Oglądasz profil – Morgaine

Awatar użytkownika

Ogólne

Godność:
Morgaine Fyarl
Rasa:
Czarodziejka
Płeć:
Nieokreślono
Wiek:
0 lat
Wygląda na:
0 lat
Profesje:
Majątek:
Sława:

Aura

Aura o bardzo dużej sile i kolorze przybrudzonego srebra. Posiada żywo rubinową, wyraźną poświatę. Słychać w niej zmysłowe szepty poprzetykane trupimi głosami. Jednakże ciche zawodzenie jest przełamywane przez nieregularne grzmoty. Wydziela silny aromat dopalających się świec zakłócany czasem przez zapach starego pergaminu. W dotyku jest miękka i dosyć gładka o bardzo ostrych krawędziach. Jest również giętka. W smaku ostra i lepka.

Informacje o graczu

Nazwa użytkownika:
Morgaine
Grupy:

Skontaktuj się z Morgaine

Pola kontaktu widoczne tylko dla zalogowanych użytkowników.

Statystyki użytkownika

Years of membership:
11
Rejestracja:
11 lat temu
Ostatnio aktywny:
-
Liczba postów:
13
(0.01% wszystkich postów / średnio dziennie: 0.00)
Najaktywniejszy na forum:
Księga Boskich Praw
(Posty: 3 / 23.08% wszystkich postów użytkownika)
Najaktywniejszy w temacie:
[Obrzeża miasta]Początek
(Posty: 3 / 23.08% wszystkich postów użytkownika)

Podpis

— Maybe you could fight him?
— Yeah, I could do that, but I'm paralyzed with not caring very much.

Połączone profile

Brak profili posiadających połączenia.

Atrybuty

Krzepa:słaby, niezbyt wytrwały, delikatny
Zwinność:zręczny, perfekcyjny
Percepcja:wyczulony na magię
Umysł:bystry, błyskotliwy, b. silna wola
Prezencja:Ładny, nieokrzesany, charyzmatyczny

Umiejętności

Wiedza TajemnaMistrz
Targowanie sięOpanowany
SzulerstwoOpanowany
Szamanizm i wiedza o duchachBiegły
Pismo RuniczneBiegły
KreomagowanieOpanowany
PoezjaPodstawowy

Cechy Specjalne

OburęcznośćZaleta
Morgaine jest oburęczna, co bardzo ułatwia jej życie.
PoliglotyzmZaleta
Nie ma najmniejszych problemów z uczeniem się nowych języków. Rozumie Mowę Smoków, Czarną Mowę
TeleportacjaDar
Teleportacja jest bardzo przydatna, nie tylko do ucieczek. Aczkolwiek czarodziejka jest w stanie przenieść się jedynie w miejsca, które zna.

Magia: Rytuały

UmysłuMistrz
EmocjiMistrz
DuchaAdept
EnergiiAdept

Przedmioty Magiczne

Medalion MathZaklęty
Medalion wykonany z trwałego szkła, dzięki niemu może kontrolować formę swojej aury. Musi być regularnie ładowany energią magiczną, która zmienia się w ciecz. W razie potrzeby energia ta może zostać pobrana i spożytkowana przez Morgaine.

Charakter

Charakter Morgaine można opisać tak naprawdę jednym słowem: wiedźma. Kobieta jest nieprzewidywalna, impulsywna, egocentryczna i porażająco złośliwa. Chcesz jej pomocy? Przygotuj się, że zażąda za nią zapłaty, bo bezinteresowność nie leży jej w naturze. Zazwyczaj, czy to z własnej woli, czy całkowicie przypadkowo robi wokół siebie wielkie zamieszanie i przedstawienie. Czarodziejka jest zdecydowana, do celu dąży po trupach, używając wszelkich środków. Jest przy tym świetną aktorką: łzy potrafi przywołać na zawołanie, kłamstwa spływają z jej ust bez najmniejszego nawet zająknięcia, choć jąkanie równie umiejętnie udaje. Rozmiary jej dumy i ego przekraczają najwyższe góry. Jest nieufna i wszędzie wietrzy podstęp. Mimo swej niezaprzeczalnej odwagi nie jest głupia, nigdy nie rzuca się w wir walki, kiedy może tego uniknąć. Wykazuje się kompletnym brakiem orientacji w terenie. Jej największą słabością są słodycze, którym nigdy nie potrafiła się oprzeć, lęka się zaś najbardziej... szczurów. Z reguły nie przepada za nieumarłymi i elfami, lubi natomiast towarzystwo demonów oraz piekielnych. Nie należy do najbardziej towarzyskich istot, ceni swą samotność. Czasem zachowuje się jak socjopatka, choć niech ktoś tylko śmie insynuować, że takową jest, to wyśmieje go albo, co bardziej prawopodobne, rzuci nań bolesną klątwę.

Wygląd

Podłużna twarz o ładnie zarysowanych kościach policzkowych, zgrabny nos, pełne usta, skóra o egzotycznym odcieniu kawy z mlekiem, gęste, długie włosy barwy czekolady, oczy w kształcie migdałów, oliwkowe tęczówki, jedynie pięć i pół stopy wzrostu, ponętna figura... Kto by się spodziewał, że za tak śliczną fasadą kryje się takie aroganckie i wredne stworzenie. Każdy krok jest pewniejszy od poprzedniego, każde słowo wypowiedziane melodyjnym, aksamitnym głosem przesiąknięte ironią i cynizmem. Morgaine lubuje się w podkreślających kształty sukniach, dzięki którym może załatwić wszystko, co tylko jej się zamarzy. A jeśli nawet to nie pomoże, długie, zadbane paznokcie dokończą dzieła.

Historia

Morgaine właśnie zamiatała podłogę w swojej chatce, kiedy ktoś załomotał w drzwi. Nie przerwała wykonywanej czynności, zbyt zdeterminowana, by dokończyć porządki.
— Kogo tam niesie? — spytała głośno.
— Szukam czarownicy!
Wiedźma zatrzymała się, unosząc ze zdziwieniem brew, po czym wzruszyła ramionami i wróciła do pracy. Teraz zamiatała bliżej drzwi.
— Zła chata. Najbliższą czarownicę znajdziesz, jak wrócisz na główny trakt, ominiesz Valladon, potem dwie mile na zachód, a dalej...
— Nie mam czasu na takie gierki! — wzburzył się nieoczekiwany gość. Gwałtownie nacisnął na klamkę i wpadł do środka. Szukając wzrokiem czarodziejki, zauważył słoik z gałkami ocznymi (wszystkie o zielonych tęczówkach), kiedy nagle poczuł bolesne uderzenie, dzięki któremu koszula mu się rozerwała, a plecy pokryły krwawymi pręgami. Upadł na ziemię z cierpiętniczym krzykiem. Z załzawionymi oczyma spojrzał na stojącą nad nim w dumnej pozie, trzymającą miotłę czarodziejkę. Uśmiechała się szeroko.
— Teraz możemy porozmawiać.

***

Mężczyzna siedział na krześle z zaciętą miną, nie pokazując żadnych oznak bólu pomimo wciąż krwawiących pleców. Całą swoją postawą wyrażał niezmierzoną arogancję i dumę. Był całkiem przystojny, z wąską, arystokratyczną twarzą o wydatnych kościach policzkowych i wysokim czole, nieco zbyt jasnymi, zaczesanymi do tyłu włosami i szarymi, błyszczącymi inteligencją oczami. Ubrany był całkowicie w czerń, choć koszula zdążyła już zabarwić się na czerwono. Morgaine siedziała naprzeciwko niego, wciąż trzymając miotłę. Z głową opartą na dłoni wydawała się niemalże znudzona.
— Jesteś naprawdę bezczelny, tak nachodzić bezbronną kobietę — westchnęła ciężko.
Wytrzeszczył na nią oczy z niedowierzaniem.
— Bezbronną? Wy, czarownice, jesteście wszystkie, bez wyjątków, kompletnie popieprzone...
— Tak, tak, już to słyszałam, kochanie. A dużo znasz tych czarownic, żeby tak sobie generalizować?
— Wystarczająco dużo — odburknął.
— Aha.
Przez chwilę po prostu siedzieli w ciszy. Mężczyzna ze zranioną dumą (no jakże to tak, zostać powalonym przez kij z kilkoma witkami!), a czarodziejka, stukając długim paznokciem w stylisko miotły.
— Jestem William — powiedział bez przekonania.
— Morgaine.
I dalej cisza.
— Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłem.
— Nic nie szkodzi, wybaczam — odparła wielkodusznie. — A po co w ogóle na mnie naskoczyłeś?
— Potrzebuję pomocy. Z inną czarownicą.
Uniosła brew, czekając na ciąg dalszy.
— Plecy mnie bolą — jęknął żałośnie. Morgaine jedynie westchnęła ciężko, by zaraz pstryknąć palcami. Rany zasklepiły się w ciągu kilku minut, a William odetchnął z ulgą. Spojrzała na niego ponaglająco. Od razu kontynuował. — Chciałbym, żebyś rzuciła na nią klątwę.
— Jak śmiesz?! Tak koleżankę po fachu mam przeklinać?! Ty bezczelny...
— Zapłacę pięćset ruenów.
— Imię i rodzaj klątwy?
Tym razem to on ze zdziwieniem uniósł brwi. Czarodziejka przewróciła na to oczami i zaczęła wyliczać na palcach.
— Ciężka, bolesna, lekka, długotrwała, krótkotrwała, oddziaływająca bezpośrednio na nią, na otoczenie, irytująca...
— O, tak, irytująca i długotrwała! Nie musi być bolesna! — ucieszył się natychmiast mężczyzna.
— A jak jej na imię? — ożywiła się Morgaine. Irytujące klątwy zawsze rzucała najchętniej.
— Amy. Amy Luganda.
Czarodziejka na chwilę zamarła, po czym uśmiechnęła się niezwykle szeroko, okrutnie. Do klątwy doda jeszcze trochę osobistej awersji do pewnej nieco zbyt aroganckiej wiedźmy.

***

Minął dokładnie miesiąc, trzy dni, siedem godzin i piętnaście minut spokoju, kiedy William wpadł do jej chatki. Znowu bez pukania. Już miała łapać za miotłę, ale w ostatniej chwili mężczyzna stanął na jej drodze.
— Amy... ona tu idzie! To twoja wina! — zdążył jeszcze krzyknąć, nim schował się pod łóżko.
Morgaine spojrzała na niego wilkiem, lecz nie zdążyła ukarać za impertynencję, gdyż w tej chwili drzwi zostały wysadzone wraz z częścią ściany. Czarodziejka zdążyła się osłonić przed drewnianymi odłamkami magiczną tarczą i za nią czekała, aż kurz opadnie. Przez dwumetrową dziurę jak burza wleciała niska, nieco pulchna wiedźma o ciemnych włosach zaplecionych w gruby warkocz. Jej twarz wykrzywiona była we wściekłym grymasie.
— Morgaine! — wrzasnęła gniewnie.
Zawołana i zniosła tarczę, stojąc dumnie przed niechcianym gościem, z rękoma skrzyżowanymi na piersiach. Jej brew unosiła się wysoko pod wpływem irytacji.
— Zniszczyłaś mi dom.
— Zniszczyłaś mi życie! — Głos Amy załamał się w pisk.
— Nie przesadzajmy, kiedy zapłacisz za wyrządzone szkody, na pewno zostanie ci na czynsz w mieście...
— Przestań udawać idiotkę!
Morgaine westchnęła ciężko, przykładając dłoń do czoła.
— Wyjaśnijmy sobie coś. Wpadasz do mnie, niszcząc jedną z kilku ścian, taką, na której akurat bardzo mi zależy, wrzeszczysz od rzeczy i wyzywasz mnie od idiotek. Czuję się nieco rozdrażniona twoim niedojrzałym zachowaniem.
Amy zaśmiała się histerycznie.
— Wiem, że mnie nie znosisz, vice versa zresztą, ale to był cios poniżej pasa!
— Jak często musisz golić brodę? — Morgaine uśmiechnęła się paskudnie. Wiedźma znowu wrzasnęła z furią, tym samym uwalniając potężne uderzenie magicznej energii.

***

Morgaine siedziała zrezygnowana na kupce gruzów, która kiedyś była jej domem. W ostatniej chwili udało jej się wcześniej teleportować, ale dom nie wytrzymał. Poza utraceniem dorobku kilkunastu ostatnich lat martwiło ją coś jeszcze. Amy co prawda nie przeżyła tego wybuchu, aczkolwiek czarodziejka zdążyła zauważyć, jak tamta śmieje się maniakalnie i mamrocze do siebie coś o zemście tuż przed swoją śmiercią.
— I co? — usłyszała za sobą męski głos.
Z dzikim okrzykiem i wyciągniętymi przed siebie pazurami rzuciła się na Williama. Już miała zacisnąć palce na szyi tego łajdaka, ale... przeszła przez niematerialne ciało. Przez sekundę była skołowana, ale zrozumiała, co się stało. Sam mężczyzna był jednak kompletnie zdezorientowany.
— Co to miało być do cholery?! — Cofnął się o krok, wchodząc nogą we fragment szafy. — Jesteś duchem?
Morgaine oświeciło, na czym miała polegać zemsta Amy. Zapłakała z rozpaczą.
— Nie, nie, nie... Sukinsyn, cholera!

***

Morgaine i William siedzieli obok siebie zrezygnowani na kupce gruzów. W końcu mężczyzna postanowił przerwać ciszę.
— To, co... Teraz mam cię nawiedzać aż do twojej śmierci?
— Na to wygląda — odparła przygnębionym tonem.
— Jeżeli to cokolwiek zmienia, to wiedz, że cieszę się, że to akurat na ciebie trafiłem.
— Dziękuję, to wiele dla mnie znaczy. — Uśmiechnęła się lekko, odgarniając niesforne włosy z twarzy.
— Hmm... Tak sobie pomyślałem, że skoro i tak spędzimy ze sobą, cóż, wieczność, to możemy się lepiej poznać.
Czarodziejka już miała odpowiedzieć coś niegrzecznego i zbyć temat, ale stwierdziła, że w końcu należałoby jakoś się dogadywać się ze swoim własnym duchem. Zaczęliby całe to nawiedzanie od złej strony i przez wiele lat byłoby nieprzyjemnie, a tak może dojdą do jakiegoś kompromisu.
— To ja zacznę — odchrząknęła. — Moje prawdziwe pełne imię jest długie i praktycznie nie do wymówienia, więc je sobie skróciłam do Morgaine Fyarl. Urodziłam się cztery wieki temu w Klasztorze Morcznych Sekretów i tam też się wychowywałam. Jak wszystkie pradawne czarodziejki i ja również uczyłam się magii, magii i jeszcze raz magii. Poza magią w sumie uczyłam się tylko tego, co mogło mi pomóc w rozwijaniu magii. Takie życie szybko mi zbrzydło, zwłaszcza że nie znoszę monotonii i nudy. Przez ponad półtora wieku tak tylko ćwiczyłam, ćwiczyłam i ćwiczyłam. W końcu trochę namieszałam, przywołałam złego demona ze sporą armią, a kiedy już się z nim rozprawiliśmy, Rada Czarodzieji wydała na mnie wyrok. Na szczęście znikłam tak szybko, jak tylko bitwa się skończyła, więc nie zdążyli go wyegzekwować. Przez pierwsze pięćdziesiąt lat szukali mnie dość intensywnie, ale udało mi się dobrze schować. Udawałam wiedźmę. Ten amulet — wskazała na klejnot wiszący na szyi — pozwala mi ukryć aurę, co wciąż jest bardzo pomocne. To udawanie czarownicy weszło mi w krew i jakoś tak zostało. Po prostu co jakiś czas przeprowadzam się, pozorując własną śmierć, żeby starzy klienci już mi nie zawracali dupy.
William uśmiechnął się z wyższością.
— Więc po co rozpaczasz nad tą chatą? I tak byś stąd pewnie niedługo odeszła.
Morgaine popatrzyła na niego z miną mówiącą, że poważnie zastanawia się nad jego rozumem, tudzież jego brakiem.
— Nawet nie zdajesz sobie sprawy, ile ruenów było to wszystko warte. A niektóre ingrediencje bardzo ciężko zdobyć.
Prychnęła, ubolewając nad jego głupotą. Mężczyzna naburmuszył się.
— No, twoja kolej.
Przez chwilę nic nie mówił, aż w końcu postanowił opowiedzieć.
— Urodziłem się jako syn lorda Ulrica von Camemberta. Żaden tam pierworodny, to i pożytku było ze mnie niewiele. Uczyłem się walczyć, ale to bardziej dla zasady. Jeden z moich braci jest następcą naszego ojca, a drugi jest jakimś tam wysoko postawionym generałem czy innym kapitanem w armii. I kiedy oni bawili się w politykę i wojnę, ja musiałem zająć się czymś innym. I skończyło się na tym, że zacząłem pisać wiersze. Akurat wygłaszałem jeden z nich na rynku w Valladonie, kiedy ta suka przyszła i powiedziała, że gorszego gówna nigdy w życiu nie słyszała, i że aż jej uszy krwawią.
— Zaraz, zaraz. Ty umarłeś, a ja straciłam wszystko przez jakiś głupi WIERSZ?
— Wcale nie taki głupi! Posłuchaj:
''Dlaczego?
Mnie zostawiłaś.
Dlaczego?
Nie pozwoliłaś na śmiech.
Dlaczego?
Miłość wyrzuciłaś...''.
Morgaine schowała twarz w dłoniach i zapłakała.
  • Najnowsze posty napisane przez: Morgaine
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Data
  • Re: [Puszcza]Zimno, ciemno i do domu daleko.
    Czarodziejka szła przed siebie, dopóki Will nie odezwał się cicho, jakby upominająco. — Ekhem, Morgaine? Spojrzała na niego z irytacją, by zauważyć strumienie magii układające się w bańkę wokół ducha. Wokół JEJ…
    11 Odpowiedzi
    8835 Odsłony
    Ostatni post 11 lat temu Wyświetl najnowszy post
  • Re: [Puszcza]Zimno, ciemno i do domu daleko.
    Początkowo na twarzy wiedźmy malowało się zaskoczenie, które natychmiast po słowach wampira zmieniło się w lodowatą złość. Przez wiele lat opanowała do perfekcji rzucanie pogardliwych spojrzeń (mogła to zawdzię…
    11 Odpowiedzi
    8835 Odsłony
    Ostatni post 11 lat temu Wyświetl najnowszy post