła... To jej w zupełności wystarczyło, ale skoro jechał w tym samym kierunku, to dlaczego nie miałaby skorzystać z okazji i zabrać się z nim. Zawsze to raźniej i bezpieczniej dla młodej damy.

W pewnym momencie stało się coś nieprawdopodobnego. Konie, które dotychczas spokojnie skubały trawę przy drzewie, zostały uprowadzone przez jednego z bandytów, który natychmiast dosiadł białego wierzchowca, ciągnąc za sobą gniadego i ruszył w stronę zagajnika. Drugi zaś, opasły zbój, zdzielił kamieniem młodzieńca od tyłu w głowę. Ten straciwszy przytomność, upadł na ziemię.
To wszystko potoczyło się tak szybko, że zanim Vanessa zdążyła krzyknąć, poczuła nóż przyłożony do szyi.
- Spróbuj mi tylko pisnąć słówko, ptaszynko... to już ja cię urządzę!
Oprych szarpnął ją mocno za ramię.
- Auć, boli! - syknęła przerażona dziewczyna.
Bandzior nie zwracając na nią uwagi, jeszcze mocniej ścisnął jej ramię, prowadząc przed siebie.
- No jazda... przodem, gołąbeczko!
Dorian
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dorian »

- Nie spałem, tylko odpoczywałem. Nic nie szkodzi. - Widząc dworskie maniery panienki z którą rozmawiał, ukłonił jej się lekko i dość sztywno nie tylko dlatego, że jego ciało zamknięte było w zbroi, założonej na elegancki, czarno-biały codzienny strój. Taki ukłon bardziej podkreślał jego zdecydowanie i dumę, które wokół siebie nieświadomie roztaczał. Choć w rzeczywistości nie do końca był aż taki pewny siebie...
Chwilę myślał o tym, co tak drobna i delikatna istota robiła w takim miejscu jak to, całkowicie sama? Może uciekła z domu?

Z zamyślenia wyrwało go rżenie koni, które chciały się wyrwać przytrzymującym je linom przywiązanym do drzewa, kiedy w ich kierunku szedł jeden z bandytów śledzących od dawna dziewczynę.
Nim chłopak zdążył zareagować, oberwał od jednego z nich w tył głowy. Stracił przytomność tylko na kilka sekund. Nieco zamroczony podniósł się z ziemi, przez chwilę próbując dojść do tego co się stało. Głos dziewczyny go otrzeźwił. Spojrzał w tamtym kierunku i z początku nieco się zataczając, zaczął biec w ich stronę, wysuwając jednocześnie katanę z pochwy, gotowy do ataku. Zaczęła działać u niego adrenalina. Pewnie gdyby nie ona, nie udałoby mu się tak szybko wstać.
Z naprzeciwka w ich stronę szedł porucznik, który widząc co się dzieje, postawił zapasy na ziemi i również wyciągnąwszy swą broń, biegł w stronę złoczyńców.

- Puść dziewczynę - powiedział chłodno młodzieniec, ustawiając się w takiej pozycji, by łatwo go zaatakować w razie konieczności. Ciepła stróżka krwi spłynęła mu po szyi, a w głowie lekko mu się zakręciło. Bandyta go wykpił bo nie sądził, że taka osoba może mu zrobić krzywdę. - Ostrzegam cię...

- Zadarliście ze strażą Nandan-Ther - odezwał się za niego porucznik, zasłaniając sobą młodzieńca, który ledwo trzymał się na nogach. - Puśćciedziewczę i uwolnijcie nasze konie, albo poczujecie chłód mego ostrza na gardle.
Mężczyzna był wysoki, barczysty i wyglądało na to, że wcale nie żartuje.
Awatar użytkownika
Vanessa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Zielarz , Alchemik , Badacz

Post autor: Vanessa »

W tym momencie bandyta, który ukradł konie, wyjął łuk i strzelił prosto w ramię porucznikowi ze straży Nandan-Ther. Jednak ten nic sobie z tego nie robił, bo był silnym i dobrze zbudowanym mężczyzną.
- Zabiję was i to szybko... - wykrzyknął.
Toteż w mgnieniu oka, kolejna strzała ugodziła go w drugie ramię. Trzecia z kolei w nogę. A że zawierały zioła, wywołujące efekt ogłuszenia przeciwnika, porucznik poczuł jak drętwieją mu najpierw ręce a potem nogi. Osunął się na trawę, przyjmując pozycję klęczącą. Był bezradny jak dziecko... nie mógł nic uczynić. Z kolei młodzieniec, którego porucznik zakrył swoim ciałem, zasłabł... Spływająca strużka krwi tworzyła regularną, czerwoną plamę na białej koszuli. Nie był już w stanie walczyć...

W tym samym czasie pojawił się inny bandyta, nie wyglądający na osiłka, raczej chudy i zabiedzony, zwabiony krzykami w lesie. Miał rude, gęste, półdługie włosy, zawiązane w kitkę.
- Jakieś kłopoty?! - zwrócił się w stronę pozostałych.
Głos miał chrapliwy i skrzeczący.
- Taa... weź zwiąż strażnika i tego młokosa - powiedział oprych, wskazując głową w stronę rannych, rzucając mu sznur jednocześnie. - Rozumie się... - odrzekł tamten.
- Może dostaniemy niezły okup za nich - zaśmiał się głupkowato oprych, przytrzymując silniej wyrywającą się Vanessę.
- Muszę mu zatamować krwawienie - krzyczała dziewczyna patrząc na młodzieńca. - bo inaczej się wykrwawi! Była uparta i nie dawała za wygraną, ciągle szamocząc się z bandytą. W końcu ten, znudzony jej krzykami, zgodził się.

Oprych wypuścił ją na chwilę, aby zrobiła rannemu opatrunek. Dziewczyna zdjęła czerwoną chustę, przedarła ją na pół, opatrzyła ranę. Nie spodziewała się takiego biegu wydarzeń. Mimo wszystko liczyła na lepsze zakończenie spotkania z podróżnym. "Dobrze, że chociaż uszłam z życiem." Bandyci wyraźnie śpieszyli się. Związanego strażnika posadzili na gniadego, a chłopca na białego konia. Dziewczynę prowadził oprych, nie widząc potrzeby, aby ją związywać. Weszli do ciemnego lasu. Szli wydeptaną wąską ścieżką. Zachowywali się cicho, tylko koń od czasu do czasu zaparskał. Nagle skręcili w lewą stronę i wspięli się na pagórek. Potem zeszli w dół i zatrzymali się przy dużym drzewie, do którego przywiązali konie z jeńcami. Dziewczynę zaprowadzili do wielkiej pieczary i tam kazali jej czekać.
Dorian
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dorian »

Kiedy Dorian się ocknął, znajdował się na swoim białym koniu, którego otrzymał na czas podróży. Czuł się bardzo słabo, a głowa mu pękała, ale nie to było najgorsze. Chciał ruszyć dłońmi, jednak były one skrępowane. Dostrzegł przed sobą znaną postać siedzącą na drugim koniu.

- Poruczniku...! - krzyknął do niego, próbując zerwać liny, ale sprawiał tylko, że bardziej wrzynały mu się one w ciało. Nie był zbyt silny, choć nawet jego towarzysz miał problem z zerwaniem więzów.

- Dorian, wszystko dobrze? Widziałem, że krwawiłeś. Co się w ogóle stało? Kim jest ta dziewczyna? - zapytał, bo przecież przybiegł na miejsce po tym jak próbowali uprowadzić ich konie. Nie widział całego zajścia.

- Nic mi nie jest - odpowiedział krótko, młodszy. - To podróżniczka. Spotkałem ją przez przypadek.

- A może jest z nimi? Z jakiegoś powodu jej tutaj teraz nie ma.

Chłopak milczał. Podjął ostatnią próbę wyswobodzenia się, lecz z marnym skutkiem. Obaj byli przekonani, że już nie uda im się dotrzeć na czas do miasta. Musieliby szybko ruszać w dalszą drogę.
Awatar użytkownika
Vanessa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Zielarz , Alchemik , Badacz

Post autor: Vanessa »

Pieczara była niezbyt wysoka, ale stanowiła długi korytarz, w kształcie leja. Panował w niej półmrok i zapach wilgoci, gdyż w głębi była głęboka szczelina, wypełniona brudną wodą. Oprych nakazał rudemu z kitą pilnować Vanessy, a sam wraz z łucznikiem poszedł w głąb pieczary. Dziewczyna stanęła w pobliżu wejścia, bo tam było w miarę jasno. Na kamieniu obok usiadł bandyta. Czuła jego wzrok na sobie... pełen pożądania. Niewiele się namyślając rzekła:
- Za potrzebą... muszę. Wypuść mnie... zaraz wrócę.
"Ruda małpa", bo tak go w myślach określała, obdarzył ją durnowatym spojrzeniem i niezadowolony oznajmił:
- Jak zwiążę ci rączki, to pójdziesz - wykrzywił usta szeroko, ukazując żółte... niekompletne, powykrzywiane zęby.
"Nie dość, że ruda małpa, to i szczerbata" - pomyślała z niechęcią.
- Jak zwiążesz mi ręce, to nie będę mogła się załatwić... więc pomyśl trochę.
Bandyta podrapał się po głowie i odrzekł:
- W takim razie... zwiążę ci nogi, ale luźno, abyś mogła stawiać kroki.
Vanessa przystała na to, gdyż czasu było coraz mniej, a pozostali mogli w każdej chwili powrócić. Rudy przewiązał sznurem luźno nogi w kostkach i dziewczyna, w głębi serca zadowolona, wyszła z pieczary."Może mój plan się powiedzie" - zastanawiała się.
- Stój! - nagle krzyknął rudy bandyta. "Czyżby się rozmyślił..." - cała struchlała.
Podszedł do niej i rękami złapał ją za piersi, miętosząc je, jakby czegoś szukając.
- Boli, puszczaj, co ty wyprawiasz, zostaw mnie! - broniła się Vanessa.
- Cicho bądź! Już wy tam... dziewki macie swoje sposoby i muszę sprawdzić, czy przypadkiem czegoś tam nie ukrywasz.
- Poskarżę się oprychowi - krzyknęła.
Ale nic nie znalazł.
- Jest czysto... idź! - odparł.
Vanessa, szybko przebierając nogami ukryła się za pieczarą i obserwowała rudego, który tracąc ją z oczu, wszedł z powrotem do pieczary. Czym prędzej dokonała oceny sytuacji. Wyjęła z cholewy buta ukryty srebrny sztylet i rozcięła sznur przy kostkach. Uwolniona, ukryła się w lesie. Zatoczyła małe koło i od tyłu dobiegła do drzew, cały czas bacząc, aby nie zostać zauważoną. Niewiele się namyślając odcięła sznury od drzewa, którymi były przywiązane konie. Poprzecinała sznury, krępujące jeńców.
- W drogę... ruszamy, ale cicho. Oni mogą w każdej chwili wrócić...

Dziewczyna wsiadła na konia pozostawiając nieznajomych za sobą. Jechała galopem, chcąc jak najszybciej opuścić niebezpieczne miejsce. Starała się dotrzec jak najszybciej do głównego traktu. Nim ktoś w ogóle mógł ją zauważyć... znikła za linią drzew...

Ciąg dalszy: Vanessa
Ostatnio edytowane przez Vanessa 9 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Dorian
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dorian »

Gdy dziewczyna, którą niedawno spotkali na szlaku, znów się pojawiła, chłopak był niemal pewien, że działa po ich stronie, jednak chwilę później zrozumiał, że się mylił. Czując jak rozwiązuje więzy, które krępowały mu dłonie, cicho jej podziękował. Porucznik wyglądał na człowieka, którego duma była w tym momencie lekko nadszarpnięta, ale mimo wszystko również podziękował.
Ruszyli konno w porę, niemal w tym samym momencie, w którym złoczyńcy zorientowali się, że coś się dzieje. Nim spojrzeli w stronę drzew, dziewczyny już nie było. Byli już mocno spóźnieni i musieli pojawić się w mieście na czas. Zanim zdrajca zdoła uciec. Udali się więc w swoją stronę i tak ich drogi się rozeszły...

Ciąg Dalszy
Zablokowany

Wróć do „Elisia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości