Tak naprawdę niewiele wiadomo o przeszłości Angrana. W jego pamięci zachowały się sporadyczne sceny z młodości, które wywarły na niego
duży wpływ.
Pierwsze zapiski pochodzą z rejestru Zakonu. Organizacja ta skupiała się na poszukiwaniu młodych talentów, które wykazywały ogromne
predyspozycje do bycia bardzo dobrymi wojownikami. Jako dziesięciolatek został zabrany w mury bractwa przez nieznajomego mężczyznę,
którego imienia i twarzy nigdy nie poznał, a tym bardziej powodu, dlaczego go tu przyprowadzono.
Nigdy nikomu nie wspominał o swojej prawdziwej naturze Fallerianina, z nikim także nie dzielił się przeżyciami czy wspomnieniami. Z niewiadomego
powodu nie był traktowany przyjaźnie, mimo swych dobrych zamiarów i pogodnego usposobienia. Nie różnił się za bardzo od uczniów, z którymi
spędzał czas. Często był prowokowany do wszczęcia bójki, czy też w nie wciągany, co spowodowało specjalnym nadzorem instruktora, przez
kilka dłużących się lat.
Pewnego dnia, kiedy spacerował po korytarzu Zakonu, zauważył uchylone drzwi jednej z kwater nauczycielskich. Dzięki bardzo czułemu słuchowi
wyłapał swoje imię w potoku zdań. Z lekka przestraszony, z drugiej strony zaciekawiony, podszedł do ściany, i czujnym uchem wyłapywał
informacje.
- Angran... - usłyszał ponownie - Zdolny dzieciak. Szkoda, że musi się ukrywać. Pewnie nie wie nic o swojej przeszłości. Znalazł się na ulicy tak
szybko, jak pojawił się w naszych murach. Ale nie o tym mowa. Po co przyszedłeś Rangir? - instruktor zapytał się współpracownika.
- Sądzę, że powinniśmy przenieść go do innego pokoju. Narażamy go na niepokój i stres. Wiesz dobrze, jak to oddziałuje na Fallerianin. Może jest
opanowany, lecz także i silny. - odpowiedział mężczyzna niskim głosem, który zniżał w szept.
- Do czego zmierzasz przyjacielu? - nauczyciel zadał kolejne pytanie - Przecież nie wykryją go tak szybko, a te żarty i popychanki to jedynie
dziecięce zabawy. - dodał spokojnie.
- Tarrak, mówię Ci, że nie możemy dłużej tego ciągnąć! - podniósł głos - Złamał rękę już kilku chłopakom właśnie przez to, że go napastują.
Musimy przenieść go tam, gdzie współlokator nie będzie zbytnio rozmowny i napastliwy, a przede wszystkim - będzie mu równym przeciwnikiem.
- odpowiedział, po czym dało się słyszeć siadanie na fotelu.
Przez szparę widać było biurko i siedzącego za nim nauczyciela Tarraka, jednego z mentorów magii. Wstał i zaczął chodzić po swoim pokoju.
- Rozumiem, rozumiem... - wymamrotał pod nosem - A wiec dobrze, przeniesiemy go... do Argena. Co o tym sądzisz? - zapytał ponownie,
odwracając się do towarzysza.
- Świetny pomysł. Na pewno się nie pozabijają... - powiedział w ironii i westchnął w pogardzie Rangir.
- Wręcz przeciwnie. Nauczą się współpracy i empatii. Jeden i drugi miał ciężko w życiu. Powinni się dogadać i znaleźć bardzo dobry kompromis. -
wytłumaczył, po czym ponownie usiadł - Idź i poinformuj Angrena, że się przenosi do innego pokoju, w innym skrzydle.
- Jak karzesz. - wypowiedział, ukłonił się, zasłaniając widok na nauczyciela i kierując się w stronę drzwi na korytarz.
W pewnym momencie dotarło do młodzieńca, że czas się ukryć lub uciec. Niestety nie miał pomysłu, co ze sobą zrobić. Korytarz ciągnął się przez
długi odcinek, a bieg tylko zwróciłby na niego uwagę. Postanowił położyć się na ziemi i udawać, że omdlał. Jak postanowił, tak też zrobił.
- Angran! - usłyszał głos Rangira - Co Ci się stało chłopcze? - zapytał troskliwie.
Tego nie obejmował plan. Młodzieniec nie wiedział co powiedzieć, wiec zaoszczędził chwilę czasu bełkocząc coś pod nosem.
- Wody. Poproszę wody... - wymamrotał po cichu.
Po chwili otrzymał szklankę z napojem. Wziął duży łyk, a tuż po opróżnieniu oddał ją instruktorowi.
- Wstawaj. - powiedział nauczyciel - zmieniasz kwaterę. Będziesz od dzisiaj mieszkać z kimś... innym. Z kim jeszcze nie miałeś styczności.
Angran wrócił do swojego pokoju, zadowolony, iż nie został zdemaskowany. Szybko spakował swoje rzeczy, a fakt, że nikogo nie było w
pomieszczeniu, ułatwił mu to zadanie. Wkrótce potem zmierzał za jednym z mentorów do następnego skrzydła, w kierunku nowego miejsca
zakwaterowania.
Gdy wszedł do pokoju, od razu zlustrował pomieszczenie. Dwie prycze, mały stolik, krzesełko, jedno okno i... nowy lokator. Spojrzał na
towarzysza. Był większy od niego nie tylko wzrostem, ale i masa mięśni. Na pewno trochę silniejszy, lecz pewnie nie tak zręczny i wyćwiczony,
jak Angran. Ich spojrzenia na moment się spotkały, podczas oceniania siebie nawzajem. Ten krótki styk pozwolił, aby Fellarianin uznał chłopaka
za nawet dobrego i nie sprawiającego większych problemów. ''Przynajmniej nie będzie się wpychał w moje życie i moje sprawy'' pomyślał, po
czym rozpakował się i w ciszy usiadł na pryczy.
Mieszkanie z nowym towarzyszem nie było złe ani męczące. Praktycznie nie odzywali się do siebie, a to tylko ułatwiało zachowanie tajemnicy
Angrana dla siebie.
Pewnego dnia, kiedy lokator poszedł na swoje treningi, młodzieniec postanowił rozprostować swoje skrzydła. Zabieg ten musiał wykonywać
przynajmniej raz na dwa dni, aby je ćwiczyć i pielęgnować. Jednakże skupiając się na zabiegu oczyszczającym nie zwrócił uwagi, że do pokoju
ktoś wszedł. Tym kimś był chłopak, z którym dzielił pokój. Nie wiadomo dlaczego, ale w pewnym momencie lokator rzucił się na Fellarianina i
zaczął się z nim bić. Kłęby kurzu i piasku z podłogi okrywały ich w postaci delikatnej otoczki, podczas gdy pięści obu młodzieńców stykały się z
ciałem przeciwnika. Potyczka nie trwała długo, lecz też nie skończyła się na kilku obiciach. Szanse na wygraną nie przechylały się na żadną ze
stron. Walka była wyrównana, a przeciwnicy o równie dobrym poziomie wyszkolenia w walce. W pewnej chwili, jak na rozkaz, obaj odskoczyli od
siebie, złożyli ręce ro gardy i stali tak przez dłuższą chwilę. Zadziwiające było to, iż przeciwnik Angrena opuścił postawę obronną i wyciągnął
rękę, przedstawiając się.
- Jestem Argen. - powiedział, czekając na odpowiedź i ruch przeciwnika.
Młody Fellarianin stał zdumiony i nieprzygotowany na taki obrót spraw. Zastanawiał się, co zrobić, lecz jego spokojna natura kazała mu
zakończyć spór.
- Jestem Angran. - wypowiedział, po czym opuszczając ręce, podał na znak przyjaźni dłoń swojemu nowemu towarzyszowi.
Dni w Zakonie dłużyły się, lata mijały, chłopcy dorastali, a wraz z nimi rosło przywiązanie i przyjaźń. Wspólnie spędzali swój czas, szkoląc się pod
okiem wybitnych wojowników.
W pewnym etapie swojego życia, Angren otrzymał wiadomość, iż został zapisany do klasy magicznej, w której ma wybrać kierunek studiów nad
Kręgami. Wybrał dziedziny Energii, Pustki oraz Ducha, aby wykorzystywać je w walce i obronie. We wczesnym momencie nauki głównie skupiał
się na rozwijaniu dwóch pierwszych zdolności rzucania zaklęć, w którym osiągnął poziom Adepta, a w trzeciej, którą rozpoczął z opóźnieniem,
dopiero Ucznia.
Podczas lat spędzanych na treningach, Angran otrzymał stosowny do jego umiejętności ekwipunek. Dzięki perfekcyjnie opanowanym
umiejętnościom posługiwania się bronią biała oraz dystansową, otrzymał dobrej jakości miecz, o obusiecznym ostrzu, który był doskonale
wyważony, a przy tym lekki i idealnie wpasowywał się w jego dłoń oraz dobrej jakości długi, drewniany łuk razem z kołczanem. Kiedy rozpoczął
naukę umiejętności skrytobójczych, otrzymał nóż o ostrej, jednosiecznej powierzchni, bardzo dobrej jakości.
Gdy osiągnął wiek 22 lat, nauczyciel kazał mu uszyć porządne ubranie, którego krój będzie dla niego idealny. Dostał więc czarne spodnie z
wytrzymałego materiału, czarną, skórzaną kurtę dobrej jakości, skórzany, brązowy pas dobrej jakości wraz ze sprzączkami do powieszenia
ekwipunku oraz skórzane, brązowe buty, o dużej wytrzymałości. Pierwsze dni w nowym ubraniu były nie do opisania. Jednak po pewnym czasie
rękawy skórzanej kurty zaczęły ograniczać ruchy młodzieńca. Ten zmuszony był do obcięcia ich, co znacznie poprawiło pole manewrowe ramion i
korpusu. Od tamtego czasu nosi swoją ulubioną kamizelę, zrobioną ze starej kurty.
Angran był młodszy od Argena o dwa lata. Jednak jego przyjaciel znalazł sposób, aby ukończyć szkołę w tym samym dniu. Starszy kompan
oblewał egzaminy, po to, aby jak najdłużej zostać w szkole, przy swoim towarzyszu. Nauczyciele byli zszokowani, dlaczego mu się nie udaje,
skoro był bardzo utalentowanym wojem, lecz dwaj młodzieńcy czerpali radość z tego powodu.
W końcu nadszedł dzień egzaminów końcowych, do których przyjaciele przystąpili razem. Obaj zdali z bardzo dobrym wynikiem w każdej
dziedzinie, której uczyli się przez 20 lat studiów w Zakonie.
Na pożegnanie każdy dostał dodatkowe przedmioty do ekwipunku, które ułatwiłyby mu pracę w Alaranii. Angren otrzymał od mentorów zbroję
kolczą dla bezpieczeństwa, zestaw do pisania, pergaminy oraz mapy, aby łatwiej było mu notować wszystko i poruszać się po świecie, tubę na
wszystkie papiery i zapiski, plecak na pomieszczenie wszystkich małych rzeczy oraz pięć fiolek z trucizną, na zakończenie zajęć ze
skrytobójstwa. Od swojego wychowawcy dostał czarny płaszcz ochronny oraz czarną chustę, aby uczeń pamiętał o swoim przewodniku na
drodze przez życie w bractwie.
Ostatnim momentem spędzonym w Zakonie było składanie przysięgi. Każdy uczeń, a wkrótce absolwent, składał obietnicę walki w imię akademii
oraz stawienie się na rozkaz przełożonych, gdy zajdzie taka potrzeba i wypełnienie każdego powierzonego im zadania.
Żegnając się z profesorami, którzy ze łzami domy w oczach ściskali swoich wychowanków, myśleli o jutrze i o swojej nowo rozpoczętym
rozdziale, nowej przygodzie...