Oglądasz profil – Jubei

Awatar użytkownika

Ogólne

Godność:
Jubei Urayagyu
Rasa:
Sanginer
Płeć:
Nieokreślono
Wiek:
45 lat
Wygląda na:
0 lat
Profesje:
Majątek:
Sława:

Aura

Całkiem silna emanacja szczyci się swym mocno żelaznym odcieniem, w którym łatwo wychwycić kobaltowe pasma przecinające się co rusz na powłoce. Jeśli jednak pokusimy się o dokładniejsze spojrzenie na aurę to możemy odnaleźć barachitowe plamy układające się w nadzwyczajne kształty pobudzające wyobraźnię. Całość tonie w szmaragdowym blasku. Nic przy niej nie słychać, jednakże można wyczuć woń starych ksiąg i kadzideł pomieszaną z dziwnym, ciężką mieszaniną różnych zapachów, niektóre można określić, inne zaś na zawsze pozostaną zagadką. W dotyku niebywale twarda, a mimo to gnąca się z łatwością. Choć posiada ostre brzegi, nie straszy nimi i ich specjalnie nie ukazuje, mimo chropowatej powierzchni, od której mogłaby tym odwrócić uwagę. Język czytającego narażony jest na starcie z będącym raz łagodnym i suchym smakiem, by po chwili stać się nieznośnie pikantnym i lepkim.

Informacje o graczu

Nazwa użytkownika:
Jubei
Grupy:
Płeć gracza:
Mężczyzna

Skontaktuj się z Jubei

Pola kontaktu widoczne tylko dla zalogowanych użytkowników.

Statystyki użytkownika

Years of membership:
8
Rejestracja:
8 lat temu
Ostatnio aktywny:
2 lat temu
Liczba postów:
34
(0.04% wszystkich postów / średnio dziennie: 0.01)
Najaktywniejszy na forum:
Jezioro Doren
(Posty: 31 / 91.18% wszystkich postów użytkownika)
Najaktywniejszy w temacie:
[Jezioro] I co dalej?
(Posty: 31 / 91.18% wszystkich postów użytkownika)

Połączone profile


Atrybuty

Krzepa:silny, raczej wytrwały
Zwinność:bardzo zręczny, bardzo szybki, precyzyjny
Percepcja:wyostrzony węch, nieznaczny zmysł magiczny
Umysł:pojętny, b. silna wola
Prezencja:nieokrzesany

Umiejętności

Walka broniąBiegły
Jubei od dziecka był szkolony w mieczach, szczególnie dobrze radzi sobie z kataną, ale i sztyletem lub kijem umie rozgonić kogo trzeba...
Walka bez broniBiegły
Walka bez broni był jednym z elementów jego wyszkolenia.
BestiologiaMistrz
Jako łowca (nie tylko) potworów, musiał dogłębnie poznać ich biologię i różnorodność.
CzytanieOpanowany
Wiedzę można też czerpać z ksiąg, lub wczytać się w warunki umowy...
PisaniePodstawowy
By móc np. podpisać kontrakt na polowanie...
MatematykaPodstawowy
By nie dać się okantować w sklepie.
GotowanieOpanowany
Kolacji wykwintnej to może i on nie ugotuje, ale przynajmniej nie będzie jadł czegoś bez smaku.
PrzetrwanieBiegły
Większość życia spędził jednak poza domem...
GeografiaOpanowany
Tułając się to tu, to tam zwiedził nie jedno miejsce.
KartografiaPodstawowy
Szwendając się bez celu warto chociaż umieć przeczytać mapę.
TropienieBiegły
Czasem trzeba się było za zwierzyną nachodzić...
Zakładanie PułapekBiegły
Albo poczekać, aż sama przyjdzie...
PolowanieBiegły
To co wyżej, tylko nie ogólnie...
Skradanie sięOpanowany
Spróbuj bez tego podejść do mamuta...
Ukrywanie się na wsiOpanowany
np. w stogu siana, najlepiej nie samotnie...
Wiedza o NaturianachOpanowany
Stanowczo za dużo czasu spędził w lasach, by nie poznać tej czy innej Maie...
Długotrwała medytacjaMistrz
Coś, czemu zawdzięcza to, kim jest obecnie. Bez tego, nigdy nie wyrwałby się z okowów skazy smoczego oka...
JeździectwoOpanowany
Kiedyś miał klacz i nawet na niej jeździł, ale to stare dzieje...
PływanieOpanowany
Albo zapolować na ryby...
Strzelanie z kuszyOpanowany
Czasem się i trafi w dziesiątkę.
Wiedza o nieumarłychPodstawowy
Parę razy zlecenie i na wampira się trafiło... Przybite gdzieś na palu.
Opatrywanie ranOpanowany
Mawiają: lekarzu ulecz się sam...
ZielarstwoOpanowany
Na tyle by nie otruć siebie i innych.

Cechy Specjalne

Smocze OkoSkaza
Wspaniały Dar, a jednocześnie swoista Klątwa sanginierów. Tak, Jubei jak wszyscy przedstawiciele swej rasy posiada smocze oko, wspaniały dar Urena, dzięki któremu może przewidywać ruchy wroga, lepiej widzi w ciemności, ale i... Widzi też to, czego nigdy nie chciałby zobaczyć. Mimo lat treningu, nigdy do końca nie opanował swojego dziedzictwa. Nadmierne używanie smoczego wzroku sprowadza na sanginiera migreny, makabryczne obrazy, nierzadko doprowadzające go do furii. Z tego powodu na co dzień zakrywa smocze oko pod opaską, którą zdejmuje tylko w ostateczności...
Mowa SmokówZaleta
Z wszelkimi drakonidami dogada się świetnie.
Połączenie myśloweWada
Kolejny ze wspaniałych darów smoczej krwi. Jubei pozostaje w połączeniu myślowym z innymi sanginierami i stanowi to swoiste utrapienie. Zupełny brak prywatności i świętego spokoju...
Opanowana impulsywnośćZaleta
Chociaż większość sanginierów to nieokrzesani wojownicy, których gniew napędza w boju, ten jeden nauczył się panować nad gniewem. Dzięki wieloletniemu treningowi, Jubei zdołał stłamsić tę część swojej natury, ale i uwolnić jej siłę wtedy, gdy tego potrzebuje...
Odporność na ciepłoDar
I znów kolejna z rasowych cech — tak, Jubeiowi ciepło nie jest straszne.

Magia:

Nowicjusz

Przedmioty Magiczne

Talizmam MushinTajemny
Potężny artefakt, który Jubei otrzymał jako zapłatę za jedno ze swych najtrudniejszych zadań. Talizman ma formę swoistego różańca, który sanginier nosi owinięty wokół prawego przedramienia. Jego moc polega na tłamszeniu wszelakich prób mentalnej komunikacji z Jubeiem, ze spuścizną krwi smoka na czele. Dla osób wprawnych w czytaniu w myślach umysł Jubeia wydaje się nie istnieć albo być nieprzeniknioną mroczną otchłanią, bez początku i bez końca. Dodatkowo, na wszelkie próby takiego kontaktu (albo szperania), talizman reaguje delikatnymi wibracjami koralików, które narastają w miarę kolejnych prób przełamania jego mocy.
Okulary prawdyZaklęty
[loteria] Sprawiają, że patrząc przez nie, kolor skóry istot odpowiada ich duszy, czyli jeśli jest zielona to osoba najpewniej dobra, czerwona zła, szara neutralna.

Charakter

Mimo, że ten sagniner jest wojownikiem honorowym, to jego charakter jest, delikatnie mówiąc, trudny. Jak to przystało na posiadacza smoczej krwi, jest dosyć impulsywnym jegomościem, chociaż w przeciwieństwie do większości współbraci potrafi nad sobą panować, więc z tego punktu widzenia jest stosunkowo spokojny. Brak znajomości dworskiej etykiety oraz lata samotnej tułaczki i zawód polegający na eliminowaniu tzw. Problemów natury środowiskowej (czyt. „potwory”, te w ludzkiej skórze też), sprawy nie ułatwiają

Zasadniczo, Jubei ceni sobie samotność i jest to chyba jedna z cech jego rasy. Zaszycie się samemu pośrodku nieskończonego lasu albo nieprzerywalnych górskich przestrzeni jest tym, co sprawia mu największą przyjemność. Tam może uniknąć natrętnej ciekawości oczu innych tzw. inteligentnych istot, a wraz z nimi całej masy denerwujących pytań takich jak „skąd jest?”, czy też „dlaczego masz zakryte oko”? Niestety, a może i stety, czasem jego ludzka natura dochodzi do głosu i nawet on potrzebuje towarzystwa jakiejś innej inteligentnej istoty, bo w końcu ileż można mówić do nawet najmądrzejszego konia? Relacje te, bo trudno nazwać je związkami trwają krócej, lub dłużej i w zasadzie trudno coś o tym więcej powiedzieć, bowiem Jubei bardzo rzadko komuś coś obiecuje. Wie, że słowa miewają wielką, nie rzadko wiążąco moc, więc po co dać się skrępować przysięgami czy innymi zobowiązaniami, z których prędzej czy później będzie się trzeba rozliczyć. Dodatkowo zdarza mu się miewać słabość do płci pięknej, zwłaszcza po długich samotnych tygodniach, więc tym bardziej uważa co i komu obiecuje...
Jak już na wstępie wspomniano, Jubei posiada pewne pokłady cierpliwości, jednakże w zależności od sytuacji i aktualnego stężenie alkoholu we krwi mogą być one przesunięte bardziej w jedną, lub drugą stronę (z naciskiem na tę bardziej wybuchową). W momencie, gdy ów cierpliwość się skończy, albo siła argumentów, sanginer przechodzi do argumentu siły, chociaż czasem zdarza mu się spróbować ładnie uniknąć rozróby, bowiem zwykle związane jest to w dalszej perspektywie z wypłatą rekompensaty właścicielowi miejsca awantury, albo wizycie w najbliższym więzieniu, lub też jednym i drugim. Zwykle te logiczne środki prewencji działają na większość istot mających się za inteligentną i lepszą część krajobrazu, ale powiedzmy sobie szczerze, czasem jak człowiek, znaczy się sanginer musi, to musi…
Jakby się jednak chciało uogólnić charakter tego osobnika, to chyb najlepszym skrótem byłoby stwierdzenie, że jest dobry i się stara. Rozumieć to należy następująco: dobrze wywiązuje się ze swych obowiązków względem osoby, z którą aktualnie sypia/podróżuje i stara się nikogo przypadkiem nie zabić…

Wygląd

Zasadniczo Jubei wygląda jak jeden z tych typów, którego nie chciałoby się spotkać samotnie w ciemnej uliczce w środku nocy. Jest wysokim na ok. 6 stóp, dobrze zbudowanym mężczyzną o mało zachęcającym wyrazie zawsze niedogolonej twarzy, dodatkowo zdobionej bokobrodami. Czarne włosy sanginiera bardzo rzadko ułożone są na kształt czegoś, co można by nazwać mianem fryzury, zazwyczaj są one niechlujnie związane (tak by nie zasłaniały widoku), co jedynie potęguje jego mało zachęcający wygląd.

Dodatkowo opaska na prawym oku nie napawa optymizmem, zwłaszcza, że spojrzenie lewego nie należy do najcieplejszych. Zazwyczaj jest to wzrok, jeśli nie jednoznacznie grożący, to sugerujący trzymanie się na dystans. Przy tym wszystkim niezwykły jest kolor lewego oka, a niezwykłość ta nie wynika z jego barwy, bowiem jest ono niebieskie, lecz od głębokości tego koloru. Jest w nim coś, dziwnie bezdennego, przywołującego na myśl nieprzerywalne jezioro, które jednak posiada drugi brzeg, a na nim coś intrygującego…
Obrazu wojownika dopełniają szaty, skrywające jego usiane wszelakimi bliznami ciało. Zaczynając od najbardziej zewnętrznej warstwy, jest to ciężki, szarawa płaszcz z długim kapturem, rzucającym złowieszczy cień na twarz. Pod nim znajduje się ciemna tunika wykonana z grubego materiału, wspaniale zabezpieczająca przed chłodem, pod którą znajduje się cieńsza, tym razem cielista. Wszystko to spięte jest długim płóciennym pasem, za który wetknięta jest szabla katana i sztylet. Niejako przed pasem (bowiem wiązane na nim), znajduje się plisowane, szerokie spodnie, niegdyś niewątpliwie były one czarne, a ów plisy wyraźne, ale obecnie to jedynie cień danego stroju.
Wszystkie elementy garderoby Jubei’a są mocno znoszone i noszą ślady niejednego szycia. Prawdopodobnie co bardziej przejmujący się swoim wyglądem nabyliby nowy odziewek, ale sanginier wydaje się zupełnie tym nie przejmować, a nawet jeśli, to i tak sprawia wrażenie, jakby miał to gdzieś.
Dodatkowymi elementami wystroju są ciężkie, solidnie wykonane buty, a czasem, gdy sytuacja tego wymaga zbroja…

Historia

Sam do końca nie wiedział, czy podjął dobrą decyzję, przyjmując to zlecenie, jednak obecnie już nie wiele mógł zrobić. Co prawda, teoretycznie mógł się wycofać i wystarczyłoby oddać zaliczkę, tylko, nie bardzo mógł to zrobić. Ta wczorajsza noc była naprawdę dobra, Ayla znała się na rzeczy, ale jakże dziwić się istocie, która mają twarz niewinnej dziewczyny, a na karku nosi kilka wieków? Nie, by Jubei żałował wydanych pieniędzy, znaczy się, w sumie zawsze po takiej nocy obiecywał sobie, że nigdy więcej nie da się w puścić takie maliny, że to już ostatni raz, a on zaszyje się gdzieś pośrodku Mrocznej Puszczy i odda ascezie, ale ostatecznie jakoś mu się to nie udawało.
Nie odbiegając jednak dłużej od tematu, aktualnie chcąc nie chcąc, siedział u wejścia do jaskini, niewątpliwie zamieszkałej przez wielkiego gada, a przynajmniej dojrzałego płciowo osobnika, co sugerowała szerokość pozostawionego na piasku śladu. „Jednooki” pocieszył się w duchu tym, że w zasadzie, osobniki z Wybrzeża Cienia są zawsze nieco mniejsze od tych, żyjących w Górach Dasso, tamte to dopiero giganty. Jeśli dobrze „czytał” ten ślad, to osobnik, którego śledził mógł mieć maksymalnie pięć metrów, oczywiście, jeśli była to samica. Bo jeśli był to samiec, to przy tej szerokości mógł być nawet dwukrotnie dłuższy…

Jubei przyszedł na świat jako tzw. Sanginer czystej krwi, bowiem w żyłach obojga jego rodziców płynęła smocza krew. W zasadzie, fakt ten ani specjalnie nie napawał go dumą, ani też nie stanowił żadnej skazy, po prostu był, kim był. W przeciwieństwie do niektórych swoich pobratymców mógł w zasadzie uważać narodziny w kompletnej rodzinie za spore szczęście. Już niewielu sanginerów w ten sposób przychodziło na świat, liczni zostawali nimi niejako z „przymusu”, zostając „wyratowanymi” przed śmiercią przez innego „pradawnego”, który przelał na nich własną krew. Tak, Jubei miał się na kim wzorować, miał się do kogo zwrócić i miał kogoś, kto rozumiał jak to jest być odrzuconym przez świat, stanowić wynik czyjegoś nieudanego eksperymentu. To w zasadzie, spore szczęście…
W rodzinie Urayagyu nasz bohater nie był jedynym dzieckiem. Posiadał starszego brata, Kumę. Obaj do najmłodszych lat zostali zapoznani z wszelakimi formami walki i nie ukrywajmy, jak wszyscy sanginierzy przed nimi, mieli do tego talent. Oczywiście, nie w jednakowym stopniu. Zdolniejszym z braci był pierworodny Kuma. Fakt, iż jako pierwszy poznawał od ojca sposoby władania mieczem oraz to, że wykazywał ogromny talent do smoczego oka sprawiały, że stanowił dla Jubei’a niedościgniony wzór.
Początkowo, ta rywalizacja między nimi była czymś, co bardzo cieszyło ich ojca, który nieraz celowo podsycał ten „turniej”, okazując więcej uznania pierworodnemu. Zdolny Kuma szybko przyswajał sobie nauki obojga rodziców, a Jubei wprawiał się w cnocie cierpliwości i wytrwałości, starając się dorównać bratu…

Siedząc we wnętrzu jaskini, będąc świadomym tego, że najpewniej zamieszkuje ją ogromny wąż, człowieka nachodzą różne myśli. Jubei w zasadzie nie był człowiekiem, a na pewno nie do końca. Aktualnie nie trapiły go już wątpliwości, czy to, co robi jest sensowne, ani to, dlaczego bazyliszki da się pokonać zapachem łasicy, a same one polują na fretki. Starał się jak najdokładniej skryć za jedną z licznych skał. Robiło się coraz ciemniej, a to oznaczało, że jego cel powoli wyruszy na łowy, uprzednio jednak skorzysta z nagrzanych u wylotu jaskini kamieni, tak by jego ciało zyskało niezbędne do polowania ciepło.
Siedząc tak i czekając, niebieskooki miał nadzieję, że bestia go nie wyczuje. Nie, by liczył na łaskę bóstw (w które nawiasem mówiąc nie wierzył, po prostu wiedział, że gdzieś tam są i na pewno mają niezły ubaw, patrząc na to wszystko), ani tzw. Łud szczęścia. Miast tego natarł się zapachem wykorzystywanym przez łowców jeleni, by udawać zwierzynę. Co prawda, wiedział, że największe z bazyliszków mogłoby spokojnie wciągnąć jelenia z kopytami, to jednak rogacze jakoś nie za często gościły w ich menu. Co więcej, wolał pachnieć jak łowna zwierzyna, niż człowiek.
W pewnym momencie do uszu Jubei’a doszedł charakterystyczny dźwięk sunących po kamieniach łusek. Tego nie da się z niczym pomylić, no może a paroma rzeczami, ale i one nie zwiastują niczego dobrego. Na swój sposób niebieskooki był zaciekawiony faktem, w jak polują bazyliczki i jak poluje się na nie. Szukanie go w otwartym terenie było samobójstwem. Jedno spojrzenie potwora i można było robić za mniej lub bardziej udaną rzeźbę w ogrodzie. W zasadzie, Jubei nie raz zastanawiał się, czy co bardziej przedsiębiorczy kamieniarze nie inwestują w bazyliszki i za ich pomocą nie zamieniają niewiast w piękne posągi, to niewątpliwie ułatwiłoby im pracę. Będzie musiał o tym pamiętać, gdyby naszło go zmienić profesję…
Co do polowania bazyliszków (i na bazyliszki), ciemność była niezbędna. Gad ten, kiedy był głodny albo przemierzał swoje leże, nie mógł korzystać ze wzroku z tegoż samego powodu, z jakiego człowiek nie jada kamieni – dowolna ofiara błyskawicznie zmieniona w posąg mogłaby mu co najwyżej połamać zęby i skutecznie zapełnić żołądek – raz, a dobrze. Tak, polując bazyliszek nie używał wzroku, w ciemności też, bo nie mógł dostrzec celu. Tak, siedząc niczym łania w jaskini, Jubei aż za dobrze wiedział, co robi. Jeśli ten gad się połakomi na dziczyznę, nie będzie używał swych oczu…


Lata mijały, a wraz z nimi rodzeństwo sanginerów rosło w siłę. Kuma i Jubei z chłopców stali się dzielnymi młodzieńcami. Ich niespokojne charaktery stale pchały ich na szlag przygód i nie rzadko poszukiwania guza. Rodzice zwykłych dzieci niewątpliwie nie pochwalałyby takiego zachowania swoich latorośli, ale para pradawnych nie miała nic przeciwko uważając, że to zahartuje chłopców. Wbrew pozorom, nie można im było odmówić słuszności. Może i młodzi mężczyźni nie raz, nie dwa pakowali się w kłopoty, może i wracali do domu z poobdzieranymi kolanami i nie rzadko z jeszcze poważniejszymi ranami, to jednak każda blizna była dla nich cenną lekcją…
Kuma robił postępy znacznie większe niż Jubei i młodszy z braci coraz bardziej odczuwał różnicę między nimi. Najbardziej dokuczającą zadrą był fakt, że pierworodny syn błyskawicznie opanował najważniejszą z mocy odziedziczonych po rodzicach – smocze oko. Wspaniała broń i dziedzictwo po Urenie nie miało przed Kumą żadnych sekretów. Więcej nawet, poza wyraźnym podniesieniem jego możliwości bojowym, pozwalało mu ono tworzyć legendarne, wytrzymałe, a przy tym nadzwyczaj lekkie pancerze. Na domiar złego, przy tym wszystkim Kuma nie popadał samo zachwyt. Stale starał się pozostawać skromnym wojownikiem, nie obnosić się z oczywistym dla otoczenia talentem. Niektórzy, nawet starsi i doświadczeni bardziej upatrywali w nim nawet Wybrańca, chociaż on stanowczo temu zaprzeczał.
Faktów jednak nie dało się ignorować, a w każdym razie Jubei tego nie potrafił. Z każdym kolejnym miesiącem Kuma stawał się coraz bardziej znany i szanowany pośród swego ludu. Jego umiejętności również rosły, zwłaszcza panowanie nad okiem, którego Jubei nie potrafił okiełznać. Ilekroć korzystał ze swojej wrodzonej mocy, bardzo szybko podupadał na zdrowiu, jego głowę przeszywał migrenowy ból, a miast przewidywać ruchy wroga, smocze oko pokazywało mu obrazy straszne i demoniczne. Tego było za wiele. Kuma i Jubei, chociaż razem stawali do walki, chociaż razem polowali, to jednak byli różni. I nie tak jak noc i dzień, czy też ogień i woda, bowiem w odwiecznej grze żywiołów mocujące się ze sobą siły mają równe możliwości. Żadne z nich nie wygrywa znacząca nad drugim. W przypadku tych braci, tak nie było. To Kuma był zawsze silniejszym, potężniejszym i lepszym synem. W końcu stało się to jasne dla ich obu i podczas jednego z polowań…

Zbroczony krwią i flakami Jubei wyciągnął z jaskini pierw siebie, a chwilę później truchło wielkiego gada. Nie pomylił się. Ten bazyliszek miał prawie pięć metrów długości, ale nie był w aż tak dobrej kondycji, jak pierwotnie się spodziewał. Musiał cierpieć na jakąś dysfunkcję aparatu gębowego, bowiem był strasznie wychudzony.
Gdy sanginer wyciągnął ciało potwora na zewnątrz i usiadł na kamieniu. Zagwizdał z nadzieją, że jego klacz do niego wróci, tak jak czyniła to dotychczas. Jednakże po którymś z rzędu gwizdnięciu, któremu odpowiedziała cisza, Jubei zaczął się niepokoić. Chcąc nie chcąc, musiał odciął głowę wielkiego gada, jako dowód wykonanego zadania i ruszył w miejsce, w którym pozostawił konia i to, co znalazł nie spodobało mu się. Poza śladami konia, znalazł też inne, ludzkie. Ktoś zaprzyjaźnił się z jego koniem. Było ich dwóch. Jubei spojrzał zmęczony na trop. Tej nocy znów poleje się krew…
  • Najnowsze posty napisane przez: Jubei
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Data
  • Re: [Jezioro] I co dalej?
    Niebieskooki słuchał Carey uważnie i nie mógł wyjść z szoku... Źle ją ocenił, w każdym razie teraz miał takie wrażenie. Jej słowa dały mu obraz istoty, jakiej się do końca nie spodziewał, a przynajmniej nie tak…
    63 Odpowiedzi
    27933 Odsłony
    Ostatni post 8 lat temu Wyświetl najnowszy post
  • Re: [Jezioro] I co dalej?
    Słowa skrzydlatej dotyczące kar, jakie wymierzane są przez owego "Pana" skutecznie przykuły uwagę sanginera, nawet na tyle, że na chwilę zapomniał o jej wdziękach. Tak, zdecydowanie udało się jej poruszyć trybi…
    63 Odpowiedzi
    27933 Odsłony
    Ostatni post 8 lat temu Wyświetl najnowszy post
  • Re: [Jezioro] I co dalej?
    - Nie? Znaczy...- Jubei jak to miał w zwyczaju, mówił zdecydowanie szybciej niż myślał. Jedyny moment (w czasie dyskusji), kiedy myśli jego dorównywały słowom był wtedy, gdy mówił dokładnie to, co myślał i właś…
    63 Odpowiedzi
    27933 Odsłony
    Ostatni post 8 lat temu Wyświetl najnowszy post