RODZICE <br><br>Jej rodzice poznali się w całkiem zwyczajnych warunkach. Matka - leśna elfka- parała się handlem i pewnego dnia przed jej straganem <br>zjawił się zbłąkany i ranny mroczny elf. Okazało się, że ma na imię Sedir i potrzebuje pomocy. Został wychowany tradycyjnie, czyli sam <br>kontakt z elfami innego pochodzenia powodował w nim protest, ale tym razem nie miał wyjścia- musiał zwrócić się do kogoś o pomoc. <br>Wokół nie było żywego ducha- padał deszcz i zbierało się na burzę. Amira - bo tak ma na imię rodzicielka Elsker - zdecydowała się <br>zostać, pomimo złych warunków pogodowych, na swoim stanowisku, bowiem brakowało jej pieniędzy, a koniecznie chciała zarobić na <br>najprostszy posiłek w karczmie. Była to wówczas prosta, uboga i dość cicha kobieta, która imała się wszystkiego, aby zyskać <br>trochę pieniędzy. Wychowała się z dala od członków swojej rasy, największy kontakt miała z ludźmi, z którymi pracowała. Kiedy ujrzała <br>Sedira, niewiele myśląc podbiegła do niego, oferując pomoc. Po tym, jak Amira wielkodusznie opatrzyła ranę Sedira, ten w ramach <br>podzięki, zaprosił ją na syty posiłek w karczmie. <br>- Chodź, nie będziesz przecież tak stać w największej ulewie - zatroszczył się. Po raz pierwszy czuł, że ma kogoś, kim może się <br>opiekować. <br>Kolejne wydarzenia były oczywistością. Wkrótce zostali parą, zaś na świecie pojawiła się Elsker. <br><br>DZIECIŃSTWO <br><br>Jej dzieciństwo nie należało do najłatwiejszych. Rodzice mieszkali blisko innych elfów, więc ich rodzina była postrzegana przez <br>niektórych jako dziwadła. Ci jednak nie bardzo się tym przejmowali. Mała mroczna elfka doświadczyła wtedy mnóstwa przykrości. <br>Szarpano ją, popychano, wyszydzano, śmiano się z jej ciemnej karnacji. Inne dzieci były do bólu zwyczajne, zaś ona się wyróżniała z <br>daleka. Budziło to ich zazdrość i niezrozumienie. Bały się jej na swój sposób. Tym bardziej, że Elsker protestowała, kiedy w jakiś sposób <br>się ją krzywdziło. Głośno krzyczała, klęła i tupała nogami, w efekcie - biła inne dzieci. Już wtedy była bardzo waleczna, co budziło obawy <br>rodziców, zaś respekt słabszych od niej. Wkrótce została przywódczynią paczki, w ten sposób reszta towarzystwa ją zaakceptowała i <br>przyjęła do swojego grona. Wiedziała, że elfy nie będą słuchać tego, co ma do powiedzenia, zrobią, co im każe wtedy, gdy użyje siły. W <br>tym czasie nauczyła się też oszukiwać. Wszyscy wiedzieli, że jest dobrą aktorką - potrafiła świetnie kłamać w żywe oczy. Kiedy było <br>trzeba, potrafiła być smutna, rozgniewana czy wesoła. Dorośli chętnie ulegali jej dziecięcemu urokowi - dużym, proszącym, załzawionym <br>oczom i bezbronnej mince. Dzieciństwo Elsker nie należało do najłatwiejszych również dlatego, że w głębi duszy pragnęła być taka, jak <br>jej koledzy, nie będący mrocznymi elfami. No bo co to za uciecha być wytykaną palcami? Elsker dobrze wiedziała, że wśród elfów innego <br>pochodzenia wzbudza zainteresowanie - raczej to negatywne... Elsker dorastała, tymczasem powoli dochodziło do niej, że domek przy <br>lasku to nie jest jej miejsce na ziemi. Ona chciała polować, mordować i kraść! Kiedy to odkryła? Cóż, miała wówczas zaledwie 10 lat, a <br>już zdążyła udusić niewielkiego królika, którego pokazała rodzicom. Jaka była z siebie dumna! Wróć, w tym wieku na pewno nie snuła <br>jeszcze jakichś planów odnośnie swojej przyszłości. Po prostu przemoc sprawiała jej frajdę. Panowanie nad kimś, wydawanie rozkazów. <br>Trzęsła młodymi elfami z podwórka, miało być wszystko tak, jak ona chce. Wykorzystywała najsłabszych, za co potem obrywało jej się od <br>ojca. A był surowy i miał ciężką rękę... Elsker wówczas wybuchała płaczem. Nawet ona miała swoje słabości. Matka lubiła zaplatać jej <br>warkocze, w których jej córka nie czuła się najlepiej. Buntowała się, gdy tylko słyszała: <br>- Elsker, chodź tutaj do mamy! <br>Aż dziw bierze, że Amira pozostała niewzruszona na widok jej tupiącego i wrzeszczącego wniebogłosy dziecka. ''Pomarudzi, pomarudzi i <br>przestanie'', myślała sobie wtedy. Ale nie przestała tak łatwo. Elsker do samego końca ciągnęła matkę za włosy, poszturchiwała, a <br>nawet kopała. Jednak Amira uśmiechała się tylko pobłażliwie. Pojedynek zwykle wygrywała juniorka, a zawdzięczała to swojemu <br>uporowi i niezłomności. Dopóki matka nie zrozumiała, że nie chce nosić warkoczyków, dopóty robiła sceny. Zdarzało się jednak, że <br>młodsza z elfek miała lepszy dzień. Wówczas zgadzała się na tę torturę - pozwalała rodzicielce się trochę upiększyć. Ilekroć Elsker szła <br>na ustępstwo, Amirze kwitł szczery uśmiech na twarzy. Wiedziała, że pod tą twardą skorupą tkwi wrażliwa dusza. <br>- Mroczne elfy po prostu tak mają, że mają trochę większy temperament od reszty. One w ten sposób bronią się przed <br>niesprawiedliwością otoczenia - tłumaczył Sedir Amirze, kiedy kolejną noc z rzędu zanosiła się szlochem, w obawie o los jedynaczki. <br><br>Po jakimś czasie Elsker została wykluczona z grupy przez swoich kompanów z podwórka. W wieku około trzynastu - czternastu lat była <br>sama, jak palec. Nikt nie chciał się z nią przyjaźnić, bo była nieznośna, zbyt agresywna. Inne elfy zaczęły dorastać. W wieku szesnastu <br>lat zaczęły się pierwsze randki. Rozemocjonowane elfki chodziły wte i wewte i opowiadały sobie na ucho o swoich przeżyciach. Elsker, <br>obserwując wszystko z okien, myślała sobie, że ją coś omija, a zarazem, to był czas, w którym szkoliła się jako wojownik. Ojciec <br>postanowił nauczyć ją władania bronią. A była to trudna sztuka! Aczkolwiek wysoki wzrost i wrodzona siła sprawiła, że potrafiła <br>udźwignąć miecz sporych rozmiarów. Sedir był pod wrażeniem, kiedy widział, jak jego pociecha dość dobrze, jak na początki, radzi <br>sobie z bronią. Początkowo Amira była przeciwna temu, aby jej szesnastoletnia wówczas córka miała jakikolwiek kontakt z mieczem. <br>- Amiro, daj spokój - pouczał Sedir. - Nie zapominaj, że jest Elsker jest mroczną elfką. To oczywiste, że z łatwością powinna władać <br>bronią białą. <br>Sedir przypominał również swojej małżonce, że już za niedługo jedynaczka ich opuści. Amira wyrywała sobie włosy z głowy, robiła <br>wszystko, aby Elsker z nimi została. Tak się jednak nie stało, jak powszechnie wiadomo, mroczne elfy chodzą własnymi drogami. <br><br>DOROSŁOŚĆ <br><br>Wyprowadzka z rodzinnego domu przypominała jednak bardziej ucieczkę. Gdyby Elsker przyszła o matki, wyglądałoby to co najmniej <br>dziwnie. Któregoś dnia po prostu nie wróciła i wrócić nie zamierzała. Gdy osiągnęła dwadzieścia lat, zrozumiała, że i tak zbyt wiele czasu <br>spędziła pod ich dachem. Nie dlatego, że miała za złe rodzicom o cokolwiek, a właśnie ze względu na jej pochodzenie. Chciała się <br>usamodzielnić. Podczas gdy dawni koledzy z podwórka wychodzili za mąż, zakładali rodziny, ona wybrała życie w dziczy, z dala od <br>rodziców. Uznała, że pod ich skrzydłami czuła się, jak zwierzę w klatce, mimo że zapewniali jej sporo swobody, czegoś jej brakowało. A <br>mianowicie wolności. Wolności w pełnym tego słowa znaczeniu... Dokąd się wybrała? Najpierw przez okres około miesiąca spędziła w <br>jaskini, żywiąc się wszystkim, czym popadnie. Przed ucieczką potrafiła już bardzo dobrze posługiwać się mieczem, zaś Sedir nauczył ją <br>strzelania z łuku. Zdawał sobie sprawę, że już niedługo ich opuści, a wolał, aby potrafiła polować na zwierzynę. Spakowała więc <br>wszystko, co potrzeba do torby - ubrania, trochę ruenów, miecz, łuk ze strzałami i jakieś drobiazgi, a następnie wyruszyła w nieznane. <br>Wspinała się dość długo (bo aż dwa dni) po stromych zboczach, żeby osiedlić się ostatecznie w niedużej grocie. Tam ''zaprzyjaźniła'' się <br>z nietoperzami - nie mogła spać przez nie, bo ledwo zamknęła oczy, a one już latały wokół niej, jak oszalałe. Musiała więc spać przed <br>jaskinią i być zależna od warunków pogodowych. Wyruszyła znowu na jesieni, zaś w ostatnich dniach swojego pobytu w grocie, spadł <br>śnieg. Było tak zimno, że nie mogła sobie pozwolić na nocowanie przed nią. To by zagrażało jej życiu. Zdecydowała, że będzie się <br>wałęsać bez celu tak długo, aż w końcu znajdzie jakiś nocleg. Nie miała wyboru - udała się w kierunku centrum miasta, by znaleźć jakąś <br>karczmę, w której mogła się zatrzymać. Kiedy dotarła do strasznie obskurnego i śmierdzącego miejsca, uznała, że nie chce już dłużej <br>podróżować - była tak zmęczona, że nawet najgorszy smród nie był w stanie jej zrazić. Sama też cuchnęła okropnie, bo nie miała od <br>dłuższego czasu kontaktu z wodą. Za śmieszną sumę wynajęła małą i ciasną izbę, do której zmieściło się tylko połamane łóżko, stolik i <br>jedno krzesło wraz z umywalką. Musiała się tym zadowolić, przynajmniej na jakiś czas, dopóki zima nie ustąpi. <br><br>Któregoś dnia, kiedy posilała się niezbyt smaczną strawą, do jej ławy przysiadł się szpakowaty mężczyzna, zapewne jakiś mag czy <br>czarnoksiężnik, bo był ubrany dość nietypowo, jak na to miejsce. Mianowicie miał na sobie połyskującą, granatową szatę i kozią <br>bródkę. <br>- Kim jesteś i czego chcesz? - spytała, kiedy zauważyła, że starzec usiadł na przeciwko niej. Machnął ręką na te pytanie i odparł z <br>powagą: <br>- Nieważne, kim ja jestem, ważne, że wiem, kim ty jesteś. - Jego oczy przypominały studnię, im dłużej się w nie patrzyło, tym miało <br>się wrażenie, że coś cię pochłania. Elsker wzdrygnęła się na dźwięk jego głosu. On również był dziwny. Taki przenikliwy, głęboki... <br>Powodował, że miało się gęsią skórkę. Elsker poczuła, że pewność siebie ją opuszcza, poczuła lęk. Zastanawiała się, czego ten typ od <br>niej chce i niemal niedostrzegalnie zbliżyła dłoń do karku, aby w razie czego, posłużyć się mieczem. <br>- Spokojnie, żartowałem - mrugnął do niej okiem. - Nazywam się Omet Georhen. Nie chcę, by to źle zabrzmiało, ale obserwuję cię od <br>dłuższego czasu. Wyglądasz mi na elfkę, która przywykła do lepszych warunków, niźli nocowanie w tej ruderze. Słuchaj, mam pewną <br>propozycję. Jeśli zgodzisz się dla mnie pracować, nigdy tutaj nie wrócisz. Zapewnię ci wszystko, czego będziesz chciała, jeżeli ze mną <br>pójdziesz. <br>- Co to za praca? - Nie traciła czujności. Chciała wiedzieć, na co się pisze. <br>- Chodzi o handel. - Staruszek spojrzał na nią bystro i kontynuował, drapiąc się w zamyśleniu po brodzie. - Wyglądasz mi na osobę, <br>która zna się na handlu, mam rację? <br>- O, tak, coś o tym wiem. Moja matka była handlarką i jak byłam małą dziewczynką, zabierała mnie na stragan i uczyła, a ja <br>obserwowałam. Spędzałam z nią czasem całe dnie, więc można powiedzieć, że się na tym znam. <br>- W takim razie, zgadzasz się dla mnie pracować? Obiecuję, że nocleg masz zapewniony. Zabieram cię do miejsca, gdzie jest ciepła <br>woda, nie to, co w tej norze. Będziesz nosiła najlepsze szaty, pozwolę ci się stroić i robić, co chcesz. Będziesz bywać na bankietach, a ja <br>ci będę towarzyszyć. <br>- Co? Bankiety, strojenie się? - wzdrygnęła się. - Posłuchaj, ty głupi staruchu, rozmawiasz z mroczną elfką, nie z jakąś... Na pewno nie <br>będę łazić z tobą na żadne wystawne przyjęcia, bo mnie to nie interesuje. Skoro już proponujesz mi pracę, pozwól, że reszta odbędzie <br>się na moich warunkach. Mam w nosie etykietę, więc powiem ci wprost: bierz lepiej dupę w troki, jak masz zamiar zrobić ze mnie <br>salonowego pieska. Jazda mi stąd! <br>Reakcja starca była zaskakująca, bo zamiast faktycznie wyjść i zdenerwować się, on zaczął się śmiać. I to w głos. Śmiał się do rozpuku.<br>Elsker liczyła, że w końcu z tego śmiania się, kopnie w kalendarz - będzie o jednego głupka mniej na tym świecie. Ten jednak po paru <br>minutach opanował się i spojrzał na nią trzeźwo. <br>- Czy naprawdę sądzisz, że zaprowadziłbym cię gdziekolwiek? Cha, cha, patrzcie ją! - kpił z mrocznej. <br>- Wynocha - odparła krótko, nie zwracając uwagi na jego zaczepki. <br>- Zgoda, ale jeśli zmienisz zdanie, wrócę tu jutro. Będę o tej samej porze. Zaczekam na ciebie. <br>Po wszystkim Elsker udała się do swojego pokoju. Wrzeszczała, kopała, waliła pięścią w ścianę, aż zjawił się gospodarz i zagroził, że <br>jeśli nie przestanie, wymówi jej wynajem. Elsker nagle się uspokoiła, bo nie miała, gdzie się podziać. Wiedziała, że musi przyjąć ofertę <br>starca. Kończyły jej się pieniądze, a zima nie ustępowała. Trochę ją zastanowiła ta propozycja handlu, niby gdzie i jak miałaby <br>handlować w takim mrozie? Cóż, może Omet znajdzie jakieś rozwiązanie. <br>Następnego dnia faktycznie zjawił się tak, jak obiecywał i ze stoickim spokojem usiadł na wczorajszej ławie. Elsker nie kazała długo <br>na siebie czekać. <br>- Zgadzam się - rzekła cicho, niemal niedosłyszalnie, wbijając spojrzenie w podłogę. - Ale nie będziesz mnie zmuszał do szwendania <br>po bankietach. <br>- W takim razie, i ja się zgadzam, pani - odparł usłużnie, pochylając głowę w geście szacunku. <br>Po wyjściu z karczmy i odmówieniu wynajmu pokoju, czekały na nich dwa konie. Elsker oczom nie mogła uwierzyć. Wprawdzie, <br>kilkakrotnie w życiu jeździła konno, ale nie była w tym na tyle dobra, aby móc się na nim swobodnie poruszać. Z przestrachem w oczach, <br>zatrzymała wzrok na Omecie. <br>- Nic ci się nie stanie. A właściwie, nie przedstawiłaś mi się. Zatem, jak brzmi twoja godność? <br>- Elsker. <br>-... a dalej? <br>- Nic. Po prostu Elsker. <br>Omet ponownie podrapał się po brodzie, gładząc swoje siwe włosy w zamyśleniu. ''Elsker...'', myślał. ''To może się udać. Kiedy klienci <br>dowiedzą się, że mają odwiedzić pewną tajemniczą Elsker, tym bardziej będą chcieli do niej zaglądać i będę miał z niej dochód'', <br>uśmiechnął się do siebie, po czym pomógł mrocznej wsiąść na konia. <br>- Będziesz prowadzić, Elsker. To tylko kawałek. Dalej czeka na nas dorożka wraz z moim stangretem. <br>- Co? Do-roż-ka? - Sylabizowała elfka, nie mogąc uwierzyć własnym uszom. Nigdy nie podróżowała tym środkiem transportu, ale jej <br>towarzysz musiał być naprawdę bardzo bogaty, skoro stać go było na takie udogodnienie. <br>- Nie dziw się tak! Zapomniałaś? Zarabiam na handlu. <br>Mimo że kobieta bała się najpierw konia, po niedługim czasie nawiązali współpracę. Omet miał oko na swoją nową pracownicę, dzięki <br>czemu udzielał jej wskazówek, jak na przykład to, żeby trzymała równo lejce i nie drażniła się z koniem. Gdy przesiedli się do dorożki, <br>a Omet zapłacił stangretowi za przewóz, Elsker usłyszała, jak staruszek proponuje jej wypicie pewnej wzmacniającej mikstury. <br>- To na zdrowie - przekonywał, napotkawszy jej podejrzliwe spojrzenie. Innego wyjścia nie miała. A skoro miało to być na <br>wzmocnienie, to tym bardziej uznała, że powinna spróbować chociaż troszkę. Po kilkunastu minutach spała w najlepsze. Widząc to, <br>Omet uśmiechnął się złowieszczo i kazał woźnicy się pospieszyć, jako że zależy mu na czasie... <br><br>Niczego nie podejrzewająca elfa wkroczyła dumnie do wielkiego pomieszczenia, które aż lśniło czystością, śmiało można było jeść z <br>podłogi. A ileż tam było ozdób! Znajdowali się w posiadłości Ometa. Nie trzeba dodawać, że owa posiadłość była, jak <br>trzy lub cztery domy rodziców mrocznej elfki. Była ogromna. Spora ilość pokojów, fortepian na środku salonu, piękne obicia foteli czy <br>obrazy na ścianach, uzmysłowiły Elsker, że się nie myliła - naprawdę ma do czynienia z bogatym człowiekiem. Omet podarował jej kilka <br>wykwintnych sukien, złotą biżuterię i buty na obcasie pod kolor sukienek. Nigdy przedtem nie dotykała tak pięknego materiału. Naraz <br>zapomniała, że jest mroczną elfką - w tym niezwykłym miejscu chciała się czuć, jak księżniczka. Gdy przyodziała - jej zdaniem - <br>najpiękniejszą ze wszystkich, błękitną sukienkę, faktycznie się tak poczuła. To była bardzo przyjemna chwila w jej życiu. <br>- Wzięłaś prysznic? - zatroszczył się mężczyzna. <br>- Um... nie. Chciałam się położyć. <br>- Nic z tego, zaraz masz pierwszego klienta. Musisz, oprócz ładnego stroju, też ładnie pachnieć. Idź się porządnie wyszorować. <br>To, co powiedział jej Omet, mocno zastanowiło elfkę. Ale jak to: pierwszego klienta? O ile wiedziała, handel polegał na tym, że to ona <br>rozkładała się ze straganem i to ona szła to klientów, nie odwrotnie.<br>- Tak właściwie, to handel, jaki ja poznałam chyba cechuje się czymś innym - zagadnęła, kiedy wyszła spod prysznica i pojawiła się w <br>salonie, tuż przy Omecie. <br>- Chyba się nie zrozumieliśmy - mrugnął do niej. - Nie masz handlować rzeczami, a swoim ciałem. <br>Elsker zbaraniała. Momentalnie doszło do niej, jak bardzo się pomyliła, że zgodziła się pracować dla tego zboczeńca. Salon zawirował <br>jej przed oczami, a ona, niedowierzająco wpatrywała się w chciwą twarz swojego pracodawcy, zadając w kółko to samo pytanie: <br>- Ale jak to? Ale jak to? Ale jak to? <br><br>Po ochłonięciu, Elsker zamierzała stąd uciec. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie wiedziała, gdzie jest, przecież starzec <br>poczęstował ją dziwnym eliksirem, wskutek czego zasnęła, jak kamień. ''Więc to tak sobie to urządził stary zgred!'', myślała ze złością w <br>swojej komnacie. ''Będę musiała zostać tu aż do wiosny, a potem jakoś stąd uciec.'', obrała plan działania. Mimo że wydawało się to <br>niemożliwe, musiało jej się udać. <br><br>Miała różnych klientów. Jedni oczekiwali tylko rozmowy, a drudzy czegoś więcej. Nie zgadzała się na bardziej lubieżne pomysły <br>mężczyzn, którzy do niej przychodzili. W gruncie rzeczy, zazwyczaj unosiła się honorem i do niczego poważniejszego nie dochodziło. <br>Chyba, że przychodził do niej bardzo przystojny klient- wówczas mogła zrobić dla niego, co tylko chciał. Nie znosiła obleśnych staruchów, <br>śliniących się na widok jej wdzięków. Momentalnie powodowali w niej odruchy wymiotne. Mijały tygodnie, aż w końcu zdała sobie <br>sprawę, że niedługo po śniegu nie będzie ani śladu, zaś zwierzęta obudzą się z zimowego snu. Wprawdzie nie wiedziała, jak się <br>wydostać z twierdzy Ometa. Pewnego razu do jej drzwi zapukał sędziwy staruszek. Nie miał jednego zęba z przodu, garbił się i <br>nieprzyjemnie pachniał, zapewne jakimiś kroplami na katar. Elsker wzdrygnęła się, po czym zwróciła się do starca: <br>- Niech pan posłucha. Musi pan pomóc mi się stąd wydostać. Zostałam tu zamknięta, jak niewolnica, tymczasem moje przeznaczenie <br>jest inne. Nie przywykłam do takich warunków, chcę na zewnątrz, wysoko, do gór. Chcę się tam zaszyć i bez przeszkód polować na <br>zwierzęta, chcę używać miecza, zamiast wdzięcznie uśmiechać się do tych wszystkich ludzi, których spotykam. Jestem, jak dziki ptak, <br>zamknięty w ciasnej klatce.<br>Podczas rozmowy ze staruszkiem, dowiedziała się, że jest w posiadaniu ogromnej mocy. W końcu, sędziwy wiek maga, pozwolił na <br>wieloletnie studiowanie potrzebnych praktyk. <br>- Aby stąd uciec, musimy odwrócić uwagę strażników oraz nie trafić na Ometa. W przeciwnym wypadku, to się nigdy nie uda, a ja <br>zostanę tu na zawsze. <br>- Umowa stoi. Zrobię wszystko, aby panience pomóc – zwrócił się pokornie do Elsker i ukłonił.<br>Minęła godzina, zbliżała się północ. Dwójka towarzyszy postanowiła działać od razu. Podkradła się w kierunku ciężkich drzwi, jednak <br>strażnicy stali tam niestrudzenie. Elsker głośno klasnęła w ręce, miała nadzieję, że to odwróci ich uwagę i udadzą się w przeciwnym <br>kierunku. To jednak nic nie pomogło. Niestety, ich kryjówka została przezeń odkryta i Elsker już chciała uciekać, kiedy strażnicy unieśli się <br>nad ziemią i zawiśli tak w powietrzu. Mroczna elfka przekroczyła próg wrót, ale nie zdążyła nacieszyć się wolnością, bo jak spod ziemi, <br>naprzeciwko niej wyrósł nie kto inny, jak Omet. Złapał ją mocno w pasie i starał się ją nieść tak długo, aż znajdą się wewnątrz jego <br>posiadłości. Nagle elfka poczuła przepływ prądu przez jej dłonie, zaś Omet z impetem odbił się od jej ciała. Nie wiedziała, jak to się stało. <br>Czyżby była w posiadaniu umiejętności magicznych? „Niesłychane”, myślała sobie, gdy już znalazła się w bezpiecznej odległości od <br>domostwa pracodawcy. Obok niej szedł wolnym krokiem jej wybawca. Okazało się, że ma na imię Kaspian. Był kiedyś przystojnym <br>młodzieńcem, złamał serca wielu niewiastom i już wtedy zrozumiał, że nie jest zwykłym człowiekiem. <br>- Widziałeś? - spytała Kaspiana z przestrachem. - Widziałeś, jak on się ode mnie odbił?<br>- Widziałem – przytaknął i w geście uznania, poklepał mroczną po ramieniu. - Trzeba to wykorzystać. Jestem w stanie nauczyć cię <br>paru zaklęć, o ile będziesz pojętną uczennicą, rozwiniesz swój talent. Obiecuję ci to. <br><br>Kolejne tygodnie Elsker spędziła w towarzystwie Kaspiana. W tym czasie wynajęli solidny pokój znajdujący się w starej, aczkolwiek <br>zadbanej kamienicy w centrum miasta, gdzie zawsze można było spotkać kogoś interesującego i zwyczajnie porozmawiać w przelocie. <br>Elsker, oprócz studiowania przy pomocy swojego wybawcy, magii, zajmowała się też zarabianiem na chleb.<br><br>CZASY NAJNOWSZE<br><br>Obecnie mroczna elfka zajmuje się poszukiwaniem szczęścia. Od czasu do czasu widuje się z rodzicami, którzy zawsze są ciekawi, co <br>tam u niej słychać. Matka za każdym razem pyta o to samo, mianowicie, czy poznała jakiegoś przystojnego elfa. Elsker jednak <br>zaprzecza, ilekroć takie pytanie pada. Z Kaspianem również się widuje. Zawsze dobrze bawią się w swoim towarzystwie. Mroczna elfka <br>parę razy złapała się na myśli, iż żałuje, że nie jest trochę młodszy- kto wie, co by z tego wynikło? Nikt jeszcze nie zdobył jej serca. Ale <br>nie poszukuje uporczywie. Zdobywa świat, poznaje ludzi, elfy oraz inne stworzenia, każdego dnia zadając sobie pytanie: ''Dokąd <br>właściwie zmierzam i gdzie jest moje miejsce w życiu?''.