Oglądasz profil – Palonea

Awatar użytkownika

Ogólne

Godność:
Palonea
Rasa:
Upadła anielica
Płeć:
Nieokreślono
Wiek:
423 lat
Wygląda na:
0 lat
Profesje:
Majątek:
Sława:

Aura

Siłę aury można określić jako nieco niższą od przeciętnej. Posiada całkiem bogatą gamę barw. Podstawowe jej odcienie to żelazo występujące głównie u podstawy oraz srebro na szczycie, które wywołuje iluzje kręcenia się tejże części powłoki. Tu I ówdzie znajdują się miedziane zadrapania wśród malunków kobaltowych kwiatów, które lśnią w blasku bursztynowej poświaty. Zawodzenie upiorów wywołuje mocne zaniepokojenie, słychać je co chwilę z różnych stron. Dodatkowo te krzyki i wrzaski, których nie mogła tak po prostu wydać żywa istota. Na szczęście szybko następuje transformacja tych wszytko dźwięków w zmysłowy szept przybywający w towarzystwie słodkiej woni perfum. Niestety ten cudowny zapach zmienia się w okropny smród siarki. Wprawdzie może się zdawać przez moment, jakby gdzieś były lilie, jednakże już po chwili się o tym zapomina. W dotyku zaskakująco miękka i elastyczna co udowadnia poprzez widowiskowe wygięcia. Prezentuje przy tym swoje ostre jak brzytwa brzegi, a także aksmaitne piórka, które ją pokrywają. W smaku mocno lepi się do podniebienia, aczkolwiek od czasu do czasu bywa sucha.

Informacje o graczu

Nazwa użytkownika:
Palonea
Wiek:
25
Grupy:
Płeć gracza:
Kobieta

Skontaktuj się z Palonea

Pola kontaktu widoczne tylko dla zalogowanych użytkowników.

Statystyki użytkownika

Years of membership:
7
Rejestracja:
8 lat temu
Ostatnio aktywny:
6 lat temu
Liczba postów:
17
(0.02% wszystkich postów / średnio dziennie: 0.01)
Najaktywniejszy na forum:
Efne
(Posty: 5 / 29.41% wszystkich postów użytkownika)
Najaktywniejszy w temacie:
[Miasto] Nietypowe spotkanie
(Posty: 5 / 29.41% wszystkich postów użytkownika)

Połączone profile

Brak profili posiadających połączenia.

Atrybuty

Krzepa:niezbyt silny, niezbyt wytrwały
Zwinność:niezwykle zręczny, szybki, perfekcyjny
Percepcja:dobry wzrok, dobry słuch, wyostrzone czucie, słaby zmysł magiczny
Umysł:silna wola
Prezencja:piękny, godny, przekonywujący

Umiejętności

JeździectwoOpanowany
PowożeniePodstawowy
Skradanie sięBiegły
SkrytobójstwoBiegły
Sporządzanie truciznOpanowany
SzpiegostwoBiegły
SzulerstwoMistrz
Targowanie sięOpanowany
WspinaczkaOpanowany
Zastawianie pułapekOpanowany
TorturowanieBiegły
AnatomiaBiegły
NiebianologiaOpanowany
PiekielnologiaOpanowany
Władanie sztyletamiMistrz
UnikiBiegły
AktorstwoBiegły
KuglarstwoBiegły
TaniecOpanowany
Walka wręczBiegły
Ciskanie nożamiMistrz
PsychologiaBiegły

Cechy Specjalne

LatanieDar
Podarowane przez Najwyższego w dniu narodzin dwa skrzydła, niegdyś oblane blaskiem niebiańskiej chwały, a dziś przykryte całunem mroku i cienia, pozwalają anielskiej pannie przecinać wiatry spokojne i wzburzone, wyrywać się z ziemskich łańcuchów. aby choć przez chwilę mogła delektować się smakiem nieba.
RegeneracjaDar
Od narodzin, przez Upadek, aż po dziś dzień Palonea w swej krwi przechowuje dar, dzięki któremu każde zranienie znika równie szybko, co kamień wrzucony do wody. Nie spotkała się jeszcze z raną tak straszliwą, aby nie mogła pozbyć się jej w ciągu dwóch księżyców, a nieraz już miała okazję nosić na sobie krwawe znamię, które dla ludzi oznaczałoby śmierć.
Odporność na truciznyZaleta
Poza obręczą szczerych Najwyższego darów, w osobie owej zamieszkały i aspekty krainy, w której czarci ogień ciemności nie rozjaśnia. Żadna toksyna ni trucizna ludzką czy naturiańską ręką stworzona zaszkodzić jej ciału z niebiańskiego mleka utkanego nie może.

Magia: Inkantacje

DuchaAdept
EmocjiUczeń

Przedmioty Magiczne

Mroczny

Charakter

Umysł potępionej anielicy jest czarny niczym smoła oraz wykrzywiony w równorakim stopniu, co struktura czasu w Alaranii. Pozbawienie życia swego anielskiego męża, męczarnie przeżyte w piekielnych czeluściach, o mało nie zakończone oddaniem przez anielicę ducha oraz długie kształtowanie jej roztrzaskanej duszy przez istotę narodzoną z nieczystości doprowadziły do tego, iż kobieta w obłęd popadła, wmówiwszy sobie, iż tak naprawdę nie jest ona potępioną, a wręcz wywyższoną, gdyż to ją wybrał Najwyższy na swą najwierniejszą służebnicę, któraż to wykonywać musi zadania wielce ważniejsze i zaszczytniejsze niźli zastępy anielskie. Owym zadaniem jest odbieranie życia tym, których nie zbrukała czerń winy, aby nie dozwolić, by takoż się wydarzyło. Jej natura jednak, chociaż zowie się służebnicą pańską, bliżej ma do piekielnych rozwiązań niźli niebiańskiej bogobojności. Przychylnym wzrokiem patrzy na rozrywki wszelakie, od napojów odurzających poczynając po rozkoszach ciała kończąc. Mówi sobie, izaliż nadal kocha swego zmarłego męża i gdy czystość spłynie Prasmoka, razem z nim złączy się w światłości. Mimo to skora jest to kochania się z rozmaitszymi osobami, gdyż uważa, że zdradą nie jest zaspokajanie potrzeb ciała, które z niczym innym się nie wiążą i jeno gdyby z kimś na ziemi prawdziwą miłością i kochaniem się związała, wówczas poczyniłaby winę. Potrafi jednako być bardzo brutalną - choć niewinność poczyna sobie za największą wartość, to umysł jej świadomy jest, iż ją samą niewinną nazwać niesposobna, a oczyszczona zostanie z wszelkiej winy, gdy ją Pan do Nieba powrotnie zaprosi wraz z zebranymi przez nią owieczkami.

Palonea posiada skryte marzenie, którego spełnienia dozwolić sobie pragnie przy pierwszej sposobności. A jest to ujarzmienie gipsoda i poczynienie sobie z niego swego towarzysza, lojalnego aż o kresu jego żywota.
Potępiona córa niebios kieruje się nadzwyczaj wielką pewnością siebie, nieraz przyprawioną miarą nierozwagi, lecz zazwyczaj rozsądną głową kierowaną. Ponad życie umiłowała sobie teatr oraz teatralność - do tego stopnia, iż już w sposób normalny mówić zdolna prawie nie jest i bez wyjątku językowi swem dramatyczny wybrzmięk nadaje, rozkoszując się nim jak soczystym owocem. Nie jest skora do walki, tej stara się unikać, przeciwnie jednak jest z dominacją nad umysłem pomniejszym lub równym sobie. Lubi co nieco się porządzić i pokpić, lecz stara się zachować miarę w obliczu większego łowcy.

Wygląd

W prezencji Palomei niewiele się ostało z blasku, który roztaczała ongiś. Gdy w zastępach Pana jeszcze służyła, wygląd jej oznaczał się niewinnością oraz pobożnością, włosy jej niczym zboże słońcem oświecone, a oczy niczym dwie gwiazdy, obiecujące łaskawość oraz dobry los. Piekło wypaliło z niej wszystko, co odbiciem chwały niebiańskiej pozostawało. Włosy jej przybrały barwę brązową, ciemną, jej niebieskie oczy utraciły blask, a zadomowiła się w nich czerwonawa plama krwi, któraż to objawia czasami, nieraz całkiem znikając. Piękna z niej ni grama nie ubyło, obróciło się jednak w mrok, nieraz bardziej fascynujący niż światłość. 

Figurze jej nie można nic zarzucić. Piekielne otchłanie nieraz prowadzą potępionych do wykruszenia się kości i atutów wszelkich utraty, inaczej jednak stało się w przypadku Palomei, o której to sylwetkę owoc nieczystości skwapliwie dbał. Owa nie tylko swymi kształtami kusi, lecz także każdym ruchem przez nią poczynionym. Podobnież jak twarz, ma w sobie owoc mroku, który przyciąga do niej tych, którzy lubują się w ryzyku.
Gdy nie oddaje się swej przenajświętszej misji, odziewa się w strój zwyczajny, dla mieszczan bardziej niźli magików typowy, co poczynia, iż wyróżnia się w trupie - ekstrawagancja wśród ekstrawagancji! Kiedy jednak wyrusza w mrok aby dusz niewinnych ustrzec przed nienazwanym złem bądź rozrywki w kręgu pomazanych krwią winy doznać, wówczas odziewa się w strój skórzany czarny, co czyni z nią podobną do zabójców. Przy tunice, skrytej ramionami płaszcza, wiele ostrzy do ciała jej się przytula. Na głowę kaptur zarzucony, a na twarz - maskę niewielką, które to ustrzec mają jej drugi obraz przed ogniem sprawiedliwości ziemskiej. Mroczny i do ciała przylegający, nadający jej twarz cienia - takiż jest ów strój, w którym w mrokach nocy przemyka.

Historia

Ciemność, która towarzyszyła kupcowi Hlimderrowi od przeszło godziny, a przynajmniej tak podpowiadało jegomościowi wyczucie, nagle znikła, zastąpiona spiętrzoną falą światła. Gdy oczy jego skurczone nawykły już do blasku, ujrzał niewielki pokój, który szybko rozpoznał jako część swego domu. Naprzeciwko niego znajdowała się kobieta z workiem na głowie, tak samoż jak i on przywiązana do krzesła na sposoby tak wymyślne, iż najprzedniejsi czarodzieje, spędzający wieki na zgłębianiu najskrytszych aspektów świata, byliby pełni uznania. Zawołałby o pomoc, dwa piętra niżej powinna spoczywać służba, lecz usta jego dawno już zostały zasłonięte kneblem. Wtem wyczuł jakiś ruch, za którym podążył spojrzeniem. Zza jego pleców wyszła kobieta, lecz poznać to zdołał jedynie po jej sylwetce. Strój, jaki na sobie miała, nie przystoi bowiem żadnej pannie, prędzej jakiemuś najemnikowi, a i ów dziwnie by w takim wyglądał. Na paskach, licznie ów strój oplatający, dostrzegł rzędy ostrych noży i sztyletów przez co momentalnie jeszcze bardziej się do niego zraził, nie tylko już przez wzgląd na estetykę i powinność. Jak dotąd uznawał swój dom za najbardziej swojskie i przytulne miejsce w całym kraju. Po dziesięciu latach wznoszenia się, uczucie to szybko spadło głęboko w studnię zapomnienia.
- Zawsze rozpiera mnie szczęście, gdy widzę tak szlachetne osoby, co pan - odezwała się kobieta takim tonem, iż Hilmderr oczami duszy wiedział jej usta wykrzywiony w pogardliwy uśmiech, zasłaniane teraz przez strzęp materiału. - Ach, proszę mi wybaczyć, już służę pomocą.
Zbliżyła się do bezbronnego mężczyzny i wyjęła knebel z jego ust. Kupiec natychmiast począł wołać swoje dwa sługi, niegdysiejszych niewolników, których to uwolnił z ciężkiej doli i zatrudnił u siebie, dobrze im płacząc, jak i wszystkich pobliskich strażników, którzy to często patrolowali te okolice, a których kapitan był zażyłym jego przyjacielem. Spodziewał się, że kobieta będzie chciała go powstrzymać, może nawet podniesie na niego rękę, lecz ta tylko stała, przyglądając mu się dwoma błękitnymi oczyma, w których tańcowały figlarne iskierki. 
- Poczyniłam wiele starań, aby móc z panem porozmawiać w cztery oczy, nie martw się, że ktoś niekulturalnie nam przerwie - rzekła kobieta i podeszła do drugiego krzesła, po czym zdarła worek z głowy drugiej skrępowanej osoby. Każdą cząstkę umysłu Hilmderra przeżyło niedowierzanie i przerażenie, gdy dostrzegł, iż to jego własna żona, Beriela o rodzicach ze szlacheckiego rodu. Odziana w czerń kobieta zaszła ją od tyłu i przyłożyła nóż do nagiej, różowiutkiej jak u niemowlaka skóry na jej szyi. Beriela wpatrywała się w męża z przerażeniem niewiele mniejszym, niż jego samego ogarnęło. - A teraz proszę przekonać mnie oraz panią Berielę, że kochasz ją nad życie. W przeciwnym wypadku pani nie będzie w stanie długo się nim cieszyć.
Kupiec poczuł, jak przez jego ciało przechodzi wicher rozpaczy. Jednakże chociaż często siła emocji przysłania rozum, nie pozwalając nawet zdania wydukać, czasem staje się ona wezbraną falą, na której statek ludzkiego powodzenia płynąc może szybciej niż jakkolwiek inaczej.
- Berielo, przepraszam za wszystko, co ostatnio mówiłem – począł kupiec swój wywód, w który wlewał miłość z równie wielką pasją i zapomnieniem, co biesiadujący szlachcice wlewają do gardeł swych wino wszelakie. - Nie myślałem tak naprawdę. Twój ojciec może tu przyjechać kiedy chce i robić, co chce, nawet jeżeli przez to stracę wszystko. Wolałbym powiem utracić mój dom, moją fortunę, moją reputację, niż miałbym utracić ciebie, o najdroższa. Pamiętasz, jak się po raz pierwszy spotkaliśmy w zielonym zagajniku? Już wtedy przyobiecałem ci, że żadna siła nie zdoła nas rozłączyć. Pragnę być z tobą przez wszystkie dni naszych żyć, wolę być tu z tobą, niż gdzie indziej bez ciebie.
Panią szlacheckiego rodu tak wielkie wzruszenie napełniło, iż jej ciało, niezdolne tak wiele emocji w sobie utrzymać, poczęło ronić łzy czyste, pełne miłości i oddania. Wtedy jednak zimna stal wgłębiła się w jej gładką szyję. Hilmderr począł rwać się i rzucać na wszystkie strony, niczym ryba wyrzucona na brzeg rozpaczliwie walczyła o swe życie, tak i on teraz począł ze wszystkich sił zmagać się ze sznurami, pragnąc cudem jakimś radować swą żonę. Takoż jak ryba skazana jest na śmierć, była jednak i pani Beriela. Odziana w czerń kobieta zdawała się nawet nie dostrzegać walki kupca, czy też pewna swych więzów, ignorować jego poczynania. Wyszeptywała natomiast słowa w obco brzmiącym języku, którego dźwięki skazały powietrze niczym dym gęsty, co z przykrytą rosą pnia płonącego mógł pochodzić. Krew, co na ostrzu wciąż całującego szyję zmarłej kobiety pozostała, lśniła białym blaskiem. Kobieta w końcu odsunęła się od zmarłej, bacząc, aby ni kropla z broni nie opadła, po czym dobyła fiolkę szklaną i powoli białą krew w środku umieściła i naczynie zasłoniła. Płyn zaczął wirować niczym okręt w trakcie sztormu i jak woda na ognisko chluśnięta, tak i on w powietrzu się rozpłynął, zmieniając się w kulę nieskazitelnego światła.
- Nie ma podczas tego przedstawienia zwanego życiem nic piękniejszego nad słodką niewinność – rzekła z czułością kobieta i, ukrywając fiolkę, podeszła do rogu pokoju, gdzie na stole przygotowaną miała butelkę czerwonego, otumaniającego zmysły napoju oraz kielich złoty, wysadzany klejnotami, który to w posagu Berieli się znajdował. Nalała wina do środka i, rozsadziwszy się na krześle wygodnie oraz ściągnąwszy maskę, poczęła drobnymi łykami popijać, co czas jakiś przymykając oczy z rozkoszy, gdy płyn pieścił jej język. Hilmderr przez długą chwilę jak skała przyglądał się martwej żonie, również za skałę mając swój umysł. W końcu przeniósł wzrok na złodziejkę życia.
- Dlaczego to zrobiłaś?! - wrzasnął, a gniew był pierwszą emocją, która pojawiła się w jego powoli budzącym się umyśle.
- Wielce raduje się me serce, iż spytałeś – odparła kobieta z niepokojącym błyskiem w oczach, przywodzącym na myśl łunę pożaru lub plamę krwi. - Otóż twój rozum przyziemny, skory do wszystkiego, co złote, pojąć musi, iż jestem dzieckiem z krwi niebiańskiej, narodzonym z czystej chwały, oddanym Najwyższemu, nieomylnemu władcy, a wedle jego rozkazu w tym przedstawieniu gram rolę tak nietypową, jak zaszczytną.
- Co ty bredzisz? - spytał mężczyzna, któremu to w głowie wirować poczęło od mowy dziwnej, przez kobietę cały czas używaną. - Że niby jesteś anielicą? Akurat! Jesteś wariatką!
Kobieta roześmiała się i wypiła kolejny łyk. Za jej plecami pojawiła się para skrzydeł, mrocznych i pięknych zarazem.
- Jesteś upadłą, pomiotem piekieł, plugastwem odrzuconym przez Pana! – zakrzyknął z wielkim zrozumieniem Hilmderr.
- Pan rzucił mi pod nogi maskę Zła, którą to przyjęłam pokornie, choć po długich męczarniach i walkach, co odbyły się wewnątrz mej czaszki – odparła kobieta, zdająca się być słowami kupca niewzruszona. - Niegdyś żyłam w chwale Pana, błogosławione dziecko z błogosławionej pary. Piękne to były dni, przepełnione błogą nieświadomością o rozmiarze potwora złem zwanym i ogromu cierpienia, jakie ludziom wraz z ich cieniem towarzyszy. Taka jest smutna prawda: sługi Pana żyją w nieświadomości tego, jak wygląda przedstawienie zwane ludzkim życiem. Ja jestem jednak zbawicielką, wybranką Pana, której to natura sprawia, iż nieświadomość ich nie jest krzywdą całego życia. - Kobieta na chwilę wyraźnie oddała się obrazom, które to słowa do głowy jej przywiodły. - W Niebie byłam ja jak kwiat, który to pod troskliwą opieką niezliczonych rzesz powoli wzrastał ku słońcu. Mówić nie mam o czym. Wszystko, co wpajano do mej anielskiej głowy zanikło, umiejętności wszelakie dziś zapomniane i nieprzydatne w mej doli. Imiona, wydarzenia, to wszystko pozbawione głębi jest, którą ujrzałam, gdy Pan mnie wybrał. Spokój przepełniał me życie - spokój, który niewiele zmienia. Miałam męża, z którym to łaską swoją połączył mnie Najwyższy, nieliczne z istotnych zdarzeń. Wojownikiem był niemałym, wielu piekielnych usiekł, nieraz przy nim byłam w chwilach zgrozy. Lecznicą mą mocą, którą wtedy przy sercu nosiłam, niejedne rany koiłam, rzadko jednakże walce samej się oddawałam. On stał się iskrą, która stała się żarem, z którego buchnął płomień. Pewnego razu, gdy w szał krwawy wpadł i poważnie raniony został przez diabły, podniósł swoje ostrze i o mało wpół nie przeciął człowieka niewinnego, za piekielnego potępieńca go poznając. Powstrzymać go nijak nie mogłam, jeden tylko sposób przede mną się malował. Czując w głowie chwałę i nauki Pana, zagłębiłam w anielskim ciele swe ostrze. Umarł szybko, lecz czysto. - Kobieta nalała więcej wina do opróżnionej już czary. - Ciała jego nie zbrukała wina. Nie stał się wygnańcem, ja na siebie ten los przyjęłam. Wtedy nie widziałam, iż dobrze uczyniłam, iż tego chciał Pan. Czyn ten popełniony był z miłości i grzechem być nie mógł, nie czekała na mnie kara. Lecz przeraziłam się wtedy okropnie, nogi me trzęsły się wielokroć, gdy byłam jeszcze owym kwiatem. Wstydząc się przed wszechwiedzącym obliczem Pana pokazać, umknęłam tam, gdzie wzrok jego nie sięga. Do ognistych czeluści, okrytych mrokiem pomimo rzek żywych płomieni, które to dniami i nocami pozbawionymi gwiazd wszędzie płyną. Straszliwe jest to miejsce - Piekło. Wiele strasznych z widzenia rzeczy głęboko pod sobą skrywa piękno, lecz nie Piekło. Nawet teraz nie potrafię o nim mówić bez wzgardy, a przecie stałam się siostrą potępionych. Gdy po raz pierwszy tam zstąpiłam i ich ujrzałam, umysł mój przepełniło przerażenie tak z twoim wcześniejszym porównywalne, co rozmiar biedronki do rozmiaru smoka. Piekło nieomal życia mi nie odebrało, duch o mało nie opuścił spalonego ciała, aby pochwyconym zostać przez bezimiennych łowców. Ocaliła mnie pewien owoc nieczystości. - Na twarzy upadłej anielicy pojawił się uśmiech jakiś straszliwy, niby przepełniony radością, a niczego w sobie z ludzkich emocji nie mający. - Hermela się zwała, pokusą była najbardziej pokusią, jaką przyszło mi oglądać. A ją miałam okazję niezliczoną ilość razy, rozpusta przepełnia mnie bardziej, niźli jakiegokolwiek ludzkiego „sługę bożego”, który to pod słowami cnotliwymi chowa czarną naturę. Przed spotkaniem Hermeli byłam jako kwiat polny, piękny, lecz bezbronny w swoim pięknie. Ona uczyniła mnie różą najczarniejszą, pięknem ludzkie oczy olśniewającą, a w kolcach swych skrywającą śmiertelną toksynę, gotową zabić najmężniejszego męża. Na jej sercu leżało uczynienie mnie sobie podobną, czego dowody każdego dnia oglądać mogła. Przelała do ciała mego krew zabójczyni, trucicielki, okrutnicy przeraźliwej. Jednak nie zdołała mego serca skazić złem piekielnym, a przeciwnie wprost. Moja martwa dusza odzyskała życie i jeszcze bardziej panu się oddała, pojmując, iż nigdy nie została przez niego odrzucona. Poznałam ja bowiem w czasie owej śmierci okrucieństwo Piekła, jak i owych łowców pozbawionych serc, których jedynym celem jest ludzkie dusze zatruwać, a gdy te złem zostaną przepełnione, porywać i do Piekła, wedle wszelkim praw im przynależnym, przynosić, aby na dalszą mękę ich skazać. - Kobieta westchnęła. - Zrozumiałam ja wtedy, w jak wielkim niebezpieczeństwie są duchy dobrych ludzi, dla których do bramy Nieba szeroko są rozwarte, lecz do których dzieli ich jeszcze siła przeszkód. Tacy ludzie są dla łowców niczym perły pośród piasku ziaren, wszystko poczynią, aby móc je zdobyć. Pojęłam wtedy, że wszystko to Plan zaplanował i że to mnie wyznaczył, aby niewinnych dusz broniła. Takoż właśnie się stało z twoją żoną, która już bezpiecznie czeka na życie wieczne. Aniołowie nie mogą zabijać niewinnych, odziani w swą nieświadomość i naiwność. Ja, dziecko nieba zesłane do czeluści, jak najbardziej. Brudzę swe ręce krwią, gdyż rozumiem. Zabijam niepokalanych, gdyż widzę prawdę. Anioł nie zdołałby tego pojąć, żaden paladyn czy kapłan także. Dla nich sprawiedliwe jest zabijanie złych. Dla mnie to wielka strata. Odbiera się wówczas złemu człowiekowi możliwości, aby swe grzechy odkupił i mógł cieszyć się wiecznym życiem. Ludzkie życie jest przedstawieniem, a to, jak aktora oceniają widzowie decyduje o tym, co stanie się z nim samym. Liczy się wyjście, jak postać grana przez niego zostanie zapamiętana. Jako złoczyńca, przez którą to rolę aktor zostanie zamęczony, czy jako dobroczyńca, który to dozna nagrody? Dobrzy idą ścieżką do Nieba, lecz zboczyć z niej wciąż mogą. Czyż nie lepiej dla nich, aby zakończyć podróż na właściwej drodze? Czyż teraz już rozumiesz?
- Jesteś wariatką! - wrzasnął kupiec, przerażony ową opowieścią, która to wedle jego opinii musiała być majaczeniem umysłu oszalałego. Magia silna była na tym świecie, skrzydła równie dobrze istnieć wcale nie musiały, nie chciało mu się wierzyć w żadne słowo padające z oblanych winem ust.
- Oto dowód mej słuszności – stwierdziła upadła anielica ze smutkiem niewysławionym. - Nawet ludzkie plemię nie jest w stanie pojąć prawdy, co dopiero aniołowie, którym to prawda opiekuńczo jest zasłaniana przez nieskalanego Pana?
Gdy po raz kolejny dolewała wina do swego naczynia, nagle przestrzegła, iż ostatnia kropla znakomitego trunku odłączyła się od szklanego naczynia i wpadła z pluskiem do morza napoju. Jej wyraz twarzy zmienił się niczym morski wiatr.
- Swe myśli skierujmy ku twemu synowi – rzekła kobieta.
- Ty wariatko! Coś z nim zrobiła?! Nie dość ci tego?!
- Nektar zwodniczego kwiatu, którym to uśpiłam ciebie i wszystkich w owym domu, dorosłego człowieka wprawia w sen, z którego budzi się on po spaleniu świecy. Dzieci jednak posiadają inne powłoki. Nektar ów działa jednak na nie prawież tak samo.
Oczy Hilmderra stały się niczym dwa księżyce, gdy pojął sens wypowiadanych przez kobietę słów. Jego ciało przeszedł strach, któryż to ni słowa jednego z ust wykrztusić nie dozwolił. Upadłe dziecko nieba natomiast sięgnęło po fiolkę wypełnioną cieczą szklistą i wlało ją do wina.
- Oto była odtrutka, jedyna którą można znaleźć w owym mrowisku ludzkim. Jeśli nie chcesz, aby twe dziecko za rodzicami ruszyło, zrób jedno – przebacz mi.
Dla kupca nastało istne zaćmienie wszelkiego, co dobre. Bystry jego umysł domyślał się, iż wypowiedzenie słów nie wystarczy, musiał istotnie wyzbyć się z siebie gniewu. Ale nie potrafił. Otoczona czernią anielica podniosła kielich do ust i poczęła powoli wypijać jego skromną zawartość. Hilmderr walczył w myślach zarówno z paniką, niczym sęp wyjadającą jego myśli, jak i samym sobą, płonącym w gniewie i żalu po swej stracie. Gdy zbawienny płyn całkiem już prawie zniknął, słońce ponownie zaświeciło. Nie był w stanie przebaczyć morderczyni, gdy myślał o niej. Ale przecie to nie o nią tu chodziło.
- Ja... przebaczam ci – wyrzekł te słowa, pod czaszką mając jedynie pokorę. Upadła anielica odsunęła złoto od swych ust i niczym sokół przypadła do mężczyzny, zostawiając na jego gardle identyczne znamię, co na jego umiłowanej żonie. Gdy oblany białą krwią sztylet rozstał się z rozpaloną skórą, kobieta jednym haustem wypiła napój pozostały w naczyniu droższym ludzkim sercom niźli niebiańskie rozkosze.
- Ludzie nadzwyczaj w swej naturze bywają naiwni – rzekła z zamyśleniem wielkim anielica. - A emocje lepiej rozsądek zabijają, niż ostrze me kruche ciało.
Złote naczynie uderzyło o podłogę i rozbiło się na setki kawałków, równie kłamliwe co podszepty zaślepionego umysłu. Upadła anielica, światłość okryta mrokiem, zatrzymała się na parterze przy drzwiach, zza którymi uwięziony był owoc miłości dwojga ludzi o duszach czystych niczym duchy Pana. Dobro i zło. Niewinność i zbrodnia. Dwie ścieżki, tak sobie odległe, a tak bliskie... Kobieta dotknęła odrzwi dłonią.
- Wrócę za dwadzieścia wiosen – rzekła do dziecka, nie wiedząc nawet, czy słyszeć je może. Nie to było w tym ważne. - Rodziców swych szukać będziesz. Jeżeli po drodze nie zabłądzisz, odnajdziesz ich poprzez mnie.

Anielica powróciła do taboru, który to obozował nieopodal bram miasta. Wszyscy waganci już posnęli, dobre druhy zasługiwały, aby niewinny sen ich utulił na tę noc. Anielica skierowała kroki ku swemu wozowi, Wielkiej Palonei, sztukmistrzyni-arcymistrzyni, jak to głosił tęczowy napis. Kobieta uśmiechnęła się na jego widok równie w duszy, co na twarzy i wkroczyła do środka. Od przeszło pół wieku podróżowała z ową grupą specyficznych artystów, których to czas zdawał się nie imać, a który to świetnym domem był dla morderczyni, której to imiona wielorakie znane były niemal w każdym mieście na kontynencie, ona sama zaś kompletnie obca dla wszelkich stróżów prawa, za to bardzo znana licznym spośród tych, którzy owych nie darzyli sympatią. Pół wieku nadto starczyło, aby umiejętności wszelakich potrzebnych się wyuczyć od mistrzów w swych fachach - wszelkiego, co do misji przez Pana zleconą służyć miało, jak i ukrywania jej przed światem. Pół wieku odkąd opuściła sidła pokusy oraz piekielnych otchłani, by móc służyć Najwyższemu wciąż. Doprawdy wielkim szczęściem było natknięcie się na ową grupę - szczęściem, które Palonea potrafiła już docenić.
Zasiadła owa pani przed biurkiem z drzewa przedniego, które polem było jej pracy, na równi scenicznej, jak i skrywaną przed wszystkim zza wyjątkiem światła księżyca. Podniosła oraz położyła ona na mebel skrzynię niemałą i otworzyła ją kluczem, co zawsze na szyi zawieszony nosiła. Cały wóz wypełnił nieziemski blask dziesiątek, jeśli nie setek fiolek, z których to każda napełniona była kulą mieniącą się niebiańskim światłem. Kobieta wyjęła ze swych kieszeni dwie kolejne, które to odróżnić mogła bez trudu. Na pierwszej wypisała ciemnym atramentem „Beriela, córa szlacheckiego domu”, na drugiej zaś - „Hilmderr, którego złoty łańcuch nie zniewolił”. Dwie duszyczki szybko dołączyły do rzędu sobie podobnych. Palonea przyjrzała im się z wielkim rozczuleniem, jakie to rzadko kiedy ją nachodziło.
- A kiedy się dopełnią dni – powiedziała cicho - do słodkich Nieba bram przybędą ci, którym los szykował piekielne katusze. Wtedy, o Panie, skrzydła me i dusza ma białą niczym śnieg się staną, a zranieni zapomną o cierpieniu. Wtedy to, Panie najmilszy, kolce me z trucizny opustoszeją, a kwiat mój rozkwitnie ku twej wiecznej chwale.
  • Najnowsze posty napisane przez: Palonea
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Data
  • Re: [Miasto] Nietypowe spotkanie
    - Zranienie cię nie było mym celem, droga - odpowiedziała Palonea na słowa kobiety. Gdyby anielica rzeczywiście miała taką intencję, cóż... najpewniej użyłaby czegoś ostrzejszego niż słowa. A w tym przypadku na…
    9 Odpowiedzi
    6762 Odsłony
    Ostatni post 7 lat temu Wyświetl najnowszy post
  • Re: [Miasto] Nietypowe spotkanie
    W powietrzu rozległ się znany już Palonei, znajomy głos właśnie wtedy, kiedy upadła anielica skończyła związywać swoje ręce. Gdy go dosłyszała, podniosła się i przechyliła ciało, starając się dostrzec osobę zna…
    9 Odpowiedzi
    6762 Odsłony
    Ostatni post 7 lat temu Wyświetl najnowszy post
  • Re: [Miasto] Nietypowe spotkanie
    Kroki zbliżającej się osoby stawały się coraz głośniejsze. Osoba ta dosyć mocno stąpała po podłodze. ”To prędzej mężczyzna. Trudno byłoby się spodziewać czegoś odmiennego. Niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniaj…
    9 Odpowiedzi
    6762 Odsłony
    Ostatni post 7 lat temu Wyświetl najnowszy post