Oglądasz profil – Fringharn

Awatar użytkownika

Ogólne

Godność:
Fringharn zwany również Papierowym Tygrysem
Rasa:
Człowiek
Płeć:
Nieokreślono
Wiek:
18 lat
Wygląda na:
0 lat
Profesje:
Majątek:
Sława:

Aura

To aura niewielkiej jeszcze siły, choć nie szczędzono jej treningów - wyraziście ukształtowana jak na tak młody wiek, żywo i odważnie błyska ostrzami z żelaza. Ich klingi są monobarwne, oszlifowane i dość gładkie, a ruchy szermierza, który dzierży tę broń giętkie, a czasem i ostre. Zapach stali i ziół wzbija się w powietrze, gdy do żelaza dołącza kolor barachitu i suchymi, twardymi listkami opada na ziemię. Pochodzić muszą od rosłego drzewa, lecz mimo twardości kruszą się w jak spopielony papier. Gorycz ogarnia wtedy umysł, jednak tylko dlatego, że kwaśny posmak żalu nie daje o sobie zapomnieć. Ale emanacja podnosi się w końcu i prostuje w pikantnym postanowieniu dalszej służby. Przyozdobiona zostaje szlachetnymi smugami z szafiru i przyobleka się w nie niby w szatę, by dumnie kroczyć przed siebie i pomagać tym, których spotka na swojej drodze.

Informacje o graczu

Nazwa użytkownika:
Fringharn
Grupy:
Płeć gracza:
Mężczyzna

Skontaktuj się z Fringharn

Pola kontaktu widoczne tylko dla zalogowanych użytkowników.

Statystyki użytkownika

Years of membership:
7
Rejestracja:
7 lat temu
Ostatnio aktywny:
4 lat temu
Liczba postów:
3
(0.00% wszystkich postów / średnio dziennie: 0.00)
Najaktywniejszy na forum:
Turmalia
(Posty: 3 / 100.00% wszystkich postów użytkownika)
Najaktywniejszy w temacie:
Shużę pomhocą!
(Posty: 3 / 100.00% wszystkich postów użytkownika)

Połączone profile


Atrybuty

Krzepa:raczej wytrwały, wytrzymały
Zwinność:zręczny, bardzo szybki, precyzyjny
Percepcja:kiepski węch, przytępiony smak, nieznaczny zmysł magiczny
Umysł:pojętny, b. silna wola
Prezencja:godny

Umiejętności

JeździectwoOpanowany
ZielarstwoBiegły
MedycynaBiegły
Walka bronią białą (katana)Biegły
UnikiOpanowany
GimnastykaOpanowany
KaligrafiaOpanowany
MatematykaOpanowany
PływaniePodstawowy
PrzetrwaniePodstawowy

Cechy Specjalne

Papierowe serceSkaza
Fringharn posiada bardzo wrażliwe serce oraz duży poziom empatii, co za tym idzie nie jest w stanie wyrządzić umyślnej krzywdy drugiemu człowiekowi lub zwierzęciu. Kiedy tak się stanie wyznacza sobie i podejmuje pokutę. Kara jest zależna od miejsca w którym się znajduje i okoliczności otaczających go.
Alergia na sierśćWada
Fringharn nie toleruje obecności zwierząt w swoim bliskim otoczeniu. Gdy jednak już tak się stanie że się spotkają, bohater dostaje alergii która objawia się: kichaniem, łzawieniem oczu, wysypką i świądem.
Nietolerancja alkoholuWada
Bohater nie toleruje żadnej dawki alkoholu, każda próba spożycia kończy się powrotem alkoholu do świata pijących, niekoniecznie w formie w jakiej został przyjęty.
Choroba morskaWada
Każda podróż statkiem Fringharna wygląda tak samo, zawsze jest przewieszony przez balustradę okrętu i dzieli się wcześniejszymi posiłkami z morskimi organizmami.
Czarodziejski spadekDar
Jego matka była czarodziejką, więc dar ten jest zapewne jej spuścizną. Sprawia on że postać podczas snu w okresie pełni księżyca może zobaczyć urywki zdarzeń które będą miały miejsce w przyszłości.

Magia:

Nowicjusz

Przedmioty Magiczne

Katana zakonu DoriatuZaklęty
W formie pierwotnej jest to katana wykonana z drewna którą pokrywają dwa rodzaje run. Jedne znajdują się na rękojeści, a drugie na ostrzu. W formie pierwotnej jest trochę cięższa od innych drewnianych broni. Magia zawarta w mieczu nie pozwala na uszkodzenie go. Po wypowiedzeniu formuły przemiany, przedmiot sprawdza intencje władającego nim, jeżeli w szermierz ma dobre zamiary miecz zmienia się w metalowy. Po przemianie jest on o wiele lżejszy i ostrzejszy od jego metalowych odpowiedników. Nie traci wówczas run, lecz co dziwne po przemianie można dostrzec że znaki na ostrzu zmieniły się. Miecz wraca do pierwotnej formy po utracie z kontaktu z używającym. Kiedy ktoś posiada złe intencje miecz nie zmienia się, lecz wręcz przeciwnie pozostaje w pierwotnej formie, a jego ciężar zwiększa się tak drastycznie, że zwykli ludzie nie są w stanie go utrzymać. W takim stanie ludzie silni mogą wyprowadzić co najwyżej parę ciosów, natomiast ludzie o stalowych mięśniach są w stanie walczyć nim co najwyżej parę minut.

Charakter

Kim jest Fringharn? To pytanie, na które on sam chciałby znać odpowiedź. Uważa się za człowieka… jeżeli myślisz że jest to głupie, to po prostu znacie inne definicje tego słowa. Według Fringharna człowiek powinien być przede wszystkim empatyczny, ponieważ w jego mniemaniu to odróżnia jego rasę od zwierząt. Powinien być niezłomny, nieustępliwy, odważny, zdecydowany i konsekwentny w swoich działaniach. Taki według niego jest człowiek i taką oto personą stara się być nasz bohater. Niestety na własnym przykładzie wie, że na tym świecie nie ma osób idealnych, dlatego żeby zaakceptował kogoś jako swojego towarzysza musi poznać jego wartość. Jak ocenia wartość kogoś innego? To proste, robi to w myśl jednego ze swoich przemyśleń „Wartość człowieka określają jego uczynki”. Wracając do tego jaki jest Fringharn, tak jak każdy posiada on również swoje wady. Ciekawość, niecierpliwość, zarozumiałość czy przesadny upór, często pakują go w różnego rodzaju kłopoty. Przy podejmowaniu decyzji kieruje się sercem, to też bywają momenty kiedy łamie prawo, którego zazwyczaj przestrzega. Na co dzień jest beztroskim marzycielem, nie boi się wygłaszać swoich opinii publicznie, nie gardzi innymi ludźmi ani ich pomocą. Stara się pomagać każdemu, niezależnie od wieku czy płci. Jeżeli jest coś co kocha to niewątpliwie jest to natura.

Wygląd

Jak wygląda przeciętny strażnik zakonu Doriatu? Z reguły jest to wysoki, postawny mężczyzna zakuty w zbroję płytową. Tyle że nasz bohater nie jest przeciętny i sam ustala reguły. Dlatego też jego wygląd odstaje od norm zakonu. Fringharn jest chudym, wysokim chłopakiem liczącym aż 178 cm wzrostu przy wadze 60 kg. W tłumie ciężko nie zauważyć go przez jego patykowatą posturę oraz znak rozpoznawalny czyli białe włosy. Posiada oczy koloru niebieskiego, gruszkowaty nos i przeważnie uśmiechnięte usta. Na co dzień jego wyraz twarzy jest beztroski, zamyślony wzrok, szczery uśmiech i lekki sposób poruszania się. Zmienia się to podczas walki, jego wzrok staje się wtedy zdeterminowany i skupiony, usta zaciśnięte a sam sposób poruszania się jest równie lekki jak i dynamiczny. Zazwyczaj nosi na sobie biały płaszcz pod którym znajduje się tunika tego samego koloru. Czarne skórzane spodnie dobrze komponują się z butami wykonanymi z tego samego materiału. Na jego głowie pod białymi włosami, które są średniej długości da się dostrzec białą opaskę na głowę. Przy jego boku zawsze znajduje się katana zakonu Doriatu, w formie drewnianej. Jako że nasz bohater nie przywiązuje dużej wagi do dóbr materialnych nie posiada nic, oprócz swojego miecza oraz hubki i krzesiwa.

Historia

Przeglądasz właśnie kartotekę Fringharna zwanego papierowym tygrysem. Wiele dokumentów uległo spaleniu i zniszczeniu, jednak znajdujesz takie, z których da się coś odczytać. Fortuna cię kocha, są to dokumenty oraz zapiski papierowego tygrysa dotyczące jego najważniejszych wydarzeń z życia.  


Raport starszego strażnika Ravidalda spod znaku borsuka, zwanego bystrym okiem – okres zimowy 755 rok.


Była wtedy burzowa noc, panowała ulewa. Siedziałem wówczas w wieży strażniczej, pełniłem wartę. To miało być kolejne zwyczajne zmarnowanie czasu. Miało być, jednak los chciał inaczej. Obserwując okolicę zobaczyłem niecodzienny widok. Drogą która wyłaniała się z lasu pędził na koniu samotny jeździec, ubrany w stary brązowy płaszcz który powiewał na wietrze. Jedną ręką trzymał uzdę, na drugiej zaś coś małego zawiniętego w brązowe płótno. Cały czas pośpieszał konia zachowywał się jakby przed czymś uciekał. Zerwałem się z zydla i podbiegłem do okna. Gdy jeździec podjechał bliżej przez niebo przedarła się błyskawica, w której świetle zobaczyłem jego, a raczej jej twarz. Była to twarz cała blada, niczym kreda . Na jej policzki opadały czarne loki, a wąskie czerwone usta były zaciśnięte, zielone błyszczące oczy miała zwężone. Na jej twarzy widać było determinacje. Światło zniknęło, a wraz z nim po raz kolejny zapanowała ciemność. Nie spuszczałem kobiety z oczu, miałem nadzieję że niebawem znów będę mógł na nią spojrzeć a w zasadzie w to co miała na ręku. Nie musiałem czekać długo, znów za oknem panowała jasność , szybko spojrzałem na rękę kobiety. Miała na nim dziecko. Jej kierunek jazdy, determinacja i pora o której przybyła świadczyły tylko o jednym. Była zmuszona oddać dziecko pod naszą opieką. Nie wiedziałem dlaczego, nie czekając na nic złapałem za swój młot i zbiegłem schodami w dół. Zawołałem Argnisa spod znaku niedźwiedzia i nakazałem otworzyć bramy nowicjuszom. Gdy tylko się wrota się uchyliły wybiegłem wraz z kompanem na spotkanie kobiecie. Powiedziała żebyśmy zabrali jej dziecko pod opiekę, a konia wzięli jako zapłatę za wychowanie. Poleciłem zabrać Argnisowi dziecko i konia. Sam zaś postanowiłem zadać pytania jakie przewiduje regulamin. No więc rzekłem „Imię jego waćpanno podaj”, ona odpowiedziała że chłopak nazywa się Fringharn. Zapytałem o powód na co ona powiedziała że dziecko z nią nie będzie bezpieczne, a jeżeli jej nie wierzę to powód zaraz sam się zjawi. Gdy odpowiadała narysowała okrąg, a w nim różne znaki. Podejrzewałem że to jakieś zaklęcie, nie myliłem się powiedziała że to zaklęcie teleportacyjne i potrzebuje trochę czasu żeby się przenieść. Nie wiedziałem o co chodzi dopóki nie zobaczyłem 4 jeźdźców w czarnych płaszczach. To straszne jak daleko sięga zacofanie ludzi, nadal nie rozumiem dlaczego uznają że nasza magia, magia zakonu Doriatu pochodzi od ich Boga, a magiczne zdolności którymi posługują się zwykli ludzie jak wieśniacy pochodzą od szatana. Na szczęście ja wiedziałem że magia jest równa, a skoro dama w opresji prosiła o pomoc to i młot chętny do walki. Więc czekałem. Gdy podjechali dostatecznie blisko powiedziałem im żeby zawrócili bo kobiety nie tkną. Ich odpowiedź była jednoznaczna wyciągnęli miecze. Na moje szczęście gdy zbliżali się gdzieś blisko uderzyła błyskawica, przez co konie stanęły dęba, zrzuciły jeźdźców i uciekły. Gdy pierwszy przeciwnik podszedł nie czekałem aż wykona atak, zamachnąłem się swoim lekkim drewnianym młotem wyszeptałem sentencje zmiany, poczułem lekkie drgnięcie w klatce piersiowej, to znak że młot sprawdzał moje intencje. Były słuszne ponieważ w trakcie uderzenia czułem jak jego ciężar się zmienia, jak drewno zmienia się w stal, stal lekką, gładką, magiczną oraz twardą i niebezpieczną dla nadciągającego przeciwnika. Próbował sparować cios, lecz impet uderzenia złamał jego miecz na dwie części i uderzył w klatkę piersiową odrzucając go na około 5 metrów. Słychać było dźwięk uderzanego metalu. Jego stalowy napierśnik ochronił go przed utratą życia, lecz nie przed utratą przytomności. Pozostali trzej widząc to rzucili się kupą na mnie. Przygotowałem się do wymiecenia ich, lecz gdy nacierali odgrodziła ich ode mnie ściana ognia. To strażnik Argnis pomógł mi. Widząc że nie mają szans zabrali towarzyszy i uciekli odgrażając się. Po incydencie chcieliśmy zatrzymać kobietę u nas, lecz ta zdążyła się teleportować. Takie to zdarzenia miały miejsce tej pamiętnej nocy, a mówię to ja Ravidald spod znaku borsuka zwany bystrym okiem. Potwierdzą to nowicjusze Henrick i Lunny którzy mieli wtedy w opiece bramę oraz sam brat Argnis spod znaku niedźwiedzia. Klnę się na honor i znak zakonny żem nie skłamał w ani jednej informacji tutaj podanej. Jeżeli jest inaczej niechaj mój młot złamie się i stanie w ogniu przy kolejnej próbie przemiany.

Ravidald Thorks


Sprawozdanie Argnisa spod znaku niedźwiedzia, z testów kwalifikujących i przyjęcia nowicjuszy na służbę. Okres wiosenny 760 rok.


W obecnym roku wraz z strażnikiem Ravidaldem dostąpiliśmy zaszczytu przeprowadzenia testów i podjęcia opieki nad grupą przez pierwszy rok. Do testów przystąpiło 48 uczestników. Wiek każdego z nich wynosił siedem wiosen, wyłamał się tylko jeden dobrze nam znany Fringharn, nasz wychowanek który postanowił podejść do testu mając wiosen sześć. Jest to najmłodszy uczestnik testów od trzydziestu lat. Ciekaw wielce byłem jak wykorzysta swoją szansę. Posiadał wielką odwagę zjawiając się tam, ponieważ jak wiemy każdy otrzymuje tylko jedną szansę aby przejść testy. W tym roku przeznaczenie wybrało testy na wytrzymałość, szybkość, inteligencję oraz odwagę. Muszę przyznać że wraz z Bystrym okiem mieliśmy nie mały problem ułożyć egzaminy w regulaminowym czasie jaki jest jeden dzień. Ciągły nadzór nam w tym nie pomagał. Lecz podołaliśmy temu wyzwaniu. Wczesny rankiem w dniu równonocy wiosennej na placu przed murami głównej siedziby klasztoru w rzędzie czekali ochotnicy. Objaśniliśmy im zasady panujące na egzaminach. Tradycyjnie dostali godzinę na integrację. W niecałe 5 minut uformowały się różnoosobowe grupy, niemal każdy był w jakiejś oprócz Fringharna. Jak to bywa, każda klasa społeczna trzymała się swoich. Najmniejszą z nich była trzyosobowa grupa bezdomnych ze slumsów. I tak też zabrałem ich do pierwszego testu. Badał on szybkość. Polegał na pokonaniu toru przeszkód w jak najkrótszym czasie. Trasa przebiegała przez las. W biegu uczestniczyły po cztery osoby. Egzamin przebiegał jak zawsze każdy gnał nie bacząc na nic, a upadki innych dawały każdemu satysfakcje że zyskuje przewagę. Na wyróżnienie zasługuje ostatni bieg w której uczestniczyła grupa z slumsów i Fringharn. Na początku najmłodszy wysunął się na prowadzenie, lecz potknął się przy zbiegu z jaru i zaczął turlać się w dół. Myślałem że nie ukończy wyścigu w czasie lecz jeden z grupy zatrzymał się, złapał za tunikę i pomógł wstać. Od tamtej pory wszyscy uczestniczy zaczęli sobie pomagać. Pomoc ta była widoczna również w innych testach. Następne były testy na wytrzymałości które polegały na utrzymaniu się w zwisie na drążku przez czas trzech klepsydr. Ten test niewielu zaliczyło, tu grupa ze slumsów również się wywołała zaskoczenie, ponieważ nikt przedtem nie wpadł na pomysł aby siłę ramion zastąpić siłą nóg. Na ten pomysł wpadł nasz wychowanek. I tak wisieli wszyscy głową w dół przez cały czas. Test na inteligencję z kolei polegał na przeprowadzenie kolegi z zawiązanymi oczami przez tor przeszkód. Prowadzący i prowadzony zbierali punkty na jeden rachunek, ponieważ gdy jedni doprowadzili kompanów rolę się odwracały a ja sam zmieniałem położenie przeszkód za pomocą magii. Grupa Fringharna wypadła nie najgorzej, rozumieli się dobrze a ich komendy były dobrze sformułowane. No i pozostał test odwagi, mieli wybrać drewnianą broń jaką noszą strażnicy, oczywiście nie posiadała run. Następnie mieli wejść do pobliskiej jaskini i przynieść flagę z herbem zakonu Doriatu. Cały urok tego egzaminu polegał na tym że flagi tej pilnował strażnik Ideloki spod znaku jaskółki. Zmieniał się on w najstraszniejsze stwory jakie znał i udawał je bardzo dobrze, miał polecenie wchodzić nawet w konfrontacje z uczestnikami, oczywiście miała mieć na celu wierne odwzorowanie istoty w którą się wcielił Ideoloki. Tak naprawdę jego rola ograniczała się do defensywy. I tak uciekała jedna grupa za drugą, z różnymi okrzykami. Jedni opowiadali o ogromnej ośmiornicy inni o gryfie wielkim jak góra a jeszcze inni o Behemocie. Na jedenaście grup flagę przyniosły tylko cztery. Z ich relacji innym uczestnikom wynikało że wykiwali strażnika i ukradli flagę. Ostatnia była grupa Fringharna. Gdy wybrali drewnianą broń, ruszyli do jaskini. W drodze dało się słyszeć naszego podopiecznego jak powiedział Johnowi że jego zadaniem jest zabranie flagi, a pozostałych dwóch czyli Sonenwinda i Persihela prosił o pomoc w ataku. Głosy ucichły. Chwilę później echem jaskini poniósł się okrzyk „Kupą na niego”, a później słychać było ryczenie smoka, i krzyki chłopców. Nie były to okrzyki przerażenia lecz heroizmu. Wszyscy czekali, z jaskini ciągle wydobywały się hałasy, w pewnym momencie nawet trochę pojaśniało we wnętrzu. Krzyki ustały. Z jaskini wyszli chłopcy z flagą. Wszyscy się zbiegli i zaczęli wypytywać o to co się stało. Nie chciałem słuchać bo wiedziałem że mogą naciągać prawdę, więc zapytałem później strażnika Ideolakiego. Okazało się że grupa Fringharna jako jedyna rzuciła się do otwartej walki, a rozbłysk w jaskini wywołał ogień którym otoczył flagę, bo jak uznał walka mu się podobała i nie chciał szybko kończyć. Po testach ogłosiłem wyniki, zdało pięć grup co daje nam dwudziestu nowicjuszy. Tego samego dnia odbyła się przysięga. Wszyscy stali w rzędzie, w którym widniały twarze dumnych młodzieńców, jednak najdumniejszymi z nich była grupa Fringharna ponieważ ludzie z slumsów rzadko kiedy przechodzili testy. Po ceremonii zapytałem dlaczego rzucili się tam w jaskini na smoka na co odpowiedzieli mi że każdy ze zdających wiedział jeszcze przed wejściem do jaskini, że jest to przemieniony strażnik, lecz większości z nich brakło odwagi. Zapytałem dlaczego oni mieli odwagę zaatakować, na co oni mi odpowiedzieli że klasztor to ich jedyna szansa na zmianę życia, że życie w slumsach jest ciężkie że musieli robić złe rzeczy tylko po to żeby przeżyć, musieli je robić wbrew sobie bo wola przeżycia była silniejsza niż ich sumienie, oni natomiast chcieli żyć w zgodzie ze sobą, wolni, niedręczeni wyrzutami sumienia. Dlatego sobie też pomagali bo wiedzieli że sami nie dadzą rady. Fringharn natomiast mi odpowiedział że opowiadali mu o swoich ciężkich przeżyciach po pierwszym teście, że był w szoku gdy dowiedział się że dzieci muszą kraść żeby nie być głodne i od tamtej pory postanowił im pomóc jak tylko umiał. Opis zapisany zgodnie z wydarzeniami jakie miały miejsce, a potwierdzi to strażnik Ravidald który wraz ze mną był wyznaczony do przeprowadzenia egzaminu.


Argnis Bever


Następny w kolejności jest wpis z pamiętnika Fringharna. Już na pierwszy rzut oka widać że coś jest nie tak, piękne i estetyczne litery układają się w słowa których większość dzieciaków nie może znać, sama forma listu jest bardzo dojrzała zbyt dojrzała jak na pamiętnik dzieciaka. To daje do myślenia, widać że pamiętnik został spisany co najmniej 8 lat później. Lecz dlaczego mimo takiego upływu czasu pisał o zdarzeniach w czasie teraźniejszym? To zapewne wie sam bohater i myślę że nikt więcej.

Fragment z pamiętnika Fringharna.


Od ukończenia testów minął już rok, wraz z chłopakami nadal nie możemy uwierzyć że nam się udało. Rozumiemy się coraz lepiej, powoli się do nich przywiązałem, lecz nie wiem czy tego nie pożałuję, pierwszy rok nauki jest za nami. Teraz każdy potrafi czytać i pisać chociaż w najmniejszym stopniu. Każdy zna podstawowe zasady panujące w zakonie. Najważniejsza z nich to żyć w zgodzie z naturą. Nadszedł czas wyboru naszej profesji, nie jest to łatwa decyzja tym bardziej że żaden z nas nie posiada rodziny która by nami pokierowała. Ja swojej nie znam, John od swojej uciekł, Sonenwind posiadał tylko matkę która zamarła pół roku temu, a Persihel był wychowywany przez jakąś starą jędzę która wykorzystywała go jak niewolnika. Tych troje łączyło to że ich los nie obchodził nikogo prócz ich samych. Wracając do tematu ja wybrałem znachorstwo, chciałbym ratować ludziom życie, chciałbym dotrzeć do ludzi takich jak moi przyjaciele i im pomóc. Ten wybór zaważy na tym do której z pomniejszej siedziby klasztoru się udamy. Cóż jutro wszystko będzie wiadomo, na dziś kończę mój opis ponieważ jestem zmęczony pracą którą musiałem wykonać w ramach za utrzymanie jakie daje mi klasztor. Szkoda że nie mam rodziców którzy mogli by mi to opłacić pieniędzmi jak w większości przypadkach.

Cóż dzisiaj dokonał się podział. Dzisiejszy dzień jest dniem dla mnie szczęśliwym ponieważ dowiedziałem się że cała nasza czwórka udaje się do tego samego oddziału klasztoru. Moim głównym kierunkiem będzie znachorstwo, Persihel wybrał zielarstwo, Sonenwind wybrał kowalstwo a John cóż on ostatnim czasem jakoś dziwnie się zachowywał, powiedział nam w tajemnicy że strażnik Argnis zabrał go na dodatkowe testy których wyniki dostał dziś . Obawiał się że nie są pewni co do jego obecności tutaj, jednak pomylił się testy wykazały że posiada zdolności magiczne które strażnik Argnis wyczuł. Tak więc John będzie studiował magię. Jutro ruszamy w drogę do siedziby w Indersogen. Będzie mi brakowało tutejszych strażników których znam od zawsze, odkąd tylko sięgam pamięcią zawsze byli przy mnie. Dziś się z nimi pożegnam, nie będzie to łatwe ale pociesza mnie fakt że w przerwach w nauce będę mógł tu wrócić.


A więc jesteśmy na miejscu. Pierwszy raz na oczy widzę tak wielki teren jak ten klasztor. Klasztor w Grosterberd był o wiele, wiele mniejszy. Widząc ogrom terenu jaki zajmuje jestem pod tak wielkim wrażeniem że nie mogę sobie wyobrazić jak duża jest siedziba główna znajdująca się w Doriacie. Cóż poznałem już mojego opiekuna nazywa się Stergen Grund. Jest ponoć jednym z najbardziej wymagających strażników, ale ja się nie boję, jestem tu by udowodnić że na egzaminach nie przepuszczono mnie za robienie pięknej miny jak się powszechnie uważa. Tego samego dnia musieliśmy wybrać drewnianą broń z której przejdziemy szkolenie w posługiwaniu się nią i która będzie lub byłaby odpowiednikiem naszej broni po ukończeniu terminu nowicjusza i zastaniu strażnikiem. Przymusu nie ma, wielu tu przybywa tylko po wiedzę bo klasztor cieszy się dobrą opinią wśród wszystkich miast. Na wyborze broni spędziliśmy mnóstwo czasu, ja wybrałem dziwny miecz który nazywa się katana, strażnik Stergen powiedział że nikt dawno nie wybrał tej broni. Trochę dziwnie to wygląda jest lżejsza od normalnego miecza i bardziej poręczna. Persihel wybrał tradycyjny miecz jednoręczny dodatkowo dano mu tarczę również drewnianą, Sonenwind wybrał duży młot dwuręczny a John… z nim sprawa się miała inaczej. On mógł wybrać jeden z rodzajów broni obuchowej, wybrał kostur. Musiał również wybrać jedną z arkan magii, wybrał arkanę Struktury. Od jutra zaczynamy naukę, już nie mogę się doczekać momentu kiedy bliżej poznam strażnika Stergena.


Dzisiejszy dzień nie należał do najlepszych. Pierwsze zajęcia z moim opiekunem dały mi do zrozumienia że nie będzie to osoba którą będę lubił, ten stary pryk nie ma za grosz poczucia humoru, jest upierdliwy i o wszystko się czepia. Mimo że wygląda staro to wciąż ma silne uderzenie. Jest też zręczny i szybki jak diabli, czy on na pewno jest człowiekiem? Nie znam odpowiedzi na to pytanie ale w życiu nie widziałem kogoś kto tak się rusza i to w tym wieku. Cóż nie lubię go, ale muszę przyznać że jestem pod wrażeniem jakie robią jego umiejętności. Nie wiedzieć czemu nazywa mnie smarkiem, kiedy mówię że mam na imię Fringharn dostaje przez głowę. A żeby na łeb tego pryka cegła w drewnianym budynku spadła.
Następny do przeczytania jest również fragment z pamiętnika Fringharna lecz widać że musiał to pisać o wiele później niż poprzednie części, wskazuje na to pismo o wiele bardziej ładniejsze od poprzednich zapisek.

A więc już dziś dotarłem do Doriatu, wciąż zastanawiam się jak wytrzymałem z tym starym prykiem te 11 wiosen. Z każdym dniem moja niechęć do niego rosła, całe szczęście nie tylko niechęć. Rosły także moje umiejętności, wiedza i mimo wszystko szacunek. Mimo tego że był irytujący, surowy, upierdliwy, wymagający, szyderczy i bez poczucia humoru, zasługuję on na szacunek za to co robi. Bądź co bądź jest jednym z najzdolniejszych znachorów w tych okolicach, uratował wiele istnień. Będę miał niełatwe zadanie żeby mu dorównać. Złożyłem przysięgę wierności klasztorowi, otrzymałem runiczną broń, złożyłem przysięgę profesji. Przysiągłem ratować życie, działać na pożytek dobra ludzkiego i natury. Przysięgałem chronić słabszych i bezbronnych. Przysiągłem wielu rzeczy których później mogę pożałować, ale mimo każda obietnica była w zgodzie ze mną i moim sumieniem. Wraz ze mną przysięgali również moi przyjaciele. Po przysiędze oddelegowano nas na służbę do klasztoru w Grosterberd. Znów możemy tam wrócić, nie jako nowicjusze lecz teraz jako pełnoprawni strażnicy. Otrzymaliśmy znaki. Były nimi wisiorki ze srebrnymi wizerunkami zwierząt. O tym jakie zwierzę dostaliśmy decydowali nasi podopieczni, którzy byli naszymi opiekunami w czasie naszych nauk. Otrzymałem tygrysa, nie wiedziałem dlaczego ale widziałem że jeżeli stał za tym Stergen to musiało być coś na rzeczy.


Raport strażnika Ravidalda z zastępstwa w straży miejskiej pobliskiego miasta Drengin.

Jak wiemy wraz z strażnikiem Fringharnem spod znaku tygrysa podjęliśmy się zastępstwa w straży miejskiej dwóch strażników którzy zachorowali i nie byli w stanie wykonywać służby. Komendant straży miejskiej polecił nam patrol ulic. Przebiegał spokojnie dopóki nie weszliśmy w biedniejszą część miasta. Zaczęło się ściemniać, przechadzając się zobaczyliśmy troje mężczyzn stojących w półkolu w ciemnej uliczce. Otaczali jednego mężczyznę, postanowiliśmy interweniować. Gdy byliśmy dostatecznie blisko, zorientowali się i rzucili na nas. Rozpoczęła się walka. Fringharn walczył z dwoma przeciwnikami, ja z jednym a przynajmniej tak mi się wydawało. Fring dawał sobie radę, szybko się z nimi rozprawił, na moje szczęście. Gdy walczyłem ze swoim przeciwnikiem, ktoś zaszedł mnie od tyłu i uderzył pałką w głowę. Pociemniało mi w oczach i upadłem, gdy odzyskałem świadomość. Widziałem leżącego obok mnie zabitego napastnika, jednego nie przytomnego i klęczącego obok Fringharna, który zaczął płakać. Okazało się że jednego powalił, a drugi który zaszedł mnie od tyłu chciał mnie wykończyć. Fring mnie uratował, wyszeptując formułę zmiany sparował uderzenie i wyprowadził kontrę. Napastnik próbował sparować cios, jednak niezbyt dobrze trzymał pałkę przez co miecz ciął go paskudnie przez tors. Rana okazała się śmiertelna. Po powrocie Fringharn leżał cały dzień twarzą do dołu w kapliczce Pana i płakał. Nie jadł, nie pił, po prostu leżał. O czym myślał tego nie wiem. Wiem że jestem mu wdzięczny za to że uratował mi życie. Był waleczny jak tygrys, stary Stergen wiedział jakie zwierzę mu wybrać. Niestety nie wiedział pewnie że serce ma z papieru. Biedny jest nasz brat Fringharn, nasz papierowy tygrys.


Zlecenie zadania eksploracji starej jaskini i jej przebieg.


Zleca się strażnikowi Fringharnowi eksplorację starej jaskini w lesie Vilagon. Znajduję się ona na południowym wschodzie lasu. Krążą wieści że ostatnio przepadło tam kilkoro ludzi bez wieści, zaleca się zbadać jaskinię i zdać sprawę.


Jaskinia okazała się pułapką, zawaliła się, z przykrością oznajmia się że brat Fringharn uznany został za zmarłego, ponieważ nikt nie mógł przeżyć tak strasznego zajścia.


Tu kończą się zapiski z klasztoru Doriatu na temat Fringharna spod znaku tygrysa. Oczywiście nasz bohater wciąż żyje i jest w drodze do Alaranii, o tym jak się dowiedział o tym kontynencie i jak tam się dostanie, można przeczytać poniżej.


Zlecono mi eksplorację starej jaskini. Podobno zaginęło tam parę osób. Liczyłem na jakiegoś stwora który tam ostał, jednak się myliłem. Wszedłem tam z pochodnią, jaskinia wyglądała na naturalną lecz nosiła znamiona ludzkiej ingerencji. Miała jeden korytarz był długi bardzo długi. Na jego końcu znajdowała się duże pomieszczenie w kształcie koła. Na ścianach były wyryte jakieś znaki, mnóstwo znaków. Kamienie na podłodze przybierały jakieś dziwne kształty, wszystko wydawało się połączone. Na środku stały dwa głazy, zbliżyłem się do nich. Na jednym widniało słowo Alarania i jakaś mapa, bardzo mała, zaznaczony był tam tylko jeden obszar, lecz nie podpisany. Na drugim były wypisane dwa zdania. Przeczytałem je cicho pod nosem, bo były zapisane w bardzo skomplikowany sposób. Niespodziewanie w całej jaskini zaczęło bić światło. Zajaśniały zarówno znaki na ścianie jaki i na podłodze. Chwilę po tym jaskinia zaczęła się trząść, z góry leciały kamienie i większe głazy. Przede mną pojawił się owal światła. Widziałem że popełniłem błąd, wiedziałem że nie ma ucieczki. Aby zachować życie musiałem iść w to światło. Szedłem bo chciałem żyć, szedłem bo coś mi kazało, szedłem bo czułem że tak trzeba. Światło mnie ogarnęło, nie czułem nic. W głowie miałem pustkę a w tej pustce było jedno słowo „Alarania”.
  • Najnowsze posty napisane przez: Fringharn
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Data
  • Re: Shużę pomhocą!
             Cały czas obserwował uważnie grupę nieznajomych, a zwłaszcza stworzenia których nigdy wcześniej nie widział na oczy. Nie znał ich zwyczajów, więc nie mógł przewidzieć ich zachowania. W stanie w którym …
    7 Odpowiedzi
    4159 Odsłony
    Ostatni post 4 lat temu Wyświetl najnowszy post
  • Re: Shużę pomhocą!
             Po upadku i stracie przytomności można powiedzieć, że dotychczasowa sytuacja się odwróciła. Jeszcze parę chwil temu (może minut, tego nie był wstanie stwierdzić) znajdował się w portalu, gdzieś pomiędz…
    7 Odpowiedzi
    4159 Odsłony
    Ostatni post 4 lat temu Wyświetl najnowszy post
  • Re: Shużę pomhocą!
             Widok jaki roztaczał się w jaskini był zjawiskowy. Białe, lśniące znaki, które pokrywały całe pomieszczenie emanowały białym światłem, przez co można było odnieść wrażenie, że znajduje się pośród archa…
    7 Odpowiedzi
    4159 Odsłony
    Ostatni post 4 lat temu Wyświetl najnowszy post