Oglądasz profil – Bua

Awatar użytkownika

Ogólne

Godność:
Bua
Rasa:
Zmiennokształtny, niedźwiedzioła
Płeć:
Nieokreślono
Wiek:
30 lat
Wygląda na:
0 lat
Profesje:
Majątek:
Sława:

Aura

Może to zaskoczenie, ale ta aura siłą się nie wyróżnia. Wiem, to aż boli w oczy. Taki postawny facet, a taka emanacja… ale ej, siła to nie wszystko! Twardość! Twardość jest tutaj ważna! Powiem Ci, że tak surowej powłoki to dawno nie widziałam. Nie ma się co dziwić, że jest przez to też nieco sztywnawa, ale za to jak mieni się żelazem! O, i barachitem. Dzikim, dzikim odcieniem. W dodatku jest gdzieniegdzie złotawa oraz cynowa z przymusu, a gdy w przypływie odwagi dotkniesz jej powierzchni okaże się chropowata, w pewnych miejscach tępa, a w innych nawet delikatnie ostra. Lepka bardziej niż sucha, otacza się nadto zapachem mokrej sierści oraz wilgotnej ziemi, a także ledwo dostrzegalną poświatą, taką wiesz - raczej nieśmiałą. To chyba jaki szmaragd. Przynajmniej w smaku jest wyraźnie słona i co do tego nie ma wątpliwości. Poza tym zdaje mi się, czy coś zaciąga nieszczęściem? Tak, lepiej odejdźmy zanim coś się stanie. Z pechowcami nie ma co zadzierać!

Informacje o graczu

Nazwa użytkownika:
Bua
Grupy:

Skontaktuj się z Bua

Pola kontaktu widoczne tylko dla zalogowanych użytkowników.

Statystyki użytkownika

Years of membership:
6
Rejestracja:
6 lat temu
Ostatnio aktywny:
4 lat temu
Liczba postów:
23
(0.02% wszystkich postów / średnio dziennie: 0.01)
Najaktywniejszy na forum:
Słoneczna plaża
(Posty: 20 / 86.96% wszystkich postów użytkownika)
Najaktywniejszy w temacie:
Krew, zioła i dużo pecha
(Posty: 20 / 86.96% wszystkich postów użytkownika)

Połączone profile


Atrybuty

Krzepa:stalowe mięśnie, wytrwały, odporny
Zwinność:niezbyt zręczny, powolny, dokładny
Percepcja:dobry wzrok, czuły słuch, niezwykle czuły węch, przytępiony smak, wyostrzone czucie, pozbawiony zmysł magiczny
Umysł:niezbyt bystry, niezbyt błyskotliwy, Żelazna wola
Prezencja:barbarzyński

Umiejętności

PolowanieOpanowany
Walka bronią białąBiegły
Walka wręczBiegły
Garbowanie i szycie skórPodstawowy
Obsługa narzędzi rolniczychPodstawowy
Przygotowywanie posiłkówPodstawowy
Zwykle jada wiele rzeczy na surowo, ale jeśli już przygotowuje jedzenie, to robi to z zadziwiającym wyczuciem smaku.
Łączenie przypadkowych rzeczy w brońBiegły
Jazda konnaPodstawowy
Ale tylko na naprawdę wytrzymałych wierzchowcach!
Budowanie szałasuOpanowany
Rozpalanie ognia w ekstremalnych warunkach pogodowychOpanowany
Wykorzystywanie ziół leczniczychPodstawowy
Arnika, pięciornik, żywokost, nagietek... używane zwykle dla odkażenia ran otwartych
Łowienie rybOpanowany
KradzieżBiegły
Żonglowanie piłką na nosie w niedźwiedziej postaciOpanowany
Najbardziej skrywana ze wszystkich buowych umiejętności
Zastawianie pułapek na te przeklęte bobryBiegły

Cechy Specjalne

PechowiecWada
Czego się nie dotknie, to spartoli. Gdzie nie pójdzie, tam stanie się coś przykrego. Kogo nie pozna, zostawi po sobie przykre wspomnienia.

Magia:

Nowicjusz

Przedmioty Magiczne

Mroczny

Charakter

Ktoś wyglądający tak, jak ten wielki niedźwiedzi wojownik, mógłby śmiało przejawiać niezdrową chęć do popisywania się przed całą wioską, wystawania zawsze przed szereg i prezentowania swoich mnogich zdolności - ale nie Bua. On zdaje się stronić od ludzi jak tylko się da. Może nie ma szczególnie bogatego wnętrza, więc niejako wstydzi się pokazywać je ludziom. Czasem kierują nim zupełnie podstawowe instynkty, ale kiedy indziej potrafi okazać serce i jeżeli naprawdę zdoła się do kogoś przywiązać (co dzieje się nadzwyczaj rzadko) to staje się szczególnie lojalnym kompanem. Zazwyczaj jednak nie jest za bardzo towarzyski. Chodzi wszędzie sam, robi wszystko sam, a jak już kogoś spotka, to zwykle wygląda na człowieka, kto jak najszybciej chce uciec od odpowiedzialności związanej z nawiązywaniem znajomości. Może przez to jest tak bardzo ponury, bo naprawdę - nie przymierzając - przez większą część życia Bua wygląda po prostu, jakby ktoś kazał mu pracować w marnych warunkach przy sprzedaży niedźwiedzich skór. Absolutnie niezadowolony z życia. Wieczny pesymista. Żyje poniekąd po to, żeby żyć, choć przynajmniej w ten sposób ogranicza sobie problemy, z którymi spotykają się inni. Nie przesiaduje za często pod lipą, rozmyślając o trudach życia. Nie snuje rozmyślań nad kwestią istnienia dobra i zła. Czasem zabija komara, który przysiadł mu na karku, a czasem rzezimieszka, który chciał ukraść jego wielki topór - i obie te czynności przyjmuje z podobną, ponurą miną. Chętnie pomaga, jeśli widzi, że może pomóc i nie narobi tym większej szkody. Mało komu ufa. Jest prostolinijny - jeśli coś chce, to to robi, nie zastanawiając się za dużo. Nie do końca rozumie pojęcie praw, które ludzie ustalają sobie w miastach, nigdy nie kombinuje za dużo w kwestii moralności. Po prostu, jest sobie takim Buą - chodzi po świecie skwaszony, zabija jak może, przeżywa bardzo dużo smutnych przygód, czasem zabija, kradnie i chętnie pije (choć głowę ma słabą jak dzieciak). Niewiele się odzywa, a jak już, to albo używa całkowicie zbywających odpowiedzi, albo rzuca czymś tak dosadnym, że strach potem coś powiedzieć. Nie kłamie, bo nie widzi takiej potrzeby. Warto może również podkreślić, że nie ma za wiele wstydu. Lubi świecące rzeczy i dlatego też lubi czasem nazbierać sobie pieniędzy. Ostatecznie to nawet miły wielkolud, trzeba go tylko odpowiednio udomowić.

Wygląd

Bua to przede wszystkim naprawdę postawny mężczyzna i zdecydowanie trzeba to podkreślić na wstępie. Jest wyższy od większości ludzi, ma szerokie barki, silnie umięśnioną szyję i pierś. Tak potężnymi ramionami, jakimi dysponuje, można by  bez problemu wyrywać drzewa z korzeniami, a do tych dłoni wielkości bochenków chleba doskonale pasuje uchwyt każdej broni ponadprzeciętnych rozmiarów. Na jego skórze, twardej i śniadej, widnieje całe mnóstwo blizn i nigdy nie zagojonych w pełni zadrapań, widocznych zwłaszcza na ramionach i tułowiu. Te w dziwnie harmonijny sposób łączą się z wyraźną siatką żył opinających stalowe muskuły.

Głowę ma może trochę za małą w stosunku do całej reszty, ale bujne włosy i broda maskują tę drobną dysproporcję. Wśród czarnych kosmyków miejscami przebijają się kolorowe rzemienie, koraliki albo warkoczyki zaplecione przy najróżniejszych okazjach, co z wiecznym brakiem porządnego uczesania podkreśla tylko bałagan, jaki Bua nosi na głowie. Spod tej burzy włosów wyłania się jego twarz i to ona, pomimo całej okazałości jego iście niedźwiedziej sylwetki, najprędzej przykuwa uwagę. Pod wysokim czołem wiecznie marszczą się ciemne brwi, powodując powstawanie między nimi pionowej bruzdy i stałe napięcie tej części twarzy. Oczy pozostają przez to nieco w cieniu, ale są to ładne oczy: czarne i połyskujące jak dwa żuki, o kształcie migdałów… nawet, jeśli przez większość czasu odbija się w nich cały smutek tego świata. Bua ma szeroki nos z biegnącymi do kącików ust bruzdami, które pozostają w twardej relacji z ostrymi kościami policzkowymi. Samych ust prawie nie widać - szerokie wargi giną pod brodą, podobnie jak ostry kąt szczęki i masywny podbródek. Całość tworzy szczególnie męską twarz, barbarzyńską, wyraźną i trudną do zapomnienia.
Jakby dla nieświadomego podkreślenia tych dzikich cech swojej aparycji. Bua dobiera zwykle stroje upodabniające go do dzikiego rozbójnika zza morza. Nie czuje potrzeby odziewania się w zbyt wiele, bo przeważnie jest mu ciepło dzięki jakiemuś wewnętrznemu żarowi, tors okrywa więc tylko skórzanymi pasami własnej roboty, do której przytwierdzone są płytowe naramienniki i pochwy na miecze noszone na plecach. Na szyi nosi dodatkowo pęk talizmanów z metalu i długich kłów nanizanych na rzemyki. Brzuch osłania misternie skleconą pół-kolczugą, sięgającą aż do połowy ud, ale w większości ukrytą pod materiałowym okryciem. To, przewiązane w pasie i zabezpieczone skórzanym pasem (kolejne uchwyty na broń: puginał i dwa topory), opada luźno z przodu i z tyłu, aż ponad kostki. Z tej samej ciężkiej tkaniny zrobione są ochraniacze, które Bua nosi na przedramionach. Stopy okrywa ciężkimi buciorami, sięgającymi aż do kolan, i w ten sposób całą dolną część ciała ma szczelnie zakrytą. Nic za bardzo nie ogranicza mu ruchów, kiedy dochodzi do walki albo konieczna jest ucieczka, Bua jest więc zadowolony z takiego przyodziewku.
Ogólnie wydaje się być jednak dosyć ociężały. Chód ma ciężki, nigdzie się za bardzo nie spieszy, często się garbi, co ujmuje mu nieco wzrostu. Patrzy na ludzi spode łba. Dopiero w razie konieczności ujawnia swoją wielką siłę i pewną zwinność. Głos ma bardzo niski i drżący, jak ryk niedźwiedzia.

A skoro już - to w zwierzęcej postaci Bua przedstawia się jako typowy przedstawiciel swojej rasy: wielki, czarny niedźwiedź o masywnym cielsku i jakoś nieszczególnie przyjaznym pysku, porośnięty gęstym, połyskliwym futrem. Z jego ludzką postacią najbardziej łączą go wtedy oczy. Tego smutnego spojrzenia doprawdy nie sposób pomylić.

Historia

Jedni powiedzą, że to historia naprawdę ciekawa, inni - że dramatycznie smutna, może najsmutniejsza w dziejach wszelkich opowieści. Jeszcze inni zgodzą się, że to bardzo budujący przykład na to, jak pomimo bycia zasadniczo dręczonym przez los od chwili narodzin można jednak odbić się od dna i zbudować swoje życie na nowo.
A więc sprawa zaczyna się w momencie, kiedy w jednym z alarańskich lasów, najpewniej gdzieś nad jeziorem, o zachodzie słońca - dla nastroju - młoda arystokratka przyszła pod lipę na umówione spotkanie z kochankiem. Ciężka sytuacja - mówiono, że chciała słuchać jak „coś tam klaszcze pod borem”, ale ostatecznie niewiele zdążyła usłyszeć, bo silne perfumy i świecidełka, którymi przybrała się na to specjalne spotkanie, ściągnęły na nią nie tyle miłego kochanka, co niedźwiedzia. Atłasowe suknie rwą się wyjątkowo łatwo pod ostrymi pazurami dzikich bestii.
Niewielu chciało jej potem wierzyć w to, co opowiadała, o panience wiedziano zresztą, że jest nie tylko wysoko postawiona, ale i głupia przy tym jak pień. W każdym razie śmiało i z bólem mówiła, że, po pierwsze, kochanek wcale się nie pojawił, a po drugie: niedźwiedź zaatakował ją w sposób, który nie miał wiele wspólnego z chęcią pożarcia, wręcz przeciwnie. Podobno zdradzała szczegóły, ale nikomu nie przyszło do głowy ich zapisywać. Prawdą jest na pewno, że po dziewięciu miesiącach z tego napadu narodziło się dziecko.
Dziecko, co by nie mówić, brzydkie było jak noc, a rodziło się w dodatku w tym samym lesie, w którym zostało nieszczęśliwie poczęte. Głupiutką szlachciankę, wypędzoną już dawno z domu, spotkała ta jedna ulga, że po porodzie zmarła, sama, nie wiadomo, czy ktokolwiek się tym potem zajął. Nie wiadomo też, czy zmarła na skutek ciężkiego porodu, czy po prostu ze strachu, skoro zamiast dziecka trzymała przez chwilę w rękach kudłatą czarną kulę. Potworna sprawa. Jedna stara akuszerka, która jakimś cudem dała się namówić na towarzyszenie przy tym przykrym porodzie, zostawiła dziecko i z krzykiem pobiegła do wioski obwieścić narodziny diabła. Podobno przez jakiś czas po tym wydarzeniu wiele okolicznych gospodarstw wyposażało się w całe pęki amuletów, a w noc fatalnych narodzin w innej wiosce padło całe stado krów.
Gdyby pech tak chciał, dziecko nie mogłoby przeżyć - należałoby się jednak zastanowić, czy śmierć w tym momencie nie byłaby dla niego lepszym rozwiązaniem.
Przygarnęło je coś, co przyszło z głębi lasu. Właściwie mógł to być nawet i ojciec kudłatego malca o wielkich czarnych oczach, tego nie sposób ustalić. Tak czy inaczej, dzieciak przeżył w ten sposób aż do szóstego roku życia. Jego opiekun okazał się być nie tyle w pełni niedźwiedziem, co bardzo dzikim niedźwiedziołakiem, i podobnie stało się z chłopcem. Któregoś razu udało mu się zamienić w normalnego małego dzieciaka, z burzą czarnych włosów już tylko na głowie. Naprawdę jakoś żył w towarzystwie swojego dzikiego nauczyciela. Hasał po lesie nawet w ludzkiej formie, łowił drobne zwierzęta ostrymi zębami, a jako niedźwiadek po prostu był niedźwiadkiem. Czasem niemożliwie straszył wieśniaków, spadając na nich z drzew albo pukając nocami w szyby ich okien. Właściwie takie życie mu się podobało i zdaje się, że już nigdy potem nie mógł być bardziej szczęśliwy.
Któregoś popołudnia na jego opiekuna przewróciło się drzewo. Stało się to tak nagle, że właściwie nawet nie wiadomo, dlaczego. Od tego czasu jednak chłopiec zaczął przejawiać szczerą nienawiść wobec bobrów.
Ludzi znał z widzenia, ale to wśród nich musiał się od tego czasu zadomowić. Któregoś dnia przyszedł do wioski, usiadł na środku placu i siedział tam tak długo, aż ktoś nie zainteresował się nagim, brudnym chłopcem o dzikiej mordce. Nie znał ludzkiej mowy, nie rozumiał co się do niego mówiło, właściwie nawet nie miał jeszcze imienia.
Dziwnym trafem przyjęły go siostry jakiegoś ubogiego zakonu, szczerze wierzące, że pomimo stałego oporu dzikiego malca, da się go wychować na prawdziwego czciciela bogów. Dostał imię: Buzelebunon, ale że potrafił powtórzyć z tego tylko nieskładną część, to szybko przechrzczono go na Buę.
Tak przeżył kolejne dwa lata. Urósł przez ten czas zdecydowanie więcej, niż inne dzieci, dzięki regularnym i ciepłym posiłkom szybko nabrał siły. Gdyby nie wychowywały go cichutkie zakonnice, zapewne mógłby nawet kiedyś usłyszeć, że piękny z niego młodzieniec: o bystrym spojrzeniu i lśniących włosach, grubych i gęstych jak futro zwierzęcia. Przez ten czas prawie zapomniał o zmienianiu się w swoją niedźwiedzią formę. Ostatecznie zrobił to tylko kilka razy, w nocy, kiedy spanie na podłodze w niedźwiedziej skórze było wygodniejsze, niż jakiekolwiek łóżko.
Pewnego poranka, kiedy wyszedł po wodę z oddalonej od klasztoru studni, w budynku wybuchł pożar. Zginęli wszyscy, którzy tam przebywali.
Bua trafił na ulicę, tym razem jednego z nadmorskich miast, o których dziś już się nie pamięta. Nie minęły bowiem trzy lata, gdy podczas jego wędrówki poza mury bezpiecznego schronienia nadszedł sztorm i zatopił miasto. Szkoda, powiedział sobie już wtedy potrafiący trochę mówić Bua. Ostatecznie naprawdę podobało mu się życie na ulicznych walkach, które przecież zawsze wygrywał, na ściganiu się z psami i zdobywaniu jedzenia na różne dziwne sposoby. Nawet wpadanie do karczm jako niedźwiedź bawiło go przez jakiś czas, a przyjaciela miał tam w każdym, kogo sobie wybrał. A więc szkoda.
Ciągle był młody, wkraczał już w burzliwy okres dorastania, ale wyglądał naprawdę coraz dojrzalej. Niewiele czasu po tym, jak jego ulubione miasto zostało zrujnowane przez fale, przez Alaranię przechodziły oddziały wojsk, do innej zupełnie krainy, na które patrzono niechętnie. Bua uznał, że do nich dołączy.
Życie wśród rycerzy nauczyło go kolejnych słów, w większości niecenzuralnych, ale też bycia niejako mężczyzną. Miał przyjaciela, ale ten umarł niedługo na zapalenie przełyku. Miał kobietę w którejś z mijanych wiosek, ale zdradziła go z drwalem. Czego mu brakowało? Miał przecież muskulaturę, brodę odrastającą w dzień po ścięciu, twarz lowelasa i wielką siłę, umiał zapolować na jedzenie, upiec je i ściągnąć ul z drzewa dla zdobycia miodu, a ostatecznie spłodziłby przecież takie dzieci, jakich nie widział świat. Niewiele mu się jednak udawało. Wierzył w siebie tak długo, aż jego garnizon nie wpadł do przełęczy, której nie zaznaczono na mapie. Wtedy uwierzył, że musi być przeklęty.
Rozpoczął wędrówkę po świecie na własną rękę i to tam zdobywał już dalsze doświadczenie, a to zaczęło z czasem dotyczyć niemal wszystkiego. A więc zrozumiał w końcu, kiedy lepiej być niedźwiedziem, a kiedy tylko człowiekiem o dzikiej aparycji, nauczył się walczyć w obu tych postaciach. Pozbierał trochę przeróżnej broni i pojął, że to tą o największych ostrzach najbardziej lubi się posługiwać, byle by narobić szkód, jeśli trzeba. Zdobył trochę ubrań, często ściąganych z trupów (w przesądy i tak nigdy nie wierzył, skoro sam jeden zdawał się być wielkim zwiastunem niepowodzenia). Popoznawał nowych ludzi, z których przynajmniej kilkunastu niedługo potem zginęło w absurdalnych okolicznościach, nauczył się mówić więcej i składniej - ale i tak postanowił zwykle zachowywać milczenie. Więcej zaczęło dziać się w jego głowie i sercu, a mniej na zewnątrz, skoro tylko przyjął ponurą maskę na twarz. Widywał śmierci i narodziny, pożary i powodzie, wiele bardzo niespodziewanych wypadków. Jedna wyrocznia, którą zapytał o swój los, zakrztusiła się świętym owocem i już nie miała szansy niczego mu objawić. Cóż więc miał zrobić? Żył sobie dalej, przemieszczając się z jednego miejsca w drugie, i ciągle przyjmując nowe plany - kończące się oczywiście fiaskiem. Gdy zapragnął nauczyć się jeździć konno, dwa pierwsze konie połamały pod nim nogi, dopiero trzeci dał radę i pozwolił na chociaż częściowe spełnienie marzenia. Stangreci mówili, że konik wytrzymał to chyba tylko ze strachu. Kiedy chciał nauczyć się czytać, wielka biblioteka stanęła w ogniu, po tym, jak uderzył w nią piorun z czystego nieba. Bua został na zawsze wyrzucony z miasta.
Dopiero wtedy wrócił do Alaranii, gdzie wszystko się zaczęło - choć sam nigdy nie miał szansy dowiedzieć się, jak to dokładnie było z jego początkami. Miał parę kobiet, które poleciały na takiego milczącego drania; kiedy dwie go zdradziły a trzecia wpadła pod powóz, przeniósł się na łono natury. Ponad rok walczył z dzikimi zwierzętami w górach, polował, by ponownie samemu nieco zdziczeć i nabrać barbarzyńskiej natury. Sam nie potrafiłby powiedzieć, co pchnęło go do powrotu do ludzi. Może samotność umysłu, który jednak chciałby wiedzieć jak najwięcej, chciałby się śmiać i móc kochać? Może potrzeba założenia takiej rodziny jak ta, którą raz zaobserwował ukryty między roślinnością. Tak czy inaczej, wrócił. Wylazł z lasu jako zwierzę, przez jakiś czas nabrał znowu pokory. Stał się tym, kim jest do dzisiaj: milczącym wielkoludem, obłożonym bronią i ubranym na modłę pradawnych ludów, kudłatym typem, którego jedno spojrzenie mówi „Lepiej ze mną nie zadzieraj, nie zbliżaj się nawet, bo na pewno zachorujesz na coś okropnego”. Stał się jednym z najbardziej nieszczęśliwych, a przy tym spokojnych ludzi na świecie - ale nigdy się nie poddał. Wpadł w rodzaj ponurej znieczulicy, żeby zagłuszyć to gorąco bijące serce w swojej szerokiej piersi, i zaczął znowu udawać, że wcale nie widzi, jak bardzo świat cierpi wszędzie tam, gdzie tylko on postawi stopę (albo i łapę). Sam nie wie, czego szuka - i czy naprawdę musi czegoś szukać. Po prostu sobie żyje, nienawidzi bobrów, a los dalej jest dla niego bezlitosny. Czasem zapisuje się na uliczne walki, żeby trochę zarobić, a czasem sięga w głąb swojej dzikiej natury i poluje na zwierzęta, by cokolwiek zjeść. Stara się nie zbliżać do dzieci i biednych starców, na kobiety nawet nie patrzy, bo się go boją. Gdy podaje swoje imię i ktoś go pyta, czy jest synem piekarza, nawet już nie dopytuje o co chodzi, chociaż nigdy nie widział w tym nic zabawnego. Ciągle się tak naprawdę uczy i jest, oględnie mówiąc, dosyć prostym człowiekiem. Cały Bua.
  • Najnowsze posty napisane przez: Bua
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Data
  • Re: Krew, zioła i dużo pecha
            Czy to w ten sposób dziękowali ludzie? Nie, nie przypominał sobie. Takiego podziękowania doświadczał zdecydowanie po raz pierwszy, ale… cóż, mógłby doświadczać częściej. Na pewno miał już pewność, że dr…
    48 Odpowiedzi
    21854 Odsłony
    Ostatni post 5 lat temu Wyświetl najnowszy post
  • Re: Krew, zioła i dużo pecha
            A więc Alii nic złego się nie stało. W ogóle pojawiało się tutaj dosyć szczególne pytanie, nie aż takie zaraz łatwe dla umysłu otumanionego w sposób podwójny, to jest przez bycie niedźwiedziem i dodatko…
    48 Odpowiedzi
    21854 Odsłony
    Ostatni post 5 lat temu Wyświetl najnowszy post
  • Re: Krew, zioła i dużo pecha
            Och, i po co było w ogóle kogokolwiek czarować - obojgu się to podobało i obojgu musiało być dobrze! Tak przynajmniej myślał sobie Bua, niedźwiedzio zadowolony ze swojego pomysłu tym bardziej, im części…
    48 Odpowiedzi
    21854 Odsłony
    Ostatni post 5 lat temu Wyświetl najnowszy post