Oglądasz profil – Peter

Awatar użytkownika

Ogólne

Godność:
Peter (trytońskie imię: Aleantphilus)
Rasa:
Tryton
Płeć:
Nieokreślono
Wiek:
85 lat
Wygląda na:
0 lat
Profesje:
Majątek:
Sława:

Aura

Aura charakteryzuje się średnią siłą, jej obsydianowa poświata natomiast wciąż jest całkiem jasna. Powłoka prezentuje wiele różnych odcieni, w jednym miejscu jest żelazna, kawałek dalej gładko przechodzi w platynę, a następnie srebro. Tu i ówdzie widać tez spore kobaltowe łaty przyozdobione miedzianymi zawijasami. Niesie ze sobą cichy, aczkolwiek stanowczy szmer wody i zawodzenie wiatru. Czytając emanację, można także wyczuć przenikliwą wilgoć, która wręcz idealnie wkomponowuje się w morską woń. Powierzchnia natomiast ma to do siebie, iż jest całkiem twarda, choć miejscami bywa miękka. Ponadto posiada sporą elastyczność, dzięki której prezentuje łuskowate, ostre zakończenia pokryte aksamitnym meszkiem. Lepi się nieznośnie do podniebienia i równocześnie jest na tyle sucha, że wywołuje silne pragnienie.

Informacje o graczu

Nazwa użytkownika:
Peter
Grupy:
Płeć gracza:
Mężczyzna

Skontaktuj się z Peter

Pola kontaktu widoczne tylko dla zalogowanych użytkowników.

Statystyki użytkownika

Years of membership:
5
Rejestracja:
5 lat temu
Ostatnio aktywny:
4 lat temu
Liczba postów:
7
(0.01% wszystkich postów / średnio dziennie: 0.00)
Najaktywniejszy na forum:
Jadeitowe Wybrzeże
(Posty: 5 / 71.43% wszystkich postów użytkownika)
Najaktywniejszy w temacie:
[Ocean Jadeitów] Ku przygodzie
(Posty: 5 / 71.43% wszystkich postów użytkownika)

Połączone profile


Atrybuty

Krzepa:raczej silny, raczej wytrwały, wrażliwy
Zwinność:bardzo zręczny, szybki, dokładny
Percepcja:dobry wzrok, czuły słuch, wyostrzony węch, przytępiony smak, wyostrzony zmysł magiczny
Umysł:pojętny, silna wola
Prezencja:piękny, charyzmatyczny

Umiejętności

ŻeglowanieBiegły
NawigacjaBiegły
Czytanie mapBiegły
Czytanie i pisanieOpanowany
PływanieMistrz
WspinaczkaBiegły
HandelOpanowany
Walka wręczOpanowany
Walka bronią białą (szabla, sztylet)Opanowany
Strategia walki na otwartych wodachBiegły
HazardPodstawowy
DyplomacjaPodstawowy
SkradanieOpanowany
Polowanie pod wodąBiegły
UnikiBiegły
ŚpiewPodstawowy
Opatrywanie ranPodstawowy

Cechy Specjalne

Przemiana w człowiekaDar
Potrafi kontrolować przemianę z człowieka niezależnie od środowiska w jakim się znajduje.
Znajomość morzaDar
Można powiedzieć, że on i morze to jedno. Rozmowa z mieszkańcami morskich głębin nie jest co prawda zbyt porywająca, ale kierowanie ławicami jest nie tylko niezwykle spektakularną, ale i przydatną umiejętnością.
Śmierć bez wodyKlątwa
Bynajmniej tu nie chodzi o pragnienie, jakie dotyka marynarzy pozostawionych w szalupie na środku nieskończonych wód. Tryton musi reguralnie co mniej więcej 12 godzin zanurzyć się w pełni we wodzie. Nie zawsze musi to być słona woda, aczkolwiek w tej czuje się najlepiej. Czasami wystarczy zwykła rzeka lub staw. Nie może tego bagatelizować inaczej skończy się to dla niego śmiercią w okropnych męczarniach.

Magia: Intuicyjna

WodyAdept
Więź łącząca trytonów z oceanem jest tu nie lada ułatwieniem dla adeptów, w tym dla Petera. Młody tryton potrafi intuicyjnie sterować wodą, tworzyć kształty, fale, prądy, a nawet nakazać jej na krótko rozstąpić się na płyciźnie.
PowietrzaAdept
Wywołać huragan to trochę za dużo, ale dość silny podmuch wiatru to dla niego nie problem. Szczególnie przydatny w strefie ciszy na środku oceanu. Dzięki wrażliwości magicznej w tym żywiole potrafi także przewidzieć zmiany pogody, a nawet na nią lekko wpływać.

Przedmioty Magiczne

Trójząb OceanuTajemny
Znaleziony przez Petera w zgliszczach Aqualionu, jednego z zapomnianych trytońskich królestw. Wiele krążyło mitów o katastrofie, która dotknęła to dobrze prosperujące państwo. I właśnie te historie popchnęły młodego trytona do poszukiwań owego zaginionego miasta. O sukcesie jego poszukiwań podwodnego miasta przesądziło, o ironio, wyjście na powierzchnię. Dopiero dzięki mapom stworzonym ludzką ręką był w stanie namierzyć jego potencjalne położenie. Nałożyły się na to właściwie nieocenione marynarskie opowieści o nadnaturalnych zjawiskach w tym rejonie, tajemnicze zaginięcia okrętów i charakterystyczne rozłożenie prądów morskich jakoby wirujących wokół konkretnego punktu na mapie. Gdy więc Peter dotarł na miejsce nie miał żadnych wątpliwości wobec tego co tam się znajduje. Zniknął pod wodą o świcie i wynurzył się dopiero o zachodzie słońca, lecz nie z pustymi rękoma. W dłoniach miał nienaruszony, stworzony z kryształu przypominającego najczystszy lód, Trójząb Oceanu. Niezwykle potężny artefakt za pomocą którego właściciel jest w stanie z dziecinną łatwością kontrolować jeden z najsilniejszych żywiołów, jeżeli nie najsilniejszy, czyli wodę. W niepowołanych rękach śmiertelnie niebezpieczny. Tryton nie miał pomysłu gdzie go ukryć, ale jakimś cudem Trójząb zmienił swoją długość, prawdopodobnie wysłuchawszy podświadomości trytona. Dzięki bardziej kompaktowym rozmiarom Peter mógł go ukryć w skrzyni w swojej kapitańskiej kajucie, gdzie był względnie bezpieczny.

Charakter

Jest zdystansowany do losu ludzi, bo nigdy nie czuł się prawdziwą częścią tego społeczeństwa. Nie jest jednak obojętny wobec ludzkiej krzywdy, ale stara się dobrze przekalkulować koszty ewentualnej pomocy. Jako kapitan jest wymagający. Płynąc pod jego rozkazami trzeba mu po prostu zaufać i wykonywać polecenia, a wszystko będzie dobrze. Nikt kto na to nie zasługuje nie zazna u niego krzywdy, ale liczyć się trzeba z tym, że Peter tak samo jak dużo daje, tak samo dużo wymaga, lecz nigdy nie posuwa się do wykorzystywania podwładnych ponad przypisane do nich stanowiska. Kiedy można, potrafi rzucić żartem i to nawet śmiesznym. Usiąść do gry w karty i przegrać z honorem bo raczej kiepski z niego hazardzista o czym doskonale wie, ale i tak daje się namówić na partyjkę oszusta w miłym towarzystwie. 

Tryton, jak to tryton, kocha wodę. Na stałym lądzie spędza niewiele czasu, ograniczając te wizyty do minimum, czasami tylko schodząc z trapu tylko po to, aby odebrać zapłatę i podpisać dokumenty celno-skarbowe. Większość dokumentacji wypełnia osobiście i tu objawia się jego skrupulatność jakiej pozazdrościłby mu nie jeden księgowy. Dzięki temu zawsze wie co ma w ładowni, gdzie leżą odpowiednie dokumenty lub w jakiej kolejności rozładowywać towary. Mimo, że ma dobrą pamięć do twarzy i imion jakoś niespecjalnie spoufala się z ludźmi lądu. Kryje się za tym zwyczajny brak zainteresowania takimi znajomościami, gdyż uważa, że to zwykła strata czasu.
Peter nie jest upartym człowiekiem, ale żeby go do czegoś namówić lub odwieść trzeba poprzeć to solidnymi argumentami. Jest rozmowny. W dobrym towarzystwie przy mocniejszym trunku potrafi się rozluźnić i pośmiać praktycznie z każdego tematu. Jego załoga bardzo go lubi. Może dlatego, że nawet wobec siebie ma wielki dystans, a żarty pod swoim adresem kwituje bardzo głośnym śmiechem lub równie zabawną, ciętą ripostą.
Nie jest typem kobieciarza, ale na pewno nie można mu odmówić otwartości i odwagi. Nigdy jednak nie przekroczył tej cienkiej granicy za którą czekały cielesne doznania z jakąś przypadkową dziewczyną. Choć ma do tego niewątpliwe warunku odmawia sobie tej przyjemności z reguły tłumacząc to potrzebą zachowania reputacji.
Peter dba o swój wizerunek. Z racji wynikającej ze swojej rasy potrzeby regularnej kąpieli zawsze chodzi czysty i pachnący morską wodą. Odzież wierzchnią też nosi zadbaną bez plam, czy rozdarć. Jednakże trudno go zobaczyć w pełnym kapitańskim umundurowaniu. Zawsze czegoś mu brakuje - a to koszuli, a to dużego kapelusza z okazałym pióropuszem lub kapitańskiego płaszcza, albo wszystkiego na raz. W portach podczas oficjalnych meldunków w bosmanacie ubiera się już bardziej oficjalnie.
Tryton nie lubi wszystkich drętwych formalności, dlatego z chęcią zrzuca kapitański mundur by szybko wmieszać się w tłum i posłuchać morskich opowieści lub podzielić się swoimi. Gdy robi się gorąco i niebezpiecznie, usuwa się w cień i nie wdaje się w żadne konflikty. Nie uznaje przemocy, chyba, że zostanie doprowadzony do ostateczności, ale nawet wtedy stara się jak najszybciej i najdelikatniej zakończyć spór posługując się zręcznością, aby wpierw zmęczyć przeciwnika, a potem przemówić mu do rozsądku.

Wygląd

Peter to wyjątkowo urodziwy i przystojny mężczyzna. Wysoki, o gładkiej, niepoharatanej cerze, która nigdy nie widziała zarostu. Posiada długie, lekko pofalowane kruczoczarne włosy, które swobodnie opadają mu na barki. Tęczówki oczu trytona zmieniają kolor w zależności od kąta padania światła i jego intensywności. W nocy są czarne, w świetle świecy, bursztynowe - lub jak kto woli jasne piwne. W świetle słońca przechodzą z zielonego do turkusowych, a nawet błękitnych. W odróżnieniu od koloru, jedno jest niezmienne: są hipnotyzujące. Bardzo łatwo utonąć w ich głębi i zakochać się w ich wyrazistości. 

Za uszami niezależnie od tego, czy opiera się na parze nóg, czy majestatycznie młóci wodę długim ogonem, znajdują się po trzy warstwy skrzeli, dobrze ukrytych pod pasmami włosów. Kiedy ich nie używa płatki skrzelowe spłaszczają się i ukrywają pod warstwą skóry, tak, że pozostają tylko równolegle po obu stronach dwie wypukłe kreski podobne do blizn.
Lata spędzone na powierzchni odcisnęły swoje piętno słońcem zabarwiając jego skórę na... najbardziej zbliżony ludzkiemu, ale to opalenizny troszkę mu jeszcze brakuje. Ale to i tak lepiej niż trupio-blada, prawie galaretowata skóra, jaką noszą jego bracia z głębin, którzy nigdy nie zbliżają się do powierzchni i tym samym nie dostarczają swojemu ciału dostatecznie dużo promieni słonecznych.
Twarz trytona jest łagodnie zaokrąglona, ale nieco wydłużona z wysuniętą do przodu brodą z małym dołeczkiem pośrodku. Usta ma wyraźne, dobrze zaznaczone ostrymi krawędziami o podobnej wypukłości dolnej i górnej wargi. Są nieco ciemniejsze, nieczęsto rozciąga je szczery uśmiech, ale jak już coś go rozśmieszy, to urzeka bielutkimi, równymi ząbkami z nieco bardziej zaostrzonymi i dłuższymi kłami (jak u wampirów).
Niżej, ale jeszcze nad biodrami, zawiera się prawdziwa uczta dla kobiecych oczu. Piękna, kształtna sylwetka zwężająca korpus ku dołowi, z nieprzesadnie, ale wystarczająco wyraźnie zaznaczonymi mięśniami brzucha i jędrnymi zaokrągleniami piersi. Jest to jego naturalna forma dzięki ciężkiej pracy na okręcie i zdrowej diecie.
We wodzie po zamianie nóg na ogon na plecach pomiędzy łopatkami wyrasta mu ostra płetwa z ciemno purpurową półprzeźroczystą błoną sięgającą mu aż do krzyża. Dzięki rozwiniętym mięśniom potrafi nią poruszać, ale tylko w ograniczonym zakresie: góra i dół kolejno rozkładając i składając płetwę, pełniącą rolę stabilizatora i poniekąd steru. Płetwa grzbietowa zanika wraz z ogonem, gdy wychodzi na ląd na nogach.
Dolna partia ciała jest dwukrotnie dłuższa od całości i mowa tu o długim ogonie. Porównanie go do rybiego to profanacja za którą winno się wieszać. Ten kto go widział nigdy nie porównałby go do delfiniego, wielorybiego, czy... *tfu!* rybiego. To dzieło sztuki i ozdoba każdego trytona i syreny. To dla ich majestatyczności, zróżnicowanego ubarwienia, siły i zmysłowości marynarze wyskakują za burtę i toną próbując złapać coś tak nieuchwytnego. No, dobra. Nie tylko dla syrenich ogonów do robią. Ale wracając do Petera, jego ogon to silna, pojedyncza kończyna, zwinna i gibka, pokryta miękką skórą imitującą łuskę. Niecały łokieć pod linią bioder, wyrastają mu z przodu (lub jak kto woli - od spodu) ogona dwie ostro zakończone płetwy brzuszne umiejscowione blisko siebie w okolicach płciowych.
Na samym końcu ów ogona zaczyna się największy atut trytona, mianowicie potężna pozioma płetwa ogonowa złożona z dwóch grzbietów i łączących się na środku promieniami między którymi rozpościerają się delikatne błony w kolorze purpurowym, przenikających ostrą granicą kolorów ciemny granat u nasady ogona.

Ubiór
Gdy wyjdzie z wody zakłada na siebie białą, bawełnianą koszulę z perłowymi guzikami, a na to narzuca kapitański granatowy płaszcz z eleganckimi, pozłacanymi guzikami, czerwonym obszyciem po wewnętrznej stronie, szerokimi, podwiniętymi rękawami. Niżej jest trochę bardziej zwyczajnie, czyli zwykłe, praktyczne lniane spodnie z włożonymi nogawkami do skórzanych kozaków z wygiętymi na zewnątrz kołnierzem i ozdobnymi pasami obszytymi po zewnętrznej złotymi pasmami nici. W mniej oficjalnych warunkach Peter rezygnuje z bawełnianej koszuli, a nawet i z płaszcza, boso paradując po pokładzie tylko w spodniach.

Broń i walka
Peter nie chodzi z bronią w trakcie rejsu, ale na lądzie nosi przypiętą do pasa szablę. Bardziej dla ozdoby, gdyż nigdy nie pobierał profesjonalnych nauk fechtunku, dlatego jego umiejętności walki tym rodzajem broni są ledwo zadowalające. W krytycznym momencie najlepiej pasującą doń bronią jest długi trójząb lub włócznia, które pozwalają mu na atak lub obronę z dystansu. Gdy i to zawiedzie ostatnią deską ratunku jest niebywała zwinność i szybkość trytona pozwalające unikać ciosów i wyprowadzać skuteczne kontrataki gołymi pięściami.

Historia

W kajucie kapitana Patera nie brakowało drogocennych przedmiotów. Większość trzymał w dużej, drewnianej skrzyni zamkniętej solidnym zamkiem na klucz. Klucz, który trzymał w ukryciu nawet przed najbardziej zaufanymi oficerami. Rzadko kiedy ktokolwiek miał okazję gościć w prywatnym apartamencie wyjątkowo uzdolnionego dowódcy. Dość młodego jak na to stanowisko. Zdecydowanie za młodego według co ostrożniejszych klientów. Jednak ci, którzy mieli zaszczyt pracować na jego okręcie, Gniewnym Trójzębie (niegdyś Mary), a rejs odbywali pierwszy raz, nigdy już nie chcieli z niego zejść na ląd. Bosman, który współpracował z Peterem od kilkunastu lat, na samym początku ich znajomości także nie był przekonany co do słuszności decyzji Kompanii handlowej, od której otrzymał poufną wiadomość według której miał przekazać stery pięknego trójmasztowca w ręce jakiegoś... majtka? Gregory, sądził, że to jemu powierzone zostanie dowództwo od początku, ze względu na jego doświadczenie i wiek, bo jako 35-letni marynarz spędził na wodzie blisko połowę swojego życia. Ale rozkaz, to rozkaz. I z obawy o własną posadę stłumił swoje ambicje oddając koło sterowe losowi - w tym przypadku bardzo pewnemu siebie chłopakowi.

To zadziwiające jak szybko z wątpliwej sympatii po kilku latach zrodziła się prawdziwa przyjaźń. Peter okazał się być doskonałym przywódcą. Dbającym o okręt, doskonałym żeglarzem o niespotykaną intuicją. To właśnie dzięki niej niejednokrotnie uratował życie swoim podopiecznym uciekając piratom, albo obierając kurs omijający niszczycielskie sztormy. Kilku nich nie dało się ominąć, a wtedy pracował przy brasach lub pompach ramię w ramię z marynarzami

Szczęście kapitana, to szczęście okrętu i jego załogi, dlatego dziwne fanaberie Petera uchodziły za akceptowalne, a wręcz za rytuały, które przyjęto za normalne, z których żartowano i na podstawie których snuto niebywałe historie. Jak na przykład regularne zatrzymywanie okrętu, aby umożliwić kapitanowi kąpieli w nierzadko lodowatej wodzie w otoczeniu dryfujących lodowców. Nawet okrętowy kucharz doświadczył dziwnego zwyczaju swojego dowódcy, otrzymując rozkaz szykowania osobnej porcji złożonej z surowych ryb, małż, ośmiornic, czy innych owoców morza. Największym ustępstwem jakim podzielił się z okrętowym kucharzem była zgoda na lekkie podpieczenie ryb i ugotowanie homara. Peter nigdy nie dał się skusić na choćby kęs mięsa wieprzowego lub gryza świeżego owocu. Jadł wyłącznie to co można było znaleźć w morzu.

Podczas krótkich przerw w trakcie wyładunku i załadunku towarów w takcie których załoga chętnie korzystała z ofert portowych karczm i lokalów cielesnych uciech wydając prawie wszystkie zarobione pieniądze, Peter spędzał ten czas na zwiedzaniu miast i ubijaniu interesów niekiedy niezbyt legalnych. Przemyt towarów nie zaznaczonych w rejestrze był na porządku dziennym i każdy o nim wiedział, nawet władze i stróżowie skarbowi, ale odpowiednia sumka w sakiewce przekazana w którymś z zaułków, wystarczyła żeby podczas kontroli "przypadkiem" nie zauważono ukrytych skrytek, albo przykrytych zapasowym żaglem tajemniczych skrzynek pod pokładem.

Pewnego rejsu kariera Petera zawisła na włosku, gdy przez ucieczkę przed piratami nie mógł zatrzymać okrętu i zażyć potrzebnej kąpieli. Zwinięcie żagli nie wchodziło w grę, ale miał na to sposób i nie jeden raz sytuacja zmusiła go do opuszczenia gnającego okrętu, a później dogonienia go i powrócenia na jego pokład niezauważonym. Tym razem wszystko robił tak jak poprzednio. Zamykał się w swojej kajucie i rozbierał do naga, by potem wyskoczyć przez okno i zniknąć pod pianą w głębinach. Było już po zachodzie słońca, ale łuna nad horyzontem oświetlała niebo nad widnokręgiem pomarańczowymi chmurami. Przez liczne, małe szybki złączone siecią czarnych ramek oglądał majaczący na horyzoncie okręt piracki. Byli już tak daleko, że mógł sobie pozwolić na regenerującą kąpiel i zostawienie Gniewnego Trójzęba bez kapitana. Gregory stał na mostku obok sternika i pilnował utrzymania właściwego kursu. Tryton natomiast nie mógł już dłużej czekać. Otworzył okno wpuszczając do środka zimną morską bryzę. Przykucnął na parapecie i utkwił wzrok w dole, na dwóch spienionych kształtach fal tworzących literę "V", tym mniejszych im dalej od okrętu. Od razu uderzył go w nozdrza słony zapach wody, który nęcił trytona jak woń gorzały w krasnoludzkiej tawernie. To była jego jedyna potrzeba. Mógł się obyć bez jedzenia, ale bez wody już nie, bo to była dla niego kwestia życia lub śmierci. Jeśli nie dopełniłby tego obowiązku, mógłby umrzeć w przeciągu jednej do dwóch godzin. Mała cena za życie na skraju dwóch światów.
A tego na powierzchni nie mógł sobie odmówić. Tak jak dla jednych morskie głębiny wydają się nadzwyczaj interesujące, tak dla trytonów i syren świat na powierzchni jest wyjątkowo niebezpieczny. Niektórzy, tak jak Peter, poznali jego drugą - tą egzotyczną stronę.

Kiedy wrócił na okręt spotkała go niezręczna niespodzianka. Zobaczył w swojej kajucie siedzącego w fotelu Gregora z lunetą na kolanach i brodą wspartą o splecione palcami ręce. Bosman patrzył na nagiego chłopaka z głęboko zamyśloną miną. Pierwszy raz Peter nie wiedział co powiedzieć. Czy wiedział? Co najmocniej uderzyło trytona było zawarte w pełnym wyrzutu spojrzeniu przyjaciela. Trzeszczenie kadłuba i pogwizdywanie wiatru wpadającego przez otwarte okno za plecami zastygłego w bezruchu młodzieńca były przez niepokojąco długi moment jedynymi rozmówcami w objętej półmrokiem kajucie. Gregory miał pełne zaufanie trytona, dlatego został mu powierzony drugi, zapasowy klucz do jego kwatery. Nigdy jednak nie był użyty, aż do tego dnia, akurat w najmniej sprzyjającym momencie.
- Więc jesteś...? Kim właściwie jesteś? - bosman zapytał z niebywałą powagą. U jego pasa lśniła rękojeść szpady, która swoją obecnością uświadamiała Peterowi, w jak niekorzystnym położeniu mógł się znaleźć jeśli zacznie kręcić.
- Trytonem.
- Trytonem? - powtórzył po cichu zamyślony Gregor.
Peter skinął głową. Woda wciąż ściekała po jego nagim ciele. Gregorowi najwyraźniej to wcale nie przeszkadzało, bo ani na moment nie spuszczał wzroku z jego błyszczących oczu.
- Czy tylko ja znam prawdę? - zapytał opuszczając złączone dłonie na lunetę.
Tryton ponownie skinął głową. Przynajmniej taką miał nadzieję. Nigdy nie przyszło mu do głowy żeby dzielić się swoim pochodzeniem z kimkolwiek i kiedykolwiek. To byłby tylko niepotrzebny bagaż, groźba trudnego do opanowania rozgłosu wśród uprzedzonych, zabobonnych marynarzy, nierzadko nie grzeszących inteligencją, choć takich starał się nie werbować do załogi. Gregory należał do kategorii bardzo roztropnych ludzi, ale wobec nowego odkrycia mógł zachować się różnie. Peter ciągle pamiętał, że w ostateczności za plecami ma otwartą najlepszą drogę ucieczki, jednakże miał na uwadze to, że jego przyjaciel mógł go schwytać na kilkadziesiąt sposobów, ale tego nie zrobił. To wzbudziło w nim nadzieję.
- Dobrze, ale od dzisiaj żadnych tajemnic przede mną - pogroził mu palcem. - Wiele złych opowieści krąży o mieszkańcach morza, jest też kilka miłych legend. Większość wymyślona. Jako, że zawdzięczam tobie życie daję ci szansę na opowiedzenie mi o sobie jeszcze raz...
Gregor co do niektórych rzeczy miał niemal stu procentową pewność. Jak na przykład do tego, że tryton nie pożerał ludzi jak głosiły o jego rasie mroczne portowe opowieści. Tak jak o tym, że ich niebywałe szczęście na morzu to nie zwyczajny uśmiech losu.
Peterowi spadł kamień z serca. Nie chciał rezygnować z tego życia, ten okręt był jego drugim domem, załoga - drugą rodziną, ale wiadomo, że nawet w rodzinie zdarzały się mniejsze lub większe tajemnice. Ten wieczór upłynął na wyznaniu prawdy. Oczyszczeniu sumienia. Gregory przyjął opowieści kapitana z niezwykłą powagą, od czasu do czasu lekko tylko się uśmiechając i wtrącając spostrzeżenia. Bosman nie ukrywał swojej ciekawości o podwodnych królestwach, aspektach kulturowych, a nawet tych anatomicznych. Słuchał go uważnie, szczególnie interesowały go umiejętności magiczne jakie posiadają mieszkańcy głębin. Załapał się na ich mały pokaz specjalnie dla niego, kiedy to Peter na (wielkich) oczach przyjaciela osuszył swoje ciało zanim włożył na siebie ubrania. Tryton opowiedział mu o swoim zwyczajnym dzieciństwie, które nie było aż tak fascynujące, bo złożone przede wszystkim z nauk magicznych, sztuki przetrwania i... regularnych karach za wypłynięcie na powierzchnię. Dopiero w wieku 20 lat uzyskując pełną niezależność opuścił podwodne królestwo i wyszedł na brzeg... Ze skradzioną tożsamością jednego z utopionych marynarzy - oczywiście nie z jego winy.
Rozpoczął studia w akademii morskiej kończąc nauki z wyróżnieniem i to przed czasem. Pływał na różnych okrętach zdobywając uznanie dowódców za swoje zaangażowanie i rzetelność w wykonywaniu nawet najcięższych zadań. Łącznie spędził na morzu na różnych okrętach pod rozkazami blisko 15 lat i 5 lat jako pierwszy oficer. W końcu dzięki rekomendacji kapitanów udało mu się podpisać kontrakt, który dał mu dowodzenie pierwszym w życiu własnym okrętem handlowym: Mary, którego potem przemianował na Gniewny Trójząb. Co już wiedział Gregory, Peter jest jego kapitanem od 7 lat i jak dotąd nigdy go nie zawiódł.

Umowa z Gregorem była korzystna dla obu stron. Bosman okazał się być prawdziwym, godnym zaufania człowiekiem. Od tamtej pory tryton miał sojusznika, który nie dość, że nie zdradził jego sekretu, to jeszcze pilnował, żeby przypadkiem nie wyszła ona na jaw.
  • Najnowsze posty napisane przez: Peter
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Data
  • Re: [Ocean Jadeitów] Ku przygodzie
            Kręcenie się w pobliżu Krakenii było wielkim ryzykiem. Nieumarła wiedźma wcale nie ukrywała swojej nienawiści wobec trytona, który dał jej popalić na samym początku. Trudno mu było nie zerkać na łypiącą…
    27 Odpowiedzi
    14009 Odsłony
    Ostatni post 4 lat temu Wyświetl najnowszy post
  • Re: [Ocean Jadeitów] Ku przygodzie
            Przytyk ze strony Krakenii, o niezbyt miłych okolicznościach jej śmierci był zbyt lakoniczny, żeby powstrzymać jego ciekawość, ale ton w jakim został on wyrażony w akompaniamencie echa z zaświatów, odeb…
    27 Odpowiedzi
    14009 Odsłony
    Ostatni post 5 lat temu Wyświetl najnowszy post
  • Re: [Ocean Jadeitów] Ku przygodzie
            Tryton nie miał problemów z liczeniem. Inaczej niż Amadea postrzegał kwestię przewagi liczebnej, która, według jego rachunków, była po jego stronie i mogła w każdej chwili spacyfikować piracką bandę ora…
    27 Odpowiedzi
    14009 Odsłony
    Ostatni post 5 lat temu Wyświetl najnowszy post