Oglądasz profil – Melisa

Awatar użytkownika

Ogólne

Godność:
Melisa Rendes
Rasa:
Człowiek
Płeć:
Nieokreślono
Wiek:
45 lat
Wygląda na:
0 lat
Profesje:
Majątek:
Sława:

Aura

Aura swoją kreacją kojarzy się z bukietem kwiatów. Nakładające się na siebie części emanacji wyglądają niczym płatki o barwie barachitu, a rtęciowe zaplamienia przypominają pręciki łagodnej budowy rośliny. Nie wydziela ona co prawda słodkiego zapachu, jednak woń ta zdecydowanie należy do ludzkiego potu oraz miesza się z tajemniczym dodatkiem różnorodnych ziół. Brzegi wyznaczonych części są zdecydowanie ostre, chociaż miejscami wydają się tępić. Mają gładką powierzchnię, po których żwawo mogłyby spływać krople porannej rosy. Bujna w swych ruchach stara się być miękka oraz lepka. Jednak ta harmonijność kryję się pod topazowym tłem, które chaotycznie krąży wokół postaci. Czepia się czytelnika suchością i na długo porywa swoją uwagę przesadnie słodkim smakiem.

Informacje o graczu

Nazwa użytkownika:
Melisa
Grupy:
Płeć gracza:
Kobieta

Skontaktuj się z Melisa

Pola kontaktu widoczne tylko dla zalogowanych użytkowników.

Statystyki użytkownika

Years of membership:
7
Rejestracja:
7 lat temu
Ostatnio aktywny:
7 lat temu
Liczba postów:
0
(0.00% wszystkich postów / średnio dziennie: 0.00)

Połączone profile


Atrybuty

Krzepa:niezbyt silny
Zwinność:bardzo zręczny, szybki, precyzyjny
Percepcja:dobry wzrok, wyostrzony węch, przytępiony smak, b. wyostrzone czucie, słaby zmysł magiczny
Umysł:bystry, błyskotliwy, słaba wola
Prezencja:Ładny, godny, charyzmatyczny

Umiejętności

ZielarstwoMistrz
Wiele lat praktyki, stosy przeczytanych ksiąg, własnoręcznie opisywane zielniki i wrodzona intuicja doprowadziły Melisę do mistrzowskiej znajomości tej dziedziny. Kobieta potrafi wyczuć odpowiednie zioła na kilometr nawet wtedy, gdy te nie wydzielają właściwie żadnego zapachu. Potrafi też dzięki swojej doskonałej pamięci odszukać przepisy na wszelkiego rodzaju preparaty roślinne, bez większego problemu wymyśla także nowe.
AlchemiaBiegły
Podobnie jak zielarstwo, alchemia również jest bardzo ważną dziedziną w życiu Melisy. Nie przeczytała tylu ksiąg traktujących o tym rzemiośle, jak w przypadku zielarstwa, jednak bez większego problemu rozeznaje się w tej dziedzinie.
Sporządzanie trucizn i lekówBiegły
To główne źródło zarobku Melisy, co oczywiście sprawiło, że musiała bardzo dobrze opanować tę umiejętność. Teraz oferuje swoim klientom wachlarz różnych specyfików. Cichą sławę zdobyła dzięki swoim bezwzględnym truciznom, te jednak skutecznie udaje jej się ukryć, gdy w jej aptece pojawiają się podejrzani ludzie.
SkrytobójstwoOpanowany
Produkowanie trucizn okazało się dla Melisy niewystarczającym źródłem dorobku. Kiedy zorientowała się, jak wiele funduszy może zdobyć dzięki wprowadzaniu ich samodzielnie do ciał odpowiednich ludzi, bardzo szybko zaczęła uczyć się, jak zabijać, żeby nikt nie zwrócił na nią uwagi.
Targowanie sięOpanowany
Gdy chce się kupić odpowiedni składnik, który jest Ci wyjątkowo potrzebny, a za straganem stoi wyjątkowo nieprzyjemna baba, musisz wiedzieć, jak się targować. Podobnie jest w przypadku, gdy w celach produkcyjnych zdobywasz coś, czego Twoje ręce nigdy nie powinny były dotknąć. Wtedy też się targujesz. Głównie o swoje życie.
NaturianizmBiegły
Melisa przeczytała dosłownie wszystko, co mogła znaleźć o Naturianach. Każda księga, każdy nawet najstarszy zapisek, każda spisana kiedykolwiek legenda. Mogłaby godzinami opowiadać historie o Naturianach, choć sama nie wie, na ile są prawdziwe. Gdy już odnajdzie przedstawiciela tej grupy, staje się aż za bardzo euforyczna i niedyskretna. Chce wiedzieć wszystko: od historii rodziny i umiejętności, aż po dokładne wymiary ciała i jego wnętrza.
BotanikaBiegły
Wraz z zielarstwem, Melisa musiała opanować także tajniki botaniki. To jednak nie jest tak pasjonujące, jak wykorzystywanie owych roślin, dlatego nie chwali się na co dzień tą umiejętnością, pomimo opanowania jej na tak wysokim poziomie.
Anatomia i medycynaOpanowany
Jest to dziedzina wiedzy, która musiała zostać opanowana przez kobietę, by ta mogła wykonywać swój zawód. Musi wiedzieć, jak wyleczyć albo wręcz przeciwnie — jak uśmiercić. Najbardziej interesuje się największym ludzkim organem, czyli skórą. Ciekawostki medyczne są dla niej wyjątkowo interesujące, dlatego bardzo często szuka towarzystwa medyków, by wychwycić jakieś informacje z ich rozmów.
KosmetykaBiegły
Możliwe, że ma tak wysokie umiejętności w tej dziedzinie ze względu na to, że jest ona tak mało rozwinięta. Nie można powiedzieć, by była mistrzynią w wykonywaniu kosmetycznych zabiegów, ale są one zdecydowanie czymś, co bardzo ją interesuje. Co więcej, tworzone przez nią kosmetyki są wyjątkowo skuteczne i przyciągają wiele klientek, nawet tych bardziej zamożnych.
Władanie sztyletemPodstawowy
To umiejętność bez wątpienia opanowana na bardzo niskim poziomie, jest jednak potrzebna także ze względu na wykonywany zawód. Nierzadko zdarza jej się natrafić na niezadowolonych klientów lub biznesowych konkurentów. Ogólnie rzecz biorąc, musi mieć przynajmniej śladowe umiejętności samoobrony. Ze względu na łatwą możliwość zatrucia sztyletu, właśnie tą broń wybrała, by czuć się bezpiecznie.
SzulerstwoMistrz
Nie da się ukryć, iż Melisa nie należy do zwyczajnych kłamców i oszustów. Potrafi oszukać nawet bardzo doświadczonych handlarzy, a okłamać nawet same wieszczki. Jedynie osoby, które znają jej życiorys i naturę, mogą się domyślać, kiedy kłamie. Czasem nawet ona tego nie wie.

Cechy Specjalne

Opóźnione starzenieZaleta
Melisa dzięki doskonałej znajomości zielarstwa oraz latom praktyki, zdołała opóźnić pojawianie się widocznych objawów starzenia się. Nie można tu mówić o ich zupełnym zatrzymaniu się, jednak w wieku ponad 40 lat, wciąż wygląda na kobietę co najmniej o 10 lat młodszą.

Magia:

Nowicjusz

Przedmioty Magiczne

Mroczny

Charakter

Jest kłamczuchą. I przy tym uważa się za najlepszego kłamcę, jakiego kiedykolwiek poznała. Co zresztą ujawnia kolejną z jej cech — brak skromności. Zna swoją wartość, wie, że zarówno jej uroda, jak i wiedza są jej wielkim atutem. Mało kto wie, że gdzieś pod dziesiątkami poprawek jej własnego ciała i pod tysiącami kłamstw, jest osobą niezwykle zakompleksioną. Naturalna "ona" zupełnie jej się nie podoba. Nie podoba jej się to, że nie ma żadnych magicznych zdolności, a wręcz jest "dysmagiczna". Choć zupełnie nie pamięta swojej matki, żałuje, że ma bardzo niewiele jej cech. Co prawda jej ojciec zawsze powtarzał jej coś innego, zawsze widział w niej swoją ukochaną. Ona jednak zawsze widziała w sobie całego ojca. Nigdy nie było to dla niej wadą, zwyczajnie ta totalna zwyczajność bardzo ją przygnębiała. To z biegiem lat spowodowało, że wytworzyła metodę urozmaicenia swojego życia i podkoloryzowania swej własnej osoby. Jednak tak częste kłamstwa doprowadziły do zagubienia własnej osobowości w pewnym stopniu. Ma także wyjątkową skłonność do uzależnień. Oprócz uzależnienia od kłamstw, ma także słabość do pracy, fajki i ziół w każdej postaci. Bez tego wszystkiego czuje się nieswojo. Podobną słabością darzy także Naturian. Potrafi obsypać setkami pytań każdego przedstawiciela ras naturiańskich, a ich towarzystwo jest dla niej wyjątkowo cenne. Za tym wszystkim stoją też jednak pozytywne cechy. Jest wyjątkowo staranna i wkłada mnóstwo pracy we wszystkie swoje dzieła. Jest również bardzo lojalna i choć często duma nie pozwala jej tego okazać, troszczy się o swoich bliskich i wszystkie ważne dla niej rzeczy. Nie lubi okazywać swoich uczuć i słabości, zawsze znajdzie sposób, by przedstawić je w innym świetle, niż można by było się tego spodziewać. Ze względu na mitomanię (patologiczne kłamstwo) jest też nieprzewidywalna. Wiele osób, które dowiedziało się o tym uzależnieniu, straciło do niej zaufanie i bardzo się zdystansowało. Bardzo ją to zraniło, jednak również nie dała po sobie poznać. Jest zatem bardzo uparta. Co chyba jednak też może być pozytywną cechą... Prawda?

Wygląd

Wszyscy ci, którzy znają Melisę od dłuższego czasu, nie widzą w niej zupełnie nic nadzwyczajnego. Patrząc na nią, widzą osobę aż do bólu zwyczajną. "Ból" nie jest tu jednak przypadkowym słowem, gdyż dla dziewczyny zawsze nijakość była bardzo nieprzyjemna. Marzyła o jakiejś wyjątkowej cesze, ba, nawet jakiejś wadzie, bliźnie czy przynajmniej piegach. Długo jednak nie potrafiła w sobie znaleźć niczego takiego. Szaro-bure włosy, szaro-bure oczy, blada skóra, zupełnie pozbawiona nawet delikatnych rumieńców. Wieloletnia nauka Melisy pozwoliła jej jednak odkryć niejeden sekret, który pozwolił jej na zmianę swojego wizerunku. Nauczyła się poprawiać swą urodę barwnymi kwiatami, ziołami i sproszkowanymi minerałami, które w odpowiednik proporcjach i po odpowiedniej przeróbce pozwalały jej optycznie powiększyć oczy, zaróżowić usta oraz dodać koloru skórze. Czasem, gdy ma więcej czasu, decyduje się nawet na domalowanie kilku od zawsze upragnionych piegów. Teraz przyciąga uwagę, a nawet szokuje swym wyglądem. Dość niestandardowo wygląda na tle reszty ludzkich kobiet, gdyż te uważają malowanie twarzy nie tylko za zbędne, ale także za obrzęd "śmierdzący jakąś złą magią". Melisa wie jednak, że śmierdzi co najwyżej źle zmieszanymi ziołami i piżmem. Wcale jej jednak nie przeszkadza ten zapach. Dzięki zielarstwu znalazła także sposób na nadanie koloru swoim włosom, które od wielu lat nie są już szaro-bure, a raczej szaro-rude. Kobieta wciąż próbuje znaleźć sposób na osiągnięcie idealnego, płomiennego koloru. Z tego powodu włosy Melisy bardzo często zmieniają odcień. Jednak największym fenomenem jej wyglądu stało się to, iż jest tymczasowo prawie odporna na działanie czasu. Pomimo wieku 45 lat, stan jej skóry i figura wskazują na znacznie niższy wiek. Nigdy nie miała problemów z wagą, można wręcz powiedzieć, że był to jedyny element jej ciała, którego przeciętność jej odpowiadała. Podobnie jest także ze wzrostem, który można określić jako typowy dla ludzkiej kobiety. Porusza się z wyuczoną pewnością siebie, której kiedyś bardzo jej brakowało. Jej głos nie jest raczej charakterystyczny ani szczególnie piękny, nie można go jednak określić w żaden sposób negatywnie. Melisa sprawia wrażenie kobiety, która dobrze wie, czego chce od życia. Widać to w jej postawie, dość strojnym i kolorowym ubiorze oraz sposobie wypowiadania się. Potrafi także dość łatwo i skutecznie zmienić swój wygląd, co sprawia jej dużą przyjemność.

Historia

- A ta mała to kto? - W drzwiach apteki stała mała dziewczynka, a raczej elfka, na pierwszy rzut oka. Daktari, najbliższa znajoma Melisy, przewróciła tylko oczami i weszła, trzymając małą za ramię, jakby chroniąc ją przed zielarką. Miała w ręku ciężką, skórzaną torbę. Gdy tylko Melisa ją zobaczyła, wiedziała, że nie zapowiada się nic dobrego.
- Córka jednej z moich klientek. Stałych klientek — podkreśliła czarodziejka, chcąc zaznaczyć, jak bardzo nie chce, żeby Melisa wystraszyła dziewczynkę czymkolwiek. Mała musiała więc być pół-elfką, skoro klientkami Daktari były głównie ludzkie kobiety, które bardzo szybko potrzebują efektywnych metod leczenia. Skrótem — używa magii, by pomóc tam, gdzie ziółka i niemagiczni lekarze nie pomagają.
Dziewczynka nie odezwała się nawet słowem, wgapiała się w porozrzucane po aptece rzeczy. Pozornie można było zobaczyć w tym wszystkim jakiś ład, jednak najczęściej kończył on się za bardzo obszerną ladą. Za nią i pod nią wszystko było jednym wielkim bałaganem. Drobne piórka wróbla, porozrzucane suche pędy roślin, kartki powyrywane z zielników i starych ksiąg, których z jakiegoś powodu nie mogła w całości wziąć z biblioteki. Dobrze, że niewiele osób zaglądało za ladę zielarki. Wszyscy zazwyczaj dokładnie wiedzieli, po co do niej przychodzą i brali to, czego chcieli bardzo szybko. Wychodzili bez oglądania się za siebie. Może dlatego, że apteka sprawiała wrażenie mało... przytulnego miejsca? Okna przepuszczały bardzo mało światła, szyb nie dało się domyć od wielu lat, po tym, jak kiedyś zapomniała, że gotuje coś przy ogniu w pracowni i wszystkie pomieszczenia wypełniły się czarnym, gęstym dymem. Zapach już dawno zatuszowała wszystkimi roślinami, które były wystarczająco silne, by nie rozkładać ich po kątach apteki na darmo, a jednak na tyle słabe, by nikt nie zwracał śniadania po wejściu do środka.
- Dlaczego nie zmienisz tego miejsca, przecież jest... - tu Daktari urwała, rozglądając się tylko po pomieszczeniu z miną świeżo upieczonego więźnia w swojej celi. Wyglądała nienaturalnie w tym pomieszczeniu w swojej idealnie uszytej lnianej sukni i nienagannie zaplecionych włosach koloru kawy. Melisa przy niej wyglądała jak karykatura człowieka. Nie okazywała jednak po sobie, że to dostrzega.
- Jest idealne, przyznaj to. Zawsze było. Patrz, mam zupełnie nowy wazon, może wreszcie zawitają tu jakieś świeże kwiaty, nie tylko suszone zielsko? - powiedziała Melisa z prawdziwym zapałem, biorąc do rąk kamionkowy wazon i unikając jednocześnie dyskusji na temat miejsca, w którym pracuje. Był to dla niej bardzo wrażliwy temat. Aptekę założył jej ojciec, wiele lat temu, nim jeszcze przyszła na świat. Tu poznał jej matkę, czego szczerze mu zazdrościła, bo ona sama nigdy nie miała tego zaszczytu. Nawet nie wiedziała, jak wygląda. Według opowieści ojca, była czarodziejką tak, jak Daktari. Dlatego też Melisa bardzo starała się o przyjaźń z nią. Była to jedna z niewielu osób, na których naprawdę bardzo jej zależało. Czarodziejka przyzwyczaiła się już do wszystkich kłamstw Melisy, w pewien sposób chyba przyzwyczaiła się nawet do jej towarzystwa i sprawiało jej to przyjemność. To jednak były jedynie domysły zielarki. Gdy były jeszcze dziećmi, zawsze chciały leczyć małe zwierzątka, które z jakichś powodów zostały skrzywdzone. Po wielu latach, Daktari wraz ze swoimi zdolnościami magicznymi została prawdziwą uzdrowicielką, a Melisa... Melisa poszła w ślady ojca i prowadzi aptekę. Choć nie był to szczyt jej marzeń, a jej działalność już dawno odeszła od wytwarzania jedynie leków, było to wszystko, na co było ją stać w dość biednej, dwuosobowej rodzinie i przy braku jakiegokolwiek potencjału magicznego. Zawsze żałowała, że nie odziedziczyła ich po matce. Zawsze żałowała, że nie jest kimkolwiek innym niż sobą...
- No dobra, pokaż to. - Daktari zbliżyła się do Melisy i wyciągnęła rękę.
- Co mam pokazać? - Kobieta odruchowo zrobiła krok w tył, nie myśląc o tym, którą nogę do tego wybiera. Syknęła lekko z bólu i odstawiła wazon zdecydowanie zbyt gwałtownie na drewnianą półkę, co przy okazji zrzuciło kilka ksiąg i pustych słoiczków. Nic się na szczęście nie roztrzaskało, jedynie pozostawiło jeszcze więcej bałaganu. Mała pół-elfka cofnęła się kilka kroków, robiąc to z niewymuszoną grają, o czym Melisa mogła tylko pomarzyć.
- Nie udawaj. Myślisz, że chciałam cię odwiedzić z własnej woli w tym miejscu? I to jeszcze przyprowadzając córkę klientki, którą miałam się dzisiaj zająć? Widziałam dzisiaj nad ranem, jak kulejesz, wracając do domu — wyjaśniła czarodziejka, wzdychając lekko po tych słowach. Z okien jej domku miała idealny widok na zaplecze apteki — miejsce, w którym Melisa mieszkała. Nie było jej nigdy potrzebne więcej, wychowała się na tym zapleczu w mniejszym lub większym stopniu. Kiedy jej ojciec zmarł, sprzedała dom, w którym ją wychowywał. Zawsze dbał o to, by córce niczego nie brakowało, szczególnie wykształcenia. Uczył jej wszystkiego, co potrafił, na wiele jej pozwalał i bardzo ją kochał. Wiedziała, że po jego śmierci sprzedanie domu będzie słuszną decyzją. Za otrzymane pieniądze kupiła wiele ksiąg, zwiedziła wiele miast i opuszczonych miejsc, poznała trochę świata i roślinności w innych zakątkach Alaranii. Opisała również część znalezionych ziół, liczyła na wydanie własnego zielnika, co jednak nigdy nie doszło do skutku.
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz, byłam nad ranem tylko na spacerze — skłamała Melisa, jak zwykle bez zawahania. Patrzyła przyjaciółce prosto w oczy, a postawę miała dość pewną. Podświadomie wiedziała jednak, że Daktari nie odpuści. I miała rację. Czarodziejka westchnęła po raz kolejny i schyliła się do spódnicy Melisy. Podniosła ją bez pytania i łapiąc zielarkę za stopę, przyciągnęła jej nogę do siebie. Na łydce znajdował się nasiąknięty obrzydliwą zielono-brązową mazią bandaż. Wokół niego noga była wyraźnie podrażniona i spuchnięta. Melisa syknęła tylko ponownie, tym razem nie z bólu, a z niezadowolenia. Daktari nic nie odpowiedziała, złapała zielarkę za rękę, drugą dłonią chwyciła lekko pół-elfkę i poszła na zaplecze. Posadziła małą na jedynym fotelu, jaki tam stał, sama usiadła na drewnianym krześle i położyła skórzaną torbę na stole. Melisa wciąż z obrażoną miną usiadła na krześle najbliższym rozpalonego kominka i położyła zranioną nogę na stole, podciągając przy tym spódnicę do kolan. Sięgnęła po jedną ze smukłych fajek, wypełnionych już jakimś rodzajem podobnej do tytoniu rośliny. Przy pomocy ognia z kominka zaczęła odpalać fajkę.
- Zwariowałaś? Przy dziecku? - zwróciła jej z oburzeniem uwagę Daktari. Nie czekała, aż Melisa odłoży fajkę, dobrze wiedziała, że ta i tak to zrobi. Szczególnie w sytuacji, kiedy czarodziejka wyjęła już sporo przerażających i ostrych narzędzi oraz magicznych specyfików. Dobrze wiedziała, że nie może być za bardzo nieposłuszna, kiedy bardzo ostre noże i igły stoją do dyspozycji przyjaciółki. Położyła fajkę na ziemi i rozejrzała się znudzona po pomieszczeniu. Jedynym elementem, który ją teraz interesował była pół-elfka. Postanowiła wykorzystać to, że ma w pobliżu kogoś, kto zupełnie jej nie zna.
- Hej, nie przedstawiłyśmy się jeszcze. Jestem Melisa, a ty? - Mała była ewidentnie zaskoczona pytaniem zielarki, przez chwilę wahała się, czy powinna jej odpowiedzieć.
- Mimea — powiedziała jednak po chwili.
- Ach, naprawdę piękne imię. Chciałabym mieć takie... Wiesz, Melisa to tylko jedno z moich imion. Można powiedzieć, że jest to to nieoficjalne — odparła bez większego namysłu. Melisa oczywiście było jedynym imieniem, jakie nadano kobiecie. Jej ojciec był prostym człowiekiem, aptekarzem i zielarzem. Kiedy jej matka zostawiła mu niemowlę i odeszła, musiał sam nadać jej imię. Wybrał takie, jakie było mu najbliższe, oczywiście nie mając kogo spytać o zdanie.
- Moje oficjalne imię jest prawdziwą tajemnicą. Moja mama jest Fellerianką, bardzo ważną w ich hierarchii. A tata... Tata to dopiero był człowiek. Był elfem, tak jak twój tatuś, mam rację? Ale był też na tyle ważną osobą, że nikt nie mógł wiedzieć, że ma rodzinę, aby nikt nie zrobił nam krzywdy... Trzeba było nawet poprosić takie czarodziejki jak Daktari, żeby ukryć moje elfickie pochodzenie... - kłamała jak z nut, patrząc, jak oczy dziewczynki robią się coraz bardziej zaciekawione, jak chłonie każde jej kłamstwo...
- Nie wierz jej, Mim, w ani jedno słowo — beznamiętnie powiedziała Daktari, odwiązując bandaż. Pod nim znajdowała się obrzydliwa, nieregularna rana, do której poprzyklejało się trochę liści. - Jak ty to zrobiłaś? Dlaczego nie przyszłaś do mnie wcześniej?
- To nic takiego, tylko poślizgnęłam się na kamieniu... - Zazwyczaj kłamała tylko po to, żeby podkoloryzować trochę swoje życie. Teraz jednak naprawdę nie chciała martwić przyjaciółki. Nie chciała jej mówić, że zaryzykowała naprawdę wiele, żeby zdobyć pewną morską roślinę, chronioną przez syreny. Potrzebowała jej bardzo, żeby wykonać zlecenie zabójstwa. Ot, zwykła procedura, do której Melisa przyzwyczaiła się już po kilku latach podobnych zleceń. Nie mogła w końcu żyć tylko z dobroczynnych mieszanek, kiedy wszystko w dzisiejszych czasach załatwia się wynajmując czarodziei. Tego jednak też nie chciała powiedzieć, by nie urazić przyjaciółki. Była pewna, że uprzejmie porozmawia z syrenami, w końcu tyle o nich wie. Okazało się jednak, że nie była mile widzianą postacią, a jej próba zerwania rośliny zakończyła się litrami wypitej słonej wody i totalnie rozciętą łydką.
- Twoje metody nie wyleczą wszystkiego, dorośnij w końcu — powiedziała Daktari z pretensjami w głosie, obie jednak wiedziały, że po prostu troszczy się o przyjaciółkę. Oczyściła ranę z mieszanki ziół i zaczęła ją zszywać. Zielarka zacisnęła zęby, bo choć rana została znieczulona jakimś dziwnym płynem, nie był to przyjemny zabieg.
Mała pół elfka przyglądała się wszystkiemu zszokowana i zaciekawiona. Wszystko, co widziała w tej aptece i wszystko, co usłyszała od Melisy, było dla niej czymś zupełnie nowym i niezwykłym. Dla zielarki nie było w tym wszystkim niczego wyjątkowego. Tak wyglądało jej codzienne życie, odkąd postanowiła sobie, by wypełniać każdą jego chwilę czymś wyjątkowym. Tego dnia przyjaciółka zaszyła jej poważną ranę po starciu z syrenami, udoskonaliła jeszcze bardziej swoje prawie idealne zdolności kłamstwa, mała dziewczynka zobaczyła w niej wzór i bohaterkę, a wieczorem wytworzyła mniej skuteczną truciznę, by następnego dnia otrzymać zapłatę za dobrze wykonane zlecenie. Dzień jak każdy inny i jak każdego innego. Jej dzień w odróżnieniu od innych pachnie jednak trochę bardziej miętą i rumiankiem. A tym razem wyjątkowo także morskimi glonami.