Znacie może tę Alarańską baśń o niebieskim kapturku? Hę?... No cóż, w gruncie rzeczy taka jedna podchodzi do wilka przebranego za jej babcię i widzi, że coś nie gra. To się pyta: po co ci takie wielkie oczy, uszy, paznokcie, zębiska... Kończy się na tym, że ją zjada, ale mniejsza o to.
No więc można byłoby tak opisać Soreena. Zaczynając od początku, te głęboko osadzone, o nieco kocim kształcie oczy koloru soczystej trawy są mu potrzebne do (tu nie będzie niespodzianki) patrzenia. Zarost nie jest mu potrzebny do niczego, chyba że do podrywania ładnych dziewczyn ( z jakiegoś powodu to lubią!), ale i tak zawsze go ma. Najciekawsze jest to, że zawsze jest to tylko taki gęsty, kilkudniowy zarost, nigdy mu nie rośnie porządna broda, a ogolonego to go chyba nikt na tej ziemi nie widział. Jak twierdzi, całkiem nieźle się prezentuje na podłużnej twarzy, o mocno zarysowanych rysach i męskiej szczęce. Ale dość o tym, pora powiedzieć o czymś bardziej użytecznym.
Nos, tak; nos jest z pewnością użyteczny. Lisołak ma bardzo czuły węch, niezależnie od tego, czy jest pod postacią zwierzęcą, czy ludzką. Ta druga jednak przedstawia ów narząd węchu jako prosty, nieco zakrzywiony organ, w każdym razie i on posiada typowo męskie walory.
Do tych damskich przymiotów można zaliczyć jego wargi (służące do zbyt wielu różnych celów żeby je tu wymieniać), które są pełne, miękkie i mają bardzo ładny kształt. Czupryna również zdaje się być czasami przydługa jak na faceta, zresztą jest bardziej błyszcząca i zadbana od wielu kobiecych włosów. No i kolor nietypowy, jest złotawy i rudawy... trudny do określenia. Soreen uparcie twierdzi, że jest to "truskawkowy blond", jednak większość napotkanych przez niego osób po prostu stwierdza, że rudy.
WIP