Oglądasz profil – Bernard

Awatar użytkownika

Ogólne

Godność:
Bernard Grimwald
Rasa:
Zmiennokształtny - Tygrysołak
Płeć:
Nieokreślono
Wiek:
24 lat
Wygląda na:
0 lat
Profesje:
Majątek:
Sława:

Aura

Aura ta nie wyróżnia się szczególnie swoją siłą, jest za to bardzo jasna i lśniąca. Charakteryzuje się cynową barwą oraz topazową poświatą. Wydziela osobliwy zapach futra, jeśli zaś skupić się na dźwiękach słychać cichy trzask płomieni, który kłóci się nieco z odczuwalnym delikatnym chłodem. W dotyku jest zarówno twarda jak i niezwykle elastyczna, również chropowata. Ma zarówno lepkie, jak i suche 'punkty', żadne jednak nie wyróżniają się szczególnie mocno. W smaku jest łagodna z nutką ostrości oraz dość słona.

Informacje o graczu

Nazwa użytkownika:
Bernard
Grupy:

Skontaktuj się z Bernard

Pola kontaktu widoczne tylko dla zalogowanych użytkowników.

Statystyki użytkownika

Years of membership:
10
Rejestracja:
10 lat temu
Ostatnio aktywny:
7 lat temu
Liczba postów:
25
(0.03% wszystkich postów / średnio dziennie: 0.01)
Najaktywniejszy na forum:
Menaos
(Posty: 20 / 80.00% wszystkich postów użytkownika)
Najaktywniejszy w temacie:
[Karczma "Stary Dąb"]
(Posty: 20 / 80.00% wszystkich postów użytkownika)

Połączone profile

Brak profili posiadających połączenia.

Atrybuty

Krzepa:silny, wytrwały, odporny
Zwinność:zręczny, bardzo szybki, dokładny
Percepcja:wyostrzony wzrok, wyostrzony węch, szczątkowy smak
Umysł:pojętny, niezbyt błyskotliwy, b. silna wola
Prezencja:brzydki, barbarzyński, szarak

Umiejętności

Walka wręczBiegły
Władanie bronią białąOpanowany
Broń jednoręczna
TropienieOpanowany
W standardowych warunkach może kogoś śledzić, póki ten ktoś uważnie nie zaciera za sobą śladów
GotowanieBiegły
Może potrawy nie są wyrafinowane, ale za to smaczne i możliwe jest przyrządzenie ich z większoćci dostępnych skaldników
Ciche poruszanie sięPodstawowy
Jeśli przeciwnik nie skupia się na wykrywaniu nieproszonych gości, to będzie miał problem z usłyszeniem skradającego się
Sztuka przetrwaniaOpanowany
Pomimo problemów ze znalezieniem schronienia, pożywienia i wody, to postać będzie w stanie przeżyć w niesprzyjających warunkach.
Czytanie i pisaniePodstawowy
Choć duka, czyta na głos, wodzi palcem i pisze jak kura pazurem, to umie.
PłatnerstwoOpanowany
Podstawowe bronie i pancerze
JubilerstwoPodstawowy
Podstawy obróbki szlachetnych kamieni i wytwarzania pomniejszych drobiazgów, zdobienia
UnikiBiegły

Cechy Specjalne

Mowa zwierzątZaleta
Bernard potrafi porozumieć się z prawie wszystkimi znanymi gatunkami zwierząt oraz nielicznymi magicznymi stworzeniami
Klątwa przemiany bolesna przemianaDar
Z niezrozumiałych powodów Bernard nie jest typowym zmiennokształtnym. Przemiany w poszczególne formy są dla niego niezwykle bolesne. Dodatkowo z niezrozumiałych powodów jego ciało ciąży ku formie hybrydalnej, jako domyślnej, przez co w innych nie może zostawać do woli. W przypadku innych form, jeśli będzie w nich za długo trwał, powoli zaczną pojawiać się oznaki zbliżającej się przemiany: zmiany źrenic, uszu, wyrastający ogon, czy przeciwstawne kciuki.
Klątwa likantropiiZaleta
Jeśli Bernard ugryzie kogoś będąc w innej formie niż ludzka, to istnieje szansa, choć niewielka, że zaraz swoją klątwą ofiarę.

Magia: Intuicyjna

OgniaUczeń
Choć Bernard sam tego nie rozumie, to ten rodzaaj ma wrodzy. Raz, czy dwa próbował się nauczyć czegoś innej szkoly, ale praktycznie nie był w stanie. Jakby magia ognia zajęła cały jego magiczny potencjał.

Przedmioty Magiczne

Bransolety pirokinezyZaklęty
Umieszczone na nadgarstkach bransoleteki nieznacznie wzmacniają kontrolę postaci nad magią żywiołu ognia i jej moc

Charakter

Bernard jako człowiek był spokojną osobą. Nic mu nie wadziło i sam nie sprawiał problemów. Ot szary człowiek w szarej masie. Niestety 

wydarzenia, które przeżył mocno odbiły się na jego charakterze. Ze względu na swój wygląd stał się skryty i nieufny. Szczególnie względem
czarodziejów i w stosunku do nich jest strasznie niemiły i nieuprzejmy. Kiedy mówi wydaje się, jakby cały czas warczał na adwersarza, lecz
jest to winą krtani nie przystosowanej całkowicie do artykułowanej mowy. W stosunku do innych stworzeń, ludzi i ras stara się pozostawać
neutralny. Drażnią go tylko osoby, które zachwycają się jego klątwą stwierdzając, że ''przecież przemiany w zwierzę muszą być super!''. Nie
są...
Bernard stara się nie wychylać i nie ściągać na siebie zbytniej uwagi, co niestety jest trudne. Jednakże pomimo Tych wszystkich problemów i
nieuprzejmości znajduje w dzisiejszym świecie przyjemności. Uspokajająco działa na niego muzyka, choć przy ludowej rwie się do zabawy
pomimo swej postury i wyglądu.

Wygląd

Forma ludzka:

Bernard jest wysoki i dość postawnym mężczyzną mierzącym prawie sześć i pół stopy wzrostu przy nieco ponad dwustu trzydziestu funtach
wagi. Rude włosy nosi krótko przystrzyżone, podobnie rzecz ma się z pełnym zarostem. Niebieskie oczy patrzą na otaczający go świat
spokojnie i
czymś, co czasem może być uznawane za swego rodzaju wzgardę.
W tej postaci jego krok jest sprężysty i pewny siebie, a sylwetka wyprostowana, przez co sprawia wrażenie butnego i pewnego siebie.

Forma hybrydalna:
W tej formie Barnard staje się tygrysem, który porusza się na dwóch tylnich łapach. Przednie pomimo porastającego je futra i chowanych
pazurów jeszcze zachowują ludzką formą i posiadają przeciwstawne kciuki. Skórę porasta teraz rudawe futro z czarnymi paskami, poza
brzuchem
i nielicznymi akcentami, gdzie jest białe. Wyrasta mu także ogon, który jest puszysty i niemalże sięga ziemi. Dodatkowo z powodu innej
postawy staje się wyższy i sięga teraz prawie siedmiu i pół stopy wzrostu.
Sama postawa niewiele się zmienia, choć chód Bernarda staje się teraz bardziej sprężysty i jakby koci.

Forma zwierzęca:
Bernard przybiera kompletną postać zwierzęcą. Staje się pełnoprawnym tygrysem. Od innych przedstawicieli tego gatunku różni się tylko
tym, że jest nieco większy, a jego oczy zdradzają oznaki inteligencji.

Historia

Urodziłem się roku 750 Ery Alarańskiej w Maurii jako jedyne dziecko kowala Mhitariana. Nie znam dokładnej daty. Rodzice jakoś nie zaprzątali 
sobie tym głowy, a mi jakoś wtedy zupełnie na tym nie zależało. Ojciec miał na głowie swój warsztat, więc i tak sprawami intelektualnymi
zajmowała się matka. Był dumny ze swojej kuźni i tylko to go interesowało. Zaopatrzenie w opał i inne surowce do pracy, kompetentni
pomocnicy etc. Dopiero kiedy po kilku latach zacząłem przejawiać zainteresowanie moją osobą. Póki co bylem kolejną gębą do wyżywienia.
Rodzicielka póki byłem mały dbała o mnie. Mogła bez problemu się mną zajmować, gdyż jako wróżbitka większość czasu spędzała w domu i tu
przyjmowała gości. Tak pierwsze lata upływały mi w spokoju i na zabawie, dokazywaniu i poznawaniu otaczającego mnie świata. Z tego
powodu niewiele udało się matce wtłoczyć mi do głowy, czego do dziś żałuję.
Dopiero kiedy wyrosłem ponad stół i jak się rzekło zacząłem przejawiać zainteresowanie warsztatem, ojciec przejął mnie pod swoje skrzydła.
Pod jego okiem nabierałem krzepy i podstawowej wprawy w płatnerstwie, a z czasem stałem się samoukiem z dziedziny jubilerstwa i
zdobnictwa. I tak życie płynęło nam spokojnie. Do czasu.
Kiedy byłem już dojrzałym młodzieńcem ojciec podupadł na zdrowiu. I choć się z matką staraliśmy, chodziliśmy po kapłanach i uzdrowicielach,
to nikt nie był w staniu powiedzieć, co tak naprawdę mu dolegało. Po roku ojciec zmarł. Zgodnie z zawartym kontraktem, który zawarł za
młodu, jego ciało zostało przekazane magowi Tyksudowi. Wtedy nie przeczuwaliśmy, że chodziło o coś więcej. Matka ciężko przeżyła śmierć
ojca i fakt, że musiała oddać go magowi. Zamknęła się w domu i zaprzestała pracy, także ja zostałem zmuszony do utrzymywania nas oboje.
Pewnego ranka, kiedy zapukałem do jej izby ze śniadaniem zastałem jedynie pusty pokój. Łóżko było zasłane, a na stole leżały rozłożone w
ostatni układ karty wróżbiarskie. Niewiele znałem się na tej sztuce, ale z tego co zdołałem odczytać, to matka wywróżyła sobie coś złego i z
tego powodu opuściła w nocy domostwo. Przynajmniej tak sobie to tłumaczę, bo do dziś nie znam odpowiedzi na tą zagadkę. Może jeszcze
gdzieś żyje i się tuła? Sam nie wiem...
Przez kolejny rok walczyłem o utrzymanie na powierzchni, lecz interes szedł coraz gorzej i nie byłem w stanie utrzymać domostwa. Wtedy to
w zimowy wieczór ostatniego miesiąca roku do moich drzwi zastukał jeden ze sług Tyksuda i przekazał zaproszenie od swojego pana.
Niepewien czego nekromanta może chcieć ode mnie poszedłem na spotkanie. Przyjął mnie grzecznie zapytał jak mi się wiedzie i w ogóle był
bardzo miły i czarujący. Jednakże gdy rozmowa zeszła na temat mojej wizyty okazało się, że chce on ze mną podpisać kontrakt na moje
ciało. Od czasu śmierci ojca miałem awersję do tego procederu i w grzecznych słowach odmówiłem, lecz Tyksudos nalegał. Z niezrozumiałego
dla mnie powodu stal się strasznie natarczywy i niemalże żądał, bym mu się oddał. Ostatni raz odmówiłem mu i opuściłem jego domostwo. Nie
spodziewałem się, że spowoduje to szereg nieprzyjemnych zdarzeń.
Stało się to w tydzień po spotkaniu. Nocą przyszli po mnie w pięciu i porwali mnie podczas snu. W domu brak było śladów walki, brakło kilku
przedmiotów, więc uznano, że tak samo jak rodzicielka po prostu w nocy opuściłem dom. Porywacze zaprowadzili mnie przed oblicze
nekromanty. Ten bez zbędnych ceregieli kazał zabrać mnie do laboratorium. Okazało się, że w głębokich katakumbach dworku Tyksudosa
mieści się tajne laboratorium, w którym mag parał się wszelkiej maści eksperymentami. Ożywione zwłoki lub poszczególne części ciał,
chimery, czy też konstrukty z ciała i mechanizmów. Co się wyobraziło w swych najgorszych koszmarach tutaj było. Mag miał względem mnie
jakieś specjalny cel, lecz póki co się z nim nie ujawniał. Moje protesty krzyki i groźby na nic się zdawały. Tkwiłem w podziemnej celi bez
nadziei na ratunek. Początkowo przeprowadzał na mnie proste badania: wytrzymałość na ból, odporność na pomniejsze trucizny, czy magię.
W końcu po kilku dniach przeszedł do poważniejszych eksperymentów. Niewiele pamiętam z tego okresu. Utraty przytomności, okropny ból,
odrętwienie w maltretowany ciele.
Nie wiem ile czasu upłynęło. Każdy dzień był dla mnie taki sam, a w piwnicy nie ma dnia, ni nocy. Pewnego dnia Tyksudos powiedział, że
nadszedł szczęśliwy dla mnie dzień, gdyż oto stanę się ukoronowanie jego prac. Niewiele rozumiałem z tego co mówił, oprócz tego, że
zamierzał uczynić ze mnie hybrydę. W ten sposób, jednego z tych koszmarnych dni w kazamatach stałem się tym, czy jestem do teraz. Mag
był z siebie dumny. Mówił coś o połączeniu zwierzęcia i człowieka na poziomie jakichś małych cząsteczek. Bla, bla, bla.... Ględzenie szalonego
starca.
Nadszedł okres kolejnych prób i badań mojej nowej istoty. Osobiście słyszałem o takich stworzeniach, jak ja. Tak zwani zmiennokształtni.
Moja lykantropia była zupełnie inna, prawdziwa klątwa. Z niezrozumiałych powodów moje ciało uznawało za podstawową formę pośrednią
między człowiekiem, a zwierzęciem. W każdą inną przemiana była bolesna i początkowo wyczerpująca. Tak samo w formie ludzkiej lub
zwierzęcej nie mogłem pozostawać za długo, gdyż dochodziło do deformacji, aż powracałem do hybrydy. Mag cieszył się z tego wszystkiego
jak małe dziecko na niespodziewany prezent. Dawałem mu wszak całą masę sposobności do badań, o wiele więcej niż mój ojciec.
To stwierdzenie zaciekawiło mnie i poprosiłem o wytłumaczenie. Zadowolony z siebie mag opowiedział mi wszystko. To, że mój ojciec był
specyficznym człowiekiem, o bardzo sprzyjających predyspozycjach do jego badań. O kontrakcie i specjalnie wywołanej, magicznej słabości,
której nikt nie był w stanie wykryć. Mag podtruwał przez roku mojego ojca, aż do śmierci. Chciał bowiem jak najszybciej dorwać się do
niezwykłego materiału badawczego. Niestety zawiódł się. Rok zajęło mu dojście do tego, że potrzebuje żywego osobnika. A Mhitarian miał
wszak syna....
Rewelacje te wprawiły mnie w istną furię. Wszystko to było spowodowane zachcianką tego maga. Nasze problemy, śmieć ojca, depresja i
ucieczka matki, moje ubóstwo. Rozgorzał we mnie prawdziwy ogień. Póki co ten jeden i jedyny raz.
Z niezrozumiałych dla mnie powodów uwolniła się ze mnie najprawdziwsza i potężna magia ognia. Wystarczająco silna, by zniszczyć
laboratorium i przywrócić mi wolność. Niestety podczas całego zamieszania mag zdołał uciec. Ja także musiałem zniknąć z miasta. Zacząłem
więc swoją tułaczkę w poszukiwaniu pomocy, aby odczynić rzucony na mnie urok i odnaleźć Tyksudosa.
Póki co i jedno i drugie bez większych sukcesów...
  • Najnowsze posty napisane przez: Bernard
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Data
  • Re: [Karczma "Stary Dąb"]
    Bernard z obnażonymi kłami i rozpostartymi ramionami rzucił się na czarnoksiężnika, lecz ten był przygotowany na konfrontację. Zwierzołak zderzył się z magiczną barierą rozpostartą tuż przed swoją ofiarą. Z ryk…
    45 Odpowiedzi
    27298 Odsłony
    Ostatni post 7 lat temu Wyświetl najnowszy post
  • Re: [Karczma "Stary Dąb"]
    Bernarda zatkało. Amanda wyszła już dobre kilka chwil temu a on nadal krążył po pokoju niczym dzika bestia. No w sumie to nią był, ale tu nie o to chodzi. Wciąż przed oczami miał twarz Emily, którą piekielna pr…
    45 Odpowiedzi
    27298 Odsłony
    Ostatni post 8 lat temu Wyświetl najnowszy post
  • Re: [Karczma "Stary Dąb"]
    Bernard dotarł do karczmy po niedługim spacerze. Co prawda po drodze zgubił się ze dwa razy. Ale co się mu dziwić? Znowu ktoś na niego polował pomimo tego, że tym razem nie był winny ZUPEŁNIE niczego. Nastraszy…
    45 Odpowiedzi
    27298 Odsłony
    Ostatni post 8 lat temu Wyświetl najnowszy post