Oglądasz profil – Darian

Awatar użytkownika

Ogólne

Godność:
Darian
Rasa:
Nemorian
Płeć:
Nieokreślono
Wiek:
320 lat
Wygląda na:
0 lat
Profesje:
Majątek:
Sława:

Aura

Silna aura o srebrno-żelaznej barwie i rubinowej poświacie. Wokół niej panuje dogłębna cisza, przerywana przez spokojną, głęboką melodię i zmysłowe szepty. Wydziela mieszaninę trudnych do rozpoznania zapachów. W dotyku jest ostra i gładka a w smaku słona.

Informacje o graczu

Nazwa użytkownika:
Darian
Wiek:
34
Grupy:
Płeć gracza:
Mężczyzna

Skontaktuj się z Darian

Pola kontaktu widoczne tylko dla zalogowanych użytkowników.

Statystyki użytkownika

Years of membership:
12
Rejestracja:
13 lat temu
Ostatnio aktywny:
4 lat temu
Liczba postów:
9
(0.01% wszystkich postów / średnio dziennie: 0.00)
Najaktywniejszy na forum:
Szlak Ziół
(Posty: 7 / 77.78% wszystkich postów użytkownika)
Najaktywniejszy w temacie:
Zlecenie na szlaku
(Posty: 7 / 77.78% wszystkich postów użytkownika)

Połączone profile

Brak profili posiadających połączenia.

Atrybuty

Krzepa:raczej silny, wytrzymały
Zwinność:zręczny
Percepcja:wyostrzony wzrok, pozbawiony smaku, wyostrzone czucie, wyostrzony zmysł magiczny
Umysł:bystry, błyskotliwy, Żelazna wola
Prezencja:Ładny, godny, charyzmatyczny

Umiejętności

AktorstwoMistrz
AlchemiaBiegły
Sporządzanie truciznBiegły
SzpiegostwoBiegły
Czytanie aurBiegły
SkradanieBiegły
TropieniePodstawowy
SkrytobójstwoBiegły
JubilerstwoPodstawowy
AnatiomiaBiegły
MedycynaOpanowany
Władanie bronią SzpadaBiegły
Odnajdywanie portaliźródeł magiiBiegły
Władanie bronią SztyletyBiegły

Cechy Specjalne

Chłodny umysłZaleta
Zdolność do całkowitego zapanowania nad odruchami oraz emocjami. Serce mu nie przyspiesza, oddech pozostaje spokojny, dłonie nigdy nie pocą, a głos nigdy nie drży. Jeżeli myślisz, iż dostrzegłeś w jego oczach strach, to tylko dlatego, że on tak chciał. Zdaje się, ze radość, smutek, ból, wszystko jest po za nim. Nie można odczytać jego intencji, nie można wtargnąć do jego umysłu, jak by cały czas był gdzieś daleko, przyglądając się wszystkiemu z ukrycia.
IntuicjaZaleta
Zdolność do błyskawicznej analizy widzianych zjawisk, czy prezentowanych umiejętności. Zależnie od przypadku, wystarcza by Darian miał styczność z jakąś zdolnością, umiejętnością czy czarem tylko raz, by móc w pewnym stopniu zrozumieć naturę tego czego doświadczył. Zależnie od poziomu, oraz stopnia zaawansowania tego z czym się zetknął, a także jak dokładnie mógł przeanalizować ów zdarzenie, może domyślić się sposobu działania i wykonania, czy używania tego co widział. Moce używanych przedmiotów, ich właściwości i zakres, zdolności stworzeń, ich sposób działania i efekty, czary, ich natura, obszar działania i typ. W prostych przypadkach wystarcza mu jedno, czy dwa ujrzenia zjawiska. Lecz wykonane przez mistrza cięcie czy rzucony czar, zależnie od skomplikowania efektu ( a nie zwykłe rozpłatanie, czy wybuch ) wymagać będzie więcej czasu, jednak już pierwsze ujrzenie da mu podstawy do analizy i przewidywania cech tego co mu zaprezentowano. Czy też na nim użyto, przy czym wcale sam nie musi być obiektem użycia zdolności bądź mocy. Wystarczy by w jakikolwiek miał z nią styczność, to wszystko. Dodatkowo, zawsze potrafi określić czy osoba z którą rozmawia kłamie, chyba, że jest arcymistrzem w aktorstwie bądź blefowaniu, oraz jakie emocje aktualnie odczuwa osoba, której się chwile przyjrzy. Nie jest to w żaden sposób czytanie w myślach. Po prostu wyczuwa kiedy ktoś kłamie, a także poprzez najmniejsze oznaki w zachowaniu, jest w stanie odczytać emocje targające jakąś osobą stworzeniem. Istnieją jednak osoby, które potrafią równie dobrze, a nawet lepiej niż on, ukrywać swe zamiary, myśli i emocje. Opanowani i wyćwiczeni w odpieraniu ataków mentalnych śmiałkowie pozostają tajemnicą nawet dla niego.

Magia: Rozkazy

PustkiMistrz
Iluzje i ułuda, okryte cieniami, spowite ciemnością i tajemnicą, to świat w którym czuje się najlepiej. Zniknąć z czyichś oczu, pozostawić złudny obraz w jego umyśle, spowodować strach i sięgnąć zimnym ostrzem wprost do serca. To jego sztuka.
EmocjiAdept
Swymi słowami, nawet nie zabarwionymi negatywnie, a wręcz samym spojrzeniem w oczy czy obecnością, jest w stanie wywołać niepokój, wrażenie niebezpieczeństwa i gniew. Musi jednak być w pobliżu celu, w tym samym pomieszczeniu, najlepiej w zasięgu wzroku, najdalej kilkanaście kroków od ofiary.
UmysłuAdept
Iluzja magii Pustki, widziana przez zaniepokojonego czarem Emocji osobnika staje się tym bardziej prawdziwa, im mocniej wierzy w nią umysł ofiary. Darian rzadko rozkazuje komuś w prosty sposób, on sugeruje co ta osoba ma zrobić. A jej wyprowadzony z równowagi umysł sam poprowadzi ją w żądane przez manipulatora miejsce.

Przedmioty Magiczne

Buty cieniaBaśniowy
Są to eleganckie, wykonane z czarnej skóry buty o wysokiej cholewie, sięgającej pod samo kolano. Materiał jest twardy i połyskuje w świetle, lecz nie ma to wielkiego znaczenia. Nosząca je osoba porusza się bez wydawania najcichszego dźwięku. Czy to po marmurowych płytach, drewnianej podłodze karczmy, czy leśnej ściółce, zaklęcia na nie rzucone tłumią wszelki dźwięk. Dodatkowo, gdy postać stąpa po cieniu innym niż własny, jej prędkość poruszania ( chodu, biegu ) wzrasta do poziomu Bardzo szybki.

Charakter

Chłodny i zdystansowany, powściągliwy i minimalistyczny w działaniu. Ironiczny, a czasami do bólu szczery, myślący o własnych korzyściach. Gotów jest 

pomagać, lecz zawsze oczekuje odpłaty za swe usługi. Nie zmienia raz podjętych decyzji, niezależnie czy doprowadzą one do sukcesu czy tragicznej porażki.
Nieczuły na obraz bólu i rozpaczy, jednak radość i nadzieja również zdają się do niego nie docierać. Zimny realista, zawsze kalkulujący ryzyko, potencjalne
zyski i straty. Jeżeli nie widzi szans na wykonanie jakiegoś zadania, pozostawi swych towarzyszy samotnych. Choć zdarza się, iż niemożność odwiedzenia
kompanów od ruszenia do działania, skłania go do ruszenia z nimi. Nim jednak to zrobi, będzie obserwował z odległości ich poczynania, wkraczając dopiero
wtedy, gdy stwierdzi, iż radzą sobie na tyle dobrze, by z jego pomocą zdołali osiągnąć cel.

Wygląd

Długie włosy barwy nocnego nieba opadają na czarny jak krucze pióra materiał eleganckiego odzienia. Szlachecki ubiór, prosty w kroju, składający się z 

dobrze dopasowanej marynarki i spodni czarnej barwy, do tego granatowa chusta z rubinową przypinką wokół szyi, oraz wysokie buty, z wypolerowanej
skóry. Strój ten spoczywa na wąskich ramionach szczupłego mężczyzny o dość bladej cerze, którego podbródek zawsze jest uniesiony wysoko, a na wpół
przymknięte oczy patrzą chłodno na otoczenie. Jego spojrzenie jest pewne, jednak nie można z niego wyczytać o czym myśli. Ciemnoniebieskie tęczówki
czasami, ale bardzo rzadko, zdradzają przebłyski zieleni. Średniego wzrostu postać porusza się powoli, krokiem zarezerwowanym dla dworskich salonów, z
zazwyczaj splecionymi za plecami dłońmi, bądź gładząc w zamyśleniu podbródek. Na serdecznym palcu lewej dłoni znajduje się pierścień ze szmaragdem
w kształcie łzy, wielkości owocu winogrona.
Przemawia głębokim, spokojnym głosem, warząc każde słowo, których nadmiaru unika. Na jego twarzy nieczęsto goszczą emocje, a i wtedy ograniczane
są do nieznacznego uniesienia, bądź opuszczenia kącika wąskich ust. Tyle jednak wystarcza, by nadać ostrym rysom dużą wyrazistość, jednak nigdy nie
wiadomo, co widoczny grymas oznacza.

Historia

Odgłos obcasów prędko stąpających po marmurowej posadzce niósł się echem po opustoszałym korytarzu. Mleczna barwa wnętrza kontrastowała z 
czernią oplatających smukłą sylwetkę materiałów. Zwiewna suknia falowała z każdym ruchem damy o szmaragdowych oczach, której drobna twarz
jaśniała na tle loków ciemniejszych niż krucze pióra. Drobne usta, zgrabny nosek, delikatnie zarumienione policzki, tylko oczy były inne, duże, o
spojrzeniu tak intensywnym, iż po jego uchwyceniu niknęło wszystko inne.
Mijała kolejne wejścia do komnat, z których każde wykonane było z hebanu, bogato zdobionego postaciami mistycznych stworzeń. Prowadził ją krzyk,
który rozerwał panującą w zamku ciszę. Ujęła materiał sukni w dłonie, by przyspieszyć kroku. Zwieńczone ostrym łukiem wrota do sal instruktorów były
coraz bliżej. Co na otchłań się tam stało ? - powtarzała w myśli. Z rozmachem otworzyła jedno skrzydło, z ciężkim oddechem wpadając do pomieszczenia.
Zatrzymała się tak nagle, jak się zjawiła.
Komnata przeznaczona była do zajęć walki na sztylety, ulokowana była daleko od salonów, na tyłach zamczyska, z oknami wyglądającymi na czerwone
ogrody. Czerwień, właśnie tej było tu pełno. Marmury zbrukane były krwią płynącą z ran wijących się z bólu młodzieńców. Każdy z nich wyglądał w
ludzkiej perspektywie na niecałe dwadzieścia lat, lecz na prawdę miał za sobą o wiele więcej. Kaftany mające chronić podczas próbnych walk nasiąkały
szkarłatem, białe koszule były poszarpane, to już nie efekty starć ćwiczebnych. Krąg złożony z pięciu mężczyzn, którzy nadzorowali naukę i próby milczał,
obserwując z uwagą dziecko stojące na przeciw znacznie starszego oponenta. Lecz to nie ten młodzik miał strach w oczach, a jego wyższy stopniem
przeciwnik. Oddychał ciężko, lewe ramię miał niewładne z powody długiego rozcięcia, od nadgarstka po sam łokieć.
- Co tu się dzieje ? - kobieta postąpiła do przodu z żądaniem wyjaśnień. Rozumiała upuszczanie krwi, czy nawet zabijanie gorszych ras, ale takie walki
pomiędzy braćmi ? Nikt jej nie odpowiedział, dopiero gdy rozjuszona stanęła pomiędzy dwoma z instruktorów, ci raczyli spojrzeć na nią.
- Przyszłaś w samą porę, Destro - zabrzmiał bas postawnego wojownika z kozią bródką. - Widowisko dobiega już końca.
Pozostali nauczyciele pokiwali zgodnie głowami, nie spuszczając oka z mierzących się adeptów. Drobny chłopiec stał spokojnie, oddech miał równy, jakby
był znudzony. Westchnął głęboko.
- Nie żartuj sobie ze mnie ! - starszy młodzieniec natarł na przeciwnika. Wzorem postawy szermierza wyrzucił dzierżące sztylet ramię na przód, mierząc w
pierś dziecka. Jego zasięg rąk był większy, mógł więc pozostać po za zasięgiem broni tego małego demona. Chłopiec nie cofnął się jednak. Uchylił lewy
bark, zarazem odchylając się w tył i podpierając lewą nogą. Ostrze trzymane przez prawą dłoń przemieściło się w osłonie na środek piersi, by zbić na bok
pchnięcie. Ulubieniec instruktorów uśmiechnął się w duchu. Wiedział, że ten zuchwały malec nie ustąpi kroku, lecz to był jego błąd ! Oręż jego w chwili
krótszej niż mrugnięcie okiem poderwał się do góry, zwinnym ruchem wymijając obronę chłopca. Sztych ostrza prześlizgnął się obok rękojeści sztyletu,
uderzając jak wąż wprost pod prawe żebra. Pogłębił pchnięcie, by mieć pewność, iż sięgnie celu. Wyciągnął się jak mógł, zapierając się lewą nogą i jeszcze
dalej przesuwając drugą z dolnych kończyn. Wzorowa postawa szermiercza, którą zaadaptował do walki na sztylety jawiła się w pełnej krasie. Stal
zagłębiła się w ciało bez najmniejszego oporu, niknąc w nim po samą osłonę uchwytu broni. Uśmiech tryumfu zagościł na twarzy starszego ucznia, by w
uderzenie serca zmienić się w przerażenie. Sylwetka malca nie stawiła żadnego oporu, była jak powietrze. W chwili otrzymania ciosu, gdy zwycięstwo było
już jego, zniknęła. Obok niej pojawiła się druga, jak w lustrzanym odbiciu przechylona na lewą stronę, z klingą w tej właśnie dłoni.Chłopak pochylił się
nisko, prześlizgując pod wyciągniętym w natarciu ramieniem. Smukłe ciało za nim podążające wystawione było na dowolny atak, a ten nadszedł bez
wahania. Ostrze cięło pod żebrami, tak jak wcześniej on celował w drobnego przeciwnika. Na nic zdał się ochronny kaftan, oni nie mieli broni ćwiczebnej, a
prawdziwe narzędzia służące do odbierania życia. Chłopiec przemknął obok starszego kolegi, stając zaraz za nim, nawet nie obróciwszy się, by spojrzeć jak
ten pada na marmurową posadzkę. Uczeń wyższej klasy miał chociaż na tyle dumy, by zatrzymać okrzyk bólu. Ciszę przerwały powściągliwe brawa
instruktorów.
- Brawo młody uczniu, to piąty i ostatni z twoich przeciwników - ponownie zabrzmiał niski głos mężczyzny z kozia bródką. - Cieszę się, że ominąłeś witalne
punkty, upuszczenie krwi naszej szlachetnej rasy już jest tragedią, ale śmierć była by niewybaczalna. Destro, zabierz rannych i zajmij się nimi.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie Doranie, co tu się dzieje ? Takie praktyki są zabronione !
- Nie dzieje się nic, czego byś nie wiedziała. Ten młody śmiałek zapragnął zmierzyć się z naszymi podopiecznymi w pojedynku, ostatni z nich właśnie
dobiegł końca.
- To dziecko ? Jego ciemnobłękitna koszula, jest z domu Monukenokara, zajmującego się naukami tajemnymi, co on robi w siedzibie szermierzy ?
- Niech cię nie zwiedzie jego wygląd. Ma już za sobą sto lat nauk, co prawda to kilka dekad mniej od jego przeciwników, ale i tak żaden z nich nie stanowił
dlań wyzwania.
- Zaraz, sto lat ? Ten chłopiec ? - kobieta szerzej otworzyła oczy. - Rozumiem, że mam nie wierzyć w to co widzę - stwierdziła nagle suchym głosem.
- Tak jest. Ten malec to ostatni potomek domu Monukenokara, w swym młodym wieku opanował już magię pustki oraz emocji w stopniu
przewyższającym pozostałych uczniów. Do tego na własną rękę zgłębia tajniki umysłu. Wystarczyło mu kilka chwil na rozpracowanie technik walki
każdego z naszych podopiecznych. A tak w swojej opinii, jak ich oceniasz, Darianie ? - mężczyzna uniósł głos, zwracając się do stojącego nieruchomo
młodzika. Ten spojrzał w ich stronę, a kącik jego wąskich warg powędrował nieznaczni do góry.
- Nie warci uwagi, pustka ma do zaoferowania więcej niż oni - dumnym krokiem przeszedł obok ciał pokonanych, stając na przeciw zbierających się w linii
nauczycieli.
- To surowe słowa z twej strony, nawet biorąc pod uwagę, iż byli trzecimi w swych stylach.
- Zbyt wiele wkładali w to co robili, nie mogli pokonać czegoś, czego nie ma - odparł zimno potomek demonów.
- Dobrze więc, możesz odejść, wezwiemy cię gdy nadejdzie pora.
Dziecko skłoniło się z szacunkiem i zmierzyło do wrót, za którymi po chwili zniknęło.
- To wręcz oburzające, jak ktoś, kto nie praktykuje walki sztyletami mógł pokonać pięciu adeptów, ćwiczących już od lat ? - szczupły mężczyzna o gładkiej
cerze zdawał się rozbawiony.
- Nie pamiętasz Argonie ? - odparła Destra. - Ród z którego się wywodzi wydal wielu niezwykłych osobników. Niejeden był mistrzem w przeciwnych sobie
dziedzinach.
- Tak, ale nigdy nie osiągali wysokich stanowisk, nie to żeby nie mogli, raczej jak by nie chcieli.
- Prawda. Patrząc na pokolenia wstecz, każdy z nich był.
- Skrytobójcą - urodziwa kobieta weszła w słowo rosłego instruktora walki.

Darian, chłopiec o szmaragdowych oczach, którego istnienie było nieznane członkom szlacheckich rodzin, do czasu pierwszego pojawienia się na
pokazach uczniów sztuk. Wywodził się z domu, którego pozycja w Nemoriańskim królestwie była od wieków niezmienna. Potomek syna głowy rodu. cichy
i trzymający się na uboczu. Zawsze uważnie słuchający poleceń, od najmłodszych lat znany był z nieugiętości i chłodnego usposobienia, wyjątkowego
nawet wśród demonicznej rasy. Już w wieku dziecięcym ujawniał siłę płynącej w nim krwi, jakby naturalnie ucząc się rodowych sztuk. Dostrzegał to, co
innym umykało, pytał o rzeczy, o których jego mentorzy nie myśleli do tej pory, ze znużeniem wygłaszał komentarze przeczące pobieranym naukom.
Poglądem na to czego nie było, na nieskończoną magie pustki, jej zrozumieniem i upodobaniem szokował nawet tych, z którymi łączyły go więzy
najbliższej rodziny. Lecz właśnie przez to zdobył miano dziecka obdarzonego talentem, jakiego od wieków nie wydał na świat jego ród. Mówiono, iż on się
nie uczy, on intuicyjnie pochłaniał wszystko co mu prezentowano, jakby czerpiąc natchnienie z samej płynącej w nim krwi. Krwi, której z biegiem czasu
coraz więcej rozlewał. Niewielu bowiem wiedziało, iż jednym z powodów niezmiennej pozycji rodziny były skrywane skrzętnie tradycje. Jedna z nich
wymagała, by przed zakończeniem nauk w domu, kandydat dokonał wyboru. Bardzo trudnego wyboru.

- Słyszałeś już o tym co się stało podczas ceremonii oddania pustce ? - krótko obcięty mężczyzna, odziany w ciemnobłękitną szatę stał na korytarzu,
wsparty o parapet wysokiego okna. Obok niego stał jego brat, który w przeciwieństwie do rozmówcy nosił długie włosy, związane z tyłu w warkocz.
- Nie, podobno uczestniczył w niej syn księcia ? - odparł bez zainteresowania, owe rytuały powtarzały się co dwadzieścia pięć lat, widział ich już ponad
dziesięć, więc nie ekscytował się już jak dawniej.
- Tak, oraz dwudziestu innych potomków.
- Dwudziestu ? Wychodzi liczba nieparzysta, a powinny być same pary.
- I o to chodzi, syn księcia nie miał pary.
- Co takiego ? Podobna rzecz nie miała miejsca od jakichś trzystu lat.
- Właśnie, i wiesz co się wtedy stało ? - głos krótko ostrzyżonego szlachcica przycichł.
Wieki temu, gdy ich dom przeżywał okres świetności, podczas ceremonii miało miejsce niezwykłe wydarzenie. Wydarzenia tego nigdy nie nazywano
świętem, nigdy też nie mówiono o nim z członkami innych rodów. Młodszy o trzy stulecia, lecz wyglądający dokładnie tak samo mężczyzna w niebieskiej
szacie przyglądał się temu symbolicznemu wydarzeniu. Nauki pustki wymagały silnego umysłu i niezłomnej woli, ich ostatków doczekiwał jedynie ten,
który nie poddał się jej wpływom, bowiem spoglądając w otchłań należało pamiętać, iż ona spogląda także na ciebie. Umysł nią ogarnięty tracił kontakt z
rzeczywistością i popadał w szaleństwo, a zbyt słabi nie mogli zostać dopuszczeni do ostatnich nauk. Dlatego też, gdy grupa kandydatów kończyła
trwająca dwadzieścia pięć lat wstępna naukę, poddawano ich próbie pustki. Ich umysły musiały zostać przygotowane na stawienie jej czoła.
Pamiętał dokładnie ten dzień, pierwszy taki precedens w spisanej historii rodu. Jeden z kandydatów nie miał pary, lecz mimo to dopuszczono go do
ceremonii. Grupa młodzieńców sprowadzana była do owalnej sali, okryci jedynie prostymi, błękitnymi szatami, ze sztyletami u boku. Stali dwójkami,
którymi od lat ćwiczyli ze sobą. Pomieszczenie oświetlone było jedynie świecami, tak, iż jego sklepienie niknęło w ciemności. Właśnie z tych cieni byli
obserwowani przez nieliczne grono dopuszczonych do tego osób. Młodzi adepci mieli proste zadanie. Wykorzystując dotychczasowa wiedzę, mieli rzucić
jaźń swego kompana w pustkę, a w razie gdyby ten nie zdołał się jej oprzeć, odebrać mu życie sztyletem. Dlatego musiały być to pary złożone z dobrze
znających się towarzyszy, bowiem ci znali swe wzajemne słabości i strach. Jednak tego roku jedno dziecko nie miało pary, stało samo. Gdy ceremonia się
rozpoczęła, a kandydaci ustawili na przeciw siebie, on pozostał na uboczu. Emanacje magicznych aur niemal odrętwiały wyczulone nań zmysły
demonicznej rasy, dając im w pełni poczuć intensywność rytualnej próby. Lecz to co się gało ich, było ledwie namiastką tego co przeżywali młodzi
uczniowie. Bowiem jedynym sposobem, by rzucić czyjś umysł w pustkę, było poddać go cierpieniu tak wielkiemu, iż on sam zapragnie odebrać sobie życie.
Właśnie to musiał uczynić przyjaciel przyjacielowi. Z każdej pary zawsze pozostawał tylko jeden osobnik. Drugi albo był dobijany przez towarzysza, albo
sam kończył swój żywot otrzymanym sztyletem. To był wybór jakiego musieli dokonać, by móc uzyskać prawo do ostatnich nauk.
Gdy rytuał trwał, światła istnienia kolejnych śmiałków niknęły. Pozostawali jedynie ich kompani. I wtedy właśnie miał miejsce wielki precedens.
Pozbawiony pary chłopiec kolejno próbował swych sił z tymi, którzy zwyciężyli swe starcia. Wkrótce nie pozostawiając żadnego z nich w tym świecie.
- Więc to się powtórzyło ? Sprawcą poprzedniego precedensu był syn głowy rodziny, a teraz jego potomek powtarza dzieło rodzica ?
- Tak właśnie jest. Lecz nie dokładnie .
- Co masz na myśli ? - mężczyzna przeczesał dłonią krótkie włosy.
- Ten chłopiec nie czekał na zakończenie prób par. Nim ci zmierzyli się ze sobą, on kolejno uśmiercił każdego z kandydatów.
- Co takiego !?
- Dokładnie to co słyszałeś. Historia Węża Pustki się powtarza.

Niezrozumienie - tak wytłumaczył swój postępek potomek księcia. Żaden z pozostałych kandydatów nie rozumiał jego pojęcia pustki, nie pojmował jej
tak jak on. Dlatego też rzucił w nią wszystkich pozostałych kandydatów. Tak zaistniał w rodzinie, której krwawe tradycje były tajemnicą dla reszty
społeczności Nemorian. Zamiast dziesięciu bądź jedenastu uprawnionych do dalszego pobierania wiedzy, pozostał tylko jeden. Wszystkie oczy były
zwrócone ku niemu, lecz on zdawał się tym nie interesować. Tak przez kolejne dziesięciolecia był jedynym uczniem grona instruktorów, podczas gdy
zazwyczaj każdy miał jednego podopiecznego, on pobierał nauki u wszystkich. Jednak nie były to zwyczajne lekcje, nie było mowy o standardowym
przekazywaniu wiedzy. Razem rozmawiali, dyskutowali i kontemplowali, być może właśnie to spowodowało, iż naukę dziedziny umysłu oraz emocji miał
on za sobą już w wieku stu lat, a nie dwustu, jak to zazwyczaj miało miejsce. Po raz pierwszy od wieków ktoś tak młody został wysłany do innych domów.
Bowiem jedną z tradycji było wymienianie wychowanków, dzięki czemu ci mogli posiąść różne umiejętności, a ci, którzy objawiali szczególne talenty w
dziedzinach innych niż te, pielęgnowane prze ich rody, często pozostawali w nowych. Jednak dla rodziny Monukenokara miało to jeszcze jedno
zastosowanie. Jej potomkowie należeli do specjalnej kasty. Byli królewskimi skrytobójcami, nielicznymi, którzy jawnie uprawiali swój zawód pod
rozkazami władców królestwa ich demonicznego rodzaju. To oni egzekwowali wyroki na nieposłusznych bądź podejrzanych, zdobywali informacje, sięgali
tam, gdzie inni nie mogli. Wysyłani byli do innych światów, by tam wykonywać rozkazy swych panów, wykonując je, albo ginąc w przypadku porażki.
Jednak specjalnością coraz starszego Dariana miało stać się coś innego. Gdy ukończył nauki jako najmłodszy przedstawiciel swego rodu, już wiedziano, iż
nie będzie on zwykłym skrytobójcą. Om miał być wysłannikiem pustki, szerzącym chaos wśród niższych ras, prowokatorem niezgody, która prowadzić
miała do bratobójczych walk gorszych rodzajów, które tak cieszyły mieszkańców otchłani. Zwłaszcza w świecie materialnym Alaranii, który był
szczególnie ciekawy pod tym względem. Tam tez został wysłany, by przez dziesięciolecia poznawać ich wymiar, by móc na rozkaz swych panów, albo dla
zaspokojenia własnej ciekawości, bądź po prostu z nudy, wprowadzić nieład. Także po to, by namawiać śmiertelnych do korzystania z usług demonicznej
rasy, za cenę tak niewielką jak ich nic niewarte dusze.
Jednak tutaj na jaw wyjść miał spisek, jaki zawiązali przedstawiciele innych rodzin. To oni, obrażeni postawą Dariana wobec ich uczniów nakłonili
szlachtę o wyższych wpływach, by wysłać go do świata śmiertelnych. Wiedzieli bowiem, iż powrót do otchłani jest bardzo trudny. W dniu, gdy przekraczał
portal, wielu tak na prawdę cieszyło się z jego zniknięcia.

Młody mężczyzna stanął u progu płomiennego portalu. Ulokowany był on głęboko w podziemiach siedziby rodu, gdzie zgromadzili się przedstawiciele
nie tylko jego rodziny. Mówili, iż to z uznania dla jego umiejętności jakimi zachwycił zwierzchników, lecz prawda była całkowicie inna. Chcieli na własne
oczy ujrzeć jak znika ich utrapienie. Długowłosy stanął tyłem do obecnych, spoglądając w głębię przejścia między światami. Nie obejrzał się nawet, gdy
podjął ostatnie słowa przed podróżą.
- Szlachetni przedstawiciele rodów - mówił spokojnym, głęboki głosem. - Jesteście dziś tutaj, by ukazać mi to, co na co dzień widzę w pustce - zdanie to
wywołało falę szeptów. - Przywiązanie do czegoś, co nie istnieje, co nie ma dla mnie znaczenia, a co kieruje waszymi życiami. Waszą dumę widzę jak
pustkę, coś co jest, ale tego nie ma. Duma osobista, duma rodu, duma rasy, to wszystko dla mnie jest tylko pustą mową, która was pogrąża. Ciekaw jestem,
czy gdy wrócę, nie odnajdę was wzajemnie ciągnących się w dół, spadających w nicość. Do tego czasu idę zobaczyć, czy te tak zwane przez was niższe rasy
nie mają więcej prawdziwej dumy w sobie, niż wy. Do zobaczenia, o szlachetni pustej dumy.
Jeden krok na przód wystarczył, by portal pochłonął go całego. Nie słyszał obelg na swój temat, i tak nie obchodziły go one. Tak jak i tą pełna fałszu
zbiorowość ignorantów, która zapatrzona tylko w siebie tak na prawdę nie miała prawa uważać się za lepszą.
Dopiero w królestwie śmiertelników, którzy przeżywali swój krótki czas pełniej niż którakolwiek z innych ras, mógł ujrzeć prawdziwą dumę i spełnienie.
Zjawiał się w siedzibach władców, w wielkich miastach, lecz także w wioskach. Wykorzystując swe zdolności, by sprawdzić kogo determinacja była
silniejsza. Wielu doprowadził do zguby, po tym jak ich umysły nie wytrzymywały przedstawianych im wizji, bądź łamiąc ich słabe wole i nakłaniając do
czynów, które pieczętowały ich los. W czasie tym znalazł też osobników, z którymi nawiązał nić porozumienia. Czy raczej takich, których osobowości
zainteresowały go bardziej. To oni pokazali mu, jak determinacja potrafi te niższe rasy uczynić większymi od samozwańczych szlachciców. Dzięki nim
nabrał pewnego szacunku dla ich słabych istnień. I tak właśnie, wciąż ciekaw tego, czy rzeczywiście można było dzielić rodzaje na niższe i wyższe, żyje
dalej.
  • Najnowsze posty napisane przez: Darian
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Data
  • Re: Zlecenie na szlaku
    Darian był mężczyzną cierpliwym, lecz powtarzające się przerywanie wymarszu poczynało go nużyć. Nie trzymała go tu żadna więź z towarzyszami, lecz zwyczajna ciekawość. Prędzej czy później sam udał by się do sie…
    71 Odpowiedzi
    38594 Odsłony
    Ostatni post 12 lat temu Wyświetl najnowszy post
  • Re: Zlecenie na szlaku
    Stał spokojnie, oddychał powoli, nie poruszał się, a jego oczy cały czas wpatrzone były gdzieś daleko. Nie przemówił żadnym słowem, ni w chwili pojawienia się dwóch śmiałków, ni teraz, nie widział potrzeby. Dwa…
    71 Odpowiedzi
    38594 Odsłony
    Ostatni post 12 lat temu Wyświetl najnowszy post