-Hej! Michael dokąd idziesz? -zapytał przechodzący niedaleko Nemorianin.
-Lecę do Szkoły Czarodziejek, mam tam trochę opowiedzieć o sobie i przekazać trochę wiedzy o magii żywiołów — odpowiedział Smok, zmieniając formę, by szybciej pokonać trasę.
-Ok, może dasz się wyciągnąć, oczywiście później, na coś mocniejszego do karczmy — powiedział, uśmiechając się szeroko.
-Może... - W tym momencie spoważniał - ...jeżeli znajdę czas, to nie widzę żadnych przeszkód — kończąc, uniósł się na wielkich srebrnych
skrzydłach, i poleciał do szkoły.
Czternaście godzin później spotkali się pod karczmą w Danae. Wchodząc do niej, poczuł znany już zapach imbirowego piwa.
-Siadaj i rozkoszuj się — elf zaśmiał się — najlepsze piwo i kobiety tylko tutaj.
-Dobrze mówisz! - rzekł z uśmiechem - Dwa piwa imbirowe - powiedział do piękniej, elfiej kelnerki, która już po chwili przyniosła dwa pełne kufle.
-Ahh..... Piwo, najlepsza rzecz po robocie — usłyszeli.
-Kim jesteś? - zapytali.
-Nazywam się Hesal, jestem Nemorianinem, przybyłem do ciebie, by usłyszeć twoją historię.
-Hehe... - zaśmiał się cicho - ...jestem aż tak sławny? - powiedział, uśmiechając się.
-Niekoniecznie sławny, co słyszałem, że masz bardzo ciekawą historię.
-Hm... opowiem ci moją historię, ale będziesz musiał coś zrobić. Nie ma nic za darmo w tym świecie.
-Konkretniej?
-Będziesz musiał Hm..... - Zastanowił się chwilę - ...wygrać ze mną pojedynek. Jeżeli Ci si uda dowiesz się wszystkiego, czego chcesz.
-Jeżeli tak stawiasz sprawę, to zapraszam poza karczmę.
Wyszli z budynku, po godzinnym marszu znaleźli się w małej dolinie. Nie byli sami, bo zaciekawiona tym wszystkim grupka ludzi i nieludzi szła za nimi, chcąc usłyszeć opowieść Michaela.
Po długiej i wyczerpującej potyczce wygrał Hesal.
-Wygrałeś... - odrzekł - ...lecz nie usłyszysz mojego opowiadania.
-Hej! Ale obie....
-Nie usłyszysz, ale zobaczysz... - Przerwał mu Smok - ...podaj dłoń.
Nemorianin podał rękę i poczuł chłód skóry i gorąc krwi, to było ostatnie, co wiedział, że robi, ponieważ już był jakby we śnie.
Widział wielkiego, starożytnego smoka. Nie znał go, ale jego uwagę przykuł mag będący obok jaja. Mówił coś do smoczycy, a ona odpowiadała mu. - Chyba się kłócili — pomyślał, gdyż czarodziej rozpoczął atak na smoka. Po chwili smok nie potrafił się ruszać, był jak gdyby związany
niewidzialną liną i próbował coś powiedzieć, ale czarownik ponownie coś wymamrotał i smok zamilkł. Mag wyciągnął jakiś naszyjnik, niby złoty, niby srebrny, dało się wyczuć w nim nekromancję. Położył go na jaju, które ów biżuterię wchłonęło. Smoczyca w końcu głośno zawyła -Uwolniła się spod działania uroku- Czarodziej powiedział, lecz, teraz Nemorianin go zrozumiał.
-Wchłonął ten naszyjnik, teraz już nie ma odwrotu.- rzekł mag, śmiejąc się — Nic nie możesz zrobić. Smoczyca zerwała się i rozerwała niewidzialne więzy, krzyknęła coś i zniknęła wraz z jajem.
Pojawiła się kolejna scena, tym razem w jakiejś dolinie. Smoczyca robiła coś na kształt kręgu z runami. Przemówiła i powiedziała, że jej życie się już i tak kończy, więc uwalnia i obraca moc naszyjnika. Hesal zrozumiał, że odwraca ona siłę talizmanu i jednocześnie pozbawia siebie życia.
Mignęła kolejna scena. Michael idzie z magiem, który wydaje się półaniołem. Informuje go o naszyjniku, który dostał od nekromanty, o poświęceniu jego matki i o jego wielkiej słabości do czarnej magii. Mówił:
-Nawet najmniejsza cząstka nekromancji może cię poważnie zranić, a gdy oberwiesz czymś naprawdę potężnym, możesz nawet zginąć, zapamiętaj to. - I zniknął.
Mignęła jeszcze inna scena, lecz teraz już wracał do swojego umysłu. Otworzył oczy i spostrzegł, że leży na trawie w cieniu.
-To jest moja historia, rozczarowany? - zapytał Michael.
-Nie, ale nie rozumiem twojego powodu przebywania w tej krainie. Dlacz...
-Zemsta. - powiedział poważnym głosem — Chcę się zemścić na tym magu, straciłem przez niego matkę, podejrzewam, że straciłem również ojca.
-Ah... Przepraszam — zamilkł na chwilę.
-Nie martw się, nic się nie stało, po prostu chcę zniszczyć tego maga, chcę widzieć, jak cierpi tak jak ja, chcę widzieć, jak błaga o litość, chcę
widzieć go konającego u moich stóp. - kończąc miał już podniesiony głos.
-Zapomnij o tym, choć na chwilę i choć, napijemy się czegoś. Alkohol topi smutki, tylko na chwilę, ale topi. -mówiąc to, skierowali się w stronę
najbliższej karczmy.
-Mam do Ciebie pytanie: Pomożesz mi w tym?
-Jasne, ale teraz naprawdę chodźmy się napić.
I skierowali się w stronę Danae, nucąc jakąś nieznaną piosenkę.