Historia
Sven urodził się w rodzinie, która z dziada pradziada zajmowała się prowadzeniem karczmy, a jakże. Rodzice jego byli bardzo obrotni, pracowici i skrupulatnie dbali o dobro rodziny, stąd za czasów dzieciństwa nic mu nie brakowało, a rodzinny interes przeżywał prawdziwy rozkwit. Można nawet powiedzieć, że dopiero pokolenie jego ojca pozwoliło odbić się wszystkim Nersom od dna i ponownie stanąć na nogi, stając się jedną z ważniejszych rodzin w okolicy. Mimo zdobytego całkiem niedawno majątku za dzieciaka Sven miał spokojne, zwyczajne życie. Bawił się z innymi dziećmi, dużo czasu spędzając na dworze, a każdą chwilę, którą poświęcał mu ojciec na naukę czegoś pożytecznego również doceniał. Momentami sam prosił go o chwilę, chcąc nauczyć się czegoś nowego, lub gdy potrzebował pomocy przy majsterkowaniu, którym również zajmował się od samego początku z pasją. Rodzice z wielką starannością zajmowali się nim, gdyż było to ich jedyne dziecko, co w tutejszych sferach może było nieco dziwne, a częściej spotykane w sferach wyższych. W każdym razie nie brakowało mu niczego, a sielanka płynąca z dorastania w spokojnej, niewielkiej mieścince, oraz z zabaw z rówieśnikami była ogromna. Stąd może jako młodzieniec przez długi czas nasz bohater zdawał się mieć w sobie wciąż tę optymistyczną, poztytywną cząstkę dziecka - co zauważało wielu ludzik, których spotkał na swojej drodze i bardzo tę cechę u niego chwalono. Oczywiście z czasem w miarę dorastania młodzieniec poważniał, miał coraz więcej na głowie i większość spraw musiał szybko nauczyć się samodzielnie, bo nauki ojca choć cierpliwe i staranne, były jednorazowe, a sam mentor, jeśli można tak go w tym momencie określić był wymagający i dość surowy, jeśli chodzi o to, jak dobrze Sven przyswajał sobie wiedzę.
Jako młodzieniec od starszych kolegów, których poznał dzięki pasji do wędkowania nauczył się też grać w karty. Nieraz jako młodziak łowił od nich lepiej, dzięki odrobinie szczęścia, wiedzy i umiejętności przekazanych z naukami i kto wie, może genami ojca. W karty z początku młodego i niedoświadczonego Svena ogrywali raz, za razem, ale ten wytrwale i z charakterystycznym dla siebie zacięciem w dążeniu do obranego celu uczył się i uczył, to nowych sztuczek, to drobnych oszustw, aż do czasu, gdy to on zaczął triumfować. Trzeba przyznać, że po czasie i ta nauka okazała mu się wielce przydatna. Choć hazard to rutyna niebezpieczna i niekiedy prowadząca do zguby to młody Ners lubił się w to bawić mimo ostrzeżeń od strony rodziny. Jednak to właśnie tym sposobem, grając w karty i świetnie kłamiąc całkiem niedawno, parę lat temu wszedł w posiadanie swojej magicznej fajki, którą wygrał w karty od zakapturzonego, tajemniczego kupca, wszedłwszy do gry z niemałą stawką i wygrywając na prawdę o włos.
Wróćmy jednak do rodzinnego majątku, zaczynając od najważniejszego. Karczma, jak i cała reszta majątku rodziny zlokalizowana jest między Wodospadem Snów, a Elfidranią. W niewielkiej wiosce, czy mieścince mieszczącej się nieopodal miejsca, w którym wody wodospadu łączą się z nurtem Livaru. Czyli na purpurowym szlaku handlowym. Jednak zdarza się często, że nawet karawany z pobliskich szlaków zmieniają swoją trasę, by zajechać tutaj, wcześniej zasłyszawszy o jakości tutejszego trunku, jadła i gościnności w lokalu, który oficjalnej nazwy nie ma, choć z oczywistych względów przyjęło się nazywać go po prostu "U Svena". Zajazd dla nieobeznanych mógłby wydawać się taki jak każdy inny, podobny do pozostałych. Osoby, które jednak przebywają w takich miejscach i odwiedzają je częściej, niż raz na jakiś czas z pewnością prędko poznają, że jest to przybytek wyjątkowy, zadbany i dobrze zarządzany. Budynek ma kształt litery "L" ułożonej bokiem równolegle do drogi, całość jest wykonana z drewna, przed wejściem są wyznaczone miejsca, w których można zostawić konie, a nawet całe wozy. Śpiewy i grę bardów, oraz niekiedy gości i całą przyjemną i miła atmosferę karczmy słychać, a zatem i czuć już od ulicy. Nawet aromaty posiłków mogę dotrzeć aż tutaj do co lepiej wyostrzonych zmysłów. Wchodząc do środka dostrzec można na prawdę zadbane, schludne wnętrze. Liczne ławy, stoły i krzesła pomieszczą wielu gości, a poukładane są w wielkiej sali, po której środku w kamiennej ładnej obudowie tli się ognisko. Lada jest dość spora, wewnątrz pracuje razem z karczmarzem kilka osób, które obsługują gości, dbają o porządek, oraz kilka kucharek, które mają swoje miejsce pracy dosłownie za ladą. Na podłogach gdzieniegdzie leży skóra jakiegoś upolowanego zwierzęcia, a na ścianach wiszą to wypchane niedźwiedzie łby, to poroża.
Za karczmą znajduje się dworek rodzinny Svena i przyległy do niego drobny warsztacik. Dom skromny, choć spory, służący w sumie głównie do noclegu jemu i członkom rodziny, bo większość czasu spędza zdecydowanie w karczmie. Rodzina ma również niewielkie gospodarsto, kilka zwierząt, parę psów wiernie pilnujących całości posiadłości i karczmy oraz kilka koni. Psy zazwyczaj witają gości już na samym wejściu do karczmy, bo tam również wyczekują od nich oraz karczmarza resztek jedzenia, wiernie i grzecznie witając w zamian przybyłych.
Właściwie co do gości i historii Svena, każdy kolejny przyjazd karawany, grupki gości przybyłych na piwo, czy pospolitej szajki chcącej zrobić nieco zamieszania jest oddzielną kartą w księdze zarówno lokalu, jak i życia mężczyzny, który całe swoje życie poświęcił na dbanie o jego dobre imię. Ludzie przychodzą, odchodzą, karczma przyjmie każdego, a historia toczy się kołem, kołem każdego kolejnego podjeżdżającego wozu. Jeśli ktokolwiek zechciałby być częścią tej historii, może wstąpić do Svena, wiedząc, że z pewnością zostanie należycie przyjęty. Taki bowiem już los karczmarza, który ten z radością przyjął, by każdego ranka budzić się z ciekawością, co przyniesie kolejna karta...