Oglądasz profil – Taitha

Awatar użytkownika

Ogólne

Godność:
Tàith'a Dea Alshah'vir
Rasa:
Człowiek
Płeć:
Nieokreślono
Wiek:
22 lat
Wygląda na:
0 lat
Profesje:
Majątek:
Sława:

Aura

Srebrno-kobaltowa aura o przeciętnej sile i topazowej poświacie. Wokół niej słychać liczne głosy, przyśpieszone bicie pulsu oraz trzask płomieni. Wydziela zapach suszonych ziół i chemikaliów. W dotyku jest giętka i ostra a w smaku słodko-pikantna.

Informacje o graczu

Nazwa użytkownika:
Taitha
Wiek:
31
Grupy:

Skontaktuj się z Taitha

Pola kontaktu widoczne tylko dla zalogowanych użytkowników.

Statystyki użytkownika

Years of membership:
12
Rejestracja:
12 lat temu
Ostatnio aktywny:
12 lat temu
Liczba postów:
13
(0.01% wszystkich postów / średnio dziennie: 0.00)
Najaktywniejszy na forum:
Szepczący Las
(Posty: 7 / 53.85% wszystkich postów użytkownika)
Najaktywniejszy w temacie:
[Knieja] Niespokojny duch
(Posty: 7 / 53.85% wszystkich postów użytkownika)

Połączone profile

Brak profili posiadających połączenia.

Atrybuty

Krzepa:niezbyt silny, raczej wytrwały, wytrzymały
Zwinność:zręczny, szybki, precyzyjny
Percepcja:wyostrzony wzrok, czuły słuch, czuły węch, wyostrzony smak, wyostrzone czucie, czuły zmysł magiczny
Umysł:bystry, ineligentny, b. silna wola
Prezencja:Ładny, przekonywujący

Umiejętności

Znajomość języka StarożytnychOpanowany
Starożytnymi druidyczna brać nazywa szamanów, od których magii wzięła swój początek magia druidów. Najstarsi z szamanów posługiwali się językiem, który próbę czasu przetrwał wyłącznie na papierze i mało kto potrafi porozumieć się nim. Druidzi pielęgnują pamięć o języku swoich przodków i uczą go jedynie najbardziej wtajemniczonych kapłanów natury. Tàitha opanowała ten język w stopniu średnim jeśli chodzi o pisanie, oraz w stopniu dobrym w mowie.
Wiedza tajemnaBiegły
Magia rządzi się własnymi prawami, na których poznanie potrzeba czasu. Każdy mag, niezależnie od swojej profesji musi mieć wiedzę na temat różnych jej aspektów. Koniecznym jest, by potrafił korzystać z artefaktów i przedmiotów umagicznionych, oraz samej energii magicznej tak, by mógł korzystać ze swoich mocy bez obawy o zdrowie i życie swoich, a także i innych. Dla druida wiedza tajemna ma wysoki priorytet i jest przezeń zgłębiana od samego początku szkolenia.
Władanie kosturemPodstawowy
Kostur służy druidowi jako podpora. W teorii. W praktyce natomiast oprócz tego służy jeszcze jako broń. Sztuka walki kosturem jest rozwijana przez druidów bardzo niechętnie przez wzgląd na ich awersję do walki i jakiegokolwiek innego agresywnego rozstrzygania sporów, więc ze swoich lasek w celach obronnych korzystają naprawdę rzadko. Sama Tàitha nie uważa za konieczne posługiwanie się jakąkolwiek bronią, więc nie przykłada się do treningu, przez co poziom opanowania tej sztuki walki jest znikomy.
RytualizmBiegły
Tylko Ci kapłani natury, którzy osiągnęli wysoki stopień wtajemniczenia, mają dostęp do tej trudnej i tajemniczej sztuki. Umiejętność odprawiania magicznych obrzędów, ich znajomość, oraz wiedza o potrzebnych do nich komponentach to dla druida wiedza niezwykle ważna i potrzebna. Bez odpowiednio wysokiego poziomu jej opanowania, kapłan natury nie może samodzielnie odprawiać jakichkolwiek rytuałów.
Zielarstwo i alchemiaMistrz
Znajomość ziół, oraz ich leczniczych (bądź śmiertelnych) właściwości jest dla druidów bardzo ważna. Uchodzą oni za najlepszych zielarzy i eliksirowarów, ze względu na nacisk kładziony na obie te dziedziny nauki w trakcie ich szkolenia.

Cechy Specjalne

Mowa NaturyZaleta
Zdolność ta to ni mniej ni więcej jak zdolność porozumiewania się ze zwierzętami i roślinami. Za pomocą druidycznej empatii potrafi odczytać, ale też przesłać zwierzęciu tudzież roślinie zrozumiały dlań przekaz.
KorzeńFenomen
Druida z otaczającą go przyrodą łączy cienka, ale mocna więź zależności i wspólnych korzyści. Kapłan natury i sama natura żyją w swojego rodzaju symbiozie- druid broni przyrody, a przyroda jego. Kapłan natury będący w niebezpieczeństwie może połączyć się z potęgą otaczającej go flory i wezwać na pomoc gruby i twardy korzeń, który może oplątać przeciwnika lub posłużyć jako bariera przed wrogimi atakami. Korzeniem można kierować przez kilkanaście sekund, po których korzeń zastyga w miejscu, czekając na jego odwołanie.
WołanieZaleta
Druidzi stronią od walk, bo sami nie są w niej zbyt dobrzy. Kiedy jednak sytuacja tego wymaga, kapłan natury... krzyczy. Jego krzyk niesiony jest na liściach drzew, płatkach kwiatów i na samym wietrze, alarmując tym samym zwierzęta o niebezpieczeństwie. Prowadzone magicznym echem odnajdują proszącego o pomoc, udzielając mu jej i odstraszając potenchjalne zagrożenie.
Neutralizacja truciznDar
Każdy kroczący ścieżką natury otrzymuje od niej w darze umiejętność, którą musi w sobie rozwijać. Takim darem od matki natury jest niewrażliwość na jady i insze trucizny. Medytując, druid wprawia się w trans, podczas którego łączy się z Esencją i oczyszcza swoje ciało z wyniszczającej substancji.
KsylomancjaDar
Ksylomantów na świecie jest bardzo niewielu i z tego względu nie wiele wiadomo o ich darze, a sam ksylomanta nie może na własną rękę odpowiednio go rozwinąć. Ksylomancja to dar odczytywania przyszłości na podstawie opadłych z drzew liści i gałązek, analiza ich kształtów i wzorów w jakie się układają. Wątpliwa dziedzina wróżbiarstwa z powodu zbyt dużej ilości domysłów, które przeważają nad pewnymi faktami. Tàitha wie o swoim darze, ale przez wzgląd na niemożność znalezienia nauczyciela nie rozwija go.

Magia: Inkantacje

Magia druidycznaAdept
Mimo iż Tàitha jest jednym z młodszych druidów, dzięki odpowiednio wcześnie rozpoczętemu szkoleniu, swojej determinacji, uporowi i konsekwentnemu dążeniu do celu połączonego z niebywałym perfekcjonizmem, udało jej się osiągnąć wysoki poziom wtajemniczenia w kręgu magii natury. Dzięki niej potrafi łączyć się mentalnie z otaczającą ją florą i fauną, korzystać z jej mocy, uzdrawiać chorych oraz manipulować energią przyrody.
Magia ogniaNowicjusz
Święty ogień płonie w sercu każdego druida aż po kres jego życia. Zabronione jest kapłanowi natury używanie tego płomienia przeciwko ludziom, zwierzętom czy każdemu innemu żyjącemu stworzeniu. Święty ogień druidów, którym włada Tàitha ma za zadanie rozświeylać ciemne, pełne niebezpieczeństw drogi i rozgrzewać serce oraz ciało jego ciepłem.

Przedmioty Magiczne

Mroczny

Charakter

Bezcelowe jest pytanie o charakter kobiety. Wystarczy tylko jedno słowo, który jest uniwersalnym określeniem usposobienia każdej- woda, bo tak jak 

nie wejdziesz dwa razy do tej samej rzeki, tak nie spotkasz kobiety, która stała będzie w swoich słowach czy przekonaniach. Jednego dnia może być
dzika, nieokiełznana i rwąca jak górski potok, zaś drugiego- potulna, uległa i cicha jak spokojne morze. Jest niczym rzeka- trafiając na tamę zatrzyma się
posłusznie... Będzie wzbierać, rosnąć w siłę, aż w końcu zniszczy przeszkodę, albo wyleje, znajdując sobie kilka innych dopływów...
Każda kobieta w głębi duszy pragnie być adorowana przez spojrzenia i szepty, każda pragnie nimi karmić swoją dumę i aspiracje, pragnie być pożądaną
i wielbioną... Niewiele z nich otwarcie się do tego przyznaje, zaprzeczyć jednak nie może żadna...
Tàitha nie zaprzecza.
Nie jest prosto ją zrozumieć, bo jest to istota złożona, zagadkowa. Czasem zdarza jej się otwarcie krytykować słowa i czyny innych osób, zarzekając się,
że nigdy nie postąpiłaby w podobny sposób, podczas gdy po kryjomu zaprzecza swoim słowom, czyniąc dokładnie tak samo. To wszystko kobiety- płeć o
tyle piękna, co zdradziecka, fałszywa. Tàitha jest nieugięta, uparta. Jest sobą- nie zakłada miliona masek, nie zależy jej na rozgłosie, nie chce szokować.
Szokować czym? Swoją przeciętnością? Przeciętność... A w czym niby ona przeszkadza? Nie zamyka jej ona żadnych ścieżek, wręcz przeciwnie- otwiera
nowe, nieznane, mniej lub bardziej pociągające. Zdecydowana i pewna siebie, silna... Pozornie. Każda kobieta ma w sobie tę subtelną nutkę
niezdecydowania, zwątpienia i słabości, nawet ona.
Wszystkie jej działania są przemyślane- Tàitha nie pozwala sobie na podejmowanie decyzji pod wpływem impulsu, czy nawet pod presją czasu.
Niechętnie współpracuje z innymi. Wszystko stara się załatwiać na własną rękę, co jest równoznaczne z niebywałym wręcz perfekcjonizmem oraz
konsekwentnym (aczkolwiek powolnym) dążeniem do celu...
Niechętnie obcuje z ludźmi i przedstawicielami innych ras. Ceni własną przestrzeń życiową, izoluje się od innych w potrzebie odnalezienia swojego
miejsca na ziemi i spokoju. Tàitha nie jest idealną towarzyszką rozmów. Zazwyczaj jej odpowiedzi są albo krótkie i rzeczowe, albo nie ma ich w ogóle.
Mimo swojej pewności siebie, uchodzi za osobę zamkniętą, niechętnie otwierającą się przed nieznajomymi. Sama roztacza wokół siebie aurę, czasami
irytującej wręcz tajemniczości. Nie wiele jest osób, które wiedzą więcej ponad to, co sama jest skłonna o sobie zdradzić, a zdradza niewiele. Niechętnie
mówi o swoim dzieciństwie, o swoich problemach czy planach na przyszłość, nierzadko w sposób niezbyt grzeczny ucinając ten temat. Ceni sobie
prywatność, a wypytywanie i gromadzenie wiedzy podciąga pod naruszanie jej bezpiecznej przestrzeni...
Votum zaufania jest u niej czymś niezwykle rzadkim, a ona sama przyznaje go tylko osobom, z którymi łączy ją wieloletnia i szczera przyjaźń. Nic jednak
nie jest wieczne, nawet bezgraniczne zaufanie. Stracić je może w bardzo łatwy sposób praktycznie każdy, nawet osoba związana z Tàithą przez krew.
Kiedy istnieje choćby cień podejrzenia, że bardzo delikatny fundament zaufania do danej osoby chwieje się, oddala się od niej. Bardzo trudno jest
zaskarbić sobie jej przyjaźń, ale jeszcze trudniej jest ją odzyskać.


Oto cała ona. Jest lwem- odważna... Jest wężem- fałszywa... Jest wodą- zmienna...

Wygląd

Spojrzenie amarantowych oczu przesunęło się po tafli lustra, rejestrując z uwagą całą sylwetkę odbitej w nim kobiety. Słabe światło świecy igrało na 

młodej, nienaznaczonej jeszcze zmarszczkami twarzy, wprawiając w ruch wszystkie cienie, które rozpoczęły swój majestatyczny taniec. W tym nikłym
blasku jej kasztanowe włosy zdawały się być jeszcze ciemniejsze niż zazwyczaj, przybierając praktycznie barwę smoły. Ciemna skóra błyszczała teraz
niczym czysty brąz- piękna i jednocześnie delikatna, krucha... Wzrok przesunęła na długą i smukłą szyję... Ściągnęła brwi i zmrużyła oczy uważnie
wpatrując się w paskudną szramę- pamiątkę i przestrogę przed głupią pychą i zbyt wielkimi ambicjami.
Przesunęła dłonią po trzech równoległych i głębokich zasklepionych już rozcięciach... Skóra w tym miejscu była twarda i chropowata, jakby to już nie
było jej ciało a część czegoś innego, odrębnego bytu. Zawsze w tym momencie zastanawiała się nad tym dlaczego w ogóle pozwala jakiejkolwiek bliźnie
kalać jej własne ciało? Miała przecież możliwość by ją usunąć, by przywrócić swojej skórze nieskazitelność. Ta rana jednak była jej nauczką na
przyszłość, karą, którą sama na siebie nałożyła za tę krótką chwilę zapomnienia, odrzucenia wartości jakie jej wpajano i w której pozwoliła swojej pysze
i ambicjom wziąć górę.
Palcami przesunęła niżej, na wątłe ramiona i uniosła drugą rękę, którą objęła drugie ramię. Obie dłonie zaczęła przesuwać w dół, wzdłuż nich,
jednocześnie zsuwając materiał tuniki w jaką była odziana. Ta, w chwilę później opadła na ziemię, odkrywając jej nagie ciało, na którym w tym
momencie skupił się jej wzrok. Powoli sunęła spojrzeniem w dół, wodząc nim wzdłuż linii talii i bioder oraz płaskim brzuchu. Następnie przyjrzała się
swoim odpowiednio wyćwiczonym, sprężystym nogom, począwszy od ud, przesuwając wzdłuż łydek i kończąc na małych stopach.
Odwróciła się i odchyliła lekko głowę w bok, nadal patrząc w zwierciadło- prawie całą powierzchnię jej pleców zajmował słabo widoczny w nikłym świetle
tatuaż. Przedstawiał on wijącą się i szykującą do ataku kobrę z rozpostartym ostrzegawczo kapturem. Z każdym ruchem kobiety i pracą mięśni jej
pleców ów wąż zdawał się ruszać, żyć własnym życiem... Ta część pleców, której nie obejmował wizerunek zabójczego gada, pokrywała siateczka
cienkich, ale wyczuwalnych blizn, przypominających w dotyku wężową łuskę. Skóra w ich miejscu była zaskakująco gładka i też można było odnieść
wrażenie, że nie jest ona integralną częścią ciała kobiety...

Zamknęła oczy i wzięła jeden głęboki oddech, wdychając woń palonych ziół i korzeni, unoszącą się w pomieszczeniu. Nabrane powietrze po krótkim
momencie wypuściła z cichym westchnieniem lekkiego zmęczenia. Podniosła z ziemi swoją szatę i z powrotem nałożyła ją na siebie. Była wykonana z
cienkiego, delikatnego w dotyku i jednocześnie mocnego materiału w kolorze śliwki- ot prosta szata z wyszywanymi ręcznie posrebrzaną nicią
ornamentami kwiatowymi. Na stopy włożyła proste chodaki z grubą podeszwą, nadające się idealnie do chodzenia po nierównym i grząskim terenie. Na
ramiona zarzuciła płaszcz z kapturem, zaś w dłoń chwyciła długą drewnianą laskę i wyszła ze swojej chaty.

Przez otwarte okno do chaty wpadł lekki powiew wiatru- szarpnął on płomieniem świecy, kończąc jego wątły i niepewny żywot...

Historia

- Co Cię do tego podkusiło, głupia dziewczyno? Czy nie mówiliśmy Ci, żeś zbyt smarkata, by sama zapuszczać się w głąb lasu? Leż spokojnie... Leż 
powiedziałem! - starszy kapłan był mocno zdenerwowany i bez zbędnej delikatności owijał bandażami wcześniej usztywnioną rękę dziewczyny. Poza
połamanymi rękami i sporym kawałem mięsa wyszarpanym z jej szyi ogromnymi pazurami, miała jeszcze kilka mniejszych i większych otarć i obić.
Tàith'a charczała przeraźliwie, z trudem biorąc kolejny oddech, ale już po chwili odkaszlnęła potężnie krwią i prawie natychmiast jęknęła z bólu. Nie
wiedziała co się z nią dzieje, gdzie jest i w jakim znajduje się stanie. Nie czuła już bólu, jedynie przenikliwy chłód i wilgoć w okolicach szyi i lewego
ramienia. Cały ten obszar był czerwony od krwi broczącej z rany, a dziewczyna słabła z każdą straconą kroplą.

- Mogłaś tam zginąć. Chyba nie myślałaś, że dasz radę duchowi Ze`erah? Nie... Z pewnością tak myślałaś. Głupia... GŁUPIA! Gdybyśmy nie usłyszeli
Twojego wołania, Ze`erah rozszarpałaby Cię na strzępy. Z trudem ją odgoniliśmy od Twojego ciała. - mówił dalej, ale już trochę spokojniej. Właśnie
tamował obfite krwawienie z rany na jej szyi. Odkorkował zębami małą buteleczkę i na gołe mięso wylał przezroczysty płyn o silnym, nieprzyjemnym
zapachu. Musiał przytrzymać Tàith'ę, która jęknęła głośno i zaczęła wić się na ziemi z bólu. Płyn syczał, dymił się i pienił, powoli zmieniając barwę na
szkarłatną. Po upływie krótkiej chwili mężczyzna ostrożnie wytarł skrawkiem szaty skrzepy krwi - jedyną pozostałość po miksturze. Spory ubytek mięsa
wypełnił się, ale skóra dalej była rozerwana. Kapłan nie przejął się tym zbytnio i bez uprzedniego magicznego wyleczenia tej rany zaczął owiązywać szyję
kobiety bandażami. Przez ten czas przyglądał się poobijanemu ciału młodej studentki, doszukując się większych obrażeń. Jak do tej pory rana na szyi,
połamane ręce i pęknięte żebra były największym problemem, z jakim musiał się zmierzyć. O dziwo nie korzystał z magii i jasnym było, że nie robi tego
tylko dlatego, żeby dać dziewczynie nauczkę.

- Więcej nie mogę dla Ciebie zrobić. Złamałaś zakaz. Wściekłym Duchem Ze'erah mieli zająć się nasi łowcy, druidzi otrzymali zakaz zbliżania się do bestii.
Uczniowie tym bardziej. Rada zwołała nadzwyczajne zebranie by podjąć decyzję co z Tobą zrobić. W tym przypadku mam związane ręce, Tàith'o. Jeżeli
podejmą decyzję o Twojej banicji, nawet moje słowo niczego nie zmieni. Sama chyba wiesz, że sobie na to zasłużyłaś. Tymczasem leż i odpoczywaj...
Przyniosę wody...

- Dumein...

- Nie dziękuj, Tàith'o. Obiecałem Cię chronić i dotrzymałem słowa. Wiesz, że nawet jeżeli będziesz się ode mnie odpędzać rękami i nogami, to...

- Nie chciałam... Ci dziękować... Jesteś skończonym dupkiem... I dobrze o tym wiesz... - te słowa wywołały lekki uśmiech rozbawienia na twarzy druida.
Nawet teraz była arogancka i złośliwa... Wiedział jednak, że te słowa były jej własną formą podziękowania, nawet jeżeli Tàith'a nie chciała się do tego
przyznać. Ta dziewczyna miała problem z okazywaniem uczuć, dorosła zbyt szybko jak na - tak właściwie - jeszcze dziecko. Nauczono ją okazywania
szacunku dla Starszych, chciała się do nich upodobnić... Skąd zatem ten nagły bunt? Skąd wzięła się ta niecodzienna u niej chęć udowodnienia wszystkim
swojej potęgi i wartości? Rozzłoszczone duchy zwierząt były zagrożeniem dla wysokich rangą druidów, a nawet bardzo dobra uczennica nie była dla
takiego ducha żadnym wyzwaniem. Jedynie łut szczęścia sprawił, że rysica nie zabiła jej na miejscu. Teraz musiała odpoczywać i regenerować siły, ale
nawet w świecie snów nie było dane jej wypocząć...


...


Pierwsza wizja senna obrazowała scenę jej narodzin i zapewne wywołana była wątpliwościami i domysłami... Tàith'a nigdy nie dowiedziała się niczego o
swoich rodzicach - odkąd pamiętała wychowywana była przez druidów na jednego z nich, a każde pytanie o matkę czy ojca pozostawało bez echa. W
końcu widząc, że dalsze poszukiwanie odpowiedzi nie ma kompletnie sensu, przestała pytać. Wyobrażała sobie jednak ten moment i właśnie w tym
momencie mogła przyjrzeć się pełnej wizualizacji swoich wyobrażeń...
Młoda kobieta leżała na drewnianym stole. Krzyczała... Wokół niej zgromadziło się wielu różnych ludzi, w większości druidów. Ciężarna powoli opadała z
sił, coraz słabiej zaciskając dłoń na ramieniu klęczącego przy niej męża. Ostatni głośny krzyk zlał się z jednoczesnym krzykiem dziecka, które właśnie
przyszło na świat.
Matka jednak nie mogła nacieszyć się swoją córką - jej ręka opadła bezładnie na stół, podobnie zresztą jak uniesione i wygięte w łuk plecy. Chora i
wyczerpana długim porodem opadła na drewniany blat, oddając swoje życie nowo narodzonej córce... Mąż zmarłej kobiety i ojciec dziecka zamknął oczy,
odmawiając krótką modlitwę za spokój duszy swojej wybranki, po czym wziął na ręce swoje dziecko i przez moment przyglądał mu się uważnie. Z każdą
chwilą odkrywał coraz więcej podobieństw do matki i samego siebie... Odwrócił głowę by ostatni raz spojrzeć na zmarłą, po czym wraz z innymi druidami
opuścił pomieszczenie...

Kolejna wizja senna dotyczyła składania przez nią świętych ślubów natury. Umysł wracał do tych wszystkich ważnych wydarzeń w jej życiu, które
wpłynęły na to jaka jest teraz... Działał podobnie jak podczas śmierci, kiedy to całe życie przelatuje nam przed oczami...
Dziewczyna stojąca w kręgu utworzonym przez recytujących śpiewne formuły druidów ledwo trzymała się na nogach. Ze skrzyżowanymi na piersiach
rękami i opuszczoną do pasa tuniką stała pochylona, podczas gdy jeden z kapłanów nacinał jej plecy cienkim, ostrym narzędziem. Zabliźnione nacięcia
miały później przypominać łuskę węża, który był świętym duchem-przewodnikiem nowego kapłana. Całe jej plecy były zaczerwienione- na krótko przed
złożeniem świętych ślubów wytatuowany na nich został wąż...
Kiedy kapłan skończył rytualnie nacinać jej skórę, dołączył do kręgu i razem z innymi zaczął recytować modlitwy i błogosławieństwa skierowane ku
nowej siostrze. W końcu przyszedł moment składania ślubów- w języku Starożytnych, przysięgając na leśne duchy i bóstwa, Tàith'a zobowiązała się
kroczyć drogą natury i powierzyła swoje ciało świętemu ogniu, dla którego od tej chwili miała być świątynią aż do dnia własnej śmierci.

Sceneria zmieniła się. Tym razem była to ciemna knieja. Po raz pierwszy w ciągu całego snu widziała wszystko z perspektywy samej siebie. Była w
swoim ciele, czuła niepokój i niepewność. Poruszała się bardzo powoli, uruchamiając do działania wszystkie zmysły. Uważnie obserwowała okolicę i
nasłuchiwała choćby najcichszego trzasku. Z wyciągniętą przed siebie ręką, w której wyczarowała małą świetlną kulę obracała się wokół własnej osi,
poszukując zwierzęcia zwanego Duchem Ze`erah. Wiedziała o nim tyle, że jest to rysica, niezwykle potężna jak na przedstawiciela swojego gatunku.
Duma wzięła górę, chęć pokonania bestii na własną rękę stłumiła głos rozsądku, który ostrzegał Tàith'ę przed samotnym zapuszczaniem się w głąb lasu.
Wtem usłyszała trzask łamanej gałęzi, natychmiast odwróciła się i uniosła głowę w samą porę by dostrzec zeskakującą z drzewa rysicę. Dziewczyna
odskoczyła szybko i wyciągnęła przed siebie kostur. Zaczęła recytować znane jej formułki zaklęć, którymi chciała obezwładnić Wściekłego Ducha.
Szarpnęła ręką w górę i w tym samym momencie z ziemi pod zwierzęciem wystrzelił gruby korzeń, który miał na celu oplątać kota. Rysica była jednak
szybsza i dużo bardziej sprytna niż Tàith'a. Odskoczyła szybko i przypuściła atak. Dziewczynie ledwo udało się uchylić - straciła jednak równowagę i
upadła na ziemię, wypuszczając z ręki kostur, który zniknął w gęstej trawie gdzieś w ciemnościach. Zaklęła w myślach uświadamiając sobie, że sama nie
da sobie rady ze zwierzęciem i że z tego pojedynku może nie wyjść żywo... Chore ambicje wzięły górę, postanowiła walczyć dalej. Rzuciła w stronę
zwierzęcia garść przyszykowanych wcześniej okrągłych kamieni, ale żaden nie trafił w cel. Rysica zwinnie ominęła je i dalej biegła w jej stronę. Kamienie
upadły na ziemię i wyrosły z nich kolce skalne wysokie na metr, które utworzyły kamienną klatkę. Może i był to dobry plan, ale ewidentnie nie
dopracowany... Tàith'a najwidoczniej nie przewidziała tego, że wyrośnięty kocur nie będzie chciał czekać w miejscu i dać się zniewolić. Następnego ataku
dziewczynie nie udało się uniknąć. Poczuła jak zwierzę całym ciężarem zwala ją z nóg, a kiedy upadła niemal poczuła trzask łamanych żeber... Przegrała...
Nie była już w stanie się bronić, a ostatnią rzeczą na jaką zdobyła się w odruchu rozpaczy, był krzyk. Słaby krzyk, który został poniesiony przez wiatr
jako wołanie o pomoc. Krzyk prawdopodobnie rozdrażnił rysicę, która uniosła łapę i jednym silnym drapnięciem oderwała od szyi Tàith'y skórę i
mięso...


...


Otworzyła oczy. Oddychała głęboko, czując jak po jej czole płynie pot... Strach i poczucie dziwnego niepokoju nie opuściło jej nawet po przebudzeniu się ze
snu... Nie potrafiła zrozumieć skąd wzięły się te wizje, ani w jakim celu zostały jej objawione akurat teraz... Tàith'a oddychała głęboko, starając się
uspokoić. Nie było to łatwe, zważywszy na to, że ogarnęło ją poczucie winy i świadomość własnej głupoty, oraz tego, że na własne życzenie mogła stracić
życie... Nie od razu zauważyła siedzącego obok Dumeina, który przyglądał się jej badawczo. Po upływie dłuższej chwili zdała sobie sprawę z jego
obecności i nie czekając aż on pierwszy się odezwie, spytała:

- Od jak dawna tu siedzisz?

- Będzie jakiś tydzień, może dwa... Rada uznała, że Twój obecny stan jest najlepszą karą za złamanie zasad. Omal nie zginęłaś. To wystarczy. Kazali mi
mieć na Ciebie oko... Co jakiś czas jęczałaś coś przez sen, krzyczałaś i miotałaś się. Niespokojne sny?

- Możliwe... - odpowiedziała krótko na pytanie mężczyzny i rozejrzała się. Nie znała tego miejsca, było... Inne... Mniejsze niż jej własna chata, bardzo
skromnie urządzone, ale mimo wszystko czyste i zadbane. Bez wątpienia był to dom Dumeina, na którego spadł obowiązek opieki nad nią. Dziewczyna
spróbowała się podnieść. Spodziewała się bólu, ale nie wiedziała, że będzie aż tak straszny. Jęknęła głośno i opadła z powrotem na poduszki, boleśnie
zagryzając dolną wargę. Połamane kości dały o sobie znać.

- Leż spokojnie... Zostałaś ciężko poturbowana, pamiętasz? Składanie kości trochę potrwa. Jak na razie jesteś skazana na moją łaskę i niełaskę,
niewdzięcznico. - po tych słowach uśmiechnął się do siebie, najwidoczniej bardzo rozbawiony swoim morowym żartem, ale tak mina Tàith'y, jak i jej
późniejszy komentarz dały mu do zrozumienia, żeby odpuścił sobie tego typu gadki-szmatki, które nie poprawiają nastroju nikogo innego, poza jego
własnym.

- Zabrzmiało jak wyrok śmierci... W moim śnie... Widziałam różne rzeczy. Moje narodziny... Złożenie ślubów i ten pojedynek... Co najdziwniejsze... Czułam
ból. Nie tylko swój własny, ale też ból mojej matki i mojego ojca. To było żenujące przeżycie. Dlaczego? Co mają znaczyć te sny?

- Nie wiem... Nie potrafię odpowiedzieć na Twoje pytanie. I wątpię, żeby mógł to zrobić którykolwiek kapłan natury. Sztuka oniromancji nie przetrwała
próby czasu i prawdopodobnie zniknęła razem ze Starożytnymi. Szamani potrafili interpretować znaczenie snów. My nie mamy ani wiedzy, ani
umiejętności... Nie myśl teraz o tym, Tàith'o. Odpoczywaj... - odpowiedź nie była dla niej zadowalająca, ale innej się nie spodziewała. Najgorsza była
właśnie świadomość tego, że nigdy nie dowie się znaczenia tego snu, a zwłaszcza tego, czy pierwsza scena była tylko wizualizacją jej wyobrażenia na
temat dnia jej narodzin, czy może rzeczywiście udało jej się zajrzeć w przeszłość i zobaczyć co tak naprawdę się wtedy stało? Podziękowała krótko
mężczyźnie za odpowiedź i odwróciła głowę w drugą stronę. Za oknem padał deszcz, który bębnił o zamknięte okiennice. Prawdopodobnie była noc,
chociaż i tego nie była pewna.
Dwa tygodnie... Leżała nieprzytomna przez tak długi okres czasu...
Tak. Rada miała rację, jej obecny stan był dla niej najlepszą karą za unoszenie się młodzieńczą dumą i chorymi ambicjami...
  • Najnowsze posty napisane przez: Taitha
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Data
  • Re: [Knieja] Niespokojny duch
    Kilka osób? WSZYSCY nosili na plecach tatuaże swoich zwierzęcych duchów opiekunów - tego nie dało się nie zauważyć. "Nadanie" przechodził każdy druid w dniu swojego ślubowania... W jej przypadku trzeba było też…
    16 Odpowiedzi
    8389 Odsłony
    Ostatni post 12 lat temu Wyświetl najnowszy post
  • Re: [Knieja] Niespokojny duch
    Chyba Andrew nie był aż tak naiwny żeby myśleć, że dziewczyna zdejmie barierę jak tylko nieznajomy przemieni się z niedźwiedzia w człowieka i przestanie kombinować nad tym jak obejść zabezpieczenia, tudzież spr…
    16 Odpowiedzi
    8389 Odsłony
    Ostatni post 12 lat temu Wyświetl najnowszy post
  • Re: [Knieja] Niespokojny duch
    - Zostaw to - rzuciła w stronę zmiennokształtnego, jeszcze zanim przestała na dobre zajmować się pracą. Jak można było kontynuować badania, kiedy spokój zakłócał wyjątkowo hałaśliwy niedźwiedź, którego najcieka…
    16 Odpowiedzi
    8389 Odsłony
    Ostatni post 12 lat temu Wyświetl najnowszy post