Oglądasz profil – Ignis

Awatar użytkownika

Ogólne

Godność:
Kiedyś nazywała się Sorsasta Urirel, ale porzuciła tę tożsamość. Obecnie każe nazywać się Ignis
Rasa:
Przemieniona z czarodziejki
Płeć:
Nieokreślono
Wiek:
0 lat
Wygląda na:
0 lat
Profesje:
Majątek:
Sława:

Aura

Emanacja o sile dość znacząco wykraczającej ponad przeciętną jest wyraźnie wyczuwalna nawet przez niezbyt wyczulone zmysły magiczne. Zdaje się bić od niej żywym srebrem, na którym jak wyrysowane za pomocą jednej kreski widnieją miedziane wzory na kształt płomieni zajmujących spód. Aura jest całkowicie bezdźwięczna, co może zmylić niezbyt doświadczonych czytelników. Zapach świec roznosi się wokół, jednak nie na długo, wydaje się, jakby żywy ogień spalił je w ułamku sekund, a zapach, który po nich pozostał jest Tobie nieznany. Ostrożnie zbliżając się chcesz dotknąć aury, jest gładka i trochę miękka. Posiada ostre krawędzie u spody, przy miedzianych rysach, ale poza tym jest giętka. Nad całością mieni się silnie ametystowo-obsydianowa poświata, która widocznie stara się ochłodzić całość, jednak ciężko ochłonąć, gdy chcesz przeczytać tę emanację do samego końca, w smaku jest zdecydowanie pikantna, można powiedzieć po prostu – ogień w gębie.

Informacje o graczu

Nazwa użytkownika:
Ignis
Grupy:
Płeć gracza:
Kobieta

Skontaktuj się z Ignis

Pola kontaktu widoczne tylko dla zalogowanych użytkowników.

Statystyki użytkownika

Years of membership:
7
Rejestracja:
7 lat temu
Ostatnio aktywny:
7 lat temu
Liczba postów:
24
(0.03% wszystkich postów / średnio dziennie: 0.01)
Najaktywniejszy na forum:
Adrion
(Posty: 21 / 87.50% wszystkich postów użytkownika)
Najaktywniejszy w temacie:
[Miasto] Ogień i woda
(Posty: 21 / 87.50% wszystkich postów użytkownika)

Połączone profile


Atrybuty

Krzepa:słaby, niezbyt wytrwały, wrażliwy
Zwinność:zręczny, szybki, dokładny
Percepcja:dobry wzrok, dobry słuch, wyostrzony węch, wyostrzony smak, wyostrzone czucie, wyczulony na magię
Umysł:pojętny, ineligentny, silna wola
Prezencja:piękny, arytokratyczny

Umiejętności

Ars armandiMistrz
Ignis nie była zwykłą służebnicą ponadprzeciętna uroda połączona z rzadko spotykanym pochodzeniem zyskały jej wyższą pozycję, niż innym kobietom sprzedawanym na targu niewolników. Jej kolejni właściciele nie dopuszczali do niej wielu innych sług, a ona sama zajmowała się innymi pracami, które nie były tak wyczerpujące. Jednym z jej obowiązków było zaspokajanie żądz właścicieli, którzy w większości chętnie korzystali z jej ciała. Pradawna mimo własnej woli, nabrała wprawy w odgadywaniu tego, czego od niej oczekiwano, dzięki czemu skracała chwile upokorzenia do minimum.
EtykietaMistrz
Przebywając w towarzystwie możnych - nawet jeśli była traktowana jako przedmiot - musiała umieć się odpowiednio zachować. Dlatego też poznała zwyczaje różnych kultur na różnych poziomach społecznych - czasem kupił ją jakiś nowobogacki kupiec, któremu nadal wystawała słoma z butów, a on sam swoim okrzesaniem nie dorównywał świni, a czasem trafiała na wielkie dwory, gdzie traktowano ją lepiej, niż niejedną szlachciankę. Ona zaś zapamiętywała wszystkie zasady, skomplikowane hierarchie oraz subtelne relacje między rodami, a teraz w tej kwestii rzadko która osoba byłaby w stanie jej dorównać.
GotowanieMistrz
Wymagano od niej aby potrawy wychodzące spod jej rąk były najwyższej jakości - często właściciele korzystali tylko z jej usług w tej kwestii, jako że gotowane przez nią posiłki byłyby w stanie zadowolić podniebienia nawet największych koneserów. Lubiła momenty, gdy była w kuchni - często mogła wydawać innym polecenia, więc sama zajmowała się wtedy tylko najważniejszymi etapami przygotowywania jedzenia. W dodatku, dzięki temu sama często mogła skosztować czegoś wykwintniejszego niż normalnie podawana jej strawa - która, mimo że lepsza niż w przypadku pozostałych niewolników, nie była niczym smakowitym.
PoliglotyzmMistrz
Życie (a raczej handlarze niewolników) rzucało ją do dziesiątek różnych miast, miasteczek i wsi. Często leżały w różnych krajach - czasem w centralnej części kontynentu, a kiedy indziej w okolicach dalekich, egotycznych wybrzeż, o których istnieniu wiedzieli tylko najbardziej odważni podróżnicy i handlarze. I żeby móc dobrze służyć swoim włodarzom, sprzedający ją kupcy zawsze dawali jej lekcje lokalnego języka. Po wszystkich tych latach, uwolnieniu siebie z niewoli fizycznej oraz strzępów swojej pamięci z magicznego kryształu, okazało się, iż w zasadzie trudno o mowę, która stanowiłaby dla niej zaskoczenie.
TaniecMistrz
Coś, czego często od niej wymagano, bo smukła sylwetka i trudny do poskromienia temperament Ignis świetnie ze sobą współgrały, tworząc dość wybuchową mieszankę. Taniec był też jedną z niewielu rzeczy w życiu niewolnicy, które sprawiały jej przyjemność; gdy rzucała się w jego wir, liczyła się tylko ona oraz muzyka, a otoczenie przestawało mieć znaczenie i równie dobrze mogłoby w ogóle nie istnieć. Zapominała wtedy o swym losie i czuła się naprawdę wolna i nieskrępowana. Jej publiczność mogła za to wtedy nacieszyć oczy nietuzinkowym i niesamowicie kuszącym pokazem zwinności połączonej z kobiecością.
AktorstwoBiegły
Przeważnie nic nie cieszyło ludzi mających nad nią władzę tak, jak twierdząca odpowiedź na pytanie, czy jest zadowolona ze służenia im. A przy okazji, rzadko co potrafiło wprawić ich w szał porównywalny z tym, który ogarniał ich po zaprzeczeniu. Dlatego też nauczyła się grać słowami, naginając ich znaczenie do ostateczności, lawirować, a w ostateczności bez zająknięcia kłamać w żywe oczy. Jednak to nie było wszystko - poruszając się po świecie delikatnych zależności pomiędzy pojedynczymi ludźmi, lub nawet całymi rodami, musiała nauczyć się nie tylko nawigować bez map po tych niespokojnych wodach całych wojen psychologicznych oraz poszczególnych bitew na wpływy, ale zacząć odgrywać jakąś konkretną rolę, aby nie stracić pozycji, lub - co gorsza - życia.
GeografiaBiegły
Będąc mieszkanką tak licznych i różnorodnych zakątków łuski Prasmoka, trudno jest nie być żywym atlasem geograficznym. Ignis zawdzięcza swoją wiedzę nie tylko licznym przeprowadzkom, ale także podróżom, w które zabierali ją jej właściciele, a także mapom, które wytrwale studiowała, tak często planując ucieczkę z rąk swoich oprawców. Koniec końców nigdy jej się o nie udawało, ale poznała sporą część świata, a o pozostałej części wiedziała wystarczająco wiele w tej kwestii.
Otwieranie zamkówBiegły
Chcąc dostać się do lepiej zabezpieczonych dokumentów na dworkach, do których była sprzedana, często musiała poradzić sobie z jakimiś dobrze zabezpieczonymi drzwiami, czy też jeszcze szczelniej zamkniętym sejfem. Uparcie próbowała je rozbrajać, aż do momentu gdy w końcu wyrobiła sobie wyczucie jak obchodzić się z zamkami, nie posiadając odpowiednich kluczy.
RysunekBiegły
Jesli miała wolną chwilę od innych obowiązków, a wokół panowała choć namiastka ciszy, przeważnie coś rysowała. Przeważnie tylko z pomocą węgielków i marnego papieru, bo jej właściciele rzadko byli na tyle wielkoduszni, aby zapewnić jej coś lepszego. Nie ma się zresztą czemu dziwić - o ile jej rysunki były ładne, daleko im było do arcydzieł widywanych przez nią na malowniczych dworkach. Pracowała wytrwale nad swoim warsztatem, próbowała osiągnąć lepszą technikę, postrzeganie perspektywy, ale nie zobaczyła zbyt wielkiej poprawy - najprawdopodobniej dlatego, że po prostu osiągnęła pełnię swoich możliwości.
SprzątanieBiegły
Niektórzy jej właściciele wyagali od niej także tego, aby sprzątała w ich komnatach, nie chcąc powierzać tego zadania - i idącego wraz z nim zaufania - w ręce innych sług. Szybko pojęła, że jeśli nie zrobi tego wystarczająco dokładnie i szybko, to zostani ukarana, więc wyrobiła sobie pewne rutyny sprzątaczki. W dodatku, jeśli udawało jej się skończyć obowiązki na długo zanim skończył jej się wyznaczony czas, mogła pomyszkować w dokumentach i rzeczach właścicieli, co pozwalało dowiedzieć się wielu rzeczy na temat zewnętrznego świata.
ŚpiewBiegły
Ma całkiem ładny głos. Jednak niefrtunnie wszystko ułożyło się tak, że nie bardzo miała okazje aby więcej śpiewać. Przeważnie to zadanie było powierzane innym osobom, a ona nie mogła zbytnio rozwinąć skrzydeł. Wszelakie umiejętności które udało jej się nabyć, są skutkiem zainteresowania tych kilku jej właścicieli, będących w stanie poświęcić nieco jej czasu na wypracowanie choćby zarysów odpowiedniego brzmienia.
ZielarstwoBiegły
Pozostałość jeszcze po jej starym życiu, kiedy to żyła jako przybrana córka zielarki. Nawet nie okazując chęci, musiałaby podłapać coś z rozległej wiedzy Lakony, a ona zawsze była skora do pomocy. W ten sposób nauczyła się, jak niezwykłe właściwości mogą mieć pospolite chwasty rosnące na polach, poznała sekrety przyrządzania wywaróc leczących, bądź też wywołujących choroby.
MatematykaOpanowany
Miała chłonny umysł, a także - jak szybko się okazało - smykałkę do matematyki. Dlatego też często w jej obowiązkach było zajmowanie się dworkami od strony księgowości i zarządzania wydatkami. Przeważnie jej właściciele zmuszali ją do obracania liczbami tak, aby wszystko sumowało się jak najwygodniej dla nich, a nie całkowicie zgodnie z rzeczywistością. Nie przeszkadzało jej to, a często dostarczało umysłowej rozrywki, przypominając puzzle, ale zamiast fragmentów obrazu miała do dyspozycji liczby.
HistoriaPodstawowy
W teorii powinna wiedziej o niej znacznie, znacznie więcej - w końcu była żywa podczas znacznej części historycznych wydarzeń, a w dodatku tak wiele z nich działo się praktycznie na jej oczach. Jednak będąc w niewoli, w tej kwestii swoją uwagę zawsze kierowała tylko na to, co dotyczy rodziny z którą była aktualnie związana. Inne sprawy były dla niej jak najbardziej interesujące, ale nie miała czasu potrzebnego na zapoznawanie się z bieżącymi wydarzeniami.

Cechy Specjalne

PiromantkaFenomen
Określenie to ma zdecydowanie wydźwięk pejoratywny, jednak najlepiej oddaje charakter tej zdolności; od czasu przemiany, Ignis posiada całkowitą kontrolę nad płomieniami - potrafi je tworzyć, kształtować, zmieniać i gasić. Jeśli cokolwiek jest możliwe do zrobienia z ogniem - dla niej to tylko machnięcie ręką i jedna, góra kilka prędkich myśli. A gdy coś jest niemożliwe, to i tak najpewniej znalazła już jakiś sposób realizacji, bądź właśnie nad nim pracuje.br / W ciągu krótkich kilku dni po uzyskaniu władzy nad swoją nową mocą, zdążyła poznać szeroką gamę możliwych zastosowań i wyniosła kontrolę nad żywiołem na zupełnie nowy poziom. Niektóre eksperymenty pokazały, że nawet najbardziej kuriozalne pomysły - takie jak ogień w stanie ciekłym lub stałym - są możliwe do realizacji, jednak wymagają od niej niemałej gimnastyki umysłowej.br / Co więcej, cecha ta zmieniła ją także pod względem fizycznym. Naturalna temperatura jej ciała jest znacznie wyższa, szaroniebieskie oczy wydają się być pełne iskier, a po skórze od czasu do czasu pełgają niesforne, ale też niegroźne płomyki. Upalny gorąc dla czarodziejki to świetna okazja do wysiłków fizycznych - oczywiście na miarę jej skromnych możliwości - a każda próba zranienia z pomocą ognia tylko dodaje sił; im silniejsza, tym potężniejsze jest sprzężenie zwrotne. W dodatku, do korzystania z konwencjonalnej magii może wykorzystać otaczające ją płomienie, choć te nigdy nie wystarczają na długo. Zagrożenie za to stanowi dla niej zimno. Im chłodniejsze otoczenie, tym bardziej wyzuta jest z sił. W zależności od temperatury to może być tylko niewielkie osłabienie, ale naprawdę mroźne miejsca mogą ją doprowadzić do utraty przytomności, a nawet śmierci.style*{line-height: 150%}/style
Żywiołowa inkarnacjaFenomen
Jak twierdzi jedna z legend, każdy żywioł ma reprezentujące go stworzenie; ucieleśnieniem powietrza jest gryf, ziemi golem, wody kelpie, a ognia feniks. I niezależnie od tego, czy ma ona potwierdzenie w rzeczywistości, Ignis jest w stanie przyjąć formę tego ostatniego - zarówno w całości, jak i tylko częściowo. W pierwszym przypadku wygląda dokładnie tak, jak mityczny ptak, w drugim zyskuje ogniste skrzydła umożliwiające jej lot.
Płonący umysłKlątwa
Pozytywna strona przemiany to jednak nie wszystko - pradawna od momentu okiełznania ognia zmieniła się psychicznie; niegdyś będąca niemalże szablonową przedstawicielką swej rasy, teraz - jak mogłoby się wydawać - toczy ją szaleństwo płomienia, zmieniające jej charakter na odbicie gwałtownej i destruktywnej natury żywiołu.

Magia:

Nowicjusz

Przedmioty Magiczne

KryształTajemny
Magiczny kryształ, przypominający w swoim działaniu te używane przez piekielnych łowców dusz, jednak zamiast więzić dusze, on przechowuje w sobie czyjąś pamięć. Ma kształt niezbyt grubego rombu; pierwotnie jego kolor był mlecznoniebieski, ale po wypadku podczas jej przemiany przybrał ognistoczerwoną barwę. Aktualnie nie jest już jej potrzebny - odzyskała wszystkie swoje wspomnienia - jednak zatrzymała go po to, aby stanowił swoisty symbol jej przeszłości i nie pozwalał jej o niej zapomnieć. W dodatku ma nadzieję, że kiedyś spotka kogoś, kto będzie w stanie wytłumaczyć jej zasadę działania, a także nauczyć ją używania go.
Ognista szataZaklęty
Ubranie to zdobyła niedługo po swojej ucieczce. Zabrała je ze sobą dlatego, że od razu przypadło jej do gustu. Jak się okazało, nierozproszona magia kłębiąca się wokół niej po nieudanym rytuale zmieniła naturę ubrania, które w pewien sposób zgrało się z jej ciałem - zawsze ma je na sobie po przemianie, a przywołane skrzydła nie niszczą tkaniny. W dodatku, wszystkie rozdarcia i zabrudzenia znikają po jakimś czasie.

Charakter

Żeby całkowicie poznać kobietę, należy spojrzeć na nią z dwóch perspektyw.


Pierwszą częścią jej charakteru jest to, jaką osobą była jeszcze jako niewolnica. Wtedy, w miarę możliwości była wręcz uosobieniem aforyzmowej czarodziejki; kierująca się głównie umysłem oraz wskazaniami swego rozsądku, rzadko kiedy dawała porywać się emocjom. Nie była całkowicie ich pozbawiona, ale potrafiła zatopić je głęboko w sobie tak, aby nie stanowiły żadnej przeszkody podczas jej życia. To, co najczęściej przebijało się przez tą fasadę, to ciekawość świata i pożądanie nowej wiedzy. Niestety, żadna z tych cech nigdy nie ujawniła się na dobre - za każdym razem, gdy ciągłość jej pamięci była przerywana, ona musiała na nowo poznawać siebie.
Takie podejście do uczuć byłoby bardzo pomocne podczas walk o władzę, toczące się tak często w otoczeniach, w których żyła. Jednak Sorsasta - nawet pomimo losu, który ją spotykał - była bardzo pokojowo nastawiona do całego świata i używała swojego sprytu i inteligencji do osiągnięcia własnych celów prawie tylko w sytuacjach, gdy na horyzoncie jej życia pojawiało się poważne zagrożenie.
Co więcej, dzięki odpowiedniemu traktowaniu jej, kilku poprzednich właścicieli obdarzyła wdzięcznością za podejście do niej jak do człowieka, a nie przedmiotu - co w świetle jej pozycji pokazywało, że nie do końca pozbawiła się dziecięcej naiwności.

Rewersem tej monety jest Ignis. Jej temperament dorównuje gwałtownością i naturą żywiołowi, nad którym sprawuje kontrolę, a także idealnie pasuje do jej naturalnego wyglądu. Samozwańcza kapłanka ognia, która zdaje się mieć aktualnie kontrolę nad ciałem ma znacznie więcej charyzmy od Sorsasty i w dodatku nie obawia się wykorzystywać swojego wyglądu do osiągania postawionych przez siebie samą celów. Gdyby ludzkie charaktery były materialne, z jej można by zbudować bardzo wytrzymałe kowadło - jeśli się przy czymś uprze, niewiarygodnie trudno jest zmusić ją do zmiany swojego nastawienia. Co więcej, w takich sytuacjach ma trudności z radzeniem sobie z porażkami - dla przemienionej każda z nich jest jakąś personalną obrazą i nie obawia się tego akcentować, ani otwarcie prezentować. Razem z jej impulsywnością, ta cecha tworzy - niemalże dosłownie - wybuchowy duet, który łatwo może doprowadzić do spięć i walk pomiędzy nią, a resztą świata. Rzadko jednak takie dąsy trwają długo, bo z jej strony uczucia rodzą się i gasną szybciej, niż mały płomyk pełgający po ognisku w burzowy wieczór.
Trzeba naprawdę wiele, aby pozbawić ją jej naturalnego entuzjazmu - zupełnie tak, jak trudno jest ugasić szalejący pożar.

Tak naprawdę to żadne z jej dwóch wcieleń nie wie, czy ta nowa strona jej charakteru jest prawdziwa, czy może powstała na skutek przemiany lub wtedy, gdy została naznaczona żywiołem. Tak niepewność jest jak najbardziej naturalna - w końcu była niewolnicą setki lat, nigdy nie pamiętając swojej przeszłości i uważając się za ludzką kobietę. Taka ewolucja jej psychiki mogła nastąpić zarówno z powodu magicznej ingerencji w jej naturę, ale równie prawdopodobna jest opcja, że to reakcja obronna jej umysłu po uświadomieniu sobie ogromu i przepastności morza kłamstw, po którym dryfowała wszystkie te lata.

Wygląd

W swojej naturalnej, humanoidalnej formie Ignis podobna jest do płomienia; nie tylko przez swoją wysoką sylwetkę - mierzy prawie sześć stóp wzrostu - przywodzącą od razu na myśl takie określenia jak i„smukła”/i, albo nawet i„zwiewna”/i. Jej wygląd jest odzwiercieleniem natury tego żywiołu - gwałtowny i nieobliczalny, a jednak w pewien sposób kuszący do podjęcia próby okiełznania jej nieprzewidywalnej natury.

Jej twarz ozdabia tatuaż - znamię pozostawione na niej przez jednego z byłych właścicieli, który w ten sposób chciał zaznaczyć swoją własność. Jest on dość prosty, choć składa się z kilku części; pierwszy jego fragment ulokowany jest na wysokim czole pradawnej - po jednej kropce umieszczonej nieco nad obiema brwiami. Pod szaroniebieskimi oczami znajdują się po dwie krótkie kreski, zwieńczone dodatkowo poziomymi liniami biegnącymi w swoją stronę od lekko rumianych policzków, a kończącymi się u podstawy jej zgrabnego, lekko zadartego nosa. Ostatni element znajduje się pod pełnymi, intensywnie czerwonymi ustami czarodziejki - na podbródku widać romb. Całość odcina się od karnacji jej skóry bielszym kolorem. Jej ogniście rude włosy sięgają mniejwięcej do połowy łopatek.
Uszy ozdabia pomalowanymi na czerwono, wykonanymi z papier-mâché kolczykami w kształcie tego samego kopniętego kwadratu, wieńczącego dolną część jej twarzy. Na szyi nosi chustę, w której osadzony jest magiczny kryształ, niegdyś wiążący jej pamięć. Ubraniem, które nosi na sobie na codzień jest długa do trzech czwartych uda czerwona szata, zdobiona licznymi żółtymi i pomarańczowymi wykończeniami, oraz jednym rubinem usytuowanym w zwieńczeniu dekoltu. Całość jest wyzywającą kreacją, świetnie eskponującą jej seksowne ciało. Przeciętnej wielkości piersi są zaakcentowane głębokim wcięciem oraz ciasnym gorsetem, opinającym ją od talii w górę. Prze odkryte plecy biegną tylko dwa paski, utrzymujące całą kreację na miejscu. Całość spięta jest jeszcze opaską - jej zapięcie jest ukształtowane na podobieństwo głowy smoka, a sam pasek przypomina smoczy ogon. Na nogach ma sięgające za kostkę sznurowane buty.

Przywołane ogniste skrzydła są potężne - rozłożone mają niemal sześć łokci rozpiętości, sięgając od łopatek, aż wysoko ponad głowę przemienionej. Kiedy je złoży, są większe niż jej plecy, zarówno na szerokość, jak i wysokość. W takim przejściowym stanie pomiędzy swoim naturalnym wyglądem, a formą feniksa, po jej ciele znacznie częściej niż normalnie przebiegają iskierki, a gdzieniegdzie pojawiają się nawet małe płomyki pełgające po powierzchni skóry.

Mityczny ptak, w którego przemienia się pradawna, ma skrzydła o rozpiętości czterech łokci i wyglądający niemalże identycznie jak orzeł przedni. Największą różnicą jest tak, że przeciętny przedstawiciel tamtego gatunku nie jest pokryty płomieniami - a jeśli już, to nie ma zbyt wielkich szans na przeżycie. Ogień, zastępujący pióra jest kapryśny - jeśli Ignis nie chce wyrządzić jakiejś osobie krzywdy, to dla niej jest tylko przyjemnie ciepły. Sytuacja wygląda jednak zupełnie inaczej w przypadku osób, których kobieta nie obdarzyła swoją sympatią; im te płomienie uświadamiają prawdziwe znaczenie frazy „piekielny gorąc”.

Historia

Nawet grube mury nie były w stanie zagłuszyć gwaru miasta. Bała się - jej poprzedni właściciel musiał ją sprzedać, bo walki wewnątrz rodu wyczerpały jego kiesę tak, że ledwo był w stanie utrzymać sam siebie. Nie było jej go szkoda - do teraz nosiła ślady po jego sadystycznych skłonnościach - ale nie wiedziała, jaka czeka ją przyszłość i to napawało ją strachem.
W dodatku niepokoił ją krąg wyrysowany na podłodze, który wyraźnie spełniał podstawową zasadę wszystkich magicznych kręgów: dzielił świat na część wewnątrz oraz na zewnątrz kręgu. Nie próbowała go przekraczać, bo jakoś podskórnie czuła bijącą od linii i znaków moc, wiążącą ją pośród nich.
Była nadzwyczaj czuła na takie oznaki. Zainteresowała się kiedyś tą kwestią, lecz uzyskała niewiele szczegółów - zapytawszy raz o to medyka pochodzącego z pobliskiego miasta, ten patrzał na nią dziwacznie przez dłuższą chwilę, a potem powiedział, iż to musi być cecha wrodzona. Żałowała, że nie przekładało się na zdolności magiczne - ukradkiem w bibliotece wypowiadziała kilka inkantacji, ale wzbudzone przez nią zawirowania szybko ucichły. Gdy ujrzała ten efekt za pierwszym razem, była wręcz przepełniona nadzieją, jednak kiedy przez całe miesiące nie udało jej się osiągnąć większych sukcesów, poddała się.
Pojawiło się kilkoro ludzi. Poznała tylko jednego z nich - handlarza; odkupił ją za niewielką sumkę, biorąc pod uwagę jej prawdziwą wartość jako niewolnicy. Lecz nie skupiła swojego wzroku na nim, bo jedyna kobieta z grupy potknęła się w pewnym momencie i przewróciła starą lampę. Wylał się z niej olej, a ona zaklęła.
– Co ten staroć w ogóle tu robi?! – Po tych słowach wzniosła swoją kulę światła nieco wyżej. – Mówiłam ci, żebyś się dawno tego stąd pozbył. Brakuje nam tylko jeszcze pożaru w tej ruderze.
Mimo tego nikt nie zwrócił wielkiej uwagi na rosnącą powoli kałużę. Światło było magiczne, więc nikt nawet nie używał ognia, a nakreślone na podłodze runy wydawały się odpychać kleistą ciecz od siebie. Niezbyt daleko - tylko na taką odległość, aby struktura bariery pozostała nienaruszona.
– Trzymaj to – podał jej kryształ zawieszony na łańcuszku. Poznała ozdobę - była tym samym niebieskawym kryształem na łańcuszku który nosiła poprzednio. – Zdejmiesz go, to umrzesz. On zaznacza, że jesteś własnością twojego… no, właściciela.
Czyżby czarownicy zmieniali jakoś więzy? – wypatrzyła w tym możliwość ucieczki. – Bo w końcu mogłabym przekonać kogoś do związania mniej samej z sobą, albo całkowitego zerwania czaru… Gorączkowo starała się znaleźć wyjście z tej sytuacji. Teraz miała najpewniejszą szansę od lat. W zasadzie nie było żadnej osoby - oprócz kupcam który miał ją komuś przekazać - która stanowiłaby nad nią władzę. Po ucieczce byłaby wolna. Bez właściciela - tak, jak siedem lat temu, gdy jej ród został wypędzony, ona złapana i sprzedana po raz pierwszy.
Nie była jednak na tyle odważna, żeby odmówić, więc wyciągnęła rękę po naszyjnik, ale wtedy usłyszała gorączkowe kroki. Wyczekując, pełna nadziei spojrzała w stronę korytarza. Biegł w nim jakiś żołnierz, wyglądał na wyższego szarżą od zwykłego szeregowca. A w ręce miał pochodnię. Przerażenie odbiło się w oczach rudowłosej - jak na razie jedynej osobie w ciasnym pomieszczeniu, która miała świadomość niebezpieczeństwa.
– Panie, w mieście wybuchły rozruchy! Ludzie rabują twój majątek!
Wtedy kilka rzeczy nastąpiło równocześnie. Obrót zdumionego handlarza, któremu z ręki wypadło magiczne szkiełko i poleciało w stronę podłogi. Ostrzegawczy krzyk wszystkich magów, rozkładających jednocześnie szeroko ręce w różnych gestach mocy. Zdziwienie malujące się na twarzy kapitana straży - bo dopiero teraz, kiedy jej życie było zagrożone wyraźnie ujrzała oznaczenie na jego mundurze. Oraz pochodnię, kreślącą świetlisty łuk, gdy postawny żołdak potknął się o kolejną lampę. Co przerażające, zawdziwiła ją dokładność zmysłów, które wyostrzyły się do granic możliwości, jakby wyczuwając nadchodzącą śmierć.
Czas nienaturalnie się wydłużył. A dziewczynie nagle wydawało się, iż otrzymała dar widzenia własnej przyszłości, bo paraliżująco dokładnie wiedziała co się wydarzy, krok po kroku. Niestety, wiedziała też, jak niewiele czasu jej pozostało. Dzięki barierze ogień nie powienien jej dosięgnąć, ale za to zginie z powodu braku powietrza. Gdzieś słyszała o takim skutku ubocznym pożaru - braku życiodajnego powietrza - chociaż sama już nie do końca wiedziała gdzie.
Jej wzrok przyciągnął kryształ; wbrew pełnemu nadziei przeczuciu, nie rozpadł się na kawałki po zderzeniu z podłogą, za to wyrwał w górę kilka ciemnych kropli. Te wybuchnęły płomieniem, gdy mijała je żagiew i rozprysnęły się po pomieszczeniu, chlapiąc wszystko wokoło i parząc te kawałki ciała, na które natrafiły. Jakimś cudem żadna drobinka żaru nie dosięgnęła jej. Jednak nawet nie zastanowiła się, jak to możliwe; w tym momencie miała do roboty coś zupełnie innego i znacznie bardziej zajmującego - życie przelatywało jej przed oczami. A co gorsza, ona w ogóle go nie poznawała.

–––

Obudziła ją jej przybrana matka - Lakona - szarpiąca ją za ramię.
– Wstawaj! Wstawaj szybko, wojsko idzie!
Zerwała się niemalże natychmiast. Słyszała plotki o tym, że Elisia wysłała wojska w stronę Fargoth, ale nikt nie spodziewał się że to prawda.
– Musimy się pakować. Mamy ze dwie godziny, zanim tu dojdą. Derny ich zauważył, bo szli z pochodniami.
Derny - miejscowy karczmarz, chłop jak dąb - zawsze troszczył się o ludzi z okolicy. Nie było się czemu dziwić, w końcu stanowili o sporej części jego zarobku, jednak dla niego nieoficjalna rola stróża społeczności zawsze stanowiła coś więcej.
Z gorączki upychania wszystkich swoich rzeczy wyrwał ją krzyk - dobiegający gdzieś z zachodniej części miasteczka. Twarz jej matki pobladła, gdy podbiegła do małego okna.
– Jeźdźcy – szepnęła, a głos jej drżał. – Uciekamy! – krzyknęła, zbierając tylko to, co było najważniejsze. A potem - zanim Sorsasta zdążyła jakoś zareagować - chwyciła ją za rękę i siłą wyciągnęła z domu.
Na zewnątrz szalało piekło; grupy ludzi próbowały uciec, ale szybko okazywało się, że nadchodząca piechota otoczyła wszystkie budynki zwartym pierścieniem o dużym promieniu.
Wpadli w psychologiczną pułapkę. Widząc dalekie światła wrogiego wojska zebrali najcenniejsze rzeczy sądząc, iż mają jeszcze sporo czasu. A wtedy okazało się, że zaatakować miała ich kawaleria stacjonująca o przysłowiowy rzut kamieniem - na tyle blisko aby szybko spacyfikować okolicę, a na tyle daleko aby nie dać się zauważyć.
Żołnierze bawili się życiem innych ludzi. Gonili ich wąskimi uliczkami dając nadzieję na ucieczkę, a potem odbierając wszystko w jednej chwili ukłuciem ostróg i uderzeniem miecza. Nie potrzebowali pochodni - w początkowym etapie tylko utrudniłyby całą akcję zmniejszając panujące zamieszanie, a potem i tak podpalali obrabowane już budynki. Jeśli były gdzieś w ich wnętrzu ukryte skarby, to albo zostaną pochłonięte przez ogień, albo legną na wieczność w nadpalonych zgliszczach.
– Spróbuj za wszelką cenę uciec, słyszysz? A jeśli ci się nie uda… – wyciągnęła w jej stronę mały woreczek, wypełniony jakimś proszkiem. Nietrudno było wyczuć charakterystyczny zapach sproszkowanego modligroszku. Zastanawiała się, co takiego może się z nią stać, co było gorsze od śmierci. Zanim jednak zdążyła wziąć zawiniątko, obok pojawił się żołnierz. Mieczem z którego skapywała krew wytrącił je Lakonie na ziemię, o mało nie odcinając palców kobiety.
Chwycił je obie za ramiona, a potem wykrzyczał coś w swoim języku. Sparaliżowana strachem Sarsosta nie bardzo wiedziała, co ma w tej sytuacji zrobić. Po chwili pojawiło się kilku żołdaków więcej, którzy zaczęli się pętaniem ich.
– Saro, twoja matka! Będziesz musia – zaczęła krzyczeć, ale mocne uderzenie w potylicę pozbawiło ją przytomności. W głowie dziewczyny pojawił się mętlik - do tej pory Lakona rzadko wspominała o jej prawdziwej rodzicielce. Jeśli już, to mówiła iż zjawi się w momencie, gdy obie będą na to gotowe. Początkowo wierzyła w to, ale z każdą mijającą wiosną coraz bardziej traktowała to jak bajkę opowiadaną ku pokrzepieniu ducha załamanej nastolatki. Lecz teraz sytuacja całkowicie się zmieniła - Lakona uważała ją za wyjście z tej sytuacji. Ciekawe tylko, jak miała ją znaleźć, skoro nic na jej temat nie wiedziała…
Po chwili i ją pozbawiono przytomności.

–––

Z objęć ciemności wyrwał ją kubeł zimnej wody.
– Chłopka? – zapytał skryba, zanim jeszcze dobrze otrząsnęła się z otumanienia. Patrzał na nią z zainteresowaniem, ale to nie zmieniało faktu, że wydawał się zachowywać tak, jakby była rzeczą. Dopiero potem zaczęło do niej docierać to, co się stało; ludzie, którzy ich zaatkowali musieli być najemnikami. Wojsko zabawiłoby się mordując miejscowych i gwałcąc kobiety, a w ich przypadku trupem padły tylko ci, którzy naprawdę nie chcieli współpracować. Reszta skończyła tak, jak ona.
– Nie! – krzyknęła szybko, gdy zauważyła, iż żołnierz stojący obok pytającego mężczyzny ruszył w jej stronę. Z jej zaczęły płynąć gorączkowe słowa. – Zajmowałam się ziołami, matka szkoliła mnie na zielarkę, wiem jak leczyć choroby…
Przerwała, bo zakończyła się chwila poświęconej jej uwagi - mężczyzna zmierzył ją wzrokiem, a potem naskrobał kilka słów pergaminie i przeszedł do kolejnej osoby. Okazało się, że obok niej siedzi poobijany Derny. Jego też wypytano, chociaż znacznie bardziej szczegółowo - pewnie umiejętności karczmarza były znacznie bardziej interesujące od jej własnych.
Myślała o swojej matce. Tej prawdziwej. Czy kiedokolwiek się z nią zobaczy? I na co czekała, nie chcąc spotkać się z nią wcześniej? Rozejrzała się za Lakoną. Niestety, nigdzie jej nie zobaczyła - kobieta przepadła, jak kamień w wodę. Miała nadzieję, że udało jej się uciec, bo alternatywa była zbyt okropna. W dodatku, wtedy mogła by sprowadzić pomoc i ją uwolnić. To napełniało ją ciepłą, miłą duchu nadzieją, lecz na ten moment musiała sobie jednak radzić sama.

Kiedy skryba opisał już wszystkich, podzielił ich na dwie grupy. W pierwszej byli prawie wszyscy mieszkańcy miasteczka, a do drugiej trafił karczmarz, kowal oraz jeszcze kilku innych rzemieślników i dwóch chłopów. Powód podzielenia ich w taki sposób był jasny - wszyscy ci, którzy mieli jakieś cenniejsze umiejętności zostaną sprzedani osobno, bez odwiedzania targów niewolników. Wielu z nich próbowało się wyrwać i uciec do swojej rodziny, ale tym razem nie było możliwości ucieczki. Doświadczeni żołdacy uderzali po ciele ciężkimi pałkami na tyle mocno aby wybić im te pomysły z głowy, a na tyle słabo aby nie uszkodzić towaru. Zastanowiło ją ile mieszkańców zorientowało się w sytuacji szybciej, przez co skłamali w kwestii swojego wykonywanego zawodu tylko po to, żeby móc zostać z bliskimi. Lecz zbytnie rozglądanie się mogło doprowadzić do katastrofy - jeśli nie dla tych ludzi, to na pewno dla niej samej.

Stali tak kilkanaście minut. Potem ustawiono ich w długim szeregu, skrępowano ręce, a nogi wszystkich przewiązano jednym długim rzemieniem. W ten sposób jakakolwiek próba ucieczki musiałaby zostać podjęta przez nich wszystkich, bez wyjątków, a jedna upadająca osoba znacznie by to spowolniła, dając strażnikom czas na dogonienie swojej zdobyczy. Kiedy pojęli już decyzję że wszystko jest należycie przygotowane, kazali im iść.

–––

Z niezrozumiałego snu składającego się z urywków wspomnień oraz obaw wyrwał ją głos dowódcy. Krzyczał że już ranek i muszą się zbierać. Tak naprawdę nawet się nie przejaśniało, ale nie bardzo ich to obchodziło. Sami spali na przemian w siodłach, więc byli wypoczęci, a losem niewolników się nie przejmowali. Oni taką nieuwagę wzięli za swoją szansę, w drugim dniu wędrówki próbując desperackiej ucieczki. Początkowo nawet udało im się zdobyć sporą przewagę, ale jeźdźcy szybko odrobili dystans.
Od tego dnia wszyscy szli posiniaczeni, ledwo powłócząc nogami. Nawet nie zdając sobie z tego sprawy, wpadli w zręcznie zastawioną pułapkę. To zabiło w nich wszystkich ducha walki.
– Szybciej kurwa, nie mamy całego dnia! O świcie macie już być na targu.
– O świcie? Sam mówiłeś, że już rano – rzuciła kpiąco Sorsasta. Sama nie wiedziała dlaczego; w tych słowach próbowała wyładować całą swoją złość i frustrację - na porywaczy, na siebie samą, na matkę, zarówno Lakonę, jak i tę biologiczną - ale zaraz po ich wypowiedzeniu dotarło do niej jak wielki popełniła błąd.
– Nauczyłbym cię szacunku, ale nie mogę bo mam rozkazy. Ale kiedy dojedziemy na miejsce, choćbym miał stracić roczny żołd… – Jego twarz wykrzywiła się w szyderczym, pełnym okrucieństwa uśmiechu. – A teraz, jazda!

–––

Słońce pewnie stało już wysoko, a ona nadal była w tym samym pomieszczeniu. Do tej pory od czasu do czasu słyszała gorączkowe słowa, gdy ktoś z przebywających za ścianą się unosił. Niewiele jej to dawało, bo nic nie rozumiała - rozmowa toczyła się w jakimś dziwnym języku.
Teraz jednak nastała cisza. Z jakiegoś powodu to było straszniejsze - decyzja już zapadła, a ona nie mogła nic zrobić. Poczuła delikatne ukłucie na policzku, lecz jej ręka nie natrafiła na nic, co mogłoby je wywołać. Po chwili drzwi się otworzyły, a do pomieszczenia weszło dwoje ludzi - kobieta, która kupiła ją z niewoli od żołdaków oraz krępy mężczyzna, ubrany w luźną szatę.
– Pewien szlachcic chce cię kupić. Ale nie jest z tej okolicy, więc będziesz musiała poznać jego język. Gover – wskazała na swojego towarzysza – będzie cię uczył. Masz miesiąc.

–––

– …ae kueva an… an… monerin. – zakończyła niepewnie, bardziej pytając niż stwierdzając. Wykorzystała dany jej czas do maksimum, ale zawiłości innego języka były zwyczajnie zbyt trudne. Na szczeście rozumiała to, co się do niej mówiło. Gorzej było z formułowaniem odpowiedzi, ale miała nadzieję, że nikt tego od niej nie będzie wymagał - w końcu miała być niewolnicą.
– Na początek wystarczy. Masz – podała jej jakąś ozdobę na łańcuszku. – To oznaka, że jesteś własnością twojego nowego pana. Jutro będzie tutaj. Odpocznij, należy ci się. A teraz… – Przerwała, w jej oczach pojawiło się na moment poczucie winy - pierwsza oznaka, że zostało w niej coś z człowieka. – …zapomnij.
Przez chwilę stała oniemiała i pełna wściekłości. Jak śmiała żądać aby przestała myśleć o swoim przyszłym losie?!

Ale emocje opadły. Dlaczego w ogóle się pojawiły? Nie miała pojęcia. Ale to nie była jedyna rzecz, o której nie miała pojęcia - nie wiedziała, co robi w tym miejscu, kim są ci ludzie, o jaki los jej chodziło jeszcze chwilę temu, ani jak powinna zareagować. Panująca cisza była pełna napięcia. Tak jak i oni, oczekiwała jakiejś reakcji. Okazała się jednak cierpliwsza od nich.
– Pamiętasz cokolwiek? – przerwała milczenie kobieta.
– Nie. – Tamta wyraźnie się rozluźniła. – Co się stało?
– Statek, którym płynęłaś, rozbił się. Wyłowiła cię załoga… – Pomimo początkowych wątpliwości opowiadających, przyjęła opowieść bez żadnego zastrzeżenia. W końcu nie mieli po co jej okłamywać.

–––

Kolejne wizje rozmywały się. Było ich tak wiele. Zbyt wiele. Ale na końcu każdej historii pojwiał się ten sam motyw - kryształ, nagła amnezja i ponowna sprzedaż, pod nową tożsamością. Sorsasta była zdruzgotana. I nagle, gdzieś zza jej głowy usłyszała widmowy, pełen nienawiści głos.
Niech płoną.
Otworzyła oczy. Dotarło do niej dziwne wrażenie, że czas dopiero teraz nagle wskakuje na miejsce, bo nie minął nawet ułamek sekundy, a potem wszystko znów zaczęło się dziać.
Widziała ogień pochodni. Teraz naprawdę go widziała i z jakiegoś powodu był oddany jej rozkazom. Mogła go zgasić zanim uderzy w olej. Była w stanie uratować tych ludzi. Miała jakiś wybór.
Wtedy jednak w jej umyśle znów pojawiła się ta myśl, a ona uznała to za irracjonalne - istniała tylko jedna ścieżka. Ludzie przez tyle lat postępowali z nią tak, jakby była towarem, a ona była tak beztrosko naiwna.
– Niech płoną.

Chwilę później rozpętało się piekło. Dosłownie - dzięki buchającym wszędzie płomieniom - oraz w przenośni - przez chaos, który pojawił się, gdy każdy z magów próbował ochronić się przed zgubnymi skutkami pożaru. Kobieta, która była odpowiedzialna za rozlew oliwy radziła sobie najlepiej - zdążyła stworzyć tarczę, o którą rozbijały się języki ognia.
Zniszczysz ją – głos znów przemówił. Nie prosił, nie żądał, tylko po prostu oznajmiał przyszłość. Jak we śnie, wysunęła rękę w jej stronę - płomyki pod nią zyskały na sile, a także przybierały fantazyjne kształty. Maga zauważyła jej gest oraz reakcję żywiołu, a w jej oczach było widać bezbrzeżne zdumienie. Otworzyła usta, aby coś powiedzieć - albo, co bardziej prawdopodobne, krzyknąć - ale wtedy Sorsasta zacisnęła pięść. Bariera zaczęła płonąć, ale magia wytrzymała dłuższą chwilę, a potem pękła i sylwetka tamtej pokryła się ogniem. Huk na szczęście był tak duży, że nie miała szans niczego usłyszeć.
Zaczęła iść. Krąg, nie będąc przez nikogo podtrzymywany tracił swoją moc. Początkowo nie była na to zbyt zdecydowana, bojąc się płomieni, ale szybko przezwyciężyła strach. Zrozumiała je, a one odpowiedziały na jej wołanie - nie było możliwości aby wyrządziły jej jakąkolwiek krzywdę.

–––

– Musiałam wyglądać piekielnie spektakularnie, wychodząc spomiędzy trawionych płomieniami zgliszcz. Nie pamiętam jeszcze wszystkiego, trudno mi połapać się w tym chaosie wspomnień.
– A mimo wszystko wyruszyłaś?
– Wiem że będę się świetnie bawić szukając przeszłości – wyszczerzyła zęby w upiornym uśmiechu. Mężczyznę przeszedł dreszcz - pierwszy raz od naprawdę, naprawdę długiego czasu. Ale ona wydawała się tego nie zauważać; otrząsnął się i wrócił do swojej wcześniejszej, zdecydowanej i nieustraszonej postawy.
– I nie boisz się że cię wydam? Na pewno wyznaczyli za ciebie nagrodę.
– Spróbuj – powiedziała, wyciągając ręce w jego stronę. Mimo całej pewności jaką Davros darzył swoje umiejętności, nie śmiał się ruszyć. Kalkulował przez chwilę w myślach, a potem pokręcił przecząco głową. Ignis wyglądała na usatysfakcjonowaną. – Sam widzisz.
– A co… co się stało, że się… zmieniłaś? – wysilił się na delikatność.
– Sama nie wiem. Najpierw myślałam, że to ta cała magia, która tam się zakotłowała. Ale przecież nie było jej aż tak dużo… Potem przypomniałam sobie ten głos. Usłyszałam ją trzy razy, ale nie to nie było naturalne. Jakby przemówiła bogini, albo inna demonica. Jestem pewna, że maczał w tym palce ktoś nadprzyrodzony. Lecz czy mogę narzekać? – stwierdziła bardziej niż zapytała, patrząc na swoją dłoń, po której zaczęły pełgać płomienie. Przez chwilę jej twarz była rozświetlona ich blaskiem, ale też jakąś dziką radością. – A to nie wszystko, co dostałam. Nie bardzo wierzę, że to – pogładziła rękawy wytwornej sukni – znalazło się tam przypadkiem, w dodatku będąc podatne na moją magię.
– Potężne dary. Ale zyskałaś je dużym kosztem, z takim wyjściem…
– To jeszcze nie koniec – przerwała mu. Zaskoczony obserwował ją - tym razem była całkowicie oderwana od rzeczywistości. Trwało to wystarczająco długo, aby zdążył wyjąć Calirianne, a potem z bronią w ręku rzucić się na Ignis… i co zrobiłby dalej? Sam widział jakie są jej możliwości, a teraz najwyraźniej szykowała coś jeszcze innego. Wolał nie ryzykować, nawet słysząc nalegania ze strony krydiany. A po chwili oddech zamarł mu w piersi - kobieta wstała, rozpościerając ogniste skrzydła. Do tej pory słyszał tylko o jednym takim przypadku.
– Trzy razy – mruknął, pełen zrozumienia. Sam nie wiedział, w jaki sposób mu to umknęło.
– Tak. Paląc tamten pałacyk pokazałam, że handlarze niewolników też są nadludźmi i można ich zranić. Prostaczkom tyle wystarczyło, żeby zacząć huczną rewolucję. A co głupsi możni postanowili zemścić się na mnie, zamiast ratować swoje tyłki. Mięśniacy mieli zbyt dużą przewagę liczebną, ja jeszcze nie do końca wiedziałam jak mogę wykorzystać swoje nowe zdolności. Zapędzili mnie w zaułek i już cieszyli się swoim zwycięstwem… Rozwiń skrzydła! – spariodowała wyniosły głos, który tylko ona usłyszała. – I zmieniłam się w feniksa. Tak jest najprościej, ale jeśli się naprawdę mocno skoncentruję, to mogę osiągnąć jeszcze coś takiego. – Po tych słowach machnęła skrzydłami, wywołując podmuch gorącego powietrza. Po chwili jej sylwetka znormalniała, a ona sama usiadła.
– I gdzie się udasz teraz?
– Chcę odebrać zapłatę za parę długów z przeszłości.
  • Najnowsze posty napisane przez: Ignis
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Data
  • Re: [Miasto] Ogień i woda
    – Ja też mam taką nadzieję. Do następnego spotkania, Cain. Powodzenia w twojej wyprawie i… – urwała. Sama nie wiedziała skąd wzięło się to, co chciała początkowo powiedzieć, jednak zebrała w sobie całe pokłady …
    67 Odpowiedzi
    33807 Odsłony
    Ostatni post 7 lat temu Wyświetl najnowszy post
  • Re: [Miasto] Ogień i woda
    Ze słów czarodzieja wynikało, że był pewien swojego bezpieczeństwa, niezależnie od tego czy w jaskini, do której zmierzał będą potwory, czy też nie. Ignis nie miała zamiaru się z nim kłócić - to była jego decyz…
    67 Odpowiedzi
    33807 Odsłony
    Ostatni post 7 lat temu Wyświetl najnowszy post
  • Re: [Miasto] Ogień i woda
    Wyjaśnienia Caina były mniej bądź bardziej preceyzyjne, lecz jej wystarczały na ten moment w zupełności. Piromantka zaczęła się zastanawiać, jak wyglądałaby jej kontrola nad ogniem w miejscu, gdzie wszystkie za…
    67 Odpowiedzi
    33807 Odsłony
    Ostatni post 7 lat temu Wyświetl najnowszy post