Aredor dorastał w spokojnym miasteczku w dworku swojego ojca. Już od najmłodszych lat szkolony był na rycerza. Razem ze swym mistrzem i zarazem
ojcem budził się wcześnie rano i rozpoczynał trening, dziesiątki kilometrów które razem przemierzali, zwiększały kondycję młodego wojownika, godziny
spędzone na treningu walki bronią, wzmacniały refleks oraz siłę chłopca. Z każdym dniem Aredor stawał się coraz silniejszy i silniejszy. Dni mijały jeden
za drugim a z każdym kolejnym widać było znaczną zmianę, z delikatnego chłopięcia stawał się prawdziwym mężczyzną. Ojciec chłopca był dumny z
postępów jakich dokonał, cieszył się myśląc że wyrośnie z niego waleczny rycerz.
Ten dzień był jednak inny, zamiast porannego treningu, stary mentor zatrzymał swego ucznia
-Jesteś już gotowy, dorosłeś by wreszcie zmierzyć się ze swym przeciwnikiem
-Przeciwnikiem ? o co chodzi ojcze ??
-Każdy dorosły członek naszego klanu musi przejść test, nie bój się, na pewno dasz radę
-Po prostu powiedz o co chodzi
-Musisz wyruszyć na Mgliste Bagna, spotkasz tam człowieka o imieniu Torlad, twoim zadaniem jest go pokonać. Owy wojownik wie, że do niego
przyjdziesz. Jest gotowy na spotkanie z tobą. Nie czekaj wyrusz jeszcze dziś !
-Dobrze ojcze, udowodnię że jestem godzien należeć do klanu. Bywaj !
Młody wędrowiec zabrał specjalnie uszykowaną torbę, a następnie ruszył w drogę. Przemierzał Równiny Andurii, spotykając w drodze wcześniej
niespotkane rasy. Znał swój cel i dążył do jego spełnienia, wyżynając po drodze dziesiątki bestii. Kiedy dni minęło parę, stanął na skraju mokradeł, a
następnie począł zagłębiać się w ich czeluści. Droga była nad wyraz niebezpieczna, gdziekolwiek by nie stanął jego noga wpadała po kolano, zaś gdy
chciał wyjść zapadał się po szyję. Po wielu godzinach spędzonych na przeprawie dotarł do małej chatki. Drzwi otworzył mu potężny człowiek z dłonią
wielkości uda Aredora. Z zimną krwią zapytał
-Szukam niejakiego Torlada, czy wiesz może gdzie go mogę znaleźć ?
-To ja !
Następnie gigant uderzył Aredora wprost w tors, siła uderzenia była tak wielka, że mężczyzna usłyszał trzask swoich kości, z wielkim hukiem upadł na
ziemię, zadając tym sobie dodatkowe obrażenia. Przez chwile pomyślał:
-To mój koniec, nie wykonałem zadania. Poległem !
Nagle poczuł przypływającą energię, gniew który się po nim rozprzestrzeniał, rósł, wzrastał aż w końcu wybuchł. Wojownik pomimo, że zdruzgotany
wstał na swych obolałych nogach. Jego ruchy były już znacznie wolniejsze, jednak nie zamierzał się poddać. Ruszył z całych sił na swego przeciwnika.
Ten bez najmniejszego problemu chwycił chłopaka w pół, a następnie wrzucił go do dziury znajdującej się koło domu. Ból który czuł nie dało by się z
niczym porównać. Godziny które spędzał w dole trwały jak by były tygodniami, ba miesiącami. Starał się zapomnieć o bólu, zagłuszyć go czymś innym.
Starał się nie oszaleć, myśleć tylko i wyłącznie pozytywnie. Następnego poranka obudził się w czyimś domu, nagle usłyszał trzaskanie podłogi, a w
progu drzwi zjawiła się nieznana mu kobieta.
-Miałeś szczęście że akurat tamtędy przechodziłam, ten bandyta zabił już wielu przed tobą
powiedziała z uśmiechem kobieta
-ehhhh.... dziękuje
- Czemu się z nim pojedynkował na pięści ? Silny on niczym niedźwiedź, na gołe pięści nikt nie ma z nim szans.
-Zaatakował mnie w progu drzwi, powinienem być przygotowany al.....
Reszta słowa uciekła wojownikowi, z powodu bólu który odczuwał w klatce piersiowej
-Cco mi jest ?
-Nie martw się, jutro dojdziesz do siebie, a teraz się prześpij.
Słuchając rady kobiety, starał się zasnąć co przychodziło mu niezwykle ciężko.
-Jak by go tu pokonać ?
Nurtowały go bezustannie pytania na które nie znał odpowiedzi,
-Z mieczem na bezbronnego nie wyskoczę, to niehonorowe. Może ta kobieta zna odpowiedź !
Wyskoczył z łóżka i pognał w stronę kobiety.
-Proszę powiedz mi jak z nim wygrać ?
-Ach, wiedziałam, że o to zapytasz ale nie sądziłam, że aż tak wcześnie. Twój przeciwnik jest nad wyraz dumny, uważa się za niepokonanego i nie
traktuje przeciwnika na poważnie, jeśli wyzwiesz go na pojedynek na miecze na pewno się zgodzi. Nie licz jednak, że daruje ci życie.
-Dziękuje !
Krzyknął wojownik, a następnie wybiegł z domu.
Kobieta mieszkała dość blisko Torlada, z progu drzwi można było ujrzeć jego chatkę. Aredor podbiegł do samego wejścia po czym krzyknął:
-Wyzywam Cię na pojedynek ! Na miecze !
Nagle zza drzwi słychać było śmiech, jakby śmiał się z wyzywającego.
Oby dwoje stali naprzeciw siebie z ostrzami w rękach. Aredor nie czekając na dobry moment zaatakował pierwszy, jego szybkie cięcie trafiło w sam
środek klingi Torlada, ten wykorzystując sytuację spróbował przebić Podróżnika.
-Długie treningi się przydały
szepnął Aredor do siebie.
Czyste parowanie wytrąciło miecz z ręki oponęta i sprawiło, że ten był całkowicie bezbronny.
-Nie zamierzam cię zgładzić, przybyłem tu z polecenia mego ojca. Moim zadaniem było pokonać cię w boju, czego właśnie dokonałem.
Wymawiając te słowa opuścił miecz w dół, po czym zaczął odchodzić od przeciwnika, Torlad widząc doskonałą sytuację do uderzenia zaatakował prosto
w głowę. Duży refleks Aredora i szybkość jego ataków sprawiły, że wyprzedził atak i przebił serce kolosa. Ten obalił się na ziemię niczym bal drewniany.
Śmierć przyszła do niego szybko, bo już po paru sekundach widać było, że nie oddycha.
-Nie miałem zamiaru cię zabić, gdybyś nie zaatakował, pewnie teraz byś żył.
Spojrzał na miecz przegranego, gdy podniósł go z zemi, ujrzał nazwę swojego klanu ''Barentar'' .
-A to złodziej ! Ukradł oręż należący do moich przodków.
Pomimo że olbrzym okazał się zwykłym złodziejem, Aredor pochował go godnie. Jego grób znajdował się nieopodal chaty na małym wzniesieniu.
Zanim ruszył do swego rodzinnego dworu, wpadł do domu kobiety i podziękował jej za pomoc, opowiadając jej o zaistniałej sytuacji.
Tego samego dnia wyruszył w podróż powrotną. Przemierzając już poznane tereny wrócił bezpiecznie do domu.
W progu zastał ojca, który dumny biegł by go uściskać.
-Dałeś radę, zawsze w ciebie wierzyłem synu !
-Zadanie na które mnie wysłałeś było niezwykle trudne, omal nie zginąłem !
- Przepraszam Cię za to, wiem, że Torlad nazywany również Niepokonanym, sprawił Ci ból. Wiedziałem jednak, że dasz radę, twoja determinacja jest
nieskończenie wielka. Ty nigdy się nie poddajesz. Ten kolos wykradł nasz pamiątkowy miecz kilkanaście lat temu, od tego czasu na niego polujemy. Aż
do teraz.
Aredor cieszył się z pochwał ojca, pomimo, że rytuał przejścia był dość ciężki i bolesny. Nauczył się bowiem podczas tej próby wielu pożytecznych
umiejętności, cały test spowodował, że stał się pewniejszy swoich zdolności.
-Synu, miecz należy do ciebie. Ostrze to nazywa się Farendur, walczyli nim nasi przodkowie, teraz trafił on w twe ręce, dbaj o niego dobrze.
-Dziękuje ojcze, to dla mnie zaszczyt
-Kiedy byłem w twoim wieku wyruszyłem w wędrówkę, poznawałem wiele nowych ras, kultur i krain. Poznałem też wtedy twoją matkę. Uważam, że taka
przygoda dobrze ci zrobi, co ty na to ?
-Mam zamiar wyruszyć już jutro, o świcie. Kiedy podróżowałem przez równiny zdałem sobie sprawę, jak jest dużo miejsc w których chciałem się znaleźć,
chcę zaznać przygody, czegoś nowego. Oby miecz dobrze się spisywał, mam zamiar wyciąć tyle potworów ile drzew w Szepczącym Lesie
-Synu, jeszcze nigdy nie byłem z ciebie tak dumny, jak teraz.
-Dziękuje ojcze
Tak oto przedstawia swoją historię Aredor. Jak było naprawdę ? tego nie wiadomo. Można mieć tylko nadzieję, że to prawda.