Elisia[Domek na Jaśminowej]Krew, Śmierć i On

Miasto przedstawia bardzo stereotypowy wygląd architektury przedstawianej w literaturze i malarstwie. Szare, kamienne domy w najbogatszej części miasta. Arystokracja ma nawet osobną dzielnicę. W miarę oddalania się od ogromnej katedry będącej centrum miasta, zabudowania rozrzedzają się, a kamienie są zamieniane na drewno i glinę.
Awatar użytkownika
Morgrim
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

[Domek na Jaśminowej]Krew, Śmierć i On

Post autor: Morgrim »

Wygląd
(dom położony jest w centrum miasta, nie przy lesie :P)
Z rozkazu obecnych władz Elisii zdolni budowlańcy postawili jednopiętrowy domek tuż przy zakończeniu sympatycznie brzmiącej ulicy. Krępa budowa przystoi jednak okolicznej architekturze. W domostwie na Jaśminowej jest pełno mebli, głównie zrobionych z drewna i plecionki wiklinowej. Jest piękna łazienka z metalową wanienką do kolan, okrągła i lekko obita przypadkowymi uderzeniami młotem... jest pokój gościnny z jednym łóżkiem dwuosobowym, sypialnia z trzema pojedynczymi. W kuchni są łyżki, widelce, wszystko wykonane u profesjonalnych czeladników, drewno i stal mieszają się wzajemnie w domu. Wszystko to znajduje się wraz z poddaszem na pierwszym piętrze. Na parterze natomiast wybudowano zwyczajny hol zakończony schodami prowadzącymi w górę i kuźnią. Znajduje się ona na zachodzie domostwa. Ma w sobie wiele nowoczesnych machin, wszystko kupione u krasnoludzkich handlarzy. Pompy, kowadła, młoty, zapasy węgla i rudy... w rogu, tuż przy zejściu na ulicę, stoją puste wiadra, a tuż obok nich - mała beczułka z których można sączyć przyjemne, gorzkie piwo "Zwałjakzwał".
Jeśli się nad tym lepiej zastanowić, baśnie nigdy na nic nie przedstawiały dowodów. Występował w nich przystojny książę... czy naprawdę był taki? A może po prostu ludzie nazywali go przystojnym, bo był księciem? Dziewczyna była piękna jak poranek... no dobrze, ale który poranek? Kiedy leje deszcz, trudno nawet wyjrzeć przez okno, by się o tym przekonać! Opowieści nie chciały, byś myślała – chciały, byś wierzyła w to, co ci opowiadają...

-Pratchett, Wolni Ciutludzie
Awatar użytkownika
Kelly
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Ranga: Buntowniczka
Kontakt:

Post autor: Kelly »

Dziewczyna weszła do domku bardzo rozgoryczona. Co ten typ sobie myśli? To od niego tak jechało! Nie od niej! Na dodatek była cała przemarznięta... Jak można tak traktować kobietę?! Trzeba było przeczekać ulewę, a nie gnać co sił w nogach. Nawet ta cholerna parasolka nie pomogła. GBUR! To jedno słowo przychodziło jej do głowy. Czemu w ogóle tu przyszła? Na co liczyła? Podjęła decyzję. Zrobi co ma do zrobienia, weźmie za to pieniądze i wynosi się z tego miejsca jak najdalej. Rozejrzała się po pomieszczeniu.
- Przynajmniej jest czysto. - powiedziała, rzucając swój plecak na łóżko. Nie wzięła nawet książki do poczytania... Zapewne będzie się tu bardzo nudziła... I niech ten pajac nie uważa, że będzie dla niego gotować... NIEDOCZEKANIE! Zdjęła przemoczone ubranie i założyła swój sweterek, który na szczęście zabrała ze sobą.
Położyła się na jednym z jednoosobowych łóżek i momentalnie zasnęła.
Awatar użytkownika
Morgrim
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Morgrim »

Energicznymi susami trójka bohaterów przeskakiwała kałuże tworzące się na nierównych ulicach Elisii. W wyśmienitych humorkach i z naoliwionymi śmiechem buziakami dotarli w końcu na opisaną w liście od władz ulicę Jaśminową. Strzeliste ciasne domki usytuowane niedaleko gigantycznej wieży górującej nad innymi budynkami przypominały klocki domina ustawione w równych rzędach. Dwa równoległe do siebie ciągi pachniały bułkami, cukrem, świeżo wyszytą skórą i składowiskiem starych kotów. Po zapachach i odgłosach zza otwartych okiennic łatwo się domyśleć, że Jaśminowa to dzielnica rzemieślników. Brakowało tylko Kowala.
- Proszę się rozgościć. - rzucił sympatycznie, wprowadzając do środku chatynki towarzyszące mu panny. Za sobą zamknął drzwi, zanim jednak to zrobił rzucił parasol na ziemię, który w momencie zderzenia się z trawą przybrał postać kupki piachu.
- Kotki z sąsiedztwa będą zadowolone... - mruknął, aż miło.

Morgrim rozglądał się zapalczywie po pokoikach na piętrze. Skoncentrowany na ulokowaniu własnej sypialni, odnalazł ją w pokoiku przypominającym schowek. Była tam tylko szafa, stoliczek ze świecą i krzesłem obok, szerokie okno i łóżko dwuosobowe. Było dla niego w sam raz. Sprawdził nacisk na nie, położył się na moment. Wcześniej zdjął buty, które ulokował tuż pod okrągłym stolikiem nocnym. Mocarny napierśnik ułożył przy szafie, aby wysechł od nadmiaru deszczowej wody. To samo zrobił z naramiennikami i rękawicami. Zdejmując je poczuł pod skórę naprężenie mięśni. Zmęczył się długą podróżą, Kelly i Death na pewno. W oczach tej pierwszej widział znużenie i przemęczenie. Nie powinien tak ją targać na chłodzie i wodzie...
Ruszył się zatem z łóżka, aby przeprosić młodą wampirzycę. Mebel strzelił w posadach, nogi nagle podskoczyły w górę i opadły z łoskotem. Zniszczonym sprzętem później się zajmie. Teraz trzeba odszukać Kelly.

Znalazł ją w pokoju tuż za rogiem, po przeciwnej stronie ściany. Leżała na łóżeczku jak dobrze wysmażony naleśnik. Prawa nóżka leniwie zwisała z łóżka, łydka dygotała z zimna, a twarzyczka wtulona w gigantyczną poduszkę leniwie podnosiła się wraz z torsem.
- Śpi sobie, drobinka... - szepnął w zamyśleniu - Chyba powinienem ją czymś przykryć... Noc się zbliża, a taki lichy sweterek nie wytrzyma naporu wiatru i wody... i chłodu.
Pospiesznym ruchem otworzył szafę. Zrobił to jednak cicho. Wyjęcie aksamitnej kołdry także należało do "cichych akcji" Krasnoluda. Opiekun-pracodawca, litując się nad zmarzniętą istotką, przykrył ją dokładnie miękkim i ciepłym materiałem. Mimowolnie uśmiechnął się, widząc jak Kelly chowa się bardziej w gęstwinie kołdry. Urzeczony jej widokiem wyszedł w końcu z pokoju, a drzwi uchylił pod małym kątem. Poruszał się z krasnoludzią gracją, jak najciszej. Widząc udamawiającą się Death, której imię poznał w czasie szybkiego spaceru w deszczu, ujął jej dłoń i szarmancko ucałował w nadgarstek. Wierzch ustami wytarł z kropel... poetycko. Z krzepkością w spojrzeniu skupił oczy na twarzy dopiero co poznanej damy. Zaprosił ją do stołu w kuchni, podsunął jej krzesło i w ogóle... zachowywał się jak potulny pan domu, jak szynkarz w najlepszej gospodzie w Alaranii.
- Jeśli chcesz spać, to idź... Panienka Kelly już zasnęła, więc pracować nie będę. Wiadra są wystawione, wody trochę się do gaszenia pieca przyda... Masz może ochotę na coś do jedzenia? Spiżarnia jest pełna łakoci. Konfitury, to dżemy.. pieczarki, ziemniaki... szynka, kiełbasa...piwo.
Wyliczał tak, patrząc na przestrzeń w otwartych drzwiach. Mała piwniczka faktycznie owocowała wieloma smakami. I wszystko... za darmo!
Jeśli się nad tym lepiej zastanowić, baśnie nigdy na nic nie przedstawiały dowodów. Występował w nich przystojny książę... czy naprawdę był taki? A może po prostu ludzie nazywali go przystojnym, bo był księciem? Dziewczyna była piękna jak poranek... no dobrze, ale który poranek? Kiedy leje deszcz, trudno nawet wyjrzeć przez okno, by się o tym przekonać! Opowieści nie chciały, byś myślała – chciały, byś wierzyła w to, co ci opowiadają...

-Pratchett, Wolni Ciutludzie
Awatar użytkownika
Death
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Przemieniona, dawniej pół elf, p
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Death »

- Jadłam niedawno - odparła. - Chyba się zdrzemnę.
        Prawdę mówiąc nie była aż taka zmęczona, ale przecież i tak nie ma nic do roboty. Położyła się i po dłuższym czasie zasnęła. Nie spała jednak długo. Obudziła się po niecałych dwóch godzinach i poczuła się całkiem wyspana, jak rano. Usiadła na łóżku i rozejrzała się po pokoju, ale nie znalazła nic, czym mogłaby się zająć. Chyba najlepiej przejdzie się do swojego mieszkania i zabierze parę rzeczy... ubrania, chociażby. A po drodze może zajrzeć do biblioteki i coś pożyczyć.

        Wstała i dokonała szybkiego przeglądu. Wciąż była trochę mokra, ale przestało już padać, zaświeciło słońce, więc szybko wyschnie. Podeszła do drzwi i nacisnęła klamkę. Zamknięte. No tak, kiedy wszyscy odpoczywają... Przez chwilę rozważała, czy nie pójść do krasnoluda i nie poprosić go o klucz, ale dała spokój. Nie chciała go budzić, czy przerywać tego co tam jeszcze robił. Skupiła się na moment i poczułą znajome mrowienie przebiegające po całym ciele. Przeszła przez drzwi, mając nadzieję, że nikt akurat nie spojrzy w tym kierunku.

        Ulica okazała się pusta, jeśli nie liczyć paru kotów. Death pogłaskała jednego z nich po głowie, po czym ruszyła w kierunku swojego mieszkania. Miałą nadzieję, że wróci nim ktokolwiek coś zauważy.
*
- A czym byliby ludzie bez miłości?
GINĄCYM GATUNKIEM, odparł Śmierć.

"Czarodzicielstwo", Terry Pratchett
Awatar użytkownika
Kelly
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Ranga: Buntowniczka
Kontakt:

Post autor: Kelly »

Kelly miała bardzo niespokojny sen. Śnił jej się koszmar. Wydawało się jej, że ktoś przebija jej ciało nożem... Natychmiast się obudziła, oddychała ciężko. Spojrzała na łóżko... Kto nakrył ją kocem? Nieważne, nie to teraz było najważniejsze... Bardzo burczało jej w brzuchu. Spojrzała na poduszkę i ujrzała swojego małego towarzysza, Toudiego - mówiącą wiewiórkę!
- O Jejciu! Zupełnie o tobie zapomniałam! Pewnie jesteś głodny? - powiedziała szeptem. Toudi kiwnął leciutko główką, był taki bezbronny i milutki.
Dziewczyna postanowiła zejść do kuchni. Na korytarzu było bardzo ciemno, potykała się o własne nogi. O mały włos nie spadła by ze schodów. W końcu dotarła do kuchni, odnalazła spiżarkę i wyjęła kilka drobiazgów. Była niesamowicie głodna. Na widok smakołyków, "ślinka zaczęła jej lecieć z ust." Już chciała się odwrócić i wrócić do pokoju, gdy czyjaś ręka złapała ją za ramię...
Awatar użytkownika
Morgrim
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Morgrim »

Skoro panny zajęły się sobą, a w domu całkowicie opustoszało, Krasnolud postanowił popracować trochę przy papierach. Z małego regału w kącie kuchni wyciągnął pióro, malutki czarny rysik grafitowy i świecę, którą od razu zapalił magicznym pociągnięciem palca po knocie. Wszystkie niezbędne przedmioty ułożył na stole. Świecę postawił na środku, tuż przy krześle kartkę i ołówek trzymanych między palcami. Na wierzch wyciągnął również list z potwierdzeniem pracy w Elisii. Królewski dekret wykonany znakomitym pismem i potwierdzony okrągłą grawerowaną pieczątką mienił się w blasku świecy lekko cynamonowym kolorem. Morgrim zmarszczył czoło czytając powtórnie listę rzeczy do wykucia. Wszystkie dostępne i wiadome informacje przelewał na kartkę, rysik cichutko sunął po papierowej tafli jak łabędź po wodzie jeziora. Mistrz kowalstwa, pochylony nisko nad stosem rozpisywanych kart, mruknął zuchwale. Czekała do długa noc, a i pracy więcej niż ponad to...

Godziny mijały, słońce zsunęło się w przepaść. Nastała chłodna, cichutka noc. Nawet na zewnątrz, na ulicach Elisii panowała cisza wraz z harmonią. Nikt nie krzyczał, nikt nie tłuk szkła... nikt nie bił się pod okoliczną tawerną. Krasnolud bardzo chciał do niej wejść, choćby na chwilę, i dopytać się o tutejsze zwyczaje, poznać co nieco tradycje związane z "dziewczęcym" miastem. Trapiony jednak ciężkim pismem, ciułał dalej. Literka po literce, cyfra po cyfrze odliczał różnego rodzaju miary i liczby, to kreślił, przekreślał, oznaczał i podkreślał. Dziesiąta z kolei kartka papieru trafiła na kupkę wypracowanych, jedenasta natomiast ugięła się pod rozłożystym ramieniem krasnoluda. Wojownik postanowił na moment odpocząć. Wyprostował się na krześle, ziewnął przemiło. Puścił rysik z dłoni, spojrzał na palce zmęczone od ciągłego naciskania na drobny przedmiocik. Grafit potoczył się po stole i z łoskotem upadł na podłogę. Mężczyzna miał go już podnieść spokojnym ruchem, gdy usłyszał trzask drewna poddanego ciężarowi. Po podłodze sunęła kroczkami drobna panienka, wyglądała na niewyspaną i zmęczoną, może to przez nikłe światło, ale zdawało mu się, że ma podkrążone oczy. Morgrim na jej widok wstał od stołu, wyprostował się i lekkim skinieniem głowy przywitał:
- Dobry wieczór, panienko Kelly - zaczął szeptem, niezbyt głośno - Ciężka noc, hm? Może jakiejś wody zaparzyć? Ki ziółek, mięty...?
Jeśli się nad tym lepiej zastanowić, baśnie nigdy na nic nie przedstawiały dowodów. Występował w nich przystojny książę... czy naprawdę był taki? A może po prostu ludzie nazywali go przystojnym, bo był księciem? Dziewczyna była piękna jak poranek... no dobrze, ale który poranek? Kiedy leje deszcz, trudno nawet wyjrzeć przez okno, by się o tym przekonać! Opowieści nie chciały, byś myślała – chciały, byś wierzyła w to, co ci opowiadają...

-Pratchett, Wolni Ciutludzie
Awatar użytkownika
Death
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Przemieniona, dawniej pół elf, p
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Death »

        Udało jej się wrócić w pół godziny, tuż przed zapadnięciem zmroku. Pod pachą niosła pakunek z kompletem ubrań, a w drugiej ręce trzymała dwie świeżo wypożyczone książki. Drzwi wciąż były zamknięte, więc podeszła do okna i zajrzała przez nie. Nikogo nie było widać, pewnie Kelly już wstała. Przeszłą szybko przez ścianę. Potem stanęła przy swoim łóżku i jakby nigdy nic zaczęłą się wypakowywać.

        Nie trwało to długo, więc po jakiś piętnastu minutach rozejrzała się za czymś do jedzenia. Krasnolud mówił prawdę, spiżarnia robiła spore wrażenie. Ukroiła dla siebie dwie kromki chleba i plasterek sera żółtego, i zrobiła sobie kanapkę. Chętnie zjadłaby coś bardziej wymyślnego, ale nie potrafiła gotować. Wolałą zostać przy czymś, co wie jak powinno wyglądać.

        Dopiero kiedy skończyła już jeść, rozejrzała się za pozostałymi. Znalazła ich niedaleko, bo w korytarzu. Zawahała się, nie wiedząc, czy podejść i im przerwać, czy lepiej zaczekać...
*
- A czym byliby ludzie bez miłości?
GINĄCYM GATUNKIEM, odparł Śmierć.

"Czarodzicielstwo", Terry Pratchett
Awatar użytkownika
Kelly
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Ranga: Buntowniczka
Kontakt:

Post autor: Kelly »

- Nie, dziękuję. To miło z twojej strony, ale nie skorzystam. Miałam straszny koszmar. Chyba już nie zasnę... - powiedziała w stronę krasnoluda i zerknęła za siebie. Zauważyła przyczajoną Death patrzącą na nich.
- Nie bój się nas, w końcu przez jakiś czas będziemy tu wspólnie mieszkać, musimy się zaprzyjaźnić. - dodała siadając w kuchni na jednym z krzeseł. Była zimna noc, dlatego też Kelly, było strasznie zimno, cała się trzęsła.
- Mógłbyś rozpalić w kominku? - zapytała grzecznie.
Awatar użytkownika
Morgrim
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Morgrim »

W pierwszej chwili nie dostrzegł Death czającej się w ciemnościach. Wyglądała jak... no, śmierć. Cichutka, lekko przytulona do ściany, z niesamowitym kosmosem zapieczętowanym w oczach. Gdyby miała nóż w dłoni, Morgrim pomyślałby, że trzyma w domu zawodowego zabójcę. Przywitał jednak kobietę przyjemnym półuśmieszkiem, podsunął krzesło aby zrobić miejsce i Kelly i Death. Dziewczątka faktycznie nie wyglądały zbyt dobrze. Wampirzyca już pierwszej nocy miała koszmar, Death gdzieś wyszła i nie miała dobrego humoru... Noc nie zapowiadała się optymistycznie, a dopiero co się zaczęła. Krasnolud spojrzał melancholijnym wzrokiem za szybę prostokątnego okna kuchennego, pokręcił głową w geście braku zrozumienia. Nie rozumiał całej tej "magii wieczoru", nie podobała mu się wcale.
- Wychodzi na to, że znów jesteśmy na siebie zdani. - rzucił pogodnym tonem głosu, wpatrując się w obydwie twarzyczki przyćmiewane światłem świecy.
Krokiem dostojnym, ale i skorym do działania, kucnął przed kominkiem usytuowanym tuż przy przejściu do łazienki. Instalacja cieplna, jedna z tych nowocześniejszych i bezpieczniejszych, przebiegała przez dokładnie wyliczony środek domu, dzięki czemu - teoretycznie - powinna każdy pokój ocieplać równo, a i wodę dobrze nagrzewać. Morgrim popatrzył po kawałkach porąbanego w klocki drewna, nie wyglądało na zbyt suche ani też na zniszczone. Wręcz przeciwnie. Przypominało ono robotą ławeczkę w parku o której zapach było tyle szumu i problemów. Kto wie, może któryś z samozwańczych opiekunów królewskiego dobra zadbał o posiekanie jednego z siedzeń na opał...? Chciałby w to wierzyć.
Morgrim klasnął radośnie w dłonie. Zaśmiał się potulnie widząc jak z między dłoni wystrzeliwuje strumień sprężonego ognia. Płomień dosięgnął drewno i w mig je podpalił. Pomarańczowy blask załamywanego światła spowodował, że przy nim Krasnolud przypominał rumianego Świętego Mikołaja. Brakowało mu tylko 700 lat na karku i wielkiego brzucha...
- Skoro tu już jesteście, proszę, klepnijcie sobie i odpocznijcie. Chyba marne szanse, abyśmy poszli w spokoju dzisiaj spać...
Prostując się ponownie tuż obok kominka, spojrzał po sobie. Przez zagubienie i zamyślenie zapomniał na siebie włożyć górną część odzienia. Paradował zatem pół nago, prezentował natomiast mile wyglądający męski tors, mięśnie... i drobny, acz misternie wykonany tatuaż tuż nad prawą piersią. Skrzyżowany miecz i młot kowalski usnute były splotem płomienia oraz czymś, co przypominało rozwartą łapę smoka.
Jeśli się nad tym lepiej zastanowić, baśnie nigdy na nic nie przedstawiały dowodów. Występował w nich przystojny książę... czy naprawdę był taki? A może po prostu ludzie nazywali go przystojnym, bo był księciem? Dziewczyna była piękna jak poranek... no dobrze, ale który poranek? Kiedy leje deszcz, trudno nawet wyjrzeć przez okno, by się o tym przekonać! Opowieści nie chciały, byś myślała – chciały, byś wierzyła w to, co ci opowiadają...

-Pratchett, Wolni Ciutludzie
Awatar użytkownika
Death
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Przemieniona, dawniej pół elf, p
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Death »

        Już miała usiąść, kiedy przypomniałą sobie o czymś.
- Zostawiłam miecz!
        Nie czekając na reakcję pozostałych wybiegła na zewnątrz, przy okazji przenikając przez drzwi. Miałą nadzieję, że zasłonił ją zakręt korytarza. Pobiegła do swojego mieszkania. Było oddalone o pięć minut drogi, biegiem wyszły dwie. Znów przeniknęła przez drzwi niejasno sobie przypominając, że na noc są zamknięte. Weszła do swojego mieszkania już normalnie, po czym rzuciła się do miejsca, gdzie ukryła Czarny Miecz. Sama niewidziała, skąd ta nerwowość. Czuła jednak, że ta noc nie będzie przyjazna i wolałą mieć broń przy sobie. Oczywiście nie brała miecza do parku, nie chciała nikogo straszyć ani prowokować.

        Przewiesiła sobie pochwę przez plecy, po czym rozejrzała się jeszcze w poszukiwaniu czegoś, czego mogłaby jeszcze potrzebować. Sztylet miałą stale przy sobie, woreczk z ziołami podobnie... nie, to chyba wszystko. Zamknęła za sobą drzwi mieszkania, po czym wybiegła na zewnątrz. W połowie drogi zorientowała się, że bardziej podejrzanie wygląda kiedy biegnie, więc ostatnią minutę drogi przeszła szybkim marszem.

        Zawahała się przed drzwiami domku, po czym postanowiła zapukać. Dość już przenikania na dziś, nie chciała, żeby weszło jej to w nawyk.
- To ja - odezwała się. - Przepraszam, że tak wybiegłam, po prostu zapomniałam wziąć miecz...
*
- A czym byliby ludzie bez miłości?
GINĄCYM GATUNKIEM, odparł Śmierć.

"Czarodzicielstwo", Terry Pratchett
Awatar użytkownika
Kelly
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Ranga: Buntowniczka
Kontakt:

Post autor: Kelly »

Kelly poczuła ciepło dochodzące z kominka. W końcu ciepło... Nie miała na sobie nic prócz sweterka, który uwypuklał jej krągłe piersi. Przestała się trząść i rozsiadła się wygodnie na krześle.
- Tak, jesteśmy zdani na siebie, zapowiada się ciężka noc. - powiedziała dziewczyna. Czuła się nieswojo w tej chacie, aczkolwiek sądziła, że to tylko pierwsze wrażenie, przyzwyczai się.
- Toudi! Moja wiewiórka! Znów o nim zapomniałam! Dajcie mi chwilkę. - krzyknęła. Pobiegła do pokoju, wzięła go w rękę i zeszła z powrotem na dół. Pokazała go swoim nowym przyjaciołom.
- Toudi, teraz będziesz miał, chwilę przyjemności! - dziewczyna zaśmiała się, wiedząc, że zaraz Morgrim i Death rzucą się na niego by go poczochrać.
Nagle coś walnęło w okno chaty.
- Co to było? - przestraszyła się Kelly.
Awatar użytkownika
Morgrim
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Morgrim »

Morgrim przyłożył dłoń do czoła. Przejechał nią po długości policzka, zakrył nos i oczy, aż w końcu palcami zjechał na początek szyi. Zatrzymał się w tym miejscu, masował obolałe od schylania nad kartkami miejsce. Nie czuł praktycznie karku, a robota nadal paliła się do wykonania. Ba, nawet nie skończył w połowie! Czynienie zamówienia dla królewskiej gwardii należy niestety do czynności bardzo mozolnych i nudnych. Nie można ot tak wykuć blachę dla 20 ludzi, nie! Trzeba krok po kroku wszystko dokładnie opisać, przygotować plany, pomysły... rysunki koncepcyjne. Królowie i Królowe lubią patrzeć na historię danego dzieła. Często posługują się papierami rzemieślników, by wachlować się nimi w czasie długich parad, obiadów czwartkowych... albo by szanowne uświęcone tyłeczki czym podetrzeć w klozecie. Krasnolud miał to prawdę mówiąc głęboko gdzieś. Chciał szybko załatwić papierkową robotę i wziąć się do praktyki, do uderzania w stal, do grzania w piecu i studzeniu gotowych mundurów zbrojnych! Praca biurowa wychodziła mu bokiem!
Podobnym, którym właśnie minęła go Death. Kobieta znów zniknęła - należała chyba do tych wiecznie chaotycznych - więc został z Kelly sam na sam... znowu. I znów nie na długo. Mężczyzna z wrażenia aż zakręcił dookoła oczyma. Nie przypuszczał, że mieszkanie z dwoma pannami może nabawić go nie tylko bólów brzucha ze śmiechu, ale także poczucia... zbliżającej się salwy wydarzeń.

Już miał ponownie usiąść przy krześle, podniósł ołówek na który popatrzył srodze spod wilka, kiedy to dziewczęta zjawiły się praktycznie równocześnie. Przyłożył rysik do pobazgranej kartki, nacisnął mocno... złamał w pół. Końcówka kredki strzeliła z niesamowitą szybkością wprost do ognia buchającego z komina. Ciche kroki Death mogły go pozbawić spokoju. Ta kobieta to faktycznie jakiś demon-zabójca, nie człowiek!
- Jak dobrze, że znów jesteście... - wymruczał słodko, odwracając się w stronę towarzyszek. Zlustrował je przenikliwym, lecz pełnym spokoju wzrokiem. Spojrzał to na miecz Death, to na wiewiórkę Kelly, jej sweterek... odznaczające się piersi... to znów na wiewiórkę. Chyba teraz nikt im nie przeszkodzi, aby... zaraz?! Wiewiórka?! Morgrim żwawym chodem podszedł do Toudiego, którego pogłaskał za uszkami i po swym wiewiórczym łebku. Wyglądał rozkosznie! Miał takie śliczne oczka...
- Świetnie, masz bestię-pogromcę. W jego wyłupiastych oczach widzę wiele doświadczenia na polu walki... a może to orzeszki? Hm... Nie wiem, skąd ją masz...wiewiórki są bowiem oporne w bliskich kontaktach z ludźmi... ale gratuluję i zazdroszczę. Sweterka także. Wydaje się być cieplutki. Uwielbiam cieple rzeczy.
Tonem zbawiciela narodów powiedział swoje, by od razu rzucić się na dwa krzesła stojące przy stoliku. Podsunął je niedaleko kominka, poprawił z domniemanego kurzu, a następnie rzucił:
- Dobra, ogrzejcie się w końcu i przestańcie się kręcić. Miasto śpi, łachudry wychodzą na ulice... Jeszcze nam brakuje, byśmy zaraz wpadli w walk...
I znów nie dokończył. Ponownie coś mu przerwało! Morgrim chwycił za rękojeść miecza przewieszonego u boku, Szajbusek zaświecił prężnym ostrzem przy ogniach kominka. Krasnolud miał dosyć wiecznych problemów. Jedyne, czego chciał, to w końcu zapewnić dziewczętom odpoczynek, spokój i szczęście, pragnął je też poznać; w dodatku w łaźni grzeje się woda w całkiem pokaźnym zbiorniczku, więc rich tik skoczy się wykąpać... Ale wpierw - obowiązki.
- Zaraz wykastruję szubrawca skubanego w poślady... - mruczał gniewnie, kierując się ku dziwnym odgłosom - Jeśli potraficie walczyć, dołączcie. Jeśli nie, idźcie na górę i zamknijcie się na poddaszu. - polecił, wychodząc z domu. Gotowy do obrony ukochanych panien, przyjął postawę bojową i ruszył wypełniać godziwe powinności.
Jeśli się nad tym lepiej zastanowić, baśnie nigdy na nic nie przedstawiały dowodów. Występował w nich przystojny książę... czy naprawdę był taki? A może po prostu ludzie nazywali go przystojnym, bo był księciem? Dziewczyna była piękna jak poranek... no dobrze, ale który poranek? Kiedy leje deszcz, trudno nawet wyjrzeć przez okno, by się o tym przekonać! Opowieści nie chciały, byś myślała – chciały, byś wierzyła w to, co ci opowiadają...

-Pratchett, Wolni Ciutludzie
Awatar użytkownika
Death
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Przemieniona, dawniej pół elf, p
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Death »

        Również chciała pogłaskać wiewiórkę, ale Morgrim zajął się nią w całości. Przyglądała się jej więc tylko przez chwilę, kiedy nagle coś wyczuła. Magię, starą magię, budzącą się na nowo do życia. Nie dobrze, pomyślała. Z normalnymi dziedzinami potrafiła sobie poradzić, ale pradawna, Zapomniana Wiedza stanowiła dla niej zagadkę nie do rozwiązania... Sięgnęła po Czarny Miecz, który, jak wiedziała, był również odporny na magię. Krasnoludowi musiał się rzucić w oczy jej nie do końca pewny chwyt.

- Jak kupowałeś ten dom, to wspominali coś o pradawnej magii? - spytała, niby beztrosko, ale w jej głosie można było wyczuć nutkę napięcia.
        Nie była pewna, co takiego poruszyło krasnoluda, ale mogło to mieć związek z budzącą się gdzieś w dole magią. Piwnica? A może jakieś zapomniane podziemia? W każdym bądź razie nie zapowiadało się na miły, spokojny wieczór.
*
- A czym byliby ludzie bez miłości?
GINĄCYM GATUNKIEM, odparł Śmierć.

"Czarodzicielstwo", Terry Pratchett
Awatar użytkownika
Kelly
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Ranga: Buntowniczka
Kontakt:

Post autor: Kelly »

        Kelly zerknęła nerwowo za okno. Tak! Wyraźnie widziała jakichś zakapturzonych mężczyzn, rzucających kamieniami w chatę. Krzyczeli:
- Poddajcie się, jesteście otoczeni! Oddajcie wszystkie kosztowności jakie trzymacie w tym domku!
Dziewczyna zdziwiła się. Gdzie są strażnicy?! Była noc, to prawda, ale powinni robić jakiś patrol! To niedorzeczne! Chata znajduje się w samym centrum miasteczka, to nie możliwe, że nikt nic nie zauważył.

        Kelly schowała Toudiego za sweterek, do małej kieszonki. Zobaczyła, że Morgrim chce walczyć z napastnikami. Było ich zbyt wielu, nawet jak dla rosłego krasnoluda. Usłyszała jak Death coś szepcze o magii, jednak nic z tego nie zrozumiała. Pobiegła do swego pokoju w poszukiwaniu jakiejś broni. Otworzyła plecak i zaczęła macać rękami zawartość torby. JEST! Ostry niczym róża, jej pięknie szlifowany sztylet... Zaraz, musi być gdzieś drugi... Gdy go znalazła , zarzuciła na siebie płaszcz i ruszyła z powrotem na dół. Schodząc po schodach potknęła się i przewróciła. Sturlała się z nich do kuchni. Ostatnie co usłyszała to świst mieczy, poczuła ból w krzyżu, następnie zemdlała...
Awatar użytkownika
Morgrim
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Morgrim »

Morgrim podniósł wysoko głowę. Biało-szara kępa twardej brody chroniła podbródek przed chłodnym wiatrem czającej się na niebie nocy. Co jak co, ale wieczór w Elisii do ciepłych nie należy. Krasnolud, oglądając widoki świecących jasno gwiazd, księżyca wychylającego się zza szarych chmur, ale głównie szczytów strzelistych budynków, podszedł do zgrai bandziorów. To faktycznie dziwne, że o takiej porze i przy obecnych wydarzeniach w mieście, strażnicy jeszcze nie złapali tak dużej drużyny rozbójników. Ugrupowanie opryszków zasługiwało na potężne lańsko. Szkoda, że żaden z wartowników nie patrolował ulicy... rzemieślniczej! Przecież wiadomo, że jest jedną z tych często odwiedzanych przez półświatek przestępczy. Złodzieje, domokrążcy, pijani psychopaci... czarna strona Elisii jest widoczna jak na gołej dłoni!
W jednej z nich Morgrim trzymał wiernego Szajbuska. W drugiej natomiast - króciutkie ostrze przypominające pomniejszone ostrze, to katanę.. sai. Magiczny miecz przetopiony z Młota legendarnego krasnoluda ponownie zadziałało, w oczach mężczyzny zabłysły cudowne iskierki.
- Proszę, proszę... - mruknął głośno, przyglądając się chłopstwu przy oknach - Przyszliście pod mój dom święcony królewskimi dekretami i wdzięcznościami. Naruszacie moją prywatnością, a także intymność pozostałych domowników. Starodawne prawa własności nakazują mi osobiście was zabić. Będę przewodził egzekucji, póki nie zginiecie co do ostatniego.
Ziemny pancerz zaczął pokrywać Krasnoluda od stóp aż po czubek głowy. Dzięki magii zmienił jej materiał w skalny, lecz lekki i przyjemny, a co najważniejsze - nie obcierający pośladków. Morgrim gotów był na atak berserkera, także na "kurewską pasję" w którą pomału wpadał. Maszyna do zabijania włączała się wraz z każdą nadchodzącą sekundą, a Death stojąca tuż obok niego mogła usłyszeć:
- Sprawdź co z panienką. W razie czego uciekaj z nią, albo co... Ja postaram się ich zatrzymać.
Jeśli się nad tym lepiej zastanowić, baśnie nigdy na nic nie przedstawiały dowodów. Występował w nich przystojny książę... czy naprawdę był taki? A może po prostu ludzie nazywali go przystojnym, bo był księciem? Dziewczyna była piękna jak poranek... no dobrze, ale który poranek? Kiedy leje deszcz, trudno nawet wyjrzeć przez okno, by się o tym przekonać! Opowieści nie chciały, byś myślała – chciały, byś wierzyła w to, co ci opowiadają...

-Pratchett, Wolni Ciutludzie
Awatar użytkownika
Death
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Przemieniona, dawniej pół elf, p
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Death »

        Początkowo nie chciała się zgodzić, ale pomyślała, że i tak na niewiele się przyda. Nie władała mieczem zbyt dobrze. Właściwie to raczej kiepsko. Może później poprosi krasnoluda o parę lekcji, jeśli będzie okazja... Tymczasem wsunęła miecz do pochwy (właściwie jedyny ruch, jak dobrze wyćwiczyła) i pobiegła w głąb domu. Może to było tylko złudzenie, ale korytarz wydał jej się znacznie dłuższy i mroczniejszy... Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że lampki zamocowane przy ścianie zgasły. Wciąż widziała bardzo dobrze, na szczęście, ale było to cokolwiek niepokojące.

        Rozejrzała się w poszukiwaniu Kelly, ale nigdzie nie mogła jej dostrzec. Wyjrzała przez pobliskie okno, myśląc, że być może wampirzyca uciekła tyłem... i zdębiała. Ulicą szedł strażnik. Zapalał papierosa. Zdawał się nie zauważać tłumu przed sobą... przeniknął przez jedną z postaci, po czym zaciągnął się dymem.

        Death oparła się ciężko o ścianę. Iluzja? Nie, na pewno by to wyczuła. Nie wiedziała, co to jest, ale nie miało to nic wspólnego z magią... albo przynajmniej nie za wiele. Może jakieś zjawy? Otrząsnęła się i znów ruszyła korytarzem. Po chwili zatrzymała się przy schodach. Mogła wyjść na górę albo iść w dół... W dół?

        Tu nie było schodów w dół! To znaczy, teraz już były. Ale nie jakiś kwadrans temu. Podjęła szybką decyzję i zeszła po schodach, bojąc się tego, co może tam zobaczyć. Znalazła się... w pokoju. Białym pokoju, bez okien, ale jednak z niezidentyfikowanym źródłem światła. Był całkiem pusty, jeśli nie liczyć...
- Kelly! - Death podbiegła do nieprzytomnej wampirzycy. I zatrzymała się. Nie miała pojęcia, co robić. Odwróciła się w kierunku schodów i pobiegła z powrotem na korytarz... Czy raczej próbowała to zrobić. Przeniknęła przez solidne z wyglądu drewno jakby było zrobione z mgły.

- Co, u licha? - Zrozumiała dopiero po chwili. To było jedynie wejście. Nie wyjście. A to, że było otwarte, oznaczało, że jeszcze kogoś brakuje. Była tylko jedna osoba, która mogła być tą brakującą.
Ostatnio edytowane przez Death 13 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
*
- A czym byliby ludzie bez miłości?
GINĄCYM GATUNKIEM, odparł Śmierć.

"Czarodzicielstwo", Terry Pratchett
Zablokowany

Wróć do „Elisia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości