Oglądasz profil – Caireann

Awatar użytkownika

Ogólne

Godność:
Caireann.
Rasa:
Smokołak
Płeć:
Nieokreślono
Wiek:
0 lat
Wygląda na:
0 lat
Profesje:
Majątek:
Sława:

Aura

Silna aura przyciąga wzrok swoją barachidową barwą z pasmami srebra, w której delikatnie można dostrzec złote przebłyski, zaś jej poświata rzuca delikatny, ametystowy blask. Dźwięki dookoła smokołaczki przywodzą na myśl wodospad pośrodku gęstego lasu, którego głośny szmer wody miesza się z cichym szeptem liści. Pośród tej sceny da się usłyszeć liczne głosy, a wśród nich śmiech dzieci tańczących radośnie dookoła trzaskających płomieni ogniska. Dopiero pod tym wszystkim można doszukać się głębokiego stałego tonu ziemi, stanowiącej podporę dla całej radości. To właśnie jej mokry zapach roztacza się dookoła, łącząc w sobie tak wiele woni, że aż ciężko je indywidualnie nazwać. W dotyku aura jest twarda, lecz również zaskakująco giętka, zaś jej ostre krańce stanowią o jej sile. Dzięki tej cesze nikogo nie powinien zdziwić łagodny, gorzki posmak, który zostawia po sobie na języku, kiedy ktoś posmakuje powietrza otaczającego kobietę. Ta wilgotna mgiełka lepi się zmysłowo do podniebienia. Dopiero w ostatniej chwili, kiedy zdawałoby się, że w całości poznało się całą aurę, ku zaskoczeniu obserwatora na jego języku pojawia się delikatna, sucha, aczkolwiek kwaskowa nuta.

Informacje o graczu

Nazwa użytkownika:
Caireann
Wiek:
30
Grupy:
Płeć gracza:
Kobieta

Skontaktuj się z Caireann

Pola kontaktu widoczne tylko dla zalogowanych użytkowników.

Statystyki użytkownika

Years of membership:
9
Rejestracja:
9 lat temu
Ostatnio aktywny:
9 lat temu
Liczba postów:
4
(0.00% wszystkich postów / średnio dziennie: 0.00)
Najaktywniejszy na forum:
Księga Boskich Praw
(Posty: 2 / 50.00% wszystkich postów użytkownika)
Najaktywniejszy w temacie:
[Gdzieś niedaleko Danae] Niespodziewane towarzystwo
(Posty: 2 / 50.00% wszystkich postów użytkownika)

Połączone profile


Atrybuty

Krzepa:silny, wytrwały, odporny
Zwinność:zręczny, bardzo szybki, dokładny
Percepcja:Ślepy, wszechsłyszący, wyostrzony węch, przytępiony smak, wyczulony na wibracje, wyczulony na magię
Umysł:pojętny, ineligentny, Żelazna wola
Prezencja:przeciętna

Umiejętności

Smoczy językMistrz
Wychowana przez smoki, uwięziona w hybrydowej postaci z gadzimi cechami... czy mogłaby nie zmać mowy, którą posługuje się jej rodzina?
Mowa zwierzątBiegły
Leśna brać, stworzenia przestworzy czy w końcu mieszkańcy wód. Cair jest w stanie porozumieć się z nimi wszystkimi, chociaż w zależności od charakteru zwierzęcia tego typu konwersacje nie zawsze są przyjemne.
Odczytywanie aurMistrz
Podobnie jak echolokacja, tak wyczuwanie aur żywych stworzeń pozwala jej poruszać się po świecie. Dzięki tej umiejętności jest również w stanie zapamiętać indywidualne osoby, jak również ich prawdziwe oblicze.
Odnajdywanie portaliBiegły
Niezbyt lubi ten środek transportu, bardziej preferuje używanie własnych skrzydeł, lecz jest w stanie wyczuć delikatne zawirowania magii przy tego rodzaju zakrzywieniu przestrzeni.
PolowanieBiegły
Jak na drapieżnika przystało, podążanie za zwierzyną, skradanie się do niej, czy w końcu zadanie ostatecznego ciosu nie sprawia jej więszych problemów.
PływaniePodstawowy
Wychodzi jej to dość pokracznie, a z uwagi na swoje dodatkowe kończyny wcale nie jest jej łatwo się tego nauczyć. Niemniej nie idzie na dno i pomimo powolnych ruchów, to nadal jest w stanie przemieszczać się w konkretnym kierunku.
ZielarstwoOpanowany
Natura sama w sobie może dostarczyć najpotrzebniejszych lekarstw. Kierując się tym tokiem myślenia smocza córa zgłębiała z największym oddaniem wiedzę o różnorakich ziołach oraz sposobie ich wykorzystania.
ZiołolecznictwoOpanowany
Po co tracić energię na rzucanie zaklęć, kiedy wszystko, czego potrzeba jest na wyciągnięcie ręki? Szczególnie, że dzięki takiemu postępowaniu hartowało się ciało, uczyło pokory wobec natury oraz pozwalało zdobyć cenne doświadczenie.
BotanikaMistrz
Tutaj, rozwijając zdobytą wiedzę na temat roślin, wkraczamy w świat magii oraz nadnaturanych zdolności na pozór zwyczajnych tworów natury.
BestiologiaBiegły
Podczas długich rozmów z najróżniejszymi stworzeniami poznała ich zwyczaje, wygląd oraz zachowanie. Zrozumiała też jak bardzo błędne jest ludzkie stwierdzenie, że zwierzęta są &
34Podstawowy
Podstawowy
PrzetrwanieMistrz
Zarówno dzięki zdolności adaptacji, umiejętności polowania, znajomości zielarstwa oraz magii już niejednokrotnie wyszła z na pozór beznadziejnej sytuacji. W dziczy natomiast czuje się jak w domu, nic jej tam niestraszne.
MeteorologiaOpanowany
W zależności od smaku wiatru, odcieniu nieba, rodzaju chmur czy nawet zachowaniu zwierząt określenie zbliżającej się pogody weszło jej w nawyk.
NaturianizmOpanowany
Wszyscy, którzy ukochali naturę w podobnym stopniu co Cair mogą znaleźć w niej sojusznika. Dzięki temu poznała już wielu przedstawicieli rozmaitych ras, a o reszcie niejednokrotnie słyszała.
Pismo runicznePodstawowy
Wiele lat spędziła pod opieką Czarodziejów poznając zwyczaje człekokształtnych oraz zdobywając wiedzę z zakresu rozmaitych dziedzin. Runami niezbyt się interesowała, jednak jest w stanie z dużym powodzeniem odczytać tego typu zapiski. Co z tego, że zajmuje jej to chwilę? Liczy się efekt!
WalkaMistrz
Nie potrzebuje broni tak jak ludzie, w zupełności wystarczą jej ostre pazury, masywny ogon i wbrew pozorom silne ciało. Jeśli tylko nie znajduje się w wodzie może pochwalić się dużą zwinnością, szybkością oraz precyzją. W praktyce znajduje to duże zastosowanie podczas uników czy kluczenia pomiędzy kolejnymi przeciwnikami. Jej silne ataki potrafią wytrącić oręż jak i odrzucić potencjalnego oponenta na sporą odległość, zaś twarde łuski same w sobie zapewniają jej skuteczną ochroną.

Cechy Specjalne

ŚlepotaSkaza
Podczas pewnego starcia do jej oczu dostała się żrąca substancja. Niestety, pomimo pomocy najbardziej utalentowanych Czarodziejów nie udało się ich uratować, a dziewczyna na zawsze pożegnała się ze wzrokiem.
Jedna postaćWada
Nie ważne jak wiele razy by próbowała, to nie da rady przeobrazić się w smoka, czy chociażby ukryć swoje gadzie cechy. Zmuszona do pozostania w postaci hybrydy nie potrafi ukryć swojej prawdziwej tożsamości.
EcholokacjaDar
Tam, gdzie wzrok zawodzi, główną rolę przejmuje słuch. W przypadku Cair doszło do tego stopnia, że nie tylko jest w stanie odbierać nawet najcichsze dźwięki, ale także po sposobe odbicia fal dźwiękowych określić własne położenie oraz potencjalnych przeszkód. Maksymalny zasięg daru wynosi jeden kilometr, lecz z uwagi na ukształtowanie terenu w Alaranii rzadko kiedy jej pole percepcji jest aż tak duże. Zdolność ta stanowi niestety również jej słaby punkt, gdyż utrzymujący się hałas jest w stanie nawet ogłuszyć dziewczynę.
Naturalna zbrojaDar
Jej smocze łuski pokrywające prawie cało ciało dziewczyny stanowią jej najlepszą ochronę. Wytrzymają cios miecza bez większego uszczerbku (Cair poczuje za to silne uderzenie), gwałtowne zmiany temperatury (lecz bez podwzięcia żadnych środków zaradczych nadal może zamarznąć) itp.

Magia: Rozkazy

OgniaMistrz
Jak przystało na smoka (jak to ona o sobie myśli), ogień jest na każde jej skinienie. W objęciach płomieni znajduje schronienie, a ich przyjemne ciepło daje jej ukojenie. Lata nauki wśród Czarodziejów pozwoliły jej na mistrzowską kontrolę żywiołu, jak również zgłębieniu tajników innych dziedzin tegoż kręgu.
WodyUczeń
Przydatne szczególnie, kiedy przebywa w miejscach o trudnym dostępie do tego żywiołu. Dzięki magii jest w stanie pozyskać wodę z wilgoci w powietrzu lub podziemnych strumieni, więc odwodnienie jej nie straszne.
PowietrzaAdept
Jej emocje bardzo często odnajdują odzwierciedlenie w powiewach wiatru. Delikatne podmuchy wtórują jej śmiechowi, a gwałtowne porywy sygnalizują, że smoczyca wcale nie jest zadowolona.
ZiemiUczeń
Stąpają po niej niemal wszystkie rasy, znajduje się w każdym zakątku, nawet pod wodą. Odnajdując w naturze swój prawdziwy dom oczywistym było, że i tą dziedzinę magii musiała zgłębić. Pomimo wielu lat nauki nadal o dziwo to właśnie ona sprawia jej najwięcej problemów. (WAŻNE - nie umie łączyć żywiołów razem)
ŻyciaAdept
To najważniejszy ze wszystkich darów otrzymanych od Prasmoka, dlatego trzeba o niego najbardziej dbać. Życie ma się tylko jedno, więc ona jako smocza córa dba o to, żeby nikt nie skończył swego żywota przed wyznaczonym mu czasem.

Przedmioty Magiczne

Mroczny

Charakter

Dzikość zamknięta w delikatności, tak można by było ją określić. Wychowując się wśród najprawdopodobniej najinteligentniejszej spośród ras poznała zarówno piękno natury jak i okrucieństwo stworzeń chcących ją sobie podporządkować. To właśnie dlatego nie ma żadnej litości dla kłusowników polujących w lasach w miejscach, gdzie zwierzyna mogła czuć się bezpieczna. Widok karczowania lasów niezwykle ją złości, lecz to bezsensowne odbieranie życia najbardziej wytrąca ją z równowagi. Żyjąc w zgodzie z pragnieniami Prasmoka wierzy w konieczność zachowania równowagi i harmonii, a że ludzie (z resztą nie tylko oni) są najczęstszą przyczyną ich zachwiania to nie darzy ich zbytnią sympatią cały czas pamiętając historię swojej gadziej matki o swoich narodzinach. Urosła w przekonaniu, że sama jest smoczycą, a jej prawdziwa forma drzemie gdzieś głęboko w niej samej. Niegdyś fakt, że nie może się zmienić niezmiernie ją frustrował, teraz jednak żyje z dnia na dzień z dumą obnosząc się ze swoim ciałem. Nie miało dla niej znaczenia, że zazwyczaj zbudza w ten sposób strach u napotkanych istot, a nawet było to przeważnie pomocne. Nigdy jednak nie była do kogoś wrogo nastawiona jedynie poprzez czyjąś przynależność rasową. Jeśli miała kogoś ocenić, to robiła to na podstawie jego czynów.

Wygląd

Jak można opisać istotę, która nie jest ani smokiem ani człowiekiem? 

Niekompletna. Wybrakowana.
Przez pierwsze lata życia właśnie tak o sobie myślała. Niby posiadała duże skrzydła, które w pełni rozłożone dwa razy przewyższały wzrost dziewczyny wynoszący ponad sążeń wysokości. Wyrastały łopatek Cair, by piąć się dumnie ku górze, zaś nieco powyżej głowy smokołaczki zagiąć się i luźno zwisać wzdłuż pleców Caireann. Wyglądały bardzo okazale, szczególnie rozprostowane. Gruba błona łączyła kostne elementy ze sobą, a silne mięśnie na dawały względne pojęcie o ich płynnym ruchu. Od połowy długości, tj. od zgięcia, porastały je kolce, których wielkość stopniowo malała ku dołowi, całość zaś przypominała swoistą piłę.
Kolejnym smoczym atrybutem były masywne rogi. Wyrastały one ze skroni dziewczyny, a im dalej się pięły, tym bardziej były zakręcone. Twarde i zimne w dotyku bardziej przypominały głazy niż wytwory żywego organizmu, a ich ostro zakończone końce zdecydowanie nie zachęcały do bliższych kontaktów. Odpowiednio użyte stanowiły śmiercionośną broń.
Jednak to nie koniec! Tam gdzie u ludzi kość ogonowa była raczej elementem szczątkowym, tak u niej ciągnęła się długo wyraźnie rozbudowana. Pokrywały ją silne mięśnie, a duża ilość stawów w tym organie powodowała, iż sam ogon był nie tylko bardzo ruchliwy, ale też zręczny. Na jego końcu z kolei wytworzyło się zgrubienie całe porośnięte kolcami. Przypominało to małą maczugę, z którą raczej nikt nie chciałby się zetknąć, kiedy dziewczyna nie jest zbytnio zadowolona.
Równie smocze były jej stopy i dłonie. O ile zakończenie nóg dziewczyny stanowiły typowe gadzie łapy, tak ręce przypominały bardziej szpony. Aż strach było pozwolić jej wziąć delikatne niemowlę do potrzymania! Ostre pazury w obu przypadkach niejednokrotnie już zostawiły krwawą pamiątkę nierozważnym istotom, w niektórych przypadkach pozbawiając ich również życia.
Wszystko to było zdecydowanie gadzie. Podobnie z resztą jak twarde łuski pokrywające prawie całe ciało tej niezwykłej istoty. Pokrywały w całości ramiona Caireann kończąc się wspomnianymi już wcześniej szponami. Omijały jednak wnętrze dłoni pozostawiając je miękkie, uzbrojone jedynie w skórę. Podobnie było z nogami, lecz tutaj na wysokości ud kilka zgrubiałych tworów przekształciło się w kolce po ich zewnętrznej stronie. Ciągnęły się one od talerza biodrowego aż do połowy uda, by pojawić się na nowo po bocznej stronie łydek. Tutaj jednak ustawione były skośnie ku dołowi. Smocze łapy uzbrojone w twarde i ostre pazury również były pokryte tym zrogowaciałym tworem zarówno po stronie grzbietowej jak i podeszwowej. Chroniły również całe plecy, lecz tu warto wspomnieć jeszcze o jednym. W miejscach, gdzie wyrostki kolczyste w kręgosłupie człowieka tylko delikatnie odznaczają się pod skórą, tak tutaj wyrastały one w kolejne ostre kolce, aż ostatni z nich zespolił się z ogonem.
Jedynymi pozbawionymi łusek miejscami na ciele Cair była głowa, gdzie jedynie na szyi i dole policzków pojawiły się szczątkowe zrogowaciałe twory. Podobnie sytuacja miała się jeśli chodzi o brzuch. Dookoła pępka w odległości jakichś dziesięciu lub piętnastu centymetrów twarde łuski przechodziły w bardziej miękkie, zbliżone strukturą do skóry, aż właśnie nią się stawały. Identycznie wyglądało to wokół piersi. Po spodniej ich części chronił ją twardy pancerz, by stopniowo ku górze, od miejsca, gdzie normalnie powinna być brodawka, zaczęła się gładkie miękkie ciało. Ironia losu, że właśnie jej najbardziej wrażliwe na ciosy miejsca były najsłabiej osłonięte.
To byłby koniec jej smoczych dodatków, jeśli nie liczyć szpiczastych uszu oraz oczu o pionowej, gadziej źrenicy. Ich intensywny odcień przywodził na myśl szmaragdy, które jej smocza matka zbierała w swojej grocie.
Na tym kończyły się jednak podobieństwa do Pradawnych. Patrząc na nią nie dało się nie dostrzec ludzkiej połowy, która warunkowała postać dziewczyny. Twarz o wyraźnych rysach okalały długie, proste włosy w bliżej niesprecyzowanym kolorze. Zależnie od światła, które na nie padało przypominały ciepły brąz czekolady, w innej chwili zaś intrygowały rdzawą barwą. Wcięcie w talii przyciągało spojrzenie, zaś długie nogi kusiły pomimo ostrych dodatków.
Tak bardzo odmienny od jej prezencji był głos istoty. Delikatny niczym letni powiew wiatru, w następnej chwili gorący i pełen pasji jak żar wulkanu. Skrywał w sobie niewypowiedzianą obietnicę rozkoszy przyprószoną subtelnym ostrzeżeniem.

Historia

Zmierzchało, kiedy przez Smoczą Przełęcz przemierzała karawana kupców. Niedawno wyruszyli z Ekradonu, kiedy to chęć wzbogacenia się skłoniła ich do podróży błękitnym szlakiem ku Nowej Aeri. Na swoich wozach wieźli sery, lekarstwa oraz najrozmaitsze ozdoby ręcznie rzeźbione w metalu zdobyte w Valladonie i chociaż ich ostatni postój nie przyniósł zbyt wielu nowych towarów, tak posiadane już przedmioty były na tyle wartościowe, że nikt z wyprawy nie musiał się martwić o fundusze. Jeśli uda im się wszystko sprzedać tak jak zakładali wzbogacą się o kilkadziesiąt gryfów. Musieli się tylko zdążyć przed festiwalem…
- Andree, pośpiesz konie! Przed zachodem mamy się znaleźć po drugiej stronie gór! Inaczej możesz zapomnieć o swojej zapłacie, za Twoją opieszałość potrącę Ci ładną sumkę!
- Tak jest!
Powietrze przeszył strzał bata, który smagnął zady wierzchowców. Nic dziwnego, że ludzie byli podenerwowani. W tej części Alaranii niejednokrotnie dochodziło do napaści i rabunków, a pomimo wynajętych ochroniarzy nigdy nie wiadomo, kogo spotka się na swej drodze. Los był nieprzewidywalny, a jego zawiłe ścieżki na każdym kroku kryły wiele niespodzianek. Wśród kupców panowało przeświadczenie, że co można zrobić jutro, należało zrobić dzisiaj. To właśnie dlatego wyruszyli o dzień wcześniej niż planowali, żeby dotrzeć do Ekradonu przed czasem.
„Może jednak powinniśmy zaczekać do świtu…” Takie myśli dręczyły nie tylko Wilhelma, głównego dowodzącego całego karawaną. Teraz, kiedy słońce nikło za górskimi szczytami ryzyko cały czas rosło. Do tego od jakiegoś czasu miewał dziwne mrowienie na karku. „Zupełnie, jakby ktoś nas obserwował. Cholera! Muszę się uspokoić, to tylko moja wyobraźnia.”
W końcu je dostrzegli. Dwa wielkie posągi przedstawiające istoty tak stare, że niektóre z nich ponoć pamiętało stworzenie świata. Powiadało się, że nie bez powodu monumenty znalazły się właśnie w tym miejscu. Według legend smoki, bo to o nich mowa, upodobały sobie Góry Dasso jako swój dom, a liczne pieczary połączone niekończącymi się podziemnymi korytarzami kryły w sobie skarby tak wspaniałe, że nie sposób ich sobie nawet wyobrazić. Wielkie gady były jednak równie niebezpieczne co inteligentne, a gdy jakiś śmiałek postanowił znaleźć ich legowiska nigdy nie powracał. Oczywiście mógł po prostu zabłądzić w labiryncie jaskiń, lecz ludzie woleli słuchać o wszelkich niesamowitościach. Jeśli rozbiją swój stragan i wspomną o głośnym ryku odbijającym się echem od skalnych ścian z pewnością zaintryguje to innych na tyle, by poświęcili trochę więcej czasu na przejrzenie wystawionych towarów.
- No dobrze moi drodzy! Jeszcze trochę a zobaczymy w końcu równiny Opuszczonego Królestwa. Uważajcie, nie chcę stracić ani Was ani skrzyń!
Zaszli już tak daleko, że Wilhelma powoli opuszczały wcześniejsze lęki. Chronieni przez potężne bestie z pewnością dotrą bezpiecznie do celu podróży, a kiedy przekroczą bramy Ekradonu będzie mógł zamknąć w objęciach swą ukochaną Celestię. Tak bardzo za nią tęsknił… Spojrzał jeszcze raz na wielkie posągi wyrzeźbione w głazach w duchu oddając cześć Prasmokowi.
Wtem jednak powietrze przeszył świst strzały, a konie zaprzęgnięte do pierwszego powozu stanęły dęba. Zaraz potem w ich stronę zostały wystrzelone pociski wzbudzając panikę wśród kupców. Przełęcz była najszybszą i najwygodniejszą drogą przedostania się przez góry, lecz z drugiej strony odbierała im możliwość ucieczki więżąc ich pomiędzy ogromnymi masami skalnymi z obu stron. Jedyną możliwością ratunku było popędzenie koni przed siebie, jednak… tam już czekali na nich bandyci. Wilhelm widział ich podekscytowanie, kiedy starał się uspokoić konie. Wtedy usłyszał również krzyk gdzieś z końca karawany.
- Odcięli nam drogę! Są wszędzie! Ratuj się kto może!
Mężczyzna słyszał bicie własnego serca tak wyraźnie, jakby ktoś wyrwał mu je z piersi i przystawił do ucha. Bał się, że już nigdy nie zobaczy ukochanej, lecz to właśnie ten strach dodawał mu w tej chwili sił.
- Tchórze, już się poddajecie? Mamy tu towary, dzięki którym wasze rodziny będą w stanie przetrwać zimę! Chcecie je tak łatwo oddać? Do broni!
Sam jako ich przywódca musiał dać przykład. To właśnie dlatego lekko trzęsącą się ręką wyciągnął miecz z pochwy, którego klinga zalśniła w ostatnich promieniach zachodzącego słońca. Wynajęci najemnicy, którzy mieli ich chronić już dawno ustawili się w obronnej formacji osłaniając wozy. Najbardziej uzbrojony z nich wszystkich, dzierżący sporych rozmiarów topór spojrzał na kupca i zmarszczył brwi.
- Wiesz, że jeśli staniesz do walki nie będę w stanie cały czas Cię bronić?
- Zdaję sobie z tego sprawę, jednak obiecałem komuś, że na pewno wrócę do domu. Nie mogę dać się tutaj zabić i z pewnością nie będę biernie czekał na rozwój wydarzeń. Jeśli będzie trzeba utoruję nam drogę powrotną. Odpowiadam za tych wszystkich ludzi, Balrurze
Wojownik tylko na niego spojrzał z powagą, po czym skinął lekko głową. Szanował chęć życia tego wątłego mężczyzny, który mimo trzęsących się nóg nie pozwalał lękowi zawładnąć sobą. Znał też uczucie miłości, które dodawało siły nawet w sytuacjach, które zdawały się być całkowicie przegrane.
Nie zdążyli już zamienić ze sobą słowa, gdyż kolejna strzała poleciała w ich stronę. Balrur osłonił towarzysza tarczą, by chwilę potem zaszarżować w stronę przeciwnika. A Wilhelm? Niczym wprawiony generał wykrzykiwał rozkazy starając się obrać najodpowiedniejszą taktykę, której zadaniem było uratować tyle ludzie, ile to tylko możliwe.
Wtem jednak wyrósł przed nim mężczyzna mierzący ponad sążeń wysokości zdecydowanie górujący nad nim gabarytowo. Odór jego oddechu uderzył w twarz kupca, a żądza mordu w oczu zmroziła krew w jego żyłach. Nigdy nie był typem mięśniaka, wolał pracę umysłową, a kupcem został z chęci podróżowania oraz zwiedzenia nowych krain. W tej chwili całe życie przewinęło się przed oczami Wilhelma, gdy poczuł zimną stal przeszywającą jego ciało. Powoli opuścił wzrok na wystającą z jego brzucha klingę nie zdając sobie do końca sprawy, co to oznacza. Dopiero silne szarpnięcie oraz tryskająca z rany posoka uświadomiła mu, co się stało. Z głuchym jękiem wypuścił z dłoni miecz upadając na kolana przed swoim oprawcą. Nie słyszał już szczęku uderzającej o siebie broni, czy pełnego pogardy śmiechu bandyty, który zdążył już obrać sobie za cel młodzika, który razem z nimi podróżował.
„Nie byłem w stanie dotrzymać danego Ci słowa, ukochana. Błagam… niech Prasmok ma Cię w swojej opiece.” Upadając na ziemię we własnej kałuży krwi powoli żegnał się z życiem. Jedynie resztką sił zdołał przekręcić się na plecy chcąc po raz ostatni spojrzeć w to samo niebo, które fascynowało jego żonę. „Tak bardzo chciałbym Cię jeszcze raz zobaczyć…” W chwili, gdy zamknął oczy po jego poliku spłynęła łza.
Nocne niebo przeszył nagle głośny ryk. Był on tak przejmujący, że na jego wezwanie zatrzęsły się skalne ściany. Wszyscy jak jeden mąż spojrzeli ku górze, a gry ogromny cień przysłonił księżyc w pełni rozległy się krzyki ludzi. Wilhelm dogorywając zmusił się, żeby unieść powieki, a kiedy dostrzegł błysk szmaragdowych łusek jego serce zabiło mocniej ostatkiem sił. Smok, najprawdziwszy smok! Kto by przypuszczał, że w chwili swojej śmierci dane mu będzie ujrzeć potomka stworzyciela Alaranii oraz jej mieszkańców. Wielki gad przeleciał jeszcze raz nad przełęczą zniżając swój lot, na co wszyscy, nawet bandyci, zaczęli uciekać. Nie liczyło się teraz kto kim był, każdy chciał ratować swoje życie. Smoczyca jednak objęła sobie na cel mężczyznę, który wcześniej dźgnął Wilhelma i czerpał przyjemność z pozbawiania innych życia. Tym razem to on stracił swoje przygnieciony przez wielką łapę pokrytą łuskami oraz zakończoną ostrymi szponami.
Na pobojowisku nie było już nikogo, zaś jedynymi żyjącymi istotami byli Wilhelm oraz skrzydlaty gad, który swoją wielkością dorównywał wyrzeźbionym monumentom. O dziwo mężczyzna nie czuł strachu przed pradawną istotą podziwiając jej piękno w swoich ostatnich minutach życia. Ku jego zaskoczeniu jednak smoczyca patrzyła prosto na niego, gdy w swoim umyśle usłyszał nagle kobiecy głos.
- Usłyszałam Twe wołanie człowieku. Nosisz w swoim sercu miłość do Prasmoka oraz szacunek wobec życia. Jak się zwiesz?
Mężczyzna w pierwszej chwili nie wiedział kto do niego przemawia. Dopiero inteligentne oczy bestii utkwione w jego postaci pozwoliły mu uzmysłowić sobie, że właśnie dostąpił zaszczytu rozmowy z rozumnym gadem. Ostatkiem sił zdołał z siebie wydobyć tylko jedno słowo.
- Wil... helm…
Dalej jego wypowiedź przerwał gwałtowny atak kaszlu, przez co z jego rany wypłynęło jeszcze więcej krwi. Smoczyca patrzyła na niego przez dłuższą chwilę, a kiedy już zaczynała opuszczać go świadomość po raz kolejny usłyszał jej głos.
- Czy chcesz żyć bez względu na cenę, którą będziesz musiał zapłacić? Czy chcesz żyć Wilhelmie?
Tak… Oczywiście, że nie chciał się żegnać ze swoim życiem. Przed jego oczami pojawił się obraz ukochanej żony – złotowłosej kobiety o uśmiechu tak pięknym, że kiedy tylko obejmował on jej oczy rozkwitały kwiaty. Pragnął usłyszeć jeszcze raz jej pełen radości śmiech, móc wtulić twarz w pachnące lawendą włosy… „Kocham Cię.” Nie był już jednak w stanie niczego powiedzieć.
Pradawna zdawała się jednak wiedzieć o czym myśli, co wyraźnie ją zadowoliło. Pochyliła swój łeb niżej, a kiedy ciepłe powietrze wydobywające się z nozdrzy gadziny dosięgło ciała człowieka w jednej chwili cały ból zniknął. Mężczyzna w pierwszej chwili myślał, że umarł, lecz zaraz kolejny raz usłyszał w swoim umyśle kobiecy głos, który tym razem był bardziej władczy, a każde słowo wypełniała ukryta moc.
- Wodo, która dajesz życie i je odbierasz, przybądź na me wezwanie! Ziemio, która chronisz i żywisz, przybądź na me wezwanie! Wietrze, który niesiesz powiew mocy, przybądź na me wezwanie! Ogniu, który tworzysz i niszczysz, przybądź na me wezwanie! Niechaj cztery żywioły się połączą, zwrócą to, co zostało odebrane! Niech nici życia wrócą na swe miejsce, a rzeka losu płynie dalej przez odmęty czasu! Jakem Acrimonia, niech tak się stanie!
Ostatnim, co Wilhelm zapamiętał był wielki słup ognia sięgający sklepienia nieba. Potem ogarnęła go ciemność oraz błoga nieświadomość.

***
- On żyje, przynieście nosze! Szybko!
Krzyki mieszały się między sobą boleśnie drażniąc boleśnie jego uszy. Z cichym jękiem otworzył oczy, lecz równie szybko je zamknął, kiedy ostre promienie słońca uświadomiły go, że noc już dawno minęła. Naraz poczuł krótkie szarpnięcie, a po krótkiej chwili wyraźnie został położony na czymś twardym. Tym razem już bardziej ostrożnie rozchylił powieki, a gdy w końcu odzyskał ostrość widzenia rozpoznał materiałowy dach wozu, którym wcześniej jechał. Obok niego z kolei siedziała zapłakana kobieta o włosach przypominających złote pędy zbóż.
- Celestia…?
Jego szept był ledwie słyszalny, lecz wystarczył, by zwrócić uwagę żony, którą tak bardzo ukochał. Ale co ona tutaj robiła?
- Wilhelm, Ty żyjesz! Niech dzięki będą Prasmokowi, tak się o Ciebie bałam! Kiedy wieczorem dostrzegłam błysk ognia od strony gór wiedziałam, że coś się stało! Kochany, tak bardzo się martwiłam!
Jej kryształowe łzy spadały na jego cały zakrwawiony tors, by wymieszać się ze szkarłatną posoką. Dla niego nic się jednak teraz nie liczyło poza faktem, że znów widzi kobietę, która była całym jego życiem. Właśnie… życiem? Czy on przypadkiem nie powinien być martwy? Nie ważne ile o tym myślał nie potrafił przypomnieć sobie co się wydarzyło zeszłej nocy. Kiedy jednak Celestia obmywała jego ciało okazało się, że w miejscu rany miał jedynie różowawą bliznę.
Później, kiedy oddział ratunkowy odnalazł ocalałych i zabrał nienaruszony towar do Ekradonu, incydent ten nazwano „smoczym cudem”. Jednak nikt, włącznie z Wilhelmem, który nie odzyskał swoich wspomnień, nie przypuszczał, że za ocaleniem przywódcy karawany faktycznie stała pradawna istota.

***
O straszliwej zasadzce wkrótce zapomniano, a kupcy powrócili do codzienności. Co ważniejsze, zgodnie z przypuszczeniami Wilhelma, kiedy tylko ludzie usłyszeli co się wydarzyło jego stragan był najbardziej oblegany. Zakup towarów stał się jedynie pretekstem do zamienienia słowa z bohaterskim mężczyzną, lecz ten w efekcie zebrał wystarczająco ruenów na całą zimę.
Dni mijały, a małżeństwo cieszyło się swoim towarzystwem. Mężczyzna na nowo odkrył piękno życia, które wcześniej stracił sprzed oczu pochłonięty pracą. Teraz jednak znowu każdy wschód słońca nabierał magicznej mocy sprawczej, dzięki której wszystko stawało się prostsze. W tym okazywanie sobie uczuć. W efekcie Celestia niedługo po tym oświadczyła mężowi, że jest w stanie błogosławionym.
Dziewięć miesięcy później sytuacja niestety się skomplikowała. Ciąża nie przebiegała tak bezproblemowo, jakby oczekiwano. Okazało się, że płód źle się ułożył, a złotowłosa czuła się coraz gorzej. Miejscowi lekarze zgodnie orzekli, że poród naturalnymi metodami doprowadzi do zgonu matki, konieczna więc była pomoc medyczna. Cyrulik, który zjawił się w dniu rozwiązania był pełen wątpliwości. Podczas pobieżnego badania brzucha, podczas którego uciskał Celestię w różnych miejscach wyczuł coś dziwnego. Twarde zgrubienia mogły świadczyć o tym, że w łożysku wykształciły się twory zagrażające i matce i dziecku, lecz wszystko wskazywało na to, że maleństwo żyło.
Cały zabieg był ciężki. Najpierw trzeba było uśpić kobietę, a potem ostrą brzytwą rozciąć jej brzuch, by następnie zacząć nierówną bitwę o wydostanie niemowlęcia. Wszędzie było pełno krwi, lecz cyrulik coraz lepiej wyczuwał zgrubienia, co było powodem jego wątpliwości. Było ich zdecydowanie zbyt wiele, a do tego zdawały się być o wiele ostrzejsze, niż to powinno być w ludzkim organizmie. Poza tym nigdy nie słyszał o takich powikłaniach! W momencie, kiedy rozciął łożysko wszystko się wyjaśniło, a istota, która w tamtym momencie się narodziła już zdążyła przerazić wiele osób. Szczęście w nieszczęściu, bo całym zabiegu przeżyła i niezwykła dziewczynka i jej matka.
Co się działo w tym czasie z ojcem? Wilhelm słysząc zamieszanie w pomieszczeniu, w którym jego ukochana żona dzielnie stawiała czoła niesprzyjającemu losowi w końcu nie wytrzymał. Zdeterminowany wspomóc ukochaną wszedł do środka, lecz widok dzieciątka na rękach akuszerki stanął sparaliżowany.
„Nie, to nie może być moje dziecko! Nie ten… potworek!” Istota, którą jego luba wydała na świat, przypominała bardziej demona niż człowieka. Całkowicie zdeformowana, pokryta łuskami, nie wspominając już o błoniastych skrzydłach, ogonie i rogach! Dopiero kiedy dziewczynka otworzyła swoje szmaragdowe oczy o pionowych źrenicach coś w jego umyśle się odblokowało. Widział obrazy z nocy, którą wspominał wielokrotnie. Za każdym razem zastanawiał się jakim cudem przeżył po dźgnięciu w brzuch, którego dowodem była wyraźna blizna. Teraz, mając przed sobą gadzią krzyżówkę z człowiekiem zrozumiał. Smoczyca wypowiadająca zaklęcie miała łuski w tym samym kolorze co oczy maleństwa. Najgorsze było to, że maleństwo wpatrzone było w swego ojca wydając z siebie pełne zadowolenia dźwięki. A jego żona? Leżała na łóżku nadal nieprzytomna zszywana przez cyrulika, który cały czas milczał jak zaklęty.

***
Kilka dni później. Celestia wybudziła się i odzyskiwała siły nieustannie pytając o dziecko. Wilhelm nie pozwolił jej na spotkanie z córką obawiając się reakcji ukochanej, której wciąż nie powiedział prawdy o swoim ocaleniu. Teraz rozumiał co pradawna istota miała na myśli wspominając o cenie, którą będzie musiał zapłacić. Nie chodziło jedynie o samo przyjście na świat dziecka tak bardzo odmiennego od ludzkich. Jak miał wytłumaczyć żonie, że potworek, którego urodziła, to jego wina? Ale ile czasu mógł ją zwodzić? W końcu się dowie, a jeśli on jej wcześniej nie powie prawdy sprawa tylko się skomplikuje. Czuł się tak, jakby całe jego ciało było z ołowiu. Stojąc przed drzwiami do jej sypialni wziął głęboki oddech, po czym przekroczył próg…

***
- Nieee…!
Łzy spływały po twarzy Wilhelma, kiedy trzymał w ramionach martwe ciało żony. Nie zdążył na czas, kiedy ta poszła w góry nie mogąc sobie poradzić z własnymi emocjami. Do tej pory pamiętał ich rozmowę, podczas której nie chciała mu uwierzyć w prawdę o ich wspólnym dziecku. Nalegała, żeby zobaczyć córkę, która do tej pory nie miała imienia. Niestety, to co zobaczyła wstrząsnęło nią na tyle, że całkiem straciła chęć życia. „Urodziłam potwora!” To były jedyne słowa, które na okrągło powtarzała.
Tego dnia nie wytrzymała jednak presji. Gdy się rano obudził nie było jej w łóżku. Spanikowany szukał jej cały dzień zupełnie zapominając o dziecku leżącym koszyczku. Cudem okazało się, że sąsiedzi widzieli kobietę idącą w stronę górskiego szlaku z samego rana. Kiedy przybył na miejsce było za późno, upadek z klifu okazał się równie śmiertelny co ugodzenie mieczem. Wylewając łzy nad ciałem żony Wilhelm całkiem się pogubił. Nie wiedział, czy dołączyć do ukochanej, czy dalej próbować żyć.
„To jej wina… tego smoka i bestii, którą powołała do życia!”

***
Było zimno, a po Smoczej Przełęczy cały czas rozpościerał się krzyk niemowlęcia. Leżało w wiklinowym koszyku bez żadnej ochrony targane chłodnymi porywami wiatru nie rozumiejąc, co się tak naprawdę dzieje. Bo jak maleństwo może odebrać fakt, że własny rodzic wyparł się go, a matka zrozpaczona wyglądem potomka postanowiła odebrać sobie życie?
Nagle wokół dziecka zawirował podmuch ciepłego powietrza, który przyniósł wraz z sobą błogi sen, zaś chwilę później z mgły wyszła kobieta odziana w prostą suknię koloru intensywnej zieleni. Jej oczy wyrażały bezkresny smutek, kiedy wzięła dziewczynkę na ręce delikatnie głaszcząc ją po główce. Tak bardzo żałowała nieszczęścia, które miało miejsce tego dnia, lecz czemuś winne było to czyste istnienie, które już w pierwszych dniach życia dosięgła niesprawiedliwość.
- Moja biedna… Miałaś być przypomnieniem dla ludzkości o sile smoków, lecz zamiast tego stałaś się powodem strachu. Zupełnie jak my… Staniesz się więc jedną z nas żyjąc jako Caireann, a ja, Acrimonia, będę Ci matką…
  • Najnowsze posty napisane przez: Caireann
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Data