Oglądasz profil – Srdan

W tej karcie postaci zostały wprowadzone zmiany i wymagają one ponownej akceptacji
Awatar użytkownika

Ogólne

Godność:
Srdan , zwany również "Tańczący z włócznią" Aribeai
Rasa:
Leśny Elf
Płeć:
Mężczyzna
Wiek:
292 lat
Wygląda na:
34 lat
Profesje:
Włóczęga, Wojownik
Majątek:
Ubogi
Sława:
Znany

Aura

Informacje o graczu

Nazwa użytkownika:
Srdan
Grupy:

Skontaktuj się z Srdan

Pola kontaktu widoczne tylko dla zalogowanych użytkowników.

Statystyki użytkownika

Years of membership:
9
Rejestracja:
9 lat temu
Ostatnio aktywny:
1 rok temu
Liczba postów:
91
(0.10% wszystkich postów / średnio dziennie: 0.03)
Najaktywniejszy na forum:
Szepczący Las
(Posty: 30 / 32.97% wszystkich postów użytkownika)
Najaktywniejszy w temacie:
[Gdzieś w Lesie] Wyprawa przeciwieństw
(Posty: 20 / 21.98% wszystkich postów użytkownika)

Połączone profile


Atrybuty

Krzepa:silny, wytrwały, odporny
Zwinność:niezwykle zręczny, błyskawiczny, precyzyjny
Percepcja:wyostrzony wzrok, dobry słuch, wyostrzony zmysł magiczny
Umysł:bystry, ineligentny, b. silna wola
Prezencja:Ładny, godny, charyzmatyczny

Umiejętności

Władanie włócznią i kijem dwuręcznymArcymistrz
Jako młodzian początkowo uczył się tak jak większość elfów - walki mieczem jednoręcznym oraz łukiem. Jednakże to nie było jego powołanie o czym wiedział od razu. Przypadkiem natknął się na kogoś walczącego włócznią, od razu mu się spodobał ten styl i technika, bardzo się tym zainteresował i sam zaczął się tego uczyć, już w wieku dwudziestu paru lat. Uczy się do dzisiaj. Jego tyl walki nazywany jest również "
Podstawowy
PrawoMistrz
Zna się na prawie, w końcu sam je egzekwował kiedy był gwardzistą na dworze królewskim.
UnikiMistrz
Umiejętność współgrająca z jego stylem walki. Uniki to coś co mu przychodzi z ogromną łatwością, to praktycznie wrodzony talent.
EtykietaMistrz
Jako gwardzista i częsty członek różnych delegacji Kryształowego Królestwa oraz syn arystokraty musiał umieć zachować się w towarzystwie, tak na prawdę to nie miał wyboru.
RetorykaBiegły
Coś co również przychodzi mu z łatwością, jest dobrym mówcą i umie wygłosić dobre przemówienie, skłaniające nieraz do przyjęcia jego punktu widzenia. Oczywiscie umiejętność tą nabył, kiedy był dowódcą własnego oddziału.
TaktykaBiegły
Tak jak wyżej.
StrategiaBiegły
Jako dowódca oddziału musiał wiedzieć trochę o strategii.
ŁucznictwoBiegły
Tak jak z władaniem mieczem jednoręcznym - przeszedł podstawowe szkolenie. Umie strzelać, nawet trafiać, ale oczywiście bez szału. Są setki, albo raczej tysiące lepszych łuczników od niego.
Władanie mieczem jednoręcznymBiegły
Przeszedł podstawowe szkolenie, oczywiście opanował, ale miecz nie pełni funkcji przedłużenia jego ręki. Mimo wszystko wie gdzie się go trzyma i jak go używać, by nie umrzeć.
KulturoznawstwoOpanowany
Jako członek delegacji musiał znać kulturę państw/miast do których się udawał, więc zbierał informacje na ten temat.
TaniecOpanowany
Na dworze często musiał z kimś tańczyć, a to bal, a to cokolwiek... Więc coś tam tańczyć umie.
PrzetrwanieOpanowany
Tak jak wyżej, zarówno w wojsku jak i po wygnaniu umiejętność przetrwania w dziczy była mu bardzo potrzebna. Pewnie do przetrwania, a jakżeby inaczej.
PoliglotyzmOpanowany
Nie zna biegle żadnego języka prócz własnego. Jednakże potrafi się porozumieć w kilku innych i oczywiście Wspólnej Mowie.
GeografiaOpanowany
W końcu wojskowy, przez jakiś czas dowódca oddziału, musiał znać geografię w jakimś stopniu.
PolowanieOpanowany
W wojsko, oraz po wygnaniu musiał sobie jakoś poradzić. Jeżeli nie miał pieniędzy żeby coś kupić, to sam sobie na to polował.
Skradanie sięOpanowany
Nie raz potrzeba było się gdzieś zakraść. Oczywiście nie jest od tego specjalistą, ale jeżeli ktoś nie jest zbyt uważnym ani spostrzegawczym, da radę się podkraść dość blisko.
SzulerstwoOpanowany
W armii często trzeba było kogoś okłamać. Zresztą, już po samym wygnaniu kłamać czasem musiał.
PolitykaPodstawowy
No cóż, syn arystokraty, chcąc nie chcąc coś o polityce mu do głowy wpadł. Jedno jest pewne, w polityce nie można nikomu ufać.
Czytanie aurPodstawowy
Rozpozna silną emancję bez większych problemów, podstawowe informacje da się dzięki temu pozyskać.
Targowanie sięPodstawowy
Czasem uda się mu coś wytargować

Cechy Specjalne

Widzenie w słabym świetleZaleta
Cecha typowa dla leśnych elfów.
Mowa zwierząt i roślinZaleta
Cecha typowa dla leśnych elfów.
Odporność na chorobyZaleta
Cecha typowa dla leśnych elfów.

Magia: Rozkazy

EnergiiUczeń
Tutaj podobnie do domeny pustkii, Srdan opanował tylko jedno zaklęcie, albo raczej zastosowanie. Głupio by było, gdyby wojownika, który ma niewielu sobie równych w walce w zwarciu ściągnął jakiś przeciwny mag. Więc nauczył się tworzyć tarczę maga.
PustkiUczeń
Tak na prawdę znajomość tej domeny ogranicza się do jednej rzeczy. Potrafi stworzyć własną iluzję, bardzo dokładną iluzję. Praktycznie nie da się rozróżnić tej iluzji od prawdziwego Srdana, prócz dotknięcia. Potrafi nią również kierować.
OgniaNowicjusz
Srdana zdecydowanie magiem nazwać nie można. Jego panowanie nad ogniem tak na prawdę sprowadza się do stworzenia i utrzymania niewielkiego płomyczka, lub po prostu wolnego rozpalenia ogniska.

Przedmioty Magiczne

AmissioZaklęty
Jego zaklęta włócznia. Została zaklęta przez elfickich czarodziei. Jest niezniszczalna, jej ostrze się nie tępi i nie oddziałuje na nią żadna magia.

Charakter

O Srdanie można powiedzieć wiele. Ale to, że jest kimś złym, na pewno nie należy do tych rzeczy, które są prawdą. On jest raczej, chaotycznie dobry, albo raczej neutralny. Jednakże, trzeba zauważyć, że stawia elfy ponad inne rasy. Będąc elfem o wiele łatwiej się z nim dogadać, ba, praktycznie nie byłoby przy tym problemów. Natomiast ludzi traktuje z góry, jak zresztą wiele innych ras. Jednakże ludzi uważa za najsłabszą z nich wszystkich.
Mężczyzna ten jest spokojny i opanowany, bardzo ciężko go wyprowadzić z równowagi. Jeżeli coś postanowi - bardzo ciężko będzie go nakłonić do zmiany zdania. Oczywiście nie jest zamknięty na zdanie innych, jednakże żeby zmienić jego przekonania trzeba się bardzo postarać, obalić jego tezę i przedstawić rzetelne argumenty na rzecz tego drugiego stanowiska.
Jest odważny, dumny i pewny siebie. Na chwilę obecną jest typem samotnika, jest odrobinę tajemniczy i jeżeli nie ma powodu, nie opowie nikomu o swojej przeszłości. W jego tonie często można dosłyszeć nutkę rozkazującą, pozostałość po dawnych czasach. Nie lubi nieuzasadnionej przemocy, jednakże, jeżeli znajdzie uzasadnienie - nie ma z tym problemów. Nie rzuca słów na wiatr, dotrzymuje danego słowa o ile może to zrobić.

Wygląd

Srdan jest wzrostu typowego elfa. Jednakże, wyróżnia się z tłumu. O ile większość leśnych elfów jest delikatna, to sam Aribeai jest wręcz przeciwieństwem. Wyraźnie dobrze umięśniony i o szerokich barkach. Kolejną cechą wyglądu wyróżniającą go z tłumu są włosy - krótko ścięte i czarne. Ma oczy o błękitnym kolorze. Twarz o ostrych rysach, prostym nosie a na policzku bliznę ciągnącą się od podbródka prawie po samo oko. Ma prężny, lekki krok po którym widać, że elf jest bardzo zwinny. W dawnych czasach, zanim przybyła mu blizna był na prawdę przystojnym elfem, jak to u elfów zresztą, mimo swojego widocznego na pierwszy rzut oka wyróżniania się. Kiedy jeszcze był zwykłym żołnierzem w czasie spoczynku najczęściej chodził ubrany w zwykłe, niemalże wojskowe ubrania. Nic specjalnego. Na chwilę obecną chodzi praktycznie zawsze w swojej starej zbroi gwardzisty, która już nie jest w najlepszym stanie - chociaż bardzo o nią dba. Ale czas odcisnął na niej swoje piętno.

Historia

Srdan urodził się w wysoko postawionej rodzinie w Krysztalowym Królestwie. Ojciec był wysoko postawionym doradcą króla, jednym z jego najbliższych ludzi. Natomiast matka... Po prostu żona, również wywodząca się z jakiegoś rodu, jednak na chwilę obecną nie pełniąca żadnej funkcji tak na prawdę. Ot, małżonka która wiele nie robiła prócz pięknego wyglądu. Dawniej kobieta zajmująca się przepisywaniem pism, co tak na prawdę dalej nie raz robiła. Jednakże teraz głównie pani domu. No i matka. No ale marnym szczegółem jest to, że była matką tylko jednego dziecka - Srdana. Kiedy przyszedł na świat... Ucieszyli się, wreszcie mieli potomka! Nie trzeba wiele mówić tutaj o jego dzieciństwie. Ale minimum trzeba zauważyć. Był dość rozpieszczanym dzieciakiem i wbrew pozorom, nie cieszył się z tego. Wszystko miał podane jak na tacy, jako, że jego rodzice byli ustawieni. W wieku 9 lat został zapisany na pierwsze lekcje u fechtmistrza, miał uczyć się szermierki. Nie narzekał, pierwszy raz miał styczność z jakąkolwiek bronią. Miecz jednoręczny jednak... Chociaż bez trudu opanował podstawy jego "obsługi" nie był tym czym być powinien - nie był przedłużeniem jego ręki, nie czuł się z nim wystarczająco pewnie. Równolegle z nauką walki mieczem jednoręcznym rozpoczął naukę łucznictwa, czyli strzelania z łuku. Tutaj podobnie jak z mieczem, chociaż bez problemów przyswoił podstawy użytkowania tej broni, to nie mógł dorównać większości łuczników których poznał, czy nawet innych uczniów. Do pewnego etapu rozwijał swoje umiejętności na niemalże tym samym poziomie, nie odstając od pozostałych, by w pewnym etapie praktycznie przestać je udoskonalać. Tak samo było w walce mieczem

********

Wracał wieczorem z jednego z treningów walki mieczem. Wracał z opuszczaną głową, szurając butami po ziemi. Był kompletnie niezadowolony, jak już od kilkunastu ostatnich treningów nie nabierał umiejętności, nie robił się coraz lepszy to teraz się to nie zmieniło. Odstawał już od pozostałych uczniów wysoko postawionych elfów. Nie była to wina jego mistrza, nauczyciela jak przez chwilę twierdzili rodzice Srdana. To była jego wina i czuł się z tym tragicznie. Miał siedemnaście lat. O ile umiał walczyć mieczem i strzelać z łuku na znośnym poziomie, na pewno bez problemu mógłby poradzić sobie z co mniej wyszkolonym wojownikiem, jednakże... silniejszy przeciwnik już z nim był w stanie wygrać bez problemu. Strzelać z łuku, do celu tez potrafił, ale łuk również nie był jego powołaniem.
Kiedy wracał już przestawało być widno, lekko się ściemniało, jednakże widoczność nadal była dość dobra, zresztą... Elfy mają ostry wzrok. Idąc tak ku swojemu domowi, natknął się na niewielkie zbiegowisko. O ile normalnie by go to nie zaciekawiło, to tym razem było oczywiście inaczej. Dlaczego? A bo zainteresowały go oklaski. Kogo tak oklaskiwali? Zbliżył się do tłumu, przepychając się pomiędzy elfami, by stanąć na jego początku. Co zobaczył? Wysokiego elfa uzbrojonego w włócznię. To był chyba jakiś pokaz. Elf z włócznią walczył przeciwko dwóm innym elfom uzbrojonym w jednoręczne miecze. Po ich broniach i ruchach widział, że to nie byle kto. Poruszali się z gracją i pewnością, wytrawni szermierze. Natomiast elf z włócznią... O ile tamta dwójka poruszała się z gracją, to on ledwo stąpał po ziemi ruszając się szybko, zwinnie i z jeszcze większą gracją niż tamci dwaj. Cały pokaz opierał się na walce pomiędzy elfem z włócznią a tamtą dwójką. Obserwował uważnie. To co widział go bardzo zafascynowało. Te ruchy, uniki, ataki, wszystko... To był prawdziwy mistrz w posługiwaniu się tą bronią. Mimo niebagatelnych umiejętności tamtej dwójki, rozbroił ich w przeciągu... Pół minuty? Może odrobinkę więcej. Widział dokładnie, że to nie była tylko pokazówka, to były rzetelne umiejętności. W tej samej chwili coś zrozumiał. Chciał się nauczyć walczyć tak jak nieznajomy elf. Kiedy skończył się pokaz, tłum się rozszedł podszedł do niego.
- Co chcesz młody? - Mruknął lekko kąśliwym tonem, mimo wszystko odwracając się w jego stronę i podpierając się na swojej włóczni. Z jego oczu nie można było wiele wyczytać. Jedyną rzeczą którą dało się wyczytać, był chyba delikatny błysk. Wyczytać a zrozumieć to co innego oczywiście.
- Naucz mnie walki włócznią. - Odparł prostolinijny Srdan.
Nieznajomy zareagował lekkim uśmiechem, przez chwilę milczał, wpatrując się wytężonym wzrokiem w twarz młodzieńca
- Dobra. Bądź tu jutro o świcie. - Rzucił po chwili, biorąc swoją włócznię i odchodząc.
Ucieszony Srdan niemalże od razu ruszył do domu, poinformować o tym swoich rodziców, no i oczywiście przekonać ich do tego pomysłu.


********


- No, teraz się zmierzymy. Gotowy?
Srdan ustawił się pewnie, chwycił mocniej włócznię i popatrzył na swojego nauczyciela.
- Gotowy.
Nie musiał wiele czekać, Valrecn, bo tak nazywał się jego nauczyciel od razu zaatakował. Obydwoje mierzyli się już nie raz, zawsze z takim samym skutkiem, to Valrecn wygrywał pojedynek ze swoim uczniem, pokonując Srdana w mniej lub bardziej wyrównanym pojedynku. Oczywiście, z biegiem czasu pojedynki robiły się o wiele bardziej zacięte, jednakże zawsze z tym samym efektem. Srdan przegrywał. Ale nie poddawał się, wiedział, że jest coraz lepszy, że trening czyni mistrza, że im dłużej się stara, tym jest lepszy. Nie tak jak z mieczem czy łukiem, tutaj już chociaż miał trzydzieści lat, na prawdę walczył dobrze. Ha, umiejętności w walce mieczem czy łukiem w nawet najmniejszym stopniu nie dorównywały tym, które posiadał w walce włócznią.
Uderzenie, zablokowane, unik, kolejne uderzenie, obrót i kolejne uderzenie. Unik, blokada, druga blokada, znowu unik, cios, blokada, błyskawiczne dwa ciosy... Żaden nie chciał ustąpić. Im dłużej walczyli, tym ich twarze coraz bardziej zraszał pot. Pierwszy raz od... od zawsze Srdan przejął inicjatywę, to on wymierzał więcej ataków, był szybszy, łatwiej przychodziły mu wszelkie blokady czy uniki... Cios, z boku, z góry, z dołu... Blokada i kontratak. W jednej chwili. Trafił swojego mistrza w dłoń, tak jak ten nieraz robił to z nim. Przeciwnik puścił dłoń jedną bronią a Srdan uderzył drzewcem w jego kostkę i napierając na Valrecna barkiem. Przewrócił go i nim ten zdążył się ruszyć, zobaczył ostrze włóczni swojego ucznia, który właśnie przerósł mistrza, przy swoim gardle. Srdan wygrał. Dyszał ciężko, był cały mokry. ALE WYGRAŁ.
Cofnął sie. Stanął, powoli uspokajając oddech. Popatrzył na mistrza który zebrał się w sobie i powstał, patrząc uważnie na Srdana.
- Już niczego Cię nauczę. Umiesz tyle co ja, jesteś młody. Szybko mnie przerośniesz i nie będziesz miał sobie równych w walce włócznią. Jestem dumny, że mogłem być Twoim mistrzem. - Valrecn się ukłonił.
- Jestem dumny, że mogłem być Twoim uczniem, mistrzu. - Teraz to Srdan się ukłonił. Jak się wyprostował, Valrecn już stał prosto, ten położył młodszemu dłoń na ramieniu.
- Wykorzystaj dobrze te umiejętności. My się już nie zobaczymy. Żegnaj, młody. - Specjalnie nazwał go tak samo jak podczas ich pierwszego spotkania. Srdan stał tak z otwartymi ustami, patrząc na swojego byłego mistrza. Ten uśmiechnął się jedynie tajemniczo i odwrócił się plecami, trzymając w dłoniach włócznię po prostu odszedł. Młody elf nie potrafił tego zrozumieć. On po prostu odszedł, jak gdyby nigdy nic. Te lata spędzone na nauce... Nie potrafił tego zrozumieć.
- Żegnaj, mistrzu. - Szepnął, już za niewidocznym mężczyzną. W oczach zalśniły mu łzy. Jednak szybko je starł i przybrał pewny siebie wyraz twarzy.
- Tylko... Co teraz? - Z tym pytaniem plączącym mu się po głowie ruszył w drogę powrotną do domu. Jak się dowiedział, teraz musiał wstąpić do wojska, taka tradycja. Nie miał wyboru. Ale... To go zadowoliło, wojsko to szkoła życia. Tam się mężnieje, z tą myślą rozpoczął przygotowania.


********


- Srdan!
- Tak kapitanie?
- Chodź, musimy porozmawiać.
Srdan niewiele myśląc podszedł do kapitana i razem z nim zaczął przechadzać się po garnizonie.
- Jutro wyruszamy na kampanię przeciwko Maurii.
- Tak kapitanie, wiem o tym, cały oddział o tym wie.
- Wiem, że o tym wiecie, byliście informowani już wcześniej. Chciałem z Tobą porozmawiać na osobności.
- Ale kapitanie, dlaczego?
- Nie przerywaj mi. Tam nie będziecie już mieli tak łatwych zadań. Możecie zostać dołączeni do każdego oddziału. Nie będziecie traktowani indywidualnie. Mówię Ci to dlatego, że znam się na żołnierzach. Z reguły nie mówię tego swoim podopiecznym, zwłaszcza tym najlepszym. Masz cholerny talent, myślisz, masz dobrą ocenę sytuacji, radzisz sobie z problemami na bieżąco. Chcę, żebyś po dotarciu do obozu zgłosił się do kapitana Valloriana. Powiedz mu, że kazałem Ci się do niego zgłosić. On już będzie wiedział o co chodzi. Zrozumiałeś?
- Tak, kapitanie!
- Dobra, a teraz idź. Jest już późno, a jutro czeka was długa i ciężka droga.
- Tak jest, kapitanie!
Srdan się odwrócił i już miał ruszyć, kiedy poczuł dłoń na ramieniu i odwrócił głowę, spoglądając wprost w oczy kapitana.
- Dbaj o siebie.
Kiwnął głową i ruszył do baraku, musiał przemyśleć to co usłyszał, jeszcze nie wiedział, jak bardzo to zmieni jego sytuację na "froncie".


********


Dwóch strażników z halabardami broniło wejścia do największego namiotu, w którym większość czasu spędzali głównodowodzący kampanii przeciwko Maurii. Srdan podszedł do nich i zasalutował.
- Czego tu szukasz? - Krótka piłka jednego z strażników, widzieli po nim, że jest zwykłym szeregowym żołnierzem.
- Miałem zgłosić się do generała Valloriana.
- Przedstaw się.
- Szeregowy Srdan, bez przydziału.
- Zostaliśmy poinformowani o tym, że masz się zgłosić. Wchodź, ale nie zrób nic głupiego bo się nie pozbierasz. - Sucho rzucił drugi strażnik, który dotychczas milczał.
- Jasne. - Rzucił spokojnie Srdan i wkroczył do środka. Rozejrzał się, od razu dojrzał krzepkiego elfa, średniego wzrostu, wyraźnie umięśnionego z mieczem przytroczonym do boku i kilku bliznach na twarzy. Uniósł spojrzenie znad jakichś map i popatrzył na Srdana pytającym wzrokiem.
- Szeregowy Srdan, bez przydziału, zostałem poinformowany że generał kazał mi przyjść.
- Tak, kazałem Ci przyjść. Słuchaj uważnie. Jesteśmy na tym froncie od kilku długich lat, Ty tu jesteś ile? Parę miesięcy?
- Cztery miesiące, trzynaście dni. - Odparł spokojnym tonem Srdan. Vallorian popatrzył na niego przeciągle i pokiwał głową.
- No właśnie. Tyle czasu i tylko dlatego, że parę dni temu osobiście pozbawiłem Cię przydziału nic nie robisz. A powinieneś. I teraz temu zaradzimy. - Popatrzył ponownie na Srdana.
- Podejdź tu bliżej i popatrz na tą mapę. - Rzucił suchym tonem, Srdan nawet nie odpowiedział, podszedł do mapy i popatrzył na nią uważnie.
- Widzisz to miejsce? Właśnie w tym punkcie wróg dostaje dostawy od jednego ze swoich garnizonów. Główny front mamy jednak tutaj, a i tak toczymy wojnę podjazdową. Wysyłam tam szesnasty oddział. Dołączysz do niego.
- Tak jest, generale.
- Nie skończyłem. Ten oddział jest specyficzny. Liczy dwudziestu elfów, dowódca jest dwudziesty pierwszy i nazywa się Arald. Będziesz jego prawą ręką.
- Rozumiem, generale.
Valorian zlustrował uważnym spojrzeniem szeregowego, mrużąc przy tym oczy.
- Spędzicie w tym miejscu - tutaj wskazał palcem jeden punkt na mapie - około trzech miesięcy. Waszym zadaniem będzie przerwanie i przeszkadzanie dostawom. Dotychczas nie były za dobrze obstawiane, bo nie mieli takiej potrzeby. Wasz oddział sprawi, że przede wszystkim, uniemożliwicie dostawy, po drugie, zmusi wroga do lepszego obstawiania tych dostaw. A co za tym, idzie, będą one wolniejsze. Wtedy, przeniesiecie się tutaj. - Tutaj znowu palcem wskazał inne miejsce - i rozbijecie obóz, czekając na posłańca z naszego głównego obozu, czyli stąd. Od niego dostaniecie dalsze rozkazy. Macie przez ten czas wytrzymać. Ale jako, że do jednego z głównych odłamów wojsk nieprzyjaciela macie jakieś trzy godziny drogi, możecie ich nękać. W końcu nękany przeciwnik rzadziej odważa się na ryzykowne posunięcia. Przekazałem to samo juz Araldowi i wie, że będziesz jego prawą ręką. Wszystko zrozumiane?
- Tak, generale.
Więc odejdź. Jutro ruszacie.


********


- Uważaj! - Srdan niemalże krzyknął do towarzysza idącego tuż obok. Usłyszał świst strzały i krótki krzyk. Później ciało padło na ziemię. Srdan również znalazł się na ziemi. Trącił ręką partnera, ten jednak już się nie poruszył.
- Cholera... - Rzucił pod nosem i rozejrzał się, próbując dopatrzyć się skąd zostali ostrzelani. Strzelec był ledwo widoczny, ale jednak go dojrzał. Szybko wstał, przebiegł jakieś dwa metry i znowu runął na ziemię, słysząc nad głową świst strzały. Uh, było blisko. Zrobił kilka głębokich wdechów i zamknął oczy. Od jego ciałą oderwała się jego iluzja, która ruszyła biegiem w prawo skupiając na sobie ogień łucznika. Natomiast prawdziwy Srdan pewnie dzierżąc włócznię ruszył długimi susami przed siebie, poczuł ukłucie w ramieniu, jednak już był blisko. Pewne uderzenie trzonem w dłoń którą przeciwnik trzymał łuk, błyskawiczny obrót i przebił go swoją włócznią na wylot. Że jeden łucznik zrobił im tyle problemów... Mogli przewidzieć, że ochrona dostawy coś takiego wymyśli, zostawili jednego dobrze ukrytego łucznika w tyle, żeby ich zatrzymał. Tak naprawdę, nie mogli się tego spodziewać.


********


- Was dwóch pójdzie tamtędy, wyeliminujecie czujki, są blisko więc powinniście dać radę. Vahler ma łuk, nie pozwólcie, żeby zawiadomili kogokolwiek, że tu jesteśmy. Tias najlepiej walczy mieczem i tak samo się skrada. Podejdziesz z lewej strony, masz pozostać niezauważony, spróbuj podpalić tamte dwa namioty, są obstawione, ale wierzę, że dasz radę. Ty coś wymyślisz. Ja pójdę prosto, tego się spodziewać nie będą i kiedy będą zdezorientowani płomieniami wpadnę i podpalę kolejny namiot, może paru pokonam i się wycofam. Wtedy Vahler i Misyn pójdą dalej, Vahler będzie osłaniał Misyna, musicie znaleźć jakieś ognisko, płomień i wtedy Misyn ma zapalić jak najwięcej punktów, zapalając swoje strzały, wiesz o co mi chodzi. Dobra, do dzieła. Niech los nam sprzyja. - Rzucił i ruszyli.
Kiedy Srdan zobaczył z lewej strony płomienie, a po paru sekundach krzyki, ruszył powoli przed siebie, stanął na skraju krzaków i rozejrzał się, nie było nikogo. Zrobił kilka kroków do przodu. Zbliżył się do jednego z namiotów z zapasami i magią zapalił fragment materiału. Ogień zaczął się szybko rozprzestrzeniać. Wtedy usłyszał za sobą kroki. Trzech przeciwników. Odwrócił się, pewnie trzymając dwoma dłońmi swoją włócznię. Zaczął nią wywijać, robiąc nią różne obroty wokół siebie, kiedy tylko jeden z mauryjczyków się zbliżył, to pewnie zatrzymał ją i pchnął nic nie spodziewającego się przeciwnika. Trafił go prosto w środek piersi nim ten zdążył odbić włócznię. Srdan szybko się skłonił i nad nim usłyszał świst towarzyszący prostemu cięciu miecza. Szybko wyrwał włócznię, zrobił obrót, sprawnie zablokował cios jednego przeciwnika i uderzył płazem ostrza swojej włóczni w hełm drugiego żywego wroga. Rozległ się głuchy huk i ten padł. Odskoczył do tyłu, unikając kolejnego cięcia i spróbował szybkiego pchnięcia w pierś żołnierza, ten jednak bezproblemowo zmienił kierunek pchnięcia i Srdan runął do przodu, jednak utrzymując jako tako równowagę. Zrobił błyskawiczny obrót i uderzył łokciem w sam środek piersi wojownika. Ten stracił na chwilę oddech, a elfowi to wystarczyło. Dobył lewą ręką miecza przytroczonego do boku i odciął głowę szermierza. Odetchnął z ulgą. Jednak to nie był koniec. Obok znalazła się piątka przeciwników. Wszyscy dzierżyli miecze. Srdan? W jednej dłoni włócznia, w drugiej miecz. Puścił miecz i zaatakował, błyskawicznymi ruchami wyeliminował w kilka sekund dwóch przeciwników. Nie zdążył uniknąć cięcia i poczuł piekący ból na twarzy i krew po niej spływającej. Odskoczył do tyłu i zlustrował wzrokiem przeciwników. Zmusił się znowu do użycia magii i obok stał drugi Srdan, równie rzeczywisty jak ten prawdziwy. Oczywiscie nie wiedzieli, że to iluzja, ale mogli to podejrzewać. Mimo wszystko - pewności mieć nie mogli. Srdan zaatakował żołnierza po lewej, iluzja tego po prawej. Temu po prawej nic się oczywiście nie stało, jednak ten po lewej już padał martwy. Prawdziwy elf wykonał ponownie obrót, unikając tym samym cięcia przeciwnika i uderzył pięścią w podbródek przeciwnika. Nim ten padł na ziemię zdumiony siłą uderzenia, mógł poczuć jeszcze kolejne pchnięcie w brzuch i zdeterminowane spojrzenie elfa, który odetchnął z ulgą. Rozejrzał się za ostatnim przeciwnikiem i dojrzał jak ten już próbował uciekać. No tak, wiedział, że jest bez szans. Srdan nawet nie myśląc podrzucił włócznię do góry, zmieniając uchwyt, wykonał idealny zamach i cisnął włócznią. A ta wbiła się idealnie pomiędzy łopatki żołnierza i ten od razu runął na ziemię. Elf rozejrzał się, nie było nikogo obok, szybko pobiegł po włócznię, którą wyciągnął z truchła. Szybko się wycofał. Pozostali jego towarzysze dokładnie wykonali swoje zadania - nikt nie ucierpiał.


*******


- Dostawa idzie tędy. Jest nas czternastu. To są ostatnie dni naszej wyprawy, więc musimy się postarać, żeby ci przeklęci mauryjczycy nas zapamiętali. - Dalej Arald, tj. przywódca ich małej kompanii przedstawił plan zasadzki na dostawę na front mauryjczyków. Plan byl dobry, nie różnił się wiele od tych dawniejszych, jednak były uwzględnione w nim straty ich oddziału. Wszyscy zajęli miejsca.
- Jadą. - Mruknął Arald do Srdana, kucającego obok.
- Coś jest nie tak. Za mało ich... - Odparł przytomnie Srdan, obserwując zaledwie kilku konnych i dostawę.
- Pewnie uznali, że jak będzie ich mniej to może nas ominą i nie dojdzie do walki. Robimy wszystko zgodnie z planem. Czekaj na znak.
Czekał.
- Teraz. - Rzucił krótko Arald widząc znak po drugiej stronie dróżki i w ciągu kilku chwil wszyscy strażnicy dostawy byli rozbrojeni.
- Wybić do nogi. - Rzucił Arald, ruszając w kierunku wozu. Kiedy zbliżył się do niego, z wozu wyskoczyło kilku zbrojnych, w mgnieniu oka godząc Aralda w środek piersi mieczem, nie miał nawet się kiedy obronić, czy jakkolwiek zareagować.
- UWAGA! - Ryknął Srdan, szybko przyjmując pozycję bojową i prędko kładąc pokotem przeciwników obok niego. Rozejrzał się. Sytuacja była tragiczna, byli okrążeni.
- Rzućcie broń, to śmierć będzie szybka. - Usłyszał głos jednego z przeciwników. Srdan się uśmiechnął do niego tylko.
- Nigdy nie rzucimy broni przed wami. Powinniście się już tego nauczyć, kiedy unieszkodliwiliśmy tyle waszych dostaw i tylu waszych ludzi wybiliśmy.
- Wasza śmierć będzie długa i bolesna. - Zaśmiał się przywódca zasadzki. W następnej chwili rozpętało się piekło, było słychać tylko krzyki, szczęk broni. Kompania Srdana była w gorszej pozycji - byli przygotowani do szybkich walk, niespodziewanego ataku i wycofania się. A nie do dłuższej walki, jeszcze w takiej sytuacji.

Jednak wygrali. Na nogach utrzymało się czworo elfów. W tym Srdan. Rozejrzał się, był cały we krwi, był wyczerpany. Tak jak i jego towarzysze.
- Musimy ich pochować. Później czekamy na oddelegowanie nas.


********


- Zawarty pakt o nieagresję. Koniec walki. Armie nasze i ich się wycofują. Wracamy do domów. - Rzucił Srdan krótko do kilku ludzi, którzy go nie odstępowali na krok teraz i ruszył do jednego z namiotów. Byli w głównym obozie. Włócznik został wezwany do teraz już generała Valoriana.
- Generale. - Zasalutował.
- Spocznij. Podejdź tu. - Srdan się zbliżył, a generał wręczył mu zapieczętowany list.
- To osobista rekomendacja. Jeżeli chcesz, masz otwartą drogę do gwardii królewskiej w stolicy. Udowodniłeś, że można na Ciebie liczyć. Możesz odejść.
- Tak jest! - Zasalutował i się powoli wycofał. Gwardia królewska? Brzmi ciekawie.


********


- Ja, Król Denaweth, mianuję Cię królewskim gwardzistą. Od dzisiaj Twoim głównym zadaniem jest strzeżenie rodziny królewskiej i wykonywanie jej poleceń. Powstań, gwardzisto. - Król przyłożył mu miecz ceremonialny do ramienia, później do drugiego i Srdan wstał.
- Kapitan gwardii przydzieli Ci zbroję, broń, stanowisko i przydział. Możesz odejść.
Srdan zrobił pełny ukłon i wycofał się z sali ceremonialnej.


********

Włócznik bardzo dobrze radził sobie w gwardii. Został wielokrotnie wybrany na osobistego ochroniarza podczas podróży członków rodziny królewskiej. Mijały lata, a on pełnił dalej swoją rolę. W tym dość spokojnym okresie miał dość czasu, by znaleźć... miłość. Zakochał się w elfce z arystokracji. Jako, że i on pochodził z dobrego rodu jak i teraz piastował dobrą funkcję to nie było problemu z małżeństwem, na które wszystkie strony wyraziły zgodę. W tym małżeństwie trwał przez dobre kilkanaście lat. Uważał się za dobrego męża, Prasmok nie uraczył ich jeszcze co prawda potomkiem, ale Srdan liczył, że i to w końcu się wydarzy. Niestety, na dworze królewskim było też kilku elfów, którzy nie byli zbyt przychylnie do niego nastawieni, a jak sam później odkrył, uczestniczyli w kilku szemranych interesach i w jego oczach zagrażali nawet bezpieczeństwu członków rodziny królewskiej. Kiedy odkryli, że depcze im po piętach, wymyślili plan pozbycia się go. Na ich nieszczęście Srdan zdał sobie sprawę z tego, że również go obserwują i nie dał się przechytrzyć. Sam nie wiedział dlaczego, podejrzewał - i słusznie - że to ze względu na właśnie tych elfów na dworze został odesłany do garnizonu na granicy. Miał tam spędzić rok czasu jako kapitan garnizonu i pilnować przejścia na dość niepewnym terytorium. Kiedy jego okres służby w tym garnizonie dobiegał do końca otrzymał wiadomość od posłańca. Jego żona nie żyje. Podobno została znaleziona martwa. Elf stanął przed ogromnymi rozterkami - chciał od razu się udać do stolicy, żeby znaleźć winnych, nawet wnioskował do króla o zwolnienie go ze służby, niestety nie dostał zgody. Po kilku dniach dziwny posłaniec przekazał mu wiadomość - ktoś podobno miał dowody na to, że to właśnie ci konkretni arystokraci stali za śmiercią jego małżonki i obiecywał mu pomóc, za przysługę w przyszłości. Ale musiał udać się do stolicy jak najszybciej.
Srdan uznał, że spróbuje oszukać swoich podkomendnych i poinformował ich o jego wezwaniu do stolicy, mianował zastępcę do jego powrotu i udał się do domu. Od razu znalazł osobę, która chciała mu pomóc. Oczywiście przekazał mu pewne dowody i poszlaki i zasugerował kolejne kroki. Srdan tak też zrobił. Niestety, to również było zasadzką, w którą bezmyślnie wpadł. Został oskarżony o opuszczenie garnizonu bez pozwolenia oraz o zdradę. Ba, nawet został oskarżony o to, że chciał zaatakować członka rodziny królewskiej.

Trafił do lochu.

W lochu został odwiedzony przez jednego z tych wrogo nastawionych arystokratów. Ten mu z pogardą i ogromną poniekąd satysfakcją wyjaśnił, że jego żona została usunięta, bo odkryła fakt, że Srdan został odesłany na ten garnizon ze względu na ich wpływ. Do tego również odkryła ich szemrane interesy i próbowała ich zdemaskować - co przypłaciła życiem. Co oczywiście jego też miało teraz czekać. W końcu takie oskarżenia poparte niezbitymi dowodami, które oczywiście zostały przez nich dostarczone kończą się jednym wyrokiem - ścięciem.

********

Podczas jego sądu pojawił się nawet jego dawny generał - Valorian. Ten namówił króla by zmienić jego karę - miał przeżyć, ale zostać wygnany. Dodatkowo na jego zbroi, którą nadgryzł już nawet czas miało zostać odciśnięte piętno zdrajcy. Czyli został wypalony znak informujący, że został wygnany z kraju i elfom nie wolno go wspierać. Jedyne co dostał to starego konia, by mógł szybko opuścić granice królestwa. Tak tez oczywiście uczynił. Niewiele po opuszczeniu królestwa został napadnięty przez grupę bandytów. Jak łatwo się domyślić - Srdan nie miał już swojej włóczni, została mu odebrana podczas jego pojmania. Nie miał również zwykłej broni. Był bezbronny. Przywódca bandytów powiedział tylko jedno.
"Pozdrowienia od przyjaciół" i zaatakował. A przynajmniej taki miał zamiar. Zza drzew dookoła wyleciało przynajmniej kilka strzał, które unieszkodliwiły kilku napastników. Sam Srdan mimo braku posiadania broni zdołał dwóch z nich unieszkodliwić, podnieść pierwszy lepszy miecz i pokonać dwóch następnych. Mimo to, ponownie został ranny. Niegroźnie, ale jednak. Jak się okazało, Ci którzy mu pomogli byli jego dawnymi kompanami z wojska. Była to trójka, która przeżyła zasadzkę razem z nim i dwóch jeszce innych elfów.
Podziękował im i zapytał, dlaczego mu pomogli, oni wyjaśnili, że o wszystkim poinformował ich Valorian i wysłał na pomoc dawnemu gwardziście. Uściskał mocno ich wszystkich a oni obiecali, że postarają się oczyścić jego dobre imię.

Otrzymał również swoją włócznię, którą odzyskał dla niego sam generał. Srdan zapłakał i pożegnał swych przyjaciół. Od teraz miał się włóczyć po świecie. Liczył, że przyjdzie pora, kiedy będzie mógł się zemścić na swoich oprawcach, którzy doprowadzili do tej sytuacji. Ale do dnia dzisiejszego się to nie udało. Co nie zmienia faktu, że będzie szukać sposobności do tego przez całe pozostałe mu życie. W końcu... co innego mu pozostało?

  • Najnowsze posty napisane przez: Srdan
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Data
  • Re: [Zamek]Nowy...tfu!
            Stojąc tak miał dość sporo czasu na przemyślenia. No i faktycznie, stał tak oparty o zimną ścianę, by po jakimś czasie zacząć przechadzać się w tę i wewtę. Doszedł do wniosku, że nikt nie ma nic przeciw…
    11 Odpowiedzi
    8206 Odsłony
    Ostatni post 8 lat temu Wyświetl najnowszy post
  • Re: [Zamek]Nowy...tfu!
            Szkoda, że nie wiedział o tym, jak wspaniale teraz martwiła się o niego ta marudna księżniczka, bo jeszcze wystąpiłoby ryzyko iż polubiły ją. A to by była już stanowcza zmiana w relacjach między nimi.  …
    11 Odpowiedzi
    8206 Odsłony
    Ostatni post 8 lat temu Wyświetl najnowszy post