Oglądasz profil – Loring

Awatar użytkownika

Ogólne

Godność:
Loring
Rasa:
Człowiek
Płeć:
Nieokreślono
Wiek:
29 lat
Wygląda na:
0 lat
Profesje:
Majątek:
Sława:

Aura

Jasna, przyjemnie ciepła aura o barwie żelaza, spowita szmaragdową poświatą, spod której zdają się przebijać pojedyncze, rubinowe wstęgi. Nawet najwrażliwsze ucho nie wychwyci w jej pobliżu żadnego dźwięku, przy tym jednak wyraźnie wyczuwalny jest zapach przelanej krwi i ozonowa woń powietrza po burzy z subtelną domieszką kobiecych perfum. W dotyku pełna kontrastów, z jednej strony giętka i gładka niczym płat jedwabiu, z drugiej zaś twarda i ostra jak brzytwa. Odrobinę lepi się do podniebienia, zostawiając na nim ostro-gorzki posmak.

Informacje o graczu

Nazwa użytkownika:
Loring
Wiek:
26
Grupy:

Skontaktuj się z Loring

Pola kontaktu widoczne tylko dla zalogowanych użytkowników.

Statystyki użytkownika

Years of membership:
9
Rejestracja:
9 lat temu
Ostatnio aktywny:
3 lat temu
Liczba postów:
134
(0.14% wszystkich postów / średnio dziennie: 0.04)
Najaktywniejszy na forum:
Fargoth
(Posty: 56 / 41.79% wszystkich postów użytkownika)
Najaktywniejszy w temacie:
Róża bez kolców.
(Posty: 56 / 41.79% wszystkich postów użytkownika)

Połączone profile


Atrybuty

Krzepa:silny, niezłomny, odporny
Zwinność:bardzo zręczny, bardzo szybki, precyzyjny
Percepcja:dobry wzrok, dobry słuch, nieznaczny zmysł magiczny
Umysł:bystry, błyskotliwy, Żelazna wola
Prezencja:piękny, szarmancki, charyzmatyczny

Umiejętności

Szermierka GotlanduMistrz
Ekwilibrystyczna, nietuzinkowa metoda walki mieczem, dostępna do opanowania jedynie w klanie Gotland.
Przywódctwo (charyzma)Mistrz
Jako przewodni, niejednokrotnie dowodził oddziałem w walkach oraz posiada własną drużynę, którą szkoli i którą dowodzi.
ZwinnośćBiegły
Niezbędna do perfekcyjnego posługiwania się wysoce wymagającym, klanowym stylem walki.
MówstwoBiegły
Charakter Loringa oraz jego pozycja uczyniły z niego prawdziwego mówcę, a część tego talentu można mu przypisać &
34Podstawowy
Podstawowy
TaktykaMistrz
Jeden z najlepszych i najskuteczniejszych przewodnich, lata bycia nauczycielem i dowódcą nauczyły go tego pojęcia w stopniu rzadko spotykanym.
Handel (targowanie się)Biegły
Umiejętność dobrego mówstwa zdecydowanie się tutaj przydaje.
Jazda konnaOpanowany
W siodle się utrzyma, do celu dojedzie, jednak nie jest to wymagana umiejętność w klanie.
Walka wręczOpanowany
Prawdziwy wojownik powininien radzić sobie i bez broni, aczkolwiek Loringowi do poziomu mistrza w tej dziedzinie zdecydowanie brakuje wiele.
UnikiBiegły
W zestawieniu ze zwinnością i gotlandzkim fechtunkiem - niezbędne.

Cechy Specjalne

PołączenieFenomen
Loring jest w osobliwy sposób połączony z zamieszkującymi jego broń bytami, przez co jego samego może spotkać wiele najróżniejszych incydentów, w tym również oddziaływujących na otoczenie oraz osoby trzecie.

Magia:

Nowicjusz

Przedmioty Magiczne

YogoturamaTajemny
Gotland, tajemna komnata. - Danie mu tej broni to zwykła głupota… - Skryty w brązowej szacie, i płaszczu spowijającym jego twarz w całkowitym cieniu, mag pokręcił zniechęcony głową. – Największy artefakt naszej historii oddaliście w ręce jakiegoś bogatego dzieciaka, bo? Bo wiernie wam służy? To samo można by powiedzieć o Setianie… Dlaczego tak postąpiliście? - Decyzja była podjęta wspólnie Alberto. – Skomentował wypowiedź poprzednika inny mag. – Po prostu zostałeś przegłosowany. W pomieszczeniu rozległy się pomruki aprobaty. Komnata aktualnie zajmowana była przez czwórkę magów i trójkę kowali. - Poza tym on nie ma pojęcia czym jest jego broń. Nie wie, że to jeden z najstarszych i najpotężniejszych artefaktów, przynajmniej w naszej krainie. Myśli, że to oręż wykuty przeze mnie i pozostałych dwóch sztukmistrzów, w który wpletliście magię łączącą się z jego ciałem. Alberto zmrużył oczy i popatrzył uważnie na zebranych. – Czym tak naprawdę jest Yogoturama? - Tak naprawdę oręż ten nazywa się Vraelth uni Pequa Xia, co w tłumaczeniu z zapomnianej już mowy znaczy Mistyczny miecz stworzenia. Nie możemy być w stu procentach pewni jego autentyczności, ale każde nasze badanie potwierdza prawdopodobieństwo legendy. Otóż w czasach początku – w innych krainach mówią na to inaczej, ale trzymajmy się naszej – na ziemi przebywały jedynie mroczne istoty i ogarnięte złą mocą kreatury. Wszystko pogrążone było w chaosie, a nasz gatunek jeszcze nie istniał. Wtedy to narodził się prasmok o nieznanym nikomu imieniu. Była to istota niezwykła, jakże inna od pozostałych. Biła od niej siła opierająca się na popędzenie, nie na strachu. Poza tym potrafiła rzeczy których dzisiejsze smoki nie mogą dokonać, otóż dowolnie zmieniała wielkość swojej smoczej postaci. Nie potrafiła co prawda zmieniać się w człowieka, lecz mogła stać się człeczym smokiem, poruszającym się na dwóch łapach, zachowującym przy tym wszystkie swoje atuty. Znaczne części legendy są nie do odczytania przez upływ czasu, ale podania mówią jednoznacznie, że prasmok postanowił wprowadzić ład i porządek, dlatego rozpoczął walkę z ciemnością. A Vraelth uni Pequa Xia? Możecie mi nie uwierzyć, ale cały miecz to… Jego ciało. Smok ten bowiem jako jedyny w historii świata stworzony był z płynnej substancji którą mógł kształcić na różne sposoby, to samo z utwardzaniem. Rozwinął tą umiejętność dopiero później, przez co mógł przechodzić dowolną metamorfozę. Ale był istotą dobrą, dlatego chciał stworzyć strażników świata. Tak w naszych wierzeniach powstały smoki. Wiemy, że bestie te przebywają również w krainie zwanej Alaranią, jednak nie są to te same gatunki. Nasze drapieżniki zawierają bowiem srebro ich praojca, które daje im siłę i życie. Chcąc walczyć ze złem, przelał najtwardszą część swego ciała w ostrze, czyniąc je niezniszczalnym i wiecznym, oraz tworząc z niego broń magiczną. - Dlaczego więc dostał ją Loring? A nie np. Setian? - Po prostu oręż wybrał Loringa. Jak? Na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć… Legenda głosi, że chcąc wyczyścić krainę ze zła, przelał cały mrok i połączył z bronią. Nie wiemy która część artefaktu wybrała chłopaka. Czy ta dobra, czy wręcz przeciwnie… Wszystko będzie zależało od niego. I jeszcze jedno, oby nie używał tego w zbyt dużym stopniu, ponieważ nawet prastary elf czy inna istota, będąca sto razy potężniejsza od Loringa, nie będzie w stanie w pełni nią władać. Zresztą to bez różnicy. Próbowaliśmy. Każdy poza nim, kto zechce się orężem posłużyć, w głowie poczuje taki ból, któremu nawet smok się nie oprze… I po prostu miecz wypuści. Nie wiem dlaczego artefakt wybrał Loringa, ale coś czuję, że wkrótce się dowiemy…

Charakter

Jakim człowiekiem jest ten urodziwy blondyn? Zdecydowanie należałoby tutaj użyć określenia „szarmancki”. Jego postawa i sposób bycia sprawiają, że panny wręcz do niego lgną, a mężczyźni widzą w nim „swojego” i natychmiastowo znajdują w jego osobie wiele elementów godnych podziwu. Loring należy do osób, które językiem władają lepiej aniżeli nawet mieczem. Potrafi łatwo omamić rozmówcę, zmanipulować nim, za pomocą kłamstwa i pochlebstwa zdobyć sojusznika, czy nastawić przeciwko sobie przyjaciół. Dla gotlandczyka bardzo ważnym elementem życia jest rozrywka i kobiety. Nie wierzy w żadne bóstwo, a raczej to , czy ono istnieje, po prostu go nie obchodzi. Nie można powiedzieć, że jest to postać przesiąknięta złem, bo często zachowuje się dobrze, jednak czynienie zbrodni nie sprawia mu żadnych trudności. Zawsze patrzy innym prosto w oczy, nie ma oporów przed ogłoszeniem czegoś w większym gronie lub towarzystwie. Jest jednym z nielicznych, którzy z własnej woli przystąpili do klanu. Zrobił to dla swojego brata, Imimura, którego posłali tam ich rodzice. Osoba ta była dla niego bardzo ważna, i wiele czasu poświęcał, by dobrze wychować młodszego braciszka. To właśnie on skończył w łóżku Setiana, i został zamordowany. To właśnie dlatego Loring wyruszył w podróż za szatynem, by go dopaść i zabić.

Wygląd

Każdy, kto tylko spojrzy na Loringa, zauważa od razu jego długie, przepiękne włosy barwy łagodnego słońca lub drogocennego złota. Obiekt ten, będący wizytówką gotlandczyka, już wiele razy był obiektem zazdrości kobiet. Wspaniale kontrastujące z jego jasną, nieskażoną żadnym defektem, cerą, najczęściej spięte są w „żyjący własnym życiem” koński ogon. Blondyn doskonale zdaje sobie sprawę z wartości, jaką stanowią jego złote nici, dlatego jeszcze bardziej je eksponuje. Zawsze część włosów ma odłączoną od reszty, przewieszoną z przodu, pełniącą rolę najszlachetniejszego ze wszystkich, szala. Jego oczy są żółtawej barwy, w każdym uchu ma po jednym kolczyku, a delikatne usta zawsze wygięte są w pełnym siebie uśmiechu.

Nie ma co ukrywać, mężczyzna ten doskonale zdaje sobie sprawę z tego jak wygląda, a to w połączeniu z jego pewnością siebie sprawia, że nie ma problemu z owianiem sobie wokół palca kolejnych kobiet. Loring mierzy sobie 193 cm wzrostu, a jego sylwetka jest idealnie wyważona i skomponowana ze stylem życia. Na pierwszy rzut oka nie widać, że to szczupłe ciało skrywa w sobie żelazne wręcz mięśnie i potencjał.
Przyodziewa na siebie drogocenne kreacje, na które wydaje wszystkie zarobione pieniądze. Jeśli jednak chodzi o sprawy większej wagi, zawsze ma na sobie swą wspaniałą, wykonaną przez gotlandzkich mistrzów zbroję. Ta, obleczona w złoty witraż, prezentuje się wybornie, w dodatku jest bardzo wytrzymała.
Zawsze z tyłu, przyczepiony do zbroi – lub przy biodrze, w wypadku zwykłego ubrania – znajduje się jego miecz, owiany legendą wręcz „Yogoturamo”. Blondyn zapracował sobie na uchylenie przed nim klauzuli tajemnicy, jeśli chodzi o temat magii. Wpojono mu podstawowe zasady i prawa, tak, by mógł używać swojego oręża. Przeprowadzony przez magów rytuał sprawił, że każdy kto dobędzie Yogoturamy, nie odróżni jej od zwykłego miecza. Tylko w dłoniach Loringa broń ta ujawnia swoje magiczne właściwości, czyli klinga rozbrzmiewa elektryczną energią, a wokół niej pojawiają się malutkie pioruny, przypominające węże. Im więcej siły blondyn włoży w oręż, tym więcej mocy się pojawi. Od używania elektryczności blondyn nie traci sił, za to jego złociste włosy stają się białe, dlatego te na głowie mają tak bardzo wyrazisty kolor, podług tych znajdujących się niżej. Z czasem wszystko wraca do normy, jednak dzieje się to na przestrzeni kilku-kilkunastu dni.
Porusza się pewnym krokiem, na jego ustach zawsze wymalowany jest szeroki uśmiech, a w pogotowiu trzyma szeroki wachlarz różnorakich zachowań, co pomaga mu zdobywać teren w rozmowach z najróżniejszymi osobistościami.

Historia

Na imię mi Loring, i – tak jak wielu z moich braci – jestem melmaro. Na świat przyszedłem nieopodal miasta Ilmar, w posiadłości mojego ojca, któremu nie brakowało pieniędzy, gdyż był wpływowym kupcem. Ojciec był bardzo surowym człowiekiem, który wielką wagę przykładał do właściwego wychowania, i chwała mu za to. Trzy lata po mnie, na świat przyszedł Imimur. Już jako dzieci, było widać wielkie różnice między naszą dwójką. Nie można powiedzieć bym był cichym sługusem, gdyż zawsze chodziłem wesoły i uśmiechnięty, lecz szanowałem swych rodziców i ich ciężką pracę, czego nie robił Imi. Odkąd sięgam pamięcią, był łobuzem i urwisem, psuł co popadnie i nie wykazywał żadnej skruchy. Próbowałem coś zrobić, jakoś go „naprawić”, ale wszelkie próby spalały na panewce. W końcu ojciec podjął decyzję – która była źródłem wielu moich łez –o wysłaniu mego braciszka do klanu Gotland. Doskonale wiedzieliśmy co to za stowarzyszenie, jacy ludzie tam są. Znaczną część z naszego majątku posiedliśmy z handlu z Gotlandczykami. Jako dziecko przeraźliwie się ich bałem, te peleryny, miecze za pazuchami, i oczy. Oczy pozbawione litości… Zawsze gdy przychodzili, zabierałem Imimura jak najdalej od nich. Nigdy bym nie pomyślał, że kiedyś stanę się jednym z nich, a me nastawienie diametralnie się zmieni…
Minęło kilka tygodni, z Imim widzieliśmy się sporadycznie, jednak wystarczyło, by dostrzec zmiany jakie w nim zaszły. Stał się bardziej oschły, bliscy stracili na wartości, nawet on, starszy, opiekuńczy brat, nie mógł już tak do niego dotrzeć… Rodzice byli zrozpaczeni, nie o taki efekt im chodziło, a Gotlandczycy nie oddają tak łatwo swych ludzi. Długo się naradzaliśmy, aż w końcu postanowiłem dobrowolnie przystąpić do klanu, stać się jednym z tych, których tak bardzo się obawiałem, stać się do końca życia. Najgorzej było na samym początku, inne otoczenie, brak tej wygody. Jednak musiałem stwierdzić, że myliłem się co do tych ludzi. Dbali o siebie jako-tako, a przynajmniej ja odniosłem takie wrażenie. Dosyć szybko zaklimatyzowałem się w klanowych murach, a całą moją uwagę poświęcał brat i misje. Godzinami ciężko trenowałem, tak, by móc w razie czego obronić mego kochanego braciszka. Ta, nazywana tutaj „szermierką gotlandu” mocno oryginalna metoda walki szybko przypadła mi do gustu, i zacząłem odnosić na tej płaszczyźnie sukcesy. W wieku dwudziestu lat zostałem melmaro i otrzymałem własnych adeptów do szkolenia. Zauważyłem, że traktowano mnie inaczej niż innych, bardziej dbano. Może przez wzgląd na rodziców? A może wszystko to dzięki temu, co w sobie odkryłem, tj. własnej wartości i wielopłaszczyznowych umiejętnościach manipulacji ludźmi? Nie wiedząc kiedy, poczułem się w tych murach, jak w domu… Zacząłem dość dobrze zarabiać, więc znów stać mnie było na kosztowne, wykwintne stroje. Mijały lata, a ja zyskiwałem coraz większy i większy prestiż wśród klanowiczów. W swoje dwudzieste siódme urodziny otrzymałem niesamowity prezent… Zostałem dopuszczony tam, gdzie niewielu Gotlandczyków miało dostęp – do zagadnienia zwącego się „magia”. Czarodzieje zaczęli wpajać mi jej podstawy, tak, bym mógł posługiwać się robionym specjalnie dla mnie orężem. Nie wiem, czym sobie zasłużyłem na taki dar, ale byłem wzruszony. Zbliżał się turniej, w którym do wygrania była przecudowna zbroja przewlekana złotem. Zapragnąłem jej. Byłem pewien swych umiejętności, co opłaciło się. Zwyciężyłem i otrzymałem nagrodę, która tak wspaniale kontrastowała z moimi włosami i twarzą. Aż w końcu nadszedł ten dzień, otrzymałem magiczny oręż… Długo, długo zgłębiałem jego tajemnice i poznawałem nasze wspólne możliwości.
Rodzinę odwiedzałem kiedy tylko było można, najczęściej zabierałem ze sobą brata, nad którym sprawowałem pieczę. Widziałem korzystne rezultaty, ale to wciąż było za mało. Tak bardzo chciałem, by wyszedł na ludzi. Nie wiedziałem, że nie zdąży… Akurat byłem na misji, kiedy gruchnęła na mnie ta wiadomość… Że mój mały, słodki Imi nie żyje… Co prędzej wróciłem do klanu i zorientowałem się w szczegółach, jakaś dziewczyna wszystko mi opowiedziała. Na mojego brata rękę odważył się podnieść jakiś Setian… Podobno świetny wojownik, czego świadectwem miały być jeszcze dodatkowe cztery trupy. Nie mogłem zrozumieć jak to się stało, że nigdy się nie spotkaliśmy, że nie walczył chociażby na turnieju. Pogrzeb pamiętam jak przez mgłę, były tylko łzy i straszny ból… Nad ciałem, obiecałem zrozpaczonym rodzicom, obiecałem klanowi, na jego grób, na swoje serce, że wyruszę za zabójcą, że go znajdę i pomszczę.
Wszystkie ślady wskazywały, że wyruszył ku Alaranii. Tak więc kończy się rozdział z mojego życia, etap Gotlandu. Wyruszyłem w ślad za zabójcą mojego brata, i nie spocznę dopóki go nie odnajdę. Nie spocznę… Dopóki Setian nie zginie.
  • Najnowsze posty napisane przez: Loring
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Data
  • Re: Gotlandzkie spotkanie, gotlandzki finał
    Następne minuty minęły Gotlandczykom bardzo szybko, na dyskusji nad tym co zamierzają zrobić, jak dopaść Setiana, a przede wszystkim nad osobą poszukiwanego. Melmaro bardzo dokładnie przeanalizowali wszystko co…
    11 Odpowiedzi
    7805 Odsłony
    Ostatni post 8 lat temu Wyświetl najnowszy post
  • Re: Gotandzkie spotkanie, gotlandzki finał
    Tak jak można się było spodziewać, krótką chwilę po tym jak wszyscy rozgościli się w karczmie, nastąpił etap kulminacyjnego przypływu, przez co w niewielkim odstępie czasu karczma wypełniła się po brzegi, co sk…
    11 Odpowiedzi
    7805 Odsłony
    Ostatni post 8 lat temu Wyświetl najnowszy post
  • Gotlandzkie spotkanie, gotlandzki finał
    [Dérigéntirh wraz z Loringiem w Leonii - turniej oraz wróż.] [Jorge i Setian, czyli wspólny trening i nielegalne walki.] Wkroczenie na teren miasta obyło się bez zbędnych komplikacji, grupka mężczyzn została d…
    11 Odpowiedzi
    7805 Odsłony
    Ostatni post 8 lat temu Wyświetl najnowszy post