Oglądasz profil – Slade

Awatar użytkownika

Ogólne

Godność:
Slade Irlan Lancaster
Rasa:
Człowiek
Płeć:
Nieokreślono
Wiek:
36 lat
Wygląda na:
0 lat
Profesje:
Majątek:
Sława:

Aura

Kiedy pojawiasz się w świecie aur, pierwsze co dostrzegasz jest to gęstwina cynowych drzew i barachitowych krzaków, a spomiędzy nich wychodzi wielki wilk o żelaznej sierści, obleczony w szmaragdową poświatę. Z początku krąży spokojnie wokół ofiary, a ziemia lekko ugina się pod jego ciężarem, lecz w odpowiednim momencie na który czekał rzuca się błyskawicznie niczym wystrzelony z kuszy bełt powalając cię, nieuważnego obserwatora. Tuż za tym atakiem jednak słychać dziwny, jakby nie należący do aury grzmot. Pod ciosem powalony upadasz na twardy grunt. Ostre jak brzytwa pazury rozszarpują twoje odzienie a ślina z rozdziawionej paszczy kapie na twarz. Jest ona gorzka i kwaśna lecz również pozostawia po sobie piekące doznania lepiąc się do gardła, z pyska poczujesz też dziwny zapach rtęci. Mimo tej agresji bije od niego niezwykle przyjemne ciepło. Wilk po jeszcze jednym warknięciu schodzi z ciebie, i po groźnym spojrzeniu znika znów w gęstwinie.

Informacje o graczu

Nazwa użytkownika:
Slade
Grupy:
Płeć gracza:
Mężczyzna

Skontaktuj się z Slade

Pola kontaktu widoczne tylko dla zalogowanych użytkowników.

Statystyki użytkownika

Years of membership:
5
Rejestracja:
5 lat temu
Ostatnio aktywny:
5 lat temu
Liczba postów:
20
(0.02% wszystkich postów / średnio dziennie: 0.01)
Najaktywniejszy na forum:
Równiny Andurii
(Posty: 18 / 90.00% wszystkich postów użytkownika)
Najaktywniejszy w temacie:
[Trakt Ku Górom Druidów] Za co warto walczyć!
(Posty: 18 / 90.00% wszystkich postów użytkownika)

Połączone profile

Brak profili posiadających połączenia.

Atrybuty

Krzepa:raczej silny, wytrzymały
Zwinność:precyzyjny
Percepcja:sokoli wzrok, wyostrzone czucie
Umysł:pojętny, ineligentny, Żelazna wola
Prezencja:przeciętna

Umiejętności

JeździectwoPodstawowy
Otwieranie zamkówOpanowany
PływaniePodstawowy
PolowanieBiegły
PrzetrwaniePodstawowy
Skradanie sięBiegły
SkrytobójstwoPodstawowy
Sporządzanie truciznOpanowany
Wytwórstwo petardOpanowany
Krasnoludzka wiedza, krążąca wokół łączenia alchemicznych odczynników i minerałów w petardy o szerokim wachlarzu zastosowań, od gęstej mgły, przez trujące opary, do mieszanek o niestabilnej strukturze.
SzulerstwoPodstawowy
TropienieBiegły
WspinaczkaOpanowany
Zastawianie pułapekPodstawowy
AnatomiaPodstawowy
Podstawowa wiedza na temat budowy humanoidów i poszczególnej fauny.
GeografiaPodstawowy
TresuraPodstawowy
Wysoko skuteczna, jako że potrafi porozumieć się z każdym zwierzęciem.
ŁucznictwoMistrz
Posługiwanie się bronią dystansową nie stanowi dla niego problemu, ze szczególnym wyróżnieniem kusz.
TaktykaPodstawowy
Walka partyzanckaOpanowany
Nigdy nie wyprze z pamięci miesięcy spędzonych na czajeniu się w krzakach.
Walka mieczemPodstawowy
UnikiPodstawowy

Cechy Specjalne

Język zwierzątZaleta
Umiejętność porozumiewania się z każdym stworzeniem uznawanym za zwierzę, również z istotami magicznymi. Na przykład nieumarłymi szczurami.
Drugi oddechZaleta
Cecha ta jest wrodzonym darem Irlana. W krytycznej sytuacji całkowitego wycieńczenia bądź zmęczenia, Slade jest w stanie wprowadzić się w rodzaj transu, dzięki któremu raz na jakiś czas może powrócić do pełni sił, jak po spokojnie przespanej nocy.

Magia:

Nowicjusz

Przedmioty Magiczne

Kruczy PazurZaklęty
Nieodłączny kompan Lancastera. Jest to kusza wykonana z metalu przypominającego stal, jednak tylko z wyglądu. O wiele twardsza od zwykłego żelaza, przez co można nią przygrzmocić komuś w głowę, nie bojąc się o jej uszkodzenie. Wytwór prawdopodobnie krasnoludzki, zważając na ich umiłowanie do wielkich, ciężkich, mobilnych maszyn mordu. Kusza ta posiada przy spuście kołowrotek i uchwyt, pozwalający w szybkim tempie ponownie przygotować ją do strzału, nie wymagając przy tym zatrzymania się, jak to bywa przy ludzkich odpowiednikach. Jej technologiczna geneza jest jednak tak naprawdę tylko dodatkiem tego, co ma w swoim wnętrzu. Podczas wystrzału z niej zwykłego bełtu, chwilę za pierwszym wylatuje drugi, niematerialny, stworzony z czystej energii magicznej, która jest pobierana z ciała strzelającego. Strzelec nie musi być magiem, ponieważ każdy bełt pobiera znikomą ilość magii od użytkownika, w zamian zaś poprawiając i wydłużając wzrok jej posiadacza. Tak wystrzelony pocisk jest szczególnie niebezpieczny dla magów, gdyż nawet gdy zwykły bełt zostanie odbity tarczą - co zostało odnotowane - bądź magiczną barierą, to lecący chwilę za nim magiczny pocisk penetruje już i magiczne osłony, jak i przecina tunele magiczne w ciele celu, przez jakiś czas blokując używanie przez swoją ofiarę magii, bądź - jeśli osoba trafiona nie jest magiem - odcina dopływ krwi i magii do ciała, powodując odrętwienie i następującą po tym martwicę.

Charakter

-Wojownik, najemnik, zabójca, żołnierz, złodziej, łowca, podróżnik, kusznik - Irlan był nimi wszystkimi, co sprawiło że był, jaki był - mruknęła w zadumie, patrząc przez okno zamyślonym wzrokiem. Jej humor i żywiołowość sprzed chwili zniknęły bezpowrotnie. Przeniosła na niego wzrok, widząc pytające spojrzenie. - Co? Świat nazwał go Slade Lancaster, ale my znaliśmy go całe życie jako Irlana. Imię to nadały mu elfy, wśród których się wychował, mimo że w jego zachowaniu stanowczo brakowało ich tonu i elegancji. Był człowiekiem wielu talentów. Był twardy. Skupiony. Bystry niczym górski strumień, szukający zawsze najkrótszej trasy, zarówno pieszej jak i dla swoich bełtów. Miał w sobie tonę brawury, zważając choćby na to, że pogardliwie nosił swoją brygandynę rozpiętą, zachęcając wrogów do celowania w niego. Ta cecha była drażliwa dla wszystkich, łącznie z nami. Często przez niepotrzebnie brane na siebie ryzyko i zuchwalstwo wchodził w konflikt z naszym liderem. Zdawał się przypominać samotnego wilka, który niechętnie musi polegać na innych, wbrew swojej naturze. Stąd zdarzało się, że podczas wypadów widywaliśmy go tylko wtedy gdy przynosił wieści bądź informacje o przeszkodach. Mimo tego, pod jego twardą i odrzucającą skorupą dało się dostrzec prawdziwy motyw jego działań. Choć niechętny był to przyznać - a nie obyło się bez rękoczynów z mojej strony - tak naprawdę był bardzo czuły na swoich kompanów. Wiele i wielu przeżył, co na zawsze zostawiło go zmienionego, ale był zbyt uparty by to przyznać. Troszczył się jednak o swoich bliskich, był więc gotowy by się dla nich całkowicie poświęcić. Dlatego nigdy go nie było, bo czyścił dla nas drogę. Planował, spiskował, mordował i przyjmował na siebie ciosy, mimo że nie było to do końca jego zadanie. Typ durnego, szlachetnego altruisty.

- Ale wszystko to dotyczyło go takiego, jakim był w samotnej podróży - dopowiedziała, biorąc głęboki wdech i w końcu się uśmiechając. - Były bowiem podróże, w których mieliśmy przy obie całą drużynę. Był wtedy jednym z ośrodków rozrywki, choć czasami dość osobliwej. Rzucał anegdoty - czasem nawet zabawne - żartował, wycinał kawały podczas podróży. Mi również - zauważyła z przekąsem. - Kiedyś przez sen zafarbował mi włosy na zielono jakimiś chwastami. Wiedział też kiedy milczeć; bardzo dobrze umiał wysłuchiwać,przez co chętnie się z nim rozmawiało, żartowało a nawet śpiewało, Bardzo się wtedy różnił od zwykłego siebie, ale nie było to zła zmiana. Gdy po latach postanowiliśmy razem zamieszkać, on i ja, zdawał się zmieniać jeszcze bardziej. Stawał się czulszy, stateczniejszy, choć w swoich uczuciach dalej wstydliwy i oszczędny. Szkoda, że nie dożyłam dalszego ciągu tej historii.

Wygląd

-Slade'a, za czasów gdy błąkał się z nami szlakami Alaranii, obrosła swego rodzaju legenda, powtarzana w mijanych przez nas wioskach - zauważyła, uśmiechając się na to wspomnienie. - Prawiła ona o ponurym dzikim olbrzymie, o spojrzeniu płonącym światłem gwiazd, i którego ów spojrzenie zabijało każdego, na kim spoczęło. Tym samym okropnym wzrokiem powalił on potężnego smoka, strącając go z nieba w locie... - zapauzowała, pozwalając słowom wybrzmieć aż do całkowitej ciszy, po czym wyszczerzyła zęby. -... Czy jakoś tak. To o strąceniu z nieba było akurat prawdą. Służyliśmy za przynętę dla lokalnego gada - który swoją drogą był wiwerną, nie smokiem - a Wilkowi udało się zestrzelić jaszczura w momencie gdy gotował się do pikowania na nas. A cała bujda o zabijaniu wzrokiem wzięła się z tego, że ten skurczybyk nawet nie celował - przetoczył się po ziemi i z rozpędu wystrzelił Kruczy Cień, wbijając się centralnie w pierś jaszczura, co z boku mogło faktycznie wyglądać, jakby warknął, a gad położył się trupem. Jakie więc zdziwienie malowało się na twarzy przerażonych ludzi, którzy zamiast maszerującego drogą giganta widzieli...- zatrzymała się, lekko zakłopotana. -... No cóż, Slade'a. Nie to, żeby nie przedstawiał sobą ciekawego widoku.

-Był zawsze wyższy ode mnie, to znaczy, ponad pięć i pół stopy, więc nie był aż tak ogromny. Gdy go spotkałam, to spojrzenie miał zaiste wściekło ponure; na każdego błyskało niebezpiecznie bladymi opalami tęczówek. Nigdy jednak tym spojrzeniem nie zabił; robił to kuszą, z którą się nie rozstawał. Ona bowiem, na spółkę z niesamowitym wzrokiem, stała zwykle za rozchodzeniem się plotek. Irlan był jednak całkiem ordynarnie wyglądającym mężczyzną; przydługie włosy; broda, przycinana najczęściej samemu nożem, bez lustra; sterta ozdób, jak naszyjnik, kolczyki i obręcze wplecione w rękawice. Wszystko to okalało postać zbitego, umięśnionego faceta o bladozielonych oczach i przystojnej, dojrzałej twarzy.
Wśród naszej drużyny zawsze podśmiewaliśmy się, że niezależnie od dnia w roku zawsze nosił ten sam strój. Ta sama skórzana brygandyna, kończąca się blisko kolan, spięta kolczugą z matowymi, metalowymi naramiennikami, obleczona płaszczem obitym futrem szarego wilka na ramionach, a na odkrytej klatce piersiowej wiszący na szyi naszyjnik w kształcie kotwicy morskiej. Swój znak rozpoznawczy - wspaniały Kruczy Pazur - nosił albo przewieszony przez plecy albo trzymany w ramionach, zawsze nabity. Gdy trzymał tę kuszę w rękach baliśmy się obok niego podróżować, by nie zarobić bełta w brzuch, mimo że nigdy mu się nie zdarzyło musnąć niepotrzebnie spustu. Nosił też zawsze przy pasie krótki sejmitar, bardziej z przyzwyczajenia niż potrzeby. Wychował się w lasach, mimo to zawsze pachniało od niego egzotyką. Widać to było w sposobie jaki się nosi, w biżuterii, sposobie bycia i upodobaniach. Cecha dla niektórych dziwaczna, innych zaś - pociągająca.

Historia

Opuścił rękę, pozwalając by to co zostało z kamienia wskrzeszenia rozsypało się na koło krzesła na którym siedział. Duch uśmiechnął się do niego smutno, po czym niczym piach na wietrze zaczął kruszyć się, znikając za otwartym oknem. Slade oparł czoło na rękach, starając się uspokoić żal wirujący w jego sercu. Eliyae dość dobrze go rozszyfrowała, znajdując prawidłowe powiązania z jego przeszłością, choć, naturalnie, nie znała wszystkich szczegółów.
Młodość faktycznie spędził wśród elfów, ważne było jednak to jak się tam w ogóle znalazł. Niedaleko wybrzeża morza Jadeitów rozpętała się morska bitwa, której efektem było zatopienie kilkunastu statków. Dzień później elfy, mieszkające w lasach opierających się o Góry Słoneczne, znalazły na plaży nieprzytomne dziecko, trzymające się kurczowo kawałka beczki. Ludzie lasu zabrali rozbitka do siebie, pielęgnując i doprowadzając do zdrowia po katastrofie.
Od pierwszych chwil sprawiał im nie lada rozrywkę. Po wybudzeniu, widząc nieznajome twarze wokół siebie wyskoczył z łóżka niczym dziki zwierz, po czym staranował drzwi i wybiegł do centrum wioski, gdzie znaleziono go otoczonego elfami, które śmiejąc się starały rozbroić go z miotły, którą znalazł po drodze. Nazwali go I'lan, co w ich języku oznaczało " Szary Wilk" , nawiązując do zszarzałego od morskiej wody kubraka i tego, że podczas obrony powarkiwał jak mały wilczek. Na dodatek ich wilczątko zdawało się dobrze dogadywać ze wszelkimi zwierzętami z jakimi miało styczność, choć cecha ta miała nasilić się dopiero w jego późniejszych latach.
Tak więc Szary Wilk - bądź Szary Wilczurek, jak lubili go przezywać - od tamtego momentu żył z jego wybawcami. Nie był w stanie przypomnieć sobie niczego sprzed katastrofy. Jedyną pamiątką po tamtym okresie był dyndający mu na szyi medalion w kształcie kotwicy, na którym wygrawerowany był napis, który jednak żaden z elfów nie był w stanie rozczytać. Nie mogąc odkryć przeszłości skupił się na przyszłości. Wraz z jego dorastaniem ludzie lasu przekazywali mu kolejne umiejętności, jak pismo, historia i, oczywiście, łucznictwo, by mógł sobie poradzić sam w świecie. Wszyscy bowiem, mimo znacznej sympatii do wilczka nie łudzili się, patrząc na jego charakter, że zostanie z nimi do końca swojego, z ich perspektywy, krótkiego życia. Tak też się stało, gdy jego wiek wybił liczbę osiemnastu wiosen. Dziękując im za wszystko co dla niego zrobili i czego go nauczyli, Ilan spakował swoje rzeczy i wyruszył w kierunku centrum Alaranii, szukając swojego miejsca.
Nie dane było zwiedzić wielu miejsc, gdy trafił do krain ogarniętych wojną. Mając na uwadze cierpienie niewinnych zaciągnął się do armii, dołączając do oddziału dystansowego. Wtedy też odbył się jego pierwszy kontakt z kuszami - bronią, której choć brakowało finezji elfich łuków, nadrabiała dystansem i morderczością, z łatwością przebijając popularne wśród innych ras płytowe pancerze. Od tamtego czasu zaczął się jego romans z tą bronią. Mając doskonały wzrok i brak drżenia w rękach błyszczał na polu bitwy, siejąc śmierć z daleka. Niedługo później został poproszony, by dołączył do nowego, elitarnego zespołu cichociemnych zwiadowców, mających na celu zbliżanie się do obozowisk wrogów i wykonywania szeregów zadań,związanych z inwigilacją, szpiegostwem, a także - w razie potrzeby - na eliminowaniu kluczowych postaci z ukrycia. Praca była brutalna i mroczna, uczyła go jednak nowych umiejętności, a stare rozszerzała. Lata ćwiczenia chowania się w lesie i bezdźwięcznego polowania na zwierzęta odbijały się na jego skuteczności i inicjatywy w terenie, przez co niedługo dochrapał się rangi porucznika. Przydzielono mu własną drużynę i dano wolną rękę w działaniach, stawiając jeden prosty rozkaz - rozpętać piekło w szeregach wroga.
Podczas przeszukiwania jednego z opuszczonych w pośpiechu obozowisk natknął się na dziwaczny warsztat alchemiczny. Potajemnie tworzone były tam mieszanki minerałów, która przy odpowiednich warunkach były w stanie z nagłym efektem wytworzyć specjalne warunki, magiczne bądź nie. Znalazłszy dziennik naukowy dowiedział się o poszczególnych mieszankach. Jedne tworzyły oślepiający niczym słońce błysk, inne tworzyły toksyczne opary. Był też jeden eksperyment określony jako niewypał, który zamiast tworzyć burze jedynie dymił obficie. Dało to Ilanowi pomysł na stworzeniu rzucanych petard, które później stały się rozpoznawalnym znakiem jego oddziału.
Przez większość czasu w wojsku pracował właśnie w takich sposób. Niczym wataha mgielnych wilków podgryzali maszerujące armie chowając się za ścianami dymu, zatruwali wodę truciznami, wysadzali obozowiska butlami alkoholi i porywali oficerów na przesłuchania. Na rozkaz Ilana nie brali nigdy udziału w otwartej walce, skupiając się na dewastowaniu zapasów i posiłków swoich celów. Osobliwa sielanka nie trwała jednak w nieskończoność.
Jeden błąd. Popełnił jeden błąd, który kosztował życie jego wszystkich ludzi. Zbyt pewny siebie rozstawił się na wzgórzu, obserwując bacznie rozciągający się pod nim kanion. Tak pewni swojej niewidzialności nie zauważyli noży wyłaniających się z ciemności. Na pokaz zarżnięto po kolei wszystkich podwładnych Ilana, a jego torturowano, uwięziono i przetransportowano z dala od linii frontu, by gnił w dalekich od słońca lochach.
Mniej lub bardziej tajemniczo udało mu się jednak uciec co warte było podziwu, jako że musiał po drodze minąć całą gwardię królewską. Przerażony swoją impertynencją zarzucił pomysł powrotu na linię frontu. Ukrył się za nowym nazwiskiem - Slade Lancaster. Były to słowa wygrawerowane na jego naszyjniku, które dopiero teraz mógł rozszyfrować, poznając język, którym posługiwano się w reszcie Alaranii. Nie szukał jednak nigdy swojej prawdziwej rodziny. Uznał, że niepotrzebny im będzie morderca, na którego wyrosła ich latorośl. Nie mając innego pomysłu dołączył do gildii podróżników, zajmujących się płatnymi zleceniami wszelakiego rodzaju. Zaczynał marnie - budowy murów, czyszczenie stajni czy sortowanie spichlerzy. Jednak im dłużej tam przebywał, tym zadania stawały się ciekawsze. Nagle trzeba było poszukać zagubionej krowy, co uświadomiło go o jego zdolności rozmawianie z fauną, lub przeprowadzić podróżników przez mętne moczary. Nim się obejrzał zaczął zarabiać godny pieniądz, który starczał na porządny ekwipunek i nędzny, ale czysty pokój w karczmie. Brał od czasu do czasu także zadania rycerskie, dołączając do krótkich wypadów i starć z bandytami, prowadzonymi przez lokalny stan szlachty. Przez lata posługiwania się ciężką kuszą rozrósł się w ramionach, i choć nie mógł przyrównywać się do wielkich jak dąb rycerzy, przyzwyczajonych do ważących tonę pancerzy, to nadrabiał to zaciekłością i impetem, z jakim wchodził do każdego starcia.
Nie minęło jednak dużo czasu, aż dołączył do mniej brutalnej, ale znacznie bardziej żywiołowej drużyny Podróżników - prawdziwych traperów z krwi i kości, specjalizujących się w zadaniach na znacznych odległościach od miejsca ich zamieszkania. W skład zespołu wchodził on, jako wsparcie dystansowe, dwóch rycerzy - jeden z urodzenia, dowódcy, drugi zaś z talentu - krasnolud kreomag, a także najbardziej żywiołowa z nich wszystkich bardka, specjalizująca się w magicznych efektach gry na swojej lutni. Nazywała się Eliyae. Z nią Slade miał najwięcej kontaktu, gdyż to ona zaproponowała, by do nich dołączył. Później stała się jedną z najważniejszych osób w jego życiu.
Mając do wypełnienia nową rolę nauczył się wykrywania, rozbrajania, ale także i stawiania pułapek. Będąc pojętnym i pozbawionym skrupułów człowiekiem rozbrajał prawie każdy napotkany zamek, nierzadko chwilę później uciekając przed uzbrojonymi w siekiery i widły oburzonymi właścicielami drzwi bądź skrzyń. Wtedy właśnie zaczynał odczuwać, że powoli przyzwyczaja się do tego życia.
Po trwającej prawie jedenaście miesięcy wyprawie podróżujący z nimi krasnolud oznajmił, że odchodzi, argumentując to tym, że jest już stary, i miesiące marszu zaczynają dawać mu się we znaki. Rozdał wszystkim unikalne prezenty. Slade został wtedy obdarowany Kruczym Cieniem. Krasnolud wyjaśnił, że kiedyś zakosił to podczas jednej z wypraw, ale że nigdy nie miał talentu do kusznictwa przechowywał to w gildii, bo żal było sprzedać takie cudo. Broń ta stała się znakiem rozpoznawalnym Lancastera, służąc mu przez cały jego okres podróżowania.
Po latach nadszedł jednak czas, by także i on opuścił szeregi gildii. Na warunkach przyjaźni i zaproszenia do powrotu gdy tylko chce wyruszył razem z Eliyae, z którą połączył go łańcuch romansu, na równiny Andurii, gdzie po pewnym czasie przejęli dom, osiadając z dala od ludzkich miast. Dziwnie było nagle żyć w jednym miejscu, zajmującym się normalnymi czynnościami. Gotowanie, rąbanie drewna, łowienie ryb. W normalnych warunkach zanudziłby się na śmierć, jednak obecność kobiety przy jego boku rekompensowały mu wszystkie złe humory. Do czasu.
Eliyae była wspaniałą, radosną i optymistyczną istotą, jednak źródło jej optymizmu poznał dopiero pod koniec. Od lat zmagała się z chorobą o magicznych korzeniach, która powoli wysysała z nie energię życiową. Żaden uzdrowiciel nie był w stanie jej pomóc, ani nawet określić terminu, gdy w końcu opadnie z sił. Żyła więc pełnią życia codziennie, wszystkiego chcąc spróbować choć raz.
Wyprostował się w końcu, ze śladami po łzach na brudnych policzkach. Pamiętał ten wiosenny dzień. Wracał właśnie z łowienia, targając w wiadrze ogromnego łososia. Eliyae wybiegła mu na spotkanie, jednak nigdy do niego nie dotarła. Nagle upadła na ziemię, a gdy Ilan do niej dobiegł, już nie oddychała. Jej oczy były ciemne, a szare żył pod skórą opinały całą jej twarz.
Rozejrzał się po pokoju, w którym spędził z nią dobrych kilka miesięcy. Wszystko leżało tu tak, jak to zostawił rok temu; nawet złodzieje nie pokusili się o próbę rabunku, choć miały tu pewnie wiele do powiedzenia dziury wokół domu, będące pozostałościami po wybuchowych pułapkach, które tam zastawił. Westchnął ciężko, rzucając zmęczone spojrzenie fragmentom trzymanego przed chwilą kamienia, po czym wstał z krzesła. Złapał za plecak wypełniony petardami i sidłami, wziął kuszę pod ramię i wyszedł przed dom. Wykrzesał iskierkę ognia z krzemienia, podpalając zostawiany za sobą dom. Gdy podążając traktem zanurzył się miedzy drzewa pobliskiego lasu, karmazynowe płomienie sięgały dachu budynku.
  • Najnowsze posty napisane przez: Slade
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Data
  • Re: [Trakt Ku Górom Druidów] Za co warto walczyć!
            Potrząsnął głową. Dinitris miała ciekawą definicję zaproszenia.         - Hmpf. Niegrzecznie odprawić kogoś, kto zadał sobie tyle trudu - mruknął, kątem oka obserwując ubierającą się Din. Nie zadała sob…
    35 Odpowiedzi
    13124 Odsłony
    Ostatni post 5 lat temu Wyświetl najnowszy post