ElisiaW wielkim mieście

Miasto przedstawia bardzo stereotypowy wygląd architektury przedstawianej w literaturze i malarstwie. Szare, kamienne domy w najbogatszej części miasta. Arystokracja ma nawet osobną dzielnicę. W miarę oddalania się od ogromnej katedry będącej centrum miasta, zabudowania rozrzedzają się, a kamienie są zamieniane na drewno i glinę.
Awatar użytkownika
Death
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Przemieniona, dawniej pół elf, p
Profesje:
Kontakt:

W wielkim mieście

Post autor: Death »

        Death z westchnieniem usiadła na jednej z ławek w parku. Mieszkała w mieście od dwóch tygodni. Mieszkała! Po raz pierwszy od dziesięciu lat mogła powiedzieć, że ma dom (tak naprawdę to od znacznie więcej, ale dziewczyna nie wiedziała, że spędziła w Otchłani sto lat)! No, może nie do końca dom, ale na pewno miejsce, do którego mogła codziennie wracać i wiedziała, że jest jej. Było to niewielkie mieszkanko w jednym spośród wysokich budynków, nazywanych tutaj "blokami".

        Teraz jednak pojawił się pewien problem - musiała znaleźć pracę. Zostało jej jeszcze trochę ziół, czasem też wybierała się za miasto i zbierała te parę, które była pewna, że rozpoznaje, jednak to zdecydowanie nie wystarczyło. Jak na razie miała dość pieniędzy, ale te przecież muszą się kiedyś skończyć. Przez chwilę rozważała, czy nie zgłosić się do tutejszej szkółki magicznej - mogłaby neutralizować działanie źle użytych zaklęć podczas ćwiczeń - szybko jednak odrzuciła ten pomysł. Nie chciała ujawniać tego swojego "daru". Inna sprawa, że potrzebowała pracy, jeśli nie na jutro, to na pewno na za tydzień.

        W końcu postanowiła się przejść po parku, ale wciąż nie przychodził jej do głowy żaden pomysł. Może mogłaby zostać przewodniczką - mimo, że mieszkała tu tak krótko, orientowała się całkiem nieźle i wiedziała, co warto zobaczyć. Na pewno wolała duże miasto niż wieś czy, tfu, tereny naturalne. Obawiała się jednak, że to nie wystarczy.
*
- A czym byliby ludzie bez miłości?
GINĄCYM GATUNKIEM, odparł Śmierć.

"Czarodzicielstwo", Terry Pratchett
Awatar użytkownika
Kelly
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Ranga: Buntowniczka
Kontakt:

Post autor: Kelly »

Kelly postanowiła, że wyjdzie na świeże powietrze. Już za długo kisiła się we własnym mieszkaniu, postanowiła trochę odetchnąć. Poszła do parku, który był jej ulubionym miejscem na odpoczynek. To miejsce było dla niej jak Azyl. Usiadła na jednej z ławek i spojrzała w niebo. Było w miarę ciepło, wiał lekki przyjemny wiaterek. Taką pogodę Kelly wprost uwielbiała, a bezchmurne niebo jeszcze bardziej. Mogłaby się w nie wpatrywać godzinami i nie czułaby znużenia. Dziewczyna zaczęła szukać czegoś pod płaszczem.
- No tak! Jak zwykle zapomniałam wziąć czegoś do poczytania... - pomyślała zła na siebie.
Nie mając nic do roboty, rozciągnęła się wygodnie na ławce i rozmyślała nad swoim aktualnym położeniem. Brakowało jej pieniędzy na opłacenie mieszkania. Musiała znaleźć jakąś pracę i w końcu się ustatkować, nie mogła dalej tak żyć.
Nagle ktoś przeszedł obok jej ławki bardzo szybkim krokiem. Sądząc po sposobie chodu, ta osoba musiała być czymś wyraźnie zdenerwowana...
Awatar użytkownika
Morgrim
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Morgrim »

Listy wysłane z polecenia książąt królewskich czyniły z polecenia coś więcej, niż zwyczajną umowę. Plan pracowania dla wojska elisiańskiego wymagał dokładnych przygotowań na które Morgrim był gotów już od urodzenia. Przechadzając się po głównej, zadbanej ulicy miasta trzymał w dłoniach polecenie zjawienia się. Dekret nadany dość gwałtownie, bo dopiero trzy dni temu, zakończony wyraźną pieczęcią panującego obecnie możnowładcy, zachęcał Krasnoluda to wybicia 20 profesjonalnych ciężkich zbroi dla jeźdźców. Osobista gwardia królewska, wzór męstwa i waleczności, potrzebowała nowego opancerzenia z rodzimych surowców. Rudę zapewniono na miejscu, kuźnię wraz z wyposażeniem wskazano dokładnie na dołączonej do listu mapce. Szkoda tylko, że Morgrim nie wiedział dokąd idzie. Gubił się w plątaninie ciasnych, podobnych do siebie uliczek. Alejki kopiowane jakby pociągnięciami magicznej różdżki niczym się od siebie nie różniły. Wszystkie wyglądały identycznie, różniły się natomiast ludźmi. Na jednej z nich Elfy kłóciły się o ceny strzał, na drugiej ludzie bili się o wiadro młodych ziemniaków. Na trzeciej natomiast panowały pustki, tylko pies z kulawą łapą leżał tuż pod schodami marnego, ograbionego z dekoracji domostwa. Kowal uśmiechnął się w duchu. Miał dosyć gwaru i hałasów, bagatelnych sprzeczek o dwa rueny. Pozostawiony samemu sobie ruszył przed siebie, nawet się nie oglądał za plecy. Minął kolejne bliźniacze budynki, przeszedł przez ciasne przejście utworzone między nimi. Wystarczyło przeskoczyć kałużę stworzoną z wylewanych przez okna fekaliów, minąć stos ułożonych w równy okrąg kamieni i odetchnąć świeżym powietrzem parku.
Morgrim schował list do torby przy lewym biodrze. Rozejrzał się uważnie po zielonych płucach Elisii, westchnął w zadowoleniu.
- Proszę, proszę... Trafiłem do jakiegoś raju... - rzucił jakby do siebie, wchodząc na kamienny chodniczek przebiegający przez park. Mógłby tak iść dalej w nieskończoność, albo odnaleźć w końcu Krainę Oz, lecz uwagę przykuł na ciekawej, z pewnością przepięknej i młodej osobie leżącej plackiem na dębowej ławce. Wojownik zmarszczył przy tym brwi, wyglądał na zadowolonego tym jakże pocieszającym widokiem.
- Proszę, jaki cud! Wiosna nadeszła, hm? Chciałoby się tak podobnie odpoczywać... marzyć o niebieskich migdałach. - rzucił pogodnie w stronę dziewczęcia, przystępując do niej z niskim ukłonem i gestem chwycenia jej prawej dłoni do grzecznego pocałunku.
- Jestem Morgrim Biała Pięść XVIII, jak zapewne panienka widzi... Krasnolud. Proszę tak nie leżeć, błagam.. Rozpływam się w rozkoszach, jakie panienka tutaj mi przed oczyma wadzi.
Jeśli się nad tym lepiej zastanowić, baśnie nigdy na nic nie przedstawiały dowodów. Występował w nich przystojny książę... czy naprawdę był taki? A może po prostu ludzie nazywali go przystojnym, bo był księciem? Dziewczyna była piękna jak poranek... no dobrze, ale który poranek? Kiedy leje deszcz, trudno nawet wyjrzeć przez okno, by się o tym przekonać! Opowieści nie chciały, byś myślała – chciały, byś wierzyła w to, co ci opowiadają...

-Pratchett, Wolni Ciutludzie
Awatar użytkownika
Kelly
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Ranga: Buntowniczka
Kontakt:

Post autor: Kelly »

Kelly gwałtownie odwróciła się w stronę nieznajomego. Krasnolud - tak, na pierwszy rzut oka było to widać.
- Eee... - jąkała się dziewczyna - Pan mówi do mnie? - zapytała...
Nie uzyskała odpowiedzi, jednak ów krasnolud, ujął jej dłoń w rękę i pocałował.
- Cóż za maniery! Prawdziwy dżentelmen! - pomyślała dziewczyna.
Po chwili krasnolud przedstawił się jej. Było to bardzo dziwne imię, ale utkwiło w pamięci dziewczynie.
- Nazywam się Kelly. Po prostu Kelly. Przepraszam, że zajęłam panu miejsce na ławce. Zapewne chciałby pan usiąść? - zapytała się, wpatrując się w Morgrima, bo tak miał na imię. Zdecydowanie wyglądał dość młodo i był dość przystojny jak na krasnoluda, ponieważ w powszechnej opinii, krasnoludy były niskie, grube i brzydkie.
- Może zmienię o nich zdanie? - pomyślała w duchu.
Awatar użytkownika
Morgrim
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Morgrim »

Krasnolud, widocznie wytrącony z równowagi, rozejrzał się dookoła. Spojrzał na boki, za plecy... zerknął również na niebo, które szczyciło się okrągłym, prażącym słońcem i nie miało w sobie żadnej chmury. Dookoła nie było nikogo, kto mógłby przyciągnąć uwagę Kowala z Północy.
- Tak, właśnie do ciebie, panienko. - odparł potulnie, puszczając zgrabnym ruchem prawą rączkę niewiasty. Stojąc nad nią w dumnej pozie, przyglądając się z góry i uśmiechając niepewnie, zdawał się być przyciągnięty do miasta na siłę. Siwo-śnieżne włosy, muskulatura i ubranie - wszystko to nie pasowało do krain położonych na Równinie Maurat, kojarzyło się tylko i wyłącznie ze śnieźnymi, lodowymi okowami z dalekich światów. Morgrim, nie spuszczając wzroku z lica młodej osóbki, dygnął delikatnie prawym kolankiem. Zdawało mu się, że dziewczyna niechcący kopnęła go czubkiem bucika. Na szczęście - tylko zdawało.
- Och, wcale nie zajęłaś. Nie jestem już aż taki stary, bym siadać miał... - na twarzy Krasnoluda pojawił się szerszy, o wiele milszy uśmiech - Miejsca dostojne pozostawię seniorom i pannom. Po prostu jak na ciebie patrzę, okruszynko zwana Kelly, to mam ochotę legnąć u twych stóp i pić wino o nic się nie martwiąc. Taka to już magia kobiet. Wystarczy, że siądą swym pięknym ciałem na ławce, a już zgarniają aprobatę wszechświata. To niesprawiedliwe. Też tak bym chciał.
Po żarciku na końcu czas przyszedł na śmielsze ruchy. Morgrim faktycznie skorzystał z zaproszenia od niejakiej Kelly, bo rich-tich usiadł tuż obok niej. Wpierw wahał się, czy ławka nie załamie z powodu jego ciężkiej wagi. Na szczęście drewno z którego została wykonana wytrzymało napór, a i mężczyzna spocząć mógł choćby na chwilę. Zaciekawiony postacią Kelly, popatrzył na nią spod filuternie przymrużonych oczu. To tak, jakby zainstalował w nich małe poręczne świderki i nimi to drążył dziurki przebiegające przez czerwone jak malinki usta panny.
- Wyjaśnij mi, panienko Kelly, czemu dziewczęta potrafią tak zniewolić mężczyznę, nawet nieznajomego.
Jeśli się nad tym lepiej zastanowić, baśnie nigdy na nic nie przedstawiały dowodów. Występował w nich przystojny książę... czy naprawdę był taki? A może po prostu ludzie nazywali go przystojnym, bo był księciem? Dziewczyna była piękna jak poranek... no dobrze, ale który poranek? Kiedy leje deszcz, trudno nawet wyjrzeć przez okno, by się o tym przekonać! Opowieści nie chciały, byś myślała – chciały, byś wierzyła w to, co ci opowiadają...

-Pratchett, Wolni Ciutludzie
Awatar użytkownika
Kelly
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Ranga: Buntowniczka
Kontakt:

Post autor: Kelly »

- Po prostu ideał... - myślami dziewczyna krążyła zupełnie gdzieś indziej. Gdy krasnolud usiadł na ławce, ta cicho zaskrzypiała. Kelly przestraszyła się, że zapadnie się pod ciężarem ich obydwojga, ale na szczęście nic takiego się nie stało. Po krótkiej chwili krasnolud zadał pytanie. Dziewczyna odpowiedziała mu kolejnym pytaniem:
- Co taki rasowy krasnolud jak ty robi w takim miejscu? I czy nie boisz się ze mną rozmawiać? Śmiertelnicy raczej boją się wampirów... - tu dziewczyna urwała, patrząc na reakcję krasnoluda. Każdy reagował inaczej na myśl, że rozmawia z wampirem. Większość osób zapewne by uciekła i nawyzywała. Chciała sprawdzić, jak zareaguje na nią krasnolud.
- Nie bój się, nie wypiję twojej krwi - zaśmiała się, chcąc rozluźnić atmosferę. Spojrzała na niebo, wyczuła, że za kilka chwil zacznie się porządna ulewa.
- Muszę się stąd zbierać. Nie chciałabym wrócić do domu cała przemoczona - pomyślała, chcąc jak najszybciej przerwać tę konwersację.
Awatar użytkownika
Morgrim
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Morgrim »

Krasnolud zaśmiał się gromko. Okoliczne ptactwo zerwało się ze strachu z gałązek drzew posadzonych w parku, niektóre z nich zrzuciły balast niedawnego jedzenia. Stada wróbelków i gołębi latały w kółko nad rozmawiającymi, aż nagle, parę sekund po tym, jak Morgrim opanował śmiech, wróciły na miejsce. Pochowały się za liśćmi, drzewami. Niektóre z nich odleciały daleko stąd, poza miasto. Inne za to siadły tuż przy chodniku gotowe usłuchać dalszej części konwersacji. Co do niej mężczyzna wątpliwości nie miał. Zapowiadała się urocza i ciekawa, jak sama panna, którą obdarzył wylewnym napadem własnego śmiechu.
- Oj przestań, błagam! To, że jesteś wampirem, nie oznacza, że mam od razu uderzać cię po głowie krucyfiksem i od paganów wyzywać! - rzechnął w roztargnieniu, grzebiąc lewą dłonią w skórzanej torbie.
- Tamte czasy już dawno minęły. Teraz nadeszła Alarania Tolerancyjna. - wyrzekł dwa ostatnie słowa z widoczną intonacją gdzieś między sarkazmem, a hiperbolą - A sam z siebie z chęcią uszanuję cię jako rasę pijącą krew. Ja na ten czas lubię porządne wino, piwo.. gorzałeczkę z podziemnej gorzelni. I co? I nic! To się nazywa wesoła wolność, hm?!
Uśmiechnięty od ucha do ucha wyciągnął z torby opływowe szkiełko, zieloną buteleczkę bez żadnej etykietki. Mikstura wlana do środka pachniała winogronami, śniegiem i jagodami.
- Nie ważne kim jesteś, ani też kim byłaś, panienko Kelly - zaczął spokojnym głosem, powoli dodając do niego co raz więcej szczerego zaufania - Ważne, że potrafisz powstrzymać się przed niezdrowymi dla społeczeństwa żądzami. Może więc... winka?
Odkorkował butelkę, aż się uszy zatrzęsły.
- Tak za twoje, ptaszynko i moje zdrówko?
Nie wiedział tylko, czy Kelly lubi z gwinta...
Jeśli się nad tym lepiej zastanowić, baśnie nigdy na nic nie przedstawiały dowodów. Występował w nich przystojny książę... czy naprawdę był taki? A może po prostu ludzie nazywali go przystojnym, bo był księciem? Dziewczyna była piękna jak poranek... no dobrze, ale który poranek? Kiedy leje deszcz, trudno nawet wyjrzeć przez okno, by się o tym przekonać! Opowieści nie chciały, byś myślała – chciały, byś wierzyła w to, co ci opowiadają...

-Pratchett, Wolni Ciutludzie
Awatar użytkownika
Kelly
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Ranga: Buntowniczka
Kontakt:

Post autor: Kelly »

- Przepraszam cię bardzo, ale ja nie piję. Jesteśmy z dwóch różnych światów. Mój ojciec pił i nie skończyło się to dla mnie dobrze. Mam traumę z dzieciństwa. - powiedziała Kelly, starając się wypaść uprzejmie. Robiło się coraz chłodniej i Kelly chciała się znaleźć jak najszybciej w swoim cieplutkim domu.
- Wybacz, mi ale chyba muszę się zbierać. Za chwilę zacznie padać, spójrz na niebo. - powiedziała dziewczyna i wstała z ławki.
Pożegnała się uprzejmie z krasnoludem i ruszyła ścieżką na zachód w stronę budynków. Przypomniała sobie jednak o czymś i odwróciła się.
- Prawie bym zapomniała! Szukam pracy, może wiesz gdzie można tutaj dobrze sobie dorobić? Potrzebuję pieniędzy i to jak najszybciej ! I nie, pożyczki nie wchodzą w rachubę! Może obiło ci się coś o uszy? - zapytała dziewczyna. Była pewna, że Morgrim nie będzie nic wiedział, w końcu to tylko krasnolud, któremu w głowie tylko piwo...
Awatar użytkownika
Death
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Przemieniona, dawniej pół elf, p
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Death »

        Przez chwilę bezskutecznie próbowała się skupić na swoim problemie, po czym dała sobie spokój. Ta para była zdecydowanie za blisko i rozmawiałą za głośno, by jej nie słuchać... Przebiegł ją dreszcz na myśl o tym, że spaceruje, czy może raczej spacerowała, tak blisko wampira... choć w sumie nie widziała za wiele o wampirach. Całość jej wiedzy dała się określić jednym zdaniem: "Wstrętni krwiopijcy, ale trudniejsi do zabicia niż komary". Ta dziewczyna nie pasowała do tego opisu...

        Zorientowała się, że stoi u wylotu alejki. Teraz szybka decyzja - podejść do nich czy iść do diabła (oczywiście w przenośni)? Mimo wszystko zdecydowała się na pierwszą opcję. Podeszła do pary, starając się iść tak, by nie sprawić wrażenia nachalnej, ale też by nie wydawało się, że się skrada.

        Właśnie miała przeprosić za najście, kiedy usłyszała ostatnie słowa wampirzycy. Aha, czyli ktoś ma ten sam problem co ona... Ale bardziej palący.
- Hm, właściwie ja też szukam pracy - powiedziała, zwracając się do krasnoluda. - Więc jeśli znasz jakieś miejsce...
*
- A czym byliby ludzie bez miłości?
GINĄCYM GATUNKIEM, odparł Śmierć.

"Czarodzicielstwo", Terry Pratchett
Awatar użytkownika
Morgrim
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Morgrim »

Krasnolud wystrzelił z ławki jak kamień z procy. Stanął prężnie, to znów usiadł i ponownie wystrzelił. Nagłe pojawienie się tajemniczej postaci pytającej o pracę bardzo go przestraszyło... a i spowodowało, że poczuł na sobie ciężar kultury. Ławka z pewnością jest wytrzymała, ale zdecydowanie nie pomieści aż trzech osób. Zwłaszcza, jeśli jedna robi za dwie... i niestety był to Morgrim. Kowal uśmiechnął się pod nosem, na samą myśl o pracy dziarsko wyszczerzył zęby. Kto jak kto, ale on akurat uwielbiał wszelkie działanie, poszukiwanie ofert i wszelką myśl o sumiennie - i zgodnie z prawem ! - zarobionym pieniądzu. Facet poklepał się po twardym jak stal brzuchu, usunął się w bok, by widzieć obydwie twarzyczki niezmordowanych pracą kobiecinek. Wyglądały jak dwie zdolne łopaty, które nie miały rąk do pracy. On z kolei nie posiadał kurierów, co by to pancerze roznosili w częściach.
Morgrim zamruczał jak kociak.
- Fiu fiu, czujecie to?
Poruszał nozdrzami, kręcąc przy tym nosem w powietrzu.
- Coś mi się zdaje, że mam dla was odpowiednią fuszerkę. Tak się akurat cudem złożyło, że przybyłem do Elisii wykonać 20 zbroi dla tutejszych rycerzy. Niestety, mam ograniczony czas na wykonanie zamówienia, a i przyda mi się fachowa pomoc kobiet-listonoszek. Paczki z opancerzeniem nie byłyby za ciężkie, bo wysyłałbym je w częściach... co z kolei łączy się z ciągłym poruszaniem się po mieście. Ewentualnie, jeśli któraś z was, drogie damy, ma w doświadczeniach opiekę nad osobami starszymi... Z chęcią dam 250 ruenów za porządnie przyszykowaną kąpiel, masaż i obiad. Dawno nie jadłem zwyczajnego ziemniaka... dobrze upieczonego, z jakąś zieleninką... i kotlecik, tak! Najlepiej w gulaszu i pieczarkami...
Morgrim zamyślił się na moment. Wpadł w pułapkę własnych kulinarnych fantazji. Na szczęście nie trwały długo.
- Oh, przepraszam. Głodny jestem. O czym to ja...? Ach, tak. Praca, pogoda. Cóż, kuźnię mam od razu dostępną, na Jaśminowej. Nie wiem gdzie to... jest tam domek, całkiem zgrabny, jak jest napisane w poręczeniu królewskim... Zmieścilibyśmy się,a i zarobek byłby z tego całkiem słuszny. Wypłacałbym wam, dziewczynki, w monetach. Co jak co, ale powinnyście znać ród Białej Pięści, najznakomitszych rzemieślników!
Dumnie wypiął pierś, choć i tak czuł, że mało co słyszały o jego rodzinie. Nie szkodzi. Wkrótce się zapoznają...
Jeśli się nad tym lepiej zastanowić, baśnie nigdy na nic nie przedstawiały dowodów. Występował w nich przystojny książę... czy naprawdę był taki? A może po prostu ludzie nazywali go przystojnym, bo był księciem? Dziewczyna była piękna jak poranek... no dobrze, ale który poranek? Kiedy leje deszcz, trudno nawet wyjrzeć przez okno, by się o tym przekonać! Opowieści nie chciały, byś myślała – chciały, byś wierzyła w to, co ci opowiadają...

-Pratchett, Wolni Ciutludzie
Awatar użytkownika
Kelly
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Ranga: Buntowniczka
Kontakt:

Post autor: Kelly »

- Roznoszenie zbroi po mieście? Lepsze to niż nic. W sumie i tak jest to niezła okazja, trzeba ją wykorzystać. - pomyślała dziewczyna.
- Jestem zainteresowana! Potrzebuję pieniędzy, podejmę się każdej roboty. Przyrządzać obiady też umiem, gorzej z masażem, nie znam się na tym. A kąpiel... Cóż... Chyba nie jesteś aż takim niezdarą, żeby samemu nie przygotować sobie kąpieli? - dziewczyna wymieniła spojrzenie z drugą kobietą.
Czuła sympatię do tego krasnoluda. Po raz pierwszy w życiu miała możliwość zaprzyjaźnić się z kimś, ponieważ wcześniej nie miała przyjaciół. Nikt nigdy nie przepadał za wampirami. Gdy spojrzała na drugą kobietę czuła od niej wrogość. Pewnie teraz myślała: "Głupia wampirzyca, kto ją zechce do pracy?". Czy nikt nie zauważał, że Kelly jest inna niż reszta wampirów? W końcu swojego pochodzenia się nie wybiera...
- Od kiedy mogę zacząć pracę? Gdzie mam się stawić i o jakiej porze? - zapytała. Kelly poczuła krople deszczu na swojej twarzy...
- No pięknie, zaczęło lać! Jeszcze tego mi brakowało... - pomyślała, chcąc jak najszybciej wrócić do domu.
Awatar użytkownika
Death
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Przemieniona, dawniej pół elf, p
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Death »

        Serce zabiło w niej mocniej. Czegoś takiego właśnie szukała! No, może nie myślała akurat o przenoszeniu zbroi, ale w końcu co w tym złego?
- Zgoda - odparła natychmiast. Kątem oka zauważyła, że wampirzyca zdecydowanie nie czuje się za dobrze w deszczu. To cecha rasowa, czy indywidualna? Zresztą nieważne... - Nie znam się za bardzo na gotowaniu czy masażu, ale z przenoszeniem bagażu chyba sobie poradzę... A gotowania chętnie się poduczę, jeśli będzie trzeba. - Też niezły sposód na zarobek w przyszłości. - To kiedy zaczynamy?
*
- A czym byliby ludzie bez miłości?
GINĄCYM GATUNKIEM, odparł Śmierć.

"Czarodzicielstwo", Terry Pratchett
Awatar użytkownika
Morgrim
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Morgrim »

W efekcie chwilowego przyrostu uczuć i emocji, Morgrim wyciągnął szeroko ramiona. Wyglądało to tak, jakby stęskniony za córkami ojciec miał je zaraz przygnać do piersi swych i mocno wytulić, wycałować. Poniekąd tak się mężczyzna czuł. Krasnolud, skory do pomocy kobiecym pociechom, uśmiechnął się w ich kierunku. Jedną dłonią chwycił pobliską ziemię - twardą i zbitą, co prawda, ale wyrwał jej kwadrat równy mniej więcej przy jednym boku jego ramienia. Kawał gleby prędko zamienił się w okazały parasol. Wystarczyło skorzystać trochę z magii manipulacji formą i kształtem, dorzucić od siebie uszczerbek wiedzy o dziedzinie ziemi. Brunatny parasol wnet objął główki panien, a sam Morgrim w środku stojąc i spoglądając na panoramę miasta, chrząknął i rzekł:
- Wiem, żadna praca nie hańbi... Ale z drugiej strony nic lepszego do zaproponowania nie mam. Nie zgarnę was do jakiegoś niewolniczego burdelu, prędzej sobie człona obetnę tępymi nożycami. Nigdzie indziej też nie chcę ryzykować, nie znam tutejszej gwary i miasta... Kto wie, co może czaić się za byle ofertą pracy. We mnie jednak możecie znaleźć zaufaną osobę. W wolnej chwili pokażę wam papiery książęce, a na razie mogę was drogie panie zapewnić, że na jeden dzień będziecie mogły zarobić aż 400, jak nie 500 ruenów na głowę! I to za jedną przesyłkę! Skoro będzie ich z siedem i osiem...
Zachęta dobrych zarobków powinna być wystarczająca, aby nakreślić dziewczątkom skalę misternej roboty kowala oraz jego umiejętności, które na razie eksponowane w jego posturze i sylwetce, prędko przeleją się na uderzanie młotem i naciskanie na pompę piecową.

Momentalnie Morgrim skończył mówić, a trzymana w dłoniach skalna parasolka chroniła całą trójkę przed deszczem. Kto by się spodziewał nagłego oberwania chmur... które z resztą przybiegły ni stąd, ni zowąd.
- Osobiście zalecałbym udać się na Jaśminową i zobaczyć, jaki to domek przypisało nam miasto w ramach pracy. Ale... równie dobrze mogę was odprowadzić pod wasze chałupki. Pracą kowalską zajmę się jeszcze dziś, póki deszcz pada i można wody darmo w wiadra nabrać... Wy natomiast rozgościłybyście się w domku i miały dzień wolny. Jutro z samego rana dałbym wam pierwsze paczuszki z adresami. Czy słyszę jakiś sprzeciw? - zapytał optymistycznie, wręcz słodko. Aż nazbyt słodko.
Jeśli się nad tym lepiej zastanowić, baśnie nigdy na nic nie przedstawiały dowodów. Występował w nich przystojny książę... czy naprawdę był taki? A może po prostu ludzie nazywali go przystojnym, bo był księciem? Dziewczyna była piękna jak poranek... no dobrze, ale który poranek? Kiedy leje deszcz, trudno nawet wyjrzeć przez okno, by się o tym przekonać! Opowieści nie chciały, byś myślała – chciały, byś wierzyła w to, co ci opowiadają...

-Pratchett, Wolni Ciutludzie
Awatar użytkownika
Kelly
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Ranga: Buntowniczka
Kontakt:

Post autor: Kelly »

Gdy dziewczyna usłyszała ile pieniędzy może zarobić, jej oczy zabłysły. Myślała nad tym, co by sobie za to kupiła. Oczywiście najważniejszą rzeczą było opłacenie czynszu, a potem kto wie, kto wie... Może kupi sobie jakieś ciuchy? Albo suknię?! Tak! To jest myśl! Od dawna nie była na żadnym balu, trzeba to nadrobić ! Głos krasnoluda sprowadził ją do parteru.
- Ja wolałabym wrócić do swojego domu i nie musisz mnie odprowadzać, nie nadążyłbyś za mną! - powiedziała dziewczyna do krasnoluda. Gdy to mówiła, musiała się schylać, aby usłyszał jej głos. Był przy niej bardzo niski, jednak dziewczynie to nie przeszkadzało, inni na pewno by z niego szydzili...
- Tak więc, do jutra?
Awatar użytkownika
Morgrim
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Morgrim »

Może był niższy od Kelly, ale to nie oznacza, że musi być od razu otępiały na słuchu! Co prawda, to prawda. Młodzi są strasznie szybcy i na ogół nie patrzą pod nogi. Paradoksalnie Krasnoludy często robią to za nich... I zero w tym rasizmu.
- Proszę kruszyny pozostać i towarzystwem się cieszyć, pracodawcę poznawać! - poradził zuchwale, wyciągając do niej wolną rękę. Żelazne ramię mężczyzny znalazło się tuż przy barkach i karku Kelly, oplotło ją i przycisnęło do siebie. Z palców ukierunkowanych na zewnątrz parasola buchnęły fontanny ciepłych iskierek - zapewne kolejna magiczna sztuczka kowala - a spojrzenie Morgrima mogłoby zrewolucjonizować salony Elisii. Figlarne gwiazdki tańczące w niebieskich oczach Krasnoluda skupiły się na poczciwej twarzyczce i Kelly, i tajemniczej kobiety. Co więcej, nieśmiała z pozoru wampirzyca-abstynentka mogła odczuć na sobie mięśnie Białej Pięści. Nie ciążyły jednak, Krasnolud panował nad sobą. Ogrzewały za to i dawały jako taki komfort. Wystarczalny, co najważniejsze, by przeczekać pod parasolką aż skończy się niefortunny deszcz.
- I wcale nie do jutra! Ja ci dam uciekać od Morgrima XVIII! - walecznym tonem głosu przytrzymał delikatnie skromniutką Kelly.
- Ja tu ci daję kibić do ogrzania, pracę i parasolkę... co prawdę twardą jak skała, bo faktycznie z kamienia, ale... Tak szybko od nas nie uciekniesz. Jesteśmy drużyną, hah! Prawdziwą, heroiczną drużyną! Od dziś tytułuję nas "Drużyną Pierścienia"! Dobre, prawda? Albo... hm.. nie, zaraz... "Drużyną Jaśminu"! Jest w tej nazwie tyle pasji i kobiecości... dwa pocieszne jaśminki pod parasolem lidera... mmmm..
Krasnolud ponownie zamruczał. Wyglądał na uradowanego nowymi kompankami, co nie tylko zadbają o przesyłki, ale i ziemniaczki obiorą. Morgrim w domu mógł co najwyżej gryźć zwęglone kluski... wymieszane z czymś gęstym jak woda w bajorze, co przypominało maminy rosołek.
Jeśli się nad tym lepiej zastanowić, baśnie nigdy na nic nie przedstawiały dowodów. Występował w nich przystojny książę... czy naprawdę był taki? A może po prostu ludzie nazywali go przystojnym, bo był księciem? Dziewczyna była piękna jak poranek... no dobrze, ale który poranek? Kiedy leje deszcz, trudno nawet wyjrzeć przez okno, by się o tym przekonać! Opowieści nie chciały, byś myślała – chciały, byś wierzyła w to, co ci opowiadają...

-Pratchett, Wolni Ciutludzie
Awatar użytkownika
Death
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Przemieniona, dawniej pół elf, p
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Death »

        Na niej suma również sprawiła spore wrażenie. Przeprowadzka średnio jej się pododbała, ale to przecież nie na długo i zawsze mogła tam wrócić, gdyby czegoś potrzebowała.
- Może być - odparła z roztargnieniem na wzmiankę o "Drużynie". - Co do niebezpiecznych miejsc - wzruszyła ramionami - mnie nie przeszkadzają - a mogą mi się nawet spodobać, dodała w myślach. Nie lubiła nudy, a gdyby zrobiło się "zbyt gorąco", zawsze mogła stac się niematerialna (przedmioty, które trzymała, stawały się takie wraz z nią), więc problemu nie było. - To jak? Może ruszymy się wreszcie, zanim ta śliczna droga zmieni się w równie sliczne błotko? - zaproponowała.
*
- A czym byliby ludzie bez miłości?
GINĄCYM GATUNKIEM, odparł Śmierć.

"Czarodzicielstwo", Terry Pratchett
Zablokowany

Wróć do „Elisia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość